Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Dziecko w czasie kryzysu - Dzieci cierpią najbardziej

Anonymous - 2013-06-03, 16:54
Temat postu: Dzieci cierpią najbardziej
Bardzo to smutne, kiedy słyszy się, że kolejne dziecko w czyjejś rodzinie cierpi z powodu kryzysu rodziców, rozwodu. To wielka trauma dla dziecka, wielka krzywda, czasem małżonkowie nie potrafią widzieć dziecka, bo wiele emocji nimi szarpie i dziecko jest na drugim planie, siłą rzeczy.

Jak można pomóc dzieciom w trudnych czasach kryzysu w rodzinie?
Znam jeden sprawdzony sposób, czekam na więcej odpowiedzi w tym temacie.
Jeden sprawdzony - z dziada pradziada - polecany przez... siostry zakonne (!) - to nasza modlitwa za dziecko, za dzieci! TU i TERAZ, od razu, do Anioła Stróża i nie tylko. :-)

Anonymous - 2013-06-03, 18:51

Nawet w naszej wspólnocie i na naszym forum w wielu opowieściach dzieci są na drugim planie albo zlewają się z tłem. W książce, którą piszę o Sycharze, jest rozdział o dzieciach, który został sprawdzony merytorycznie przez psychologa Komitetu Ochrony Praw Dziecka. Pozwólcie, że wkleję tutaj fragment tego rozdziału, może komuś się przyda choć jedno zdanie:

"Jeśli masz dzieci, przyznasz zapewne, że w takiej trudnej sytuacji rodzinnej zasługują one na osobny rozdział. Nie ma sposobu na to, aby uniknęły niepokoju i smutku, ale trzeba zrobić wszystko, by spotkało je jak najmniej zła. Na rynku wydawniczym jest kilka poradników, po które można sięgnąć m.in. „Rozwód,
a co z dziećmi?” J. Wallerstein, S. Blakeslee, „Rozwód. Jak ratować dzieci” A. Hart. Za darmo dostępny jest także poradnik w wersji PDF na stronie internetowej Biura Rzecznika Praw Dziecka (www.brpd.gov.pl). W tych świeckich publikacjach denerwować może cię kilka zagadnień:
- zakładana wspólna decyzja rodziców o rozstaniu,
- akceptacja dla nowych związków rodziców i ich nowych partnerów,
- założenie, że czasem rozwód jest dobrym wyjściem i pominięcie instytucji separacji.
Jednak z tymi zastrzeżeniami warto poradniki przeczytać lub rozpocząć współpracę z psychologiem dziecięcym, ponieważ pewne zasady zachowania wobec dzieci są uniwersalne. Oto najważniejsze:
1. Nie izoluj dziecka od drugiego rodzica (chyba, że rodzic zagraża dziecku), podtrzymuj ich kontakt.
2. Zapewnij je, że nie jest winne problemom rodziny, że ono nie ma nic wspólnego z wyborami dorosłych.
3. Nigdy nie mów źle o współmałżonku w obecności dziecka.
4. Nigdy nie stawiaj dziecka w sytuacji konfliktu lojalności. Nie każ mu w żaden sposób wybierać pomiędzy mamusią a tatusiem.
5. Nie wypytuj dziecka o sprawy drugiego rodzica, ono nie jest twoim detektywem.
6. Pozwól dziecku okazywać przy tobie trudne uczucia, pomóż mu je nazywać.
7. Nie obarczaj dziecka nadmierną odpowiedzialnością i swoimi kłopotami, ono nie jest twoim partnerem i nie ma zastąpić ci małżonka.
8. No i oczywiście zapewniaj je o miłości i nieustannie ją okazuj.

Powiedz sobie z ufnością, że macie przewagę nad rodzinami, w których Bóg jest nieobecny. Możesz prosić Ducha Świętego o pomoc w postępowaniu wobec dzieci, w trudach samotnego rodzicielstwa. Możecie razem modlić się za tatę czy mamę. Ważne, aby z maluchami modlić się o „wszystkie potrzebne łaski” dla nieobecnego rodzica. To znaczy, aby modlitwa była sformułowana pozytywnie."

Dalej będzie jak już się uda w wersji drukowanej, jeśli taka Boża wola...

Anonymous - 2013-06-04, 18:03

Jedna napisał/a:
W tych świeckich publikacjach denerwować może cię kilka zagadnień:
- zakładana wspólna decyzja rodziców o rozstaniu,
- akceptacja dla nowych związków rodziców i ich nowych partnerów,
- założenie, że czasem rozwód jest dobrym wyjściem i pominięcie instytucji separacji.


O tak...
bardzo może denerwować. Zwłaszcza ta "wspólna decyzja", tak... u katolików :-/ co jest jakimś pokręceniem w myśleniu ~~~~...

Wiem, że piszesz książkę, czekam z niecierpliwością. Dziękuję za cenny głos.

Anonymous - 2013-08-27, 23:13

Dzieci w sytuacji kryzysu a tym bardziej rozstania się rodziców przechodzą przyspieszony kurs dojrzewania :-/ .Po 5 miesiącach od odejścia męża i ojca moja młodsza córka stwierdziła dzisiaj, że doznała olśnienia i zobaczyła z całą wyrazistością, że to co jej tata ( ukochany) robi teraz ( zdradza i aluzje w tym temacie wrzuca przy każdej okazji gdy się widują) jest wstrętne i niedopuszczalne. To jej słowa. Do tej pory była skupiona na sobie i na tym co przeżywa w związku z całą tą sytuacją. Teraz zaczęła oceniać. Jak to się odbije na jej dorosłym życiu...?Żal mi wszystkich naszych porzuconych dzieci. One zasługują na najlepszych ojców a nie na to by wyczekiwać tak jak moje na ewentualne spotkanie raz na miesiąc lub i rzadziej....Trudno z tym się pogodzić. Ja nie umiem.
Anonymous - 2013-09-03, 04:18

Ja dzis znow uslyszalam, ze nastawiam synka przeciwko niemu. A to byly wlasne slowa synka "nie lubie tatusia, kocham go ale nie lubie". Ja mu tego nie powiedzialam. Tak, dzieci, rowniez te male, widza i rozumieja wiecej niz nam sie wydaje. Jeszcze wiecej wyczuwaja.

Ostatnio wlasnie powiedzialam mezowi, ze jego terapia i porzadne leczenie to moj warunek. Nie wiem na ile zrozumial. Ale po dzisiejszej probie wmieszania, ktora na szczescie udalo mi sie powstrzymac w zarodku, nie wiem czy jutro nie przeprowadze rozmowy o wyprowadzce jednak... ale to nie moj temat....

Anonymous - 2013-09-03, 13:03

Cokolwiek się nie wydarzy w życiu rodziny, najważniejse dla dzieci, by poznały Chrystusa - tego skarbu nikt im nie odbierze.
Nie wolno tracić wiary w żadnej sytuacji, a drogę do Jezusa warto dzieciom pokazać - nie ma co się martwić na zapas, trzeba zawierzyć dzieci Jezusowi, a dzieciom Jezusa pokazywać nieustannie! On ich ustrzeże przed złem. Macie taką wiarę w Pana Jezusa? :-D

Oto zadanie najbardziej wartościowe dla rodzica, który ma dzieci pod opieką. :-)
www.rozaniecrodzicow.pl

http://rozaniecrodzicow.pl/

Anonymous - 2013-09-04, 09:17

Podzielcie się doświadczeniami jak tłumaczycie i wypełniacie dzieciom brak zainteresowania ze strony ojca? Jak wpoić dzieciom przekonanie, że one warte miłości, uwagi i zainteresowania i z ich strony nie ma żadnych przyczyn tego, że są porzucone przez jednego rodzica. Ciekawa jestem ile potrzeba kochających i serdecznych dla dzieci osób (a jest takich wiele wokół nas) żeby jakoś zakleić dzieciom dziurę po tacie.
Anonymous - 2013-09-05, 09:30

nie potrafię zaakceptowac obecnosci kochanki w kontaktach męża z moimi dziecmi tzn nmi:) nie mogę uporac się ze swoimi emocjami kiedy wiem e idą razem na bsen, corka prynosi ubrania i zabawki po jej dziecku, a teraz jeszczr sytuacja po wakacjach kiedy mieli jeden wspolny pokoj pomimo tego iż mąż zapewniał że będzie inaczej. Dodam ż e będzie inaczej. Jak to rozwiązac, dzieci mają 4 i 2 lata a mążnie widzi w tym problemu
Anonymous - 2013-09-06, 22:48

Fundacja Mamy i Taty udostępnił(a) link.

31 sierpnia 2013

źródło: https://www.facebook.com/FundacjaMamyiTaty

Dwa lata temu, był to główny przekaz naszej kampanii www.rozwodprzemyslto.pl i dzisiaj nie ukrywamy satysfakcji, kiedy dokładnie to samo można przeczytać w wywiadzie z brytyjską pisarką Rachel Cush w wysokieobcasy.
Wklejamy większy fragment bo cały tekst jest w części płatnej.

__________________________________________



Jak pani myśli, co tych ludzi tak naprawdę rozsierdziło?

Zdanie, które najczęściej słyszę od czasu rozwodu, brzmi: „Dzieci są bardzo odporne i sobie poradzą”. Moje dzieci również słyszą podobne komunały, na przykład: „W dzisiejszych czasach wszyscy się rozwodzą, więc to, co się wam przytrafiło, jest OK”. Córka mi powiedziała ostatnio: „Mamo, to trochę tak, jakby się miało raka i ciągle byś słyszała taki komunikat: » Wielu ludzi ma raka, więc się nie przejmuj «”. Mam wrażenie, że dorośli w ten sposób pozbywają się poczucia winy, tworząc kolejną nieprawdę. A prawda jest taka, że dzieci wcale nie są odporne, są niezwykle delikatne, rozwód nie jest OK, rozwód jest wielką krzywdą im wyrządzoną. Dałam to do zrozumienia w książce i myślę, że właśnie to najbardziej wkurzyło czytelników. Zresztą widzę, co się dzieje, kiedy spotykam się ze znajomymi. Gdy powiem na przyjęciu: „Rozwód to jest najgorsza rzecz, jaka może się przytrafić dziecku” - o mój Boże, gdyby pani mogła tylko zobaczyć ich reakcje! Ludzie, którzy mnie lubią i szanują, zamieniają się w jeden wielki kłąb wykrzyczanej złości.

Rozumiem, że pani uznała, iż rozwód jest wielką krzywdą dla pani dzieci. Jak się z tym żyje?

Ciężko, bo całą winę bierze się na siebie, ale uważam, że nie da się tego zrobić inaczej. Myślę, że w kulturze, która daje takie przyzwolenie na rozwód, ważne jest, żeby był ktoś, kto jest gotów na to, by usłyszeć od swoich dzieci, że wcale nie mają się dobrze. Myślę też, że dzięki temu, iż dzieci widzą to, że ja również cierpię, ale nie macham ręką i nie mówię, że nic się nie stało, że nie lecę na miasto szukać sobie nowego partnera, pozwala im cierpieć mniej. A nawet dystansować się do tego, co je spotkało.

Nasza narracja dzisiaj jest taka, że owszem, rozwód to okropne doświadczenie, ale ostatecznie się przez nie przechodzi, jak przez grypę, i się zdrowieje. To chcemy słyszeć. A wie pani, co ja usłyszałam ostatnio od swoich studentów na uniwersytecie?

Co?

Prowadziłam akurat zajęcia na temat pisania wspomnień dla pierwszego roku. Na sali było około stu osób, sami młodzi ludzi, mieli po 18, 19 lat. Zapytałam ich, czym dla nich jest pisanie pamiętników. Wszyscy zgodzili się, że po pierwsze, nie ma sensu ich pisać, jeśli nie jest się szczerym, a po drugie, że dobrze by było, żeby dotyczyły one czegoś, o czym ludzie zwykle kłamią albo na temat czego milczą. Zapytałam każdego z nich, o czym sami by napisali. Nieznaczny procent, około 15, wymienił jakieś wyjątkowe doświadczenia, np. dorastanie w obozie dla uchodźców, ale pozostali - mówię tu może o 85 proc. - powiedzieli, że napisaliby, uwaga, o rozwodzie swoich rodziców!
Pamiętam szczególnie studentkę, która wstała i powiedziała: „Najgorszą rzeczą, jaką usłyszałam od swojej matki, było zdanie: » Wszystko będzie dobrze, to się przytrafia wielu ludziom «” - bo to jej odebrało prawo do cierpienia. Ona uważała, że gdyby umiała to opisać, to by w jakiś sposób przywróciło jej to prawo. Kiedy to usłyszałam, chyba po raz pierwszy i ostatni pomyślałam, iż bardzo się cieszę, że napisałam tę książkę, że w pewnym sensie napisałam ją w ich imieniu.

Anonymous - 2013-09-13, 12:37

Przeczytałam wypowiedzi w tym temacie. Dziękuję za rady, które wypunktowała Jedna. Jakoś intuicyjnie je stosuję od dawna. Denerwuje mnie to, ze inni wokół pytają mnie co dzieci mówią po pobycie u taty. Jakby wypytywanie było czymś naturalnym i właściwym. A ja nie pytam. Czasem same coś powiedzą, ale nie komentuję tego, ważne jest dla mnie to, że wracają uśmiechnięte i następnym razem nie protestują gdy mają iść do taty.
Mam ostatnio problem z dorosłymi wokół, którzy mimo, iż deklarują się katolikami usiłują mi wmawiać, ze jestem złą matką, że nie myślę o dzieciach tylko o sobie, bo powinnam się z kimś związać -wg nich lepszy nowy związek cudzołożny, ale z mężczyzną niż samotna matka która NA PEWNO sama sobie nie poradzi i jeszcze przekaże dzieciom niewłaściwy model rodziny. Bo wg nich szczęście to mezczyzna i kobieta dla dzieci, a nie tylko mama. Czy Wy tez spotykacie się z takimi sytuacjami? Jak sobie z nimi radzicie?

Anonymous - 2013-10-23, 17:48

Ja też nie umiem poradzić sobie z myslami,że moje dzieci być może będą widywać się z tą kobietą, że tatuś widzi je raz na tydzień 15 min.,że nie mogę z nimi o tym porozmawiać ,bo one o nic nie pytają, nie wiem czy zaczynać rozmowę, tak ni z tego ni z owego..Te rady w punktach są dobre, ale to chyba trzeba być ideałem ,żeby się do nich stosować, kiedy człowiek jest tak skrzywdzony,że logicznie nie myśli... :-(
Anonymous - 2013-10-27, 19:21

Rozwód czy choćby tylko wyprowadzenie się męża i odcięcie od żony jest dla dzieci w każdym wieku wielkim złem. Bo co z tego, że moje córki są już metrykalnie dorosłe. Rany, które ojciec im zadał swoim odejściem są wielkie i ciągle nie mogą się zagoić.Reakcje na tą sytuację są nieprzewidywalne i nie ma dobrych słów aby jakoś pomóc dzieciom przez to przejść.
Anonymous - 2013-10-29, 08:49

Karmel napisał/a:
Rany, które ojciec im zadał swoim odejściem są wielkie i ciągle nie mogą się zagoić


"rany są wielkie i ciągle nie mogą się zagoić"

Czy wierzysz, że rany mogą się zagoić? Chodzi mi o to, czy w to wierzysz. Bo jeśli wierzysz w to, że rany dzieci mogą się zagoić, to już dobrze, to nastepny krok powierzyć to Bogu. Wydaje mi się, że naprawdę innej drogi nie ma jak prosić Boga o wspólpracę ze sobą w pomocy własnym dzieciom. Tak naprawdę Ojcem naszych dzieci jest Bóg i do Niego one należą. Czy znają Boga?
Ważne jest, czy dzieci znają Boga i ważne jest jaka jest nasza wiara - reszta przyjdzie sama - jako OWOC TYCH dwóch wypadkowych.

Anonymous - 2013-11-22, 17:06

annezcka napisał/a:
nie potrafię zaakceptowac obecnosci kochanki w kontaktach męża z moimi dziecmi tzn nmi:) nie mogę uporac się ze swoimi emocjami kiedy wiem e idą razem na bsen, corka prynosi ubrania i zabawki po jej dziecku, a teraz jeszczr sytuacja po wakacjach kiedy mieli jeden wspolny pokoj pomimo tego iż mąż zapewniał że będzie inaczej. Dodam ż e będzie inaczej. Jak to rozwiązac, dzieci mają 4 i 2 lata a mążnie widzi w tym problemu


Doskonale rozumiem. I nie wiem, ile pracy i wysiłku potrzeba aby wyzwolić się z tego. Nie wiem ile, ale wiem, że bez pomocy Ducha Świętego po prostu jest to zupełnie niemożliwe.
Oddaję to wciąż Bogu, to mój przylądek Horn.

Mąż do mnie wrócił, choć jest to rodzaj powrotu na próbę. Z kochanką rozstał się 3 mce temu. Zostało z nią kilka spraw do załatwienia, to się ciągnie.
Po powrocie dwa razy wziął dzieci na spotkanie z ex-kochanką (spotkania niezbędne dla zakończenia wiążących ich spraw zawodowych) traktując je jako zabezpieczenie dla mnie. Pomijając fakt, że moim zdaniem "używanie" sześcioletniej dziewczynki jako kogoś, czyja obecność ma mnie uspokoić, ma być "przyzwoitką" - po prostu jest jakimś absurdem i brakiem szacunku.. pomyłka. Już zakomunikowałam mu, że nie akceptuję takiego "zabezpieczenia".
Ale pomijając ten fakt, to ja po prostu nie mogę zdzierżyć świadomości, że dzieci były u niej 20minut, że dała im kanapkę z serem, itp. .. One ją oczywiście znają od roku, zawsze ją lubiły i dalej ją lubią, jest taka fajna, ta ciocia znajoma taty.
Sól na moje rany. I straszne oszukiwanie dzieci.

Gdy wyobrażam sobie moje dzieci u niej w domu, to widzę dosłownie taki obrazek: ojciec podsuwa maleńkie dzieci aby bawiły się tuż koło strasznego czarnego smoka, w jego trującym oddechu. Smok ma na łbie maskę uśmiechniętej dziewczyny i dzieci się do niego śmieją.

Nie śmiejcie się ze mnie, wiem, że to wyolbrzymianie, że to absurd, że przecież się rozstali itp itp - ale naprawdę właśnie tak w głowie widzę relację tej kobiety do moich dzieci. Była (a kto wie czy nadal nie jest) dla moich dzieci ogromnym zagrożeniem. Nie tylko ona, bo głównie postawa ich taty. Ale ona też...

Weszła w naszą rodzinę rok temu, zaczynając od odwiedzin domowych jako współpracownik mojego męża. Widziała nasz dom. Widziała z kim wchodzi w relację: z ojcem dwojga maluchów, który istotnie miał ciężką sytuację w małżeństwie (tu mojego 50%). Ale ona świadomie rozjechała walcem te dzieci, osłabioną rodzinę... To nie była niunia czarowana przez nieznajomego, udającego że się już rozwiódł. Ona widziała wszystko od samego środka i nie miała skrupułów, nie wiem jaka to musi być znieczulica i egoizm.. (oho już osądzam..). Przespała się z przystojnym chętnym tatuśkiem, why not? A potem też się nie zatrzymała, niby dlaczego?

Wiem, że to nie w tej trzeciej jest esencja problemu. Wiem.
Ale wciąż widzę czarnego smoka nad główkami moich dzieci, i smok ten ma twarz miłej cioci, i daje im kanapki z serem.
Normalnie mogę film nakręcić - horror ;-)

Mąż w tej kobiecie widzi oczywiście coś zupełnie innego. To zrozumiałe.
Dzieci widzą maskę czyli ciocię..
Tylko ja widzę smoka.
I nie, nie jest taki jak w filmie Jak wytresować smoka.
Raczej taki: http://cdn.obsidianportal...II_BY_KEKAI.jpg

Pracuję nad tym, ale ulgę mi przyniosło już samo to, że to opisałam.
Problem jest we mnie, to pewne, nazywa się "niegotowość na wybaczenie" i "nienawiść".
Już jest przecież w pewnym sensie po wszystkim, laska zostawiona, powinnam ją skreślić.
Wszystko przez te spotkania, wszystko wtedy tak wraca.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group