Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Kocia Łapka

Anonymous - 2013-05-27, 12:04
Temat postu: Kocia Łapka
Jako dziewczynka, byłam pełna marzeń i snów. Może dlatego, że w domu nie doświadczyłam Miłości. To spowodowało, że zaczęłam się dość szybko interesować chłopcami. Nie mogłam trafić na odpowiedniego. Wszyscy byli niedojrzali. Myśleli tylko o jednym, a ja chciałam zachować to do ślubu. Z tego powodu nigdy nie byłam w stanie stworzyć z nikim związku. Zrozumiałam, że muszę zmienić swoje zasady, bo nigdy nie znajdę nikogo na stałe. Moje granice, które stawiałam innym, powoli zaczęły się zacierać. Nie byłam już taka niewinna. Upadłam, uzależniłam się, robiąc wszystko, co chcieli, by znaleźć akceptację. Miałam starszych braci, więc kontakt z pornografią był praktycznie na porządku dziennym. W końcu znalazłam to, co chciałam, tj. zainteresowanie każdego z nich. Wszyscy o mnie zabiegali. Byłam w centrum uwagi. Czułam się w końcu wartościowa. Wreszcie czułam, że żyję. W końcu znalazłam kogoś na stałe. Byliśmy na imprezie. Był alkohol. Dlatego, że byłam dziewicą, wszyscy chcieli mnie zdobyć. Po alkoholu nie było to miłe. Doszło do próby gwałtu. Obronił mnie on, jak myślałam, przyszły mąż. Ja miałam 18 lat, on 34. Pobił tych, którzy chcieli mnie wziąć siłą. Stał się bohaterem w moich oczach. Był uroczy, przystojny, elegancki. Po prostu ideał. Zarabiał bardzo duże pieniądze. Jego inteligencja zwalała mnie z nóg. Dziękowałam Bogu codziennie za Niego. Niedługo po spotkaniu zaczęliśmy z sobą chodzić. Mówił, że jest w trakcie rozwodu. Miał córkę. Byłam pewna, że rozwód nie jest z jego winy. Po roku przeprowadziłam się do niego. Rodzina nie zaakceptowała tego. Byłam szczęśliwa. Tylko to się liczyło. Już w pierwszym tygodniu okazało się, że uwierzyłam w kłamstwa. Był żonaty. Żona wyjechała po prostu za granicę. Dowiedziała się o mnie. Wniosła pozew o rozwód. Chciałam odejść. Zatrzymał mnie, tłumacząc wszystko. Oświadczył mi się. I tak rozpoczęły się dwa „najpiękniejsze” lata mojego życia. Zaprosił mnie na romantyczną kolację, po której podjęliśmy wspólną decyzję o pierwszym razie. Głowa była pełna marzeń. On był szalenie zmysłowy i delikatny. Nie udało się. Było pełno krwi na udach. Tego bólu nie zapomnę nigdy. Myślałam, że tak po prostu musi być. Nie rozumiałam, że było to spowodowane brakiem pieszczot. Nie byłam po prostu gotowa. Podejmowaliśmy później próby. W końcu udało się. Kochaliśmy się codziennie. Zaczęłam brać tabletki. Nie chcieliśmy jeszcze dziecka. Po tabletkach bardzo przytyłam. Jemu to nie przeszkadzało. Byłam w siódmym niebie. Kochaliśmy się dwa razy dziennie. Sielanka trwała do czasu, gdy stracił pracę. Dostał wysoką odprawę. Miał pieniądze, więc nie szukał pracy. Żyliśmy chwilą, do momentu, gdy środki zaczęły się kończyć. Wpadł w depresję. Zaczął pić. Wcześniej mówił mi, że nie pije. Ukrywał alkoholizm. Nie dostrzegłam tego przez dwa lata. Wszystko ukrył. Po dwóch latach sielanki, musiałam iść do pracy. Wspierałam go, wierząc, że jak wyjdzie z tego, wszystko wróci do normy. Gdy byłam w pracy, pił na umór. Zaczęła się gehenna. Na początku czułam się przez niego gwałcona. Z czasem stracił empatię na tyle, że nie przeszkadzał mu mój ból. Godziłam się na to, wierząc, że to minie. Namawiałam na leczenie. W końcu znalazł podjął pracę. Nie zarabiał już dużo, ale najważniejsze, że nie pił. Tylko w weekendy. Nie pomagały moje histerie. Gdy chciałam odejść, mówił mi o samobójstwie. Poznałam przyjaciela. Zaczęliśmy romansować. Oboje wiedzieli o sobie. Partnerowi odpowiadało to, bo w końcu przestałam się kłócić. Przyjaciel był inny pod każdym kątem. Zakochałam się. Ale nadal pozwalałam na gwałt w domu. Był silniejszy, a ja bałam się odmówić. Nie miałam gdzie iść. Byłam uzależniona finansowo. Przyjaciel wyznał swoje uczucia. Chciał mnie zabrać z sobą. Aż wyprowadziłam się. Wtedy były zmienił się nie do poznania. Zaczął o mnie walczyć, ale było już za późno. Zamieszkałam z innym, jak mi się wydawało, z idealnym. Był dobry pod każdym względem. Był 10 lat młodszy od byłego. Myślałam, że chwyciłam Pana Boga za nogi. W końcu czułam się spełniona. Rozumiał mnie pod każdym względem. Planowaliśmy małżeństwo, dziecko. Wszystkie koleżanki zazdrościły mi. Rodzina też była zadowolona. Nie pracowałam. Zajmowałam się domem. Gdy wracał, nie wychodziliśmy z łóżka. Był cudowny. Dochodziliśmy zawsze razem. W końcu pewnego dnia wrócił z pracy i ni z gruszki nie z pietruszki kazał mi się pakować i wracać do byłego. Rozmawiali, jak się okazało. Nie miałam szansy na wytłumaczenia, co się stało? Układało się się Nam idealnie. Ja miałam cudnego przyjaciela, on boską kochankę. Załamał się mój świat. Nie miałam wyjścia. Musiałam wrócić. Były zmienił się. Zaczął się leczyć. Ja nie potrafiłam się już na niego otworzyć. Mimo że nie dawał mi już podstaw do tego, by się czepiać. Zaakceptował nawet zdradę, że byłam w łóżku z przyjacielem w jego domu, gdy były był w delegacji... Co mam robić? Były jest antyklerykałem i nie chce ślubu kościelnego (w przypadku ewentualnego unieważnienia). Kocha mnie. Ja staram się odzyskać uczucie.
Anonymous - 2013-05-27, 13:58

Malwinaa napisał/a:
Co mam robić?
Malwino to nie jest forum jak prowadzić rozpustne życie.
Anonymous - 2013-05-27, 16:29

http://adonai.pl/czystosc/

to mogę polecić od siebie.

Ps. Czy Wy nie przesadzacie trochę na tym forum?


Problem, który dotyka Malwinę, jest problemem dość powszechnym.
Dobrze, że w ogóle tacy Ludzi tu trafiają, by napisać to, co Im leży na sercu.

Anonymous - 2013-05-28, 11:49

Z tego, co widzę, to tylko Tolek nie zachowuje się tu, jak "dziecko". A reszta? Czy jest tu w ogóle moderacja? W jakim ciemnogrodzie żyjecie, że nie potraficie zrozumieć, z jakimi problemami boryka się współczesne pokolenie? Obawiam się, że gdybym miał tu napisać, z jakimi problemami "miłosnymi" borykają się współczesne nastolatki, mój post mógłby zostać ... usunięty ... ze względu na kontrowersyjne treści. A problem istnieje. Najczęściej trzeba do takich osób samemu wychodzić z inicjatywą, by pomóc. Co odwalacie Wy? Byście się wstydzili. W czym uważacie siebie za lepszych?
Anonymous - 2013-05-28, 13:03

Wilkoo dziękuję. Znalazłam tam coś dla siebie. Chyba rozumiem już swoją winę.

http://adonai.pl/malzenstwo/?id=153

A co do reszty wypowiadających się, przypomnę tylko słowa samego Jezusa: "nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni". Nie będę się tu udzielać, bo widzę, że pomyliłam adresy. Mądry głupiemu ustępuje. Pozdrawiam.

Anonymous - 2013-05-28, 14:42

Malwino
Jeśli napisałaś na tym forum, to uważam, ze jesteś osoba wierzącą w Boga, nie wiem czy praktykującą, ale jedyne co mogę doradzić to modlić się o rozeznanie swojej sytuacji i zawierzyć Duchowi Świętemu.
,, Kto jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamień"

Anonymous - 2013-05-28, 14:50

Malwino witaj na forum

pytasz co masz robić

1. zapraszam na spotkanie do ogniska naszej wspólnoty w Opolu

http://opole-jacka.sychar.org/

najbliższe spotkanie 8 czerwca

2. piszesz o swoich ideałach -czy chcesz do nich wrócić ?
Rezygnacja z nich nie dała Ci szczęście ani stałego związku, prawdziwej miłości

Żyjesz w cudzołóstwie
piszesz, że on cię kocha . :shock:
Jakąś pokrętną definicje kochania masz.

Miłość pochodzi od Boga - ta wielka i prawdziwa, o której marzyłaś.

I jest możliwa , dla każdego kto postanowi żyć w zgodzie z przykazaniami
Są w Polsce młodzi ludzie którzy żyją takimi ideałami
Ruch czystych serc
http://www.rcs.org.pl/

Malwino zajrzyj do kącika filmowego , polecam film ognioodporny
http://pl.gloria.tv/?media=297261

Pogody Ducha

ps. poprosiłam admina o usunięcie wpisów niektórych panów , panowie więcej delikatności

Anonymous - 2013-05-31, 00:58

8 czerwca jest spotkanie Grupy Wsparcia (bardziej indywidualne, gdy ktoś potrzebuje rozmowy, ale wcześniej 31 maja - piątek (czyli już dziś, bo piszę po północy) jest spotkanie ogólne z mszą o 18.30 i wcześniej nabożeństwem o 17.45.
Anonymous - 2013-06-06, 12:00

Malwinaa napisał/a:
Moje granice, które stawiałam innym, powoli zaczęły się zacierać. Nie byłam już taka niewinna. Upadłam, uzależniłam się, robiąc wszystko, co chcieli, by znaleźć akceptację.

Myślę, że to jest punkt zwrotny dla każdej nastolatki, która ma zasady... dla zasad. Mnie też to zgubiło, mnie też się zdawało, że mam zasady - ja ich nie miałam... Ja sobie to wmawiałam, bo tak mi mówili rodzice, bo tak ksiądz mówił na kazaniu.
Problem pierwszy, jaki teraz widzę, jest taki, że nie wie się, skąd wynikają pewne zasady. Z czego wynika, że mamy zachować czystość do ślubu? Ja byłam uczona, że dla szacunku od przyszłego męża... Przeczesz forum, zrozumiesz, że są kobiety, które dochowały czystość do ślubu, a po szacunku ni śladu, jak się z czasem okazuje...
Uczono mnie, że broń Boże "dać się" chłopakowi przed ślubem, bo jak "wpadniesz", to cie z domu wyrzucę...
Nie dotrzymałam czystości - bo byłam na tyle niezależna, że groźby rodziców były dla mnie poprostu pustym gadaniem. Nie będę się tu rozwijać ze swoją historią, bo nie o to chodzi. Chcę Ci pokazać, że w tych naszych błędach (Twoich i moich, i innych wspaniałych dziewcząt :-) ) jest jeden motyw: brak zrozumienia, po co to robimy? Dlaczego mam żyć w czystości? Dla mamy? Dla taty? Dla szacunku przystojnego, dobrze zarabiającego mężczyzny? Chyba nie... Ja mam tysiąc innych pytań na ten moment mojego życia, nie zaglądam do tematyki czystości, bo niejako mnie to nie dotyczy - tak mi się wydawało do tej pory. Ale skoro brak czystości był powodem mojego wielkiego upadku i co za tym idzie, katastrofy w moim życiu, to muszę chyba jednak od tego zacząć.

Kochana, z Twojego postu wynika, że masz oczy zwrócone na wszystkich - za wyjątkiem jednego: na Boga. I proszę, nie odbieraj tego jako ataku (nie wiem, co tu się "działo" wcześniej w Twoim wątku, bo dopiero dzisiaj tu zajrzałam, ale domyślam się, że trochę po Tobie "pojechano" ;-) ) - potraktuj to jako radę. Radę od osoby, która może nie przeżyła to samo co ty, ale stoję na tej samej krawędzi góry, co Ty... Ciężka to praca, bo mieszają się priorytety duchowe z tymi doczesnymi, przyziemnymi... Ale warto spróbować.
Nie wiem, co masz zrobić... Myślę, że żyjesz z mężem w związku niesakramentalnym. Nad tym powinnaś się zastanowić w pierwszej kolejności. Może wynajmij gdzieś pokoik, zostaw ich obu za sobą - nie masz wobec nich prawie żadnych zobowiązań. A już wobec kochanka najbardziej. Sama sobie wystarczysz - tzn. nie potrzebujesz mężczyzny, który Cię nie szanuje, by żyć. Potrzebujesz Boga. Co do męża - jeżeli możesz mu jakoś pomóc - pomóż. Ale z postawieniem granic. Nie jesteś kochana gumową lalką, by ktoś Cię tak traktował. I przepraszam za dosadność - jesteś dzieckiem Bożym i w pierwszej kolejności zadbaj o czystość swoją, swoich czynów, myśli. Jeżeli nie przemawia do Ciebie słowo czystości przedmałżeńskiej - to niech na początek, na sam początek drogi, przemówi do Ciebie słowo: SZACUNEK. Masz prawo go wymagać, od każdego, kogo na swej drodze spotkasz. I nie ważne, czy będziesz miała stanowisko pracownicze dające "kupę kasy", czy też będziesz siedziała z tłustymi włosami na parkowej ławce, zastanawiając się, za co kupisz coś na obiad. Wymagaj szacunku i szanuj siebie niezależnie od sytuacji w jakiej się znalazłaś - jesteś dzieckiem Boga i nikt nie ma prawa Cię nie szanować.
Nie wiem, czy ktoś Ci polecał, ale zajrzyj do książek: "Urzekająca" i "Miłość wymaga stanowczości". Jak się odetniesz od toksycznych (kochanka i męża) panów, będziesz miała sporo czasu na dobrą literaturę - zacznij od Pisma Świętego. Dopełniaj literaturą katolicką. Stroń od pozycji niekatolickich - nie mówię, że nie ma tam nic pozytywnego ani mądrego, ale sama się łapię na tym, że tego typu literatura może przeszkodzić w uzdrowieniu duszy.
Trzymaj się dzielnie :mrgreen:

Anonymous - 2013-06-07, 10:38

Aniołek5 napisał/a:
Dla szacunku przystojnego, dobrze zarabiającego mężczyzny?


Rozwiniesz tę myśl? Tak się składa, że zarabiałem świetnie. Aż w końcu przyszedł chudy okres. I mamy m.in. przez to bardzo poważne problemy. Dziś nie należę już do sytuowanych Mężczyzn. A przez lata byłem odbierany, jako bardzo utalentowany i przedsiębiorczy Chłopak. Wróciłem pełni sił, by odbudować sytuację, także i materialną, ale .. co sprawia, że Kobiety tak bardzo podchodzą do tej sfery emocjonalnie?

Nieprzystojny, ale dobry Chłopak, ze słabą pracą - fe? A przystojny z kasą, często za pomocą Rodziców - już ciacho? Moja Żona miała okazję doświadczyć tego, że .. "fortuna nie jest fundamentem udanego małżeństwa".

Anonymous - 2013-06-07, 11:04

łooo, Wilkoo, nie tak nerwowo :mrgreen:

Chodziło mi o to, że czasem, jak to było w moim przypadku i przypuszczam, że w przypadku Malwiny też, kobieta ma tak źle poukładane priorytety, że nie patrzy na to, kim jest dany człowiek, nie patrzy na te gesty, których tak naprawdę "gołym okiem" nie widać. Malwina sama napisała, że jej mąż zarabiał duże pieniądze, był inteligentny. Nie dała chyba mu wiele szans na poznanie jego ciemniejszej strony... Ja zresztą zrobiłam podobnie. Najgorsze jest to, że ja sama nie rozumiałam, "na co lecę" - bo był czuły, bo był wspaniały. Dopiero po latach dotarło do mnie, że wizja życia bez stresu materialnego, zamydliła mi oczy...
I o to mi chodziło. Czasem kompleksy robią takie potworne rysy na sposobie naszego myślenia, że kobieta widząc mężczyznę z klasą i kasą, zainteresowanego jej osobą, myśli, że sam Pan Bóg jej go zesłał, by w końcu wynagrodzić wszystkie krzywdy w życiu.

I chcesz mnie skrytykować za mój (były) sposób myślenia - proszę bardzo. Ale myślę, że skoro masz kochającą Cię żonę, nie powinieneś zbytno przejmować się opinią kobiety, której nawet nie znasz :lol:

Ja dopiero teraz stawiam siebie do pionu. Ustawiam na nowo priorytety. Życie mnie nauczyło, że nie ważne, co robi facet, kiedy jest przy kasie - najważniejsze co robi, jak jej nie ma :-> . i zaznaczam, że jest to wielkie uogólnienie. Człowieka poznaje się w kryzysowych sytuacjach. Mądra kobieta powinna umieć to wykorzystać - ba, może i nawet sama takie niegroźnie, małe, kryzysowe sytuacje stwarzać :D

Anonymous - 2013-06-07, 11:08

Spokojnie, nie piszę nerwowo.

Założyłem w związku z tym nowy temat, by tu nie odchodzić od wątku:

http://www.kryzys.org/vie...p=268485#268485

Pozdrawiam.

Anonymous - 2013-06-07, 11:11

Wilkoo napisał/a:
Spokojnie, nie piszę nerwowo.


może ja Cię tak niechcący odebrałam - przepraszam ;-)

Anonymous - 2013-06-07, 11:12

Nic się nie stało, napisałaś wartościową rzecz. Zapraszam więc do nowego tematu, by tu nie robić off topu. Pozdrawiam, z Bogiem.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group