Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Milosc nigdy nie ustaje? kolejny koniec malzenstwa

Anonymous - 2013-10-26, 12:49

no ale przeciez sie z nim umowilam :) jak mam wyjsc na spacer? on tu jzu nie mieszka. nie widzielismy sie 2 miesieace, to juz nie jest jego mieszkanie, mam dac mu papiery ktore przyszly i pewnie poruszy temat rozwodu. stresuje sie...
Anonymous - 2013-10-26, 13:56

ok, w takim razie
musisz stawić czoło tej sytuacji . 8-) Będzie dobrze.

Anonymous - 2013-10-26, 15:14

pojechal. byl godzine. wypilismy kawe. spokojnie, bez emocji. wygladal marnie, zarosniety, stara bluza. podpisalismy umowe ze wisze mu kase do konca roku. pogadalismy o moich rodzicach, jego, pracy - standard. Pytal co w pracy, czy wszystko ok. pytal kto mieszka: 'Polska?' ja mowie ze Polska. 'chlopak czy dziewczyna?' - 'a jakie to ma znaczenie'? - 'no chcialbym wiedziec' - na co ja bez komentarza juz no pewnie sie domyslil ze facet. i dobrze. mowi: 'ladnie przed domem' (moje dynie i inne dekoracje). no i tyle. mowi ze sprzedaje motor - na co ja zdziwienie, a on ze koszty musi zmiejszyc. ??? co, wynajem mieszkanka drogi??? oj oj. nie wnikalam ale cos jest na rzeczy, chyba finansowo odczuwa - i dobrze. o rozwodzie NIC. zero. nie placze. boli, ale jest ok. sama nie wiem co czuje do niego juz. na pewno sentyment i symaptie. Boze..... chyba powoli mu wybaczam po prostu?? mysle ze spotkanei jak najbardziej na moj plus. dostaje to co chcial. ta zla zona, wcale nie jest chyba taka zla, nie robi mu problemow, jest zadowolona i radzi sobie. a on ponosi konsekwnecje swojego nowego zycia. ehhh, no widac tak musi byc.
Online

[ Dodano: 2013-10-26, 16:02 ]
to, ze nie poruszyl temat rozowdu - dziwne bardzo dla mnie, bo przeciez w lipcu tak mu sie spieszylo. zastanawiam sie o co chodzi, czy celowo czeka do zakonczenia sprawy z mieszkaniem albo tego, jak oddam mu pieniadze? pewnie tak. No i nie wiem co juz gorsze, bo znow to jakos sprawia ze sie ludze. Ze moze jeszcze czas, ktory uplynie zanim do tego rozwodu dojdzie, zanim wogole on zacznie ten temat, moze cos jeszcze zmieni w jego mysleniu... a gdyby poruszyl ten temat to by mnie pozbawil tych zludzen.
mysle ze bylo mu troche ciezko, byc w 'naszym' juz nie jego tak naprawde mieszkaniu, po 2 miesiacach... to bylo tez jego marzenie i jego zycie. mysle ze mimo wszystko ma w sobie jakies sumienie i wlasnie, mimo ze go boli to, ze to ja zostalam w mieszkaniu, to wie gdzies w srodku ze tak wlasnie powinno byc, bo to on nawywijal i tak jak kiedys powiedzial, ja zasluguje na to, zeby tu zostac.
nie wiem, roztrojona jestem troche ta jego wizyta, ale chyba i tak nie jest najgorzej.... prosilam Boga o spokoj i zeby On sie tym zajal, tym jak przebiegnie to spotkanie.... no i chyba t ozrobil.

Anonymous - 2013-10-28, 13:17

Cytat:
domyslam sie, ze to nowej pani nie pasuje, ze sa tam moje rzeczy,
ale z drugiej strony, nie przeszkadzalo jej spanie w moim lozku, w moim|(ciagle prawnie) domu z moim mezem i bawienie się z moim dzieckiem...


Ja nie mogę patrzeć na rzeczy, które były nasze wspólne. Muszę przełamywać jakąś niechęć, odrzucać wspomnienia. Łóżka nie zostawiłam ani sobie ani jemu, sprzedałam je, brało mnie obrzydzenie na myśl, że ta kobieta miałaby w nim spać. Dziecku powiedziałam, że nie chcę słuchać o tej pani, żeby mi nic nie opowiadało nawet jak tam pojedzie. Ale muszę wam powiedzieć, że jesteście cudowne:) Jak czytam te posty, widać takie wrażliwe, uczuciowe kobiety, takie wartościowe osoby...aż dziw bierze, że ktoś takiej żony nie chciał.

Anonymous - 2013-10-28, 15:40

ja dziś dostałam maila, że 4 kartony moich rzeczy są już w mojej piwnicy (nawet nie wiedzialam, że ma do niej klucz) i że piąty, ostatni przywiezie dzisiaj... "nie dałabyś sobie rady, są strasznie ciężkie..." już mi sie nawet nie chciało pisać, że ja ZAWSZE daję radę ;-) ))

a potem było jaka to ja jestem niedobra, że chcę żeby zabrał synka na sobotę i niedzielę, \
a przecież jemu pasuje tylko na niedzielę... powiedziałam sob i niedziela albo wcale...
wcześniej była wersja, że wyjeżdza do swoich rodziców, dzisiaj jest "że się pzrecież przeprowadza w ten weekend"

odpowiedziałam grzecznie, że jego plany to jego plany, a skoro tak jak deklaruje Adaś najważniejszy i chce z nim spędzać jak najwięcej czasu, to ja jestem jak najbardziej za i w związku z tym należy im się dziecku cały weekend ;-) ))

wiecie co, chyba już po tych wszystkich łzach wystarczy...
ja już chcę się śmiać...

ps.
ja - paradoksalnie, bo spodziewałam się mega, mega, mega dołu, poczułam po ogłoszeniu wyroku o rozwodzie pewną ulgę, że coś złego, coś co mnie tak strasznie dużo kosztowało się skończyło... że już nie usłyszę, "mam takie same prawa do dziecka jak Ty"...
nie wiem, co będzie jeszcze z moim życiem, ale chyba daję się przekonywać, że to co złe trzeba kończyć... jeśli jeszcze kiedykolwiek cokolwiek, to zupełnie od nowa...

[ Dodano: 2013-10-28, 15:41 ]
porzucona_33 napisał/a:
aż dziw bierze, że ktoś takiej żony nie chciał.


mądre po szkodzie ;-) )))))))))))

Anonymous - 2013-10-28, 15:46

Cytat:
mądre po szkodzie ;-) )))))))))))


Hehe mi się też wydaje, że jestem lepszą osobą po rozstaniu z mężem:D

Anonymous - 2013-10-28, 15:53

mnie najbardziej rozwala, jak ktoś mi mówi,
tak, rozwodzisz się/rozwiodłaś się, a to dobrze, bo teraz jesteś sobą i w ogóle tak jakoś lepiej wyglądasz...

albo jak ktoś mi gratuluje ;-)
albo pyta, gratulować czy współczuć?
a ja na to, cóż, jak mam wybierać, to wolę gratulację,
a czuję się teraz tak: "jaka piękna katastrofa"...

i żeby nie było, że ja rozwody pochwalam... ja tylko chcę, "żeby nie było tego złego"... jak już jest...

Anonymous - 2013-10-28, 16:09

z każdego najtrudniejszego doświadczenia trzeba umiec wyciagnac dobro.... jak ta nitke z motka wloczki...... pomalutku i żeby nie narobić po drodze supelkow
Anonymous - 2013-10-28, 20:04

AJA napisał/a:
wiecie co, chyba już po tych wszystkich łzach wystarczy...
ja już chcę się śmiać...

Też jestem tego zdania. (pewnie dla tego nieraz głupoty piszę).
Ale tak serio to planuje zrobić ostatki w chacie, zaprosić znajomych którzy zawsze sie obawiali wizyt u nas. I :"Bedzie radośnie, bedzie zabawa i o północy......tararara..."
Myśle że żałoba się konczy i trzeba się odchamić. :mrgreen:

Anonymous - 2013-10-28, 20:10

Dabo napisał/a:

Myśle że żałoba się konczy i trzeba się odchamić. :mrgreen:


Dabo masz rację,nawet żałoba kiedyś się kończy.A tak na"odchamienie" to może lepiej teatr lub filharmonia :-P by się przydała? No,ewentualnie też może być:opera :lol:

Anonymous - 2013-10-28, 20:22

Stety mam zadaleko. Pozatym tam bym się dobił, a trzeba opróżnić głowe a nie ją dopchać po brzegi- starczy i tak się przelało :mrgreen:
Anonymous - 2013-10-28, 22:49

no to ja liczę swoją żałobę od rozstania (1,5 roku)
nie liczę od nowa po rozwodzie - nie będę marnować czasu ;-) ))))))))))

Anonymous - 2013-10-28, 22:54

Z operą trzeba uważać na repertuar, ja się jedną wizytą wręcz dobiłam.
Anonymous - 2013-10-29, 13:30

o, jak milo i gwarnie sie tutaj zrobilo :)

Tak, te rozstania naprawde ludzi zmieniaja, tak na plus mimo wszystko chyba. Pomimo tego, ze czlowiek sie jakis taki zachartowany robi, czasem mam wrazenie ze mnie wrazliwy na cokolwiek, bo nic juz w sumie nie wydaje sie wielkim problemem jak dla mnie, to mimo wszystko chyba duzo dojrzalosci i pokory, niezaleznie od wieku czlowiek nabywa....

u mnie, jest jak jest poki co i trzeba to zaakcpetowac. Ukadac na nowo, wszystko, kazda jedna rzecz. Z niektorymi idzie latwiej, z niektorymi ciezej. Czesto wciaz zapedzam sie w slepe uliczki wracajac do tego co bylo. I juz wiem, ze to jest klucz- nie moge po prostu wracac juz do niczego. Ani do dobrych rzeczy, ani tak naprawde do tych zlych i tej calej krzywdy ktora mi wyrzadzil. To wszystko zostalo juz naprawde przerobione przeze mnie, przemielone milion razy. Zarowno pozytywy, ktorych juz nie ma, jak i to cale zlo, pytania dlaczego, co by bylogdyby itd. Krecha. TEraz trzeba to wszystko oddzielic gruba krecha. Wiem ze sama musze to zrobic i dopiero wtedy bede mogla rozpoczac kolejny etap jakis swojego zycia bez niego.

ja mam teraz tydzien wolnego i bo dosc intensywnym weekendzie, relaksuje sie powoli i staram na sile juz nie szukac 'zajec' tylko zaakceptowac fakt bycia samej ze soba.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group