Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Nadzieja umiera ostatnia...

Anonymous - 2013-08-20, 19:45

majola napisał/a:
Witajcie,

Chciałam się z Wami czymś dziś podzielić i o coś zapytać.

Od kilku dni mam taki nawyk otwierania codziennie Nowego Testamentu na losowym fragmencie. Gdzieś przeczytałam, że w ten sposób Bóg też odpowiada na nasze pytania czy daje nam wskazówki. Za każdym razem otwieram na fragmencie, który daje mi nadzieję. Raz było to fragment kończący się słowami "bądź dobrej myśli", raz fragment o ukrzyżowaniu i zmartwychwstaniu, raz o tym by żona była posłuszna mężowi itp. Więcej tego było, ale nie będę wszystkiego wymieniać. Wczoraj np. otwarłam na fragmencie gdy grzesznica w domu faryzeusza obmyła Jezusowi nogi swoimi łzami i poczułam jakbym to była ja na mojej ostatniej spowiedzi. Też zalałam się łzami w konfesjonale i żałowałam tak szczerze jak nigdy. Fragment nie wiem czy pamiętacie kończył się słowami "Odpuszczone są grzechy twoje. Wiara twoja zbawiła cię, idź w pokoju". Jak tu nie wierzyć w znaki? :-)

Natomiast dziś otwarłam na liście św. Pawła "Sprawy małżeństwa, bezżeństwa i rozwodu"....
Jest tam napisane tak "tym zaś, którzy żyją w stanie małżeńskim nakazuję nie ja, lecz Pan, ażeby żona męża nie opuszczała. A jeśliby opuściła, niech pozostanie niezamężna albo niech się z mężem pojedna; niech też mąż z żoną się nie rozwodzi."
I dalej:
"(...) I żona, która ma męża poganina, a ten zgadza się na współżycie z nią, niech się z nim nie rozwodzi. Albowiem mąż poganin uświęcony jest przez żonę (...). A jeśli poganin chce się rozwieść, niechże się rozwiedzie, w takich przypadkach brat czy siostra nie są niewolniczo związani, gdyż do pokoju powołał was Bóg. Bo skądże wiesz, żono, że zbawisz męża? (...)".

I siedzę i myślę jak to mam rozumieć? Czy mojego męża mogę zakwalifikować jako "poganina" skoro jest i ochrzczony i był w Komunii św. i nawet bierzmowany? Czy w takim wypadku mam rozumieć, że nie muszę dotrzymywać przysięgi skoro mąż się ze mną rozwiódł? Według mnie to nie ma różnicy, bo dla mnie to jednak był sakrament, tak? Może ktoś jest w stanie mi wytłumaczyć? Albo wie do kogo się zwrócić?

Nie żebym nagle przestała chcieć dotrzymać przysięgi i polecę szukać nowego męża. Po prostu zaintrygował mnie ten fragment i chciałabym wiedzieć, co Kościół na to.
Czy Bóg przez ten fragment chciał mi powiedzieć "odpuść go sobie"? Bóg przecenia chyba moją inteligencję i zbyt trudne zagwozdki mi daje ;-)

[ Dodano: 2013-08-20, 09:34 ]
Po krótkich rozmyślaniach ja wykombinowałam tylko tyle: że nie mam obowiązku w takim wypadku walczyć "do ostatniej krwi", ale mogę zgodzić się na rozwód, bo mój mąż przysięgał tylko mnie, a nie przed Bogiem. Ale co z moją przysięgą?


Witaj
postaram się krótko
napisałaś
Cytat:
. Wczoraj np. otwarłam na fragmencie gdy grzesznica w domu faryzeusza obmyła Jezusowi nogi swoimi łzami i poczułam jakbym to była ja na mojej ostatniej spowiedzi. Też zalałam się łzami w konfesjonale i żałowałam tak szczerze jak nigdy. Fragment nie wiem czy pamiętacie kończył się słowami "Odpuszczone są grzechy twoje. Wiara twoja zbawiła cię, idź w pokoju".


I bardzo ważne znaczenie słów przysięgi
" "Ślubuję ci miłość" -- chodzi tu o miłość wzajemną, o której Chrystus mówił w Wieczerniku, gdy umywał Apostołom nogi. "Ślubuję ci miłość", to znaczy gotowość umywania twoich nóg, to znaczy gotowość przebaczenia. W tym życiu nie da się chodzić z czystymi nogami, ciągle trzeba sobie wzajemnie przebaczać. Małżeństwo jest drogą ciągłego, wzajemnego przebaczania. To jest ta miłość wzajemna objawiona w Wieczerniku przez Chrystusa na przykładzie umycia nóg.

http://mateusz.pl/ksiazki/es-uwk/es-uwk_ii_06.htm


Modlitwa Pańska "I odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy"

Cytujesz
Cytat:
" I żona, która ma męża poganina, a ten zgadza się na współżycie z nią, niech się z nim nie rozwodzi. Albowiem mąż poganin uświęcony jest przez żonę (...). A jeśli poganin chce się rozwieść, niechże się rozwiedzie, w takich przypadkach brat czy siostra nie są niewolniczo związani, gdyż do pokoju powołał was Bóg. Bo skądże wiesz, żono, że zbawisz męża?"


Nie wiem jaki masz przekład
W Tysiąclecia brzmi tak:
http://biblia.deon.pl/roz...2&werset=19#W19
"7
1 Co do spraw, o których pisaliście, to dobrze jest człowiekowi nie łączyć się z kobietą.
2 Ze względu jednak na niebezpieczeństwo rozpusty niech każdy ma swoją żonę, a każda swojego męża.
3 Mąż niech oddaje powinność żonie, podobnie też żona mężowi.
4 Żona nie rozporządza własnym ciałem, lecz jej mąż; podobnie też i mąż nie rozporządza własnym ciałem, ale żona.
5 Nie unikajcie jedno drugiego, chyba że na pewien czas, za obopólną zgodą, by oddać się modlitwie; potem znów wróćcie do siebie, aby - wskutek niewstrzemięźliwości waszej - nie kusił was szatan.
6 To, co mówię, pochodzi z wyrozumiałości, a nie z nakazu.
7 Pragnąłbym, aby wszyscy byli jak i ja1, lecz każdy otrzymuje własny dar1 od Boga: jeden taki, a drugi taki.
8 Tym zaś, którzy nie wstąpili w związki małżeńskie, oraz tym, którzy już owdowieli, mówię: dobrze będzie, jeśli pozostaną jak i ja.
9 Lecz jeśli nie potrafiliby zapanować nad sobą, niech wstępują w związki małżeńskie! Lepiej jest bowiem żyć w małżeństwie, niż płonąć.
10 Tym zaś, którzy trwają w związkach małżeńskich, nakazuję nie ja, lecz Pan2: Żona niech nie odchodzi od swego męża!
11 Gdyby zaś odeszła, niech pozostanie samotną albo niech się pojedna ze swym mężem. Mąż również niech nie oddala żony.
12 Pozostałym zaś mówię ja, nie Pan: Jeśli któryś z braci ma żonę niewierzącą i ta chce razem z nim mieszkać, niech jej nie oddala!
13 Podobnie jeśli jakaś żona ma niewierzącego męża i ten chce razem z nią mieszkać, niech się z nim nie rozstaje!
14 Uświęca się bowiem mąż niewierzący dzięki swej żonie, podobnie jak świętość osiągnie niewierząca żona przez "brata"3. W przeciwnym wypadku dzieci wasze byłyby nieczyste, teraz zaś są święte3.
15 Lecz jeśliby strona niewierząca chciała odejść, niech odejdzie! Nie jest skrępowany ani "brat", ani "siostra" w tym wypadku4. Albowiem do życia w pokoju powołał nas Bóg.
16 A skądże zresztą możesz wiedzieć, żono, że zbawisz twego męża? Albo czy jesteś pewien, mężu, że zbawisz twoją żonę?5 "

Nie ma mowy o zgodzie na rozwód.

Cytat:
Czy mąż może mnie opuścić
pytasz...
:"Ślubuję ci wierność", czyli wyłączność, stuprocentowe zaangażowanie w rozwój tylko tej jednej miłości. Świadomie rezygnuję z każdego nowego spotkania.

"Ślubuję ci uczciwość", to znaczy, możesz na mnie polegać, ja cię nie zawiodę. Uczciwość jest fundamentem zaufania; gdzie się pojawia nieuczciwość, czyli kłamstwo, tam znika zaufanie.

"Oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci", to znaczy, możesz na mnie liczyć do końca mojego życia."

Opierając się na samym sobie trudno dotrzymać tak wiele..., czy może...ma wolną wole, miłość to postawa...odpowiedzialność...to pewnego rodzaju wrażliwość na dobro drugiego człowieka.

Pozdrawiam:)

Anonymous - 2013-08-23, 19:03

21 dzień Nowenny. Z mężem nic się nie zmienia. Wszystko inne za to wali się na potęgę :(
Anonymous - 2013-08-23, 20:19

Nowenna Pomejanska jest silna modlitwą, kazdy to przyznaje kto odmawiał
odmawiamy ja w sprawie beznadziejnej, wtedy, gdy sami nie mamy juz zadengo wpływu na sytaucje
czyli ZDAJEMY sie na Matke Bożą, na Jej wstawiennictwo
dlatego trzeba ufać
bezwarunkowo
sprawe prowadzi Matka Boża ("OD WIEKÓW nie słyszano, aby ktokolwiek z rózancem w ręku był przez Ciebie opuszczony")

nie bój się, zdaj sie na to, co jest i wytrwaj
nawet jesli dzis widzisz stratę, w ogólnym rozrachunku bedzie to dla Ciebie dobre, choc dzis tego nie widzisz


jest to modlitwa, która przywraca właściwe proporcje i wlasciwy porzadek tam, gdzie go brak
teraz widzisz, ze sie wali, ale po czasie byc moze ocenisz to inaczej, a moze ukaże się cos innego

p.s. nie zauważasz, ze otzrymujesz inne łaski ? nic a nic?

Anonymous - 2013-08-23, 21:31

Bety strasznie szanuje twoje wpisy.
Mogła byś podać jakieś konkretniejsze przykłady tych cudów wianków o których piszesz?
Ja wiem jedo :sierpniowa sobota wieczorem, ja siedzę na forum, a moje babsko z kochasiem zabawia syna na dniach .....miasta, przekupując za kasę albo od niego,albo jeszcze z komunii, albo za to co naiwnie dałem ostatnio.
To jak to? modlić się zeby się nie zawiesić jak windows98 czy może korzystać z życia i się bawić. Czemu ja mam się katować, żeby oni chasali? W imię czego???
Też bym poszalał. A co?

Anonymous - 2013-08-23, 21:35

Chcę wytrwać i próbuję, nadal się modlę i wiem, że pewnie wyjdzie mi to na dobre.

Ale póki co naprawdę nie widzę łask, wszystko się wali. Naprawdę wszystko.
Mała moja wiara, oj mała i krucha

Anonymous - 2013-08-23, 21:39

Dabo. ale przecież swego czasu zaszalałeś? Przyniosło to Ci szczęście?
Anonymous - 2013-08-23, 21:44

Żeby była jasność, ja nie neguję swojej przysięgi małżeńskiej i chcę jej dotrzymać. Ale też zadaję sobie pytanie, dlaczego ktoś inny ma być szczęśliwy moim kosztem (czytaj tamta kobieta), a ja tracę w tej sytuacji możliwość założenia rodziny. Może i tak ma być. Ale jest mi przykro. Nadal kocham mojego męża i boli mnie, że tuli kogoś innego. Tak jakby ktoś ukradł mi życie, a mój mąż po prostu mnie wymienił i żyje jakby nigdy nic.
Anonymous - 2013-08-23, 22:13

majola nie wiesz tak naprawde co czuje i mysli Twój mąż. projektujesz na neigo swoje lęki.
moge tylko cię prosic bys spróbowała sie wyciszyc i zaczęła myślec o sobie io Bogu. musisz zacząć nowe zycie, lepsze. mąz i tak do tego starego by nei wrócił, bo to stare go odepchneło, nei chciał go wiec i do neigo nie wróci... Bóg i maryja działaja... moze zajmie im to miesiac a moze rok... ale Ty nie mozesz czekać z zapartym tchem...
musisz znależć swoja drogę. taka droge na której bedziesz po prostu szczęsliwa. i to szczęscie nie bedzie uzależnione od tego kto jest w Twoim życiu a kogo nei ma.
Jak nie masz szczęścia w sobei to nie znajdziesz go gdzie indziej. ono jest w tobie, mieszka tam, a jak go neimasz to i nie bedziesz umiałą dać go innemu cżłoweikowi.
tylko to czego samy mamy w nadmiarze mozemy podarowac innym.
ja tez mam dwa koty w domu:) i daj mi całe morze miłości i czułosci.
Czy zdarza ci sie z zachwytem spojrzeć w neibo ale doknąć z czułoscią drzewa i podziękować Bogu że je dla Ciebie stworzył?
ZObacz jak jest pięny ten świat. on jest tu też i dla Ciebie a Ty nie zachwycasz sie nim.
Czy Ty kochasz siebie?
Bez tego nei pokochasz nikogo prawdziwie, kochajac siebie "nie potrzebujesz" by Ciebie ktoś kochał. Jest pięnie gdy ktoś kocha ale jest tez pięnie gdy tej innej miłosci nei ma. Bo masz w osbie to co najważniejsze miłośc do siebie samej i do Boga.
Troche mi zajeło by dojsc do tego etapu ale od tego momentu sporo rzeczy jest łatwiejszych.
ja tez zaczynałam swoje modlitwy z nadzieją że wymodle cud.
Teraz chce wymodlic większa i lepsza wiare, nadzieje, miłość do siebie Boga i ludzi... a mąż to jakby przy okazji... tak sie w trakcie zmieniaja priorytety ale chyba to dobrze bo takie powinny byc od początku
gdyby w moim małżenstwie na piedestale był Bóg i jego reguły to sytuacja wyglądałaby inaczej.
Jednak jest jak jest a jest pięknie.
Jestem zdrowa, jestem madra, mam cudowną rodzine przyjaciół, dach nad głową i ciesze sie wszytskim co mnie otacza. czego wiecej mozna chcec by ta chwila była lepsza? a przeciez mamy tą chwile, przesżłosc już była przyszłosci moze nie być wsyztsko co mamy to TERAZ

Anonymous - 2013-08-24, 00:01

Ola wejdz na watek : "co czuje zdradzajacy mąz", tam dzisiaj był istny hardcor ! tam jest cos dla Ciebie- swiadectwo Mateusza

Dabo, w mojej rodzinie jest wiele cudów po molditwie Różancowej: moja kuzynka nie mogła miec wcale dzieci, jej mama odmówiła te modlitwe i urzodziły sie dwie córeczki (najpierw jedna potem druga). Mój bratanek urodził sie z ciężką wadą serca, nie wykrytą podczas ciąży, ani po porodzie. W osmej dobie zycia dostał zapaści- była na skraju smeirci- szpitale, Centrum matki Polki w Łodzi, jedna operacja, Stuttgart- druga operacja; same cuda, sami zyczliwi ludzie, dzisiaj dziecko ma ponad rok, rozwija sie swietnie, jego rodzice sie nawrócili (bratowa nie umiała odmawiac rózanca, ale sie nauczyła ;-) ).

cuda wianki :-) jak chcesz wiecej to poczytaj : www. pompejanska.pl

aha- jak ja odmówiłam za moje małzenstwo- odszedł mój mąż :-) no cóż....

[ Dodano: 2013-08-24, 00:02 ]
trzeba uważac o co sie modllimy :-)

[ Dodano: 2013-08-24, 00:03 ]
powiem jedno- jak raz spróbujesz, bedziesz wracał do tej modlitwy

[ Dodano: 2013-08-24, 00:12 ]
a tak poważnie- u mnie sytuacja z mężem byla MEGA trudna
nie wiadomo było co z tym robic, ani zyc, ani sie rozchodzic
po pompejanskiej sie ruszyło- radykalnie !

Dabo odpalaj różaniec :-) szkoda czasu

Anonymous - 2013-08-24, 11:17

Racja, nie wiem co myśli i czuje mój mąż. Widzę jak mnie traktuje, tzn. olewa. A mnie to boli. Cała ta sytuacja ciągle przeraźliwie mnie boli. Próbowałam wiele razy wyciszyć się, uspokoić itp. Gdy zaczęłam się modlić po tej spowiedzi, trochę się uspokoiłam. W momencie kiedy rejestrowałam się na forum, też jeszcze czułam spokój. W tym momencie jest kryzys. Wróciło to co było - niepokój, smutek, złość na cały świat, rozgoryczenie. Do tego tak jak pisałam, wszystko inne się wali, co wydawało się że zaczyna się rozwiązywać. A sprawa jest naprawdę beznadziejna.

Nie potrafię się modlić. Nie potrafię się skupić. Trwam w Nowennie i modlę się też innymi modlitwami, Koronkę też odmawiam. Ale to wygląda tak - próbuję się skupić, a myśli uciekają gdzieś zupełnie inaczej. Bywa, że orientuję się, że dziesiątka różańca skończyła się dopiero w połowie kolejnej dziesiątki. Próbowałam słuchać rekolekcji, do których linki podała mi na początku Tereska. Ale nie dałam rady, po 5 min max wytrzymywałam.

Czuję się beznadziejnie, kompletnie zagubiona. Czytam co do mnie piszecie, ale tak jakby to wszystko się ode mnie odbijało.

[ Dodano: 2013-08-24, 12:10 ]
Czytam właśnie wątek Filomeny "sprawa trywialna a statystycznie beznadziejna". Praktycznie każde słowo przez Nią napisane to tak jakbym czytała o swoich marzeniach, pragnieniach. O tym czego sama nie potrafię wyrazić słowami. Jestem na tym samym etapie jak Ona w pierwszej połowie roku. Identycznie się czuję. Tak jak Filomena czuje, że traci szansę na drugie dziecko, tak ja w ogóle na dziecko. A pamiętam jak to mój mąż pierwszy chciał dziecka, planowaliśmy imiona itp. Potem ja nie chciałam, "nie teraz", "może kiedyś". A teraz w ogóle nie mam szansy.

Ktoś, kto zna wątek Filomeny będzie wiedział, jak ja się czuję w tym momencie.

[ Dodano: 2013-08-24, 16:13 ]
Nie powinnam się nad tym zastanawiać, ale dla mnie (i moich koleżanek) wymowne było, że ta kobieta, dla której mąż mnie zostawił jest bardzo do mnie podobna fizycznie, tzn. typem urody. Ten sam charakterystyczny kolor włosów, wcześniej jeszcze jak nic nie zapowiadało naszego rozstania, mój mąż opowiadał o niej (...) i mówił, że powinnam ją poznać, że ona jest taka jak ja na początku naszego związku, radosna, podobnie się ubiera i zachowuje, że chciałby żebym ja znów taka była. Wszystko potem wyglądało tak, jakby znalazł sobie "zamiennik", który był taki jak ja kiedyś. To też boli. Skoro szukał tego samego, to dlaczego nie dał nam szansy? Zamiast naprawić starą zabawkę lepiej kupić nową, bo z naprawą to za dużo roboty. Strasznie to boli :-(

Przeczytałam świadectwo Mateusza. Bardzo poruszające, zwłaszcza słowa księdza dotyczące światła i ognia. Nie wiem, czy mój mąż też może się wahać. Czy te 4 miesiące temu, kiedy zaproponował rozmowę też go coś "ukuło". W każdym razie albo to było chwilowe, albo to nie miało większego znaczenia, a ja swoimi naciskami całkiem go zniechęciłam. Nie powinnam się nad tym zastanawiać, bo to i tak do niczego mnie nie doprowadzi.
Ale miło się czyta takie świadectwa, to że niektórym się udaje, że dzieją się takie cuda. Ale w przypadkach takich osób, które naprawdę potrafią zawierzyć i zaufać.

Jak zawierzyć? Powtarzać to tak długo, aż to poczuję?

Anonymous - 2013-08-24, 18:04

majola,
daj sobie prawo do kryzysow, daj sobie prawo do bolu, daj sobie prawo do wykrzyczenia czasem zalu
mnie zupełnie puscilo (i to calkiem niedawno) jak uswiadomilam sobie, ze wcale nie musze być dzielna, ze moja zaloba może trwac tyle ile tego potrzebuje, ze ma prawo bolec, pozwalam WSZYSTKIM uczuciom przeplywac przeze mnie, nazywam je i nie katuje siebie, ze akurat w piatek o 20:30 az mnie z bolu skrecilo, ze mój maz trzeci rok z nia..... ze jego nienawiść.... moje zawiedzione nadzieje.....
polubiłam to co we mnie, zaprzyjaznilam się nie tylko z milymi odczuciami, teraz latwiej, lepiej, oddycham pelna piersią.......
i........ kocham meza :mrgreen:

Anonymous - 2013-08-24, 22:16

Bety napisał/a:
Dabo odpalaj różaniec szkoda czasu

Umówmy się że się chwilowo wstrzymam, bo głowa zbyt pelna.

Bety napisał/a:
trzeba uważac o co sie modllimy

Wstrzymać się bo :........dziś to bym sie pewnie modlil żebym z tym czlowiekiem się w zyciu nie spotkał i zebym był wolny od zobowiązań.
Niestety życie i tak wymusi kontakt, jest dziecko, szkoła, za niedługo braknie jej kasy, poleci do sądu i sie zacznie, a i pewnie kochaś jak lepiej pozna że ten kwiat to niezłe ziele to też podziekuje,
Miałem dylemat o który miałem pytać na forum , ale zrobiłem jak mi rozum podpowiadal.
Dziś był roczek mojego chrześniaka, syn mojego brata i siostry żony( taki chory układ) Jak mnie brat zapraszał to powiedziałem odrazu że jak moja przyjedzie z tym nowym to mnie nie zobaczą. W związku że bratowa/szwagierka strasznie jest za żoną, tak jak tesciowa, a moi rodzice za mną( taka tam wojenka w nienawiść kto gorszy) Strrasznie nie po nosie było mi tam iść. Ale od dwóch tygodni mi wciskali "to co taki katolik a do chrześniaka nie przyjdziesz?" Nawet dziś przed południem syn dzwonił że mama przyjedzie sama i zebym ja tez był. Powiedziałem że na 16 się nie wyrobie bo mam kupe pracy( jak bym chcial to bym mógł) a przyjde po kościele. Tak też powiedziałem kiedyś tam bratu że przyjdę po kosciele o 19, bo uważam że ważniejsze żeby ktos się za tego bąbla pomodlił (niestety oni ostatnio w kosciele byli na chrzcinach)
Oczywiście jestem zaschizowany, bo nie patrzyłem jak dmucha świeczkę i wybiera słuchawki lekarskie i portwel, czyli bedzie zkorumpowanym lekarzem.(debilizm)
Chora sytuacja ,rodzice karku ugieli żeby tam godzinę wytrzymać, patrząc na moją, teściowa uciekła zanim ja przyszedłem żeby nie patrzeć mi w oczy, ta kobieta którą mam w papierach jako żonę ,pewnie myslala że albo narobie scen, bo niby chciała ze mną o czymś rozmawiać. Może jestem świnia , ale udało mi się wytrzymać tę godzinę bez słowa ani rzutu okiem na kobietę ze ślubu. Uciekła po 35 min mojej obecności, zabrała syna, coś tam zdażyłem odpowiedzieć synowi że 3 09przyjadę na rozpoczęcie roku szkolnego, tyle żeby matka dała mi znać na którą.
Więc impreza jakoś poszła, ale jak bedzie kiedy ona faktycznie przyjedzie ze swoim nowym nabytkiem? bujka, wyzwiska, czy może mam z nim flaszkę wypic że mojej żonie daje szczęście???

Anonymous - 2013-08-24, 22:28

kilka dni temu bedąc na adoracji w kaplicy kalsztoru przyszły mi do głowy Twoje słowa (przypadek!), jak pisałeś jak tu przyjąc żone z powrotem, co powiedza sąsiedzi, taki wstyd, bla bla bla.... Czytałam alurat Pismo św, Mądrości syracha i takie słowa, że trzeba bardziej dbac o własna duszę, niz o to co powiedza obcy ludzie... Nie wiem, skąd to, jak i co.... zrob z tym co chcesz.

wczoraj piszesz- dlaczego masz się męczyc gdy zona tam z kochasiem uchachana a Ty sam... Potraktuj to jako pokute za grzechy (abstynencja w zamian za zdradę), lepiej to miec za sobą tutaj na ziemi, niz po tamtej stronie :-) jesli przyjmiesz to z pokorą ( i wdziecznością! ze w ogole masz okazję odpokutowac grzechy teraz a nie po smierci) - ból bedzie mniejszy.

[ Dodano: 2013-08-24, 22:37 ]
od tygodnia chodzi mi po głowie taka mysl- co to jest ta milość... czy ja ja znam.... czy ja wiem...

modliłam sie- Boże napełnij mnie milością, daj mi tej Miłości, której nie znam.... modle sie i modlę i modlę...
a dziś: tez mielismy uroczytsośc rodzinną, wspolny stół, ja i moj małżonek (z którym topory wojenne odkopane, najcięższe działa wytoczone) obok siebie przy stole ( ja wciąz w tej modlitwie o miłośc, ale z postanowieniem ze sie do niego nie odezwę).
I co ????
z jego strony nagle: uścisk dłoni, dobre słowo: dziekuję ci, że... ja tobie też... uważaj na siebie... ty też....

hhhhmmm..... co to jest ta miłośc....

[ Dodano: 2013-08-24, 22:49 ]
Ola, jesli nie przychodzi spokój to jeszcze jedno zrób: idx na adroacje Najsw Sakramentu, i pobądź tak z godzine lub dwie- na siłę
znajdz takie miejsce, zeby był spokój: pusta kaplica. koścół, mało ludzi
ja tak zrobilam i powiedziłam do jezusa- nie odejsde az mnie nie pocieszysz, jezusie Synu Dawida ulituj sie nade mna. Panie do kogo pójdę? Ty masz Slowa zycia wiecznego. Kto mnie pociesz jesli nie Ty, nie chce nigdzie szukac pocieszenia, tylko w Tobie

i tak sobie siedź, mów tez o tym co Cie tak boli (np. boje sie, ze nie bede miała dziecka, a chce bardzo, wiesz Panie, że bez dziecka bedzie mi smutno, zrób cos z tym proszę...) tak prosto, jakbys mówiła do konkretnej Osoby

pytanie: co Tobie tak burzy ten spokój? na pewno wiesz! zapytaj siebie- odpowiedz przyjdzie, z pewnością! moze to jest cos konkretnego, moze jakis grzech, zranienie, cos co zrobiłas i teraz to skrywasz....

Anonymous - 2013-08-24, 23:21

Bety napisał/a:
wczoraj piszesz- dlaczego masz się męczyc gdy zona tam z kochasiem uchachana a Ty sam... Potraktuj to jako pokute za grzechy (abstynencja w zamian za zdradę), lepiej to miec za sobą tutaj na ziemi, niz po tamtej stronie jesli przyjmiesz to z pokorą ( i wdziecznością! ze w ogole masz okazję odpokutowac grzechy teraz a nie po smierci) - ból bedzie mniejszy.

Ty sie nie zgadałaś z tym moim czlowiekiem któremu kiedyś slubowalem? Albo z moim księdzem?
Wiem że to po cos jest, że pewnie tak ma być. Tyle że ja zbyt krnąbrny i nieposłuszny jestem żeby tak się meczyć. Za kilka tygodni minie rok wstrzęmięźliwości i pewnie rok jak żona zaczeła odchodzić. Nic niczemu nie pomogo moje zmiany nie zmiany, błagania, prośby i cuda wianki.
Najbardziej co mi imponuje w tym moim slubnym człowieku, to te zaparcie, samej w sobie, że choćby niewiem jak cięzko, po trupach ale musi być po jej.
Ja to bym dawno ręką machnął.
Więc też się trochę zawziołem.
Ale przyznam się że w środę jak byliśmy z młodym na mszy za nasze 14lat to nawet niewiedziałem o czym z Panem Bogiem gadać, wiec pozostałem na podziękowaniu za te lata i za dziecko. I nawet fajnie że dziekan który wie co się u nas kroi , podszedł do intencji całkiem automatycznie, bez typowego sobie rozczulania się bynajmniej zmarłymi. Od środy jakos spłyneło po mnie, wiem ze nie mam na co i na kogo czekać, "to jusz se ne wrati pane".
Teraz tylko oby do przodu, po swojemu i oby się gorzej nie władować.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group