Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Ilu jest tych, którzy wymodlili Łaskę dla porzucającego?

Anonymous - 2013-08-04, 21:23

grzegorz_ napisał/a:
Filomena, chcesz napisać, że finansujesz
męża , który mówi, że chce się z Tobą rozwieść ?

Tez tak to zrozumiałam. To kochana Filomeno rozdzielnosc portfeli i to natychmiast. A najpierw pozew o alimenty. To jest to, czego Kosciół nie zabrania, bo Ty powinnaś zadbac o pieniądze dla dziecka. A mąż ma obowiązek na maleństwo płacic. I staraj się o jak najwyższe, a jak dasz radę to o alimenty i na siebie. Filomeno, nawet jeżeli zawiniłaś też, bo nigdy nie jest winna jedna osoba, to mąż zdradza i niech poniesie pełne konsekwencje swojej zdrady. Zimny prysznic bardzo pomaga, wiem to z doświadczenia. Bądź silna, konsekwentna. Nie możesz zgodzic się na zdradę, bo to wtedy jakbyś sama zdradzała po części. Wiec Dobson, Dobson i jeszcze raz Dobson. I stanowcza miłośc. jak mi się zapomniało o stanowczości, zaczęło się psuc. A jak wróciłam do początkowych rad na forum, jestem stanowcza i pracuję nad soba, to we mnie jest lżej... A i mąż mądrzeje, choc bardzo opornie. :-P

Anonymous - 2013-08-04, 22:47

To wynika z tego, że opóźnia się wypłata pensji męża. Potem oczekuję, że będzie w 1/2 spłacał wszystkie bieżące kredyty i jak długo tu mieszka, płacił proporcjonalnie za rachunki i żywność. Z chwilą wyprowadzki oczywiście zamierzam wykorzystać możliwości kodeksu rodzinnego.

Inna sprawa, że zastanawiam się, czy nie zażądać od niego, żeby mieszkał tu i zachowywał się odpowiednio jeszcze przez jakiś czas, bo mam w planach wyjazd zagraniczny, który powinnam zrealizować, a wstrzymuje mnie lęk przed dorzucaniem dziecku kolejnej traumy - tato się wyprowadza, może my też, a jeszcze potem mama wyjeżdża na miesiąc... Ale to inny temat - jak dziecko przeżywa kryzys i rozstanie.

Anonymous - 2013-08-05, 23:55

Więc zacytuję SMS z dziś ( Pewnie żona się wnerwi ):
-D.pogadamy jak wrócę.mieszkamy u arka bo facet się rozwodzi. pn potrzebuje kasy na mieszkanie.
W domysle ,mieszkanie kture żona wynajełe jako wyzwolona ,pewnie podsunoł ten wiiesniak , tylko po to żeby ich z tamtąd po 2 tygodniach wywalić, a żonie będzie wstyd wrócic do mnie ,wiec poszła do niego, teraz hula w Kołobrzegu( pewnie za pieniądze z komunii syna) i delikatny sponsoring.
Miałem dziś wpłacić jej 500 żeby młody miał od Taty.
Ale grosza nie dam, po tym smesie.
Tam gdzie nogi rozklada tam niech płacą.
Powiedzcie jakie szanse mam żeby syn wrócił do domu rodzinnego, swojej szkoły, swoich kolegów i nie musiał patrzteć na ekscesy Matki Polki.
Ona jak chce niech się bawi, zmienia mieszkania, facetów. ale kuźwa tam jest moje dziecko. Trafia mnie że jakaś patologia z pieniedzmi ma przekupywac mojego syna, któremu całe 9 lat starałem się przekazać inne wartości niż heylifee. Caly proces przygotowania do 1komunii był na moim garbie- zrobiłem to na 5
A teraz to pewnie go przerobili ze tata be.....

Anonymous - 2013-08-06, 22:20

Jezu , troszcz sie Ty, ja też tak czekałam b długo; cierpiałam i modliłam sie /dla mojego męża byłam głupia i nazywał mnie cierpiętnicą -- az trafiłam na tekst ks Dziewieckiego, że moja miłość jest naiwna, że muszę zrobić to co mogę, a resztę oddać P. Bogu i tak zrobiłam/byc moze powinnam zrobić inny ruch, ale juz nie odwróce tego/ i czekam, modle sie cały czas; za dzieci , o jego nawrócenie i przemianę samej siebie-to jest najtrudniejsze.
najtrudniejsze, że mało osób z mojego otoczenia to rozumie; uważają ze powinnam nadal cierpieć; nie potrafia zrozumieć, ze nie chcialam, zeby nasze dzieci postepowanie mojego męża zaczęły traktować jako normę!
Mam czasem straszne dni jak np. dzisiaj, ale wtedy mam BOGA i siostrę, która rozumie, nie zniechęca, ładuje mnie nadzieją i wiarą w siebie po prostu prowadzi.

[ Dodano: 2013-08-06, 22:24 ]
Mirakulum napisał/a:
Filomena napisał/a:
Mirakulum, nie są to liczby imponujące niestety, chociaż i z tego należy się cieszyć. Jak rozumiem były to przypadki po ludzku beznadziejne?


4 z 14 to ponad 25 % procent i wg ciebie to mało ???
To nie jest granica błędy

po latach 10 - 20 braku pracy nad miłością, takie efekty w ciągu 3 lat to rewelka.

Bóg jest wspaniały.

Od ponad 3 lat spotykam się z osobami w kryzysie w poradni diecezjalnej, i wiem co mówię.
I jeszcze jedno
Jest taki etap współpracy w Bogiem w odbudowie swojego sakramentu, że nie ratujesz tego, bo liczy się jako sukces tylko powrót współmałżonka. To zdarza się jakby po drodze naszego szczęśliwego życie z Bogiem.
Kiedy we mnie "umarło" ziemskie przywiązanie do myśli
- że powrót męża będzie oznaczał uratowany sakrament" , a ważniejsza stała się relacja z Bogiem.
Czułam się szczęśliwa w tym sakramencie z Bogiem, to wtedy mąż wrócił, a raczej dołączył do Boga i do mnie w drodze do świętości.

Pogody Ducha



to jest piekne, też tak chcę!!!!!!!!!!!!

Anonymous - 2013-08-08, 02:33

Filomena,
Koronka do Bożego Miłosierdzia
Córko Moja, zachęcaj dusze do odmawiania tej koronki, którą ci podałem. Przez odmawianie tej koronki, podoba Mi się dać wszystko o co mnie prosić będą. [...] Powiedz, że żadna dusza, która wzywała miłosierdzia Mojego, nie zawiodła się, ani nie doznała zawstydzenia. Mam szczególne upodobanie w duszy, która zaufała dobroci Mojej. [...]
[Dz., 1541] :mrgreen:

Anonymous - 2013-08-08, 11:23

Kinga, ja modlę się koronką od czasu do czasu, modlę się na różańcu, modliłam się Litanią do Miłosierdzia, msze były za nasze małżeństwo, ofiarowuję komunię w intencji męża, czytam Pismo Święte codziennie, co jeszcze???

Tylko w Częstochowie nie byłam, tylko mszy wieczystej nie zamówiłam, tylko mszy o uzdrowienie pokoleniowe nie było, postu nie podjęłam, co jeszcze???

Może to tylko zaklinanie rzeczywistości. Po co się modlić, skoro i tak będzie Wola Boża. Więc wystarczy Ojcze Nasz, jak w Kazaniu na Górze.

Po prostu mam pełno wątpliwości. Jestem naukowcem, takim chyba trudniej...

Anonymous - 2013-08-08, 11:49

Witam!
Chyba masz rację, że to "naukowe" podejście trochę przeszkadza w zrozumieniu. A.........może to tak wygląda, że bardziej polegasz na sobie niż na Bogu? Swojej mądrości, a nie Jego Mądrości?
a przecież ..................."Bo myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami" – wyrocznia Pana.

Księga Izajasza 55:8 (Biblia Tysiąclecia)
Może..............my wszyscy...............za bardzo chcemy.............."po swojemu", jak uparte dzieci?
A...............może ...............jednak..............lepiej byłoby zdać się na Boga?

Zawierzyć?, że On wie lepiej co dla nas dobre?

A zresztą z Dzienniczka siostry Faustyny:

157 potrzeba nam wytrwałości w modlitwie, i od takiej ciężkiej modlitwy zależy nieraz nasze zbawienie.
Modlitwa jest potrzebna, czasami długa i bardzo wytrwała, i ZAWSZE............będzie wysłuchana, tylko, że NIE ZAWSZE wg naszych wyobrażeń.
Pan Bóg słyszy i wysłucha. Na swoim przykładzieże czasami potrzeba bardzo długiej modlitwy. Dlaczego? w moim przypadku było to tak, że ta długa modlitwa, ten czas, zaangażowanie itp było potrzebne.................dla mnie, żebym dojrzała do rozwiązania, jakie Bóg mi zaproponuje. Najlepsz, może..............jedyne skuteczne? ale, na początku byłam niedojrzała, żeby je przyjąć. Moje serce musiało? zmięknąć? A może,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,bardziej zaufać Bogu?
Temu co na początku, że...............?

"...myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami"
i, że może te...................całkiem nie moje myśli, jakby.............dla mnie mało logiczne.............to jednak ..........najlepsze rozwiązanie?

Nie wiem jak jest w Twoim przypadku, jak będzie dalej, jakie rozwiązania itp, ale mogę Cię zapewnić, na modlitwie i to wytrwałej, (o ile się da, bardzo ufnej "Jezu, Ty się tym zajmij") naprawdę nikt jeszcze nie stracił.

Serdecznie pozdrawiam

[ Dodano: 2013-08-08, 12:33 ]
Jeszcze dodam, przez całą wieczność nikt z nas ludzi, nawet tych wybitnych czy świętych nie będzie w stanie do końca zgłębić Mądrości Bożej, Miłości Bożej..... Będziemy coraz bardziej poznawać ale też...............coraz bardziej się zachwycać ....I....tak bez końca......
WIĘC? JAKA TO MUSI BYĆ MĄDROŚĆ?...I MIŁOŚĆ?....I....

Anonymous - 2013-08-08, 19:03

delirium napisał/a:
Zawierzyć?, że On wie lepiej co dla nas dobre?


no własnie! po coś sie to wszystko dzieje; skoro BÓG to zło dopuszcza??ja tak to rozumiem . Tez chciałam sama, na wszystko zasłużyć, a tu nie o to chodzi, ale o to żeby dać sobie i BOGU czas i Jego postawic na 1 miejscu. mnie sie wydawalo, że wszystko tak jest w moim życiu, a dopiero powoli zaczynam odkrywać że niestety nie.. TO bardzo trudno zdać się na BOGA

Anonymous - 2013-08-08, 19:41

Ale argument, że zło które się dzieje w moim życiu jest po coś, bo ja nie znam planów Bożych jest nie do obalenia, ani potwierdzenia. Równie dobrze mogę to ocenić, jako próbę zasłonięcia się religią przed uznaniem, że spotkało mnie bezsensowne zło. Może to człowiek jest z natury zły, człowiek sieje zło, a ono samo w sobie sensu nie ma, nie uszlachetnia, nie prowadzi do zbawienia, bo żadnego zbawienia nie ma? I wtedy cała ta walka o drugiego człowieka, świętość sakramentu, modlitwy nie mają sensu?

Zaznaczam, że boli mnie moje zwątpienie i bardzo chciałabym być przekonana, że jest inaczej.

Dużo się modlę, ale źle się modlę, bo bez wiary? To też argument nie do potwierdzenia lub zaprzeczenia, bardzo wygodny, żeby uzasadnić niewysłuchane modlitwy. Albo ktoś się modlił bez wiary, albo była inna Wola Boża, albo Bóg nie jest maszynką do spełniania życzeń. To po co się modlić? Można dać czasowi czas i poczekać na rozwój wypadków, albo w ogóle w ramach uszanowania wolnej woli współmałżonka wypuścić go na wolność, a Bóg jeżeli jest albo go do nas doprowadzi, albo nas doświadczy, że sami zbłądzimy, albo popatrzy, jak współmałżonek idzie na potępienie wieczne. Albo jednak protestanci mają racje, że o cudzołóstwie mowa w kontekście strony winnej, a nie opuszczanej. Albo w ogóle nikt z nas tu nie ma racji...

Przepraszam, może jednak tu nie pasuję ze swoimi wątpliwościami.

Anonymous - 2013-08-08, 20:19

módl sie o wiarę i całkowite zawierzenie dla siebie. Ja tez miałam z tym dużo kłopotów a wątpliwości nadal się pojawiają a resztę doczytaj tutaj http://www.niedziela.pl/a...da-i-cierpienie
pięknie też na ten temat /ofiarowania swojego cierpienia za zbawienie swojego współmałżonka/ wypowiada sie p. M Guzewicz pozdrawiam :-)

Anonymous - 2013-08-08, 20:33

Filomena napisał/a:
Ale argument, że zło które się dzieje w moim życiu jest po coś, bo ja nie znam planów Bożych jest nie do obalenia, ani potwierdzenia.


Można zawsze powiedzieć "Bóg tak chciał", ale to MY sterujemy naszym życiem.
Mamy wolną wolę, czy mylę się?
Gdy ktoś umiera....można powiedzieć "Bóg go powołał", ale już stosunki w małżeństwie zależą od męża i żony.
Może byłoby łatwiej , gdyby można było wszystko "zrzucić" na wolę Boga, albo na dzieło Szatana, ale to MY ludzie tym sterujemy.
Mam nadzieję, że to nie herezja co pisze..

[ Dodano: 2013-08-08, 20:37 ]
awe59 napisał/a:
módl sie o wiarę i całkowite zawierzenie dla siebie. Ja tez miałam z tym dużo kłopotów a wątpliwości nadal się pojawiają a resztę doczytaj tutaj http://www.niedziela.pl/a...da-i-cierpienie
pięknie też na ten temat /ofiarowania swojego cierpienia za zbawienie swojego współmałżonka/ wypowiada sie p. M Guzewicz pozdrawiam :-)


Może z tego art warto zaakcentować
"Zadaniem księdza czy świeckiego chrześcijanina jest stanowczo przestrzegać przed myleniem miłości z naiwnością, a także przed zgodą na naiwne cierpienie, które ma miejsce wtedy, gdy ktoś nas poważnie krzywdzi, a my nie bronimy się przed krzywdą, mimo iż nasze cierpienie wcale nie mobilizuje błądzącego do zmiany zachowania. Trwanie w tego typu cierpieniu nie jest naśladowaniem Chrystusa, lecz stanowi wyraz naiwności czy bezradności"

Anonymous - 2013-08-08, 20:53

Filomena, wreszcie przychodzi to, czego szukasz i na co czekasz.
Zaufać, to nie szukać argumentów na potwierdzenie lub obalenie założonej hipotezy. Oskarżyciel (satanus) będzie dostarczał wiele racjonalnych argumentów, które prowadzą donikąd.
Mój mąż miesiąc temu poszedł do spowiedzi po kilku latach.
Jesteśmy w separacji, nie mieszkamy z sobą, była inna kobieta.
Teraz, kiedy wreszcie rozmawiamy on mówi:"... cały czas, kiedy się za mnie modliłaś, czułem to. Nie mogłem się pozbyć tego potwornego poczucia bycia nie w porządku, bałem się Boga ze względu na to, co robię. To stawało się nie do zniesienia, choć stosowałem mnóstwo sposobów na znieczulenie. Nie dało się uciec od tego. Widziałem obok ludzi, którzy żyli normalnie, i choć widziałem też tych "nowoczesnych", po rozwodach, chciałem żyć normalnie. Budziłem się w nocy i myślałem- co ja robię???"
Teraz naprawiamy nasze małżeństwo. Budujemy od nowa, na Skale.
Nie wiem, jak będzie. Bóg wie.
Filomena, Jezus wariuje z miłości do Ciebie. Pozdrawiam Cię,

Anonymous - 2013-08-08, 21:35

Mgła, dziękuję za to, co napisałaś.

Ja wiem, że nie powinnam mieszać porządku wiary i nauki, ale co mam zrobić, skoro chcę tego dowodu. Jak niewierny Tomasz.

W tej chwili mój terapeuta innej wiary bardziej wierzy, niż ja...Dzisiaj pytałam go o to, co jeśli tam nic nie ma. Nie ma praprzyczyny, Boga, umysłu Buddy, Allaha, Wielkiego Manitou, Jahwe. Po prostu nie ma, a my mamy wbudowaną potrzebę duchowości, więc tworzymy sobie religie, bo trudno nam się przy posiadanej świadomości zmierzyć z grozą, że za kilkadziesiąt lat nas nie będzie, a gdy umrą wnukowie, prawnukowie, to nawet pamięć po nas nie zostanie, a całe nasze życie w kontekście ogromu wszechświata nic nie znaczy.

Ja to tylko chyba przez upór trwam, że skoro tak długo się modliłam, to nie przestanę, bo uparta, a może raczej wytrwała bardzo jestem. Nie nawykłam też przegrywać, a brak nawrócenia męża postrzegałabym jako przegraną.

To pewnie nie jest dobra motywacja.

Również wcale mnie nie pociesza, że na pewnym etapie rozwoju religijnego silne zwątpienie jest normalne. Ja po prostu za dużo rzeczy czytam w dziedzinie nauk społecznych i nie tylko.

Tym niemniej jeżeli Twój mąż czuł, że modlisz się za niego i budziło to w nim niepokój na tle jego postępków, to jest to piękne świadectwo. Ale co z tymi, którzy skutecznie zagłuszyli sumienie???

Anonymous - 2013-08-08, 22:07

Filomena napisał/a:
Ale co z tymi, którzy skutecznie zagłuszyli sumienie???


Mój mąż mówił i robił rzeczy, które dobitnie świadczyły o tym, że zagłuszył swoje sumienie.
Gdyby nie jego maile do mnie, które mam- wydawało by mi się teraz, że to sen, że to niemożliwe, to inny człowiek. On zresztą teraz tak mówi: TO NIE BYŁEM JA.
Długo mogłabym opisywać, co mówił, co robił, jak się zachowywał. Jego zachowanie tak bardzo raniło mnie, dzieci, rodziców. Jego zachowanie było szokiem dla znajomych.
Jego obecne zachowanie też jest szokiem. Ale teraz to cudowny, Boży szok :mrgreen:
Mąż mówił też:"... ja cały czas wiedziałem, że robię źle. Ale po zrobieniu jednej głupiej rzeczy, pojawiała się kolejna, która przychodziła z automatu, zło rodziło zło. Miałem wrażenie, że jestem splątany, związany, uwikłany. I tylko to uwierające uczucie bycia nie w porządku stało się nie do zniesienia..."
I ja widziałam tę walkę w nim (mieliśmy sporadyczny kontakt- raz na kilka miesięcy, potem tygodni).
I nie ustawałam w modlitwie. Ale prawdziwy przełom, moje oczyszczenie można by rzec, nastąpiło wtedy, gdy uzmysłowiłam sobie, że to nie dzięki moim modlitwom mój mąż się nawróci, tylko dzięki ŁASCE, która Bóg ześle, kiedy to będzie dla nas dobre. I w sposób, jaki sam wybierze. Jeśli myślę, że to dzięki mnie- grzeszę pychą.
I to, wydawało by się, banalne odkrycie było jak ożywczy deszcz.
To nie zależy ode mnie! Boże dziękuję Ci! Jakże ja mogę wreszcie odpocząć od tej walki, tego spinania się, litanii, postów, szantażu Boga, przekupywania Go, lizusostwa, gniewania się na Niego. Poczułam się jak dziecko, gamul (hebr). Nic nie muszę robić, Tato czuwa! Tato, dziękuję. Mogę jak niemowlę gaworzyć- bla, bla, bla. Bo On czuwa.
I to Filomena był krok milowy.
Puściło. Przyszła pogoda ducha. Jeszcze od czasu do czasu szarpało, ale wiedziałam, że Zły jest w odwrocie.
I o nic nie prosiłam. Już tylko dziękowałam, dziękowałam, dziękowałam. Kosztujcie jak dobry jest Pan.
Ciebie tez puści. Ojciec nigdy nie zostawia dziecka.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group