Uzdrowienie Ma³¿eñstwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys ma³¿eñski - rozwód czy ratowanie ma³¿eñstwa?

¦wiadectwa spoza forum - ¦wiadectwo Kasi

Anonymous - 2013-06-23, 19:10
Temat postu: ¦wiadectwo Kasi
Zwi±zek z osob± bêd±c± w zwi±zku ma³¿eñskim -
Kasia i Tomek (Redakcja portalu Adonai.pl)

Nie jeste¶my odpowiedzialni za nasze uczucia, ale za to co z nimi zrobimy.



Ka¿dy cz³owiek chce odnale¼æ swoj± drug± po³owê i mieæ prawdziw± kochaj±c± rodzinê. Czasem znajdujemy mi³o¶æ - cz³owieka za którego oddaliby¶my ¿ycie....ale...no w³a¶nie jest pewne "ale" - ten cz³owiek jest w zwi±zku ma³¿eñskim. Wiadomo¶æ o tym spada na nas jak grom z jasnego nieba. Pocz±tkowo nie dowierzamy, potem usi³ujemy t³umaczyæ sobie, ¿e to jeszcze nie koniec ¶wiata. ¯e takie rzeczy siê zdarzaj± i ¿e ostatecznie rozwody s± dla ludzi, a ¿ycie to nie bajka. Jednocze¶nie wiemy, ¿e to nie tak mia³o byæ, ¿e mia³a byæ piêkna, czysta mi³o¶æ a potem bia³a sukienka i marsz Mendelssohna. Czujemy ¿al do Boga, ¿e pozwoli³ nam spotkaæ tego cz³owieka, ¿e tak siê to potoczy³o. W odruchu rozpaczy zwracamy siê o pomoc, w nadziei, ¿e kto¶ powie, ¿e mi³o¶æ przezwyciê¿y wszystko. Czujemy siê wewnêtrznie rozdarci. Stoimy na drodze na której s± dwa drogowskazy: 1) Bóg, wiara, 2) rodzina zbudowana na gruzach innej.

Je¶li ten cz³owiek pozostaje w zwi±zku ma³¿eñskim a znajomo¶æ z tob± traktuje jak przygodê lub odskoczniê od szarej codzienno¶ci lub rodzinnych problemów sprawa jest w miarê prosta: od razu wiadomo o co mu chodzi. To jednak rzadko siê zdarza. Czê¶ciej jest gotów (lub przynajmniej tak deklaruje) odej¶æ od rodziny i zwi±zaæ siê z tob±. Zanim mu uwierzysz przeczytaj co chcemy ci powiedzieæ. Z góry zaznaczamy, ¿e pisz±c o zwi±zkach z osob± pozostaj±c± w zwi±zku ma³¿eñskim mamy na my¶li zarówno zwi±zki wolnej dziewczyny z ¿onatym mê¿czyzn± jak i wolnego ch³opaka z mê¿atk±, jednak z uwagi na zdecydowanie wiêksz± ilo¶æ listów pochodz±cych od kobiet w niniejszym rozdziale czê¶ciej piszemy o sytuacji gdzie to mê¿czyzna jest stron± ju¿ zajêt±. Jednak¿e w równym stopniu dotyczy to obu p³ci!


Cz³owiek, który zostawia ¿onê z dzieæmi nie jest wart zaufania, nie daje ¿adnej rêkojmi, ¿e nie zrobi tego powtórnie i nie jest godzien nosiæ miana prawdziwego mê¿czyzny. Mê¿czyzna bierze odpowiedzialno¶æ za swoje czyny, za swoj± kobietê, za swoje dzieci. Je¶li tego nie robi nie jest wart ¿adnego zainteresowania. Je¶li nie ma oporów by odej¶æ od kobiety, która po¶wiêci³a mu kilka lat swojego ¿ycia, byæ mo¿e urodzi³a jego dzieci, gotowa³a mu i pra³a jego brudne skarpetki i ofiarowa³a mu sam± siebie i to co mia³a najdro¿szego (nie, nie mówimy tu o dziewictwie, mówimy o sercu i mi³o¶ci) to nie ma ¿adnych oporów. Nie daje ¿adnej gwarancji, ¿e tym razem bêdzie inaczej. Przeciwnie, swoim postêpowaniem daje dowód tego, ¿e jest zwolennikiem ³atwych rozwi±zañ. Pomy¶l logicznie: skoro jest gotów zostawiæ rodzinê, któr± za³o¿y³ poprzez sakramentalny zwi±zek z kobiet±, któr± wybra³ w wolno¶ci to o ile¿ pro¶ciej bêdzie mu - w razie jakich¶ trudno¶ci - zostawiæ ciebie, z któr± nie wi±¿± go ¿adne ¶luby. ¯adne przysiêgi i deklaracje nie s± w jego ustach wiarygodne. Cz³owieka poznajemy po dzia³aniu. Mo¿na wiele mówiæ i mo¿e z tego nic nie wynikaæ. Mo¿na milczeæ a dokonywaæ wielkich rzeczy. Jezus powiedzia³: "Po owocach ich poznacie". Jaki owoc wydaje ten cz³owiek? Który zamiast budowaæ burzy a zamiast wspieraæ pozostawia? Jakie wydaje o sobie ¶wiadectwo? Je¶li my¶lisz, ¿e z tob± bêdzie inaczej mylisz siê. Pomy¶l: gdyby¶ mia³a ch³opaka, a on by siê tak zachowywa³ w stosunku do innej dziewczyny to chyba nie by³aby¶ zachwycona, a co dopiero gdyby¶ mia³a mê¿a, którego kochasz, za którego wysz³a¶ za m±¿, z którym prze¿y³a¶ swoje ¿ycie, któremu odda³a¶ siebie sam± i owocem waszej mi³o¶ci s± dzieci. Jaki to musi byæ straszny ból dla takiej ¿ony, prawda? Wyobra¼ sobie jeszcze jak by¶ zareagowa³a, gdyby to twój ojciec siê tak zachowywa³ w stosunku do jakiej¶ kobiety krzywdz±c twoj± mamê i ciebie? Czu³aby¶ bunt, prawda? A zatem zostaw go po to, by nie dawaæ mu okazji do grzechu, po to, by dochowa³ przysiêgi ma³¿eñskiej, by móg³ byæ mê¿em i ojcem dla swych dzieci. Nawet je¶li on sam bêdzie innego zdania twoim obowi±zkiem jest odej¶æ.

Czasem jednak jest tak, ¿e formalnie nie ma ¿adnych przeszkód aby byæ razem bo ten cz³owiek jest ju¿ po rozwodzie. Czasem nawet nie ma dzieci, wiêc wydaje nam siê, ¿e nikogo nie skrzywdzimy. Czasem rzeczywi¶cie jest tak, ¿e to on jest stron± pozostawion± przez ¿onê bez (lub prawie bez) swojej winy. T³umaczymy sobie, ¿e on przecie¿ te¿ jest cz³owiekiem, te¿ zas³uguje na mi³o¶æ i ciep³o, ¿e to nie jego wina, ¿e ¿ona odesz³a. Czasami faktycznie nale¿a³oby siê zastanowiæ czy to ma³¿eñstwo by³o w ogóle wa¿nie zawarte, bo je¶li nie to rzeczywi¶cie nie ma sensu ca³e ¿ycie cierpieæ za niedojrza³o¶æ drugiej strony. Ale uwaga! Je¶li tak jest w istocie to najczê¶ciej strona poszkodowana ju¿ wcze¶niej ma tego ¶wiadomo¶æ i podejmuje stosowne kroki zmierzaj±ce do stwierdzenia niewa¿no¶ci ma³¿eñstwa (nie uniewa¿nienia ma³¿eñstwa - jak to siê niektórym wydaje). Podejmuje jednak te kroki bo wie, ¿e s± ku temu podstawy i robi to dla siebie a nie z powodu kogo¶ z kim chcia³aby siê ponownie zwi±zaæ. Je¶li za¶ takich kroków przez kilka lat nie podejmuje to jest 99 % pewno¶ci, ¿e ma ¶wiadomo¶æ braku podstaw lub sama przyczyni³a siê do rozstania. I wtedy jest ogromne prawdopodobieñstwo, ¿e to my nie znamy ca³ej prawdy.

Naturalnie, ¿e on te¿ jest cz³owiekiem. Czêsto bardzo zranionym, czêsto rozumiej±cym gdzie pope³ni³ b³±d, ale któremu nie dano szansy by ten b³±d naprawiæ. Czasem ma dwadzie¶cia kilka lat i "zmarnowane" ¿ycie. Pytamy wiêc siebie, pytamy Boga czy dla niego nie ma ju¿ nadziei, czy on nie ma prawa do szczê¶cia, do rodziny, czy musi ju¿ do koñca ¿ycia byæ sam. Ten cz³owiek - jak ka¿dy - zas³uguje na mi³o¶æ. Ma prawo kochaæ i byæ kochanym. Ale kochaæ i byæ kochanym dla niego oznacza co innego ni¿ dla ciebie. On, przed laty dokona³ pewnego wyboru. ¦wiadomie i w wolno¶ci ¶lubowa³ mi³o¶æ kobiecie, która zosta³a jego ¿on±. W sakramencie ma³¿eñstwa Bóg tê ich mi³o¶æ u¶wiêci³ i pob³ogos³awi³. Da³ im tê mi³o¶æ jako dar i zadanie. Da³ im te¿ wszelkie potrzebne ³aski do wytrwania pomimo trudno¶ci, si³ê do pokonywania tych trudno¶ci i m±dro¶æ, by wiedzieli jak siê do tego zabraæ. Bóg nie obieca³, ¿e zawsze bêdzie s³odko, ale obieca³, ¿e cokolwiek by siê dzia³o On zawsze bêdzie przy nich. I nadal chce przy nich byæ. Chce im pomóc i chce by nadal byli razem. Dla niego zatem prawo do mi³o¶ci to - w wymiarze oblubieñczym - prawo kochania swojej ¿ony i uczynienia wszystkiego by oboje znów byli szczê¶liwi. Nawet je¶li on jest formalnie "wolny" to wiesz, ¿e dopóki jego ¿ona ¿yje to nawet ¿eby byli po dziesiêciu rozwodach to ona do koñca ¿ycia jego ¿on± bêdzie. A zatem przynajmniej teoretycznie mo¿liwe jest ich wspólne ¿ycie, ich powrót do siebie. A skoro tak jest to je¶li ty siê z nim zwi±¿esz to im ten powrót do siebie uniemo¿liwisz. Pomijaj±c to czy oni do siebie chc± wróciæ czy nie. Ale ¿ycie jest d³ugie i niesie ze sob± nieprzewidziane sytuacje. Nawet wiêc je¶li nie wróc± to ty im tego nie uniemo¿liwisz.

Jako osoba wierz±ca wiesz wiêc co powinna¶ wybraæ. To mówi rozum. Z drugiej strony stoi serce, które rozpaczliwie domaga siê mi³o¶ci. I choæ przyznajesz racjê wszystkim swoim racjonalnym argumentom Twoje uczucia ¿yj± swoim w³asnym ¿yciem. Mówisz sobie: a je¶li nikogo ju¿ nie spotkam? Je¶li zostanê sama? On jest przecie¿ dok³adnie takim cz³owiekiem o jakim marzy³a¶. Chcesz potwierdzeñ, ¿e mo¿ecie byæ razem pomimo wszystko. Jednak to co w sobie budujesz od lat, twoje zasady, przekonania i wiara nie pozwalaj± na proste poddanie siê uczuciu. Ci±gle masz ¶wiadomo¶æ, ¿e jak wybierzesz jego to bêdziesz ¿yæ w nieustannym konflikcie sumienia, z nieustannymi wyrzutami i tak naprawdê nie bêdziesz do koñca szczê¶liwa, bo jak mo¿emy byæ szczê¶liwym jak co¶ nas "z¿era od ¶rodka", gdy targaj± nami wyrzuty sumienia. Masz pretensje do Boga, ¿e go postawi³ na Twojej drodze, ¿e Ci go w ogóle da³ a teraz nie pozwala z nim byæ. Ci±gle szukasz potwierdzeñ u wszystkich, ¿e siê uda, ¿e mo¿ecie byæ szczê¶liwi. Ale nadal wiesz, ¿e nie mo¿na byæ szczê¶liwym bez Boga.

Je¶li przydarzy³a ci siê taka mi³o¶æ, je¶li nie wiesz jak dalej ¿yæ i czujesz siê winna pos³uchaj co chcemy ci powiedzieæ. Je¶li jeste¶ na rozstaju dróg i nie wiesz co masz zrobiæ wiedz, ¿e nie jest to sytuacja bez wyj¶cia. Uwierz, ¿e da siê to prze¿yæ, da siê z tego wyj¶æ.

Przede wszystkim nie mo¿esz siê winiæ za to, ¿e pokocha³a¶ tego cz³owieka. Tak jak wielokrotnie wcze¶niej pisali¶my nie jeste¶my odpowiedzialni za nasze uczucia ale za to co z nimi zrobimy. Sam wiêc fakt, ¿e do tego dosz³o nie jest grzechem. Naturalnie je¶li wiedzia³a¶ wcze¶niej o jego sytuacji nie powinna¶ pozwoliæ na to, by wasza relacja sta³a siê tak bliska. Byæ mo¿e wcze¶niej nale¿a³oby wycofaæ siê z tej znajomo¶ci. Czasem jednak na pewne rzeczy nie mamy wp³ywu, czasem jeste¶my zmuszeni do ci±g³ego kontaktu z tym cz³owiekiem np. w pracy lub o fakcie jego ma³¿eñstwa dowiadujemy siê na takim etapie zwi±zku i zaanga¿owania uczuciowego, ¿e zerwanie kontaktów nie jest ju¿ takie proste.

Bez wzglêdu na to jak dosz³o do tego, ¿e kochasz kogo¶ kto jest ¿onaty teraz potrzebujesz pomocy i wskazówek jak uwolniæ siê z tego zwi±zku. Jednocze¶nie to musi byæ twoja suwerenna decyzja, twój wybór. Musisz poczuæ, ¿e tego chcesz i ¿e to jest najw³a¶ciwsze wyj¶cie.



Dlatego na pocz±tek musisz wyobraziæ sobie siebie w obu sytuacjach: jak wygl±da twoje ¿ycie gdy z nim zostajesz i gdy odchodzisz. ¯eby wybraæ trzeba dokonaæ bilansu.

Musisz wiedzieæ, ¿e w przypadku wspólnego ¿ycia wcale nie musia³oby byæ tak, ¿e "za karê" spotka³yby was wszystkie plagi egipskie i to w podwójnym wymiarze. Byæ mo¿e byliby¶cie ze sob± "szczê¶liwi" i ¿yliby¶cie w zgodzie. Byæ mo¿e mieliby¶cie dzieci, które nie sprawia³yby problemów wychowawczych. Byæ mo¿e nie mieliby¶cie problemów materialnych, a obie rodziny zaakceptowa³yby wasz zwi±zek. Mo¿e rozwinêliby¶cie siê intelektualnie i oboje mieliby¶cie satysfakcjonuj±c± pracê. I oboje do¿yliby¶cie w spokoju staro¶ci, wspieraj±c siê wzajemnie. Mo¿e... Ale w tym wszystkim nie by³oby Bo¿ego b³ogos³awieñstwa. Byæ mo¿e my¶leliby¶cie, ¿e nie robicie nic z³ego i ¿e to by³ s³uszny wybór, skoro dobrze wam siê dzieje. A my¶leliby¶cie tak dlatego, ¿e powoli i niepostrze¿enie zmieniliby¶cie swój ¶wiatopogl±d. To za¶ wi±za³oby siê z daleko id±cymi konsekwencjami. Najpierw zaczêliby¶cie tolerowaæ takie zwi±zki jak wasz, potem ta tolerancja zatacza³aby coraz szersze krêgi, w koñcu mia³aby wp³yw na wychowanie dzieci. A to ju¿ by³aby bardzo powa¿na sprawa, bo tu chodzi³oby o kszta³towanie sumieñ i ca³ego ¿ycia nowych ludzi. Wy jednak prawdopodobnie nie mieliby¶cie wyrzutów sumienia, bo by³oby ono "znieczulone". Utraciliby¶cie co¶ bardzo cennego - wiarê. Ten niezas³u¿ony dar, który jeste¶my zobowi±zani rozwijaæ i którym jeste¶my zobowi±zani dzieliæ siê z innymi.



Z kolei w przypadku zrezygnowania z tego zwi±zku nikt nie da ci gwarancji, ¿e wszystkie problemy rozwi±¿± siê same i nagle ogarnie ciê anielska b³ogo¶æ z dobrze dokonanego wyboru. Nikt nie zagwarantuje, ¿e znajdziesz mê¿a i bêdziesz mia³a szczê¶liw± rodzinê. ¯e od tej pory wszystkie twoje troski znikn±. Najprawdopodobniej wcale od razu tak nie bêdzie. Najpierw bowiem bêdziesz musia³a stoczyæ ciê¿k± walkê z sam± sob± i byæ mo¿e z nim - je¶li on bêdzie gotowy na ka¿de rozwi±zanie albo nawet bêdzie o ciebie walczy³. Bêdziesz musia³a - i to bêdzie najbardziej bolesne - patrzyæ jak wasza mi³o¶æ umiera, jak to co budowali¶cie przez czas spêdzony razem legnie w gruzach. Wiele razy poczujesz siê bezsilna. Bêdziesz czu³a siê tak jakby¶ stanê³a przed ogromnym g³azem, którego sama nie ruszysz. Jednak najwa¿niejsze bêdzie to, ¿e nie bêdziesz w tym sama. Po twojej stronie bêdzie Bóg, który bêdzie Ciê wspiera³. A je¶li to Bóg bêdzie z tob± nikt nie bêdzie przeciwko tobie. Nikt ciê nie pokona, nic z³ego ci siê nie stanie. Wylejesz wiele ³ez i wiele wycierpisz ale zachowasz to co najcenniejsze: swoj± wiarê. A je¶li j± ocalisz odniesiesz zwyciêstwo. Ten g³az ruszy sam Bóg. On ukoi twoje poranione i rozdarte serce. On sprawi, ¿e te blizny bêd± dowodem twojej si³y i od tej pory nikt nie bêdzie w stanie ciê pokonaæ. One bêd± ¶wiadczyæ o tym, ¿e przesz³a¶ próbê zwyciêsko.



Je¶li my¶lisz co zrobiæ wyobra¼ sobie te dwa scenariusze, wyobra¼ sobie was za rok, za piêæ i piêtna¶cie lat. Wyobra¼ sobie codzienno¶æ i ¶wiêta. I zdecyduj co wolisz: czy chwile pozornego szczê¶cia, zaspokojon± potrzebê ziemskiej mi³o¶ci ale bez sakramentów czy drogê teraz trochê niepewn±, teraz trochê samotn±, bez ¿adnych gwarancji ale z czystym sumieniem, z poczuciem dobrze dokonanego wyboru i z Bogiem na co dzieñ.

S±dzeni bêdziemy z mi³o¶ci. Ale z mi³o¶ci prawdziwej. Z mi³o¶ci do kogo¶ a nie tylko do siebie. Z tego co dla kogo¶ uczynili¶my a nie tylko dla siebie. I teraz Droga dziewczyno przeczytaj uwa¿nie, bo to bêdzie najwa¿niejszy fragment. To bêd± najwa¿niejsze s³owa, które chcemy ci przekazaæ.

Po prostu: je¶li kogo¶ kochamy to chcemy jego dobra, prawda?

Najwiêkszym dobrem jest za¶ pragnienie zbawienia dla osoby, któr± kochamy. Dlatego w³a¶nie to dobro mu ofiaruj jako swój mi³osny dar. Nie ze wzglêdu na siebie tylko na niego.

Je¶li go kochasz to nie mo¿esz przyczyniaæ siê do jego upadku i grzechu. Czyli: nawet gdyby¶ mia³a inne zasady, gdyby ci by³o wszystko jedno i twoje zbawienie by³oby ci obojêtne to powinna¶ zrobiæ to dla niego. Poniewa¿ jednak jako chrze¶cijance nie powinno ci byæ to obojêtne to tym bardziej musisz byæ konsekwentna, bo tylko w ten sposób ocalisz siebie i jego. Zrób zatem ostatni i najprawdziwszy gest tej mi³o¶ci i zostaw go, by to zbawienie sobie i jemu zapewniæ, a przynajmniej w tym nie przeszkadzaæ.

Je¶li ju¿ wiesz, ¿e to jedyna s³uszna droga pozostaje ci konsekwentnie realizowaæ to wszystko o czym tu mówili¶my. Teraz musisz wygrzebaæ siê z do³ka i doj¶æ do etapu, kiedy naprawdê bêdziesz przekonana, ¿e jeste¶ pe³nowarto¶ciowym cz³owiekiem i przestaniesz panicznie baæ siê samotno¶ci. Musisz tak¿e zacz±æ ratowaæ siebie. Musisz byæ teraz twarda.

Nie mo¿esz siê nad nim rozczulaæ, nie mo¿e Ciê wzruszaæ to, ¿e jest nieszczê¶liwy. Nawet je¶li bêdzie ciê b³aga³ o spotkanie, je¶li znajdzie tysi±ce pretekstów, ¿eby siê z tob± zobaczyæ musisz byæ silna. Nieraz bêdzie ci serce krwawi³o, nieraz bêdziesz chcia³a wzi±æ na siebie ca³y ten ból, byle tylko on nie cierpia³. Mo¿esz prosiæ o to Boga, mo¿esz siê o to modliæ, ale absolutnie nie wolno ci siê nad nim rozczulaæ. Je¶li nie bêdziesz konsekwentna ca³y wysi³ek pójdzie na marne. Nie bój siê, ¿e on bêdzie cierpia³, ¿e o tobie ¼le pomy¶li, ¿e bêdzie siê czu³ odrzucony. Nawet gdyby tak by³o (a zapewniam ciê, ¿e on jako inteligentny cz³owiek te¿ doskonale zdaje sobie sprawê z tego, ¿e twoje postêpowanie jest jedynym s³usznym - choæby temu zaprzecza³) to jedyna droga. Pamiêtaj, ¿e kochaæ dla niego oznacza co innego ni¿ dla ciebie. Byæ mo¿e kilka razy siê z³amiesz, ale podno¶ siê i uparcie id¼ wybran± drog±. Byæ mo¿e on bêdzie wiedzia³ jak Ciê "podej¶æ". Gdy zobaczy, ¿e decyzja jest ostateczna, ¿e ty jeste¶ pewna tego co robisz bêdzie próbowa³ ró¿nych sposobów, by ciê przy sobie zatrzymaæ. Bêdzie bra³ ciê na lito¶æ, wzbudza³ poczucie winy lub udawa³, ¿e ciê nie potrzebuje. Nie ulegaj. Po jakim¶ czasie zobaczy, ¿e zamierzasz trwaæ w dokonanym wyborze i prêdzej czy pó¼niej da ci spokój. A ty wbrew pozorom zwyciê¿ysz. I tu ju¿ nawet nie bêdzie chodzi³o o to, ¿e bêdzie to wygrana walka ze sob± i swoimi s³abo¶ciami ale o to, ¿e zachowasz wiarê i bêdziesz mog³a spojrzeæ w oczy Jezusowi. I co najwa¿niejsze - zrobisz to nie tylko dla siebie, ale dla tego, którego teraz kochasz i dla swojego przysz³ego mê¿a, którego Bóg postawi na twej drodze. Bo mo¿esz byæ pewna, ¿e te cierpienia Bóg - tak jak Hiobowi - wynagrodzi ci w dwójnasób. Nagrod± bêdzie spokojne sumienie w tym ¿yciu i ¿ycie wieczne w przysz³o¶ci.

Jeste¶ w stanie tego dokonaæ. Jeste¶ w stanie tak wybraæ. To siê nawet po ludzku "op³aci". Pamiêtaj: w ¿yciu trzeba dokonywaæ wyborów s³usznych a nie wygodnych.



Kasia i Tomek
Redakcja portalu Adonai.pl


¬RÓD£O:
http://adonai.pl/milosc/?id=161



Jest to ¶wiadectwo Kasi, redaktorki portalu Adonai.pl, która na s³owa komentarza: "Cieszê siê, ¿e Pañstwo czuj± b³ogos³awieñstwo Bo¿e w swoim ma³¿eñstwie. £atwo Wam tak kategorycznie stawiaæ sprawê, bo jako syci i szczê¶liwi NIGDY nie zrozumiecie jak to jest, gdy siê kocha (naprawdê! i ta mi³o¶æ NIKOGO nie krzydzi), a nie mo¿na tego przysi±c przed Bogiem. Gdy siê kocha (naprawdê), a mówi±, ¿e twoja mi³o¶æ jest z³em i wierz±, ¿e Bóg ciê za ni± potêpi. Bóg zna serce cz³owieka. Czekam dalej i wiem, ¿e cokolwiek siê stanie ta mi³o¶æ bêdzie moj± ostatni±."

odpowiada jednym zdaniem: "Droga Aniu, ja na podstawie W³ASNYCH identycznych jak Twoje do¶wiadczeñ napisa³am ten artyku³ wiêc WIEM...A za m±¿ wysz³am kilka lat pó¼niej... "
st±d: http://adonai.pl/milosc/?...ad=0#komentarze

Anonymous - 2013-06-24, 22:31

Chwa³a Panu
Anonymous - 2013-09-24, 21:20

jaki piêkny i g³êbokie ¶wiadectwo :-) nic dodaæ nic uj±æ
mnie osobi¶cie bardzo dotyka to swiadectwo - prosto w serce.
i CHWA£A PANU
:-)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group