Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Świadectwa - Gdzie zaczyna się zdrada?

Anonymous - 2013-05-10, 16:38

basia111 napisał/a:
Nie dziw się żonie ja cały czas walczę z pokusą aby znaleźć sobie [ przyjaciela] ..


Zrób to dla Boga, nie dla Niego. Będzie Ci lżej. To, że On teraz na to nie zasługuje, nie oznacza, że się nie zmieni. Jakby co, służę pomocą i wsparciem, i wskazówkami.

Anonymous - 2013-05-10, 17:45

Wilkoo- tak formie żartu - chłopaki w Ochotniczej Straży Pożarnej mają mundury.możesz zawsze wstąpić w ich szeregi... ;))
Anonymous - 2013-05-10, 20:31

To Ją akurat nie rusza.. :-D Swoją drogą, mam mundur (już od dawna).. Ale nie jestem ... Oficerem WP.. :mrgreen:
Anonymous - 2013-05-11, 14:36

Wilkoo, Twój temat otworzył mi oczy na wiele spraw. Gdzieś kiedyś przeczytałam, że mężczyznę należy często doceniać, potem wprowadziłam to w życie, ale rezultaty były mizerne, bo doceniałam tylko słowami, a nie tak z głębi serca... Teraz zadaję sobie pytanie- czy ja naprawdę umiem doceniać mojego męża? Co się stało z tym wszystkim, co tak mnie kiedyś w nim pociągało? Odkryłam, że ja też wyruszam sobie często na emocjonalne wędrówki w marzeniach z ,,kimś innym'. Kiedyś rozmawiałam przez gg z kolegą z młodych zbuntowanych czasów, ale urwałam te rozmowy, gdy napisał:,,Szkoda, że jesteś mężatką". Tyle, że on nigdy nie stanowił dla mnie obiektu seksualnych pragnień, że się tak brzydko wyrażę, jedynie biedaka, któremu trzeba pomóc (i moja wspaniałomyślna przyjaźń oczywiście miała to na celu). Ale fakt faktem, że zawsze się spotykaliśmy bez męża, jakby nawet trochę w ukryciu...
Idąc na imprezę w pracy, wdzięczyłam się tez trochę do wszystkich facetów...Chciałam być w centrum uwagi, karmiłam się wszystkimi ich komplementami.Na szczęście pracuję w niemal zupełnie damskim środowisku, ale te komplementy mężczyzn zaspokajały jakąś pustkę w mojej duszy... Rzecz jasna nie umówiłabym się z żadnym z nich, o jakiejkolwiek zdradzie ani nawet przyjaźni tez nie myślałam, ale moje zachowania były wobec nich delikatnie ,,uwodzicielskie", subtelne, ale jednak, i tu każda kobieta dobrze wie, o czym mówię ( bo przecież nie mam na myśli tego, że trzeba nałożyć na siebie worek po ziemniakach i się na siłę zasmucać). Teraz dopiero to dostrzegłam...i odzyskałam spokój. Nie zależy mi na akceptacji i podziwie moich kolegów z pracy. Albo gdy np jeden ze znajomych na fb coś fajnego napisał, coś co świadczy o jego mocnej wierze, ja porównywałam to ze słowami mojego męża- całkiem zbuntowanego przeciw Kościołowi, z jego przekleństwami, z jego ględzeniem- i nie wypadał najciekawiej. Tak naprawdę go nie doceniałam- ani za jego wygląd, ani za jego inteligencję, ani za wiarę, ani za osiągnięcia, ani za nic- jednym zdaniem. Gdy się mocniej pokłóciliśmy, wyobrażałam sobie nawet jakby to było wspaniale, gdyby umarł i gdybym została wdową i miała kogoś o profilu np wspomnianego kolegi z fb ( w którym kiedyś byłam platonicznie zakochana, co wcześniej zdarzało mi się na porządku dziennym). Kiedyś te marzenia na jawie, scenariusze pod najlepsze Harlequiny, utrudniały znacznie moją relację z Bogiem, teraz, ciągnąc się za mną, niszczyły tez moją miłość do męża. Dopiero czytając o prawdzie czarno na białym, zrozumiałam, jak wielki jest mój wkład w przeżywany przez nas kryzys.

Anonymous - 2013-05-11, 16:34

Chwała Panu, cieszę się i dziękuję za Twoje Świadectwo!

Warto być Wiernym = Warto być Wolnym = Warto być Szczęśliwym.

Anonymous - 2013-05-12, 12:44

Nie ma sprawy ;-) Póki co jestem na etapie ,,uświadomienia" się, jeszcze nie wiem jaki to będzie miało wpływ na nasze wspólne życie...Właściwie to boję się przyszłości (ten najbliższej zwłaszcza, bo mąż wraca dziś wieczorem z synkiem do domu, po tygodniowych wakacjach). To niesamowite, ile się wydarzyło we mnie w ciągu tego tygodnia! :-D Przede wszystkim Tobie tu chce podziękować, za owo ,,uświadomienie" mnie z pomocą założonego przez Ciebie tematu.Pozdrawiam Ciebie i Twoją żonę!
Anonymous - 2013-05-12, 12:49

Warto o tym pisać i rozmawiać. Jakby coś Ci jeszcze przyszło na myśl, pisz.

Pozdrawiamy z Żoną.

Anonymous - 2013-05-14, 11:28

Wilkoo, dziękuję za Twoje świadectwo. Chciałabym, aby mój mąż to przeczytał. Zawarłeś w nim wszystkie "zarzuty", które kierowałam do męża. Często nawet nie były to zarzuty, tylko próbowałam otworzyć mu oczy, żeby zrozumiał czym jest to, co robi. Nie chciał, nie rozumiał, tylko ciągle powtarzał "przecież cię nie zdradzam"! I wspaniale sam siebie usprawiedliwiał czynionym "dobrem"... A ja? Ja czułam się zdradzana, nieważna i odrzucona, nie mogłam się z tym pogodzić...
Też miałam nieodpartą pokusę (podobnie jak basia111) znalezienia sobie przyjaciela, powiernika i bratniej duszy w jednym. Do tej pory uważałam, że coś takiego jest nie w porządku, nie jest lojalne. Dzięki kryzysowi i zachowaniu męża w tym czasie, stwierdziłam, że jestem zbyt surowa dla siebie w tym względzie i zbyt daleko postawiłam granice. Ale znowu "nie czułam" tego, ta pokusa została jedynie w mojej głowie. Nie chciałam robić tego w ramach zemsty, czy w celu wzbudzenia zazdrości. Niemniej czuję gdzieś w głębi, że gdyby ktoś odpowiedni pojawiłby się, nie skreślałabym go, dopuszczam możliwość zaprzyjaźnienia się. Na dzień dzisiejszy tak myślę, co będzie jutro - nie wiem...

Anonymous - 2013-05-14, 14:13

ja_tez napisał/a:
Niemniej czuję gdzieś w głębi, że gdyby ktoś odpowiedni pojawiłby się, nie skreślałabym go, dopuszczam możliwość zaprzyjaźnienia się. Na dzień dzisiejszy tak myślę, co będzie jutro - nie wiem...

Tu mi się nasunęły przemyślenia nt przyjaźni męsko- damskiej, do której przecież powszechnie daje się prawo i małżonkom...Zastanawiam się czy taki ,,byt" jest w ogóle wykonalny w praktyce...Miałam w życiu tylko dwóch mężczyzn-przyjaciół i dużo więcej kobiet-przyjaciółek. Pierwszy to były czasy liceum, później kontakt się urwał, ale wiem, że jemu chodziło już po głowie ,,chodzenie ze sobą". Drugi, na studiach, o którego się modliłam ( słowami:,,Panie Boże, ześlij mi jakiegoś faceta-przyjaciela", po dwóch latach przyjaźni, wielu wspólnych wycieczkach, imprezach, filmach, wyjazdach okazją, został...moim mężem :mrgreen: Teraz próbuję na nowo obudzić w sobie w nim tę przyjaźń, poprzez niekończące się rozmowy do rana :-D
Gdybym spotkała super sympatycznego przyjaciela numer dwa, tak sobie myślę, że nawet przy braku popędu seksualnego, niestety mogłabym po jakimś czasie ( roku, dwóch lat) po prostu się w nim zakochać. Zastanawiam się tez nad tym co taka znajomość mogłaby wnosić do mojego małżeństwa, przyjaciel wszak to ktoś, kto zawsze nas wysłucha, i czy ona miałby w tym sensie prawo do poznania moich problemów z mężem? To bardzo śliski grunt i osobiście wolę na niego nie wchodzić. Modlitw o przyjaciela-mężczyznę zaprzestałam :-P

Anonymous - 2013-05-14, 14:24

Nancy, mam dokładnie takie samo zdanie na ten temat. Teraz twierdzę, że nie ma. Obserwacja świata mnie do tego skłania ;)
Kiedyś sądziłam, że jest to możliwe, przyjaźń damsko-męska, że są wyjątki. Pewnie są (nieliczne), tylko kto da gwarancję, że z czasem (może nawet po wielu latach) przyjaźń nie zacznie zmieniać swego charakteru, lub jedna ze stron nie zaangażuje się uczuciowo. Na uczucia nie mamy wpływu, po prostu pojawiają się. Nawet jeśli spróbować by je zabić w zalążku, moim zdaniem taka przyjaźń w tym momencie już będzie inna, już nie ta sama...

Anonymous - 2013-05-14, 16:15

Jest takie powiedzenie : " winny się tłumaczy ... " - ja dodałbym : " wpierw przed samym sobą ... " - to bardzo ciężki temat, zwłaszcza, że współczesne środki społecznego przekazu raczej nie służą promowaniu ... Wierności.
Anonymous - 2013-05-14, 17:03

No dobra, ale nawet jak się czyta np ,,Urzekającą" Eldredge'ów , to on tam zajmuje się poradnictwem dla kobiet, ma wiele przyjaciółek i, jak sam twierdzi, każdy jego zachwyt nad prawdziwym pięknem jednej z nich, wraca potem do żony, sprawia, że kocha ją coraz bardziej...Więc z tę przyjaźnią to nie tylko tak w masowej, laickiej kulturze, gdy kochająca żona ma przykładowo przyjaciela-geja, z którym płacze przy romantycznych komediach i chodzi nago (motyw przerysowany, ale chyba coraz częstszy we współczesnym kinie). Wilkoo, raz tu pisałeś, że niebezpieczeństwo zaczyna się, gdy wolelibyśmy, żeby o przyjacielskich spotkaniach nie wiedział współmałżonek...Ja na tym się skupiłam i coś w tym jest. Często potrzebuję porozmawiać sam na sam z kimś innym niż mąż (z przyjaciółką), nie chciałabym, żeby on szedł tam ze mną, ale jednocześnie gdyby dostał powiedzmy zapis tej rozmowy, to nie miałby się czym martwić. Chyba o to chodzi, nie?
Anonymous - 2013-05-14, 17:39

Nie chcę nic mówić, ale ... ja też ... pisałem pięknie o tzw. Przyjaźni. Co z tego, jeśli nie przeniosłem tego w praktyce? Mój upadek .. nie był spowodowany po jednym błędzie. TGo był proces. Trwał kilka lat. Jak dla mnie - to "dorabianie ideologii dla własnych wykroczeń..". Żaden Pisarz, który tak pisze - nie będzie dla mnie autorytetem. Nawet, jeśli pisze to w imię "Miłości"..
Anonymous - 2013-05-14, 20:51

Czyli ponieważ Ty nie potrafiłeś przenieść do praktyki pięknej, czystej przyjaźni, więc ktoś inny, kto potrafił już nie jest Twoim autorytetem?

Uważasz, że własne doświadczenie to dobre odniesienie do selekcjonowania lektur, podręczników? To chyba grzech pychy się nazywa.

Wilkoo, odnośnie do wspomnianej przez Ciebie teorii i praktyki - pamiętasz, kiedy pytałam, czy już w swoim życiu wszystko naprawiłeś, że już masz CZAS na to, by pomagać innym (chociaż stwierdzenie jakie dzisiaj padło z Twojej strony - cytuję" "nie dziwię się, że żona poszła od Ciebie" trudno nazwać pomocą).

Widząc Twoją aktywność i częstotliwość dodawania postów na forum, choćby tylko z wczoraj:

Wczoraj 10:51
Wczoraj 10:55
Wczoraj 11:45
Wczoraj 11:48
Wczoraj 11:58
Wczoraj 13:25
Wczoraj 13:33
Wczoraj 13:39
Wczoraj 15:16
Wczoraj 15:20
Wczoraj 15:42
Wczoraj 15:53
Wczoraj 16:04
Wczoraj 16:44
Wczoraj 17:13
Wczoraj 17:19
Wczoraj 17:30
Wczoraj 17:35
Wczoraj 17:44
Wczoraj 18:26
Wczoraj 18:48
Wczoraj 19:59


Zastanawiam się, gdzie jest Twój czas na pracę (siedzisz na forum w pracy? to bardzo nieuczciwe).
Gdzie czas na życie rodzinne, obowiązki domowe, opiekę nad dziećmi, przebywanie z żoną, rozwój, rozrywkka? Nie traktuj tego jako atak - po prostu masz czarno na białym, ile czasu spędzasz na forum, nie niepokoi Cię to?
Czy żonie nie jest przykro, że tyle czasu poświęcasz na cudze sprawy, zaniedbując swoje życie rodzinne? Co w tym czasie robi Twoja żona? Wilkoo, nikt tu nie neguje Twojego wkładu w pomoc innym, ale nikomu to nie sprawi przyjemności, jeśli przez to, znowu zacznie się coś u Ciebie sypać.

Dopiero co wyszliście z kryzysu. Jeszcze kilka dni temu (kilka dni!) płakałeś, że żona nie chce usunąć kontaktów z Naszej Klasy. Dzisiaj spędzasz cały, Boży dzień przed komputerem. Czy chcesz przez to uniemożliwić żonie dostęp do komputera?

Więc niektóre lektury be, bo TY wiesz najlepiej jak się przyjaźnić, jak naprawiać małżeństwo, bo przecież już jest ok.

Patrząc na to, że miast spędzić czas z rodziną, siedzisz przy komputerze - jakoś to nie pasuje do tych słów i teorii, które tak śmiało wygłaszasz, negując wartościowe lektury, które pomogły wielu osobom.

Pomyśl o tym, bo szkoda by było zmarnować to, co się ponoć wykluwa dobrego w Twojej rodzinie.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group