Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Życie po stracie..

Anonymous - 2013-08-25, 22:32

Dlaczego każde pojawienie się mojego męża w życiu moim i córek za każdym razem pociąga za sobą jakieś zło...?! Kolejna kłótnia z córką, mój potwornie obniżony nastrój już trzeci dzień....Znowu jak bumerang wróciło pytanie: dlaczego on mi to zrobił, czy jestem w jakiś sposób gorsza od innych kobiet, zwłaszcza tych które są w małżeństwie tak długo albo i dłużej niż my byliśmy...znowu łzy i poczucie osamotnienia. Niedziele są najgorsze bo nie ma ich z kim świętować...samotność i samotne spacery, samotne wyjścia wszędzie tam gdzie 99% ludzi jest w parach albo rodzinnie.A do tego świadomość, że on właśnie ,,świętuje" z kochanką do której jechał przez pół Polski. Ale gdy się wyprowadzał to zarzekał się, że nikogo nie ma, że to tylko zabawa internetowa i takie tam...
Dlaczego to znowu tak boli....dlaczego nawet modlitwa nie pomaga ,żeby pozbyć się obsesyjnych myśli o nim, o tym co robi itd.
Bardzo Was proszę pomodlcie się za mnie o spokój w sercu i uwolnienie....nie daję dzis rady :-(

Anonymous - 2013-08-25, 22:42

Karmel, masz moją modlitwę.
Nie dajesz dziś rady, to idź już spać. Jutro będzie lepiej.

Anonymous - 2013-08-25, 22:55

Dzięki Twardy.Może faktycznie jutro przyniesie coś lepszego...
Anonymous - 2013-08-25, 23:24

Masz moja modlitwę. Niech sen przyniesie Ci ulgę.
Anonymous - 2013-08-29, 20:14

Twarda miłość...to chyba również niepozwalanie na manipulację względem siebie...Dziś udało mi się postawić granicę mężowi, który odezwał się w pewnej sprawie do mnie.Po 5 miesiącach odezwał się 2-gi raz tylko z powodu tego, że ja miałam być jego ,,ostatnią deską ratunku" i pomóc mu dostać się do kochanki :!: :shock: . Oczywiście oficjalna wersja była ,,trochę" inna i moja odmowa miała dać mi odczuć jak ZŁĄ i niewspółczującą osobą jestem. Ale ja się tak nie czuję. Uważam, że trzeba ponosić konsekwencje swoich wyborów i mój mąż także powinien to odczuć. Chciał o mnie zapomnieć to nie może myśleć, że będę mu pomagać w sytuacji gdy tzw. koledzy zawiodą.Jeszcze niedawno opowiadał córce jak to koledzy pomagali mu gdy mnie zostawił i się przeprowadzał.....
Nie umiem wyjść z szoku jak można tak perfidnie grać na uczuciach aby osiąnąć równie perfidny cel..... :oops: mam tu na myśli spotkanie z kochanką, które ja miałam umożliwić...

Anonymous - 2013-08-29, 20:42

Karmel kochana, sciskam Cie mocno, wiem jak cierpisz :(
On jest na haju emocjonalnym, stan jak po narkotykach.
Na dzien dzisiejszy "mysli" glowka a jak powszechnie wiadomo to nie jest miejsce w ktorym stacjonuje organ zwany mozgiem...
Bardzo dobrze ze nie pozwalasz soba manipulowac. Co niestety nie jest jednoznaczne z tym ze tego nie "odchorowujesz".
Dlatego postaw jasne granice w kontaktach miedzy wami do czasu az mu klapy nie spadna i nie pozwalaj mu burzyc Twojego z trudem wypracowywanego spokoju.
Powiedz mu konkretnie ze moze sie z Toba kontaktowac jedynie w sprawach dotyczacych Was i Waszej RODZINY. Inne tematy Cie nie interesuja i sobie nie zyczysz.
Trzymaj sie kochana.

Anonymous - 2013-08-29, 21:00

No właśnie to jest najgorsze, że kazdy tego rodzaju kontakt z nim , czy to bezpośredni czy tez przez córkę, muszę odchorować. A spokój...hmm..chciałabym kiedyś go osiągnąć bo jak na razie to byle głupstwo wydobywa ze mnie całe pokłady nerwów, których pozornie juz nie ma. na pewno jest lepiej niż było ale nie mam pojęcia kiedy tak naprawdę zdystansuje się wobec mojego męża...na razie wciąż jest we mnie tyyyyle emocji że obdzieliłabym kilka osób. Kocham go nadal ale...nie umiałabym juz z nim być. Codziennie się za niego modlę i błogosławię mu. Wczoraj nawet podjęłam w jego intencji post choć zawsze potem dzieje się coś złego. Czuję się odpowiedzialna za jego zbawienie jako jego żona ale jednocześnie nie chce odpowiadać za jego wybory. JUZ NIE.
Anonymous - 2013-08-29, 23:33

Karmel napisał/a:
na pewno jest lepiej niż było ale nie mam pojęcia kiedy tak naprawdę zdystansuje się wobec mojego męża...na razie wciąż jest we mnie tyyyyle emocji że obdzieliłabym kilka osób. Kocham go nadal ale...nie umiałabym juz z nim być. Codziennie się za niego modlę i błogosławię mu.

I mialem podobnie. Za namową forumowiczek zaczełem swojej i jej gachowi blogosłaiwć choć czasami wcale nie ze szczrej chęci tylko na siłe. Efekt taki że zaczynam nie mysleć o niej o nim , zaczynam dosypiać, w pracy efekty lepsze, wiecej kasy(prawdopodobnie) nie myslę o niej ani o nim , wiecej czasu zajmuje mi myślenie o weglu na zimę, i pomidorach które za niedługo będą czerwienieć.

Anonymous - 2013-09-08, 21:45

Wczoraj ,,Tatuś" pokazał swoje nowe oblicze na całego :-( .Na prośbę córki o przesłanie alimentów odpisał sms-em, że nie ma i prześle jak dostanie pieniądze z ubezpieczenia za skasowane auto- to pierwszy ,,sukces" jaki zaliczył w swoim nowym lepszym życiu. Jechał prawdopodobnie do kochanki i w drodze miał wypadek. Córka rozżalona zarzuciła mu, że nie może na niego liczyć, to on napisał, że mogła liczyc 21 lat a teraz czas wejść w dorosłość.... :!: :shock: A w dorosłość miała wejść i owszem ale za rok bo tyle zostało jej do skończenia studiów licencjackich. I on o tym wie , że studia są płatne, więc co za sens ma ten tekst....
Czy dzieci, które są pełnoletnie nie mają prawa liczyc na ojca?! Czy kontakt z nim ma sie ograniczać do przypominania mu ciągle o jego obowiązku...Myślałam, że mimo wszystko zostały w nim jakieś normalne uczucia, przynajmniej do dzieci. Ale to były moje złudzenia. On dzwoni do córki wyłącznie gdy coś od nas potrzebuje.Nawet nie wie jak jej poszła sesja, co robi, jak się czuje, nie spotkał sie (z braku czasu ciągle) z nią nawet z okazji jej urodzin ale do kochanki jeżdzi co tydzień na cały weekend itp. Drugą córkę skreślił w ogóle. Jak to jest możliwe pytam? Jakim trzeba byc człowiekiem, żeby nie interesować się własnymi dziećmi. Ja tego nie ogarniam. Jestem rozbita od wczoraj, nie mogłam spać, jego słowa krążą mi po głowie....Co jeszcze powie i czym jeszcze nas zaskoczy....to wszystko jest jakimś koszmarem. Serce mnie boli bo chciałam dla swych dzieci dobrego kochającego ojca....

Anonymous - 2013-09-09, 10:51

Karmel napisał/a:
Jakim trzeba byc człowiekiem, żeby nie interesować się własnymi dziećmi.


zniewolonym

Anonymous - 2013-09-09, 11:00

Rada, którą stosuję nieustannie - więcej myślę o Bogu, niż o bożkach tego świata (mąż też może być bożkiem). Nie zamartwiej się tak! zobacz: >>> http://www.kryzys.org/vie...p=280896#280896

Obraca się to zawsze na dobre. Polecam powierzać swoje zycie nieustannie Jezusowi i polecam powierzać mu każdy problem - polecam modlić się za dzieci www.rozaniecrodzicow.pl
to są cegiełki, które budują dom oparty na skale - na Jezusie tj. Uzdrowicielu serc ludzkich.

Anonymous - 2013-09-09, 14:42

Karmel,

widze, ze ciagle rozdrapujesz swoja rane i nie pozwalasz się jej zabliznic, ciagle kręcisz się dookoła meza i każdy jego wybryk, slowo wyprowadzają Cie z równowagi
mój maz tez się nie interesuje dziecmi tzn. nie kontaktuje się z naszymi cudownymi synami (jeden ma już swoja rodzine - 2gi wnuk w drodze), a corka manipuluje i robi jej pranie mózgu, bo ona bardzo potrzebuje mieć Tate, jest mi przykro jak dzieci się skarza, bo jakas kolejna przykrość zrobil "TATO", ale tlumacze im, ze on ma problem ze swoimi emocjami, one nie sa temu winne i tak naprawdę strzela sobie samobójcze gole, a nie nam
maz to nie Bog, maz to taki sam człowiek jak ja, bladzi, upada i nie mnie zbierac rozchlapane bloto z jego kaluzy, odcinam się od tego i Tobie radze to samo - dla własnego zdrowia, poczucia własnej wartości i szczerego uśmiechu na codzien
pozdrawiam :mrgreen:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group