Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - pokój serca

Anonymous - 2013-04-01, 13:11

"Czy chciałbyś wiedzieć o co chodzi?! O tak, proszę o to Panie!- powiedziałem. Chodzi tylko o jedną rzecz.Wówczas nastąpiła przerwa , by bardziej poskutkowało.Zacząłem się zastanawiać jedna rzecz- chodzi tylko o jedną rzecz? Nie szukasz we Mnie , lecz w sobie.

Prawda ta stała się dla mnie niepodważalna w chwili, gdy tylko Jezus skończył mówić.

Wszystkie lata wysiłku,ofiarności , samotności i heroicznego zmagania- wszystko co w moim życiu uważałem za szlachetne- nagle objawiło się jako bezbożne poleganie na sobie." fragment "Piękny Banita"J.Eldredge

z Bożym pozdrowieniem

Anonymous - 2013-04-01, 21:48

niezapominajka8 napisał/a:
NM dobrze to określiłeś "podcinanie skrzydeł". dokładnie to czułam...

nie ma możliwości odbudowy związku po czymś takim, nie jest to możliwe. nie jest możliwe wybaczenie.... normalne funkcjonowanie.... nie jest możliwe bycie kiedykolwiek szczęśliwym i spełnionym...
ja uważam, że
NIE JEST I NIGDY NIE BĘDZIE MOŻLIWE, GDY NIE BĘDZIE OBOK BOGA

....
ale to już kwestia wiary i zawierzenia wszystkiego Bogu....



NIezapominajko, ludzie nie wierzący w Boga tego, w którego Ty wierzysz też wybaczają.
To kwestia przerobienia w sobie zranienia, odrzucenia, braku akceptacji czy jak tam kto jeszcze odczuwa zdradę, porzucenie.
Choć pewnie osobom wierzącym może być "łatwiej" przyjąć taką postawę.

Niezapominajko - zastanów się dlaczego wybaczyłaś czy starasz się mimo skrzywdzenia wybaczyć mężowi?
Czy gdyby mąż jednak nie wrócił do Ciebie jak to uczynił też byś taką postawę miała jaką teraz masz w stosunku do niego? chęć wybaczenia bo jednak wrócił i wybrał ciebie....
To z powodu miłości do Boga wybaczyłaś czy dlatego, że wrócił?

Gdy to sobie uzmysłowisz to nawet gdyby historia zatoczyła koła, mąż kolejny raz by cię zawiódł nie będziesz się obawiała słów: a nie mówiłam/łem...czy czuła, że ktoś "podcina Ci skrzydła"...
dlaczego?
bo zgodnie ze szczerą i świadomą siebie deklaracją twoim oparciem będzie zawsze wtedy Bóg...plus do tego przerobiony przez ciebie problem.

Wiele osób mimo głębokiej wiary czasem bez profesjonalnej pomocy specjalisty nie potrafi wybaczyć, pogodzić się z sytuacją i żyć mimo to.

Anonymous - 2013-04-01, 23:43

Katarzyna74 napisał/a:

Witaj Norbert.

Nie mam pojęcia o co chodzi?? :roll: :roll: :?: :?:

[ Dodano: 2013-04-01, 23:49 ]
Katarzyna74 napisał/a:
Kolejne konto i widzę, kolejne awantury, słowne potyczki, prowokacje, scysje....

Ale rozumiem że osobie odpowiedzialnej za to forum bliższe są słowa kenya-ośmieszające to forum
chyba to dziwne jak na osobę jak buduje to forum.

Anonymous - 2013-04-02, 01:19

Modlę się za Ciebie NM...
O pokój Ducha...

Anonymous - 2013-04-02, 07:58

grzegorz_ napisał/a:

Twój przepis na życie który serwujesz innym.
Mianowicie "dla dobra dzieci trwaj w związku bez intymności i bliskości".
Może ludziom poranionym przez życie , a tacy są na tym forum trzeba mówić : "walcz o dobre relacje" walcz o małżeństwo bo może sie uda i kiedyś będziesz blisko z Twoją żonę/mężem.
Może to lepsze niż proponowanie od razu męczeństwa w imię dobra dzieci ?
Ponadto dodam , że w słowach przysięgi małżenskiej na 1 miejscu jest MIŁOŚĆ ! czy miłość to zycie jak kumple, bo dzieci?....

Grzegorzu tak wyszło, tak się stało
o dobre relacje zabiegałem(na ile po ludzku mogłem).
Zabrneło to w miejsce:
(ślepą uliczkę) zatem pozostało-przyjąć to, pogodzić się z tym, zaakceptować.
I wybór:
nie serwować dzieciakom nowych doznań-gdy spokój w rodzinie, a że miłości brak.
Gdy stracisz nogę-z czasem przyjmiesz ten fakt że jesteś kaleką -i żyjesz mimo kalectwa:-> :->

[ Dodano: 2013-04-02, 08:02 ]
Cytat:
Modlę się za Ciebie NM...
O pokój Ducha...

Katblo prędzej twoja modlitwa jest potrzebna (czasem )twoim współtowarzyszom tworzącym opiekę tego forum .
By myśli ich były przejrzyste, a serca czyste
Inaczej to nie ma sensu ;-) ;-)

Anonymous - 2013-04-02, 11:11

bywalec napisał/a:


Wiele osób mimo głębokiej wiary czasem bez profesjonalnej pomocy specjalisty nie potrafi wybaczyć, pogodzić się z sytuacją i żyć mimo to.


Bardzo się ciesze ,że jesteś...
Skojarzyło mi się coś bardzo ważnego i potrzebnego myślę sobie w tym miejscu...
To określenie głębokiej wiary...złe duchy też wierzą i to z jaka świadomością swego bytu...można by powiedzieć...i to bardzo wierzą....głęboko???
Co jest wobec tego wiarą? Przekonanie ,że jest Bóg? Głębokie przekonanie? Takie przekonanie ma i szatan , a został potępiony.
To tak jak przypowieść o biedaku i bogaczu...może pozostawić w przekonaniu ,że bogacz pójdzie do piekła...a bywa i tak ,że i biedak w piekle znaleźć się może...

Można również powiedzieć ,że nawet odbyta terapia specjalistyczna nie gwarantuje braku powrotu warunków w których powstaje żal , ból skrzywdzenia , brak akceptacji...i nie gwarantuje ,że następnym razem człowiek sobie poradzi...z przebaczeniem pomimo świadomości jaka uzyskał na terapii... Owszem, psychologia obejmuje określeniem i nazwaniem procesów jakie zachodzą w kolejnych etapach , by mogło w rezultacie dojść do przebaczenia...i pomaga również...

Co wobec tego jest powodem ,że człowiek zmaga się z przebaczeniem, nosi urazę, walczy z nią , próbuje a mimo to nici...?
Pytań mam mnóstwo, ale chciałabym się zastanowić nad odpowiedzią tych pytań...

Czy głęboką wiarą może być brak pogodzenia się z sytuacja i życia pomimo ...dalej...życia bez przebaczenia? Bo jeśli tak...to cóż to za wiara...? Czy może raczej deklaracja bez pokrycia...? A może proces rodzenia się wiary ?Tu pytanie o wiarę...

Rozumiem ,że są osoby , ludzie które nic z wiarą w Boga nie maja do czynienia i przebaczają...znam takie osoby...Wspólna cecha ludzi wierzących i niewierzących to ta ,że jedno i drugie ma przekonanie ,że jest w nich siła która pozwala im przezwyciężyć trudności z różnicą ,że dla wierzących jest to Bóg, dla niewierzących może to być poczucie własnej wartości. A i są też takie osoby" wierzące" i niewierzące, które na skutek zranień nie znajdują w sobie żadnego poczucia wartości i siły...nic poza własnym cierpieniem...Dla tych "wierzących" może to być przełom w kryzysie do otwarcia się na prawdziwą wiarę , taka jakiej do tej pory nie doświadczyli.
Myślę sobie ,że trudniej przebaczyć jest wtedy, gdy nie ma możliwości zadośćuczynienia wyrządzonym krzywdom...Nawet my wierzący...mamy odpuszczone winy...ale kara pozostaje...poza jednym dniu w roku- Święto Bożego Miłosierdzia:), oraz brak świadomości ,że miłość jest również otwarciem się na zranienia.

pozdrawiam serdecznie :)
Temat pokój serca....:)
NM jak opisujesz swoją sytuację ...teraz jest tak...jest "spokój" nie ten prawdziwy, może taki jak byś chciał , albo taki jak sobie wyobrażałeś...Jest coś co mi się w tym wszystkim podoba...chociaż nie znam Twoje sytuacji, ani Ciebie , ani Twojej żony, rodziny...Nie wiem nawet na ile świadome jest to w Was...czas...jaki jest Wam dany...taki jaki jest teraz...Można mieć potężna wiedzę, ale tez można i z ta wiedza zbabrać szanse...Z perspektywy wiary mogę powiedzieć ,że czas niezwykły, być może niełatwy ale czas w którym jest czas na powrót do człowieczeństwa, i niekoniecznie w tym samym czasie, by wynagrodzić sobie wzajemnie wyrządzone krzywdy...i pojednać się jak mąż i zona, a nie obce sobie osoby...
ŻYCZE WSZYSTKIEGO CO NAJLEPSZE, cierpliwości, wyrozumiałości, odkrywania siebie na nowo, korzystania rozumnie i owocnie z czasu jaki macie. Dzieci to piękny dar...to wiecie z całą pewnością...:)
Niech Pan Wam błogosławi!

Anonymous - 2013-04-02, 12:29

Wczoraj odkryłam, że to mi było potrzebne nawrócenie.... nie mojemu mężowi....
Jakaż ja jestem szczęśliwa.... to co napełnia moje serce jest nie do opisania.... owszem są i gorsze dni, ale wtedy rzucam się w przepaść i krzyczę Jezu złap mnie, bo już nie daję rady....

Uzyskałam niesamowity pokój w sercu taki jaki przynosi Maryja w Medjugorie....

I tak pozostanie nawet, gdyby mój mąż odszedł.... Teraz postawiłam sobie Boga na pierwszym miejscu i do końca moich dni będę trwała wierna przysiędze małżeńskiej...

Zresztą wydaje mi się, że nie zrobi tego bo i On jest szczęśliwy, spełniony i wraca do nas jak na skrzydłach....a jeśli odejdzie jego strata...cóż mogę więcej......

Wczoraj poprosiłam męża o wybaczenie, bo ja też bardzo wiele napsułam w naszym związku i przyczyniłam się do kryzysu... :cry:
To ja muszę nad sobą pracować...bo ciągle wracam do pewnych rzeczy....pragnę się od tego uwolnić....
Mając już pewna wiedzę mogę stwierdzić, że mój mąż jest bardzo prosty w obsłudze :-D teraz to mój czas, aby zacząć zmieniać samą siebie...
Odkąd tak mocno zaufałam Bogu dzieją się w moim życiu bardzo dziwne, piękne rzeczy....
Może kiedyś opiszę jakich łask doznaję....

To mi było potrzebne nawrócenie...

W tamtym roku straciłam wszystko, aby się na nowo odrodzić mocniejsza, silniejsza, a nasz dom budujemy na skale...

Wszystko jest inne.... dojrzalsze....

Mirakulum pamiętam jak napisałaś, że

mężczyzna potrzebuje bezwarunkowego szacunku,
tak jak kobieta bezwarunkowej miłości

działa rewelacyjnie mało powiedziane :mrgreen:

Ja już sobie powiedziałam działaj Boże, Ty lepiej wiesz co jest nam potrzebne....

Z Bogiem

Anonymous - 2013-04-02, 13:47

niezapominajka8 napisał/a:
mężczyzna potrzebuje bezwarunkowego szacunku,
tak jak kobieta bezwarunkowej miłości


to z książki E. Eggerichsa " Miłość i szacunek" polecam każdemu

Pogody Ducha

Anonymous - 2013-04-02, 23:56

E. Eggerichsa " Miłość i szacunek" właśnie ją czytam :->
Anonymous - 2013-04-04, 12:50

Niezapominajko,

Nie czytałam wprawdzie twojej całej histori ponieważ część wpisów jest usunięta, zostały tylko komentarze innych i twoje cytaty w innych postach.
Nigdzie w postach forumowiczów nie znalazłam insynuacji co do tego, że twój mąż może Cię zostawić ( czego chyba głównie się obawaisz).
Znalazłam za to rozsądne rady byś realnie oceniła obecną sytuację, żeby odbyła się terapia małżeńską ( konieczie) i przestrogi, że taka sytuacja może się powtórzyć, co jest logiczne zważywszy na to co się stało.

Nie chcesz słuchać takich zdań od forumowiczów.
Wolisz słuchać, że wszystko będzie wspaniale teraz, zdrada była złem które nigdy już się nie powtórzy, no a takich rzeczy nikt ci nie napisze, wiadomo czemu.
Nie chcesz słuchać osób bliskich, księdza które obserwują twojego męża z boku.
Tak jakbyś się sama bała o tym rozmawiać, tego słuchać.
Nawet twe słowa, że wczoraj przeprosiłaś męża za to jak wiele napsułaś co doprowadziło do kryzysu...świadczą, że wszystko wybaczysz swojemu mężowi, bo to z tobą został.
To dla ciebie jest równe z tym że ciebie wybrał a zdrada wobec tego nie ma znaczenia.
Nawet jeśli wiele napsułaś to nie upoważnia twojego męża do zdrady.
Nie każdy w czasie kryzysu od razu szuka sobie pocieszenia w ramionach kochanki.

Niektórzy mężczyżni zdradzający, wcale nie chcą odejść od żony i rodziny. Chcą przeżywać nowe uniesienia, nowe przypływy adrenaliny ale chcą mieć miejsce do którego będą wracać. Dlatego właśnie swoje romanse tak starannie ukrywają a żony w większości
nawet nie podejrzewają, że mąż w chwilach gdy podobno pracuje, jest u kolegi przeżywa z kochanką największe uniesienia.
A najśmieszniejsze jest to, że w domu z żoną zwykle wiodą udane życie.
Po wykryciu zdrady mężczyżni tacy są idealni w domu, pójdą na każde ustępstwa, obiecają wszystko aby uspokoić żonę.
Będą robić ABSOLUTNIE wszystko by zdrada poszła w zapomnienie a oni mogli żyć spokojnie dalej.
Kwestia podlegająca rozważaniom - to czy dostaną jakąś nauczkę i nie zdradzą ponownie?
W wielu przypadkach niestety to kwestia czasu i zdrady się powtarzają ( im dłuższa zdrada tym większe prawdopodobieństwo).

Nie chce mi się szukać ale ktoś na tym forum napisał im ktoś dłużej w tym zasmakuje tym trudniej z tym zerwać bo kłamstwa zdradzającego stają się już jego drugą naturą. Wiele w tym racji. Jeśli ktoś kłamie ciągle, nie widzi już w tym nic złego, kłamstwo
daje mu swobodę, wolność - ułatwaia mu życie. Po pewnym czasie rodzi to kłamcę doskonałego dla którego kłamstwo jest codziennością.
Podobnie jest ze zdradą u kogoś kto nie zerwie z kochanką po krótkim okresie ale brnie w to dalej.


Przestrogi które zostały udzielone mówią, bądż ostrożna bo znów możesz zostać oszukana, zdradzona nie są bezsensowne.
To co obserwujesz teraz, że mąż jest szczęsliwy, spełniony - a jak było w czasie zdrady z tym?
Czy wtedy też nie był szczęsliwy i spełniony ( niestety z kimś innym).
Był, dlatego trwał w zdradzie, nie zważająć na nic.
Bolesna prawda dla każdego zdradzanego.

Wiesz niezapominajko w tym jak radzisz sobie z tym, przypominasz mi siebie sprzed kilku lat.
Szukasz winy w sobie, usprawiedliwiasz go pomimo wszystko.
Robisz wszystko teraz by mąż się czuł spełniony, kochany aby zapobiec kolejnej zdradzie, tylko to nie jest żadną gwarancją niestety.

W moim przypadku zmieniłam w sobie wszystko by go zadowolić, żeby znalazł w domu to czego szukał gdzie indziej. Postawiłam wiele warunków, wszystkie spełnił.
Rozmawialiśmy godzinami, nie miał żadnego życia prywatnego orócz rodziny, wyjeżdżaliśmy po zdradzie na wspólne wycieczki, zapraszał mnie na romantyczne kolacje, uprawialiśmy sex bardzo często ( wcześniej było z tym różnie dlatego też myślałam że mnie zdradził), nawet całkowicie przestałam wracać do zdrady żeby już nic nie psuć w naszych relacjach.
Niestety po 2 latach od pierszej zdrady (idealnego życia dla mnie) takie życie jemu spowszedniało i znów poszukał sobie kolejnej porcji adrenaliny, kolejnych wyjść dla siebie i relaksu, no i kolejnej kochanki.
Przecież nie mogłam go pilnować wiecznie, nawet nie chciałam skoro było tak wspaniale na co dzień.
Nie wierzyłam, że może mnie zdradzić, nie chciałam pamiętać, że do każadej kobiety startował, z każdą flirtował, z każdą usiłował się "zakumplować".
Oczywiście znów mnie okłamywał, zdradzał i znów niczego nie podejrzewałam...
Nawet gdy miałam wątpliwości nie chciałam wątpić, nie chciałam wierzyć, że to jest możliwe.
Chciałam widzieć to w co wierzyłam a nie to co było prawdą.
Historia jakich wiele.

W życiu jest wszysko możliwe.
Podoba mi się, że pracujesz nad sobą ale nie wiem czy powody tej pracy są właściwe.
Zmiana siebie dla kogoś jest chyba kiepskim pomysłem. Jeśli chcesz się zmienić, zrób to dla siebie, z wewnętrznej potrzeby.
Przepraszanie za wszystko, branie winy na siebie i usprawiedliwianie zdradzającego przed sobą i otoczeniem, zlekceważenie tego co się stało, to potwierdzenie tego, że osoba zdradzona nie chce być sama i zrobi wszystko by sama nie zostać.
Nawet wersję dla otoczenia które wie o zdradzie tworzymy sami - on się zmienił, każdy ma prawo do błędu, dam mu szansę ponieważ mi udowodnił, że mnie kocha, został ze mną nie z kochanką, to był też jego wybór.
Sama tak mówiłam mamie, rodzinie, wszystkim.


Pomyśl o terapii małżeńskiej niezapominajko, to świetna sprawa dla każdego kto przeżył zdradę.
Terapia naprawdę pomaga a wszystkich odpowiedzi nie znajdziesz w ksiązkach.

Anonymous - 2013-04-04, 13:53

Witaj Małgosiu!
Wszystko co napisałaś to tak jak byś opisywała mojego męża, ja mu dałam szansę tylko u mnie prócz zdrady jest jeszcze alkohol który dodawał mu odwagi do jego postępowania. Pił i mnie zdradzał. A ja pracuję nad sobą ale dokładnie tak jak napisałaś żeby tego nie robić, zmieniam się tak żeby nie poszedł znowu. Teraz jest ok, bo się pilnuje , może się nawet przestraszył bo po tym ja się wyprowadziłam razem z dziećmi, złożyłam papiery rozwodowe założyłam błękitną kartę , był wszędzie wzywany , przesłuchiwany itp.:
Ale nie wiem czy to pomogło teraz mówi że był świnią, łajdakiem i że tego nie powtórzy bo nie chce nas stracić ale ja nie wierzę w to do końca i przyglądam się. Wycofałam papiery rozwodowe i patrzę.
Czy Ty jesteś ze swoim mężem?

Anonymous - 2013-04-04, 15:17

Basiu,

Patrzysz na to trochę bardziej racjonalnie ponieważ zostałaś zdradzona nie raz, do tego dochodzi alkohol i ine problemy.
Zresztą czytając twój wątęk odnoszę wrażenie, że jesteś osobą starszą, dojrzalszą, która każdego słowa męża nie uznaje za prawdę, a każdego czynu za dowód zmiany.
Dobrze że nie boisz rozmawiać o tym, wątpić w zmianę swojej sytuacji, pisać o swoich wątpliwościach. Nie próbujesz się też oszukiwać i dajesz sobie czas, to mądry sposób widzenia.

W pewnym momencie należy na zdradę spojrzeć właśnie racjonalnie ( a nie pod wpływem emocji czy uczuć), odpowiedzieć sobie na dużo bolesnych pytań i po prostu czekać, obserwować z dystansem, dużo się modlić.
Jest to niestety długi proces ponieważ długie zdrady wymagają długiego "leczenia".
Świetnym posunięciem jest terapia, nawet pojedyńcza.
Nie wiem czy ją podjełaś.
Jeśli nie pomyśl o tym, naprawdę warto.

Pytasz czy jestem ze swoim mężem. Tak nadal jesteśmy razem, choć mogłabym odpowiedzieć bardziej prawdziwie - tak nadal mieszkamy razem.
Widzisz ja nie uznaję rozwodów ( jedyną radą dla mnie jest separacja).
Mój mąż nawet po okresach idealnego życia i mojego wybaczenia znów miewał romanse.
Najdłuższym okresem jaki wytrzymał był ponad 2 lata ( w moim odczuciu idealnie między nami)
To taki typ człowieka który w każdej kobiecie widzi materiał na przyjaciółkę, kumpelkę a potem przeradza się to we flirty, romanse...
Mimo swoich przysiąg i prowadzenia tylko życia rodzinnego po wykryciu zdrady ( nie wychodił z domu prawie nigdzie poza pracą, a życie towarzyskie prowadziliśmy tylko razem - co sam zaproponował aby udowodnić, że tylko na mnie i dzieciach mu zależy), po 2 latach i 3 miesiącach znudził się i wykorzystał 1 natrafiającą się okazję ( poderwał urzędniczkę w banku przy załatwianiu kredytu).

Wiesz nie wiem czy wyprowadzka, straszenie to dobre środki. Są skuteczne tylko pozornie, można nimi postraszyć ale nie można ocenić czy "grzeczność" zdradzanego po tym jest udawana czy prawdziwa a okres ten nie jest tylko próbą "przeczekania".

życzę Ci Basiu aby twój mąż zrozumiał co złego uczynił i niegdy tego nie powtórzył.
Podchodż do tego mądrze a nie na zasadzie chciałabym by tak było a więc w to uwierzę.

Krzysztofie,
dziękuję za dobre słowo.
Niestety nie umiem jeszcze poruszać się po forum i nie mogę odnależć wiadomości od ciebie
( moze ją skasowałam). To pierwsze forum na jakim się zarejestrowałam i jestem jeszcze trochę "zielona".

Anonymous - 2013-04-05, 12:31

Małgosiu mam 37 lat ,ale trochę już w swoim życiu przeszłam, można powiedzieć że jestem zaprawiona, na terapię chodzę inaczej nie dałabym rady. A co do mojego męża to bardzo go kocham ale po tym wszystkim nie potrafię mu zaufać i nie wierzę w jego słowa chociaż bardzo bym chciała, stara się ale tak jak ty mówisz wiem że w każdej chwili może wszystko wrócić więc się przyglądam i obserwuję ale tak żeby on o tym nie wiedział chcę żeby myślał że jest wszystko ok, chcę zobaczyć czy to jego gra czy po prostu naprawdę chce się zmienić. Poczekamy zobaczymy co Bóg i życie mi da.
Anonymous - 2013-04-09, 20:56

Witaj Małgosiu!!!!

Mam pytanie napisz proszę co byś zrobiła jakbyś cofnęła się w czasie do pierwszej zdrady?
Co byś zmieniła? Jak byś żyła? Czego byś nie zrobiła?

To mogą być cenne wskazówki.....

Z góry dziękuję :->

Z Bogiem ;-)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group