Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Jak poskladac zycie po zdradzie...

Anonymous - 2013-07-04, 03:10
Temat postu: Jak poskladac zycie po zdradzie...
Witam Was kochani i prosze o pomoc.
Szukam jej juz 9 miesiecy... ale nie znalazlam i wciaz sobie nie radze.
Jestem w trakcie godzenia (?) sie z faktem ze moj maz zdradzil.
I szczerze powiem wlasnie sobie z tym nie radze.
Nie potrafie tego zaakceptowac, zyc z tym, z nim. Bez niego tez chyba nie, ale pewnosci tez nie mam. Czuje sie zagubiona, przeokrutnie skrzywdzona, rozbita, zabita, oszukana...
Nie wiem czy kocham, czuje ze nienawidze. Wiem strasznie to brzmi. Mnie sama przerazaja te uczucia ktore we mnie teraz sa, ich sila...
Maz twierdzi ze kocha, ja tego nie czuje, nie ufam.
On chce naprawiac, ja nie wierze ze to mozliwe.
Bylismy dla siebie pierwsza miloscia. Milosc z obu stron byla wielka. Dlugi czas bylismy bardzo szczesliwi.
Ale przed zdrada mielismy kilka trudnych lat, problemy lecz bez szalu nic wielkiego, mysle ze takie jak w kazdym malzenstwie, jedynie co w tych problemach problem podstawowy- slaba komunikacja ze strony meza. Czesto zwracalam na to jego uwage, probowalam o tym rozmawiac... nie bylo tematu. Maz skryty, malomowny, nauczony z domu rodzinnego ze problemy zamiatamy pod dywan lub czekamy biernie az sie same rozwiaza.
Dzis sam przyznaje ze do zdrady doprowadzil jego ciezki charakter, ze nie bylo mi lekko z nim zyc przez tych wspolnych 20 lat. On za wszystko co bylo zle przed zdrada zaczal obarczac mnie, oczywiscie w swojej glowie bo ze mna o tym nie rozmawial. Dopiero teraz, po zdradzie troche sie otworzyl ale tez nie wiem do konca czy sie otworzyl bo tego faktycznie potrzebuje, pragnie jak twierdzi, czy tylko chce wytlumaczyc zdrade.
A zdrada byla ohydna !
Zaczynalismy wlasnie realizowac wspolne marzenia. Wspolne do pewnego momentu jak sie okazalo. O tym co sie dzialo i co mi zrobil moglabym bestseller napisac ! Po krotce jedynie wprowadze w temat.
Od poczatku naszego malzenstwa maz jezdzil za granice do pracy, czasem na miesiac dwa, bywalo tez ze na dluzej ale z przerwami. Ja mam tam rodzine wiec temat zagranicy nie byl mi ani jemu obcy. W pewnym momencie stwierdzilismy ze przeniesiemy sie tam na stale, z tym ze niestety dla nas jak sie pozniej okazalo, wybralismy zamiast znanego nam miejsca, teran zupelnie obcy, nieznany. Do dzisiaj nie wiemy jak to mozliwe ze tak zdecydowalismy wtedy. Maz wyjechal pierwszy, zaraz mialam do niego dolaczyc. Wielka radosc, plany. Tylko niestety wybrany grunt okazal sie nieprzyjazny. Zaczelo sie przeciagac. I nagle, niespodziewanie w czasie codziennej rozmowy przez skypa uslyszalam- chyba cie tutaj nie chce. Szok, niedowierzanie, bol. Za kilka dni po tym przyjechal zebysmy mogli porozmawiac "normalnie". Potwierdzil ze nie kocha, ze chce szukac szczescia bo mu sie nalezy a ze mna nie czuje sie juz dawno szzczesliwy. Placzac stwierdzilam- masz kogos. Zaprzeczyl.
I ponoc nie mial, bo to byl tylko sex wedlug niego, w dodatku slaby jak twierdzi. Bo bylo ciezko tam samemu w obcym miejscu, a z nia dobrze mu sie rozmawialo. Bo zaliczyl depresje i nie myslal racjonalnie. A mnie w tej depresji skreslil i to wczesniej zanim ja poznal, bo inaczej nigdy by tego nie zrobil, nie zdradzil by. Ponoc. To wszystko trwalo 6 miesiecy. 6 miesiecy w czasie ktorych stwierdzil ze kocha i zawsze kochal tylko mnie, ze sie pogubil, ze zawsze mial kregoslup moralny- to fakt. Chce naprawiac, chce wynagradzac, chce walczyc. Byc lepszym mezem niz byl.
Tylko ze we mnie umarlo wszystko. Umarlam ja. Umarl dla mnie on jako osoba mi najblizsza. Ta zdrada odebral mi doslownie wszystko co niefizyczne. Nie potrafie sobie z tym poradzic a sprawy nie ulatwia fakt ze po tym jak wrocil klamal. Klamal na temat tamtej znajomosci bo jak twierdzi bal mi sie powiedziec cala prawde. Bal sie ze odejde. Ze szansy nie bedzie. Ale to go nie usprawiedliwia ! Zdrada i klamstwa. Naprawde nie wiem czy jestem w stanie mu to wszystko WYBACZYC. Tzn. odejsc i wybaczyc tak, jestem w stanie. Ale wybaczyc i zostac- chyba nie potrafie. Na dzis, na wczoraj i najprawdopodobniej i na jutro mam wielki zal do niego ze zniszczyl nasze udane i dobre mimo problemow malzenstwo.
Moze tutaj znajde pomoc...
Moze mi to jakos pomozecie poukladac sobie w glowie...

Anonymous - 2013-07-04, 10:12

Witaj.
Tkwiłam w czymś bardzo podobnym jak Ty, mój mąż zdecydował sam - wyprowadził się do kobiety, z którą mnie zdradzał. Zostawił mnie z 3 dzieci. Teraz 8 czerwca będzie już 4 miesiące. Z oczatku przezywałam to co Ty, nie wierzyłam w to co się stało, nie umiałam żyć. Ale bardzo szybko całe swe życie oddałam Panu Bogu, wiem że tylko On wie czemu tak się stało. Dziś , choć upłynęło nie tak wiele czasu, zaczynam patrzeć na to, co mnie spotkało inaczej. Swoje cierpienie ofiarowałam Bogu, czuję że jest ze mną i prowadzi mnie. Musisz swe życie oddać właśnie w Jego ręce, powiedzieć: Ty się tym zajmij. Musisz przede wszystkim oczyścić się z nienawiści, choc wiem jakie to trudne. Ale uwierz, nienawiść zabija przede wszystkim Ciebie. Polecam Ci książkę "Miłość potrzebuje stanowczości". Koniecznie ją przeczytaj. Ja będę modlić się w Twojej intencji.
Pozdrawiam
Dorota
Jezu Ty się tym zajmij

Anonymous - 2013-07-04, 12:35

Witaj nunana na forum!
Wiem o czym piszesz, bo mnie również spotkało coś podobnego ze strony mojej żony. Ten pierwszy okres po zdradzie jest najtrudniejszy, ale Ty w przeciwieństwie do mnie trafiłaś na to forum względnie szybko.
To dobrze - jest szansa, że nie popełnisz wielu błędów. To forum to prawdziwa kopalnia wiedzy, znajdziesz tu wielu przyjaciół i informacji, które pomogą Ci w tym trudnym czasie.

Proponuję na początek obejrzeć film "Ognioodporny" (inny tytuł:"Próba ogniowa")

http://pl.gloria.tv/?media=297261

Zajrzyj też do:

1. Działu świadectw - http://www.kryzys.org/viewforum.php?f=3

2. Do działu rekolekcji - http://www.rekolekcje.sychar.org/

3. Link z nagraniem Mieczysława Guzewicza "Zdrada małżeńska i rozstanie": http://www.youtube.com/watch?v=aYAJIiY7xWk

4. Link z nagraniami dominikanina o. prof. Jacka Salija OP - http://archive.org/details/osalij

5. Link z nagraniami ks. Piotra Pawlukiewicza - http://archive.org/details/xpiotr

6. Nasza Sycharowska broszura - http://www.broszura.sychar.org/

A najlepiej przyjdź na spotkanie wspólnoty do najbliższego Ogniska - www.ogniska.sychar.org i na skypową grupę wsparcia, która spotyka się codziennie o 21.30 - http://www.skype.sychar.org/ .

Wspomnę w modlitwie.

Anonymous - 2013-07-04, 13:42

Dziekuje Wam bardzo za zainteresowanie moim problemem i chec pomocy.

Dorka, moj maz nigdy nie nazwal tej baby (tak ja bede nazywac z szacunku do forum i Was, ktorzy to czytacie ) kochanka. Nigdy jej tak nie nazwal. Upiera sie ze to byla jedynie dobra ( pfff dobra ? ) znajoma, a znajomosc zaistniala jedynie przez to ze bylo mu ciezko, zlapal dola, a mnie wczesniej skreslil jako zone. Takiej wersji sie trzyma ale ze tak jak wspomnialam w pierwszym poscie- maz jest klamca. Byl z tym problemem u psychologa niedlugo po zdradzie. Bo jak twierdzi sam sobie z tymi klamstwami juz nie radzil. Chcial podobno przedstawic mi prawde na temat tamtych wydarzen ale nie potrafil, zablokowal sie. Sam do zdrady sie przyznal, ja nic nie wiedzialam przez te pol roku. Nic nie podejrzewalam bo mu ufalam mimo wszystko i myslalam ze go znam. Ze on nie jest zdolny do czegos takiego. Odsunelam sie po tym jak powiedzial ze chce byc sam. Nie narzucalam sie. Dalam czas do przemyslen, uszanowalam jego potrzebe. Nie sadzilam ze w tym samym czasie kiedy on mial te swoje "dylematy", ze jestem oszukiwana, ze jest ktos trzeci. On twierdzi ze jedno z drugim nie ma zwiazku, ze to nie przez nia sie odsunal ode mnie, od naszej rodziny. Ale ja nie wiem w co wierzyc, bo tak jak mowie klamal opowiadajac wiele wersji. Moze zblizonych do siebie ale jednak nieprawdziwych. Jednego sie trzyma od poczatu. A mianowicie ze byla to tylko znajomosc z sexem i to sexem kolezenskim jak to okreslil, ze nie bylo namietnosci, uczuc, zadnych wyznan z jego strony, ze nawet nie podobala mu sie jako kobieta, jedynie dobrze mu sie z nia rozmawialo. Ona jest starsza od nas, od niego troszke ode mnie troszke wiecej. To babsko po rozwodzie, wiem ze chciala go zawlaszczyc dla siebie. Taki "chytry" plan miala !
No wyobrazacie sobie cos takiego ????? On twierdzi ze nawet nie myslal o sexie z nia. To ona pierwsza wyszla z inicjatywa wkladajac mu reke w rozporek !!!! Tacy "ludzie" chodza po ziemi :shock: Zero skrupulow, sumienia, godnosci, empatii. NIC. Bo ona sobie zycie bedzie ukladac !!!! Pisze o tym zeby naswietlic sprawe, ze byc moze gdyby bylo tak ze faktycznie by sie zauroczyl to mial szeroko rozwarte dolne ramiona i chetne do przygarniecia i w pelni zielone swiatlo z jej strony, a nawet mozna powiedziec wiecej- nakaz wjazdu. Jednak nie skorzystal. Sam zakonczyl znajomosc. Teraz jest tu gdzie jest. Ale co tak naprawde sie miedzy nimi dzialo przez te 6 miesiecy to ja pewnosci nie mam. Bo nie potrafie mu teraz uwierzyc w ani jedno slowo po tym jak klamal od poczatku ! A z drugiej strony czy to ma jakies znaczenie skoro i tak fakty sa takie ze przekroczyl granice., zniszczyl nasz swiat, swiat magii, intymnosci, ta wartosc jaka ma malzenstwo bez wzgledu na problemy, warosc do poki jest czyste. Teraz czym ono jest ?? Pytam siebie. Czy w ogole jeszcze jest po tym co zrobil ??? Dla mnie chyba juz nie ma... Szukam wielu odpowiedzi, szukam siebie po tej zdradzie, bo jedno jest pewne- zniszczyl mnie, moje wartosci moralne osral i wyrzucil na smietnik. Teraz ja jestem pogubiona...

Dorka dziekuje za modlitwe.

Twardy, Tobie rowniez. Zajrze wszedzie co mi poleciles. Pana Guzewicza sluchalam juz wczesniej. Nawet z mezem. Wspanialy i madry czlowiek. Na razie pomaga na chwile. Za duzy balagan i spustoszenie mam w glowie.
Twardy, u Ciebie zona zdradzila jak wnioskuje z Twojego krotkiego opisu. Jestescie po rozwodzie wiec sie jednak nie udalo, przykro mi bardzo, ale piszesz cos o swoich bledach, jakie dokladnie popelniles jako osoba zdradzona ? Kurcze ja chyba same bledy popelniam ale jestem totalnie na meza zablokowana...

Anonymous - 2013-07-04, 14:22

Jak czytam takie wypowiedzi, to już nie wiem czy mam płakać, czy się śmiać... Nie chodzi o Ciebie, nunana, bynajmniej. Chodzi o to, jak podobne są te tłumaczenia facetów, identyczne miejscami.
W początkach mojej prywatnej "tragedii" przekopałam pół internetu w poszukiwaniu podobnych historii. Wszędzie te same lub podobne tłumaczenia, czy raczej wykręty. Taki schemat. Ja nawet swojemu mężowi to przytaczałam, że każdy tak się tłumaczy. Ale to było w tym czasie, gdy jeszcze starałam się mu wytłumaczyć jak złe było to, co zrobił i ile krzywdy mi tym wyrządził. On tego nie dostrzega, wszystko widzi w innym - jakże krzywym - zwierciadle.

Anonymous - 2013-07-04, 14:43

Tak ja_tez
Wlasnie mialam dopisac sprostowanie do mojego powyzszego tekstu, ze bynajmniej mojego meza ( osz jak ja teraz nie znosze tego okreslenia- moj maz ) nie tlumacze, nie wybielam. W powyzszym poscie skupilam sie na tym ze podobnie jak Ty wczesniej, ja teraz probuje zrozumiec, poukladac sobie to w glowie, to co sie wydarzylo, to co zrobil. Ale nie moge tego zrobic bo on mi ta mozliwosc odebral swoimi klamstwami !!
Powiedzialam mu ze po wielkiej krzywdzie jaka jest ZDRADA zrobil mi kolejna KLAMIAC.
Ja na poczatku chcialam go sluchac. Balam sie uslyszec prawde ale chciala z nim rozmawiac.
On sie tlumaczy ze przestraszyla go moja reakcja na jego pierwsze wyznania.
No ok. ale jaka miala byc moja reakcja ???? To ja nie mam prawa do bolu po tym co zrobil, zeby mu przypadkiem ciezko nie bylo ?????
Tak wiec w rezultacie do bolu dolozyl wielki gniew, zlosc klamiac. A w finale na dzis zniechecenie z mojej strony, calkowite zamkniecie na jego osobe. Ja mu juz nawet w oczy nie patrze jak do niego mowie. Nie chce go bardziej znienawidzic. Czy z takiego patu jest mozliwe szczesliwe zakonczenie ????????

Anonymous - 2013-07-04, 14:54

Ja ten okres rozpaczy traktowałam jako "żałobę". Wiedziałam, że te emoje, ten stan są potrzebne i których absolutnie tłumić w sobie nie powinnam. Ten etap trzeba przeżyć.
Cóż, straciłam coś (a może tylko wyobrażenie o czymś) i należy się z tym pogodzić...

Próbuję oddać wszystko Bogu. Obecnie czekam, trwam i nie planuję, nie projektuję przyszłości. Mam nadzieję, że Pan ukaże mi wszystko w odpowiednim momencie... Trudne to, ale próbuję być cierpliwą i pokorną. Już zobaczyłam, że JA nic więcej sama zdziałać nie mogę...

Anonymous - 2013-07-04, 15:03

ja_tez, ja takze ide ta droga, raczej probuje dopiero. Jest zaloba. Do niedawna byl tylko bunt, ale czasu cofnac sie nie da. Gumka myszka tez sie nie wymaze tego co bylo.
A co do straty, bardzo trudno jest sie z nia pogodzic...
Jeszcze tego nie potrafie, nie ma zgody, wiec na dzisiaj u mnie bunt przeplata sie z zaloba.
Mysle ze w tej traumie jaka jest zdrada bardzo wazna jest postawa osoby ktora zdradzila aby nam zdradzonym w jakis sposob pomoc w procesie "zdrowienia" po zdradzie.
Czy sie myle ???
Jak uwazacie ?

ja_tez, czy Twoj maz pomaga Ci przez te wszystkie emocje przejsc ? Jest z Toba ? Wspiera Cie ?
Chyba nie bardzo skoro piszesz ze sie poddalas... ze wciaz sa klamstwa...

No i jeszcze jedno
Twoj pierwszy post sugeruje zebym jednak mezowi nie wierzyla w "jego wersje prawdy"
Moja intuicja tez mi to podpowiada.
No i jak zyc z klamca po zdradzie ??????????
Nie da sie...
Ja nie potrafie :-(

Anonymous - 2013-07-04, 17:15

Nunana witaj na forum

da się odbudować po zdradzie , rozwodzie ,

ale tylko z Bogiem

my z mężem mimo rozwodu odbudowujemy nasz sakrament
http://sychar.org/swiadectwo-mirki-i-jarka/
dla Boga nie ma nic niemożliwego
......................

Nic nie piszesz jaka była wasza relacje z Bogiem
Czy Bóg był na 1 miejscu w waszym domu ?

teraz czas na wyciszenie uspokojenie, rzadnych decyzji,
pogłębić lub odnowić relacje z Bogiem, zdobyć wiedzę na temat sakramentu małżeństwa,
zrobić remanent błędów i braku wiedzy i braku rozwoju

Jak daleko masz do najbliższego ogniska Sycharowskiego ?

a jak masz czas od 6 do 13 lipca to mam wolne miejsce na wakacje sycharowskie w Jastarni
,taki przyspieszony kurs ratowania małeństwa :mrgreen:
jak co to daj znać na pw.

Pogody Ducha

Anonymous - 2013-07-04, 20:04

nunana, masz rację, postawa zdradzacza odgrywa wielką rolę.
Pytasz, czy pomaga mi przez to przejść... śmiech na sali - raz czy dwa przyznał, że mam prawo do takich emocji. Ale po kilku czy kiłunastu tygodniach, gdy mi nie "przeszło" stwierdził, że powinnam dać już spokój, że trzeba zostawić przeszłość i żyć dniem dzisiejszym (jakie to proste, prawda?).
Tym wsparciem to ja byłam bardziej dla niego niż on dla mnie. Co prawda zaczął się bardziej starać i angażować w domu, jednocześnie ukrywając to, co uznał za stosowne. Na moje pytania, wątpliwości, zarzuty - odpowiadał kłamstwami. Mało tego, wręcz to mnie zarzucał bezpodstawne oskarżenia, próbując wzbudzić we mnie poczucie winy! I to w sytuacji gdy ja znałam prawdę (a w jego mniemaniu to tylko moje domysły)... było to dla mnie bardzo bolesne i krzywdzące...

Anonymous - 2013-07-04, 23:18

nunana napisał/a:
Jestescie po rozwodzie wiec sie jednak nie udalo


Na razie nie. ;-) Są jednak przykłady małżeństw i nie tylko tu na forum, które nawet po rozwodzie odnalazły jeszcze drogę do siebie. Nie nazwałbym jednak mojej sytuacji, że się nie udało. Owszem doszło do rozwodu, ale dzięki całemu kryzysowi doszło również do mojego nawrócenia i dlatego śmiało mogę napisać, że UDAŁO SIĘ!

nunana napisał/a:
przykro mi bardzo


Dziękuję Ci za współczucie ale uwierz mi, że wcale nie czuję się tak abym go potrzebował. Za pewien czas, gdy sama zbliżysz się do Boga, a cała sytuacja nie będzie już taką świeżą, to zauważysz i pozytywne strony tego kryzysu. Wiem, że brzmi to niewiarygodnie i głupio, ale tak się zdarzyło u wielu osób będących tu na forum. U mnie również.

nunana napisał/a:
piszesz cos o swoich bledach, jakie dokladnie popelniles jako osoba zdradzona ? Kurcze ja chyba same bledy popelniam ale jestem totalnie na meza zablokowana...


Myślę, że dobrą odpowiedzią na Twoje pytanie będzie to co przeczytasz w tym temacie (co prawda nie jest to mój temat, ale jest tam m.in. mowa na temat jak postępować w czasie kryzysu, a jak nie):

http://www.kryzys.org/vie...668d953c#271995

Anonymous - 2013-07-05, 11:55

Witaj ponownie. Widzisz ufając Panu Bogu, oddając Mu się całkowicie możemy odzyskać siłę i pogodę ducha. Wiem sama po sobie. Ja jeszcze w kwietniu byłam niesamowicie zalamana. Mój mąż mówił, że mnie nie nawidzi, że nie chce słyszeć nawet mojego głosu. Jak zaczęłam mówić Panie Jezu Ty się tym zajmij, zaczęły dziać się malutkie cuda. Przede wszystkim znów zaczęłam się cieszyć każdym dniem życia. W wielkim spokoju przezyłam pierwszą sprawę rozwodową. Modlitwa zaczęła mnie bardzo wyciszać. Dziś już inaczej rozmawia ze mną mój mąz. Mowi że żałuje swojej decyzji, dzwoni do mnie, chce rozmawiać, mówi że na dzień dzisiejszy nie widzi szans na odrodzenie naszego małżeństwa (mieszka jeszcze cały czas z kobietą). A ja spokojnie, bez nienawiści w sercu, pomimo wielkiego bólu, powtarzam mu za każdym razem, ze pomimo naszego rozwodu cywilnego nadal jesteśmy małżeństwem wobec Boga, mówię mu że codziennie się modlę za jego uzdrowienie. I powoli widzę jak on się zmienia.Daleka droga do tego żebyśmy mogli być razem, nie wiem nawet czy kiedyś jest to możliwe, ale wiem jedno: to tylko Pan Bóg wie jak się to ułoży. i Jemu tylko Jemu ufam bezgranicznie. Sama nie zdziałam nic. Proszę zaufaj też mocno. Nie słuchaj podszeptów przyjaciół, rodziny. Tylko Bóg wie jaka droga dla Ciebie będzie najlepsza. On Cię kocha bezgraniczną miłością. Jesteś dzieckiem Bożym, zasługujesz na godnośc i szacunek. Polecam Ci koniecznie książkę: "Miłość potrzebuje stanowczości". Ta książka bardzo mnie odmieniła. Polecam też modlitwę przebaczenia. Wiem, że to bardzo trudne przebaczyć komuś, kto zadał Ci ból, ale ta modlitwa pomoże Ci uzyskać wewnętrzny spokoj.
Modlę się za Ciebie a Ty proszę zaufaj Panu. Tylko On może zdziałać cuda.
Dorka

Anonymous - 2013-07-06, 03:50

Nunana, jak mija czas, a Ty masz coraz gorsze myśli odnośnie waszej relacji i samego męża, może dobrze byłoby, żeby pomyśleć o tym wszystkim osobno, poukładać sobie samej w głowie. To ryzykowne, bo może oznaczać definitywny koniec, ale nie zawsze. Czasami działa pozytywnie. Znam takie małżeństwo. Obecnie, od lat po, razem i dobrze. Tylko on, z nawykiem właśnie kłamania, jak sam powiedział, został skutecznie wyleczony tym, że żona nie pozwoli wrócić. Jak sobie posiedział w swojej jaskini, pomyślał, to się zorientował, że do niczego dobrego dotychczasowe życie go nie doprowadziło.
Postawa męża po i przed jest ważna. Może pójdziesz, w takim kierunku, że to nie do szpiku kości zły człowiek, tylko, że ludzie bywają słabi.

Anonymous - 2013-07-08, 13:58

nunana napisała :
Cytat:
Ale przed zdrada mielismy kilka trudnych lat, problemy lecz bez szalu nic wielkiego, mysle ze takie jak w kazdym malzenstwie, jedynie co w tych problemach problem podstawowy- slaba komunikacja ze strony meza. Czesto zwracalam na to jego uwage, probowalam o tym rozmawiac... nie bylo tematu. Maz skryty, malomowny, nauczony z domu rodzinnego ze problemy zamiatamy pod dywan lub czekamy biernie az sie same rozwiaza.



Cytat:
nie podobala mu sie jako kobieta, jedynie dobrze mu sie z nia rozmawialo


Tu mąż nie kłamie .
W waszym małżeństwie brakowało głębi ,
prawdziwej więzi .
Wasz przypadek jest dowodem na to ,
że facet też potrzebuje zrozumienia , umiejącej słuchać , uważnej żony .
Zapewne mąż miał większe nieumiejętności w komunikacji ,
ale i Ty sama może niedoskonałe ?
I stało się .
W to , że dla niego "przestałaś być żoną" już wcześniej ,
to też wierzę .
Emocjonalnie odpływał już dawno , powoli ( po ustaniu zakochania ) .


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group