Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - 9 lat bez meza...

Anonymous - 2013-04-07, 23:00

Landis85 napisała:

Cytat:
przepraszam, ale czy on tym dzieciom slubowal milosc i wiernosc do konca swoich dni czy moze zonie to slubowal?
moj maz rowniez ma pozamalzenskie dziecko, bylabym szczesliwa gdyby wrocil, tamta kobieta wiazac sie z moim mezem nijako podjela ryzyko ze dzis z nia moze byc a jutro nie


Tu nie chodzi o tamtą kobietę, tylko o DZIECI.

Cel uświęca środki jak widać.
Skoro ślubował żonie, to cóż (jakieś) dzieci mają do tego?
Skoro dorosła kobieta nie potrafi sobie poradzić z odejściem męża, to zapewne należy oczekiwać, że dzieci lepiej sobie poradzą z porzuceniem ich przez ojca.
Dzieci sobie poradzić muszą bo nie pochodzą z sakramentalnego związku, kobieta radzić sobie nie musi, jej się należy, mało tego czuje się moralnie usprawiedliwiona, nawet jeśli zaspokojenie jej potrzeb odbędzie się kosztem niewinnych istot.
Cóż za egoistyczne pojmowanie świata i dramatyczny brak empatii.

Anonymous - 2013-04-08, 00:05

To wszystko jest bez sensu. Ta dorosla kobieta przezywa bol jak każdy człowiek, czy to dziecko czy dorosły. Nie robie nic , absolutnie nic by zniszczyć tamtem związek. Dopiero co dowiedziałam się, ze ma dziecko z tamta i wzial slub, 3 dni temu, pewnie otrzasne się ale mam tez swiadomosc, ze mam 36 lat i ze względu na wiare i moje niewygasle uczucie do meza wybieram zycie w samotność. Nie jest to latwy wybor, tylko tyle. Dorosly człowiek ma prawo odczuwać bol. Dzieko jest niewinne ale nie zmienia faktu jak ja się czuje, Bog jeden tylko wie. Nikt tu nie krzywdzi dziecka wiec chyba jest ok,prawda? Powinnam zamknąć dziub i zachowywać się jak przystalo na dorosla osobe. To wszystko jest bez sensu, totalny zamet. Dzis się modliłam za meza i prosiłam Boga o sily, wytrwalosc. Prosze o modlitwy za mnie, bo jest mi ciężko, chyba jeszcze ciężej niż po samym rozstaniu, czuje się jak ruina i winna, ze tak się czuje
Anonymous - 2013-04-08, 06:27

Dorotko, obiecuję modlitwę :-)
Anonymous - 2013-04-08, 07:10

kenya przeczytaj jeszcze raz prosze uwaznie co o calej sytuacji mowi np ksiadz Drzewiecki i inni, ktorych fragmenty tutaj zostaly wklejone.

Dorotko obiecuje modlitwe i pozdrawiam.

Anonymous - 2013-04-08, 09:43

Landis zwykłam dawać sobie prawo do posiadania własnego zdania, czego i Tobie życzę.
Jeśli biorę pod uwagę czyjeś zdanie na jakiś temat to raczej nie mam w zwyczaju posiłkować się zdaniem tych, co temat znają tylko i wyłącznie teoretycznie i co więcej tych, którzy nie widzą nic zdrożnego w okradaniu dzieci z miłości rodzicielskiej.

Dorota napisała:
Cytat:
Nie robie nic , absolutnie nic by zniszczyć tamtem związek


Wiem Dorotko i na szczęście rozumiesz że tak nie można.
Jaką wartość ma szczęście jeśli jego przeżywanie miałoby się odbyć kosztem innych lub co więcej, kosztem dzieci.
Masz prawo jako dorosła osoba odczuwać ból, nikt tego nie neguje, lecz należałoby jednocześnie przypomnieć sobie jak czułaś się będąc dzieckiem.
Jest ogromna różnica w świadomości dziecka a świadomości człowieka dorosłego, przynajmniej oczekuje się, że tak jest.
Zdolność do rozumienia powinna pogłębiać się z wiekiem i doświadczeniem, tak uważam i jestem przekonana, że my dorośli mamy moralny obowiązek dbać o dzieci a nieodłącznym prawem dziecka jest prawo do bycia kochanym.
Czujesz presję czasu, chciałabyś mieć rodzinę, dzieci, stąd takie pomysły. Chcesz powiedzieć, że przez 9 minionych lat, od kiedy mąż odszedł ltakże żyłaś w samotności?
Dorotko,nie pójdziesz ani o krok dalej jeśli wciąż będziesz przywiązana do tej sytuacji. Twoja wolność i Twoje szczęscie jest twoim wyborem :-)

Anonymous - 2013-04-08, 20:48

kenya, w twoich wypowiedziach, w moim odczuciu widnieje zupełne niezrozumienie tego co oznacza sakrament, który łaczy dwoje ludzi..ktory jest od Boga i jest nierozerwalny..i żadna siła...żadne dzieci (pozamałżeńskie) nie mają prawa ani mocy przeszkodzić w budowaniu tego co Bóg złaczył...
A co do dzieci nieślubnych to proponuję poczytać Stary Testament, tam Bóg wyraźnie mówi jak należy się zachować w takiej sytuacji..choćby przykład Abrahama i Hagar - Bóg wyrażnie mówi oddal Hagar i jej syna, przy czym składa Bóg Hagar obietnicę że obejmie opieką jej syna...tu jest odpowiedx co nalezy robić...ojciec powinien oddalić kochankę i jej dziecko i jednocześnie modlić się o Bożą opiekę nad tym dzieckiem...uwierzyć trzeba że Bóg nie pozwoli takiemu dziecku być nieszczęsliwym...trwanie natomiast w takim zwiazku i opieka nad nieślubnym dzieckiem kosztem zaniedbania obowiazków wobec żony jest złem które sprowadza przekleństwo zarówno na kochankę jak i jej dziecko oraz samego ojca dziecka...

kenya napisał/a:
Jeśli biorę pod uwagę czyjeś zdanie na jakiś temat to raczej nie mam w zwyczaju posiłkować się zdaniem tych, co temat znają tylko i wyłącznie teoretycznie


nie wiem czy dobrze zrozumiałam ale z tej wypowiedzi rozumiem że nie należy słuchać księży bo oni nie znają prawdziwego życia...
to po co nam księża, po co nam Kościół..jak każdy moze sam sobie tłumaczyć Słowo Boze...
a poza tym przecież każdy ksiądz wie z praktyki jak ważna jest rodzina, jak ważny jest tata i mama - bo może nie przyszło Tobie to na myśl, ale każdy ksiądz był kiedyś dzieckiem, żył w rodzinie... i nie kazdy ksiądz miał to szczęście że wychował się w pełnej zdorwej rodzinie..znam wielu kapłanów, którzy mieli bardzo trudne dzieciństwo i znają wiele trudnych sytuacji z własnego doświadczenia...czasem warto ich posłuchać...
Dorota ma prawo do szczęścia...ma prawo do tego by prosić boga o uzrowienie jej małżeństwa..o to by w mężu odrodziła się małżeńska MIŁOŚĆ...to jest możliwe nawet wtedy gdy pojawia się niesakramentalne dziecko...takich swiadectw tu na forum przeczytałam kilka...
więc Doroto, włączam Cie do modlitw za Ciebie i Twojego męża...byście byli razem i byli prawdziwie szczęśliwi..a szcególnie o to byś miała siły się modlić za swojego męża...nieustannie się modlić...
polecam również nowennę pompejańską...oj dzieją sie cuda!!!

Anonymous - 2013-04-08, 20:49

Dorota K. napisał/a:
czuje się jak ruina i winna, ze tak się czuje
Dorotko daj sobie prawao aby tak się czuć, uczucia w człowieku po prostu są i tylko od Ciebie zależy jak je przeżyjesz. Czy jesteś winna temu że kochasz męża? Przecież jest to dobre uczucie. Czy jesteś winna temu że odszedł? Przecież do tego jego nie zmusiłaś. Są olbrzymie pokłady miłości w Tobie, a może to Chrystus upomina się o tę miłość. Bóg jest bogiem zazdrosnym jak to jest powiedziane w biblii. Postaw Boga na piedestale Twoich uczuć, zapewniam to jest najlesza droga dla człowieka, sam jej doświadczam codziennie.

Dorotko dołanczam Twoją intencję do swojego codziennego różańca.

[ Dodano: 2013-04-08, 21:00 ]
aniela napisał/a:
choćby przykład Abrahama i Hagar - Bóg wyrażnie mówi oddal Hagar i jej syna, przy czym składa Bóg Hagar obietnicę że obejmie opieką jej syna...tu jest odpowiedx co nalezy robić...
Anielo jak raz to zagadnienie ma o wiele więcej wątków o których mozna wiele godzin dyskutować ta interpretacja prowadzi tylko na manowce a nie do prawdy. Bóg kazał oddalić Hagar aby załagodzić złość Sary ale czy tak należy postępować tego nie wiem i nie jestem pewien
aniela napisał/a:
nie wiem czy dobrze zrozumiałam ale z tej wypowiedzi rozumiem że nie należy słuchać księży bo oni nie znają prawdziwego życia...
tutaj Kenia napisała w liczbie pojedyńczej o sobie i nikogo nie namawia do takiego postępowania.

[ Dodano: 2013-04-08, 21:03 ]
aniela napisał/a:
oj dzieją sie cuda!!!
Tak Anielo tylko wówczas jak zgodne jest to z wolą Bożą.
Anonymous - 2013-04-09, 10:47

Anielo,
Czy ty na pewno znasz Stary Testament?
Bo mam wrażenie, że historia Hagar troche inaczej wygląda.
To chyba jest interpretacja nagięta do twoich przekonań.
Bóg oddala Hagar aby uspokoić gniew i upokorzenie Sary gdy Hagar z powodu ciąży ( z pozycji wyższości nad bezpłodną Sarą) zaczyna swoją panią lekceważyć.

Jakie to swoją drogą współczesne.
Tak samo dzieje się i teraz gdy żona odkrywa zdradę kochanka, odczuwa gniew, złość, upokorzenie, ból i pierwszą myślą jest kategoryczny nakaz dla męża - nigdy więcej z nią kontaktów ( mężowie robią podobnie).

Niektóre kobiety posuwają się jeszcze do zemsty na kochance ( publicznych widowisk, telefonów z wyzwiskami, itp.) w imię właśnie takich interpretacji wiary -
bo to ja jestem żoną z uświęconym związkiem małżeńskim, złączoną przez Boga, ja zostałam skrzywdzona, więc ja mam prawo do męża, do zemsty.
I 90% kobiet nie patrzy na to, że to zwykle mężczyzna rozpoczyna romans, inicjuje spotkania, a wręcz oszukuje obie i żonę i kochankę,i uwodzi wszelkimi środkami by tylko doprowadzić do romansu.
Dla takich kobiet i mężczyzn które widzą tylko jedną stronę - był romans - winna kochanka, mąż był niewinny albo się zmieni, zrozumie prawda może nie istnieć, one/i i tak widzą to co chcą.
Dla nich każde zdarzenie, szczegół jest argumentem który dowolnie interpretują by "mieć rację".

Tak samo jak i sprawa nieślubnych dzieci, które niczemu nie są winne.
Więc co z takimi dziećmi robić?
Skruszony mąż wróci do żony, żona mu skwapliwie wybaczy i będą żyli długo i szczęśliwie a kochankę i dzieci należy oddalić i sprawa załatwiona.
Dla kogo załatwiona, dla dobra zdradzonej żony?
A co z tymi dziećmi, nie dołożysz im nawet prawa do alimentów?
Choć zupełnie co innego ja mam na myśli.
Jak swoje szczęście można budować na czyimś nieszczęsciu?
Czy takie szczęście ma wartość jakąkolwiek czy jest tylko jakąś farsą?

Niektórzy ludzie używają wiary jako tarczy która ma odpierać wszystkie wątpliwości, wszystkie złe czyny...tylko używanie tarczy w sposób - Ja jestem żoną/mężem, ja mam do wszystkiego prawo, to co się stało nieważne, jest moim zdaniem niewłaściwe i egoistyczne.
W imię tak pojętej wiary - sakrament święty daje nam prawo do każdego czynu i dowolnego sposobu myślenia.

I jeszcze twoje zdanie Anielo:


... a poza tym przecież każdy ksiądz wie z praktyki jak ważna jest rodzina, jak ważny jest tata i mama - bo może nie przyszło Tobie to na myśl, ale każdy ksiądz był kiedyś dzieckiem, żył w rodzinie... i nie kazdy ksiądz miał to szczęście że wychował się w pełnej zdorwej rodzinie..znam wielu kapłanów, którzy mieli bardzo trudne dzieciństwo i znają wiele trudnych sytuacji z własnego doświadczenia...czasem warto ich posłuchać...

O jakiej zdrowej rodzinie mówisz???????????????????
Czy rodzina w której mąż długotrwale zdradza żonę w efekcie czego tworzy inny związek zakończony nieślubnym potomkiem nazywasz zdrową rodziną??????????????

Ja mam inne zdanie na temat zdrowych, NORMALNYCH małżeństw. Właśnie w normalnych małżeństwach nie ma zdrad, nieślubnych dzieci za to jest miłość, szacunek, zaufanie, zrozumienie.
Jeśli tego nie ma mąż lub żona próbują naprawić swój związek, tylko ludzie którzy nie mają zasad i wartości szukają sobie romansów za które powinni ponieść konsekwencje.
Dorota nie ma dzieci, czy czytałaś jej wątek?


Dorotko,
Współczuję Ci twojej sytuacji ale niestety nie ma dla Ciebie dobrej rady.
Tak jak napisał Tolek - masz prawo aby się tak czuć. Masz prawo kochać męża, miłość to dobre uczucie.
Ale dobrze, że z tym nic więcej nie robisz. Dobrze, że nie próbujesz odzyskać męża.
I dobrze, że rozumiesz, że nie możesz nic zrobić.
W moim przekonaniu jakiekolwiek działanie byłoby czystym egoizmem.
I na pewno nie byłabyś szczęsliwa, oszukując się i żyjąc kosztem innych.
Módl się za siebie i za męża, w taki sposób tylko możesz odzyskać trochę sił i spokoju.

Anonymous - 2013-04-09, 12:06

przemekf napisał:
Cytat:
Skruszony mąż wróci do żony, żona mu skwapliwie wybaczy i będą żyli długo i szczęśliwie a kochankę i dzieci należy oddalić i sprawa załatwiona.


Jakie to proste i jakże banalne w swojej prostocie. Wystarczy dołożyć atut w postaci przysięgi małżeńskiej by móc dopuszczać się wszelkich niegodziwości, nawet wobec bezbronnych dzieci, jednocześnie nie widząc absolutnie nic w tym złego:)
A może należałoby się zastanowić, czy aby dla tego dopuszczającego się zdrad ze wszystkimi jej konsekwencjami, słowa przysięgi nie były przypadkiem tylko NIC nie znaczącymi frazesami wypowiedzianymi w obecności świadków?

To paradoks wręcz, ten który tworzy nieszczęście, ma się najlepiej ze wszystkich ponoszących konsekwencje jego zdrady, łącznie z niczego niewinnymi dziećmi.
Sam zdradzacz okazuje się towarem wręcz upragnionym ze wszech miar, oczekiwanym z utęsknieniem, niemal święci się jego triumfalne powroty, oczywiście ku mojemu zdumieniu.

Anonymous - 2013-04-09, 12:20

przemekfrank napisał/a:
Ale dobrze, że z tym nic więcej nie robisz. Dobrze, że nie próbujesz odzyskać męża.
I dobrze, że rozumiesz, że nie możesz nic zrobić.

ja rozumiem to tak, sychar nie jest dla Ciebie, bo jak sa juz nieslubne dzieci to nie masz prawa juz wierzyc i prosic Boga o porwot meza do domu
a co powiesz na sytuacje gdzie jest slubne dziecko i jest dziecko pozamalzenskie?


druga sprawa jest taka ze np ksiadz Drzewiecki wyraznie wytlumaczyl stanowisko jakie maz powinien podjac w takiej sytuacji, wystarczy cofnac sie o pare stron i przeczytac

Bog swoja moca moze uzdrowic kazde trudne sakramentlane malzenstwo i nie ma tam adnotacji poki nie ma nieslubnych dzieci

Dorota uwazam ze ma pelne prawo modlic sie za nawrocenie meza, zerwanie z grzechem, powrot do malzenstwa. Moze tez podjac proby nawiazania kontaktu z mezem. Kochanka wiazac sie z zonatym mezczyzna musi zdawac sobie sprawe z tego ze moze zostac matka samotnie wychowujaca dzieci.

[ Dodano: 2013-04-09, 12:30 ]
co mowi kosciol i co mowi Biblia na temat bezdzietnych malzenstw i nieslubnych dzieci:
http://www.radiomaryja.pl...-do-uratowania/

Anonymous - 2013-04-09, 12:58

Cała dyskusja jest czysto teoretyczna, ponieważ maż Doroty nie dał przez 9 lat ani jednego najmniejszego sygnału, że mógłby wrócić. Zatem po co gdybać czy można zostawić dzieci z niesakramentalnego związku ?
Anonymous - 2013-04-09, 13:28

Indis,

Nie zrozumiałaś mnie.
Ja nie odbieram Dorocie prawa do wiary i modlitwy za męża, siebie.
Jestem jak najdalszy od odwodzenia od MODLITWY.
Sam ją zachęcam do modlitwy, która może jej bardzo pomóc w osiągnięciu spokoju wewnętrznego i pogodzeniu się ze sobą.
Natomiast działanie jakiekolwiek w celu odzyskania męża to zupełnie coś innego.
Sama Dorotka to rozumie i pisze, że nic nie robi.
Co ja osobiście uważam za słuszne.


cyt:
Bog swoja moca moze uzdrowic kazde trudne sakramentlane malzenstwo i nie ma tam adnotacji poki nie ma nieslubnych dzieci


Ale czy w każdej sytuacji można usprawiedliwić ratowanie małżeństwa?
Czy nie jest to aby zasłanianie się wiarą i dążenie do własnego szczęścia ( to taka droga po trupach do celu, usprawiedliwiona sakramentem małżeństwa) byle utrzymać niewiernego przy sobie?
Śmiem twierdzić, że to trochę taka "linia obrony" wybaczających, zdradzanych żon i oszukiwanie siebie i innych.

Ale chyba na długo się nie oszuka własnego sumienia odbudowując małżeństwo mimo następnego związku męza i jego dzieci.
W sytuacji Dorotki nie ma absolutnie słowa, że mąż chciałby wrócić, żałuje swoich czynów.
Żyje z następną partnerką, wychowują dzieci i nie kontaktuje się z Dorotką.
No i pytanie czy sama Dorotka byłaby szczęsliwa gdyby mąż odszedł od swojej partnerki i DZIECI by do niej wrócić.

Twoje zdanie cyt:
Kochanka wiazac sie z zonatym mezczyzna musi zdawac sobie sprawe z tego ze moze zostac matka samotnie wychowujaca dzieci.

A kochanek co na to?
Nie miał wolnej woli gdy romansował, nie zdawał sobie sprawy z tego co robi?
Nie ponosi żadnych konsekwencji tego co zrobił????
Kto zaczął romans, on czy ona, wiesz to?
Najbardziej prawdopodobne (statystyka), że właśnie mężczyzna zaczyna romanse.
Zdradzał, kłamał, oszukiwał,spłodził nieślubne dziecko i on nie poniesie konsekwencji ale kochanka poniesie wszelkie konsekwencje !!!
To bardzo osobliwy pkt widzenia dla mnie choć jestem mężczyzną.



Uderzyło mnie to co napisała Kenya:
cyt:
A może należałoby się zastanowić, czy aby dla tego dopuszczającego się zdrad ze wszystkimi jej konsekwencjami, słowa przysięgi nie były przypadkiem tylko NIC nie znaczącymi frazesami wypowiedzianymi w obecności świadków?

Czy z takimi osobami również warto odbudowywać małżeństwa?

Naprawdę rację ma Kenya - zdradzający ma się w sytuacji wykrycia zdrady najlepiej.
Kochanka dostanie nauczkę i poniesie konsekwencje, zdradzona żona usprawiedliwi zdradzającego przed sobą i otoczeniem i sama znajdzie argumenty by małżeńststwo uratować za każdą cenę.
Dzieci nieślubne to wszak tylko drobna niedogodność w małżeństwie i lepiej ten temat całkowicie zignorować i bez poczucia winy żyć dalej.

Anonymous - 2013-04-09, 14:52

przemekfrank napisał/a:
... a poza tym przecież każdy ksiądz wie z praktyki jak ważna jest rodzina, jak ważny jest tata i mama - bo może nie przyszło Tobie to na myśl, ale każdy ksiądz był kiedyś dzieckiem, żył w rodzinie... i nie kazdy ksiądz miał to szczęście że wychował się w pełnej zdorwej rodzinie..znam wielu kapłanów, którzy mieli bardzo trudne dzieciństwo i znają wiele trudnych sytuacji z własnego doświadczenia...czasem warto ich posłuchać...

O jakiej zdrowej rodzinie mówisz???????????????????
Czy rodzina w której mąż długotrwale zdradza żonę w efekcie czego tworzy inny związek zakończony nieślubnym potomkiem nazywasz zdrową rodziną??????????????


na początek odniosę się do tego fragmentu, w którym odnoszę się do keyny, z której wypowiedzi (tak ja to odczytałam) zrozumiałam że ksiądz nie ma wiedzy dotyczacej realnych problemów małżeńskich i rodzinnych...na co podałam w swojej odpowiedzi, że znam wielu księży którzy nie mieli szczęścia wychować się w zdrowej rodzinie (którą rozumiem tak jak Ty, Przemku, gdzie panuje wzajemny szacunek, miłość i wierność) i ból opuszczonego zranionego dziecka jest im dobrze znany...chciałam przez to zwrócić uwagę by nie skreślać zdania kapłanów, jako tych co nie znają problemów małżeńkich i generalnie rodzinnych i tylko teoretyzują...
Jeżeli chodzi o interpretację Starego Testamentu to nie jest to moja interpretacja, tylko zasłyszana z rekolekcji, poza tym podobnie zdanie na temat dzieci nieślubnych ma ks. Dziewiecki, ojciec Salij i wielu innych, którzy dla mnie są autorytetami w tej dziedzinie..ale każdy ma swoją drogę, swoje autorytety którym wierzy...i pozwoliłam sobie zaprezentowanie tego punktu widzenia, podobnie ja Ty zaprezentowałeś Twoje rozumienie tego fragmentu…masz przecież do tego prawo, podobnie jak każdy inny ma prawo do wygłaszania swojego zdania o ile nie rani innej osoby..
dziwne jest to, ze wiele osób broni dzieci nieślubnych (ja też nie chcę ich krzywdy dlatego modlitwa za te właśnie dzieci jest jedynym moim zdaniem wyjściem, a co do alimentów to jest to obowiązek ojca i o tym też mówi ks. Dziewiecki), a na dzieci małżeńskie mało kto zwraca uwagę...rozmawiałam niedawno z kobietą z Sycharu, która opowiadała co czuła gdy usłyszała podobne rady jakie tu można przeczytać, by nie robić nic by mąż wrócił, że ma dać meżowi spokój, nie modlic sie usilnie o powrót męża, bo teraz jej mąż jest potrzeby w tamtej rodzinie, gdzie pojawiło się małe dziecko...i tamto dziecko potrzebuje ojca i normalnej rodziny...a ona pyta a co z moimi dziećmi?..najmłodsze ma dopiero 5 lat najstarsze 10 - czy one nie mają prawa do normalnej pełnej rodziny??? do tego by tata miekszał z nimi? (i tu moje pytanie czy kobieta, która jest w podobnej sytuacji jak Dorota nie ma prawa mieć nadziei na to ze maż wróci i będzie kiedyś mogła zostać matką?, znam mnóstwo kobiet których mąż opuścił zanim zdążyło począć się potomstwo, kobiet które też marzą o tym by zrealizować się jako matka...czy te kobiety nie mają prawa modlić się o powrót i uzdoriwenie małżeństwa, by móc zrealizować się w tej roli? - to są moje pytania, które rodzą się w czasie rozmów z tymi kobietami...)..
Doczytałam dokładnie Przemku, ze Dorota nie jeszcze dzieci, ale to nie zmienia faktu, że ma prawo (a nawet obowiazek) modlić się o nawrócenie męża i jego powrót do roli małżonka - tu zgadzam się z Landis)...
Jeśli chodzi o nienawiść wobec kobiety która weszła w życie małżonków to jestem za tym by również ją objąc modlitwą i błogosławić jej..choć jest to na początku trudne i niemal nie do wykonania, jestem przykładem że się da, a na pewno taka modlitwa pomaga w uzdrowieniu tej zranionej, porzuconej osoby...dzięki temu że modlę się za tą kobietę jestem wolna od nienawiści, mogę normalnie rozmawiać ze swoim mężem kiedy przychodzi do naszego dziecka a przede wszystkim mogę przystępować do Sakrametnu Eucharystii ponieważ nie żywię do nikogo urazy...
Sytuacja kochanki z dzieckiem jest dużo łatwiejsza niż żony porzuconej...bo ona ma szansę się nawrócić (i nawet posiadając nieślubne dziecko może znaleźć mężczyznę za którego może po nawróceniu przyjąć sakrament małżeństwa i oni razem wychowają to dziecko - i ja o takie rozwiązania modlę się dla kochanek...by Bóg nie pozostawił ich samotnie, by nie musiały przezywać tego bólu, kiedy nagle ze wszystkim trzeba sobie poradzić samemu, modlę się by Bóg okazał wobec nich Miłosierdzie, by postawił na ich drodzę mężczyznę dzięki któremu będzie mogła ona wzrastać dla Nieba...

To forum jest po to by wciaż przypominać że KAŻDE SAKRAMENTALNE MAŁŻEŃSTWO jest do uratowania i prędzej czy później Bóg naszych małżeństw dotknie (mojego już dotyka, choć na te owoce czekać musiałam prawie 3 lata)...
Mój kryzys, odejście mojego męża choć było wielką tragedią na początku, po roku okazało się że jest to wielka okazja by zobaczyć i doświadczyć tego ze Bóg wyciągnął do mnie rękę...doświadczyłam że zastosowanie zasad Ewangelii (choć czasem wydaje się zupełnie sprzeczne z ludzką logiką - jak miłość nieprzyjaciół) uzdrawia wszsytko...a przede wszsytkim relacje z drugim czlowiekiem i dziękuję Jezusowi za to że w tym ciezkim czasie przyszedł i pokazał drogę wyjścia...

A co do powrotu niewiernych małżonków to nie chodzi o to że mąż tak zwyczajnie sobie wróci ile o to że się NAWRÓCI i dla niego podobnie jak dla nas Bóg (nie współmałżonek) będzie na 1 miejscu…bo tak naprawdę o to w tym wszystkim moim zdaniem chodzi…
I jeśli mój mąż wróci to będę się cieszyć ale moja radość będzie tym większa że wróci nawrócony… a Duch Św. Działa i ja już teraz to widzę…czytam też świadectwa osób które są już po kryzysie i to buduje…
Bóg wysłuchuje naszych modlitw o ile jest to zgodne z Jego Wolą – i ja się również pod tym podpisuję…ale z własnego doświadczenia wiem, że Bóg wspiera sakramentalnych małżonków i na pewno nie jest Jego Wolą by niewierny współmałżonek tkwił w grzechu…co do tego nikt chyba na tym forum nie ma wątpliwości…

Anonymous - 2013-04-09, 15:18

Jeżeli niewierny współmałżonek nawraca się, to inaczej widzi sprawy kochanki i relacji ze swoimi nieślubnymi dziećmi ,

http://www.youtube.com/watch?v=Jgtk6CASDQM

i świadectwo Asi

http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=6690

Pogody Ducha


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group