Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - pokój serca

Anonymous - 2013-04-27, 17:02

Cytat:
Ale czy w miłości małżeńskiej naprawdę nie ma żadnych warunków ???
Uczucie miłości do męża lub żony w związku chyba zawsze jest oparte na pewnych warunkach,
bo kocha się męża lub żonę za to jakimi są, jakie mają cechy, co sobą reprezentują, a nawet za to jak się z nimi czujemy, jak nas uszczęśliwiają ....no długo by pisać...a nie za to, że jak dziecko pojawili się w naszym życiu i to automatycznie obliguje nas do miłości wobec nich.


Miłośc nie jest uczuciem, miłości towarzyszą różne uczucia i te owszem zmienne są.

Prawdziwa miłość jest bezwarunkowa,czyli....nie jest wynikiem jakiś określonych warunków,które muszą wystąpić,aby kochać.
Nie kocham Cie dlatego,ze jest mi z Tobą dobrze,że czuje się przy Tobie szczęśliwa,że dbasz o mnie......to wszystko właściwie mogę zapewnić sobie sama.
Kocham nie za coś co od Ciebie dostaje,czy dostać mogę,ale kocham bez względu i pomimo......
Kocham,bo jesteś.Kocham i pragne z Tobą być,stworzyć rodzine....
Kocham i ślubuje Ci miłość...nie uczucie,ale pewną postawę...niezależną od zmienności uczuć.

....i tu mozna by powiedzieć zaczynaja sie pojawiać warunki, zasady.


Cytat:
Nie mów mi Leno, że nie oczekujesz niczego od swojego męża, nie ma żadnych warunków w waszym związku i kochasz go tylko za to, że jest.

Oczekuję i napewno nasz związek nie jest bezwarunkowy, w przeciwieństwie do MIŁOŚCI.

Cytat:
Ja widzę to tak:
Widzisz moimi oczekiwaniami w związku była szczerość, prawdomówność, uczciwość, zaufanie, wsparcie, działanie razem przeciwko przeciwnościom, wspólne decyzje, wyrozumiałość, no i co tu kryć sex który ma duże znaczenie... można dopisywać oczywiście.


...ale ja też tak widziałam i widzę do dziś.
Mowa tu jednak o związku,a nie o miłości.

Cytat:
A co do braku zaufania w miłośći.

Kochałam i nie ufałam... i nie mogłam z tym być szczęsliwa. To rodziło taki niewidzialny mur który z czasem rósł i już nie można było go przeskoczyć. Wtedy uznałam, że muszę za wszelką cenę zaufać bo w taki sposób już żyć dalej nie mogę.



Małgosiu....to że ja 'już"umie, nie znaczy że Ty też umieć musisz.
Kiedys sama siebie bym nie podejrzewała o pewne późniejsze/dzisiejsze zachowania i decyzje....chyba tak naprawdę siebie nie znałam,nie lubiłam,nie wierzyłam w swoja siłę,wartosć......
Nic też nie stało się nagle,do wszystkiego dochodziłam pomału z odpowiednią pomocą.
Sama nie dałabym rady.

Odnośnie zaufania za wszelką cenę...dla mnie to niewykonalne.
To nie pstryk i światło,na zaufanie pracuje sie latami.
Zmuszanie sie do wybaczenia, zaufania itp,to przemoc w stosunku do samego siebie i masa niefajnych konsekwencji.
Tak to nie działa....
Zamiast zmuszać się do takich działań w imię pozornego szczęścia,czyż nie lepiej poszukać go(szczęścia) gdzie indziej....u żródła...znaczy w sobie?

Myslę,że zbytnie skupianie się na pewnych "rzeczach" ,w tym przypadku zaufaniu....zamyka nas na wszystko innne godne uwagi.

Co z tego,że znowu wstałam,że świeci słońce,że mąż zrobił zakupy,dał buziaka,dzieciaki pomogły posprzatać piwnicę,dosyć fajnie współpracowali ( co z nimi rzadko się zdarza,raczej warczą na siebie) ... co z tego skoro mnie ten brak zaufania uwiera i ogranicza moje szczęście.....?

Narozrabiałeś,nadwyrężyłeś moje zaufanie,więc naturalnym jest,że nie potrafie Ci już do końca zaufać.....i tyle, co jednak nie zmienia faktu,że Cie kocham.
Mówisz,ze już nigdy więcej mnie nie skrzywdzisz, nie zdradzisz...bardzo bym tego chciała i wierzę,ze Ty też tego chcesz,wierzę,że bedziesz się starał,ale.......czy z całą pewnością możemy przyjąć,że nic podobnego więcej się nie wydarzy?

Człowiek jest tylko człowiekiem i zawieść zawsze może,lepiej sie z tym liczyc niz się rozczarowac.

Ponadto.....kto tak naprawdę z reka na sercu potrafi zapewnić.....nigdy Cie nie zdradzę,nigdy nie zrobię tego,czy tamtego...?

Oczywiście mogę nie chcieć,mogę sie starać,ale czy napewno wiem,ze nigdy,przenigdy nie zawiodę?
Nie wiem.

Cytat:
Wracając jeszcze do miłości bez zaufania względem dzieci i dorosłych.
I tu też mam odmienne zdanie Leno.
Ufam moim dzieciakom co wcale nie znaczy, że nie broją nic :).
Tylko to trochę dla mnie inna sytuacja.
Dziecko mogę usprawiedliwić choćby tym, że jest dzieckiem, dorosłego nie mogę usprawiedliwić w każdej sytuacji.


Małgosiu ja nie usprawiedliwiam,ani męża,ani dzieci.....ja staram sie zrozumieć.
Nie mogę usprawiedliwić czegoś co jest złe i czego robić się nie powinno.
Nie mówie tu o dzieciach maluszkach,bo to inna sytuacja,ale o tych strszych,nastolatkach np.
Również dziecko,tyle,ze juz nie malutkie,nie takie bezradne i nie takie "głupiutkie".
Usprawiedliwiając wciąz.....bo to moje dzieci..... odbieram im szanse na rozwój,na wzrastanie,na zmiany.....


Starałam się wyjaśnić jak umię,inaczej juz chyba nie potrafię.

Dziś myślę jak wyżej,kiedyś myślałam nieco inaczej.
Dziś kocham bardziej świadomie i dojrzale,kiedyś bardziej oczekująco.
Staram sie zyć najlepiej jak potrafie,w zgodzie z Bogiem i samą sobą.
Cieszę się z każdej danej mi chwili.
Dziś nie żałuję niczego co sie w moim życiu zdarzyło,bo chyba musiało zebym w końcu mogła powiedzieć......
....Dziś jestem wolna i szczęśliwa.

Anonymous - 2013-04-28, 12:07

Lenko bardzo dziękuję Ci za Twoje świadectwo:)
Przepraszam ,ze wczoraj nie udało mi się napisać, ale dziś jestem oświecona w temacie który budził we mnie wątpliwości.

Przy okazji wklejam tekst esencję tego co napisałaś ubrane słowami ks.Marka Dziewieckiego.
Niech PAN błogosławi Tobie i Twoim bliskim Lenko, dziękuje ,dobrze ,że jesteś :)

"Wypełniać Dekalog potrafi tylko ten, kto korzysta z bogactwa człowieczeństwa wyłącznie po to, by kochać.


Nikt z nas nie umie kochać spontanicznie, bez wysiłku, czujności i dyscypliny, gdyż nikt z nas nie jest miłością. Odczuwamy potrzebę tego, by kochać i by doświadczać miłości, jednak realizacja tej potrzeby nikomu nie przychodzi łatwo. Miłości uczymy się w doczesności i będziemy się jej uczyć w wieczności. Uczymy się jej od Boga, gdyż tylko On jest miłością.

Miłość to najbardziej niezwykła postawa, niespotykana w świecie zwierząt. To postawa, która wymaga zaangażowania całego człowieczeństwa. Gdy gramy w szachy, wtedy angażujemy głównie nasz umysł. Gdy z kolei przeżywamy mecz ulubionej drużyny, wtedy angażujemy głównie sferę emocjonalną. Gdy ćwiczymy się w cierpliwości w obliczu nużącej pracy, wtedy angażujemy głównie naszą wolę. Tymczasem wtedy, gdy kochamy, angażujemy wszystkie nasze sfery: cielesność, płciowość, myślenie, emocje, sferę moralną, duchową, religijną, a także wolność, wartości, ideały i aspiracje. W sposób szczególny postawa miłości wymaga zaangażowania umysłu, serca i woli.

Miłość wymaga najpierw myślenia, rozumności, mądrości. Kochać można bowiem tylko te osoby, które rozumiemy, i tylko na tyle, na ile rozumiemy istotę miłości. Prawdziwa miłość jest zawsze roztropna. Jest nie tylko szczytem dobroci, ale również szczytem mądrości. Wymaga trafnego doboru słów i czynów dostosowanych do sytuacji i zachowania danej osoby. Jezus wspierał grzeszników, upominał błądzących, demaskował ludzi przewrotnych, a losy Kościoła zawierzał wyłącznie tym, którzy kochali bardziej niż inni. Miłość jest oparta na realizmie, na uważnej analizie rzeczywistości, na odwadze szukania prawdy o tych, których kocham, i o mnie samym – o tym, na ile potrafię kochać. Nie umie kochać ktoś, kto oszukuje innych czy manipuluje własną świadomością. Nie umie kochać człowiek niemądry, który ucieka od prawdy o sobie i nie odróżnia dobra od zła. Nie umie kochać ten, kto myli miłość z naiwnością, tolerancją czy akceptacją. Od miłości oddala każda forma bezmyślności i naiwności. Tylko ten, kto szuka prawdy, znajdzie miłość. Tylko ten, kto jest mądry, może mądrze kochać.

Miłość wymaga nie tylko zaangażowania umysłu, ale i serca. Wymaga wielkiej wrażliwości na godność i los bliźniego. Kochać to jednak coś więcej, niż przeżywać poruszenia emocjonalne. Silne emocje potrafią odczuwać także ci, którzy nie kochają. Miłość wymaga zaangażowania serca po stronie bliźniego, a nie skupiania się na własnych potrzebach emocjonalnych. Od miłości oddala każda forma niewrażliwości, gdyż miłość jest szczytem czułości. Od miłości oddala też każdy egoizm emocjonalny, czyli skupianie się na własnych przeżyciach, gdyż miłość to bycie dla innych, a nie dla samego siebie. Miłość wymaga serca odważnego, zdolnego do ryzyka, wielkoduszności, bezinteresowności.

Miłość wymaga wreszcie zaangażowania woli, gdyż nie jest ona uczuciem, lecz decyzją troski o los bliźniego w dobrej i złej doli, niezależnie od okoliczności i nastrojów. Miłość wymaga czasem heroicznej wręcz wierności, stanowczości, wytrwałości. Wymaga panowania nad popędami, emocjami, negatywnymi naciskami ze strony środowiska. Od miłości oddala każda forma zniewolenia, gdyż miłość to decyzja podejmowana na zawsze. Prawdziwa miłość jest szczytem wolności.

Kto kocha na wzór Jezusa, ten osiąga optymalny stopień integracji człowieczeństwa. Taki człowiek całym bogactwem swej natury, otrzymanym od Boga, wyraża wyłącznie jedno: bezinteresowną troskę o tych, których postanowił pokochać na zawsze
."

http://www.opoka.org.pl/b...05-milowac.html

Anonymous - 2013-04-28, 14:58

Każdy ma swoją definicję miłości.
Nie ma definicji uniwersalnej,do której można przyrównać jak do wzorca czyjeś uczucia.
Samą miłość (uczucie) chyba czasami ciężko oddzielić od uczuć trochę mniej wzniosłych, typu strach przed samotnością, przyzwyczajenie itp

Anonymous - 2013-04-28, 17:29

Cytat:
Każdy ma swoją definicję miłości.

...i moe właśnie dlatego tyle kryzysów,bo każdy ma swoją

Mirelko.....dziekuję :-D

Anonymous - 2013-04-29, 23:07

Mirela napisał/a:
Miłość wymaga nie tylko zaangażowania umysłu, ale i serca. Wymaga wielkiej wrażliwości na godność i los bliźniego. Kochać to jednak coś więcej, niż przeżywać poruszenia emocjonalne. Silne emocje potrafią odczuwać także ci, którzy nie kochają. Miłość wymaga zaangażowania serca po stronie bliźniego, a nie skupiania się na własnych potrzebach emocjonalnych. Od miłości oddala każda forma niewrażliwości, gdyż miłość jest szczytem czułości. Od miłości oddala też każdy egoizm emocjonalny, czyli skupianie się na własnych przeżyciach, gdyż miłość to bycie dla innych, a nie dla samego siebie. Miłość wymaga serca odważnego, zdolnego do ryzyka, wielkoduszności, bezinteresowności.


Urażony człowiek często zamyka się w swojej skorupce i od tej pory przestaje być wrażliwy na innych.

egoizm -to nadmierna lub wyłączna miłość do samego siebie.
Może więc wynika on z braku miłości ?
Tak naprawdę miłość jest egoizmem we dwoje, więc kiedy zabraknie tej drugiej osoby kończy się to właśnie nim(egoizmem)

"Niektórzy żyją jakby Kopernik nie istniał - myślą że wszystko kręci się wokół nich."

Kazimierz Matan :-o :-o

[ Dodano: 2013-04-29, 23:27 ]
grzegorz_ napisał/a:
Każdy ma swoją definicję miłości.

Definicja miłości jest jedna !
- a w kontekście "każdy", odnosi się jedynie do :
oczekiwań ,
interpretacji
-jakie czasami brną w stronę egoizmu

Anonymous - 2013-04-29, 23:41

Defi
Cytat:
nicja miłości jest jedna !
- a w kontekście "każdy", odnosi się jedynie do :
oczekiwań ,
interpretacji
-jakie czasami brną w stronę egoizmu


ot cała prawda.

Anonymous - 2013-04-30, 20:27

Mirelo napisałaś....
Zadałam sobie pytanie...a raczej Duch Sw natchnął mnie mocno zadając pytanie o moje motywy bycia z Panem...Odpowiedzi odkryły przyczyny mojej niewiary w miłość i moc Bożą, oraz tak różne wyobrażenie od cudu Bożego a cudu ludzkiego....Nie bez powodu od samego początku mam przy obrazku błagalne zdanie "Panie pomnażaj mi wiary..."
Po tylu latach bycia, dziś kiedy coraz bardziej dane jest mi doświadczać w osobistej relacji Miłość Bożą , zupełnie inaczej patrze na męża. Nie jest to łatwe nie dać się zabić wszystkiemu co inne od Pana. Dziś myślę sobie ,że nie byłabym zdolna być w tym miejscu w którym dziś jestem bez pomocy Boga, czyli na dnie...( przypomina mi się obraz Jezusa w Jordanie dotykającego dna jeziora , polewanego wodą przez Jana Chrzciciela) Czy mąż się zbawi, nawróci ??? Jakiż ja sama mam z tym problem...właśnie dlatego ,że włącza mi się ciągłe myślenie ,że coś jest w mojej mocy...ograniczając moc Bożą, łaskę wiary ...
Bardzo często wodzę pamięcią w tych miejscach kiedy to Pan za mną biegał...ile tych sytuacji było...ile zmarnowanych łask...Z całą pewnością nie pozwolę odebrać sobie wiary w to ,że Bóg pragnie naszego zbawienia i zrobi wszystko co w Jego mocy szanując naszą wolność, a przyznam ,że bardzo jest kreatywny....:)
Jeśli odkrywam w moim sercu stan utraty nadziei i wiary, i włącza się takie myślenie ,że coś jest niemożliwe , tak po ludzku...to wiem ,że to nie jest naiwność , ale coś co może sprawić odebranie mi prawdy o Bożej miłości. Pytanie czy się temu chce poddać, czy oddać swoją niemoc Bogu...? Trudne to....czasem się poddaję i buntuję, płaczę , tupie nóżkami, odbieram sobie siły , a w tym czasie mogłabym pozwolić Bogu wypełnić się pokojem...Pamiętam też ,że na wszystko szukałam odpowiedzi, wyjaśnienia, a potem ludzkich odpowiedzi , które zazwyczaj odbierały mi ostatnią radość wiary w Boga...Wobec tego najlepiej było i opowiedzieć Bogu ,że nie rozumiem tej sytuacji i ,że jest dla mnie trudna , prosiłam o wyjaśnienie o uspokojenie i o wlanie wiary w miłość Bożą...Bóg odpowiada bardzo hojnie...



za każdym razem, gdy to czytam odnajduję coś nowego....coś mojego....bliskiego mojej obecnej sytuacji....
rzeczywiście jak człowiek odda się całkowicie Bogu, zaufa Mu, nie wiem dziwne to, ale dla mnie problemy znikają i o nic się nie martwię.... mam taki błogi spokój i wiem, że na pewno będzie dobrze.... bo to widzę, czuję... to z pewnością łaska....
a gdy się oddalam od Bogu i zaczynam kierować swoim życiem burzę sama wszystko....

zdaję sobie sprawę, że nasze małżeństwo przeszło poważną próbę i niejeden kryzys przed nami, ale czuję się mocniejsza....

wiem, że to teraz szatan krąży wokół mnie....chcąc mnie zniechęcić na maksa do męża....ostatnio przeszła mi taka myśl, że nie dam rady wytrwać w małżeństwie, że musimy się rozstać....wszystko wraca....te wspomnienia....ale co mnie dziwi mój mąż, wtedy staje na straży naszego małżeństwa.... jak nigdy dotąd walczy o nas, o mnie..... to dopiero cud.... nigdy taki nie był, a teraz to on trwa.... i żadne gadanie, że to tylko na chwilę taki jest nie uwierzę....ja na prawdę czasami jestem jędzą, zwłaszcza po zdradzie potrafię dać w kość i zdaję sobie sprawę, że żaden facet tego by nie wytrzymał....bo ileż można....

zdecydowanie za mało ufam i wierzę w miłosierdzie Boże... czasami to takie trudne oddać wszystko Bogu...

pozdrawiam zwłaszcza takich wątpiących w Bożą moc jak ja... ;-)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group