Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - raz na lodzie, raz pod lodem...

Anonymous - 2013-03-26, 19:51
Temat postu: raz na lodzie, raz pod lodem...
witam wszystkich.na forum jestem z wami od pół roku ale dopiero dzisiaj się zalogowałem
dzięki wam ,waszym problemom i modlitwie udało mi się wyjść z ubiegłorocznego kryzysu.
a przynajmniej do soboty tak mi się wydawało...
dzięki forum byliśmy na rekolekcjach małżeńskich i wróciliśmy z nich zakochani jak gołąbki
już myślałem aby napisać na forum świadectwo o wyjściu z kryzysu ale nagle świat się zawalił!
dzień po rekolekcjach żona wyjechała na urlop z przyjaciółką a wróciła całkiem odmieniona, szorstka i inna.po trzech dniach wyprowadziła się do rodziców i napisała mi w mailu
"Daję sobie pół roku na przemyślenie tego na spokojnie i chce odpocząć i spokojnie wychowywać syna.
Choć w to pewnie nie wierzysz jesteś jedyna miłością mojego życia ale problemy nas przerosły"
zatkało mnie ,zwaliło z nóg i sponiewierało
mam pytanie do kobiet jak interpretować zacytowane słowa żony?????
kocha ale porzuca???
o co chodzi???
jeżeli chodzi o mnie to nie jestem aniołem.jestem nerwowy i wybuchowy.ale bardzo kocham żonę.nie piję i trzymam się słów przysięgi małżeńskiej
naszym nierozwiązanym problemem i przyczyną konfliktów jest wychowanie syna mojej żony(16 lat) a mojego pasierba.nie zostałem nigdy przez niego zaakceptowany a przez ostatnie półtora roku doszło do tego że wcale się do siebie nie odzywamy i traktujemy jak powietrze.
żona twierdzi że to wszystko wyłącznie moja wina !!!
nie chcę tutaj wywlekać wszystkiego ale w styczniu dowiedziałem się od żony że groził popełnieniem samobójstwa jeżeli mnie mnie zostawi.powiedziała mi że gdyby tak się stało to nigdy by mi nie wybaczyła
teraz po rozmowie telefonicznej między słowami domyśliłem się że chodzi o to samo
dzisiaj mija kolejny dzień w pustym domu.pomału dochodzę do siebie.
nie potrafię tego wszystkiego trzeżwo ocenić ale liczę na jakieś mądre słowa i przyjmę każdą krytykę
pozdrawiam

Anonymous - 2013-03-27, 22:11

ponury,
witaj na forum.
Sytuacja jest trudna i raczej ciężko będzie z nią się uporac bez konkretnej rozmowy z zyczliwą osobą oraz specjalistą-psychologiem. Zachęcam Cię do wizyty w najbliższym kole Sycharu i wizyty w poradni małżeńskiej-katolickiej, a tu wentyluj emocje. Sorki za literówki, ale komp najwidoczniej ma wakacje. :->

Anonymous - 2013-03-28, 09:39

powiem ci z tej strony, ze ja pomimo ze kocham moja zone to sie jej boje, jej wybuchow zlosci, tez myslalem ze moze ale lepiej odpoczacna pol roku niz sie ranic, moze ona odobnie mysli
Anonymous - 2013-04-03, 10:19

minęło kilka dni.para trochę uszła i wraca trzeżwość umysłu.wreszcie się trochę wygadałem i jest mi lepiej.zaczynam się przyzwyczajać do pustego domu.
żona mieszka już w wynajętym mieszkaniu.teść zaczął wymagać pomocy i obowiązków od wnuka- no i trzeba się było wyprowadzić .
napisałem że jestem wybuchowy ale codzienna sytuacja u mnie była nerwowa.żona zajmuje kierownicze stanowisko ,spędza w pracy po kilkanaście godzin i trochę "prezesuje" w domu.ok można się przyzwyczaić ale przyczyną naszego konfliktu był jej syn i jego wychowanie na które nie miałem kompletnie wpływu.granica została ustanowiona wiele lat temu-"mój syn i ja go wychowuję a ty się nie wtrącaj"
nie wymagałem wiele tylko czasem pomocy przy domowych pracach.trochę szacunku i rzyczliwości.
niestety nic z tych rzeczy.tylko gra na komputerze do trzeciej czwartej rano,póżniej spanie do 12-tej .jak go prosiłem o pomoc to fochy i telefony do matki że się go czepiam.na koniec brałem kogoś do pomocy za pieniądze,synek w tym czasie spał lub grał na playstation i wieczorem żalił się matce jaki to nieszczęśliwy.
ech szkoda pisać... cdn

Anonymous - 2013-04-03, 13:03

wiesz.... na starcie popelniles blad w zgodzie na to, ze zyjac z kobieta ktora ma dziecko, ze jest to "jej" dziecko, nie ma polsrodkow i polprawd w malzenstwie, jestesmy razem, zyjemy razem na dobre i zle, wychowujemy wspolnie dziecko, podejmujemy wspolnie trud
na starcie zostales wystawiony przez zone poza nawias i uklad matka-syn, nie moze inaczej postepowac dziecko, ktore zostalo wbite w jakis schemat i jest mu w tym dobrze
nie wiem co teraz mozna zrobic, podejrzewam, ze tragicznie moze skonczyc sie dla syna rozchwianie w tej dziwnej sytuacji gdy maz matki byl zawsze intruzem i tym drugim, od slubu to Ty miales byc pierszym, szefem, dowodca w teamie pt. rodzina, potrzebna tu jest swiadomosc Twojej zony o tym co sie dzieje zlego i jak daleko to wszystko zabrnelo, syn ma tak silny wplyw na nia, ze zona jest w stanie opuscic Ciebie dla szeroko pojetego "dobra dziecka", niestety znam takie toksyczne matki z autopsji i trudna droga przed Toba
mimo wszystko zycze powodzenia !!!!

Anonymous - 2013-04-03, 17:40

Dopóki Twoja żona nie dostrzeże problemu to nic się nie zmieni. Paradoksalnie- może ta wyprowadzka otworzy jej oczy i zobaczy swoje błędy wychowawcze, zobaczy prawdziwe oblicze syna? Stanie w prawdzie- a tylko prawda przecież może wyzwolić...
Każde dziecko (zwłaszcza chłopak, syn!) potrzebuje ojca, a nie męża matki pod hasłem "Ty się nie wtrącaj". Szkoda, swoim egoizmem wyrządziła mu- i Tobie również- krzywdę.

Czas ciemności, zmagania się jest potrzebny, naprawdę.
Obiecuję Ci swoją modlitwę- za Ciebie i za Twoją żonę, aby stanęła w prawdzie..

Anonymous - 2013-04-05, 15:55

przeglądając forum natknąłem się na słowa Mirakulum
"mężczyzna potrzebuje bezwarunkowego szacunku,
tak jak kobieta bezwarunkowej miłości ".
sama czysta prawda
kiedy się poznaliśmy i wzięliśmy ślub czułem się szanowany i doceniany.żona przeprowadziła się do mnie i długo była bez pracy.ja wtedy zarabiałem bardzo dobrze ,wystarczało nam i byliśmy szczęśliwi
póżniej żona otrzymała propozycję pracy i zdecydowaliśmy się na przeprowadzkę. ja dojeżdżałem na kilka dni do pracy a żona zaczęła awansować i zarabiać coraz lepiej
... i wtedy coś się zmieniło,padły słowa mój syn i się nie wtrącaj i powoli zostałem odsunięty . przestałem się czuć szanowany.
pisałem że byłem nerwowy i wybuchowy.tak prawda,ale nie byłoby tego gdyby był szacunek.gdyby żona mnie szanowała i uczyła szacunku do mnie
ciągle czułem się nieszanowany i sfrustrowany z tego powodu.
a na koniec nic bardziej nie bolało jak pokazywanie synowi że bez względu na wszystko matka zawsze będzie po twojej stronie mimo że mąż ma 1000% rację
oj bolało...
dawałem żonie bezwarunkową miłość ale szacunek straciłem-tak się teraz czuję
pozdrawiam

[ Dodano: 2013-06-03, 11:33 ]
no i minęły dwa miesiące!!!było tak ciężko że wylądowałem u psychiatry i obecnie jestem na antydepresantach.
co do mojej sytuacji nic się nie zmieniło!!!
z żoną mam tylko kontakt mailowy w "technicznych sprawach". nie utrzymujemy kontaktu i nie rozmawiamy ze sobą.
sam nie wiem czy to dobrze czy żle.nieraz kusi mnie aby zadzwonić ale chyba jeszcze za wcześnie?
po rozstaniu dzwoniłem za często przez kilka dni aż powiedziała mi kilka takich słów po których nie zadzwoniłem już nigdy.
niestety zaniedbałem się w sprawach religijnych ale zbieram siły aby wybrać się do mojego spowiednika.
powoli wracam do życia,zaczynam wychodzić z domu,odwiedzać znajomych ,łowić ryby i wracać do lasu.
nie wiem jakie plany ma żona? i czego się spodziewać? czuję jednak że przez najbliższe kilka lat dopóki Wojtek się nie usamodzielni nic z tego nie będzie.
a jeżeli tak to chyba wyemigruję.uczę się norweskiego i przygotowuję dokumenty do nostryfikacji dyplomu.a co będzie to Bóg pokaże ...
proszę o modlitwę

[ Dodano: 2013-06-06, 19:23 ]
no i jakoś mi dzisiaj lepiej :lol:
byłem u mojego spowiednika i się wyspowiadałem :-)
od razu lżej na duszy

[ Dodano: 2013-07-04, 15:43 ]
no i pomału mija mi czwarty miesiąc samotności.chyba dzieje się ze mną nie najlepiej : miłość do żony jest zastępowana złością i nienawiścią.łapię się na tym że zaczynam coraz bardziej nienawidzić.w międzyczasie dostałem sms-a od operatora że mój numer został usunięty z sieci rodzinnej.niby nic wielkiego ale zabolało bardzo...
tęskni mi się za normalnym życiem,za wspólną mszą i komunią św,wspólnym posiłkiem i wspólnym czasem.
samotność jest coraz cięższa do udżwignięcia.

[ Dodano: 2013-07-24, 19:45 ]
witam.może ktoś to czyta a może nie? minął czwarty miesiąc w samotności.modlę się,przystępuję do Komunii św i małymi kroczkami odzyskuję spokój

chcę się przyznać do dużych wątpliwości jakie mną targają: z jednej strony chcę być wierny Bogu i przysiędze małżeńskiej a z drugiej strony nie wiem czy potrafię wytrwać i nie poddać się pokusie nowego związku.czekam na miejsce w najbliższej edycji 12 kroków i chyba to jest to czego mi najbardziej potrzeba i mnie ukształtuje.

z żoną żadnego kontaktu a to co pokazała na ślubie swojej siostry utwierdziło mnie w przekonaniu że "pół roku na odpoczynek" to zwykłe kłamstwo i tuszowanie chyba kolejnego związku?
straciłem nadzieję że coś zmieni się w najbliższym czasie.może kiedyś??????
ode mnie odcięła się całkowicie tak jak od swojego pierwszego męża z którym unieważniła pierwszy ślub kościelny.uciekła przed nim i odcięła całkowicie możliwość kontaktu Wojtka z ojcem.on nie naciskał i kilkanaście lat nie miał kontaktu z synem.
zastanawiam się ile było prawdy w tym co mówiła o pierwszym mężu a ile tak naprawdę było jej winy.

nie wspomniałem jeszcze o jej przyjaciółce wiecznie nieszczęśliwej i wlewającej jad nieszczęścia wszystkim dookoła.mąż ją zdradzał,syn zmarł,córka ma nieślubne dziecko a ona jest najlepszą doradczynią mojej żony!

zmieniłem podpis na "jestem w separacji" ale nie wiem czy to właściwa nazwa.jestem po prostu wiernym mężem porzuconym przez żonę,a o separacji dowiedziałem się z emaila od niej
z dobrych rzeczy to mam już nostryfikację dyplomu w Norwegii ,jeszcze pouczę się trochę języka i niedługo zacznę szukać pracy.może dobrze mi to zrobi taki wyjazd.

Anonymous - 2013-07-28, 17:06

ponury napisał/a:
chcę się przyznać do dużych wątpliwości jakie mną targają: z jednej strony chcę być wierny Bogu i przysiędze małżeńskiej a z drugiej strony nie wiem czy potrafię wytrwać i nie poddać się pokusie nowego związku.czekam na miejsce w najbliższej edycji 12 kroków i chyba to jest to czego mi najbardziej potrzeba i mnie ukształtuje.


Witaj ponury. Widzę, że ciągle tu zaglądasz. To dobrze. Cieszę się, że zdecydowałeś sie na 12 kroków, że godzisz się z Bogiem. Wierność przysiędze małżeńskiej w sytuacji w jakiej obecnie się znajdujesz może naprawdę wydawać się trudna. Bez pomocy Boga, bez doświadczenia Jego miłości, może być to naprawdę trudne. Sami z siebie w którymś momencie możemy temu nie podołać, czuć się oszukanymi, samotnymi ( :evil: bardzo lubi grac na naszych emocjach i dzięki temu przeciągać na swoją strunę). Myślę, że tylko wiara i zaufanie Bogu, może nam w tym pomóc. Zastanów się proszę, co w tej chwili jest motorem chęci trwania w wierności? Miłość do żony, miłość do Boga, lęk przed Bogiem, a może doświadczenie Jego miłości do ciebie? Doświadczasz Jego miłości? Widzisz ją? Jeśli już ją poznasz, to uwierz mi ,nie będziesz miał problemów z dochowaniem swojej części przysięgi małżeńskiej.
Wiem, że to jest trudne, bo sama tego dopiero się uczę, ale wciąż szukam i :shock: ... znajduję :mrgreen: .
Jeśli masz z tym problem to proponuje ci abyś przeczytał sobie Dzikie serce Johna Eldredge. Posłuchaj albo obejrzyj sobie rekolekcji ks Dziewieckiego Przysięga małżeńska i jej konsekwencje (znajdziesz je na stronie głównej tego forum), a na początek posłuchaj sobie może tego:

jak ojciec Donat mówił o nas w Essen http://www.youtube.com/watch?v=2IvRRzaF8zA

Musisz na nowo poukładać priorytety Bóg, ty, małżonek, reszta świata.
Wiem ze to jest trudne na początku, ale jeśli tego nie zrobisz , nie ruszysz z miejsca. Jeśli nie pokochasz Boga i nie poczujesz Jego miłości i jeśli nie pokochasz siebie, to ciągle będziesz tego oczekiwał od świata i ciągle będziesz się zawodził na tym świecie, ciągle będziesz się czuł samotny, niekochany i porzucony...

Pozdrawiam i życzę owocnej pracy :-)

Anonymous - 2013-11-25, 11:40

no i tak pomału minął dziesiąty miesiąc.w stosunkach z żoną nic się nie zmieniło
napisałem do niej krótki list ale jak dotychczas bez odpowiedzi
uczę się czekać nie czekając...żonę kocham a co będzie tylko Bóg wie...

co do mnie to doszedłem do równowagi.pracuję na 12 krokach,byłem na rekolekcjach na Górze św Anny .
po rekolekcjach założyłem obrączkę... :oops:
a teraz wybieram się do Głębinowa :-D
uczę się miłości na nowo ,poznałem wielu wspaniałych ludzi z sycharu i
staram się po prostu uczciwie żyć i się modlić
kryzys bardzo mnie zmienił i widzę że był mi bardzo potrzebny . teraz patrzę inaczej na życie
pozdrawiam wszystkich

Anonymous - 2013-11-25, 11:48

ponury napisał/a:

co do mnie to doszedłem do równowagi.pracuję na 12 krokach,byłem na rekolekcjach na Górze św Anny .
po rekolekcjach założyłem obrączkę... :oops:
a teraz wybieram się do Głębinowa :-D
uczę się miłości na nowo ,poznałem wielu wspaniałych ludzi z sycharu i
staram się po prostu uczciwie żyć i się modlić
kryzys bardzo mnie zmienił i widzę że był mi bardzo potrzebny . teraz patrzę inaczej na życie
pozdrawiam wszystkich


;-) :-D :mrgreen:

Anonymous - 2013-11-25, 11:51

imponująco to brzmi, ponury, naprawdę!
Anonymous - 2013-11-25, 12:20

Podziwiam, gratuluję i czerpię siłę z Twoich słów, Ponury.
Mój mąż musiał pewnie też tyle przejść w naszym małżeństwie, a ja głupio i egoistycznie pewna że jeśli ja jestem szczęśliwa to i on też, nie widziałam tego. Nie skarżył się, nie rozmawiał, zamiatał pod dywan swoje uczucia/emocje.
A jak wywaliło, to rozwaliło wszystko.
Zastanawiam się kiedy Twoja żona przejrzy na oczy. Bo kiedyś to nastąpi.
Jeśli poczuje to co ja, to już jej współczuję. Ale będzie to moment zwrotny w jej życiu, zapewniam Cię.
Tak chciałabym wierzyć że prawdziwa (jak Twoja żona pisze "jedyna") miłość życia nigdy się nie kończy.....

Anonymous - 2013-12-31, 19:36

witajcie
na koniec roku podzielę się z Wami tym co zrozumiałem w te święta.
jak powiedział ks Paweł w ?Głębinowie jak się oddalisz to więcej widzisz

moja żona odeszła ponieważ tak postanowiła i już

konflikt z moim pasierbem był sztucznie przez nią podsycany aby pokazać całemu otoczeniu że wszystko to moja wina...taki rodzaj zasłony dymnej

a u mnie spokój ,uśmiech na ustach i szczęście w sercu czego i Wam życzę w nadchodzącym rokul


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group