Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Milosc nigdy nie ustaje? kolejny koniec malzenstwa

Anonymous - 2013-04-22, 18:57

Owszem bede sie modlic najlepiej jak potrafie o jego uzdrowienie, bede wierzyc, nie wiem jak dlugo, ale poki co, musze sie z tym pogodzic i zaczac jakos zyc. Myslac wlasnie o sobie i Bogu. Ze dla Boga bede silna, bede dbac o siebie, probowac byc 'szczesliwa' bo na nim swiat sie nie konczy.


Brawo!!!!!!
Jestes dużo madrzejsza ode mnie Mnie to zajęło prawie rok zanim zrozumiałam ze ja też sie licze Kazdy dzień wyniszczałam siebie psychicznie i fizycznie Bolało strasznie, nie umiałam sobie z tym poradzić Nie mogłam patrzeć jak rodzice martwią sie o mnie a ja nie umiem być silna Jednak dzisiaj czas zrobił swoje i potrafie dzisiaj juz cieszyć sie wszystkim Doceniać to co mam.Musimy pamiętać ze nikt nam nie odda straconej godziny a co dopiero miesiecy czy lat Cieszmy sie że jesteśmy, żyjemy i jesteśmy zdrowe A Góra rozwarze reszte :-)

Anonymous - 2013-04-22, 19:56

AWS napisał/a:
kiedysbylam napisał/a:
Chcesz probowac z nia - w porzadku, masz prawo, tylko badz szczery.

Dziewczyno, czy Ty siebie czytasz? Jakie w porządku? Jakie masz prawo? Przecież Ty mu stwarzasz komfort grzeszenia, błądzenia, łamania przysięgi! Po co zawarłaś małżeństwo sakramentalne? Po to, żeby teraz pozwalać je opluwać ? Nie, nie masz prawa mężu kpić ze mne, siebie, a przede wszystkim z Boga? To, że mąż łamie przysięgę nie zwalnia Ciebie z jej dotrzymania. Nie przykładasz ręki do zła, które czyni Twój mąż! To wcale nie znaczy, że masz godzić się na życie w trójkącie, bo masz trwać. Nie, stawiasz twardo granice3 - nie godzę się na łamanie przysięgi, zdradę, ale nigdy nie usłyszysz ode mnie masz prawo mnie zdradzać, oszukiwać, to jest w porządku, że mnie krzywdzisz. Jak Cie ma szanowac i chciec walczyć o Ciebie, jak Ty sama dajesz mu prawo, żeby Cie traktował tak, jak traktuje. To po ludzku, a gdzie Bóg w tym wsztystkim? Przeciez ślubując, zaprosiłas Go do swojego małżeństwa " tak mi dopomóż panie Boże wszechmogacy i wszyscy święci" Nie czyń sie Bogiem i nie zwalniaj lekką ręka męża z przysiegi, tylko iż do Boga po pomoc, po prowadzenie w tym trudnym dla ciebie czasie. Jest nadzieja, że dasz radę, bo pierwszy krok już zrobiłas logując się tutaj!

[ Dodano: 2013-04-22, 14:58 ]
Kaemka2009 napisał/a:
Kiedysbylam....masz super nick. Ja tez się z Tobą utożsamiam.

Nick wcale nie jest super. A co Was dziewczyny już nie ma? To, że Wasi mężowie błądzą to Wy przestałyście istnieć , straciłyście tożsamość? A to mężowie są Waszymi stworzycielami? A nie czasem Bóg, który z MIŁOSCI powołał Was DO ŻYCIA? A Wy co? Facet mnie nie chce, to ja już odwracam się od Ciebie Boże , już pluję na Twój dar, no może nie całkiem się odwracam, JESZCZE JEDNA, CZY DWIE NOWENNY, ŻEBYŚ O MNIE NIE ZAPOMNIAŁ I natychmiast poukładał MOJE ŻYCIE, według MOJEGO SCENARIUSZA, nie Twojej świętej woli.! NIEWAŻNE, że jak psułam, to Ciebie Boże o RADĘ I PROWADZENIE nie pytałam. TERAZ JESTEM W POTRZEBIE, wiec działaj, bo przecież jesteś miłosierny. Ja tymczasem po cichu już przydotowuje się do ROZWODU, gromadzę dowody, WYTACZAM DZIAŁA....ECH!!! DZIEWCZYNY, a jakie jest prawdziwe pragnienie Waszego serca? JEŚLI RATUNEK MAŁŻEŃSTWA, to nie jednocześnie WOJNA PODJAZDOWA. SPÓJNOŚĆ między myslą, mową, a czynem i wcale nie oznacza to zgody na poniżanie, oszukiwanie, krzywdzenie przez pogubionego małżonka. Twarda miłość, ale miłość, nie sianie nienawiści i zemsty!

[ Dodano: 2013-04-22, 15:07 ]
A jeszcze jedno! Jaki koniec małżeństwa? Ono skończy się wraz ze śmiercią jednego z Was, więc może zbyt pochopnie postawiona diagnoza? :mrgreen:


:mrgreen:

Tak mi sie spodobał ten post, że cały zacytuje, a co?
Wydaje mi się, że tutaj jest więcej kobiet,
które utożsamiają się z 'kolejną kryzysową żoną'
(nieumniejszając kobiecych postów!)
wiec męskie zdanie, inny punkt widzenia, wiadro zimnej wody
wydaje mi sie jak najbardziej wskazane
zwłaszcza na początku kryzysu
aby obrać odpowiednią drogę, i sie jej trzymać.
Czerpię, myślę, rozwijam się.

Anonymous - 2013-04-22, 20:30

kiedyśbyłam
Trafiłaś w sedno. O Twojej wartości nie świadczy to czy mąz z Tobą jest czy nie. Masz godnośc królewską dziecka Bożego i nic tego nie zmieni.To,że w sumieniu możesz powiedzieć:starałam się ,ja byłam wierna,nie zabrakło we mnie dobrej woli. To w Twoim mężu jest problem.Nie jesteś ani za mało ładna,ani za mało mądra ani nic z tych rzeczy. To Twój mąż uległ jakiemuś zakłamaniu,wybrał źle. To nie Twoja wina.I myślę że nie do końca powinnaś brac sobie do serca to co mówił w grudniu,że coś mu sie w Tobie nie podoba.GDyby tutaj tkwił problem to on ucieszyłby sie że chcesz sie dla niego zmieniać pracowac nad sobą. To po prostu było szukanie dziury w całym,usprawiedliwianie się.
Naprawdę świetnie sobie radzisz w obcym kraju,pełen szacunek i teraz jeszcze jesteś na najlepszej drodze żeby wyciągnąć z tej całej bolesnej sytuacji jak najwięcej dobra.Bo BÓg potrafi z najgorszej sytuacji w naszym życiu wyciągnac samo dobro dla nas.To jes paradoks,ale zaufaj MU.

Polecam ksiązkę,którą tu mi ktoś na forum kiedyś polecił. Dobson:"MIłośc wymaga stanowczości".
I nie bój się życia bez miłości,że jak mąż juz CIe nie otacza miłością to uschniesz. Jest wokół CIebie ocean MIłości z samego źródła: Boga.I ta miłośc uleczy wszystkie Twoje zranienia.I nigdy nie wierz w takie kłamstwa podsuwane przez złego ducha,że Bóg chce abys cierpiała samotnie bo to nieprawda.Jezus jeszcze uczyni cuda w Twoim życiu. :)

Anonymous - 2013-04-23, 08:01

zerta napisał/a:
wiec męskie zdanie, inny punkt widzenia, wiadro zimnej wody
wydaje mi sie jak najbardziej wskazane

Zapewniam Cię, że jestem 100% kobietą!!!! :mrgreen:
Gwoli wyjasnienia - jestem również kobietą w kryzysie od 5 lat (mąż wyprowadził się 2,5 roku temu). Za mną dwa procesy rozwodowe i jedna apelacja i nadal jestem żona mojego męża nie tylko sakramentalną, ale również cywilną!!. To prawda, że mąż ma wolną wolę i na siłę go nie zatrzymam, ale nie przyłożę ręki do zła. Rozwód jest krzywdą dla nas małżonków, naszych dzieci i bliskich i dlatego złu mówię "NIE". JEST KRZYWDĄ, A JA SIĘ KRZYWDZIĆ JUŻ NIE POZWOLĘ. Czy wiesz po co naszym błądzącym mężom rozwód? Nie koniecznie, żeby od razu legalizowac te nowe związki. Chcą mieć komfort błądzenia - przeciez jestem już po rozwodzie, jestem "wolny". Czy widzicie perfidię? Jeśli chcesz postawic granicę krzywdzie, to godzisz się na odejście, bo w trójkącie żyć nie będziesz, ale rozwodowi mówisz "nie'.

[ Dodano: 2013-04-23, 09:28 ]
Kiedyśbyłam - to Ty nie całkiem zrozumiałas moje intencje. W żadnym wypadku nie chce i nie mam takiego prawa oceniać Cię, czy pomniejszać Twoja wiare w Boga. Jesteś kobietą zranioną, cierpiąca, a przez to bardzo mi bliską. Z własnego doswiadczenia wiem, jak bardzo dodatkowo w tej sytuacji można siebie sama poranić, dlatwgo chciałabym Cie przed tym ustrzec. Uczenie sie na cudzych błędach moze też przynieś owoce, a na pewno mniej boli. Pozwól , ze teraz odniose sie do Twojego postu, ale zabraniam Ci ( ;-) ) czuć się atakowaną. Chcę się dzielić z Tobą własnymi przemyśleniami, a w żadnym wypadku pouczać, czy osądzać.

[ Dodano: 2013-04-23, 09:48 ]
Napisałaś; "...Chodzilo mi tylko o to, ze nadal trwa w klamstwie, bo nie podaje prawdziwego powodu dla ktorego nie chce ze mna byc - ktorym jest bycie, romansowanie, krecenie lub cokolwiek innego z nia..."

Łamie przysiegę, a więc grzeszy, czyli jest w łapach :evil: . Jakim sposobem ma mówić prawdę, skoro teraz praktykuje u ojca kłamstwa? Niewykonalne! Ma Ci przyznać, że jego romans jest powodem waszego kryzysu? Nie uniósłby tego. Gdyby był silnym mężczyzną od razu by się przyznał, a ponieważ kręci, kłamie, oszukuje już wiesz, że masz do czynienia z człowiekiem niedojrzałym, więc tak działasz, żeby mu wreszcie pozwolic dorosnąć! Żadnych "poduch pod tyłek" w postaci Twojego poczucia winy, bo stąd juz łatwe wytłumaczenie upadku męża: musiał biedaczek szukać pocieszenia, bo żona taka niedobra. Nie przepraszaj, nie proś , a przede wszystkim nie żebrz o miłość u krzywdziciela! On przecież wie, co Ci robi, więc Twoja potęcjalna postawa ofiary tylko go rozzuchwala i powoduje jego pogardę. Kochana, teraz, gdy emocje już u mnie opadły, najbardziej boli mnie nie to, co mąż mi zrobił, ale co sama sobie zrobiłam, zapominając o własnej godności i o tym, że jestem dzieckiem Bożym i mam tożsamość królewską, bo przecież jestem córką Króla!!!!!!!! :-D Dlatego postanowiłam zwrócic się do Ciebie, byś sama sobie nie dokopywała, bo to robisz niestety!

[ Dodano: 2013-04-23, 10:01 ]
To Twoje słowa: "...Wybiera zycie w grzechu, klamstwie, obludzie, mojej krzywdzie i ma takie prawo! "
Nie ma prawa Cię krzywdzić!!!!!!!!!!!!To Ty masz prawo się przed krzywdą bronić! Sam Bóg pochyla się najpierw przed ofiarą, a póżniej zajmuje się błądzącym i mocno napomina "Idź i nie grzesz więcej, aby ci się coś gorszego nie przytrafiło". Gdzie tutaj masz zgodę Boga na grzech? Owszem Bóg szanuje wolną wolę człowieka, ale nie można jej mylić ze SWAwolą!

[ Dodano: 2013-04-23, 10:09 ]
Napisałas: "...I tak ,dla mnie wciaz jest moim mezem, ale dla niego ja jego zona juz nie jestem i tez nic na to nie poradze..."
No popatrz Jezus dwa tysiące lat temu ustanowił nierozerwalne małżeństwo i kurcze pomylił się, bo zapomniał o zgodę zapytać Twojego męża. Dziewczyno, nie słuchaj bredzenia pogubionego człowieka, a już na pewno nie przyjmuj jako pewnika, że nie jesteś już żoną. Twój mąż pewnie jest człowiekiem rozumnym, więc uświadom mu, że nie ma takiej władzy, by uczynić Cię "nieżoną". A to, co on czuje, to inna para kaloszy. Na szczęście uczucia to nie miłość! :-D

[ Dodano: 2013-04-23, 10:21 ]
Stwierdziłaś; "...Tak, wlasnie dlatego bo zycie dal mi Bog i nic i nikt nei jest wazniejszy od zycia ludzkiego..."
Mylisz się! Ważniejsze od życia ludzkiego jest BÓG, ZBAWIENIE, MIŁOŚĆ
Natomiast ważne jest, aby to jedyne ziemskie życie przeżyć godnie, radośnie, szczęśliwie, zgodnie z wolą Bożą i według Jego drogowskazu (dekalog i przykazanie miłości Boga ,siebie i bliżniego). Pamietaj, najpierw Bóg, a potem Ty! A Ty masz godność żony sakramentalnej , więc BROŃ, (nie WALCZ) tej godności. Tam, gdzie walka, tam poranieni, a czasem nawet trupy. "Zło, dobrem zwyciężaj"! Dobro to nie naiwność, bo wtedy jesteś fujarą Bożą( jak mówi kś. M. Dziewiecki), a Ty masz być dzielnym wojownikiem! :-D

[ Dodano: 2013-04-23, 10:45 ]
Napisałaś: "... I przez kolejne 5 miesiecy (grudzien - kwieciec) trwalam w pokorze i poczuciu winy, starajac sie sprawic zeby maz poczul sie lepiej, zeby nie mial juz powodow do zlosci, smutku,..."
No i poczuł się lepiej, bo dostał argumenty dla swojego błądzenia w postaci Twojego poczucia winy. A miał się czuć fatalnie z tym, że Cię oszukuje, że łamie przysięgę, że zdradza...NIE, wcale nie musza to być awantury, czy spazmy....swoją postawą pokazujesz: nie pozwalam. Wysoko podniesiona głowa, bo jesteś piekną, dobrą, wierną żoną. Żadnego porównywania się z kochanką. Ona nie jest żadnym partnerem nawet do dyskusji, bo nie wchodzę w dialog z kobietą, która romansuje z żonatym mężczyzną. Mogę się tylko za nią modlić, by powstała z błota.
Twój mąż ma zobaczyc w domu spokojną, pogodną, zadbaną i radosną żonę, która teraz dopiero żyje pełnia piersi. I żadnego zabiegania o miłość u męża. Jesteś z boku, odsuwasz się i spokojnie przyglądasz sie poczynaniom męża. To on ma sie miotac, watpić w słusznośc swych decyzji, miec poczucie ogromnej straty i on ma sziukac Ciebie, a nie odwrotnie! Zadych obiadków, prania, usługiwania, ale spokojna odpowiedz, gdy pyta i dystans. Masz byĆ ANIOŁEM,bo od anioła się nie odchodzi! Żadnego jednak poniżania się, błagania itp. Piszę o tym , bo sama na początku kryzysu popełniłam własnie takie błędy, a efekt był natychmiastowy: mąż sie poczuł usprawiedliwiony. Nie wolno im dawać takiej pożywki. Oczywiscie, że masz udział w kryzysie, bo dobre małżeństwa nie mają kryzysów. Odkrywaj swoje słabości ije zmieniaj, byś mogła byc lepszą żoną, gdy mąż wróci, ale na Boga nie inormuj go o swoich błędach Uwierz to były tylkobłędy, do których kazdy człowiek ma prawo. Juz ich nie popełniasz, a jak będziesz o nich mówic teraz w kryzysie mężowi zostaną potraktowane,jako winy i "krzywdy", wyrzadzone. A stąd juz blisko do stwierdzenia - Byłem krzywdzony, więc mam prawo szukac szczęscia z kim innym Z kimś ,kto mnie tak bardzo rozumie i ble, ble, ble.... Nie pozwól sie w ten sposób prowokowac, czy manipulować.

[ Dodano: 2013-04-23, 11:10 ]
"...Nie, godze sie, ze taka byla jego wola, ze taki krzyz musze przyjac, ze cos z tego dobrego musi wyniknac,.."
I znów się z Tobą nie zgodzę. Nie jest wolą Boga, by małżonkowie się krzywdzili i łamali przysięgę małżeńską. Bóg pragnie naszego szczęścia, ale nade wszystko byśmy byli ludźmi wolnymi od wszelkich uzależnień, a przede wszystkim uzależnienia od współmałżonka. Mamy kochać, a nie posiadać. Kochana w żaden sposób nie spłycam Twojej wiary i nie odmawiam Ci prawa do modlitwy, bo wiem jaką siłą i pociechą jest modlitwa.Tylko nie może to być postawa roszczeniowa. Teraz módl sie przede wszystkim o własną przemianę i o nawrócenie męża.Jest taka piękna modlitwa o Pogodę Ducha. " Panie użycz mi pogody ducha, bym przyjął to, czego nie mogę zmienić. Odwagi, bym zmieniał, to, co zmienić powinienem. I mądrości, bym umiał odróżnic jedno, od drugiego".

[ Dodano: 2013-04-23, 11:24 ]
"...albo dziewczyny wierza tak strasznie przez lata ze maz wroci, ze przez to niestety ale popadaja w depresje, choroby, wyniszczaja sie i nigdy nie zaczynaja zyc normalnie. Czy o to chodzi? Czy to Bogu sie podoba?..."
Na100% Bogu się to nie podoba! A kto Ci każe w czekaniu na męża być nieszczęsliwą, w depresji, łzach? Wtedy masz jak w banku, że mąż nie wróci, bo nikt nie chce przebywać ze smutnymi, rozgoryczonymi, jęczącymi ludźmi. A jak męża nie było w Twoim życiu, to nie cieszyłaś się życiem? Wróć do siebie, jaką byłaś, gdy mąż się Tobą zachwycił, pokochał, zapragnął z Tobą być.... A kiedy to nastąpi? W czasie, gdy Bóg uzna, że jesteście już na to gotowi, by budowac od nowa, ale tym razem na SKALE (Jezusie), a nie na piasku (własnych chceniach, nierealnych oczekiwaniach). Dziś po ludzku może wydawać się, że wszystko pozamiatane, ale to tylko po ludzku. Po Bożemu to walka dobra ze złem. A Ty przecież opowiadasz się za dobrem, które nawet w bajkach zwycięża, a co dopiero w trwaniu z Bogiem! :-P

[ Dodano: 2013-04-23, 11:32 ]
"... Ze Bog chcial mi pokazac jak bardzo silna jestem, jak wiele moge BEZ NIEGO> bedac zn im nigdy nie wiedzialam ze tak wiele sama wlasnie znacze, jak wielkie wartosci w sobie mam..."
BINGO! Właśnie tak! Dasz radę kochana, bo już znasz źródło mocy - Jezusa. Myślisz, jestem słaba, nie dam rady, ale przecież ''Moc w słabości się doskonali" A Ty już nie jesteś sama, bo sama na pewno upadniesz, Ty już wiesz do Kogo biec po wsparcie i radość życia. Mocno Cię przytulam i głowa do góry! Czekamy tu na Ciebie ze zrozumieniem i chęcią niesienia pomocy.

Anonymous - 2013-04-23, 15:54

AWS - na poczatku dziekuje za wszystkie dobre slowa, wsparcia i tyyyyle dobrych rad.

'Czy wiesz po co naszym błądzącym mężom rozwód? Nie koniecznie, żeby od razu legalizowac te nowe związki. Chcą mieć komfort błądzenia - przeciez jestem już po rozwodzie, jestem "wolny". Czy widzicie perfidię? Jeśli chcesz postawic granicę krzywdzie, to godzisz się na odejście, bo w trójkącie żyć nie będziesz, ale rozwodowi mówisz "nie'. '

Zgadza sie, chca rozwodu, zakonczenia jak najszybciejszego zeby dac sobie jeszcze wiekszy komfort psychiczny. Pisze jeszcze wiekszy no bo moj maz np juz czuje sie wolny, no bo przeciez juz wszystko mi powiedzial i zakonczyl to.... A co do tego, ze zgadzam sie na odejscie - tak, jak najbardziej, zreszta to ja kazalam mu sie wyprowadzic najpierw. Tylko ze on nie chce ze mna byc, ale wyprowadzic tez sie nei chce. HA HA HA> przepraszam, ale to jest naprawde zalosne przeciez. Tzn on chce sie wyprowadzic ale dopiero po 'rozwiazaniu wszystkich spraw formalnych'. nie ma tutaj na mysli rozwodu (na tyle ile ja rozumiem) tylko zebysmy wszystko sami u notariuszy podzielili, zwlaszcza to mieszkanie w ktorym teraz mieszkamy, na ktore jest kredyt na nas oboje, to wtedy sie wyprowadzi. No i jestem ugotowana. Bo nie chce sie godzic na zycie w trojkacie (ktore podejrzewam), a nie chce tez w kilka dni lub nawet tygodni godzic sie na rozwiazywanie tych wszystkich spraw - tak jak on by sobie tego zyczyl i podejmowanie tak waznych dla mnie decyzji w tak silnych jeszcze emocjach. I tutaj wlasnie nie wiem co robic? Bo wlasnie blokujac go za dlugo - ze nie dam mu odpowiedzi ktore mieszkanie chce i nie chcac robic tej rozdzielnosci, to wyjdzie na to ze wlasnie go ciagle zatrzymuje, ze ciagle biedna sie pogodzic nie moge z tym. A tego nie chce, bo wlasnie tak nie jest!! Zaufalam Bogu i plaszczyc sie przed nim nie bede zeby zostawal. No ale to takie bledne kolo..... nie wiem co robic.....

'Łamie przysiegę, a więc grzeszy, czyli jest w łapach :evil: . Jakim sposobem ma mówić prawdę, skoro teraz praktykuje u ojca kłamstwa? Niewykonalne! Ma Ci przyznać, że jego romans jest powodem waszego kryzysu? Nie uniósłby tego.'

Zgadza sie, nie uniosl by tego. I dlatego wybiela siebie zrzucajac wine na mnie, a raczej bagatelizujac cala sytuacje, no stalo sie i juz.


'Dlatego postanowiłam zwrócic się do Ciebie, byś sama sobie nie dokopywała, bo to robisz niestety!'

No staram sie czytac, sluchac wszystkich dobrych rad, ale wydaje mi sie wlasnie ze naprawde z kazdym dniem jest lepiej i nie chce siebie samej ranic i wydaje mi sie ze juz tego nie robie?


[ Dodano: 2013-04-23, 10:09 ]
'Napisałas: "...I tak ,dla mnie wciaz jest moim mezem, ale dla niego ja jego zona juz nie jestem i tez nic na to nie poradze..."
No popatrz Jezus dwa tysiące lat temu ustanowił nierozerwalne małżeństwo i kurcze pomylił się, bo zapomniał o zgodę zapytać Twojego męża. Dziewczyno, nie słuchaj bredzenia pogubionego człowieka, a już na pewno nie przyjmuj jako pewnika, że nie jesteś już żoną. Twój mąż pewnie jest człowiekiem rozumnym, więc uświadom mu, że nie ma takiej władzy, by uczynić Cię "nieżoną". A to, co on czuje, to inna para kaloszy. '

Ja sie zgadzam z Toba, bo ja to rozumiem, ze tu chodzi o cos wiecej, o Boga, o Sakrament. Ale tak jak sama pisalas- uswiadom to czlowiekowi zawladnietemu przez diabla, ktory o Bogu nawet slyszec teraz nie chce, tlumacz mu to teraz ze on nie ma takiej wladzy zeby malzenstwo rozwiazywac, ze rozwod to zlo, bo Bog, bo Sakrament, bo nierozerwalne - podobne rozmowy juz tez byly - o Bogu, o wierze i w tej chwili on o Bogu zapomnial i nie robi to na nim zadnego wrazenia. On chce to sie rozstaniemy i juz malznestwem, zona/ mezem nie bedziemy - takie jest jego myslenie przeciez.

[ Dodano: 2013-04-23, 10:21 ]
'Stwierdziłaś; "...Tak, wlasnie dlatego bo zycie dal mi Bog i nic i nikt nei jest wazniejszy od zycia ludzkiego..."
Mylisz się! Ważniejsze od życia ludzkiego jest BÓG, ZBAWIENIE, MIŁOŚĆ'

Tak, tak, zgadza sie :) to jest wazniejsze. Mialam na mysli wlasnie to nasze zycie ziemskie tutaj. Bog jest najwazniejszy, oczywiscie. Ale tu na ziemi, nie mamy chyba nic cenniejszego niz wlasnie wlasne zycie, patrzac w perspektywie tracenia/ niczenia go przez drugiego czlowieka.

[ Dodano: 2013-04-23, 10:45 ]
'Napisałaś: "... I przez kolejne 5 miesiecy (grudzien - kwieciec) trwalam w pokorze i poczuciu winy, starajac sie sprawic zeby maz poczul sie lepiej, zeby nie mial juz powodow do zlosci, smutku,..."
No i poczuł się lepiej, bo dostał argumenty dla swojego błądzenia w postaci Twojego poczucia winy. A miał się czuć fatalnie z tym, że Cię oszukuje, że łamie przysięgę, że zdradza...NIE, wcale nie musza to być awantury, czy spazmy....swoją postawą pokazujesz: nie pozwalam. Wysoko podniesiona głowa, bo jesteś piekną, dobrą, wierną żoną. '

No ale ja wtedy nie wiedzialam ze on mnie zdradza. To co mialam robic? Nie starac sie naprawiac problemow, rozwiazywac konfliktow? Staralam sie zrozumiec, pomagac, ulepszac sama siebie, dla Boga, siebie i drugiego czlowieka. To chyba normalne w malzenstwie? :) Ze jak cos jest nie tak, to sie rozmawia, stara zrozumiec i cos ulepszac, poprawiac, modlic sie za to. i ja to wszystko robilam. Tak, a ze on mnie zdradzal to poczul sie jeszcze lepiej. Teraz wiem ze zdradzal i wlasnie teraz pokazuje tak jak napisalas ' nie pozwalam', nie ponizam sie itd.

'Twój mąż ma zobaczyc w domu spokojną, pogodną, zadbaną i radosną żonę, która teraz dopiero żyje pełnia piersi. I żadnego zabiegania o miłość u męża. Jesteś z boku, odsuwasz się i spokojnie przyglądasz sie poczynaniom męża. To on ma sie miotac, watpić w słusznośc swych decyzji, miec poczucie ogromnej straty i on ma sziukac Ciebie, a nie odwrotnie! Zadych obiadków, prania, usługiwania, ale spokojna odpowiedz, gdy pyta i dystans. Masz byĆ ANIOŁEM,bo od anioła się nie odchodzi!'

Tak, wiem o tym i tak wlasnie robie. Nie rozmawiamy w ogole odkad wrocilam do domu. Nie pytam gdzie wychodzi, o ktorej bedzie, no absolutnie nic. Spi w drugim pokoju na sofie - ja w sypialni no i kazde zyje swoim zyciem. Ale jak go widze juz to staram sie byc najabrdziej zadowolona z zycia jak potrafie.... Obiady? Pranie? No nie, az taka zaslepiona to nie bylam w zadnym momencie tego wszystkiego :) Dzieki Bogu. Zreszta on jest bardzo zaradny, naprawde :) Sam pierze, gotuje, w niedziele sadzil pomidory na balkonie..... no szkoda gadac, ale nie, naprawde my zyjemy teraz tak jakbysmy nie byli juz razem.

'Oczywiscie, że masz udział w kryzysie, bo dobre małżeństwa nie mają kryzysów. Odkrywaj swoje słabości ije zmieniaj, byś mogła byc lepszą żoną, gdy mąż wróci, ale na Boga nie inormuj go o swoich błędach Uwierz to były tylkobłędy, do których kazdy człowiek ma prawo. Juz ich nie popełniasz, a jak będziesz o nich mówic teraz w kryzysie mężowi zostaną potraktowane,jako winy i "krzywdy", wyrzadzone. A stąd juz blisko do stwierdzenia - Byłem krzywdzony, więc mam prawo szukac szczęscia z kim innym Z kimś ,kto mnie tak bardzo rozumie i ble, ble, ble.... Nie pozwól sie w ten sposób prowokowac, czy manipulować. '

no widzisz, tego akurat nie rozumialam. Wydawalo mi sie ze skoro mialam jakakolwiek wine (nawet tak mala i oczywista ze tak jak piszesz kazdy ma prawo do takich bledow, ba to nawet nie sa bledy, to jest po prostu fakt ze nikt nie jest idealny i nikt nie jest identyczny. Kazdy ma troche inne potrzeby ktore trzeba sobie komunikowac, a on tego nie robil, tylko trzymal wszystkie frustracje w sobie i tak potem zrobil jak zrobil)
to myslalam ze powinnam sie przyznac do tego, no zeby nie wychodzilo na to, ze to wszystko tylko jego wina. Wiec przyznawalam przez te miesiace (nie wiedzac o zdradzie) ze tak, mial prawo poczuc sie wtedy czy wtedy zle z mojego powodu, ale ze postaram sie to zmienic itd. Cały czas chcialam po prostu zeby bylo w koncu dobrze. No a nie moglo byc bo powody byly zupelnie inne. No ale faktycznie jemu to pomoglo i on to sobie juz obrocil, ze ta moja wina to w ogole byla chyba wieksza od jego....a to ze mnie zdradzil to tylko szczegol taki ktory wynikal wlasnie z tego 'jak ja go nie rozumialam'...

Anonymous - 2013-04-23, 18:58

A ja się zastanawiam gdzie w tym wszystkim jestesmy MY jako kobiety, żony, ludzie, osoby czujące i myślące Mające UCZUCIA!!!!
Przecież CI mężczyźni zdradzili nas oszukali podeptali nasze uczucia i zabili wszystko co powinno być w małżeństwie . Wiem, że powinno sie walczyć ale czy tak naprawde przez kilka lat ciagać sie po sądach bo on chce a ja nie?? A co z naszymi uczuciami ?? Oni nas już raz zniszczyli i rozszarpali uczuciowo i dalej bedziemy sie tak szarpać Ja mu nie pozwoliłam na zdrade i nie pozwalam nadal ale poprostu nie mam sił na sądy i inne upokorzenia GDZIE W TYM WSZYSTKIM JESTESMY MY Nie rozumiem ?? Nadal oni sie liczą bo im nie wolno Pewnie że nie wolno ale ja nie mam sił POprostu

Anonymous - 2013-04-24, 09:41

[quote="AWS"]
[ Dodano: 2013-04-22, 14:58 ]
Kaemka2009 napisał/a:
Kiedysbylam....masz super nick. Ja tez się z Tobą utożsamiam.


AWS napisała:
Nick wcale nie jest super. A co Was dziewczyny już nie ma? To, że Wasi mężowie błądzą to Wy przestałyście istnieć , straciłyście tożsamość? A to mężowie są Waszymi stworzycielami? A nie czasem Bóg, który z MIŁOSCI powołał Was DO ŻYCIA? A Wy co? Facet mnie nie chce, to ja już odwracam się od Ciebie Boże , już pluję na Twój dar, no może nie całkiem się odwracam, JESZCZE JEDNA, CZY DWIE NOWENNY, ŻEBYŚ O MNIE NIE ZAPOMNIAŁ I natychmiast poukładał MOJE ŻYCIE, według MOJEGO SCENARIUSZA, nie Twojej świętej woli.! NIEWAŻNE, że jak psułam, to Ciebie Boże o RADĘ I PROWADZENIE nie pytałam. TERAZ JESTEM W POTRZEBIE, wiec działaj, bo przecież jesteś miłosierny. Ja tymczasem po cichu już przydotowuje się do ROZWODU, gromadzę dowody, WYTACZAM DZIAŁA....ECH!!! DZIEWCZYNY, a jakie jest prawdziwe pragnienie Waszego serca? JEŚLI RATUNEK MAŁŻEŃSTWA, to nie jednocześnie WOJNA PODJAZDOWA. SPÓJNOŚĆ między myslą, mową, a czynem i wcale nie oznacza to zgody na poniżanie, oszukiwanie, krzywdzenie przez pogubionego małżonka. Twarda miłość, ale miłość, nie sianie nienawiści i zemsty!



AWS to nie tak ...pisząc o tym nicku, że fajny nie miałam na mysli tego wszystkiego co napisałaś :)
Raczej nick "kiedysbylam" kojarzy mi się z czymś co kiedys było, z tamtym życiem. Nie będę się rozpisywała zbyt długo, bo może faktycznie zbyt ogólnie ujęłam, że utożsamiam się z dziewczynami. Chodziło mi o całą historię jak nasi męzowie się zachowywali i jak się zachowują. Choc mój się nie zachowuje już w stosunku do mnie, bo nie mam z nim żadnego kontaktu. Konkretnie kiedys bylam - to, co bylo kiedys, jaka byłam kiedys ...
Raczej miałam na mysli przemianę i porownanie , że kiedys bylam inna niz teraz :)
Ja osobiście nie odwróciłam się od Boga, wręcz przeciwnie dopiero teraz czuję Jego obecnośc w moim życiu. Wczesniej On był, wierzyłam, ale teraz tę wiarę żywo czuję w sercu. UFam Mu bezgranicznie i każdego dnia wiem, że jest przy mnie. Może na początku faktycznie pisałam scenariusze i prosiłam konkretnie bardzo ..ale któż tego nie robi na początku kryzysu. Teraz modląc się prosze o opiekę i mówię, by Pan zrobił jak uważa, bo Ja MU Ufam. Własnie dlatego, że nauczyłam się UFAC PANU, więc pisanie scenariuszy mi nie jest potrzebne. Choc czasem jest to bardzo, ale to bardzo trudne...ale jak się poprosi o wspracie to Pan z pewnością pomoze:)
Co do rozwodu natomiast. Nie jest to takie łatwe już na sali sądowej. Osobiście gdybym nie przedstawiła w Sądzie dowodów smsowych czy innych rozwód byłby wykonany wczesniej. Musiałam jakoś "walczyc" :-/ - starac się, by moje malzenstwo cywilne utrzymac. Choc wiem, ze walka to złe słowo. Ale realia są takie, że w Sądzie cywilnym liczą się często suche fakty, dowody, a rzadziej szczere wyznanie , że KOcham męża i widzę szansę na uratowanie malzenstwa. Choc oczywiscie to też...ale dowody tez trzeba przedstawic...Wtedy jednak tak ważna jest UFNOSC i oddanie się Panu...
Wiadomo, że dla nas najmocniejszym argumentem jest sakrament, który no niestetyy często tez nie do konca przekonuje Sąd. Ja pomijając te argumenty sakramentu, miłosci ....niestety musiałam użyc tez dowodów, które jak piszesz kochając i mając nadzieję na odbudowanie oczywiscie zbierałam. Niestety, bo inaczej ten rozwód, który i tak stał się faktem - byłby o wiele szybciej. I czy się to podoba mojemu mezowi czy komukowiek i tak nadal jestem jego żoną:) Bo najwazniejszy jest Sakrament. A co bedzie dalej - Ufam , wiec czekam ...
Może faktycznie moje malzenstwo zostało zawarte niewaznie. Choc ja czuję, ze tak nie było. Ale jak mi powiedział ksiądz u którego była, ze to sfera uczuc, a mogę nie wiedziec , ze w dniu zawarcia naszego malzenstwa faktycznie jakies przeslanki były i to malzenstwo faktycznie waznie nie jest. Moze i byly, choc ja ich nie czuje, ale to zobaczymy ...ufam, ze postepowanie przed Sądem Metropolitalnym rozstrzygnie sprawę zgodnie z wolą Bożą.

Co do poczucia tego, że po odejściu męża przestałam istniec to też nie jest tak. Wrecz przeciwnie w miarę upływu czasu, czuję się coraz lepiej i mam zupelnie inne patrzenie na BOGa, swiat i na siebie samą. Na poczatku wiadomo bylo trudno. Ale teraz nigdy , ale to nigdy nie będę opierała mojego szczescia na człowieku. Bo jedynie NAsz Pan może dac mi szczesie :) Nauczyłam się też wytycza granice i dbac o siebie i swoją relację z Bogiem:)
Ludzie przychodzą i odchodzą , a idąc za pięknym zdaniem, które dzisiaj przeczytałam : "Kocham Go, bo nigdy nie opuszcza” .

Pięknego Dnia Kochani :)

Anonymous - 2013-04-24, 10:34

a ja coraz bardziej czuje ze on naprawde tego nie skonczyl. Dowodow nie mam zadnych w tej chwili i nie wiem co nadal robic. Ufam Bogu jesli chodzi o cale nasze dalsze losy. Ale tak jak tu piszecie - nie moge i nie chce godzic sie na zycie w trojkacie. Moge mieszkac z nim pod 1 dachem (takie bylo moje zalozenie), obok siebie, nawet po tym, wiedzac ze mnie zdradzal, dajac sobie czas, ufajac Bogu, nie podejmujac pochopnych decyzji i nie blagajac o jego milosc. Takie bylo zalozenie, ale podjelam je po naszym 'rozstaniu' ale wierzac ze mimo wszystko tamto zakonczyl. Taki mowi mi, tak mowi znajomym.

Ale tak jak pisze - nie mam dowodow w tej chiwli i nie bardzo moge je zdobyc, ale czuje to. Czuje ze jak go nie ma po pracy i nie ma zadnego racjonalnego wytlumaczenia gdzie moglby byc, to czuje ze jest z nia. I co mam robic? ON sie do etgo nie przyzna, nie chce zyc w trojkacie, on sie nie wyprowadzi i co? Bylo ze mna ogolnie troche lepiej, potrafilam pogodzic sie z tym ze on nie chce byc ze mna i potrafilam walczyc o siebie, poczuc sie choc troche lepiej. Ale teraz, gdy okazuje sie ze jednak chyba on to dalej ciagnie, wraca do NASZEGO domu po spotkaniach z nia, to nie potrafie sobie tego poukladac i z tym poradzic. A z 2 strony nie bardzo mam co zrobic.... straszne to....

Anonymous - 2013-04-24, 11:24

Sama26 napisał/a:
A ja się zastanawiam gdzie w tym wszystkim jestesmy MY jako kobiety, żony, ludzie, osoby czujące i myślące Mające UCZUCIA!!!!
Przecież CI mężczyźni zdradzili nas oszukali podeptali nasze uczucia i zabili wszystko co powinno być w małżeństwie . Wiem, że powinno sie walczyć ale czy tak naprawde przez kilka lat ciagać sie po sądach bo on chce a ja nie?? A co z naszymi uczuciami ?? Oni nas już raz zniszczyli i rozszarpali uczuciowo i dalej bedziemy sie tak szarpać Ja mu nie pozwoliłam na zdrade i nie pozwalam nadal ale poprostu nie mam sił na sądy i inne upokorzenia GDZIE W TYM WSZYSTKIM JESTESMY MY Nie rozumiem ?? Nadal oni sie liczą bo im nie wolno Pewnie że nie wolno ale ja nie mam sił POprostu



Twoją myśl podsumowałbym jednym słowem GODNOŚĆ.
Może warto by zacząć tak: " A ja się zastanawiam gdzie w tym wszystkim jest nasza godność."

Troszkę źle się poczułem jak napisałaś, że mężczyźni zdradzają, kobiety również. Faceci też mają uczucia.

Wiem, że powinno się walczyć ale czy tak naprawdę przez kilka lat ciagać sie po sądach bo on chce a ja nie??

Też się zastanawiam czy taka walka ma sens. Czy aby na pewno właściwie postępujemy nie godząc się na rozwód? Każdy będzie odpowiadał za siebie przed Bogiem. Każdy ma wolną wolę. Jeśli nie godzimy się na rozwód myśląc o zbawieniu małżonka, to tak na prawdę nie wiemy czy zostanie zbawiony. W myśl zasady "każde trudne małżeństwo jest do uratowania", ale z godnością. W przypadku kiedy będziemy się upierać to w drugiej osobie (tej która chce rozwodu) będzie zwiększać się uraza, niechęć do nas. To raczej szanse maleją na uratowanie małżeństwa. Nie mówię o tym żeby od razu jak któryś z małżonków mówi o rozwodzie to już lecieć do sądu. Dać sobie czas według mnie przynajmniej z rok żeby emocje opadły, na spokojnie porozmawiać. I może właśnie wtedy odzyskamy małżonka tak jak Mirakulum. A tak cały czas będziemy walczyć po sądach. Przecież mamy być w pokoju, a gdzie tu pokój, a gdzie nasza godność. Osoby, które zdradzają chyba tak naprawdę są nie wierzące. Jeśli byłby wierzące, to inaczej by postępowały. I czy w takim przypadku można zastosować:

http://www.nonpossumus.pl/ps/1_Kor/7.php

1 List do Koryntian rozdział 7

15 Lecz jeśliby strona niewierząca chciała odejść, niech odejdzie! Nie jest skrępowany ani "brat", ani "siostra" w tym wypadku. Albowiem do życia w pokoju powołał nas Bóg. 16 A skądże zresztą możesz wiedzieć, żono, że zbawisz twego męża? Albo czy jesteś pewien, mężu, że zbawisz twoją żonę?

Zajrzyj tutaj:

http://www.chrzescijanie.alpha.pl/rozwod-a-biblia/

Rozwieść się czy nie rozwieść. Każdy zrobi wedle swojego uznania. W każdym przypadku będzie inaczej. Kiedy zdradzacz mieszka z małżonkiem albo u kochanki, porzuca dzieci. Różnie jest. Warto zastanowić się co po rozwodzie. Czy czasem sytuacja się bardziej nie pogorszy. Wbrew pozorom uzyskamy spokój po rozwodzie, ale skutki tego mogą być dużo gorsze jak gdybyśmy się nie rozwiedli. Jak będzie wyglądało życie po rozwodzie z kim będą dzieci, ich kontakt z rodzicem, gdzie będą mieszkały. Czy zdradzacz po rozwodzie może przyprowadzać do domu oficjalnie kochankę/kochanka? Co w takim wypadku zrobić?

Jeśli nawet się rozwiedziemy, to nie zwalnia nas to od przysięgi małżeńskiej. Druga strona też powinna, lecz wiadomo jak jest.

Z Bogiem.

Anonymous - 2013-04-24, 17:49

dzis moja mama byla u prawnika porozmawiac, po prostu zapytac jak to wszystko naprawde wyglada jak przyszloby co do czego. Maz chce jak najszybciej pozalatwiac rozdzielnosc majatkowa i porozdzielac mieszkania. Nie chce, nie moge ze wzgledu na swoje zdrowie go zatrzymywac sila. Nie wyprowadzi sie dopoki tego nie zrobimy. A na zycie w 3, mieszkajac z nim pod 1 dachem rowniez zgodzic sie nie moge. Tak wiec wychodzi na jego, trzeba to wszystko jak najszybciej pozalatwiac, zeby sie wyprowadzil a mi pozostanie modlitwa. dowiedzialam sie rowniez ze nawet udowodniona zdrada daje bardzo male szanse na orzeczenie o jego winie. Jesli sie nie znecal, nie pil, nie bil, to 'tylko' to ze mnie zdradzal to za malo, nie ma dzieci, nie ma nic, i tak i tak sad prawdopodobnie nie orzekl o jego winie, a trwalo by to kilka lat. Musze sie z tym pogodzic, dalej zwracac sie do Boga o sile i jego nawrocenie, ale nie moge go zatrzymywac na sile :( to wszystko sie dzieje naprawde i musze wreszcie spojrzec prawdzie w oczy i z pomoca Boga i bliskich przez to przejsc.
Anonymous - 2013-04-24, 18:53

Diagos napisał :
Cytat:
Troszkę źle się poczułem jak napisałaś, że mężczyźni zdradzają, kobiety również. Faceci też mają uczucia.


.......... Ty serio ?
"troszkę źle się poczułem" , "faceci też maja uczucia"

Facet zdradza z kobietą ( pomijam tzw. gejów )
raczej nie z licealistką i nie z wdową staruszką ,
zatem zdrada faceta = zdrada kobiety
jest dokładnie 1:1

Faceci tak zostali stworzeni , że więcej zajmują się materią nieożywioną .
Samochód , komputer , maszyna - nie ma uczuć .
Kobiety - więcej dziećmi , zatem mają więcej praktyki w uczuciach , robią w tym .
Same uczucia mamy takie same , bez różnicy .
Wrażliwość nie jest uwarunkowana płcią .
Mężczyzna nie stoi niżej na drabinie stworzeń tylko dlatego ,
że został stworzony "wcześniej" .
To się uzupełnia .
Nie ma męskości bez kobiecości i odwrotnie .
Ktoś bardzo w tym miesza
i próbuje "stworzyć" istotę uniwersalną , czyli hybrydę ,
takie babo-chłopy a ostatnio chłopo-baby .


Właściwie , chciałem napisać w tym wątku ,
by poprzeć to o czym pisała AWS .
Odchodzący chcą mieć komfort odejścia ,
bo jednak sumienie ich gryzie , mają naturalne opory .
.......... i niestety dajemy się wciągnąć w tę grę

Diagos , niby też racja ,
ale jakieś to śliskie ?
Godność - nie jest zwykłą wymówką , bo tak łatwiej ,
dać rozwód bo spokój itp.
Niebezpieczna interpretacja chyba - skoro chce rozwodu to "niewierzaca" ,
a skoro tak pozwolić odejść .
......... no to generalnie , skoro ktoś grzeszy to widać niewierzący ,
bo jakby był wierzący to by nie grzeszył
a skoro niewięrząca to i sakramentu po mojemu nie było itd.

Swego czasu lekarze domagali się godziwych zarobków ,
znaczy ile ta "godność" kosztuje w żywej gotówce ???
Czym jest godność ?

Anonymous - 2013-04-24, 19:55

[quote="mare1966"]Diagos napisał :
Cytat:
Troszkę źle się poczułem jak napisałaś, że mężczyźni zdradzają, kobiety również. Faceci też mają uczucia.



"troszkę źle się poczułem" , "faceci też maja uczucia"
Przepraszam jeśli uradziłam Nie myślałam w ten sposób chodziło mi o kobiete którj odpisywałam

Anonymous - 2013-04-24, 21:50

mare1966 napisał/a:
Diagos napisał :
Cytat:
Troszkę źle się poczułem jak napisałaś, że mężczyźni zdradzają, kobiety również. Faceci też mają uczucia.


.......... Ty serio ?
"troszkę źle się poczułem" , "faceci też maja uczucia"

Facet zdradza z kobietą ( pomijam tzw. gejów )
raczej nie z licealistką i nie z wdową staruszką ,
zatem zdrada faceta = zdrada kobiety
jest dokładnie 1:1

Faceci tak zostali stworzeni , że więcej zajmują się materią nieożywioną .
Samochód , komputer , maszyna - nie ma uczuć .

Kiedyś tak było. Dzisiaj kobiety zajmują się materią nieożywioną. Według Ciebie mają bardziej rozwinięte uczucia, to po co zajmują się czymś co nie ma uczuć. Może lepiej zostawić to facetom?

Kobiety - więcej dziećmi , zatem mają więcej praktyki w uczuciach , robią w tym .

Kiedyś tak było. Dzisiaj się to zmienia. Z mojego doświadczenia, to ja mam lepszy kontakt z dziećmi niż żona. Matki, które zabijają swoje dzieci też mają uczucia. Tylko jakie?


Same uczucia mamy takie same , bez różnicy .

Skąd wiesz. Jesteś tez kobietą? Na pewno bez różnicy?


Wrażliwość nie jest uwarunkowana płcią .
Mężczyzna nie stoi niżej na drabinie stworzeń tylko dlatego ,
że został stworzony "wcześniej" .
To się uzupełnia .
Nie ma męskości bez kobiecości i odwrotnie .
Ktoś bardzo w tym miesza
i próbuje "stworzyć" istotę uniwersalną , czyli hybrydę ,
takie babo-chłopy a ostatnio chłopo-baby .


Właściwie , chciałem napisać w tym wątku ,
by poprzeć to o czym pisała AWS .
Odchodzący chcą mieć komfort odejścia ,
bo jednak sumienie ich gryzie , mają naturalne opory .
.......... i niestety dajemy się wciągnąć w tę grę

Diagos , niby też racja ,
ale jakieś to śliskie ?
Godność - nie jest zwykłą wymówką , bo tak łatwiej ,
dać rozwód bo spokój itp.
Niebezpieczna interpretacja chyba - skoro chce rozwodu to "niewierzaca" ,
a skoro tak pozwolić odejść .

A nie pozwalać odchodzić? Powiedz to osobom takim jak Renata23 żeby nie pozwalać odejść.
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=9358

......... no to generalnie , skoro ktoś grzeszy to widać niewierzący ,
bo jakby był wierzący to by nie grzeszył
a skoro niewięrząca to i sakramentu po mojemu nie było itd.

Nie generalizujmy. Jesteśmy tylko ludźmi. Mamy prawo do pomyłek, swoich sabości, błądzenia. Będziemy popełniać grzechy. Jednak z czasem powinno być ich mniej. Jeśli ktoś w ciąż popełnia tyle samo grzechów albo coraz więcej, to chyba wcale dobrze o jego wierze nie świadczy. Im głębsza wiara tym mniej grzechów. Tak uważam. Bóg oceni naszą wiarę.

Możliwe, że niebezpieczna interpretacja. Uważasz, że osoba, która jest wierząca zdradza, chce rozwodu (zdradzacz) jest osoba wierzącą tak jak Bóg tego oczekuje od nas? Odnoszę wrażenie, że większość ludzi ma wiarę supermarketową. Tak jak w supermarkecie wybiera sobie co chce. I to nie jest taka wiara jaka powinna być, tylko nasza własna interpretacja wiary. Każdy ma prawo wierzyć w co chce, ale niech nikt mi nie mówi, że osoba która zdradza celowo i oszukuje małżonka, chce rozwodu jest osobą wierząca. Dla takiej osoby (zdradzacz) nic nie znaczy przysięga małżeńska, prawdopodobnie w dniu ślubu nic nie znaczyła tylko było to odegranie roli. Nie mówię, że w każdym wypadku trzeba się rozwieść, może być separacja.


Swego czasu lekarze domagali się godziwych zarobków ,
znaczy ile ta "godność" kosztuje w żywej gotówce ???
Czym jest godność ?


Czym?

Proszę Cię nie powołuj się na lekarzy.


Sama26
Nie ma sprawy :-D

Anonymous - 2013-04-25, 07:21

Diagos - z tym twierdzeniem, że jak niewierzący to trzeba pozwolić odejść (i dalej wywód o ilości grzechów) - wg mnie mieszasz pojęcia. I relatywizujesz. Wiara nie jest constans, zmienia się w czasie całego życia, na plus i na minus. Nie ma znaczenia, że jak w czasie zdrady nie wierzył/a, to już można pozwolić odejść. Bo sakrament małżeństwa jest constans i trwa do końca życia, nie ma znaczenia stan wiary w czasie tego życia, poza momentem zawierania sakramentu. Ale od tego są już sądy biskupie.
I teraz co oznacza w Twoim pojęciu "odejść". Zdradzacz najczęściej sam odchodzi - realnie lub co najmniej emocjonalnie, nie potrzebuje naszego przyzwolenia, więc o co chodzi? O rozwód?
Powołujesz się na przykład Renaty, że w TAKIEJ sytuacji, to już trzeba pozwolić odejść. A może inne podejście zastosować?: Odszedłeś (co najmniej emocjonalnie), więc radź sobie sam, ja robię rozdzielność majątkową, składam wniosek o alimenty, przeprowadzam separację - nie wciągniesz mnie w swoje bagno, a ja w spokoju, modlitwie i godnych warunkach poczekam, aż zechcesz wrócić na suchy grunt. Gdzie w takiej postawie "niepozwalanie" na odejście?
Nawiasem mówiąc masz podobny nick do użytkownika "diagoras". Mam nadzieję, że nie jesteście jedną i tą samą osobą?


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group