Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Milosc nigdy nie ustaje? kolejny koniec malzenstwa

Anonymous - 2013-12-17, 13:40

Justynko, to ja jeszcze ostatni raz napisze swoje spostrzeżenie na ten temat, bo widze, że już jesteś zmęczona tematem rozwodu na tą chwilę.

kiedysbylam napisał/a:
a ja – mimo tego – bede go zmuszac do bycia moim mezem – no to ja wiem ze wtedy bedzie wojna. Z jego punktu widzenia bede robic mu na zlosc, bez skrupulow. Wiec I on ich nie bedzie mial I na pewno postaral by sie wtedy zycie mi bardzo 'umilic'.

kiedysbylam napisał/a:
ja wiem, ze jesli zgodzilabym sie na rozwod to nie bedzie podobac sie to BOgu

kiedysbylam napisał/a:
ja mimo wszystko uwazam ze tak mogloby byc lepiej w moim przypadku


Czy nie wydaje Ci się, że bradziej boisz się sprzeciwić mężowi niż Bogu? Że ważniejsza jest tu wola męża niż Wola Boga? Naprawdę sądzisz, że jak Bóg ustanawia jakieś prawo, to może się mylić i akurat w Twoim przypadku nie ma ono zastosowania?
Raczej nie uratujaesz małżeństwa, jeśli nie pozwolisz Bogu się prowadzić (tzn. jeśli nie będziesz chciała iść ścieżką jaką On Ci wyznacza), bo jak sama zauważasz, po ludzku szanse są marne, a Ty chcesz tu ludzkimi sposobami działać. Bóg może znacznie więcej, ale zadziała tylko wtedy, gdy Mu na to pozwolisz, gdy się na to zgodzisz, bo jak już dobrze wiesz, On wolę szanuje. I nawet jeśli Tobie wydaje się, że Jego pomysły w Twoim przypadku są nie najlepsze, to właśnie tu rolę odgrywa zaufanie. Czyli, ja mam wątpliwości, ale ufam Panie, że Ty wiesz lepiej...
Zadałam te pytania do przemyślenia, nie oczekuję odpowiedzi.

A jeśli chodzi o całą resztę, Twoją radość z nawiązanego kontaktu, to czym chciałaś się z nami podzielić - nie wiemy jaki przyniesie to skutek, ja chętnie poczytam, co Twój maż na to, mam nadzieję, że efekt będzie pozytywny oraz że nadal będziesz chciała się tutaj sobą dzielić.
I pamiętaj, że nawet jeśli do czegoś się tu czepiamy, to właśnie na skutek troski, a nie po to by Ci dowalić.

Aha, a modliłaś się do Ducha Świętego w trakcie pisania tego maila? Prosiłaś, by to On Ci "dyktował" treść?

Niech Cię Bóg błogosławi!

-----------------------------------
miodzio63 napisał/a:
Dla wiary i kościoła -to co w cywilu...nie istnieje
i oby to było jasne......

Nie zgadzam się z Tobą miodzio63. Dla Boga istnieje i jest ważne WSZYSTKO co dotyczy człowieka, wczystko co on przeżywa, rozwody cywilne też. Nie ma możliwości, by to co cywilne nie miało wpływu na duszę człowieka, nie da się tego rozdzielić, zupełnie nie pojmuję w jaki sposób chcesz dokonać tego rozszczepienia człowieka.

miodzio63 napisał/a:
czy wyraziłeś zgodę na rozwód , czy walczyłeś o sakrament, co to w tobie zmieniło lub nie zmieniło.
Co zrozumiałeś, jak widzisz to dziś z perspektywy, jakie zajmuje miejsce w twoim sercu sakramentalna zona.

To pytanie można równie dobrze zadac Tobie. Też się zastanawiam, czy osoby tak zacięcie usprawiedliwiające rozwody nie mają czasem na celu zagłuszenia swoich wyrzutów sumienia...

miodzio63 napisał/a:
Ja napisałem jasno w oczach Boga nie ma rozwodów, wobec prawa kościelnego rozwód cywilny nie istnieje.

miodzio63 napisał/a:
-bo nie jest on autorytetem tylko jednym z wielu pasterzy naszego kościoła.
A tak to nazywając znów stosujesz manipulacje podnosząc go do piedestału w myśl własnej woli .

miodzio63 naprawdę sądzisz, że Ty lepiej wiesz, co widzą Boże Oczy niż nasz Święty Kościół, którego głową jest Jezus Chrystus? Niż nasi pasterze, którzy są jego następcami?
Twój ton nieznoszący sprzciwu jest zabawny :) Ciekawe dlaczego masz takie problemy z przyjęciem jakiegolwiek autorytetu...

I Ciebie niech Pan błogosławi!

Anonymous - 2013-12-17, 13:50

Mam nadzieję, że Kiedysbyłam zrobi tak jak jej dyktuje serce i rozum,
bo to ONA poniesie konsekwencje swoich czynów a nie my anonimowe ludki z internetu.

Anonymous - 2013-12-17, 13:54

Lil, dziekuje.

Przemysle, zawsze zreszta mysle, po to tutaj pisze i jak ludzie odpisuja to mysle o tym pozniej.

Ll - rozumiem Twoj punkt, ale ja widze to inaczej. Nie uwazam zeby Bog sie mylil, ale ludzie juz i owszem. Nie neguje prawa jakie ustalil bog, tego ze rozwody sa zle, ze ten ktory wlasnie pragnei rozwodu popelnia najwiekszy grzech itd. Ale chodzi mi o interpretacje tego prawa Bozego. Moze Wy sie jednak mylicie w interpertacji tez? Jest taka mozliwosc?

Ksiadz jeden juz mi powiedzial - zeby w ostatecznosci zgodzic sie na rozwod. Proboszcz jeden parafii w Czestochowie, udzielal nam slubu zreszta.
To co? Pewnie zly ksiadz, czyli zawsze, musi wyjsc, ze Wy, tutaj na forum, Wasza i tylko WASZA interpretacja Bibli jest wlasciwa i nie ma zadnych wyjatkow. Moze tak jest, nie wiem.

Dziwne, ze ludzie po rozwodzie, jesli zyja sami - chodza do spowiedzi, dostaja rozgrzeszenie i przystepuja do sakramentow. JAkim cudem? To ilez polskiej populacji zyje w grzechu lub 'nieswiadomosci' w takim razie.

Tak, ale temat rozwodu zmeczyl mnie juz, kazdy z nas i tak bedzie 'rozliczony' na wlasny rachunek z wlasnych decyzji.

Anonymous - 2013-12-17, 15:17

kiedysbylam napisał/a:

Tak, ale temat rozwodu zmeczyl mnie juz, kazdy z nas i tak bedzie 'rozliczony' na wlasny rachunek z wlasnych decyzji.


tak samo jak my forumowicze z rodzaju "wsparcia" jakie dajemy tutaj ludziom.......też będziemy rozliczeni..............mam nadzieję,że niektórzy zdają sobie z tego sprawę............kiedyśbyłam,nie gniewaj się na mnie,nie chciałem Cię urazić.........jeśli sprawiłem Ci przykrość najmocniej przepraszam..........starałem się w miarę rzeczowo przedstawić swoje myśli,nie miałem na celu zasmucania Ciebie...........masz moją modlitwę,by Duch Święty zawsze towarzyszył Ci przy każdej trudnej decyzji...........pozdrawiam Cię serdecznie,szymon.

[ Dodano: 2013-12-17, 15:18 ]
Lil,dobrze,że jesteś na tym forum................. :-)

Anonymous - 2013-12-17, 15:28

Kransobar - nic sie absolutnie nie stalo. Jestem osoba dosc otwarta - staram sie. Slucham, czytam, przyjmuje, analizuje, szanuje to ,co mowia inni.

Szczerze mowiac myslalam ze troszke bardziej odniesiesz sie do mojej odpowiedzi w odpwoiedzi na Twoja :)

Anonymous - 2013-12-17, 16:37

kiedyśbyłam,zgadzam się z Tobą,że każdy gest pojednawczy,każdy gest wybaczenia,zgody podoba się Bogu.......po prostu wydaje mi się,że już tyle od siebie dałaś sygnałów,że jesteś gotowa na wspólna pracę nad związkiem,że Twój mąż to wie i bez pisania kolejnych listów......jedna jedyna rzecz która mnie zmartwiła,że swoje przyzwolenie na rozwód uważasz za jeden punktów,które mogą pomóc pogodzić się z mężem......tak to zrozumiałem i wydało mi się to absurdalne.....rozwód jako już oficjalne rozstanie jako krok do zgody?nie wiem,może to ja się nie nadaję do tego świata.....myślę tylko,że im bliżej będziesz słów Boga,tym większe dary od Niego otrzymasz.....piszesz o swoich pragnieniach,by mąż kochał Ciebie i chciał budować na nowo.....a przecież czy akceptujesz go takiego,jakim jest teraz?czy według Ciebie nie powinien też nad sobą pracować?czy wystarczy,że łaskawie zechce z Tobą być?nie obniżaj wymagań wobec męża,takich wymagań Boskich,by zawsze stać twardo ze swoimi zasadami, wierzyć w wartości i być przyzwoitym człowiekiem.........i od siebie też trzeba tego wymagać...........cokolwiek zrobisz,ja Cię nie ocenię,na pewno......po faktach to już i podwójnie nie ma sensu......ale póki jesteś "przed" faktem,pozwoliłem sobie na te kilka moich uwag.......a to tylko słowa,nie życie......Ty sama będziesz się zmagać z tym, co spotka Cię,cokolwiek zdecydujesz........wcale nie twierdzę,że jak powiesz "nie"rozwodowi,to będziesz miała taryfę ulgową......może być wręcz przeciwnie.....ale od niedogodności zewnętrznych gorsze są chyba te w środku człowieka,zwłaszcza kogoś tak wrażliwego i delikatnego,jak Ty...........czy zauważyłaś,że co jakiś czas przychodzi na forum ktoś,kto pisze,że zgodził się na rozwód,nienawidzi męża i jest szczęśliwy.......a czy człowiek szczęśliwy,pogodzony z sobą może nienawidzić kogokolwiek?skąd więc jest ta blizna w środku,pomimo jak sam twierdzi,wspaniałej,najlepszej decyzji,jaką była zgoda na rozwód?skąd ten krzyk i prowokowanie dyskusji?skąd ta zgorzkniałość,bo zazwyczaj takie osoby wchodzą na wątki i torpedują dyskusję swoimi pomysłami na życie "w ludzki sposób",że to takie "uwalniające"......niby uwalniające,a jednak coś trzyma na forum kryzysowym?przy podejmowaniu decyzji nigdy nie oglądaj się na innych.....jak im wyszło,jak nie wyszło.....choćbyś się przygotowała na milion scenariuszy,Twój może być inny,dlatego wszystko,co zrobisz,musisz zrobić w zgodzie z sobą........jeśli kochasz,nie wstydź się mówić,że kochasz, tęsknisz,nie chcesz rozstania i nie możesz zgodzić się na rozwód,bo to będzie zaprzeczanie samej sobie, na siłę nie ciągniesz małżonka do domu,nie narzucasz mu,jak ma żyć,ale niech i Tobie nikt(mąż) nie narzuca,jak Ty masz żyć, nie planowałaś rozwodu i niby czemu masz zmieniać plany?.......z miłością....dobrem zło zwyciężać.........i zawsze w zgodzie ze sobą(a samemu blisko Boga),wtedy się wszystko wygra,choćby i tak Cię rozwiedli,czy zrobili coś wbrew Twoim oczekiwaniom.........pozdrawiam,szymon.

[ Dodano: 2013-12-17, 16:46 ]
przypomniała mi się jedna wypowiedź znajomej z Sychara,która na jednym ze spotkań tak powiedziała o swojej niezgodzie na rozwód......kiedy mąż ją zapytał,czemu zabrania ona mu żyć po swojemu(czytaj:z kochanką i z nowym życiem),czemu nie zgadza się na rozwód i utrudnia mu to............odpowiedziała:ależ kochanie,ja ci niczego nie zabraniam,chcesz się rozwieść,zrób to........ja tobie nie zabraniam,ale sobie zabraniam się rozwodzić............bo tak to już jest,rozwód,tak jaki wcześniej ślub-brały dwie osoby i te dwie osoby mają prawo decydowania także o tym,czy chcą się rozwodzić,czy nie.......nikt nie może nas "moralnie" zmuszać do rozwodu,stosując szantaż emocjonalny,że brak zgody na rozwód ozacza wojnę i że dla świętego spokoju musimy ulec,bo.......nie może tak być i nie trzeba się bać.

Anonymous - 2013-12-17, 16:47

kiedysbylam napisał/a:
Ll - rozumiem Twoj punkt, ale ja widze to inaczej. Nie uwazam zeby Bog sie mylil, ale ludzie juz i owszem. Nie neguje prawa jakie ustalil bog, tego ze rozwody sa zle, ze ten ktory wlasnie pragnei rozwodu popelnia najwiekszy grzech itd. Ale chodzi mi o interpretacje tego prawa Bozego. Moze Wy sie jednak mylicie w interpertacji tez? Jest taka mozliwosc?

Oczywiście, że jest :-) Także księża różnie interpretują Prawo, niektórzy przez niewiedze, inni przez bunt... Grzeszni i omylni ludzie tak jak każdy z nas. Stąd jeden ksiądz Ci będzie mówił, byś zgodziła się na rozwód, inny stanowczo Ci to odradzi... Sądzę, że księża też mają swoje dziedziny, na których znają się lepiej, a na innych gorzej, nie zawsze potrafią każdemu dobrze doradzić. Dlatego dość ważne jest (zwłaszcza w trudnych sytuacjach) znalezienie dobrego kapłana jako swojego duchowego kierownika, który pozna nas i nasz problem i będzie w stanie lepiej nas prowadzić niż przypadkowy ksiądz w konfesjonale. Podobnie jak szukamy najlepszego lekarza specjalizującego się w naszej dolegliwości fizycznej, bo nie wszystko da się wyleczyć u rodzinnego...

Jeszcze odnośnie niejednoznacznych interpretacji - w takich sytuacjach staram się kierować zasadą Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła. (1 Tes 5, 22)
Za bardzo już poznałam szatana, jego potęgę, siłę i ogrom szkód jakie wyrządza, pewnie dlatego wolę trzymać się z daleka i nie igrać z nim...


krasnobar napisał/a:
Lil,dobrze,że jesteś na tym forum................. :-)

Jejku, bardzo to miłe, dziękuję :-)

Anonymous - 2013-12-17, 17:18

właśnie wczoraj się dowiedzialam, ze moi znajomi zeszli się ponownie jakieś... 2 miesiące po rozwodzie cywilnym. On rozstal się z "przyjaciółką", a ex żona dala mu szansę. Cieszę się bo poznalam ich trójkę uroczych dzieci i One są na pewno szczęśliwe. To na marginesie, że rozwód może być impulsem do przemyśleń. .. spada ciśnienie. ..
Jak ja lubię takie happy endy :-D

Anonymous - 2013-12-17, 17:32

Daria111 napisał/a:
To na marginesie, że rozwód może być impulsem do przemyśleń. .. spada ciśnienie. ..

Tu nie chodzi o ciśnienie, a o to że nie ma niezawodnego zaworu bezpieczeństwa jakim jest Bóg i Jego Miłość. Wszelkie inne zawory to iluzja lub wręcz zło w czystej postaci.

Anonymous - 2013-12-17, 18:29

ja bylam po obu stronach czyli zlozylam pare lat temu pozew o rozwod, który potem wycofałam, a teraz jestem po drugiej stronie tzn. maz wystapil o rozwod, ja się na niego twardo od roku nie zgadzam
tak się zastanawiam czy mój pozew przed laty nie dal przyzwolenia mezowi na to żeby on to zrobil i konsekwentnie doprowadzil do końca, nie ważne sa dziś pobudki mojej wtedy decyzji, cele były szczytne, konsultowane z przewodnikiem duchowym, ale to zlo wtedy zasiane dziś już nie tylko kielkuje, ale i rozrasta się jak ta fasola w bajce siegajaca wyżej nieba........
rozwod CYWILNY to zlo - doswiadczylam tego na własnej skorze, nasze dzieci i rodzina, a decyzja po której stronie będziemy należy tylko i wyłącznie do nas samych !!

Anonymous - 2013-12-17, 20:47

Lil napisał/a:
Nie zgadzam się z Tobą miodzio63. Dla Boga istnieje i jest ważne WSZYSTKO co dotyczy człowieka, wczystko co on przeżywa, rozwody cywilne też. Nie ma możliwości, by to co cywilne nie miało wpływu na duszę człowieka, nie da się tego rozdzielić, zupełnie nie pojmuję w jaki sposób chcesz dokonać tego rozszczepienia człowieka.

A ja się z toba też nie zgadzam
bo skoro zgodnie z wiarą i wola Boga..małzeństwa sa nierozerwalne to nie ma mozliwości na rozerwanie tego związku.
Dlatego kazdy uczestnik forum jest wierny sakramentowi i przysiędze przed Bgiem
i wciąz czuje się małżenkiem sakramentalnym.
Bo przecież zgodnie z własnym sumieniem wciąż wie ze jest w sakramentalnym związku.
Czy pisze w tym momencie jakies herezje??

natomiast:
Kto odchodzi..kto wybiera zycie z kimś nowym jasnym jest grzeszy!!!
ale ten jaki pozostaje wciąz wierny sakramentowi przecież nie grzeszy!!!
I o tym jasno wypowiada się kościół.
Lil napisał/a:
To pytanie można równie dobrze zadac Tobie. Też się zastanawiam, czy osoby tak zacięcie usprawiedliwiające rozwody nie mają czasem na celu zagłuszenia swoich wyrzutów sumienia...

Nie trafiłas ....

Jestem w formalnej separacji,wciąz mieszkamy z zona pod jednym dachem
dalej....
nie mam zamiaru się rozwodzic..i nie mam zamiaru układac sobie na nowo zycia.
zatem w jaki sposób zagłuszam własne sumienie??
Lil napisał/a:
miodzio63 naprawdę sądzisz, że Ty lepiej wiesz, co widzą Boże Oczy niż nasz Święty Kościół, którego głową jest Jezus Chrystus? Niż nasi pasterze, którzy są jego następcami?
Twój ton nieznoszący sprzciwu jest zabawny :) Ciekawe dlaczego masz takie problemy z przyjęciem jakiegolwiek autorytetu...

Nie mam problemów z przyjmowaniem autorytetów(moim prywatnym autorytetem jest choćby założyciel Opus Dei-jako jeden z wielu)
,jedynie wyrazam opinię że o.Salij jest( jak zresztą zaznaczyłaś) jednym z wielu głosów duchownych katolickich.
A do stopnia autorytetu podnosi go Andrzej
i mogę to zrozumiec że dla niego jest to autorytetem-i ok
ale wtedy piszemy tak:

poniewaz o.Salij jest dla mnie autorytetem to ja sądzę jak on..to i to.
Nie narzuca sie autorytatywności kogos z góry nawet gdy jest moim autorytetem
a dlaczego???
warto poczytac w necie na czym polega manipulacja słowna.

choćby dlatego...

autorytet:

człowiek mający duże poważanie ze względu na swą wiedzę lub postawę moralną, stawiany za wzór do naśladowania, mający wpływ na postawy i myślenie innych ludzi; chodząca encyklopedia, augur;


Lil napisał/a:
Twój ton nieznoszący sprzciwu jest zabawny :)

A powiedz mi jak możesz lil wyczuc mój ton przez internet???
telepatycznie???
zastanów się przez chwile czy masz rację?.....czy to tylko własne odczucia?
bo to róznica

[ Dodano: 2013-12-18, 00:32 ]
krasnobar napisał/a:
tak samo jak my forumowicze z rodzaju "wsparcia" jakie dajemy tutaj ludziom.......też będziemy rozliczeni..............mam nadzieję,że niektórzy zdają sobie z tego sprawę..

Owszem krasnobar każdy z nas będzie rozliczony z tego co tu pisze,tak samo jak z całego naszego życia od narodzin aż do śmierci po drodze zahaczając o teńże sakrament małżeństwa-o to jakim byliśmy mężem i żoną, jak dopełnialiśmy przysięgi, jak kochaliśmy .
I oby się wówczas nie zdziwić że nasza nawet ta dalsza postawa nie była zadośćuczynieniem dla Boga.

[ Dodano: 2013-12-18, 01:18 ]
Lil napisał/a:
Za bardzo już poznałam szatana, jego potęgę, siłę i ogrom szkód jakie wyrządza, pewnie dlatego wolę trzymać się z daleka i nie igrać z nim...

Rozróżniasz LIl -te dwa głosy??

Kiedyś czytałem ciekawe opowiadanie:
jak szatan podchodził człowieka -nie okazywał mu nic ani złego, ani kuszącego starła się być sprytniejszy od Boga-docierał do człowieka poprzez wiarę.
Ucząc go i codziennie mobilizując by wielbił i dużo się modlił, z dnia na dzień coraz bardziej człowiek był mu ufny że jest to anioł wysłaniec Boga, modlił się ,wielbił, wysławiał -a gdy tylko siadał na chwilę odpoczynku szatan od razu mawiał:
i jak ty kochasz Boga odpoczywasz, jesz a przecież powinieneś wciąż go wielbić, więcej się modlić.
I człowiek mało jadł, mało wypoczywał, coraz krócej spał: modląc się ,wielbiąc i słuchając wysłannika Boga.
Mijały dni.. tygodnie...miesiące -a człowiek odczuwał czasami coraz większe zmęczenie, a zmęczenie dawało różne przemyślenia
i pewnego dnia odważył się głośno powiedzieć
człowiek:
ty jesteś wysłannikiem Boga-ale czy Bóg nie wymaga zbyt dużo, czy Bóg nie widzi
tego ze jestem człowiekiem i czasem chce malutkiej chwili dla mnie.
Na to szatan:
i ty mówisz że kochasz Boga, buntujesz się , masz czelność wątpić w niego, wolisz własne zamiast tego co narzucone przez Boga.
Jak jest twoja wiara???
człowiek:
Nie buntuje się jestem tylko trochę zmęczony-ty jesteś wysłannikiem czy możesz poprosić Boga o trochę oddechu dla mnie??

szatan:
albo jest wiara i wypełniasz wszystko jak należy, albo wiarę masz za nic i się użalasz, idziesz na łatwiznę.
człowiek:
Nie wiem ja się tylko zastanawiam czy Bóg mnie kocha ,skoro tyle wymaga od mojej osoby a nie ma dla mnie zrozumienia.
szatan:
no wąłsnie
człowiek:
co no włąśnie

szatan:
chyba jednak cię nie kocha
człowiek:
a wiesz to na pewno
szatan:
tak bo nie jestem aniołem Boga tylko szatanem
i ja uszanuje to -czego pragniesz........................

Anonymous - 2013-12-18, 11:57

Miodzio - odnosnie tej historii - co mi sie rzucilo w oczy to ze tak jak pisalam wczesniej - nei wszystko jest czarne albo biale. Owszem, powinnismy dazyc do doskonalosci, byc jak najlepsi w kwestii wiary, ale jak powszechnie wiadomo - idealni nie jestesmy i raczej nigdy nie bedziemy.

Czlowiek moze kochac Boga, naprawde wierzyc, rozumiec jego nauke, a przynajmniej naprawde sie starac, stawiac Boga na 1 miejscu i robic to naprawde szczerze.

Ale to ,ze przychodza pytania, ze czlowiek sie nawet buntuje no albo nawet nie wypelni jednak wszystkich przykazan od razu, w 100%, popelni bledy, grzechy po drodze - to dla mnie nie oznacza od razu ze nie wierzy, jest zlym katolikiem czy powinien byc potepiany. Cale nasze zycie duchowe to chyba taka wedrowka, ze sie walczy ,czasem nawet chyba samym ze soba ( przynajmniej ja tak mam, ze czasem mam dosc, czasem jestem niemal pewna, ze majac 27 lat nie bede gotowa na to zeby postanowic ze bede wierna przysiedze malenskiej i wiele innych 'zlych' rzeczy robie/ przychodzi mi do glowy). Ale to chyba ta walka wlasnie wewnetrzna, pytanai zadawane, reflekcje i sumienie ktore jest - sa najepeszym dowodem na wiare, to, ze ktos o tym mysli, ma to w glowie, sercu - jest oznaka ze dla czlowieka Bog jest wazny. I nawet chyba czyny, ktore sie zdarza po dordze, jesli nie sa idealne, nei sa az tak wazne. Nie wiem, ja to tak jakos postrzegam wlasnie.

Mysle sobie - ok, nie bede patrzec na innych, ale tak naprawde wydaje mi sie ze w porownaniu do wiekszosci jakby spoleczenstwa, ludzi w moim wieku to i tak jestem osoba bardzo wierzaca i praktykujaca. A ze no idealna nie jestem i GRZESZE, czasem nawet bardzo, to nie oznacza od razu ze Bog nie jest dla mnie wazny i w ogole jestem slabej wiary. Bo to bardzo demotywujace jest, czasem to mialam juz nawet takei etapy ze no jak stiwerdzisz ze w sumie to i tak dalek omi do prawdziwej katoliczki i nie bede wzorem katolika zyjacego w czystosci to po co w ogole sie meczyc.... ? A to by chyba bylo najgorsze, jakby czlowiek zwatpil....

Anonymous - 2013-12-18, 13:09

miodzio63 napisał/a:
Lil napisał/a:
Nie zgadzam się z Tobą miodzio63. Dla Boga istnieje i jest ważne WSZYSTKO co dotyczy człowieka, wczystko co on przeżywa, rozwody cywilne też. Nie ma możliwości, by to co cywilne nie miało wpływu na duszę człowieka, nie da się tego rozdzielić, zupełnie nie pojmuję w jaki sposób chcesz dokonać tego rozszczepienia człowieka.

A ja się z toba też nie zgadzam
bo skoro zgodnie z wiarą i wola Boga..małzeństwa sa nierozerwalne to nie ma mozliwości na rozerwanie tego związku.
Dlatego kazdy uczestnik forum jest wierny sakramentowi i przysiędze przed Bgiem
i wciąz czuje się małżenkiem sakramentalnym.
Bo przecież zgodnie z własnym sumieniem wciąż wie ze jest w sakramentalnym związku.
Czy pisze w tym momencie jakies herezje??

Miodzio, to co teraz piszesz to zupełnie inna sprawa. Dokładnie to samo jest tłumaczone tu na forum, że nie ma "byłych żon", bo nawet po rozwodzie cywilnym dla Boga małżonkami nadal się jest.
Nigdzie tu nie napisałam, ani też nie przeczytałam, że rozwód cywilny oznacza również rozwód sakramentalny, bo nie o takie konsekwencje tu się spieramy. Rozwód nie jest grzechem dlatego, że kończy małżeństwo sakramentalne, ale dlatego, że pociąga za sobą mnóstwo innych konsekwencji krótko- i długoterminowych. Są one bolesne, trudne, niszczące, narażające na dalsze grzechy itd. listę pewnie możnaby tu długą wypisać.

miodzio63 napisał/a:

natomiast:
Kto odchodzi..kto wybiera zycie z kimś nowym jasnym jest grzeszy!!!
ale ten jaki pozostaje wciąz wierny sakramentowi przecież nie grzeszy!!!
I o tym jasno wypowiada się kościół.

Wiernością nie grzeszy, ale jeśli wyraża zgodę na czyjś grzech, ułatwia mu jego popełnienie, to też ponosi za to odpowiedzialność.

miodzio63 napisał/a:
Jestem w formalnej separacji,wciąz mieszkamy z zona pod jednym dachem

W takim razie cieszę się, że moje hipotezy się nie potwierdziły.

miodzio63 napisał/a:
nie mam zamiaru się rozwodzic..i nie mam zamiaru układac sobie na nowo zycia.
zatem w jaki sposób zagłuszam własne sumienie??

Nigdzie tego nie stwierdziłam, napisałam, że mnie to zastanawia.

miodzio63 napisał/a:
Nie mam problemów z przyjmowaniem autorytetów(moim prywatnym autorytetem jest choćby założyciel Opus Dei-jako jeden z wielu)
,jedynie wyrazam opinię że o.Salij jest( jak zresztą zaznaczyłaś) jednym z wielu głosów duchownych katolickich.
A do stopnia autorytetu podnosi go Andrzej(...)

Tutaj rozumiem Twój punkt widzenia, może Andrzej rzeczywiście był nieprecyzyjny. Sądzę jednak, że ma jakąś orientację w temacie o.Salija, pewnie wie, że jest wiele osób, które za autorytet go uważają i w takim kontekście o nim pisał. Podobnie jak powszechnie za autorytet uważa się Jana Pawła II, ale przecież nie dla każdego nim jest...

miodzio63 napisał/a:
A powiedz mi jak możesz lil wyczuc mój ton przez internet???
telepatycznie???
zastanów się przez chwile czy masz rację?.....czy to tylko własne odczucia?
bo to róznica

Oczywiście, że to moje odczucia i mogą zarówno mieć pokrycie w rzeczywistości jak i nie. Piszesz, ktoś Cię czyta i jakoś tę treść odbiera.
Uwierz mi miodzio63, że czytając czyjś tekst można wyczuć pewne emocje. Oczywiście nie jest to to samo, co rozmowa na żywo, łatwiej się pomylić, ale nie jest też tak, że przekazujemy wyłącznie słowa. Nie umiem tego dobrze wyjaśnić...
miodzio63 napisał/a:
Ja napisałem jasno w oczach Boga nie ma rozwodów, wobec prawa kościelnego rozwód cywilny nie istnieje.

miodzio63 napisał/a:
i oby to było jasne......

Takie sformułowania nie są obierane przeze mnie obojętnie. To brzmi nawet jak groźba :-)

miodzio63 napisał/a:
Rozróżniasz LIl -te dwa głosy??

Kiedyś czytałem ciekawe opowiadanie:
jak szatan podchodził człowieka -nie okazywał mu nic ani złego, ani kuszącego starła się być sprytniejszy od Boga-docierał do człowieka poprzez wiarę. (..)

Nie bardzo rozumiem co chcesz mi przekazać tym opowiadaniem. Czyżbyś sugerował, że moje pragnienie życia w bliskości z Bogiem i przestrzeganie zasad przez Niego ustalonych, może być podstępem szatana? Nie sądzę...
Opowieść ciekawa i dowodzi właśnie tego o czym pisałam - że szatan jest niebezpieczny i lepiej go nie lekceważyć. A że sposoby ma przeróżne i nawet pod świętości się podszywa, to też żadna tajemnica. Zazwyczaj miesza kłamstwo z prawdą, by uśpić naszą czujnosć.
Nachodzą mnie przy okazji jeszcze pewne refleksje. Historia potwierdza, że warto mieć wokół siebie ludzi, z którymi rozmawiamy o naszych duchowych doświadczeniach, bo uważam, że gdyby ten człowiek powiedział o takich widzeniach kilku innym wierzącym osobom to zapewne znalazłby się ktoś, kto patrząc z boku miałby wątpliwości co do pochodzenia przekazów. Bóg przecież nie oczekuje od nas niczego ponad nasze siły. Zawsze proponuje, doradza, wysłuchuje i liczy się ze słabościami człowieka. On działa tak pięknie, delikatnie, pokazuje wiele, ale niczego nie narzuca... Cudowny jest! :-)
A szatan z tej opowieści gnębił wręcz człowieka, zmuszał grajac na jego poczuciu winy. Tak jak pisałam wcześniej, dla Boga ważni jesteśmy cali, nasze ciało też (w końcu to Świątynia Boga), a niedojadanie to brak troski o swoje zdrowie, wyniszczanie siebie, powolne zabijanie, grzech jednym słowem. Tak samo jak brak troski o własny odpoczynek. Przecież Bóg nie nakłaniałby człowieka do grzechu...
I sam ton wypowiadanych słów (tak, czuć tu ten pretensjonalny ton) jest zupełnie niepodobny do Bożego...
I jeśli o rozróżnianie tych głosów Ci chodzi, to na pewno staram się być czujna, i nieustannie rozeznawać. Mam już jakieś doświadczenia, które mi to ułatwiają, ale to przecież żadna gwarancja. Trzeba być ostrożnym.
Ale też nie zostaję z tym sama, staram sie korzystać z doświedczenia moich braci w wierze i wystrzegać się tego, przed czym mnie ostrzegają. Po to siebie mamy, kocham nasz Kościół i jestem Bogu bardzo wdzięczna, że jestem jego częścią...

I jeszcze się czymś podzielę. Kiedyś nie chciałam przystąpić do wspólnoty katolickiej, bo uważałam, że jest mi to niepotrzebne. Przekonało mnie pewne porównanie - gdy weźmiemy jedną zapałkę to bardzo łatwo ją złamać. Jeśli jednak tę zapałkę obłożymy dookoła ośmioma innymi, to już będzie znacznie trudniej... I rzecczywiście, wsparcie innych osób jest nieocenione!

Anonymous - 2013-12-22, 18:13

ja nie wiem ja kaj przezyje te Swieta :((

nie wiem w ogole jak bede dalej zyc bez niego, po prostu to wciaz tak bardzo boli.

9 miesiecy po, a ja nie moge, nie umiem sie z tym pogodzic, czuje ze nie daje juz rady sama ze soba :(


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group