Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Temat Agnieszki

Anonymous - 2013-02-27, 21:57

....
Anonymous - 2013-02-27, 22:14

Elu,

"Agnieszko jakie wspólne życie, no proszę Cię zastanów się logicznie, kłamstwa, tajemnicze schadzki, wyjazdy, adrenalina, poprostu same przyjemności, zdrada to haj narkotyczny, amok (przeczytaj definicję amoku). Jakie to życie, czy tak wygląda normalne życie??? A gdzie obowiązki, kłopoty i np. ciąża? tak przyjemności ale również i troski, to jest prawdziwe życie i jeśli ktoś tego nie rozumie to coś z nim nie hallo.
Czy on widział ją w poczochranych włosach, w szlafroku, przy garach, no na litość Boską nie.'"

Niestety nie do końca to były tylko przyjemności.
Mój mąż niestety nie tylko do tego się ograniczał. Robił z nią z nią zakupy, był częstym gościem w jej domu ( jej mąż pracuje w delegacjach, zresztą sa w separacji), jeżdzili na urlop tygodniowy razem, wyjazdy z noclegami.
Niewąpliwie widział ją bez makijażu niejednokrotnie, przy garach również bo na urlopie postanowili się pobawić w małżeństwo i razem grillowali, gotowali :(

Nie dość tego w trakcie romansu miała kłopoty zdrowotne , jeżdzili razem po szpitalach, on ją pocieszał, uspakajał, martwił się o jej zdrowie, nawet na badania ją zapisywał :(
Ja w tym czasie do lekarza w ciąży chodziłam sama..........

Więc chyba nie do końca same przyjemności tam były.
A jednak z nią był.
i chyba jednak kochał :( :( :(

No właśnie tym się nie mogę nie zadręczać !

Tak terapia już przesądzona dla mnie.
Nie wiem tylko co on na to powie.

Anonymous - 2013-02-27, 22:19

Prosze dziewczyny , kobiety drogie - nie nazywajcie tego kochaniem

to tylko zachowania miłosnopodobne jak dobrze określa to ks. Pawlukiewicz

polecam posłuchajcie
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4934

:mrgreen:

Pogody Ducha

Anonymous - 2013-02-27, 23:07

niezapominajka8"]

Katalotka72
Dziękuję :)
Dziś trochę lepszy nastrój...
Może będzie lepiej....

Niezapominajko

No niezupełnie o to mi chodzi.
Ja nie pytam czy wierzysz w to, że twój mąż jest w pracy.
Bo to zawsze możesz sprawdzić jeśli zechcesz.

Pytałam o to jak radzisz sobie ze zdradą teraz.
Chodzi mi o to co sprawia, że czujesz że jesteś i byłaś wielką miłością sojego męża.
No bo widzisz gdy mąż cię zdradzał chyba tak nie było.
Co mówi twój mąż teraz na ten temat ? Jak to tłumaczy.
Jak sobie radzisz z jego słowami.

Dla mnie to priorytetowe sprawy bo bez tego nie będzie i zaufania i bezpieczeństwa
Ja tego nie mogę olać i nie potrafię.
Bo w moim odczuciu olanie tego gdzie jest naprawdę, czy nie kłamie jest trochę tchórzostwem.
Czy ty się aby nie boisz tego jak jest naprawdę?
Ja nie chcę się wiecznie bać, że kłamie, nie chcę wiecznie wątpić w to czy jest szczery, nie chcę roztrząsać czy mnie kocha.
Nie wiem czy rozumiesz o co mi chodzi.
Może nie potrafię tego napisać zrozumiale.


A co do twej rady bym zaczeła czytać i z rad korzystać to oczywiście jest dobry pomysł.
Ale czy Ty TYDZIEŃ po wiadomości o tym, że mąż Cię znów okłamał i po przecztaniu ich
rozmów byłaś w stanie myśleć racjonalnie i skupić się na czymś innym ???????
Sama sobie odpowiedz czy byłaś wtedy gdy się o tym dowiedziałaś...
Każdy chyba ma indywidualny czas na przeżywanie tego bólu i poprawę.
Ja nie jestem tak szybka...
I nie chcę na siłę niczego przyspieszać...
Muszę ten ból przeżyć teraz, żeby potem móc iść do przodu a nie nie cofać się i zastanawiać wiecznie...
To jest mój czas na decyzje.

Anonymous - 2013-02-28, 08:41

milego dnia Aga !!!
slonka IN and OUT !!

Anonymous - 2013-02-28, 11:58

....
Anonymous - 2013-02-28, 18:26

niezapominajka8"]

Katalotka72
Dziękuję :)
Dziś trochę lepszy nastrój...
Może będzie lepiej....

Niezapominajko

No niezupełnie o to mi chodzi.
Ja nie pytam czy wierzysz w to, że twój mąż jest w pracy.
Bo to zawsze możesz sprawdzić jeśli zechcesz.

Pytałam o to jak radzisz sobie ze zdradą teraz.
Chodzi mi o to co sprawia, że czujesz że jesteś i byłaś wielką miłością sojego męża.
No bo widzisz gdy mąż cię zdradzał chyba tak nie było.
Co mówi twój mąż teraz na ten temat ? Jak to tłumaczy.
Jak sobie radzisz z jego słowami.

Dla mnie to priorytetowe sprawy bo bez tego nie będzie i zaufania i bezpieczeństwa
Ja tego nie mogę olać i nie potrafię.
Bo w moim odczuciu olanie tego gdzie jest naprawdę, czy nie kłamie jest trochę tchórzostwem.
Czy ty się aby nie boisz tego jak jest naprawdę?
Ja nie chcę się wiecznie bać, że kłamie, nie chcę wiecznie wątpić w to czy jest szczery, nie chcę roztrząsać czy mnie kocha.
Nie wiem czy rozumiesz o co mi chodzi.
Może nie potrafię tego napisać zrozumiale.


A co do twej rady bym zaczeła czytać i z rad korzystać to oczywiście jest dobry pomysł.
Ale czy Ty TYDZIEŃ po wiadomości o tym, że mąż Cię znów okłamał i po przecztaniu ich
rozmów byłaś w stanie myśleć racjonalnie i skupić się na czymś innym ???????
Sama sobie odpowiedz czy byłaś wtedy gdy się o tym dowiedziałaś...
Każdy chyba ma indywidualny czas na przeżywanie tego bólu i poprawę.
Ja nie jestem tak szybka...
I nie chcę na siłę niczego przyspieszać...
Muszę ten ból przeżyć teraz, żeby potem móc iść do przodu a nie nie cofać się i zastanawiać wiecznie...
To jest mój czas na decyzje.

[ Dodano: 2013-02-28, 18:30 ]
Coś mi się pogmatwały posty i niechcący zamieniłam swój przedostatni z ostatnim.
Teraz jest podwójny :(

Anonymous - 2013-02-28, 21:24

Św. Rita – patronka rodziny i przebaczenia. Na całym świecie uznawana za patronkę od spraw beznadziejnych. Siła tej modlitwy zmiękcza serca i umysły wierzących i ateistów…sam zobacz i daj świadectwo

O potężna i sławna Święta Rito, oto u twoich stóp nędzna dusza potrzebująca pomocy, zwraca się do ciebie z nadzieją, że zostanie wysłuchana. Ponieważ jestem niegodny z tytułu niewierności mojej, nie śmiem spodziewać się, że moje prośby będą zdolne ubłagać Boga. Dlatego wyczuwam potrzebę, aby mieć za sobą potężną orędowniczkę, więc ciebie wybieram sobie, Święta Rito, ponieważ ty właśnie jesteś niezrównaną Świętą od spraw trudnych i beznadziejnych.

O droga Święta, weź do serca moją sprawę, wstaw się do Boga, aby uprosić mi łaskę, której tak bardzo potrzebuję i o którą tak gorącą proszę (tutaj wyrazić łaskę, o którą się prosi)

Nie pozwól mi odejść od ciebie nie będąc wysłuchanym. Jeżeli jest we mnie coś, co byłoby przeszkodą w otrzymaniu łaski, o którą proszę, pomóż mi usunąć tę przeszkodę: poprzyj moją prośbę swymi cennymi zasługami i przedstaw ją swemu niebieskiemu Oblubieńcowi, łącząc ją z twoją prośbą. W ten sposób moja prośba zostanie przedstawiona przez ciebie, wierną oblubienicę spośród najwierniejszych. Ty odczuwałaś boleść Jego męki, jak mógłby on odrzucić twą prośbę i nie wysłuchać jej?

Cała moja nadzieja jest więc w tobie i za twoim pośrednictwem czekam ze spokojnym sercem na spełnienie moich życzeń. O droga Święta Rito, spraw, aby moja ufność i moja nadzieja nie zostały zawiedzione, aby moja prośba nie była odrzuconą. Uproś mi u Boga to, o co proszę, a postaram się, aby wszyscy poznali dobroć twego serca i wielką potęgę twego wstawiennictwa.

O Najsłodsze Serce Jezusa, które zawsze okazywało się tak bardzo czułe na najmniejszą nędzę ludzkości, daj się wzruszyć moimi potrzebami i nie bacząc na moją słabość i niegodność, zechciej wyświadczyć mi łaskę, która tak leży mi na sercu i o którą prosi Cię dla mnie i ze mną Twoja wieczna oblubienica, Święta Rita.

O tak, za wierność, jaką Święta Rita zawsze okazywała łasce Bożej, za wszystkie zalety, którymi uhonorowałeś jej duszę, za wszystko co wycierpiała w swym życiu jako żona, matka i w ten sposób uczestniczyła w Twej bolesnej męce i wreszcie z tytułu nieograniczonej możliwości wstawiania się, przez co chciałeś wynagrodzić jej wierność, udziel mi Twej łaski, która jest mi tak bardzo potrzebna.

A Ty, Maryjo Dziewico, nasza najlepsza Matko Niebieska, która przechowujesz skarby Boże i rozdzielasz wszelkie łaski, poprzyj Twoim potężnym wstawiennictwem modły Twej wielkiej czcicielki Świętej Rity, aby łaska o którą proszę Boga, została mi udzielona. Amen.




Modlitwa w ciężkim strapieniu

O święty Judo Tadeuszu, krewny Chrystusa Pana, wielki Apostole i Męczenniku, sławny cnotami i cudami, Ty jesteś potężnym Orędownikiem w przykrych położeniach i sprawach rozpaczliwych. Przychodzę do Ciebie z pokorą i ufnością i z głębi duszy wzywam Twojej przed Bogiem pomocy. O święty mój Patronie, któremu Bóg dał przywilej ratowania w wypadkach, gdzie już nie ma nadziei pomocy, spojrzyj na mnie łaskawie. Oto życie moje pełne cierpień i boleści; dzień za dniem upływa w ucisku, a serce moje
wezbrało goryczą. Drogi mojego życia gęstym pokryły się cierpieniem i ledwie dzień mija bez troski i łez. Umysł mój otoczony ciemnością; niepokój, zniechęcenie i rozpacz nawet wdzierają się do duszy tak, iż niemal zapominam o Boskiej Opatrzności.

O święty mój Orędowniku, ty mnie nie możesz opuścić w tym moim smutnym położeniu. Nie odejdę od stóp Twoich, dopóki mnie nie wysłuchasz. Pospiesz ku ratunkowi mojemu, a wdzięczność moją okazywać Ci będę przez całe życie, szerząc cześć Twoją. Amen.

Anonymous - 2013-02-28, 23:50

Niezapominajko.

Dziękuję za odpowiedż.
Trudne jest takie pisanie o tych chwilach pewnie.
I aż nadto informacji o kochance dla mnie :roll:
Bardziej dla mnie treściwa jest informacja o tym jak jest teraz, czy mąż żałuje, co mówi o tym co się zdarzyło....to miałam na myśli.
To dla mnie najbardziej istotne sprawy....
Oczywiście każda historia jest inna więc jakoś nie bazuję na twoich doświadczeniach, po prostu chciałam wiedzieć jak się otrząsnełaś z tego...
Bo ja kiepsko sobie z tym radzę.
Bardzo kiepsko..........
Zresztą dla mnie jak mówiłam jeszcze za wcześnie na to by przełamać się....
Na razie rozpaczam........

I dziękuję Ci bardzo za modlitwy :->
Już je wydrukowałam....

Powoli zaczynam myśleć, że macie wszyscy rację.
Skasowałam dziś te ich rozmowy.
Zresztą i tak je już przeczytałam ( i się tym załamałam) więc nie chcę już się tym zatruwać...
Teraz nie wiem czy czytanie , nie było błędem...
Ale to musztarda po obiedzie ( bo już niektóre kawałki na pamięć znałam).

Mam bardzo dużo wątpliwości czy tak jest naprawdę teraz, mój mąż mówi włąsciwie to samo
co twój, oświadcza, że teraz już nigdy mnie nie zawiedzie, nawet twierdzi że nienawidzi kochanki, że to nie była miłość...
Tyle, że wtedy gdy to przeżywał było dla niego szczere, ważne.
I wtedy komu innemu deklarował uczucia, zaufanie, i porywy serca.
I to samo wyznawał jej (dokładnie) to co mi teraz.
I nie ma się co oszukiwać z nią też miał swoje sprawy, szaleństwa które przeżywał tylko z nią, robił tylko dla niej. Tylko inna skala i klasa tych rzeczy.
Niby to przeszłość twierdzi.
Ale jak jest teraz?
Tego nie wiem i nie ufam w szczerość po tylu już kłamstwach :-( :-( :-(



I moja rada dla Ciebie niezapominajko.
Tylko nie odbierz jej żle.

Sposób w jaki piszesz o tym wszystkim sugeruje, ( zauważyłam to w innym twoich postach -właściwie wszystkich) że absolutnie całą winą obciążasz kochankę.
A twój mąż wyszedł z tego jakby bez szwanku.
Usprawiedliwiasz jego winę, a ją trochę kamienujesz.

No faktycznie to co opisujesz nie świadczy o niej dobrze ( wygląda trochę na wariatkę) ale ona od rozliczania ma Boga, swoją rodzinę, nie Ciebie.
Nie myśl o tym, nie koncentruj swojej złości na tym co zrobiła ci ona.
To samo a może w większym stopniu zrobił ci twój mąż.
To co zrobiła ona ( Bóg ją osądzi najlepiej), nie zmniejsza winy twojego mężą nawet w
minimalnym stopniu.
Jak czytam to co napisałaś, to mam wrażenie, że to, że ona zachowywała się agresywnie, bez klasy, bez szacunku dla niczego, całkowicie usprawiedliwia i oczyszcza twojego męża z faktu, że miał roczny romans.

No powiem ci, że nie rozumiem takiego sposobu myślenia wcale.
Bo jeśli ona była taka zła, to on jest przez to lepszy???
I jakie ma znaczenie czy ona była zła czy dobra, starsza, brzydsza, czy zachowała się agresywnie czy nie???
Czy przez to czujesz się lepiej?
To nie bajka, nie ma tu tylko jednej złej osoby, nie ma jednego winnego.
W tym przypadku niestety do tanga trzeba dwojga. I gdyby oboje nie chcieli nic by się nie wydarzyło. Każdy człowiek ma wolną wolę i dokonuje wyborów. Twój mąż sam wybrał tą drogę....
I sam wprowadził tą kobietę do swojego/waszego życia.
Poznał ją, jakoś się dogadywali, romansowali...
A finał tego jak się skończył romans, nie śwaidczy wcale, o tym jak między nimi było w czasie jego trwania.
Bo chyba im obojgu żle nie było skoro to trwało.
A twój mąż również miał jakieś oczekiwania od kochanki które były zaspokajone...
Widzisz ten finał mógł być burzliwy dla obojga, jeszcze ciążą...
Nie wiem jak było naprawdę. Nawet nie chcę dopisywać scenariuszy, bo po co.
To chyba nieważne już wcale.
Bo to nie ma wpływu na to co się działo między nimi wcześniej.
I to że oboje w to weszli i kontynuaowali i im to pasowało.

I absolutnie nie chcę burzyć twojej wiary w męża.
Ale myślę, że musisz się pogodzić z tym wreszcie, że to była również jego wina.
Bo naprawdę wygląda, że po prostu wypychasz to ze świadomości.
Widzisz z jednej strony jesteś pogodzona z tym, niby wybaczyłaś mu a tu...
Koncentrowanie całej winy na jednym, a oczyszczanie drugiego naprawdę nie ma sensu i to chyba trochę wypieranie rzeczywistośći...

Pomyśl o tym na spokojnie, proszę.
Pogódż się z tym i zapomnij wreszcie.
Mam nadzieję, że cię nie uraziłam.
Może ta terapia to napawdę dobry pomysł...

Niestety, mój mąż odmówił gdy mu ją dziś zaproponowałam :-|
Twierdzi, że sami z tym sobie damy radę.
Ja uważam, że nie ma nawet szans, skoro sama ze sobą poradzić sobie nie mogę.... :-(

Anonymous - 2013-03-01, 06:11

AgnieszkaX napisał/a:
Skasowałam dziś te ich rozmowy.


dobre posuniecie


Agnieszka mąż odmawia terapii, idź sama,
Zacznij od siebie ,bo w stanie rozpaczy długo być nie można , poszukaj jakiejś chrześcijańskiej terapii

Pogody Ducha

Anonymous - 2013-03-01, 11:08

.....
Anonymous - 2013-03-02, 19:13

Niezapominajko

A problem u mnie jest taki, że ja sama nie wiem co zrobić teraz.....
Nie chcę wybaczać tylko dlatego bo powinnam tak zrobić.
Tzn nawet nie tak, chodzi mi o to, że wybaczyć powinnam dla samej siebie tak naprawdę
( bo nie chcę całe życie się z tym męczyć, żyć nienawiśćią) tylko o to czy jest sens ratować nasz związek.
Czy potrafię zaufać mojemu mężowi znowu, uwierzyć, że mnie nie zdradzi, nie okłamie znowu.
Ja muszę wierzyć, że to ma jakąś przyszłość, że zmiana męża jest prawdziwa, skrucha szczera...
Nie chcę do końca życia egzystować w zawieszeniu, bez zaufania, bez pewności, że ten związek jest prawdziwy, pełny.
I chyba u mnie okres zrozumienia, akceptacji, wybaczenia jest dłuższy niż u ciebie.
Zdrada trwała 11-miesięcy, 3 razy zostałam okłamana póżniej...
Teraz będę ostrożniejsza.
U ciebie pół roku i już przeszłaś etapy zrozumienia przyczyn zdrady, zaakceptowania tego, wybaczenia...dochodząc nawet do stwierdzeń, że teraz twoje małżeństwo kwitnie i sexu.
Dla mnie to piorunujące wprost tempo.
Albo ja jestem zupełnie inna bo ja potrzebuję więcej czasu widać.
Oczywiście każdy związek jest inny, indywidualny...

Ja nie chcę się spieszyć z niczym.
To nie jest decyzja którą muszę podjąć w ściśle określonym terminie.
To jest moje życie, mojego rodziny, mojego dziecka...
Jeśli to się powtórzy, jeśli mąż znów zacznie kłamać, spotykać się z kochanką, nie wyobrażam już sobie już takiego życia kolejnego wybaczenia.
No i jeszcze dziecko...
Z każdym dniem mój maluch staje się coraz starszy, bardziej się do niego przywiązuje...
A jeśli mój mąż znów nas zdradzi, to czy warto z takim człowiekiem go wychowywać i narażać je na ból, rozstanie?

Nie wątpię w miłość męża do dziecka, w przywiązanie do mnie, w docenienie ( po fakcie) rodziny i domu.
Ale wątpię w jego szczerą miłość do mnie, wątpię czy chęć zostania z nami to naprawdę miłość a nie chęć rekompensaty krzywdy, poczucie obowiązku, strach przed utratą rodziny, dziecka, potępieniem otoczenia....
Nie chcę tkwić w " papierowym małżeństwie" do końca życia i się nad tym zastanawiać.
I nie wiem też czy zmian którą obserwuje jest prawdziwa.
Bo to, że mówi teraz, że mnie kocha na nowo, że teraz docenia rodzinę, że nie chce nas stracić, że nigdy mnie nie zawiedzie...nie oznacza wcale, że tak jest naprawdę.
To naprawdę dobry aktor w końcu przez 11 miesięcy nie maiłam żadnych podejrzeń.
Przez cały czas zdrady mówił, że mnie kocha ( tamtej mówił to samo przecież), że jest mu ze mną dobrze, idealnie.
Tych samych słów używał do niej.
I to co czuł do tamtej sprawiało, żę ryzykował nas, dziecko, rodzinę.
Teraz otrzeźwiał, z tym się zgodzę, ale czy to naprawdę oznacza, że się zmienił.
I jak jest w tym jego drugim życiu wyjazdowym, z kolegami, czy z nimi nie jest inny,
prawdziwy?

Ja nie umiem olać tego czy jest w pracy czy nie. Czy kłamie czy nie.
Za bardzo mnie to obchodzi.
Dla mnie szczerość jest wykładnią zaufania.
To jest niewątpliwie roztrząsaniem, rozdrapywaniem, zatapianiem się w tym znów i znów...
Ale ja nie umiem inaczej.
Muszę to przeżyć na maxa, aby wybaczyć też maxymalnie...
I niestety warunkiem tego wybaczenia jest uwierzenie w to co dla mnie kluczowe, miłość pełna, skrucha dogłębna, zmiana prawdziwa.
Tak jest u mnie.
Nie muszę dodawać chyba, że jestem bardzo zasadnicza w swoich poglądach.
Jestem i byłam osobą bardzo surową, zasadniczą i nigdy nie złamałam swoich zasad dla paru chwil przyjemności ( może to też było powodem zdrady) :(

Mirakulum
Niestety mój mąż na terapię nie pójdzie, odmówił dziś już drugi raz.
Ale ja się zdecydowałam, rozejrzę się za jakiąś chrześcijańską terapią dla siebie.
Wydaje mi się, że bardzo mi jest potrzebna.
Bardzo żle sobie radzę z tym.
I gdyby nie mały to chyba nie miałabym powodu by wstać z łóżka :(

Anonymous - 2013-03-02, 22:19

Agnieszko jesteś b. mądrą kobietą.
Niewiele, na tym portalu widziałam tak dojrzałych przemyśleń dotyczących zdrady, jak twoje przemyślenia, jestem naprawdę pod wrażeniem.
Analizujesz dogłębnie i choć kochasz, jednocześnie masz świadomość , że okłamywanie samej siebie jest nikczemnością, która w dalszej perspektywie przynosi tylko i wyłącznie rozczarowanie.
Masz Agnieszko wiele i to niestety bardzo uzasadnionych obaw dotyczących twojego męża, jego domniemanej zmiany i nadziei że ta zmiana jest prawdziwa a także, że okaże się trwałą.
Wiele wskazuje na to, że możesz się rozczarować po raz kolejny.
Życzę Ci podjęcia najwłąściwszej decyzji , takiej która pozwoli Ci uniknąć cierpienia i umożliwi Ci podążanie znacznie mniej wyboistą drogą.

Cytat:
Każdy człowiek ma wolną wolę i dokonuje wyborów.
- właśnie tak, niedoceniana, pomijana tak często wolna wola jest istotą wyborów, a nie jak się często sugeruje tutaj, unikając własnej odpowiedzialności, jakieś niezidentyfikowane bliżej zło.

Pozdrawiam, Kenya.

Anonymous - 2013-03-03, 11:02

Agnieszko

Sposób w jaki podchodzisz do tego co Cię spotkało wzbudza mój autentyczny podziw.
Jesteś osobą bardzo dojrzałą emocjonalnie.

To co piszesz jest tak bardzo mi bliskie. Jakbym czytał o sobie i swoich przeżyciach.
Bardzo dużo złych rzeczy które spotkały Ciebie dotkneły również mnie :(
I też mam wiele wątpliwości co do motywów zdrady mojej żony, jej szczerej skruchy i uczuć które czuje teraz.
U mnie też żona zdradzała mnie długo a po wykryciu zdrady nadal kontaktowała się z kochankiem.
Teraz również mówi o błędzie, problemach między nami które były ( w jej mniemaniu) powodem zdrady, o tym że żałuję, że teraz się zmieni i nie zawiedzie mnie i dzieci, że teraz w jej życiu jestem tylko ja i rodzina...
Z tego co czytam tu to standartowa mowa zdradzającego.
Mi również bardzo trudno uwierzyć, że jest jej SKRUCHA I UCZUCIE DO MNIE to prawda a nie "opamiętanie chwilowe" i lęk przed utratą rodziny i surową oceną otoczenia.
I boję się wybaczyć na podstawie tylko jej słów, mojej potrzeby wybaczenia i wiary, że coś naprawdę do mnie czuje, że zrozumiała zło które wyrządziła nam.

Masz dużo racji w tym co piszesz o wybaczeniu. Tak, wybacza się dla siebie. Żeby nie żyć ciągle w nienawiści, żeby nie zmarnować życia w goryczy.
I ja chcę jej wybaczyć ( na razie nie potrafię) ale co do ratowania związku... nie wiem.
Muszę mieć pewność, że ratowanie go ma sens. Nie chcę ratować czegoś czego uratować się nie da.
Nie chcę ratować małżeństwa za wszelką cenę, tylko po to by nie być sam, by być górą nad kochankiem. To dla mnie niewłaściwe powody do ratowania naszego związku.
Solidnym fundamentem małżeństwa jest miłość, zaufanie, wsparcie, zrozumienie i wiara w kręgosłup moralny naszego współmałżonaka. Ja tą wiarę utraciłem właśnie i bardzo trudno mi się pogodzić z tym co jest teraz.
I nie umiem wytłumaczyć zdrady, działaniem zła, szatana tylko WYBOREM mojej żony, jej postępowaniem, jej chęcią zabawy i przeżycia przygody stawianym wyżej niż rodzinę.
Moja sytuacja jest jeszcze cięższa, mamy 2 dzieci ( 2 nastolatki). Nie wiedzą o zdradzie, choć na pewno niejednego się domyślają obserwując naszą obecną sytuację...
Mam o wiele lepszy kontakt z nimi niż żona, to do mnie przychodzą rozmawiać, to ja je wiozę do szkoły, załatwiam z nimi zakupy (żona jeżdzi do pracy prawie 80 km)... ale ona nadal pozostaje ich matką i odsuwać ją od nich jeszcze bardziej nie chcę. A są jeszcze za młode by to zrozumieć to co się stało.
Obawiam się, że ją znienawidzą jeśli dowiedzą się co zrobiła.


Agnieszko, sposób w jaki opisujesz swoją zdradę - widać od razu że bardzo cierpisz, ale nie
szukasz usprawiedliwień dla męża, nie zwalasz całej winy na kochankę ani nie wiadomo właściwie na kogo ( byle nie na obciążąć męża), nie piszesz o kochance pogardliwie, z wyższością, nie oceniasz jej i nie rozliczasz ( masz rację Bóg ją osądzi nie Ty - mam takie samo zdanie w stosunku do kochanka żony), nie próbujesz za wszelką cenę pokazać się jako lepsza osoba ( tamta była zła a ja jestem dobra) i opisując co Ci się przytrafiło nie tworzysz innego obrazu wydarzeń tylko piszesz prosto z mostu co przeżyłaś i jak bardzo Cię to dotyka, jaki ból przeżywasz teraz gdyb mąż tak bardzo Cię zawiódł...
Widać, że go kochasz pomimo zdrady, zresztą to piszesz, widać, że chcesz wybaczyć, że szukasz na to sposobu.
Nie boisz się ocen, krytyki, cenisz wsparcie.
Podziwiam Cię.
Naprawdę piszę to szczerze.

Moim zdaniem słusznie się zastanawiasz czy ratowanie małżeństwa ma sens, może jeszcze nie dokładnie tak - tylko czy zmiana twojego męża jest prawdziwa i czy w imię tej zmiany należy ratować ten związek i rodzinę.

To wszystko sugeruje, że jesteś bardzo dojrzałą osobą i w mądry sposób podchodzisz do problemu zdrady.
Zrozumienia jej przyczyn, pogodzenia się z nimi.
Próba zrozumienia przyczyn zdrady i pogodzenie się z tym świadczy, że nie lekceważysz tego co się stało, nie usprawiedliwisz bliżej nie sprecyzowanymi przyczynami, nie przeżyjesz tego co się stało powierzchownie.
A potem dopiero przyjdzie czas na wybaczenie.
Ale to nie wyścig jakiś, daj sobie czas, tyle ile potrzebujesz właśnie Ty.
Nie patrz na to, że ktoś uporał się ze wszystkimi etapami w pół roku. Nawet tego nie porównuj bo nie ma to sensu.
Ty jesteś zupełnie inną osobą.
Postępuj w zgodzie ze sobą i niczego nie przyspieszaj.
To chyba najmądrzejsza rada jaką Ci dano na tym forum ( nie pamiętam kto ją napisał) - daj sobie czas.
Na wyleczenie, uzdrowienie siebie.
Ja również tą radę spróbuje zastosować do siebie.

Pozdrawiam Cię Agnieszko.
Życzę Ci podjęcia najwłaściwszej decyzji dla CIEBIE I TWOJEGO DZIECKA.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group