Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Co czuje zdradzający mąż?

Anonymous - 2013-08-01, 11:43

Mój mąż absolutnie nie poczuwa się do winy, wręcz przeciwnie jest pewny siebie, butny. Ciekawe czy się kiedyś obudzi z tego amoku.. Najbardziej bawi mnie jego tłumaczenie, że nie zostawil dzieci tylko mnie, a dzieci mają od niego wszystko (widzi się z nimi 4 dni w miesiącu i przekupuje prezentami).
Anonymous - 2013-08-01, 16:18

Co czuje zdradzacz? Pytałam mojego męża o to wiele razy po wykryciu pierwszej zdrady. Chciałam to zrozumieć wtedy.
Podobno na początku to było jak grom gdy ją poznał, tylko tą euforię czuł, szczęscie, bycie prawdziwie docenianym, atrakcyjnym...
Twierdził, że się w niej zakochał, że czuł w niej prawdziwego przyjaciela ale i atrakcyjną kobietę wpatrzoną w niego jak w obrazek, uśmiechniętą zawsze, taką co można z nią gadać godzinami, konie kraść.
Był nią tak oczarowany, że lekceważył wszystkie sprawy domowe, ona była zawsze numerem jeden.
Podobno był to silny związek emocjonalno-fizyczny, zwierzał jej każdą swą tajemnicę, z każdym problemem leciał do niej, spotykali się kilkakrotnie w tygodniu, codziennie obowiązkowo dzwonił kilka razy.
Sypiali ze sobą bardzo często, na wyjazdach kilka razy dziennie ( my ze sobą sypialiśmy raz na tydzień maksymalnie a i to nie zawsze, a z tamtą ciągle miał ochotę).
Nie wiem nawet czemu tak na niego działa, jestem od niej młodsza ( ona o 6 lat starsza), atrakcyjniejsza...a dla niej był gotowy na wszystko. U nas sex był taki rutynowy już, jak to w kilkuletnim małżeństwie, a ona była taka wyluzowana, otwarta, działała na niego zawsze i wszędzie mógł to robić po kilka razy dziennie( to cytacik z jego korespondencji z nią)
Wiem to bo "przesłuchałam" ich dośc szegółowo,czytałam ich rozmowy, bardzo chciałam wiedzieć to osławione "wszystko".
Chyba tak było naprawdę bo z zapisów ich rozmówek wynikało, że jak wyjeżdzali razem na kilka dni to głównie w łóżku spędzali czas i łażąc po górach.
Niestety dużo z nią też rozmawiał, całymi godzinami i zawsze mieli tematy, no i ufał jej jak chyba mi nigdy...
Naprawdę gorzka ironia, że to ona go nauczyła otwartości, rozmowy, wcześniej był dosyć skryty.

Na początku gdy ją podrywał okłamał ją, udawał wolnego, zataił że ma żonę, dziecko. Ona była przekonana, że to kawaler. Powiedział jej dopiero gdy byli już zaangażowani nieżle. Zerwała z nim ale nie dawał jej spokoju, jeżdził do jej domu, stał godzinami rzed pracą, wysyłał esemesy, meile aż w końcu ją przekonał by wróciła.... Chyba to nie jest jakaś strasznie oryginalna historia bo już parę podobnych na tym forum przeczytałam.
Na początku jej strasznie nienawidziłam a po przeczytaniu rozmów, poznaniu faktów wszystkich widzę już jego winę całą.
Latał za nią jak pies, nawet gdy go odganiała. Zresztą nie ona mnie zdradziła i okłamywała. A gdyby nie ona to inna by była na pewno.
Po półtora roku chyba mojemu mężowi przeszło trochę, zaczął szukać następnych kandydatek do flirtów. Jednak kochance nawciskał kitów o rozwodzie o tym, że tylko z nią sobie wyobraża życie, że ona jest tą jedyną, że się dziewczyna zakochała totalnie i z nim widziała przyszłość, zresztą nawet ten nasz rozwód już omawiali ze szczegółami.
Gdy odkryła, że z kolejnymi już flirtuje, smsuje i sie zaczyna spotykać, wpadła w szał. Zagroziła mu, że powie mi o zdradzie i co wyrabia od lat.... jeśli się nie zmieni, dała mu na to czas jakiś by go poobserwować. No przestraszył się nieżle, zwłaszcza, że miała mocny charakter i umiała go nieżle postraszyć ale niestety nie przestał z innymi kręcić i spotykać się. Potem gdy go rzuciła i mi powiedziała, przeprosiła mnie i powiedziała, że nie chce go znać ani z nim już utrzymywać żadnych kontaktów, że to kłamca i oszust, on zaczął twierdzić że jej nienawidzi, że dawno chciał ją rzucić.
Chyba naprawdę ją znienawidził na trochę bo zniszczyła mu jakże wygodne życie. Jednak po 6 miesiącach sam do niej napisał i próbował wznowić kontakty ale ona już nie chciała.
Dziś jestem jej wdzięczna, gdyby nie ona to bym dalej żyła w kłamstwie.

A co mówił gdy chciał naprawić małżeństwo? Że teraz zrozumiał co znaczy życie rodzinne, małżeństwo, wolność, miłość, tamto było tylko błędem, bagnem w które przypadkiem wdepnął i nie mógł sie z niego wydostać, kłamstwo rodziło nastęne, teraz już mnie nigdy nie zawiedzie, będzie żył dla nas tylko....standard.
Kłamie tak dobrze jak oddycha więc uwierzyłam mu i dość mocno zufałam. Błąd.
Po póltora roku od wykrycia 1 zdrady znów zaczął się spotykać z następną, potem z nią sypiać. Jeszcze wcześniej zaczał mnie okłamywać, tylle że ja łykałam wszystko gdy moja czujność osłabła.
Tym razem był oczywiście dużo ostrożniejszy ale głupi przypadek go wydał...
A teraz już nie bardzo chce słuchać tego co czuł z drugą kochanką a próśb o wybaczenie i gadek o błędzie kolejnym słuchać nie chce więc nie mogę opowiedzieć co czuł przy drugiej zdradzie.
A czy czuł jakąkolwiek skruchę po zdradzie?
Twierdził, że wielką, że teraz się zmieni, że będzie wreszcie uczciwym człowiekiem, że żył w bagnie a teraz wreszcie powstał na nogi.
A ja myślę teraz, że nie czuł jej wcale. Bardzo dobrze tylko udawał. Tak dobrze, że oszukał i mnie i całą moją rodzinę która o zdradzie się dowiedziała. W końcu oszukiwał mnie i wszystkich latami więc ma niezłą wprawę w kłamstwie.

Anonymous - 2013-08-01, 21:39

Magda Kartacz - masz rację, że zdrada to jak narkotyk, uzależnia. Ja jak dowiedziałam się o zdradzie to byłam wielce zaskoczona, bo mój mąż zawsze był uważany za spokojnego, cichego i zamkniętego w sobie człowieka, który ma problemy w nawiązaniu kontaktów. Wszyscy uważali go za dobrego człowieka. Teraz wszyscy są w szoku, ja najbardziej bo nigdy nie myślałam ze on może tak kłamać. Miał do mnie zawsze pretensje o wiele rzeczy, o to że go kiedyś wyzwałam obelżywie, że go uderzyłam w twarz, oczywiście nie bez powodu. Teraz czuję, że się zemścił, ale nie zdaje sobie sprawy że zrobił cos gorszego mi niż ja jemu. Mam nadzieję, ze ta cala zdrada nie dzieje się bez powodu, że jest to także możliwość dzięki której on spojrzy na siebie po latach w prawdzie i pozna swoje wartości, jakim jest człowiekiem, jak szanuje swoje ciało. Powiem Wam, ze ja nie mam wyrzutów sumienia odnośnie tego, że nie było między nami kolorowo, może dlatego, że zrozumiałam swoje błędy i wady i je wyeliminowałam. Czuję się jakoś lekko i nawet nie jest mi ciężko na sercu, bo myślę sobie, że to co było, ten nasz związek w czasie kiedy on mnie zdradzał i nawet przed zdrada nie był dobry a zdrada mnie uleczyła, czuje to. Myślę, ze teraz jestem bardziej szczęśliwsza niż wtedy gdy byłam z nim, wtedy gdy był taki oschły albo gdy mnie okłamywał i olewał całkowicie moje problemy. Chciałabym aby on zrozumiał, żeby poznał jaki jest. Między nami nie było niezgodności charakterów tak jak w pozwie wskazał mąż ale była niezgodność wartości, bo brakuje w nim uczciwości i lojalności. Ja zgodnie z przysięga, która składałam przed Bogiem w dniu ślubu, 4 lata temu będę z nim na dobre i na złe.... teraz dzieje się to złe i jestem z nim modlitwą. Mam nadzieję ze sprawa rozwodowa będzie trwać nardzo długo i że jego kochanka się zmęczy, a on zrozumie.
Anonymous - 2013-08-01, 23:08

Joanna83,
Ja również niczego nie podejrzewałam gdy mnie zdradzał. Serio, zero podejrzeń jakichkolwiek. Przez 1,5 roku codziennie kłamał i robił to tak dobrze, że w życiu bym się nie połapała. Teraz myślę, że powinnam się domyśleć, albo jakieś najmniejsze podejrzenia czuć... Chyba jestem nierozgarnięta albo zbyt łatwowierna...Jakim cudem nie domyśliłam się?
Ciągle nie miał czasu, ciągle gdzieś jeżdził, załatwiał coś, nie było go w domu godzinami,wyjeżdżał na szkolenie 3 razy częściej niż zwykle, cały czas esemesował, wydzwaniał, telefon do niego był ciągle zajęty gdy dzwoniłam, sypialiśmy ze sobą sporadycznie, ciągle twierdził, że jest zmęczony, tyle ma pracy....
A dla niej miał czas zawsze, na spotkania, wyjazdy, telefony godzinne, esemesy na dzień dobry i dobranoc (z naszego łózka czasem do niej dobranoc pisał i każdy z dopiskiem skarbie, kotku, kochanie). Do tej pory to mnie wkurza, że dla niej miał zawsze czas na wysłuchanie jej problemów, spotkania, wyjazdy i to nie raz na jakiś czas ale wyjazdy raz w miesiącu na niby szkolenia, na początku 1,2 dniowe potem doszły do 4,5 nawet.
Samo to powinno mi dać do myślenia, kilkudniowe szkolenia wyjazdowe ciągle. W tym czasie pracy brał urlopy, zwolnienia, kombinował, przekładał byle wyjechać. W zasadzie prawie cały urlop mu na wyjazdy z nią poszedł. I cały czas kłamał, kłamał, kłamał.
Nawet w najdrobniejszych sprawach już kłamał codziennie.
Potem gdy się zdrada wykryła kłamał, że żałuje, że nigdy mnie już nie okłamie, nie zdradzi....
A kłamał tak świetnie, że mu wybaczyłam. Nie było lekko ale próbowałam coś poskładać, odbudować, nawet zaczeliśmy ze sobą rozmawiać tak prawdziwie, szczerze ( tak sądziłam). Myślałam, że wszystko ma się ku lepszemu ale....znów zdradził.

Zastanawiam się czy we wszystkim kłamał gdy prosił mnie o wybaczenie po zdradzie? czy kochał mnie wtedy jeszcze? Twierdził, że tylko ja się liczę, że nie chce się rozstawać, że nie widzi sensu w życiu bez nas, że nie chce by jego dziecko mieszkało osobno...
Ile w tym prawdy było wtedy?
A może to był lęk przed życiem samemu, rozpadem rodziny z jego winy, jakimś rodzajem piętna społecznego i etykietki zdradzającego.
Na pewno nie chciał zostać sam, no i kocha dziecko bardzo ale z tą miłością do mnie to nie wiem...
Niby próbował mi udowodnić ciągle, że się zmienia, ciągle o tym mówił ale...
Nie było między nami już jakoś cudownie, po pewnym czasie kiedy już mu wybaczyłam wszystko wróciło do normy, nie okazywał mi większej czułości, dużo pracował, sex był bardzo rzadko i znów były wymówki z jego strony, że jest ciągle zmęczony, niewyspany.
A ja nadal miałam w głowie porównania, że z tamtą uprawiał sex cały czas i ciągle było mu tego mało. Z tego co wyczytałam z ich meili czasem jeżdził do niej 100 km, tylko na godzinę, półtorej byle ją zobaczyć, aby ją poprzytulać gdy miała zły nastrój lub uprawiać sex.
I jakoś na to mu czasu nie było szkoda. Zresztą nigdy dla niej nie żałował ani czasu ani czułości. Nawet te ich wyjazdy planował żeby się nie znudziła z nim, żeby było ciekawie no i kasy na to tez nie żałował. Same dobre hotele w najlepszych kurortach, jedzenie w najlepszych knajpach, kina, kawki, lody...wszystko najlepsze dla niej a na dom to co zostało i gadki w przyszłym miesiącu kupimy to, bo teraz z premią marnie.
Słabo mi było z tą świadomością jaki dla niej był czuły, uważny, że ją rozpieszczał, że tyle ona w nim emocji budziła a dla mnie zawsze ten spokój, opanowanie, niby zapewnienia o miłości, o tym że mnie nie zostawi, że zawsze mogę na niego liczyć...
No a po pewnym czasie zaczął znowu szukać sobie podniet, koleżanek i znów zaczął mnie okłamywać. Na początku małe kłamstwa, nawet jak się wydały to jakoś mnie uspakajał, przepraszał.
A potem już większe kłamstwa, znów prosto w twarz, znów spotkania z inną....i znowu mnie nabrał, okłamał a zdrada wyszła zupełnie przypadkowo.

To co piszesz Joanno83 :"Myślę, ze teraz jestem bardziej szczęśliwsza niż wtedy gdy byłam z nim, wtedy gdy był taki oschły albo gdy mnie okłamywał i olewał całkowicie moje problemy."
Chyba ja też tak czuję teraz choć nie jesteśmy w trakcie rozwodu i formalnie mieszka z nami jeszcze.
Nie chce być po prostu okłamywana do końca życia.

Anonymous - 2013-08-02, 15:58

Ja też chciała bym dowiedzieć się co czuje zdradzający mąż?

Mój zachowuje się tak jak gdyby nic się nie wydarzyło.

Przeszłam, oj przeszłam i sama sobie się dziwię, że dałam radę.
Książkę i to ciekawą jestem w stanie napisać po tych wszystkich jego kłamstwach i oszustwach trwających 3,5 roku- Szok!
Ja od samego początku go podejrzewałam i mówiłam mu o tym na głos a on się wypierał, łgał w żywe oczy.
Cały czas twierdził ,że on z nią tylko się przyjaźni i rozmawia...
Do czasu aż czarno na białym przechwyciłam jego rozmowy na czacie a wcześniej słyszałam jego rozmowę telefoniczną z czułymi wyznaniami.
Wtedy nie miał szans się już wypierać!

Dzisiaj jesteśmy razem, nie ufam mu i zastanawiam się czy kiedykolwiek mu zaufam.
Dlaczego? ano dlatego że mi w oczy wmawiał że z nią skończył a tak naprawdę nie skończył, tak było raz, drugi, trzeci, straciłam zdrowie, radość życia, łez wylałam tyle przez ten czas , że wannę by napełnił.
A teraz co? teraz to ja to ja go tylko obserwuję i zastanawiam się czy to w ogóle ma sens?

Jedyne co osiągnęłam to spokój wewnętrzny, wiem ,że nic nie zrobię o ile on nie zechce .
Wydaje mi się że powoli w głowie mu się układa, ale wtedy kiedy nadal zdradzał też mi się wydawało...

Kolejnej szansy miał nie będzie, a życie po zdradzie to naprawdę ciężkie życie.

Narobił strasznego bałaganu mi i dzieciom,sobie pewnie też.

Zdrowie mi się sypie, dopiero wyszłam ze szpitala, więcej myślę o sobie,muszę być silna- wiem, staram się jak mogę, ale czasami po prostu nie daję rady :-(

Czy ktoś kiedyś wynajdzie taki reset co wymaże to z pamięci, bo na razie nie ma dnia abym o "tym" draństwie nie myślała..

Dzieci też są wściekła na tatę za jego wybryki, czują się oszukane, nie mają do niego zaufania.
To one walczyły o to żeby z nami został, bo tatuś w amoku dwa razy odchodził,twierdząc że nie odchodzi od nich tylko od mamy.

jak sobie to przypomnę to aż mi ciśnienie skacze.

A teraz mu nie ufam, nie widzę żadnej skruchy, nie jest ani czuły ani nie stara się bardziej. Zachowuje się jak gdyby nigdy nic.

Ciągle się zastanawiam co czuje zdradzający mąż?
żałuje ?
a może tęskni za nią?

Anonymous - 2013-08-02, 16:35

Lonia,
przeciez sama sobie odpowiedziałaś....
pisząc że maż nie wyraża żadnej skruchy i nie stara się.

Anonymous - 2013-08-02, 21:19

ja też to Lonia przerabiałem po pierwszym romansie żony

sorry,ale brało mnie normalnie obrzydzenie jak sobie pomyślałem o różnych sprawach...
więc trwałem na siłę licząc na to ,że mi się poprawi,a poprawiało się bardzo powoli ,oj bardzo-7 lat.I jak juz mi się wydawało że się poprawiło to DOKŁADKA i drugi romansik rujnujący małżeństwo na maksa...
ja po prostu nie mogłem się przełamać po tym co było i nigdy już nie byłem sobą sprzed lat
dlatego może tak bardzo wpadły mi w ucho słowa Budki Suflera (Jolka,Jolka)...z autobusem Arabów zdradziła go,nigdy nie był już sobą ,o nie :mrgreen:

[ Dodano: 2013-08-02, 21:27 ]
i mówię Ci,po latach to ja mam inny humor ale wiem co czujesz,powiem Ci nawet więcej,choć może to demoralizujące-spokój odzyskałem po "drugim strzale",a pierwszy musiał mnie widocznie do drugiego przygotować...tak to po prostu czułem i tyle

Anonymous - 2013-08-02, 22:04

grzegorz_ napisał/a:
Lonia,
przeciez sama sobie odpowiedziałaś....
pisząc że maż nie wyraża żadnej skruchy i nie stara się.


Grzegorzu,
A gdyby mąż Loni wyrażał skruchę, błagał na kolanach o wybaczenie, zapewniał o miłości i o tym że życia bez żony nie widzi, groził samobójstwem gdyby mu nie przebaczyła czy to byłoby staraniem się?
Tak było u mnie. Zapewnienia, błagania, skrucha (pozorna), rekolekcje, terapia...
Jednak po wybaczeniu i moim uwierzeniu w zmianę znów mnie okłamywał a potem zdradził.
Tak więc z tą skruchą i staraniem różnie bywa.
Naprawdę bardzo trudno ocenić czy jest to szczere.

Anonymous - 2013-08-02, 22:08

To jest niesamowite, wszyscy zdradzacze mają jeden schemat. Kłamstwo goni kłamstwo. Wmawianie w żywe oczy, że ta druga strona się myli, że ma omamy. Mój mąż to nawet wmawiał mi chorobę psychiczną.
Lonia mnie też aż ciśnienie skacze, jak mój mąż mówi, że dzieci nie zostawił tylko mnie. On dzieci "strasznie kocha" - potrafi nie dzwonić do nich nawet przez dwa tygodnie, mam wrażenie że olewa je tak samo jak mnie. Mówi też, że dzieci mają od niego wszystko. Ale na moje pytanie tzn. co? Odpowiada "wszystko". Mnie już naprawdę nudzą rozmowy z nim, i z dnia na dzień dochodzę do wniosku, że chyba nie umiałabym mu już nigdy zaufać. A małżeństwo bez zaufania? Czy ma sens?

Anonymous - 2013-08-02, 22:13

i tak na dobranoc jakby co niektórzy pomyśleli o szybkiej drodze "zapomnienia"

znałem i znam kolesia ( był wtedy po 30-stce ) ,którego żona pusciła kantem z jakimś Niemcem-ludzie ,do czego to dochodzi :lol: - patrzę,a on po miesiącu z kobitką pod rękę-myślę -leczy się chłopak jak co niektórzy klinem na kacu-patrze po paru miesiącach,a ona okrąglejsza jakby-myślę-uwili sobie szybko gniazdko...

a dzisiaj mój syn pyta mnie czy znam takiego gościa....,ja pewnie ,że znam
-to mu nowa żona walizki spakowała,bo znam się z tej pani córką...

Anonymous - 2013-08-02, 22:18

Jeszcze odnośnie tego co czuje zdradzający oczywiście na przykładzie mojego męża.
Zawsze miałam wrażenie, że nie zapomniał o pierwszej kochance, że za nią tęskni, że wspomina ją, wyjazdy wspólne, rozmowy itp. W końcu taki był w niej zakochany.
Wypierał się tego przez 1,5 roku kiedy było między nami dobrze i kiedy próbowaliśmy ratować małżeństwo. Jednak ostatnio gdy wykryła się druga zdrada i podczas awantury mu ją wypomniałam powiedział mi, że zawsze tamtą będzie pamiętał, to co razem przeżyli, że to był silny związek....
Dla mnie szok totalny. Rozstali się w złości, mówił mi, że ją nienawidzi, że nie chce jej znać.
Mimo tej nienawiści sam do niej napisał po pół roku od zerwania.
O drugiej twierdzi, że to błąd tylko.
A co do tego czy żałowł zdrady? Myśle, że nie. Chyba bardziej żałował tego, że zdrada wyszła na jaw, że ja się dowiedziałam, rodzina i sporo osób z otoczenia. Nie chciał zostać sam wtedy a z kochanką miał zamkniętą drogę. Chyba dlatego został. Tak myślę teraz.

Anonymous - 2013-08-02, 22:22

Magda-moja żona powiedziała mi to po latach wprost-

--zostałam ,bo nie miałam gdzie pójść,nadarzyła się następna okazja,to odeszłam

[ Dodano: 2013-08-02, 22:25 ]
zresztą tak jak zdradzeni,tak i zdradzacze czują to lekkie bagienko ,choćby starali się jak mogli-więc im niej zasad w człowieku,tym większa chęć do ucieczki

Anonymous - 2013-08-02, 22:44

JOHAN napisał/a:
Magda-moja żona powiedziała mi to po latach wprost-

--zostałam ,bo nie miałam gdzie pójść,nadarzyła się następna okazja,to odeszłam


Wydaje mi się, że i u mnie tak było. Nie odszedł tylko dlatego, że z nią było skończone i tak jej nienawidził wielce ( to ona mnie poinformowała o zdradzie !!!). Myślałam, że do końca życia będzie jej nienawidził z tego powodu a tu pół roku tylko i teraz ją wspomina z nąstalgią...
Gdyby między nimi było dobrze wtedy a ja bym się dowiedziała o zdradzie inaczej pewnie by odszedł wtedy. Po prostu nie miał gdzie pójśc. Do rodziców wrócić? Nie on. A po rozwodzie niewiele by dostał bo dom jest mój prawnie. A więc został gdzie był, w końcu wygodne gniazdko miał i żonę która gotowa jest wybaczyć.
Drugim powodem było dziecko, nie chciał zostawiać go.
Nie sądze by został dla mnie choć tak głośno mnie i wszystkim wmawiał tą wielką miłość do mnie.

[ Dodano: 2013-08-02, 22:49 ]
Johan,

Wielkie bagno nie bagienko. A im zdrada dłuższa i kłamstwa więcej, to bagno coraz ogromniejsze.I ten syf zawsze chyba w człowieku zostanie. Można go stłumić, wybaczyć, nie myśleć ale zapomnieć do końca się nigdy chyba nie uda.
Najgorsze, że cały ten syf fundują osoby najbardziej przez nas kochane, takim którym ufamy bezgranicznie.

Anonymous - 2013-08-03, 02:19

Ci innego czuje w trakcie a co innego po, to chyba oczywiste. Próba zrozumienia prowadzić może na manowce. Zawsze i tak rozumiemy to na swój sposób, przez pryzmat własnych doświadczeń, historii naszego życia, naszych własnych wyborów, zasad, a więc - inaczej. Są pewne drogowskazy, zasadniczo każdy wie co jest dobre a co złe. Łatwiej źle ocenić zachowanie innych, trudniej własne. Z sobą trzeba być przecież 24 h na godzinę i jakoś się "usprawiedliwić". Abstrahując od osób, które nie są w ogóle w stanie uznać nieprawidłowości swojego postępowania kierując się hasłami typu "życie jest takie krótkie...", "na miłość nie mam wpływu", i nie widzą dalej i głębiej, są i takie, które mają problem z poczuciem i winy.
Zacytuję: "Jest wiele informacji na temat pomocy osobom które zostały pokrzywdzone, ale bardzo rzadko porusza się temat pomocy psychicznej dla winowajcy. Wiele związków kończy się z powodu niewierności, nielojalności. Jednakże nie zawsze z tego powodu, że osoba zdradzona nie może wybaczyć niewiernej. Często rozpad związku jest spowodowany właśnie faktem, że osoba która zdradza nie może wybaczyć samej sobie. Poczucie winy to jedno z najbardziej niszczących uczuć, które może wyrządzić wiele zła....Oszukiwanie jest trochę jak dieta. Tak często ludzie oszukują w diecie, poddają się i przestają w ogóle podejmować dietę. TAkl samo może być z oszukiwaniem. Często ludzie rezygnują ze swoich związków ponieważ oszukiwali. Wina powoduje że oszukująca osoba tak jak i ta nie dotrzymujaca diety chce zacząć od nowa z czystym kontem. Zatem osoba przy kości decyduje się rozpocząć nową, łatwiejszą dietę od nowego roku, a osoba oszukująca obiecuje sobie, że będzie idealnym partnerem w nowym związku z inną osobą"
To może być oczywiście tylko jedna z możliwych odpowiedzi na pytanie, co czuje. Bo to co czuje wie tylko on sam, albo i nie....


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group