Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Chciałabym uratować nasze małżeństwo.

Anonymous - 2013-06-28, 14:22
Temat postu: Chciałabym uratować nasze małżeństwo.
...znalazłam się tu nie przez przypadek, szukam pomocy - co zrobić, aby nasze małżeństwo przetrwało! Mój mąż ponad 3 miesiące temu oznajmił mi że nic do mnie nie czuje i nie chce ze mną być po 10 latach małżeństwa i 4 znajomości, na początku to był dla mnie szok wielkie rozgoryczenie, złość, smutek, żal emocje jakie mi towarzyszyły i towarzyszą do dziś są różne. Wiem jednego chciałabym uratować nasze małżeństwo. W nasz związek wdarła się rutyna, obowiązki nas może bardziej jego przerosły, sama wiem że to po części moja wina. Nie wiem co robić próbowałam rozmawiać, ale to nic nie daje im bardziej się do niego zbliżałam tym on się bardziej ode mnie odsuwał. Przez te trzy miesiące mój mąż stał się całkiem innym człowiekiem. Wieżę w niego że przemyśli i zrozumie że popełnił błąd tak mnie raniąc. Mówi że na niego nie zasługuję bo jestem wspaniałą kobietą a to on jest wszystkiemu winien, ale przecież jego sobie wybrałam z jego zaletami i wadami a teraz co mam odpuścić? Przecież można to wszystko naprawić wiem że nie będzie łatwo.
Czytam teraz książkę " Miłość potrzebuje stanowczości" mam nadzieję że uda mi jakoś przez to wszystko przejść chociaż nie jest łatwo.

Anonymous - 2013-06-28, 14:31

Marto witaj na forum

na początek polecam ks.Marka Dziewieickiego
http://archive.org/details/przysiega-malzenska


I FILM "OGNIOODPORNY"

http://pl.gloria.tv/?media=297261

Pogody Ducha

Anonymous - 2013-06-28, 15:14

modlę się aby nasze małżeństwo przetrwało i żeby mój mąż spojrzał na mnie tak jak kiedyś.
Anonymous - 2013-06-28, 16:11

A może pomódl się za męża? Wiem, że czasami ciężko, ale pomaga. Polecam Telegram do Sw. Józefa, modlitwę do Anioła Stróża Męża... Mi pomogły i pomagają do dzis. I choc dalej się kłócimy i jest ciężko, to na pewno jest lepiej niż rok czy dwa lata temu. I też inna kwestia i porusz ten temat z mężem... Bo dziwne jest to, że łatwo oznajmia koniec miłosci. Najpierw trzeba zacząc od tego czy przypadkiem nie jest kimś zauroczony bądź też czy Cię nie zdradza. I nawet jesli Cię zdradza to i tak masz dużo większe szanse na walkę o niego niż Ci się wydaje. Dobrze, że wiesz, że to też i Twoja wina. Ale nawet to nie usprawiedliwia tego, że on chce Cię odstawic w kąt. Nie ma takiego prawa, choc może tak postąpic. Bo czasami jest tak, że wielu ludzi nie postepuje według tych właściwych zasad. Woli swoje zasady, swoje wartosci... często nie do końca prawdziwe i dobre. Wiec módl sie, módl za siebie, za niego i za wasze małżeństwo.Modlitwa rozjasnia umysł.
Anonymous - 2013-07-03, 11:40

martusia_1970 napisał/a:
przecież jego sobie wybrałam z jego zaletami i wadami a teraz co mam odpuścić?

Też uważam, że ożeniłem się z miłości i przysięgałem szczerze...
I chociaż był okres, że szczerze znienawidziłem żonę za jej postępowanie, to dzis widze, że gdyby nie jej posunięcia nie dotarłoby do mnie jak bardzo sie myliłem.
Pracując na programie 12 kroków odkrywam siebie i zacząłem zdawać sobie sprawę ze swoich wad..... Zwłąszcza niecierpliwość i skłonność do urazy nie pozwalały mi sie normalnie porozumieć z żoną. A to, że wszystko wiedziałem najlepiej i ustawiałem wszystkich wg mojego widzimisię dolewało oliwy do ognia.
Staram sie zmieniać siebie. Bo tylko tyle mogę zrobić. Nie zmienię mojej żony. Chociaż starałem sie to robić przez wiele lat. No to się wystarałem, że ode mnie odeszła. Zmieniła się :) Tylko nie tak jak chciałem he he ...
Im więcej się angażuję w pracy nad sobą tym bardziej rośnie we mnie przekonanie, że będzie co ma być.... A ja postanowiłem być wierny mojej przysiędze małżeńskiej

Anonymous - 2013-07-05, 10:27

Przeżywam to samo ... Głęboki, straszny kryzys realcji. Mąż nie mieszka z nami od stycznia. Utrzymuje kontakt z dziećmi, jednak ze mną - żadnego. Pomimo upływu tylu miesięcy, jest nieprzejednany w postawie zawziętego wobec mie milczenia i wrogości. Próbowałam z nim rozmawiać, jednak - bez rezultatu. Dałam sobie spokój. Boli potwornie, ponieważ mamy dwoje dorastających dzieci i jest mnóstwo tematów, które chciałabym omówić z nim, jako ojcem. Wczoraj wysłałałm mu radosną nowinę, że nasza córka dostała się do prestiżowego liceum. Byłam tak szczęśliwa, że uznałam, iż warto podzielić się tą informacją z mężem. To w końcu jej ojciec. Niestety, córa nie otrzymała jeszcze gratulacji od ojca, a ja nie otrzymałam odpowiedzi na radosnego mejla. Ale nie szaleję z tego powodu z rozpaczy. Robi to, co uważa za słuszne.
Rozumiem wszystkie Twoje odczucia, bo dokładnie przez to przechodziłam i przechodzę; ból, żal, gniew, frustracja, bezradność ... Obecnie samotność i smutek. Przechodzę przez te etapy cierpliwie, bo innej dorgi nie ma. Modlę się do Matki Boskiej o naszą rodzinę, do Jezusa o zmartwychwstanie naszego małżeństwa, ale przede wszystkim traktuję czas separacji jako czas podarowny mi, aby przepracowała w swojej duszy i sercu wiele trdunych doświadczeń, któe mocno przyczyniły się do kryzysu mojego małżeństwa. Wiem, że przede mną przed nami bardzo druga droga. Szukam pomocy, tak ja Ty, na tym forum i wsparcia ludzi, którzy przeszli bądź przechodzą przez podobne "piekło".
Dla mnie najtrudniejsze jest codzienne zmaganie się z zawziętym milczeniem męża i obojętnością na nasz los. Mąż wyjechał do pracy za granicę i kontaktuje się z dziećmi sporadycznie. Modlę się za niego i ... staram się cieszyć życiem takie jakie jest. Odkrywać w nim radość. Z
ze swojego doświadczenia mogę się podzielić taką refleksją, że nie wolno za długo tkiwć w poczuciu np. smutku czy skrzywdzenia z powodu odejścia męża. Trzeba to przeżyć, trzeba to w sobie przerobić, ale przychodzi moment, że musisz przezwyciężyć pokusę trwania w tym stanie i otworzyć się na nowe. To nowe wlace nie jest spektakularne. To może być powciąganie się od uporczywego myślenia o tym, co się wydarzyło. Np. budzenie się rano z postanoiewieniem, że zachowowam pogodę ducha, bo tego potrzebuję, a na żal pozwolę sobie podczas wieczornego spaceru. Być może to trywialnie brzmi, ale nic nie dzieje się bez odrobiny dobrej woli i samodyscypliny. Ja wraz z nadejściem dlugo oczekiwanej wiosny postanoiwłam być radosna.I wiesz co, udaje się, chociaż zdarzają się strasznie czarne chmury. Walka w naszym wypadku to przede wszystkim wysiłek na zmianie tego, co było złe w naszych słowach, reakcjach, postawach, spojrzeniu na życie. Praca nad sobą wymaga dużego wysiłku i czasu. Ja to się się nawet cieszę, że mogę być teraz sama, choć uparte milczenie męża i niemal odczuwalna fizycznie niechęć ranią mnie nadal. Ale już tego nie oceniam, nie wartościuje. Przyjmuję ze spokojem i mówię o tym Panu Jezusowi. Przekazuję to Jemu z prośbą o światło - co mam zrobić w tej sytuacji oraz niezmienną modlitwą za męża, za mnie i za zmartwychwastanie naszego małżeństwa. Po ludzku, nie dzieję się nic. Nadal separacja, marazm i brak kontaktu. Jednak w moim wnętrzu małe cuda.
POzdrawiam i życzę pogody ducha.

Anonymous - 2013-07-05, 10:39

martusia_1970 napisał/a:
Mówi że na niego nie zasługuję bo jestem wspaniałą kobietą a to on jest wszystkiemu winien

Bardzo typowy zwrot. Prawie każda z ]nas go usłyszała od odchodzącego męża. Zobacz z boku jakie to perfidne - on taki wspaniałomyślny, chce Twojego dobra. Jak by go naprawdę chciał, to by nie porzucał!

[ Dodano: 2013-07-05, 10:52 ]
martusia_1970 napisał/a:
3 miesiące temu oznajmił mi że nic do mnie nie czuje i nie chce ze mną być

Niestety za takimi słowami często kryje się druga osoba. Też chciałam wierzyć, że to tylko kryzys, a okazało sie, że ma konkretne imię. :-? Nie daj sobie tylko wmówić, że to Twoja wina. I broń Boże nie przepraszaj, bo weźmie to, jako dowód jego krzywdy. Odchodzący bardzo potrzebuje uzasadnienie swojej decyzji, ze ma prawo robić, co robi, bo przecież było mu źle. Nie ma takiego prawa! Jak coś nie pasi, to się o tym informuje i próbuje naprawiać, a nie ucieka do innego ogródka.
Kochana ucz się na cudzych błędach, bo mniej bolą! I nie próbuj mu niczego tłumaczyć, czy wpływać na jego decyzję. On Cię teraz nie słyszy, bo napisał już dla siebie scenariusz, a Ciebie w nim nie ma. Jedno co możesz zrobić, to odsunąć się, bo im więcej będziesz naciskać, tym bardziej będzie uciekał! Zajmij się sobą, stań się bardziej tajemnicza, nie pokazuj, jak bardzo Cie boli. Nie dawaj mu satysfakcji, jakim był skarbem, bo teraz na to nie zasługuję depcząc i opluwając sakrament małżenstawa. I broń Boże nie żebrz u kata o miłość, bo to tylko odbierze Ci godność i spokój, a niczego nie osiągniesz. Raczej po miłość idź do Jezusa w Ogrójcu. Tam był prawdziwy dowód Miłości!!!

[ Dodano: 2013-07-05, 10:58 ]
martusia_1970 napisał/a:
Wieżę w niego

Ty wierz w Boga, a na człowieku nie buduj swojego świata, bo człowiek potrafi tylko ranić. Nie tylko Twój mąż, ale Ty, ja, każdy! Zacznij budować siebie na "skale", którą jest Jezus, a poradzisz sobie z tym kryzysem. Jednego musisz być świadoma, to nie będzie szybko!Bóg potrzebuje czasu, by najpierw oczyścić twoje serce, a później zajmie się Twoim pogubionym i błądzącym mężem. Na pewno Cię nie zostawi z tym cierpieniem samą!

[ Dodano: 2013-07-05, 11:07 ]
JooW70 napisał/a:
Modlę się do Matki Boskiej o naszą rodzinę, do Jezusa o zmartwychwstanie naszego małżeństwa, ale przede wszystkim traktuję czas separacji jako czas podarowny mi, aby przepracowała w swojej duszy i sercu wiele trdunych doświadczeń, któe mocno przyczyniły się do kryzysu mojego małżeństwa.

To jest naprawdę czas nam podarowany! Zabrzmię może prowokacyjnie, ale ja już dziękuję Bogu za ten kryzys, bo był dla mnie czasem rozwoju duchowego. A mąż? No cóż dalej na manowcach, ale już mu nie jest tak dobrze tam, jak na początku. Cierpliwie czekam, aż jego ból będzie większy od przyjemności, bo tylko wtedy jest szansa, że coś zrobi ze swoim życiem. A jak nie ? No cóż - oddaje Bogi i w Nim szukam pociechy, wsparcia i siły do trwania w przysiędze małżeńskiej - z mężem, czy bez niego.

Anonymous - 2013-07-12, 09:18

JooW70 napisał/a:
Wczoraj wysłałałm mu radosną nowinę, że nasza córka dostała się do prestiżowego liceum. Byłam tak szczęśliwa, że uznałam, iż warto podzielić się tą informacją z mężem.

A moja kochana żonka zachowywała się tak jakby mnie nie było. Nie informowała mnie o niczym związanym z dziećmi. Jak sam bym się nie zainteresował, to skubana by się nawet nie zainteresowała czy żyję.... Taka wredna baba... Al- Anonka zakichana.
no to ja się interesowałem. Dzwoniłem. Pytałem, kiedy mogę wziąć dzieci....
Z własnej inicjatywy przelewałem jej kasy tyle ile uznałem przed komunia młodszego syna...... Bo przecież franca nie powie, że czegoś potrzebuje. :) Tak mnie traktowała moja kochająca (mam nadzieję) żona.

Anonymous - 2013-07-12, 09:23

Jędrek napisał/a:
Bo przecież franca nie powie, że czegoś potrzebuje


Jędrek, no co Ty? Nerwy Ci puściły?

Anonymous - 2013-07-12, 09:27

twardy napisał/a:
Jędrek, no co Ty? Nerwy Ci puściły?

Odzwierciedlam swoje nastroje z czasu jak mnie to doprowadzało do szału.... znaczki :) :) :) (tzw. uśmiechnięte buźki) mają za zadanie określić, że pisze tak w ramach dowcipu sytuacyjnego :)
Bo Al- Anonki to bardzo zaangażowane w trzeźwienie swoich mężów kobity. I nie dadzą się omamić półśrodkami :)

Anonymous - 2013-07-12, 09:29

A już myślałem, że to Twoje obecne odczucia. ;-)
Anonymous - 2013-07-12, 10:00

Jędrek napisał/a:
JooW70 napisał/a:
Wczoraj wysłałałm mu radosną nowinę, że nasza córka dostała się do prestiżowego liceum. Byłam tak szczęśliwa, że uznałam, iż warto podzielić się tą informacją z mężem.

A moja kochana żonka zachowywała się tak jakby mnie nie było. Nie informowała mnie o niczym związanym z dziećmi. Jak sam bym się nie zainteresował, to skubana by się nawet nie zainteresowała czy żyję.... Taka wredna baba... Al- Anonka zakichana.
no to ja się interesowałem. Dzwoniłem. Pytałem, kiedy mogę wziąć dzieci....
Z własnej inicjatywy przelewałem jej kasy tyle ile uznałem przed komunia młodszego syna...... Bo przecież franca nie powie, że czegoś potrzebuje. :) Tak mnie traktowała moja kochająca (mam nadzieję) żona.

..............a jak byś chciał żeby zachowywała się twoja żona, jakie masz wyobrażenia o waszym związku.
Przecież czasami robimy różne rzeczy nieświadomie nie mając zielonego pojęcia o tym czy kogoś ranimy czy nie. Ja teraz staram się ważyć słowa. Zawsze starałam się żyć tak żeby nikt przezemnie nie płakał.

Anonymous - 2013-07-12, 10:13

ja mysle, ze zona Jedrka swietnie stawiala granice, odwrocila sie do niego plecami zeby mogl zdrowiec i wykazywac zaangazowanie
moze w tym troche zlosci do niego bylo, ale najwazniejsze, ze przynioslo efekty :mrgreen:
zaluje, ze ja po zdradzie meza nie umialam stawiac granic i pokazac palcem "drzwi", opamietanie przyszlo duzo za pozno.....

Anonymous - 2013-07-12, 10:15

Ja teraz nie wiem jak się zachowywać co mówić jakich słów używać, miotam się z tą moją bezsilnością. Mój mąż stał się samo wystarczalny o nic minie nie prosi, żyjemy obok siebie, nie wiem jak mam rozbić ten gruby pancerz.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group