Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Jak dotrzeć, dogadać się z żoną czyli ratowanie małżeństwa

Anonymous - 2013-09-17, 23:06

M.S. napisał/a:
Może znacie jakiegoś dla odmiany polskiego psychologa czy jeszcze lepiej kogoś związanego z Sychar

warto posłuchać i przeanalizować , odnieść do siebie wykład ks. Dziewieckiego?
http://archive.org/details/przysiega-malzenska

Anonymous - 2013-09-25, 00:06

Niestety 7 miesięcy mojej walki o uratowanie małżeństwa poszło na marne... nie mam już sił namawiać, przekonywać, prosić i udowadniać. Wszystko jest źle i co bym nie zrobił jest wykorzystywane przeciwko mnie. Boję się, że moja odrzucona miłość przemieni się w nienawiść a walka o dziecko stanie się moim celem. Nie chciałbym tego bardzo ale co zrobić skoro do mojej żony nie przemawiają żadne argumenty. Rzuciłem imprezy, mecze, koncerty i wszelakie spotkania z kolegami. Kiedy tylko mogę zabieram ich w różne ciekawe miejsca. Chodzę na terapie(to był kiedyś jej warunek), byliśmy na terapii dla par. Ale to wszystko mało i mało. Przy każdej nawet błachej okazji wytaczany jest najcięższy argument: to już koniec, nigdy nie wrócę itp. A ja już się chyba poddaje. Tylko dziecka mi bardzo szkoda no i nas.
Anonymous - 2013-09-25, 07:11

MarWu, ile się psuło, tyle najczęściej trzeba naprawiać. 7 miesięcy to naprawdę krótki okres.
MarWu napisał/a:
Przy każdej nawet błachej okazji wytaczany jest najcięższy argument: to już koniec, nigdy nie wrócę itp.

A nie prowokujesz aby tych okazji? Czy żona chodzi sobie tak po domu, sklepie, na spacerze, i tak znienacka i na okrągło: to już koniec, nigdy nie wrócę ...?
MarWu, jak skończysz terapię, i pożyjesz trochę na trzeźwo, dopiero wtedy będziesz mógł realnie ocenić czy "zrobiłem wszystko co się da". Na razie jesteś na początku drogi :-)
A po siły do Pana Boga należy się udawać, On daje w ilości całkowicie wystarczającej :-)
Pogody Ducha! :-)

Anonymous - 2013-09-25, 15:42

MarWu, Twoja postawa bardzo przypomina mi mojego męża. Pozwolę sobie zatem napisać o sobie, wyrazić moją opinię, być może Twoja żona postrzega sytuację podobnie.

Półtora roku temu, wyprowadziłam się od męża. Moim warunkiem również była terapia. Niestety ja nie wykazałam się taką mądrością jak Twoja żona, za szybko przyjęłam męża do domu i do dziś ogromnie tego żałuję, bo zmarnowałam piękną szansę na pozytywne zmiany w naszym małżeństwie. On podobnie jak Ty, nieustannie naciskał, przekonywał, obiecywał zmiany, rozpoczął nawet (po raz 3) terapię, manipulował... Ja niestety byłam w tamtym okresie za słaba, żeby postawić mu wyraźne warunki, niczego nie byłam pewna, brakło mi wsparcia. Skończyło się tym, że mąż bez wyraźnej mojej zgody (ale też bez wyraźnego protestu) wprowadził się do nas. Terapię szybciutko przerwał, pracy nad soba mu się odechciało, obietnice pozostają nadal niespełnione.
Wciąż to ze mną jest coś "nie tak", wymagam leczenia (ja o tym wiem i od 2,5 roku jestem w terapii, nieustannie pracuję nad sobą), ciągle się czepiam, jestem niezadowolona, mam depresję i przez to wszystko nie możemy być szczęśliwi... To punkt widzenia mojego męża. W nim nie zmieniło się prawie nic! Jego reakcja w tamtym czasie była jedynie wynikiem lęku przed taką zmianą w życiu, a nie prawdziwym postanowieniem zmiany.

MarWu napisał/a:
Pierwszym krokiem powinien byc właśnie powrót do domu, gdyż jak powtarzam żonie, ja nie chcę żeby wierzyła mi na słowo lecz chcę jej to udowodnić na żywo i na co dzień.

Mój mąż tak samo gadał. Też chciał mi udowadniać na co dzień. Niestety dopiero teraz widzę, że gdyby naprawdę mu zależało, tak z miłości, a nie ze strachu, to uszanowałby moją decyzję, postarał się pokazać, że może być blisko mnie, wspierać, bronić, kochać nawet w takiej sytuacji. Uwierz mi, mnóstwo jest okazji do tego, by udowodnić małżonkowi swoją miłość nawet, jeśli nie mieszka się razem. Ty nieustannie oskarżasz żonę, że nie chce zrobić tak jak CHCESZ Ty, zamist spróbować zrozumieć jej lęk, obawę, brak poczucia bezpieczeństwa, niepewność, brak zaufania do Ciebie. Może najpierw zacznij słuchać co ona ma do powiedzenia zamiast nieustannie przekonywać ją o swoich racjach? Odstraszasz ją jedynie, bo naciskasz na coś, czego ona nie chce, czego się boi, czuje, że nie jest to dobry czas. I ma rację, bo Ty ciągle się z nią nie liczysz. Bierzesz pod uwagę jedynie swój punkt widzenia.
Jestem przekonana, że jeżeli żona poczuje się dla Ciebie ważna, szanowana, zaopiekowana, znajdzie w tobie siłę (ducha, nie mięśni) to sama chętnie wróci i nie będzie potrzebowała Twoich wykładów o słuszności wspólnego mieszkania małżonków.

Twoja żona jest rozbita, niepewna. Wie, że nie chce wrócić do Waszego mieszkania, ale widać, że zależy jej na Tobie, dlatego proponuje mieszkanie u rodziców. Tam ma jakieś poczucie bezpieczeństwa, wsparcia, coś stałego, co pozwala jej w miarę spokojnie funkcjonować. Nie dziwię się, że nie chce wracać do starchu, niepewności i samotności. Oczywiście ona również potrzebuje wsparcia, terapii współuzależnienia, czy DDA, by się wzmacniać i wychodzić ze starych schematów zachowań, więc warto jej to zaproponować (ale zaproponować, a nie wymuszać).

MarWu napisał/a:
w sumie masz rok na dogadanie sie do bardzo duzo (ja nawet nie wyobrażam sobie tyle że mógłbym czekac...)

A znasz powiedzenie, że jak kocha to poczeka? Ty chesz, żeby żona spełniła twoje oczekiwania, to nie wypływa z miłości, tylko egoizmu.

MarWu napisał/a:
ten ktoś będzie się w piekle smażył za rozbijanie rodziny...

Masz taką pewność? Przesłuchałeś już proponowane tu nagrania z rekolekcji, poczytałeś jakieś polecane książki? Wyprowadzka od małżonka nie zawsze ma na celu rozbicie rodziny, lecz jej uratowanie. Postawa Twojej żony daje Wam szansę wbrew temu co myślisz.

MarWu napisał/a:
nie mam już sił namawiać, przekonywać, prosić i udowadniać.

I bardzo dobrze, to niczemu dobremu nie służy.

MarWu napisał/a:
bezsilność stała się moją codziennością

To też dobrze. Pora "przyznać, że jesteś bezsilny wobec problemu, że nie możesz już dać sobie rady ze swoim życiem". To 1 krok. I tu czas, by to kierownictwo powierzyć Jezusowi.

Zaznaczam, że przedstawiam jedynie swój punkt widzenia, dość emocjonalnie, bo sytuacja zbliżona do mojej i właściwie to samo powinnam była powiedzieć mężowi rok temu. Szkoda, że nie potrafiłam postępować jak Twoja żona...

Anonymous - 2013-09-25, 16:09

Lil napisał/a:
Pozwolę sobie zatem napisać o sobie, wyrazić moją opinię, być może Towja żona postrzega sytuację podobnie

I było tak pisać????? A ja myślałem że ty taka fajna. Już cie nie lubie :-(
Słowo w slowo moja żona, alllllle ty obca "i ty Brutusie przeciw mnie?"
Kurcze jak mi się nie chce zmieniać siebie, niemógł by się cały świat zmienić żeby mi pasowało?
Tyle roboty od nowa!!!
Nic. ...kto nie może jak płytkorze. Damy rady

Anonymous - 2013-09-25, 16:16

Dabo napisał/a:
I było tak pisać????? A ja myślałem że ty taka fajna. Już cie nie lubie :-(

A ja nadal bardzo Cię lubię :-)

Anonymous - 2013-09-25, 16:18

:mrgreen:
Anonymous - 2013-09-25, 16:46

katalotka72 napisał/a:

Ta ,to mnie nawet tu znajdzie.
Wagary mam!!! :oops:

Anonymous - 2013-09-25, 16:55

Dabo napisał/a:
Ta ,to mnie nawet tu znajdzie.
Wagary mam!!! :oops:
No, no, no, wagarów się jemu zachciało!!! Do roboty na krokach :-P Widzicie Go drugi dzień z dojazdem kroczy i już wagaruje ;-)
Anonymous - 2013-09-25, 17:03

Dabo napisał/a:
Ta ,to mnie nawet tu znajdzie.
Wagary mam!!!


jesteś niemożliwy !!!!!! nieobecność usprawiedliwiona ;-) :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Anonymous - 2013-09-25, 17:50

jezdem jezdem, zadanie domowe odrobiłem ,tosobie moge w kulki polecieć.
Delektuję się separacją i bigos gotuje, do tego jeszcze dwa ciacha obiecałem. Wiec laptop w kuchni i jak cebula to płacze jak kakao to kicham.
Patrz Marwu, jak tu wdepłem, to myślałem że mnie czosnkiem i wodą świeconą będą wypędzać, a mineło pół roku Oni mnie nie wypędzili, zona niby poszła w świat, ale sama nie wie czy to dobrze czy źle, chciała mi pokazac , więc patrzę, patrze i widzę że ona też patrzy teraz zostało mi pytanie co ona widzi kiedy patrzy???

Anonymous - 2013-09-25, 17:55

Dabo napisał/a:
bigos gotuje, do tego jeszcze dwa ciacha obiecałem
Dabo idę na bigos i ciacho tylko mnie psami nie poszczuj :-P patrz już dzwonię do drzwi :mrgreen:
Anonymous - 2013-09-25, 18:06

EEEEE nie da rady, na piatek obiecałem, bo rodzice od Komorowskiego blaszke mają za 50 lat razem, a mamuśka sie pochorowała na jakies swoje babskie sprawy, i jak zwykle ja z siorą ratujemy tematy. A pies to n ałańcuchu 3,05cm i za płotem.
Alllle inyym razem zapraszam.

Anonymous - 2013-09-25, 21:26

Dabo napisał/a:
jak tu wdepłem, to myślałem że mnie czosnkiem i wodą świeconą będą wypędzać

:mrgreen:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group