Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Co czuje zdradzający mąż?

Anonymous - 2013-08-06, 11:13

Brawo!!! Wielki ukłon w Twoją stronę!

ja raczej boję się zbliżyć do Boga, bylam bardzo blisko, należę, czy raczej należałam do wspólnoty charyzmatycznej, nie podobało się to szatanowi, który doskonale wie kiedy i jak mi dokopać


na razie leżę i ciężko mi się podnieść, ale kiedyś.... może....

Anonymous - 2013-08-06, 15:51

Dabo piszesz, że zdradzający cierpi..... , chyba nie każdy...My byliśmy nierozłącznym małżeństwem, wszędzie i zawsze razem i jako,że znaliśmy się od 17 roku życia. Decyzję o małżeństwie podjęliśmy świadomie po 4 latach wspólnego chodzenia Układało nam się naprawdę dobrze, znałam mojego męża na wylot. Tak więc od pierwszego dnia jak zauroczył się tą"..." wiedziałam i mówiłam o tym na głos a on się wypierał. Zaczął bardziej dbać o siebie, odchudzał się ,zaczął kurczowo trzymać komórkę przy sobie, pozmieniał hasła do maili i założył kolejny mail, wcześniej nie miał tajemnic i wszystko było wspólne i ogólno dostępne dla mnie i dla niego a i stał się innym człowiekiem rzucał się, był agresywny a ja podejrzewałam, obserwowałam i pytałam co się dzieje? nie raz nie dwa i nie dziesięć , zawsze odpowiadał że nic, że mi się wydaje. Jak to wykryłam i pokazałam czarno na białym, spocił się a pot z czoła lał mu się ciurkiem, był zmieszany, powiedział że wydawało mu się że sie zakochał ,że przeprasza i że mi tą krzywdę wynagrodzi Brakowało mi tchu ale postanowiłam dać mu szansę, wierzyłam,że już mnie nie zawiedzie, że zbłądził i że naprawi wszystko...

Tym czasem ja naprawiałam a on mnie nadal gnoił, spotykał się z nią, jeździł do niej , pisał maile, zakupił drugi telefon na kartę i ukrywał go w samochodzie, znalazłam parę razy kartę na doładowanie a on nadal się wypierał twierdząc że to ja mam urojenia...To takie typowe u zdradzającego ..

I tak mijały kolejne miesiące które przemieniły się w 3 i pól roku a po drodze ciagle coś sie wydało

W końcu czarno na białym usłyszałam ich czułą rozmowę a po kolejnych 3 miesiącach mail z wyznaniami miłosnymi i wtedy powiedziałam dosyć, odejdź do niej bo ja chcę żyć!!!

Straciłam zdrowie...

A dzisiaj.. ? ktoś powiedział ,że życie po zdradzie to życie ogółem z..., tak to fakt!
Nic już nie jest takie jakie było, jest źle, ciężko, ból ,żal, brak zaufania i potworne cierpienie

Na pewno było by lżej gdyby ten co tak nabroił starał się i okazywał skruchę, okazywał że jest czuły a
u mnie tak nie jest.

Jestem bo jestem, żyję bo żyję, pracuję, nadal dbam i troszczę się o wszystkich, ciągle zadaję sobie takie pytanie: po co nam to było?

A mogło być cicho i spokojnie a tak to nerwy stargane no i po co?

Wy też tak macie? bo ja jak o tej pani myślę to udusiła bym ją własnymi rękami, wiem że mąż też w 50 % ponosi winę za tą głupotę, jego też udusiła bym za to wszystko!! Panuję nad własnymi nerwami dlatego oni obydwoje jeszcze żyją :-) Najbardziej boli fakt że ta zdzira to nasza dobra znajoma która nie patrzyła na nic tylko wdarła się w nasze życie niszcząc szczęście mi i dzieciom.

Tak jak ona wyrządziła nam krzywdę nie mając skrupułów tak i ja nie miałam skrupułów
i za każdym razem informowałam o ich romansie jej męża i teściów z którymi przyjaźniłam się.Nie chcę szczegółowo tu na forum opisywać co i jak ale mojej rodzinie nie mieści się w głowie że ona potrafiła nam takiego bagna narobić...

Ja cierpię ale nie wyobrażam sobie być w skórze zdradzającego, taki wstyd przed dorosłymi dziećmi, żoną, mężem i rodziną...

Anonymous - 2013-08-06, 16:00

Lonia,

Czy naprawde myślisz, ze dla Twojego męża najwiekszym problemem jest wstyd "przed ludzmi"?

Jesli to było główną jego motywacja to Ci współczuje

Anonymous - 2013-08-06, 16:12

Kochana!

Oni nie mają wstydu, skrupułów, oszukują bez zająknięcia, a złapani za rękę, mówić będą, że to nie ich ręka

Anonymous - 2013-08-06, 18:12

Z tą rękąt o cały czas tak u mnie było... Niby znajomość zerwana i zakończona, a jak raz po raz i kolejny i następny wpadł z dowodem na tą ukrywaną "znajomość"to cały czas słyszałam ,że ja niczego nie rozumiem,że on tylko z nią rozmawia bo potrzebuje rozmowy,że to tylko znajomość....,pierdu,pierdu. A ukrywać to on się nie potrafił, cały czas jakieś nowości wychodziły na jaw, aż do momentu jak przechwyciłam mail z tymi wyznaniami miłosnymi . Oj była wtedy zawierucha...

Ale właśnie wtedy uwierzyłam w tą miłość, bo wcześniej się wypierał. Dlaczego? nie wiem!
Mówiłam mu nie znam Twoich myśli, kochasz ją ? odejdź a mi daj dojść do siebie, mówił wtedy ,że kocha mnie. To co kochał dwie naraz?Można tak? Przeszłam strasznie, gdyby to było raz to dochodziła bym i doszła do siebie. A to trwało i trwało i co doszłam do siebie to łup i znowu i za parę miesięcy poprawił i znowu...

Czasami dziwię się sama sobie ,że dałam radę, będzie jak ma być, jak Bóg zechce...

Jestem spokojniejsza, były momenty ,kiedy wydawało mi się że zwariuję, nie zwariowałam, żyję i jakoś tam daję radę, na pewno mniej boli a ból był i to straszny.

Anonymous - 2013-08-06, 18:29

Lonia- mam nadzieję, ze i ja się jakoś z mojego dołka podniosę, bo u mnie bywa różnie- raz jest lepiej, raz gorzej ale ból wciąż ten sam. Czy to się kiedyś zmieni. Myślę, że to jeszcze jest świeże, ta moja wiedza o zdradzie jeszcze się nie zestarzała. Gdybym miała teraz określić co mnie teraz tak boli, to chyba to, że on zostawił mnie dla kogoś kto nie ma żadnych wartości (no bo co można powiedzieć o tym kimś, jeżeli ona pakuje się do lóżka żonatego mężczyzny), zostawił mnie dla kogoś kto nie wiadomo kim jest i się stanie w przyszłości. Mam strasznie zaniżone poczucie własnej wartości, staram się je jakoś podnieść intelektualnie i fizycznie np. kupuję sobie ładne ciuszki i ubieram się ładnie żeby się sobie podobać. Czasem tylko zadaję sobie pytanie: dla kogo Ty się tak stroisz, przecież nie masz dla kogo?. Wtedy robi mi się smutno i przykro. Wiem, że na chwile obecną nie wyobrażam sobie życia z mężem, nie z takim mężem, który tak postępuje i takimi zasadami się kieruje. Nie odzywam się do niego... zbyt wiele razy wyciągałam do niego rękę a teraz gdy wiem o zdradzie to napisałam mu tylko smsa, w którym przedstawiłam mój ból i to ze się za niego i jego kochankę modlę o ich nawrócenie i o to aby Bóg nauczył mnie przebaczyć. Przekaz jest wiec jasny... teraz jego ruch. Mąż ma pod koniec sierpnia urodziny ale nie zamierzam się odezwać. Myślę, że pierwsza konwersacja nastąpi na rozprawie, bo przed rozprawa gdy będziemy siedzieć przed salą ja raczej nie będę nawiązywać rozmowy, bo też nie wiem co miałabym mu powiedzieć. Myślicie, ze dobrze robię?

[ Dodano: 2013-08-06, 18:31 ]
Wiecie, co mnie jeszcze boli, to że on swoim czynem zadecydował o moim życiu.

Anonymous - 2013-08-06, 19:06

[dla kogo Ty się tak stroisz, przecież nie masz dla kogo?]

Jak to dla kogo? Dla siebie samej. Dbaj o siebie i rozpieszczaj się :-D


Wiecie, co mnie jeszcze boli, to że on swoim czynem zadecydował o moim życiu.

Myślę, że to potwornie boli każdą osobę, która została zdradzona.

Poza tym jak zdradzają są w amoku. Wtedy niemożliwa jest jakakolwiek rozmowa z taką osobą, nie przetłumaczy się jej nic.

Anonymous - 2013-08-06, 20:21

Tylko, kiedy ten amok dla zdradzacza się kończy?
Anonymous - 2013-08-06, 20:55

Amok dla zdradzacza kończy się wtedy jak konsekwencje swojego czynu odczuje na własnej skórze... jak dosięgnie samego dna i albo się od tego dna odbije i zrozumie że jednak rodzina i z rodziną najlepiej, albo zostanie w tym marazmie z tą nową/ nowym a wtedy też nie jest łatwo. Bo co ? bo alimenty, bo podział majątku, bo nowa rodzina nie koniecznie zaakceptuje nowego pana czy panią, znajomi też krzywo patrzą na takiego co znalazł szczęście porzucając własną żonę, męża i dzieci. Owszem zdarzają się sytuacje ,że taki zdradzacz nie patrzy na dobro rodziny i odchodzi a wtedy gros ludzi wiesza na nim psy tak jak na Zamachowskim, Lisie, Marcinkiewiczu itp..., brzydzę się nimi i nie wierzę że krzywda którą wyrządzili najbliższym nie odbije się im czkawką. Czy można być szczęśliwym zostawiając swoich najbliższych? Ja myślę,że NIE!
Ja dałam mężowi szansę ale mam takie chwile i dołki że zastanawiam się czy nie lepiej było by wystawić mu walizki ażeby na własnej skórze odczuł to co narobił... u mnie to wszystko jest jeszcze całkiem świeże przeżycie bo ostatni raz "niby" zakończył tą znajomość w styczniu br.,piszę niby bo mu już nie ufam i nie wierzę, może za 5, 10 lat jak będę miała spokój zaufam mu na nowo Na razie nie ma mowy

Anonymous - 2013-08-06, 21:28

Sama siebie, siłą wtrąciłaś do tego "więzienia", mało tego, wyjść z niego nie chcesz.
"Wegetacja i czekanie na szybki koniec świata" - z powodu faktu, że ktoś okazał się nie tym za kogo go braliśmy??? Zmiłuj się nad sobą skrzaciku. Otwórz oczy szeroko, oddetchnij pełną piersią i zrozum, że sobie samej, TY robisz największą krzywdę.

to prawda, trzeba czasu, żeby to zobaczyć a jeszcze wiecej żeby to przeżyć i ozdrowieć. To zdrowienie jest chyba najtrudniejsze i potrzebujemy do tego innych ludzi, ich przemyśleń i doświadczeń. Dziękuje Bogu, że mi WAS pokazał; tu wszyscy czują podobnie i rozumieją.

[ Dodano: 2013-08-06, 21:46 ]
Lonia napisał/a:

Wy też tak macie? bo ja jak o tej pani myślę to udusiła bym ją własnymi rękami, wiem że mąż też w 50 % ponosi winę za tą głupotę, jego też udusiła bym za to wszystko!! Panuję nad własnymi nerwami dlatego oni obydwoje jeszcze żyją :-) Najbardziej boli fakt że ta zdzira to nasza dobra znajoma która nie patrzyła na nic tylko wdarła się w nasze życie niszcząc szczęście mi i dzieciom.


ja już to przeszłam; muszę ją i inne oglądać codziennie, jest mi ich żal, chociaż one chodza z podniesionymi głowami, ale ja jeszcze bardziej nosze głowe do góry; nie mam sie czego wstydzić, jestem w porządku. Jego też mi strasznie żal i próbuje sie dopatrzyć co wydarzyło się w jego dzieciństwie, że ciagle się zakochuje, albo po prostu zamienił jeden nałóg na drugi ; wcześniej swoje sumienie po prostu strasznie zapijał/ i też nie wiem czemu, ale nie tracę nadziei, chociaż dla mnie jego powrót i normalne życie nie jest mozliwe, ale wierze w cuda.

Anonymous - 2013-08-06, 21:50

Dziewczyny! Jak ja Was rozumiem!

Zastanawiam siię tylko ile nas jest chociażby w Polsce, kilka, kilkanaście tysięcy, czy może liczyć należałoby w milionach?

Szkoda jedynie, że mam problemy w relacjach z Panem Bogiem i innymi ludzmi.

Wielokrotne kłamstwa i ciągłe nowe zauroczenia mojej połówki zrujnowały te relacje. W końcu ile razy da się rozbijać i od nowa sklejać ten sam wazon?

Anonymous - 2013-08-06, 21:53

Lonia napisał/a:
Amok dla zdradzacza kończy się wtedy jak konsekwencje swojego czynu odczuje na własnej skórze... jak dosięgnie samego dna i albo się od tego dna odbije i zrozumie że jednak rodzina i z rodziną najlepiej,


mój już to odczuwa, ale nie widać żadnej refleksji. Znowu trochę poobiecywał i znowu zapomniał co obiecał; bawi się na całego. Zostawia po sobie same trupy a jak ich dużo?; myślę, że jak to kiedyś z o b a c z y to czy będzie mógł normalnie żyć?, chociaż BÓG wszystko wybacza - tylko w NIM nadzieja a ta umiera ostatnia.

Anonymous - 2013-08-06, 22:32

Lonia napisał/a:
Amok dla zdradzacza kończy się wtedy jak konsekwencje swojego czynu odczuje na własnej skórze... jak dosięgnie samego dna i albo się od tego dna odbije i zrozumie że jednak rodzina i z rodziną najlepiej, albo zostanie w tym marazmie z tą nową/ nowym a wtedy też nie jest łatwo. Bo co ? bo alimenty, bo podział majątku, bo nowa rodzina nie koniecznie zaakceptuje nowego pana czy panią, znajomi też krzywo patrzą na takiego co znalazł szczęście porzucając własną żonę, męża i dzieci. Owszem zdarzają się sytuacje ,że taki zdradzacz nie patrzy na dobro rodziny i odchodzi a wtedy gros ludzi wiesza na nim psy tak jak na Zamachowskim, Lisie, Marcinkiewiczu itp..., brzydzę się nimi i nie wierzę że krzywda którą wyrządzili najbliższym nie odbije się im czkawką.


Lonia,
Zgadzam się z Tobą zupełnie. Wielu zdradzających panicznie boi się, że otoczenie pozna jakim są naprawdę, do czego są zdolni. Boją się tej etykietki zdradzacza, człowieka pozbawionego moralności, honoru, boją się potępienia ze strony znajomych, rodziny. Z drugiej strony boją się również zmian finansowych, prawnych, podziału majątku itp. Chyba też w większości zostają z rodzinami gdy zdrada się wykryje z takich właśnie powodów. Tak było u mnie również, choć mąż zapewniał mnie o swym żalu, skrusze, miłości do mnie i chęci zostania ze mną na każdych warunkach. Jednak na długo to nie wystarczyło i znów kłamał i zdradził. Ostatnio gdy rozmawialiśmy i zapytałam go o te jego deklaracje, o jego zapewnienia, że nigdy mnie już nie zawiedzie, nie okłamie, nie zdradzi...
Wiecie co odpowiedział? Że nie widział wtedy innego wyjścia jak zostać ze mną i błagać mnie o wybaczenie (kochanka puściła go w trąbę i tu miał zamkniętą drogę). Nie wiedział co innego może zrobić poza zostaniem z rodziną a nie miał planu innego. Bał się rozwodu, alimentów, odebrania mu dziecka...I jeszcze na dokładkę mi powiedział, że moje wybaczenie traktował ambicjonalnie i chciał bym wybaczyła, dlatego rak bardzo się starał by mi wynagrodzić zdradę. Wspaniale było coś takiego usłyszeć...
Okłamywał mnie, że tylko mnie kocha, że to błąd był, że żałuje tego co mi zrobił, że będzie ze mną już zawsze tylko po to by mi zadośćuczynić ktzywdę.
Po uzyskaniu tego przebaczenia i moim uwierzeniu w jego zmianę, stracił zainteresowanie odbudową małżeństwa i znów zaczął kłamać.

To prawda co piszecie, że zdradzacze się dobrze ukrywają, idealnie.
Niestety podobnie jest ze zdradzaczami którzy nie żałują swojej zdrady a tylko udają zmianę.
Oni kamuflują się jeszcze lepiej i kłamią już tak dobrze, że nie sposób tego wykryć, czasami może trwać to latami zanim się wyda. U mnie gdyby nie głupi przypadek trwałoby to nie wiadomo ile jeszcze bo znów mu zaufałam i straciłam czujność. A uwierzcie mi znam już sporo jego sztuczek, inne konta bankowe, pocztowe, gg, telefony na karte ukryte w pracy lub samochodzie, kłamstwa w żywe oczy, zaprzeczenia wszystkiemu, wykręty, teksty że jest w pracy teraz itp. i choć przyłapywałam go na kłamstwach zdrady nie podejrzewałam (głupia byłam nieziemsko, bo tylko idiotka by się czegoś nie nauczyła na wcześniejszych błędach)
Chyba tego nie mogę wybaczyć najbardziej, że przez półtora roku karmił mnie codziennie zapewnieniami o miłośći, o tym że tylko mnie kocha i bez nas nie widzi dalszego życia, że żałuje tego syfu w który wpadł, że dzięki mnie będzie innym, lepszym człowiekiem, że teraz dopiero rozumie co znaczy szczęście, miłość, bliskość... Kiedy mu wybaczyłam i uwierzyłam w to co mówi i zaczełam myśleć już, że wszystko zmierza ku lepszemu wyszła kolejna zdrada.
Wcześnie przyłapywałam go na kłamstwach, ale oczywiście usprawiedliwiałam go, tłumaczyłam, że mu cięzko. Nawet tłumaczyłam go gdy nie chciał ze mną sypiać (lub to odklepywał) i ciągle słyszałam, że jest zmęczony, praca, jutro trzeba wcześnie wstać...
A wiedziałam, że z kochanką się nie wykrecał zmeczeniem tylko ja blagał o to.
Cóż ja wszystko umiałam wtedy usprawiedliwić. A rozumu i instynktu chyba nie miałam wcale.

Anonymous - 2013-08-06, 23:06

Teraz posłuchajcie kobitki sama siebie:
On mnie drażni, wkurza, nie lubię go.
-ale normalnie to jest taki fajny a taki
Kochanki maja to siebie że identycznie grają na emocjach, Żona be.... bo ci tego nie dała, i tamtego a tamto źle zrobiła.
I z tąd wiedzą doskonale jak można poudawać żeby go/ją złapać- wystarczy nie być takim jak żona/mąż
Każdy kontakt między ludzki ,bierze się ze słuchania. Jezeli ktoś umie słuchać i potrafi z tego coś wyciągnać(wykorzystać) to już jest wygrany.
Ja mam się komu wygadać- ona słucha, nie gani, nie szuka swego,nie nakazuje, nie wymaga ,rozumie, pocieszy.
No i eureka, zakochanie całą gębą.
Teraz pytanie czy ich zakochanie potrwa dlużej jak nasze ?
Kiedy byliśmy młodzi wystarczyło opuścić rodziców - i jak niektórym było ciężko??
Teraz trzeba opuścić, rodziców, małżonka/ę, dzieci, majętności, kredyty, .
Pytanie - lepsze zakochanie- czy większa desperacja i choroby wieku?


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group