Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - 9 lat bez meza...

Anonymous - 2013-04-12, 11:34

nagarek napisał:

Cytat:
Przyszło mi właśnie do głowy, że skoro powyżej rozpoczęta została dyskusja na temat cierpienia kobiety ze związku niesakramentalnego (kochanki czy żony nr 2), to dyskusja ta tak naprawdę dotyczy również zdrady.
Bo obecna żona nr 2, gdyby jej mąż podjął decyzję o powrocie do żony sakramentalnej, zapewne poczułaby się przez niego zdradzona.
Czy jednak można zdradzić ze swoją własną żoną kochankę?
Z pewnością nie można.


Emocje nagarku spowodowały, że dopisujesz swoją własną historię do dyskusji, dopowiadasz , dokonując oczywistej nadinterpretacji, myślę jednak że z powodu emocji robisz to zupełnie nieświadomie.
Nikt, łącznie ze mną nie uważa , że kochanka ma większe prawa niż żona i że kochanka mogłaby czy miałaby prawo poczuć się zdradzona gdyby mąż wrócił do swojej żony. Mało tego NIKT, takiej myśli nie wyraził.
Nie zajmuję się uczuciami kochanek, żeby było jasne. To dorosłe kobiety, nie ubezwłasnowolnione, więc oczekuje się do nich rozumienia swoich czynów. Wszystko na ten temat.

Przypadek Dorotki, która notabene już nie bierze udziału w dyskusji posłużył tylko dalszym rozważaniom na tematy trudne i często nie do rozwiązania, dot. dzieci urodzonych z poza związków.
Zastanawia mnie jednak jak mało uwagi przy tej okazji poświęca się sprawcom tragedii i przyczynom powstania tragedii wszystkich dzieci, tych sakramentalnych i niesakramentalnych.
To temat tabu na tym forum, którego się nie rusza w obawie, że odkryje się prawdę a z taką prawdą pewnie nie łatwo będzie żyć.

Jednak finalnie uważam, że dyskusja nie jest bezowocna, otwiera oczy a także jest ziarenkiem, zalążkiem służącym wzbudzaniu empatii, czego dowód cytuję poniżej i z czego bardzo się cieszę.

nagarek napisała:
Cytat:
Ale tutaj nikt z nas nie mówi, że dzieci poczęte w związkach pozasakramentalnych nie mają prawa do miłości swoich biologicznych rodziców oraz do należnej im opieki.
Ponieważ maja do tego prawo. Tak samo jak dzieci z tzw. prawego łoża.


Tylko jak zapewnić im tą miłość, skoro sugeruje się (cyt. przez landis ks. Drzewiecki) że mężczyzna po powrocie do rodziny powinien ograniczyć się tylko do płacenia alimentów na takie dzieci? - to także należałoby przemyśleć a nie przyjmować tego typu sugestii jak prawd oczywistych.


Ukłon w stronę Nirwanny.

Anonymous - 2013-04-12, 12:55

Tak, od strony czysto ludzkiej jest to wielce trudna sytuacja.
Czy żona nr 2 po ewentualnym powrocie męża do żony sakramentalnej będzie cierpieć i czuć się zdradzona? Z pewnością tak.
Ale nie zapominajmy, że to właśnie owa żona nr 2 (i oczywiście mężczyzna) stała się przyczyną całego cierpienia.
Gdyby nie ów grzech - zdrada, nikt by nie cierpiał.
A czy trzeba na siłę ratować małżeństwo?
Trudno odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznie. Bo każde małżeństwo ma swoje problemy. W jednym jest problem zdrady, w drugim alkoholizmu, agresji itp.
Moim zdaniem nie należy się jednak poddawać i trzeba Boga prosić wytrwale -nawet latami - o uratowanie małżeństwa. Bo nigdy nie można powiedzieć, że niczego już dobrego uczynić się nie da.
Przykład? Miraculum i Jarek. Byli przecież nawet po rozwodzie, a są dzięki Bogu znowu razem, a na dodatek mąż Mirki nawrócił się (serdecznie Cię pozdrawiam, Mirko!).
A jeśli rzeczywiście (załóżmy) niczego już nie da się zrobić w małżeństwie, popadło ono w całkowitą ruinę, a mąż/żona zamiast się nawracać tkwi w ciemności nadal - to zauważmy, że Kościół umożliwia nam separację. Ale separacja nie umożliwia nam wchodzenia w inny związek. Właśnie z tego powodu, że od sakramentu małżeństwa nie ma zwolnień.
Osoby, które czytają moje wypowiedzi i jeszcze mnie nie znają odnoszą zapewne wrażenie, że jestem jakaś nawiedzona. Że jestem fanatyczką. A tymczasem niestety święta wcale nie jestem i nie byłam. Po blisko 20 latach zajmowania się tarotem, magią i szeroko rozumianym okultyzmem przypadkiem trafiłam na sychar (szukając pewnej informacji o zaklęciu zostałam z pewnością przez Jezusa przypadkiem pokierowana na stronę Sycharu, co sprawiło, że odrzuciłam okultyzm i po 10 latach przystąpiłam do Spowiedzi oraz miałam modlitwę o uwolnienie wykonaną przez księdza egzorcystę). Poza tym nie byłam też święta w tematyce cielesności - np. przez 4 lata byliśmy z mężem tylko po ślubie cywilnym i jakoś mi to nie przeszkadzało. Ale z powodu kryzysu małżeńskiego i mojej obecności na sycharze zrozumiałam, że człowiek powinien i JEST W STANIE żyć zgodnie z Przykazaniami Bożymi oraz że ogromnie ważna jest wytrwałość w modlitwie.
Nawet gdyby było bardzo ciężko, to naszych modlitw o uratowanie naszych małżeństw / nawrócenie małżonków nie powinniśmy przerwać. Nie możemy się poddać nigdy!
Bo zły tylko czeka na to, aż przestaniemy być wytrwali.
Życzę wszystkim wielu łask Bożych i wysłuchanych modlitw.
Dziękuję za wspólną dyskusję na ten trudny, ale bardzo interesujący temat.

Anonymous - 2013-04-12, 13:18

Jestem za nagarek- nie jesteś samo, mam podobne poglądy.
Jestem po rozwodzie, mąż poszedł w świat parę lat temu zostawiają mnie i nasze dziecko, obecnie 17 lat, mam brata – ów brat ma 25 letnia córkę z żoną sakramentalna oraz dwójkę dzieci 7 i 4 letnie z obecną kochanka, od jego rozwodu minęło 11 lat, ma jeszcze jedno dziecko w wieku 18 lat z wcześniejszą kochanką, z tym dzieckiem nie utrzymuje kontaktu, kobieta wyszła za mąż –mąż usynowił dziecko. Od lat obserwuje tragedie Jego dzieci, starsza nie mogąca poradzić sobie z emocjami, żyje jakby w cieniu dzieci od kochanek, ma bardzo dobre serce, próbowała zaakceptować sytuację z przyszywanym rodzeństwem, pomagała w opiece kiedy widziała się z ojcem, w żadem sposób je nie odrzuciła. Nie muszę pisać ile czas brat poświęca 25 letniej córce- może godz.. w tygodniu, ciągle się usprawiedliwiając, że małe dzieci-dużo obowiązku i tak dalej, dalej…………..Ale nigdy nie zapomnę wzroku tej poranionej „niby” dorosłej kobiety na pogrzebie mojego ojca kiedy brat wraz z kochanka siedzieli przy „głównym” stole, o Ona z boku- oczywiście moja reakcja była natychmiastowa. Jakich czasów się doczekałam kiedy kochanki mają większe poważanie w rodzinie, a prawowici mężowie( mowa o moim )/żony nie są na stypie. A co do dzieci nieślubnych , widzę je średni raz na 2 m-c, są moją rodzina, z racji tego, że głoszę inne poglądy życiowe- kochanka brata za bardzo mnie nie lubi, cóż ma do tego prawo. Dziewczynka jest starsza ma 7 lat, chłopiec 4 latka, to cudowne małe istotki, są w tym wieku gdzie powinna tryskać od nich energia życiowa, wiecie o czym pisze, a Te „ maleństwa” są wiecznie zapłakane, chore, marudne, sprawiające kłopoty wychowawcze, tak jakby się wiecznie czegoś bały, lękały, wprost mam wrażenie że są nieszczęśliwe. Aby je trochę udobruchać brat i jego kochanka postanowili na wszystko im pozwalać ( maja spokój),a dzieci jeszcze bardziej cierpią.
Żadne z tych dzieci nie ponosi winny za złe wybory swoich rodziców. To temat rzeka i można by dużo pisać, pomódlmy się w skrytości serca za dzieciaki które cierpią z Naszego powodu, niech Bóg im błogosławi.

Anonymous - 2013-04-12, 13:33

Hanka,

To, że rozwód rodziców wpływa na dzieci negatywnie jest oczywistością.

To, że niesakramentalny związek ma negatywny wpływa na dzieci w tym związku juz oczywiste nie jest. Los tych dzieci zależy przede wszystkim od tego jakimi rodzicami dla nich są matka i ojciec, a ni to czy mają slub kościelny czy nie.
A jeśli dzieci Twojego brata się boją i są nieszczęśliwe rzeczywiście to trzeba się (jako siostra ojca) zainteresować bardziej tym co im dolega, jakie relacje panują w ich domu, zamiast tłumaczyć sobie to tym, że to przez niesakramentalny zwiazek rodziców.

Anonymous - 2013-04-12, 13:52

Dla mnie to nie ideologia, bardzo pragnę im pomóc, nie wiesz jak bardzo zależy mi,na dobru moich najbliższych, ich zbawieniu, wczoraj np. była na spotkaniu z księdzem egzorcysta, to już drugie spotkanie bardzo konkretne
ja próbująca się zabić po odejściu męża,
ja współwinna tego że nasza córka z bólu psychicznego się okaleczała, popadła z obłęd
piszę tylko o mich doświadczeniach w mojej rodziny, nic więcej

Anonymous - 2013-04-12, 13:57

Hanka
Nie chciałem Cię urazić.
Po prostu sugeruję, ze jeśli 4 letnie dziecko jest zastraszone i smutne to moze warto podrążyć dlacxzego

Anonymous - 2013-04-12, 14:03

ktos pytal o zdanie ksiedza
ksiadz Drzewiecki i ojciec Salij juz wypowiedzieli zdanie na ten temat

moje zdanie jest takie ze nie mozna przekazac dzieciom prawdziwych wartosci, prawdziwej milosci zyjac samemu w grzechu ciezkim/zwiazku niesakramentalnym.
Bo wg mnie najlepiej przekazuje sie wartosci moralne na wlasnym przykladzie.

Anonymous - 2013-04-12, 14:08

jestem z wykształcenia pedagogiem, problem dzieci nie jest mi obcy...
kiedy wysłuchałam po raz pierwszy konferencji o. Dziewieckiego dotyczącą zachowania się w sytuacji kiedy pojawia się nieślubne dziecko na początku też mi to nie pasowało..ale zaczęłam przyglądać się dzieciom tym z mojego otoczenia, a także dorosłym którzy wychowali się w niepełnych rodzinach (m.in. mój tata)...
i wiecie, to nie są żadne badania naukowe, tylko na razie moje obserwacje z których niestety doszłam do podobnych wniosków co o. Dziewiecki...
osoby, które nie miały kontaktu z ojcem biologicznym, wychowywała je tylko mama ( w większości akurat były to dzieci z rodzin gdzie odszedł tata, a nie dzieci z konkubinatu), okazało się ze są w stanie założyć normalną zdrową rodzinę, która przetrwa próbę czasu i różne doświadczenia życiowe...osoby które miały sporadyczny kontakt z ojcem, który mieszkał z drugą rodziną niestety (wszystkie obserwowane przeze mnie osoby) nie poradziły sobie w małżeństwie, powieliły schemat ojca...(zdaję sobie sprawę, że do statystycznej obróbki moje dane to za mało), ale to co sobie uświadomiłam to fakt że o. Dziewiecki tak naprawde postulując urwanie kontaktu tak naprawdę troszczy się o dobro dziecka..
Widzę też po swoim dziecku, kiedy był czas że mąż nas nie odwiedzał, mały nie miał z nim kontaktu, był naprawdę radosnym dzieckiem, kiedy mąż zaczął przychodzić i wychodzić o wyznaczonej porze mój synek wpadał w czarną rozpacz..do tej pory kiedy tata wychodzi mój 3 letni synek go szuka (myśli ze tata się tylko schował)..widzę jak mój synek cierpi na nowo za każdym razem kiedy mój mąż idzie do siebie...
rana w sercu dziecka jest wtedy rozdrapywana na nowo...modlę się codziennie za synka, by Jezus natychmiast te rany opatrywał...

Jeżeli chodzi o dzieci ze związku pozasakramentalnego, w momencie kiedy ojciec biologiczny zechce powrócić od żony czy nawet tylko odejść od kochanki, będą miały szansę na rozwój w rodzinie, jest bowiem dużą szansa na to że ich matka, która nie jest związana sakramentem spotka mężczyznę który stanie się jej mężem przejmie rolę dobrego ojca...a przecież oprócz oczywistej więzi biologicznej, ważny w wychowaniu jest przykład moralny, jaki ten przybrany ojciec może dać.
Dziecko ze związku sakramentalnego nie ma praktycznie szansy na takie rozwiązanie, jeśli jego matka wybierze życie w wierności przysiędze małżeńskiej...

poza tym, ważny jest też fakt na który zwraca uwagę o. Dziewiecki, że dziecko potrzebuje miłości ojca i matki, ale do prawidłowego rozwoju potrzebuje też patrzeć na miłość wzajemną ojca i matki, bez tego nie nauczy się miłości do drugiej osoby...tzn kiedy będzie widziało ze ojciec nie kocha matki, ze jej nie szanuje ono ten schemat przełoży na swoje postępowanie...
nie wiem jak jest u was w rodzinach, ale moje dziecko (mimo że od swojego urodzenia nie zaznało życia z ojcem w domu) w swoich rysunkach zawsze rysuje tatę (jako pierwszego) obok taty zawsze stoi mama i dopiero potem on...jak bawi się samochodami i sadza tatę za kierownicą, to obok zawsze musi siedzieć mama, jak zgubi się jedna figurka, nie będzie zabawy tylko rozpaczliwe szukanie, muszą być mama i tata i siedzieć obok siebie...
takie obserwacje pokazały mi ze o. Dziewiecki może mieć rację, choć to trudne z ludzkiego punktu widzenia...

niestety mało jest pozycji dotyczących pomocy dzieciom w takich sytuacjach i należy coś z tym zrobić...można zacząć od modlitwy...by pojawili się psychologowie, pedagodzy którzy dogłębnie rozważą ten temat i opracują jakieś strategie radzenia sobie.

Anonymous - 2013-04-12, 14:12

grzegorz_ napisał/a:
Los tych dzieci zależy przede wszystkim od tego jakimi rodzicami dla nich są matka i ojciec, a ni to czy mają slub kościelny czy nie.


moze poki sa male nie ma dla nich wiekszego znaczenia, ale ja jestem wdzieczna Bogu ze moi rodzice nie rozbili cudzych zwiazkow sakramentalnych aby byc ze soba, ze moj tata nie porzucil innej kobiety/zony dla mojej mamy. Uwazam ze niektore nasze niepowodzenia zyciowe wiaza sie z grzechami pokoleniowymi , nie chcialabym takiego "spadku" dla moich dzieci.

Anonymous - 2013-04-12, 14:32

aniela napisał/a:

ważny jest też fakt na który zwraca uwagę o. Dziewiecki, że dziecko potrzebuje miłości ojca i matki, ale do prawidłowego rozwoju potrzebuje też patrzeć na miłość wzajemną ojca i matki, bez tego nie nauczy się miłości do drugiej osoby...tzn kiedy będzie widziało ze ojciec nie kocha matki, ze jej nie szanuje ono ten schemat przełoży na swoje postępowanie...


i na takim stwierdzeniu można zakończyć dywagacje.

[ Dodano: 2013-04-12, 14:34 ]
landis85 napisał/a:

moje zdanie jest takie ze nie mozna przekazac dzieciom prawdziwych wartosci, prawdziwej milosci zyjac samemu w grzechu ciezkim/zwiazku niesakramentalnym.
Bo wg mnie najlepiej przekazuje sie wartosci moralne na wlasnym przykladzie.


Landis
Niewierzący też kochają swoje dzieci i przekazują im miłość.
Ważne aby rodzice się kochali tak jak napisała Aniela aby dziecko patrzyło
na kochającego sie ojca i matke i to jest najlepszy przykład i najlepsze wychowanie

Anonymous - 2013-04-12, 14:46

Tolek52 napisał/a:
aniela napisał/a:
Mam wrażenie że dla Ciebie nie ma prawa wyrazić swojego zdania ten kto myśli inaczej niż ty, czyli dla kogo Sakrament Małżeństwa ma wartość ponad wszystkim, bo jest Przymierzem zawartym z samym Bogiem...
nagarek napisał/a:
Ale nie jestem w stanie zgodzić się z osobami, które w tym temacie (kończąc na dodatek swoją wypowiedź słowami "Z Bogiem"...) dziwią się mojemu czy również Anieli jak najbardziej poważnemu traktowaniu świętego związku małżeńskiego. Świętego, gdyż połączonego świętym przecież Sakramentem małżeńskim, od którego nie ma żadnych ulg, zwolnień czy urlopów.
Tak macie rację ale czy za wszelka cenę musi być utrzymany związek małżeński?

A gdzie jest tutaj najtrudniejszy dla Boga i dla człowieka dar Bozy WOLNOŚĆ?

Nie można zmusić nikogo do postępowania zgodnego ze swoim rozumieniem wszystkiego i zasłanianie sie sakramentem, charyzmatem, prawem Bożym i zmuszania na siłę przyjęcia poglądów jakie sami chcemy soba reprezentować.

Złem jest odejście od wiary, ale czy nie większym złem jest nakazywanie komuś na siłę przestrzeganie prawa Bożego. Ludzie chcą w swoim życiu spotkać Boga lecz jednocześnie odrzucają kościół jako zło (nie jest moją winą że tak postrzegają kościół). Czytając wasze wpisy dochodzę do wniosku coraz bardziej że mają rację z takim mysleniem. Poza tym przerabialiśmy już w histori kościoła włśnie takie błędy myślenia i są to wstydliwe karty kościoła (mowa o inkwizycji).

Przestrzeganie przawa Bożego należy zacząć od siebie i to prawo Boże jest do wykonania przez każdego z nas czyli to prawo Boże masz wykonać ty osobiście Nagarku, Anielo, Tolku. Do innych też mamy wykonywać prawo Boże ale czy je wykonujemy również tak chętnie? Bardzo pięknie powiedział Bp Dajczak o odejsciach od kościoła wyjaśniajac dlaczego.Zamieszczam linkdo tej wypowiedzi

http://tychyofm.pl/2013/k...naszych-czasow/

Oraz polecam gorąco zakup płyty ks Michała Olszewskiego SCJ najmłodszego polskiego egzorcysty.

http://wydawnictwo.net.pl/839/CREDO.html

Anielo, Nagarku nasze myslenie nieraz zmierza błędnymi torami i to dotyczy każdego z nas w żaden sposób nie wyłączając i mnie z tego. forum jest własnie po to aby mieć możliwość zmiany złego myślenia włśnie dzięki takim dyskusjom niejednokrotnie i podważającym prawdy wiary.

Anielo, Nagarku też tak kiedyś myślałem jak Wy tera jestem na etapie, że małżeństwo nie musi być utrzymane za wszelką cenę. Zacząłem wymagać jedynie od siebie przestrzegania ścisłego przysięgi małżeńskiej, przestałem wymagać tego od żony. Decyzje zony sa jej decyzjami nie moimi i nie mam wpływu na te decyzje. Zona podejmuje swoje decyzje w wolności do czego ma pełne prawo. Dlaczego odeszła ode mnie i zdecydowała śię żyć tak jak żyje nie wiem ale ważne że wie to Bóg, być może była to Boża wola aby uswięcić nas oboje właśnie w ten sposób tego nie wiem.

Tolku, ja się z Tobą absolutnie zgadzam, przez rok od odejścia męża próbowałam go na siłę nawracać...po roku oddałam to Panu Bogu... doświadczyłam na własnej skórze że to tylko oddalało go od Boga...on mi wciąż powtarzał "słowa, słowa, słowa" ja na początku uznawałam to za niesłuszny zarzut, ale po roku dotarło do mnie że moj mąż ma rację, że ja tylko mówie a moje życie, idzie sobi swoją drogą...ode tego czasu coś się we mnie zmieniło...wzięłam Ewangelię i krok po kroku, każdego dnia jeden rozdzialik zaczęłam wprowadzać w życie...książka "Twój język ma moc" Marii Vadia bardzo mi pomogła ogarnąć moje gadlustwo...zaczęłam więcej milczeć, a zaczęłam zmieniać swoje życie...jestem cały czas w drodze, ale już widzę że nie słowami mam dawać świadectwo a czynem...jak widac z moich postów (jasne wyrażanie myśli nie jest moją mocną stroną, ale tu bardzo chciałam się podzielić tym jak ja rozumiem sakrament małżeństwa)...Podzielam Twoje zdanie, że nalezy zmieniać siebie, bo na to mam wpływ...
na decyzje męża wpływu nie mam, ale modlitwa ma wpływ i ja się za niego modlę...
bo temat wolnej woli jest też trudnym tematem, ale ja uczepiłam się objawień Fatimskich i Objawień Jezusa Miłosiernego gdzie Jezus i Maryja proszą o modlitwę za grzeszników bo ona ma moc nawracania....więc odpowiadając na to wezwanie po porstu się modlę...problemu "wolnej woli" nie ogarnę swoim rozumem, ale skoro sam Jezus mówi ze modlitwa za grzesznika jest potrzebna to znaczy że Bóg mimo iż wolnej woli nie zabierze, da światło Ducha Św tak silne tej osobie, że żadna latarka szatańska nie przebije tego blasku...może troche naiwne moje myślenie...ale ono mi pomaga nieustawać w modlitwie, by mojemu mężowi też dane było przezyć nawrócenie i by mógł czerpać z niego ogromną radość.

Anonymous - 2013-04-12, 17:33

Anielo uważam podobnie.
Dodam, że ja uczepiłam się objawień w Medjugorie, aczkolwiek one są kontynuacją Fatimy.
Tam Maryja mówi, jeśli nie potrafisz modlić się w swoich intencjach, bo tak czasami bywa, prosi módl się w moich intencjach m.in.za niewierzących, a ja zajmę się twoimi sprawami :mrgreen: mi taki pakt odpowiada :-D

Od tego zaczęłam. Małżeński Podręcznik Pierwszej Pomocy ;-)
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=8057

Anonymous - 2013-04-12, 18:03

[quote="niezapominajka8"]Anielo uważam podobnie.
jeśli nie potrafisz modlić się w swoich intencjach, bo tak czasami bywa, prosi módl się w moich intencjach m.in.za niewierzących, a ja zajmę się twoimi sprawami :mrgreen: mi taki pakt odpowiada :-D

mi również taki układ odpowiada...:)
i od kiedy modlę się w intencjach jakie są ważne dla Maryi w moim życiu pojawiło się więcej radości...:)
odprawiam też nabożeństwo pierwszych sobót miesiąca...kiedyś już to nabożeństwo odprawiałam, ale wtedy za bardzo skupiałam się na obietnicach...m.in. że w rodzinach nastanie miłość i pokój...od kiedy jednak zrozumiałam prawdziwe przesłanie by Sercu Matki Bożej wynagrodzić za grzechy nasze..rozpoczęłam w tym roku to nabożeństwo wyłącznie dla Matki Bożej, bez żadnej swojej intencji..po prostu ofiarowuję swój czas i modlitwę Matce Bożej, a ona tę modlitwę wykorzystuje wg Swojej woli...

Anonymous - 2013-04-12, 19:32

nagarek, grzegorz napisał/a:
żona nr 2


Czy aby na pewno żona nr 2? Jak dla mnie to nie żona ale konkubina, no chyba że żona zmarła to może być żona.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group