Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Temat Agnieszki

Anonymous - 2013-02-26, 19:49

Teraz moje maleństwo śpi i mogę coś wyskrobać o sobie.

Jestem mężatką od 7 lat.
Romans mojego męża trwał prawie 11 miesięcy, w tym 9 miesięcy mojej ciąży.
Dowiedziałam się od koleżanki która znała kochankę męża.
Mój mąż przez 11 miesięcy prowadził podwójne życie.
Źył z kochanką jak małżeństwo, umawiali się kilka razy w tygodniu, uprawiali sex, wyjeżdżali razem na wycieczki, urlopy.
Rozmawiali ze sobą codziennie przez tel, skypa, gg. Dla niej miał zawsze czas by rozmawiać, jechać do niej gdy miała ochotę, dla mnie nie miał czasu prawie nigdy.
Nigdy właściwie ze mną nie rozmawiał, poza banalnymi rozmowami o zakupach, zawsze był zajęty, zabiegany.
Dla niej miał zawsze uśmiech, dobry humor i to jej zwierzał się ze swoich problemów.
Mnie nigdy nie wtajemniczał w swoje sprawy.
Żyliśmy niby razem ale jednak osobno.


Czytałam ich korespondencje meilową i rozmowy gg - wiem że nie powinnam czytać ale musiałam wiedzieć.
Spotkałam się z tą kobietą 4 razy ( 2 razy po wykryciu zdrady i 2 po kolejnych rewelacjach),
wypytałam o wszystko co tylko mi przyszło do głowy.
Wymogłam na niej by mi skopiowała pliki z rozmowami, meilami.
Musiałam wiedzieć jak było naprawdę.
Tym bardziej, że mój mąż twierdził, że dawno chciał skończyć ale nie wiedział jak to zrobić
( był za silnie związany emocjonalnie ze swą kochanką by zerwać).
Podobno była jego najlepszym przyjacielem i jedyną osobą jakiej ufał.
Teraz temu zaprzecza, bagatelizuje to ale czytałam ich rozmowy, ich wyznania.
W dodatku wszystkie ich najlepsze chwile trwały w czasie który uważałam za najlepszy dla mnie ( decyzja o ciąży, ciąża).

Przeczytałam wszystkie rozmowy, meile, sms. To było jak trucizna.
Nazywał ją swoim skarbem, kochaniem, kotkiem, słońcem.
Nie mogłam uwierzyć, że słowa które uwazałam za zarezerwowane dla mnie kieruje do kochanki.
Zresztą całe ich rozmowy, nasycone są taką intymnością, że nie mogłam wprost tego czytać bez uczucia nienawiści do obojga.

Nie mogę opanować gniewu,złości,żalu. To jak do niej pisał o sexie, o wyjazdach wspólnych, o tęsknocie za nią.
Pisał że jej pragnie, że nie może bez niej żyć - a ze mną sypiał sporadycznie,
a żył tak jakby z łaski, wiecznie znudzony moim usposobieniem, w biegu do pracy, do niej.
To że jestem spokojną domatorką, katoliczką, mam zasady jego męczyło, nudziło.
A ona jest wyluzowana, pewna siebie - moje przeciwieństwo.
Imponowała mu. Biegał za nią dopóki nie zaciągnął jej do łóżka. Błagał o każde spotkanie.
To mnie zatruwa, zabija.
Kiedy ja byłam w ciąży on był z nią, wszelkie jego szkolenia,nadgodziny to czas z nią, wspólne wyjazdy kilkudniowe, jego urlopy...
Nie umiem przestać myśleć o tym, że pisał do mnie zdawkowego smsa będąc rzekomo na szkoleniu( nawet nie dzwonił) a był cały czas z nią.
Omawiał z nią nasze pożycie sexualne, nasze wspólne życie, nasze kłótnie.
Doszło do tego, że nawet gdy byłam w domu on z nią smsował lub wychodził na krótkie telefony.
Standartowa historia.

Wiem, że to absurdalne ale NIE PODEJRZEWAŁAM NICZEGO.
To prawda NIE DOMYŚLAŁAM SIĘ NICZEGO.
Kochałam go i ufałam mu.
Ma taką pracę w której rozmowy telef. są koniecznością.
Wiedziałam, że mamy kryzys ale tłumaczyłam to sobie stresującą pracą, ciążą, sama już nie wiem czym.

Teraz walczę z uczuciem nienawiści do niego, do niej.
Oczywiście przepraszała mnie za to co zrobiła ale to tylko słowa.
Tylko jakoś nienawiść do niej mi mija ( dziwne prawda?) a do niego nie.
W końcu to on mi przysięgał, on mnie zdradził, ośmieszył, wprowadził ją do naszego życia, wyjawił jej nasze tajemnice.
I to on zainicjował to wszystko.
Zresztą okazało się że nie tylko z nią próbował - o czym mi powiedziała.
Było kilka innych dziewczyn z którymi flirtował i umawiał się - cały czas w trakcie małżeństwa.
Niby do niczego nie doszło, ale próbował, szukał, flirtował.
Chyba każdy kontakt z jakąkolwiek kobietą mąż traktował jako okazje do flirtu, zdrady.
W zasadzie całe jego życie ze mną było wielkim oszustwem.
Tak teraz czuje. Nic w co wierzyłam nie było prawdziwe.
Ten cały wspólny czas to kłamstwo. Czas kiedy nie widziałam sensu życia bez niego on miał za nic. Zdeptał go.
Zresztą on niczemu nie zaprzeczył gdy mu wygarnełam, że wiem. Przyznał się do wszystkiego.
Przyznał się nawet, że sam zabiegał o tą dziewczynę, że ją prosił o spotkania,
że się w niej zakochał i była jego jedynym przyjacielem.

Teraz twierdzi, że zakochanie przeszło i było to przelotne uczucie. Mówi, że żałuje, błaga mnie o przebaczenie.
Twierdzi, że mnie kocha, że kocha nasze dziecko i chce zostać z nami.
Widzę, że zmienił swoje zachowanie i jest lepszy, uważniejszy, dużo zajmuje się
dzieckiem. Chodzi do kościoła, umówiliśmy się na terapię.
Nawet rozmawiamy dużo więcej ale mi wydaje się, że stara się coś mi udowodnić.
Widzę, że sie stara, ale ja.......
Gdybym jeszcze nie odkryła, że po ciąży się z nią spotykał i kontaktował może byłoby inaczej.
Po miesiącu od urodzenia dziecka koleżanka znów zobaczyła go z tamtą.
Nie zaprzeczył. Nie spali już ze sobą tylko rozmawiali i 2 wspólne kawy wypili.
Znów były przysięgi, obietnice, żal.
Ostatnio znów odkryłam sms od niej.
Niby nic w nim nie było, tylko jak humor i co słychać. Ale po nitce do kłębka okazało się że
wymieniali co jakiś czas sms, bo zbyt trudno było całkowicie to odciąć, już się nie widywali tylko te sms...

Teraz znów przysięga, że jej nienawidzi bo przez nią zniszczył rodzinę, że do niej nie
napisze, że teraz jest i będzie tylko masz.
Mówi, że tylko nas kocha ale...........

Nie umiem wybaczyć, zapomnieć...
Nie wyobrażam sobie życia z kimś dla kogo tak mało znaczyłam, że zdradzał mnie przez cały czas.
Ale też i życia bez niego.
Zresztą jest jeszcze dziecko...

Nie mogę pogodzić się z tym, że z nią sypiał ale to i tak nic wobec tego, że to z nią rozmawiał, jej ufał, jej chciał powierzać sekrety.
To zdrada emocjonalna o wiele bardziej boli mnie niż fizyczna.
To, że z nią dzielił siebie, że do niej biegał po radę, że był na każde jej skinienie...
Że o nią szalał z zazdrości a o mnie nigdy.

Tego nie potrafię zapomnieć, że dzielił się z nią najimntymniejszymi szczegółami.
Zabija mnie to.
CZEMU TO Z NIĄ ROZMAWIAŁ A NIE ZE MNĄ, CZEMU JEJ UFAŁ NIE MNIE, CZEMU JEJ PRAGNĄŁ NIE MNIE?
DLACZEGO NIE BYŁAM WARTA JEGO MIŁOŚCI, CZEMU SZUKAŁ INNYCH?
CO JEST ZE MNĄ NIE TAK SKORO ZDRADZAŁ MNIE CAŁY CZAS ???
To pytania retoryczne, nie musicie odpowiadać.
To bardzo świeża sprawa bo w tamtym tygodniu dowiedziałam się o sms i przeczytałam ich
korespondencję.
Teraz tylko ryczę, na zmianę z napadami furii.......

Co mam teraz zrobić teraz?
Wybaczyć mu?
Nadal go kocham ale gardzę nim, sobą.
Czy z takim bagażem można iść dalej razem?
Czy można wybaczyć?
I czy to wybaczenie ma jakiś sens?
Bedę bardzo wdzięczna za odpowiedzi.

Anonymous - 2013-02-26, 20:07

Agnieszko wydzieliłam Ci osobny wątek

Pogody Ducha

Anonymous - 2013-02-26, 20:18

AgnieszkaX napisał/a:
Czy z takim bagażem można iść dalej razem?
Czy można wybaczyć?
I czy to wybaczenie ma jakiś sens?


można , ja z mężem idziemy dalej , odbudowujemy

poczytaj dział świadectw tam jest kilka takich historii.

Wybaczenie ma zawsze sens nawet jak druga strona to nie doceni , Bóg doceni na pewno

Przecież chcesz być szczęśliwa , także tu , na ziemi - prawda ?

a Szczęście to WOLNOŚĆ I MIŁOŚĆ

w tym także wolność wew.od nienawiści

posłuchaj p. Jacka Pulikowskiego - rekolekcje w Mokrzeszowie

http://www.rekolekcje.sychar.org/

Pogody Ducha

Anonymous - 2013-02-26, 23:50

Jakze trudna jest teraz Twoja droga Agnieszko,jakze serce boli...
Czy da sie wybaczyc ten ogrom krzywdy?
Po ludzku...zbyt boli...
Jedynie w Bogu znajdziesz ukojenie...,przeciez On tez byl i jest nieustannie zdradzany,odrzucany...
ON Cie rozumie,przytula teraz i wyprowadzi z tej ciemnosci,zaufaj Mu

Ja tez niestety skrzywdzilam mojego meza,zaluje bardzo.Ale Bog nam pomogl i dzis jestesmy szczesliwym malzenstwem,dla Boga nie ma rzeczy niemozliwych.

Anonymous - 2013-02-27, 01:17

To co piszesz, przypomina mi moje postepowanie sprzed prawie 3 lat, gdy czytam Twe slowa wstydze sie swego postepowania. Kontakty z kochanka zerwalem jesienia 2010 roku, zona uwaza jednak nadal inaczej, ma swoja teorie spiskowa i nia zyje.
Tak jak i Ty chciala poznac cala prawde i niestety poznala, ale tak jak i u Ciebie , ta prawda okazala sie silna trucizna, tak silna, ze uniemozliwia Jej przebaczenie, powrot do normalnosci.
To wszystko jest bardzo trudne dla Ciebie i bylo dla mojej zony, ja nadal mam wielkie poczucie winy, czasami nie moge spac, jak chocby dzisiaj, gdy pisze ten list.
Zona prawie rok temu uzyskala rozwod z mojej winy, sedzina proponowala separacje z mojej winy, ale niestety moja zona stanowczo zazadala rozwodu.
Ten rozwod jednak, tak mi sie wydaje nie przyniosl Jej szczescia, a tym bardziej mi.
Mimo wiary i nieustannego nawracania sie, popadam w stan apatii i zniechecenia...
Gdy jestem przez kilka dni w tygodniu razem z zona, stale mielimy newralgiczny temat, taki stan wykancza mnie psychicznie, zona jeszcze czasami drazy dalej, chcac dojsc do jeszcze wiekszej znajomosci szczegolow z mojej grzesznej przeszlosci.
Ty jestes mocno skrzywdzona osoba, a mimo to stan ponad, daj swemu mezowi szanse, ale taka prawdziwa szanse pelnego i nieodwracalnego powrotu do rodziny.
Bardzo Cie o to prosze...
Morze zla wlal w moja zone drogi i stary adwokat, chelpiacy sie znajomosciami wsrod ksiezy, uwazajacy sie za katolika. Wg relacji synow , to wlasnie ten adwokat namawial zone do najbardziej ostrych dzialan, dlatego tez ( mimo , ze kazdy czlowiek jest inny) mysle, ze szukanie za wszelka cene minionej prawdy, dazenie do rozwodu z orzeczeniem winy (faktycznie winnego) tak naprawde nic nie da, nie da ukojenia.
Wg relacji Miraculum jedynym wyjsciem jest prawdziwe, chrystusowe przebaczenie, takie az do szpiku w kregoslupie i rozpoczecie nowego zycia, ktore moze okazac sie najlepszym jego etapem dla dwojga ludzi. Sprobuj tak zrobic!
Z Panem Bogiem!

Anonymous - 2013-02-27, 10:49

:arrow:
Anonymous - 2013-02-27, 14:13

Witaj Agnieszko.

Straszna i smutna jest Twoja historia.
I tak bardzo podobna do mojej w niektórych szczegółach ( żona również obieceywała zerwanie ale złamała 2 razy obietnicę).
Chyba każdy romans ma jakiś wspólny mianownik :(.
Jak się czujesz dziś, gdy to z siebie wyrzuciłaś?
Czy poczułaś się lepiej?

Żle robisz chyba czytając te zapisy rozmów męża. Niepotrzebne to Ci wcale.
Powinnaś chyba poznać tylko ogólne zarysy, bez szczegółów intymnych.
Choć sam też chciałem to wiedzieć gdy odkryłem zdradę.
Tyle, że to zatruwanie siebie...
Ale z drugiej strony teraz już nie masz wątpliwości i nie zastanawiasz się w koło jak było naprawdę.
Teraz została ci tylko akceptacja tego.
Ale teraz gdy już wiesz jak było nie czytaj tego ponownie, wyrzuć to, skasuj, nie skupiaj się na tym...
Zaakceptuj to i spróbuj iść dalej.
Łatwo powiedzieć prawda?
Pewnie, że łatwo tylko trudniej zrobić.
Ja nadal stoję na tym punkcie i nie idę do przodu.
najgorsze, że wciąż zadaje pytania Dlaczego???
W zasadzie te same co Ty.

Bardzo Ci współczuje.
Napiszę pewnie potem ale teraz muszę już wyłaczyć komputer i pojechać po dzieci.
Trzymaj się

Anonymous - 2013-02-27, 14:52

Dziękuję za dobre słowa.
Tak, macie oczywiście rację.
I to nie to, że ja przebaczyć nie chcę.
Właśnie po to tu jestem, żeby móc spróbować to zrobić, żeby posłuchać rad osób które coś takiego przeżyły.
Ale.........

Tylko nie wiem czy dobrze zrobiłam, że się tu zalogowałam.
Widzicie chyba to jeszcze za wcześnie dla mnie.
To jest na razie za świeże, zbyt bolesne.
Od tygodnia dopiero wiem o ich ponownych kontaktach i wiem, że nie było sexu, tylko sms, telefony ale i tak mnie to załamało.
Znów mnie okłamywał, zdradzał swoje obietnice poprawy i braku z nią kontaktów...
Od razu do niej zadzwoniłam i umówiłam na spotkanie, wymogłam na niej zapisy ich
rozmów sms, wcześniej nie chciała mi tego dać.
I od tego czasu jestem jakby zawieszona, na zmianę ryczę, wpadam we wściekłość, mam
ochotę rozwalić wszystko.
Na niego nie mam nawet ochoty patrzeć.
I gdyby nie dziecko............

Pewnie Was zdziwie ale teraz moja nienawiść do niej przeszła (wcześniej się we mnie
gotowało na samą myśl o niej),
teraz całą winą za to co się stało obarczam mojego męża.
Wiem już wreszcie jak było naprawdę.
Zresztą sam przyznał, że to on za nią biegał jak pies, smsował, wydzwaniał, wymógł pierwsze spotkanie a potem błagał o następne, następne.
Ona go odganiała od siebie, nawet w dość brutalny sposób, nie odbierała tel ( wtedy czekał pod pracą, jej domem - wiem z ich rozmów)
Zrywała z nim kilkakrotnie.
Wcześniej myślałam a co ona jest dzieckiem, nie widziała w co się pakuje, przecież sama jest mężatką ....
Nawet piersza rozmowa z nią wywarła na mnie bardzo negatywne wrażenie. I nie mówię o wyglądzie bo to nie miało dla mnie znaczenia.
Zresztą żadna sexbomba, normalna kobieta, atrakcyjna ale bez rewelacji żadnych.
Ale mój mąż twierdził, że ma to coś czemu nie mógł się oprzeć.
Potrafi być i najlepszym kumplem i słuchać godzinami i umie się dogadać z każdym facetem i być jeszcze do tego kobieca...
Kanał.

Przy pierwszym spotkaniu krzyczałam na nią, nie mogłam powstrzymać emocji, zesztą ona też była bardzo zdenerwowana.
Nawet agresywna. Powiedziałam jej bardzo wiele nieprawdziwych rzeczy na temat mego małżeństwa, wyładowałam swą złość, nazwałam k....
Bardzo żle było.
Przy drugim gdy już pierwsze emocje opadły byłam tak zrezygnowana, że rozmawiałam bardzo spokojnie i ona równiez.
Rozmawialiśmy bardzo długo. Niestety okazało się, że kochała mojego męża. On ją również. Nawet nie musiała mi tego mówić sam mi się przyznał.
Zrywała z nim kilkakrotnie. Mówiła, że wiedziała, że to było złe ale nie miała siły tego skończyć gdy znów ją prosił by wróciła.
On twierdził że to było silniejsze od niego. Nie umiał bez niej funkcjonować. Błędne koło.
Zresztą gdy mi obiecał że zerwie z nią wszelki kontakt złamał to po miesiącu. Już po urodzeniu naszego dziecka.
Oczywiście już bez sexu, ale 2 spotkania , rozmowy tel, sma i gg.
Ostatnio znów odkryłam że do siebie pisywali, niby lużne sms ale jednak.
Za każdym razem przysięgał, że nie będzie sie już kontaktował, że kocha tylko mnie, dziecko, że to był błąd.
Że to był taki czas w jego życiu - błąd - kóry go dużo nauczył. Teraz będzie lepszy, mądrzejszy.
Twierdził nawet, że ją nienawidzi bo rozwaliła nasze małżeństwo. Ironia, prawda? Ona je rozwaliła???
Odkąd dowiedziałam się, że ona też go kochała, że teraz cierpi, zniknął mój gniew w stosunku do niej. Teraz jest skierowany do niego.
Może to i dziwne ale tak po prostu czuję.
Poza tym te rozmowy tel i sms znów on inicjował nie ona.
Zresztą co mi da obwinianie jej?
Niech ją kto inny sądzi, nie ja.


Najgorsze jest to, że gdy już wychodziłam na prostą, zaczynałam wierzyć, że to błąd znów dowiadywałam się o kolejnych kłamstwach.
Nie umiem ogarnąć tego, poukładać.
Jak można kłamać drugiemu człowiekowi prosto w twarz, w oczy w takich sprawach.
Jak można niszczyć jego wiarę w zmianę, w sens małżeństwa.
Teraz nie potrafię uwierzyć, że znów tego nie zrobi.

I jeszcze jedno zmienił się ( albo udaje ?) i ja to widzę, dużo siedzi w domu,
nie wychodzi nigdzie poza pracę chyba że z nami na spacer, bawi się z małym dużo
( bardzo go kocha w to nie wątpię), rozmawiamy, chodzimy do kościoła ( wcześniej musiałam go wyciągać) stara się...
Tzn mówię o czasie z przed tygodnia.

Tylko czy jest to prawdziwe?
Skoro okłamywał mnie tak długo, ukrywał swoje prawdziwe życie, nawet w głupich sprawach- spotkaniach z kolegami kłamał,
czy będzie umiał się zmienić naprawdę?
Widzicie to naprawdę dobry aktor skoro przez 11 miesięcy nie podejrzewałam nic.
A kłamał zawsze z czystym czołem, nawet prosto w twarz mówił po nocy z kochanką, że u kolegi był, samochód się zepsuł i dodawał podając mi telefon no zadzwoń do... i sprawdz mnie, nie wierzysz mi skarbie... itp?
Dodam jeszcze, że przez cały czas romansu mnie ciągle zapewniał o miłości, mówił pieszczotliwie, nazywał kochaniem ( ją również)... no nic nie podejrzewałam.
Idiotka ze mnie.

Teraz ciągłe myśli czy taki człowiek może się zmienić?
Czy ta zmiana którą obserwuje jest prawdziwa, czy jego skrucha to prawda, czy tylko po to bym dała kolejną szansę?
Nie wiem już nic teraz.

Moje wątpliwości powoduje jeszcze rodzaj pracy męża, pracuje w wielkiej firmie zagranicznej, ma bardzo dużo znajomych, ciągłe kontakty z klientami,
służbowe wyjazdy 2 razy w tygodniu ( nocuje wtedy w mieszkaniu służbowym firmy i wraca następnego dnia), częste szkolenia...
Jego koledzy ze względu na taki rodzaj pracy mają przyjaciółki, kochanki.
Taki styl życia jest przez nich preferowany, akceptowany.
I co tu kryć mój mąż uznaje ich za swoich dobrych kumpli, mają na niego pewien wpływ.
Obawiam się tego co dzieje się na tych wyjazdach, nawet nie chodzi o to że idzie na skok w bok.
Ale o to, że tam prowadzi inny styl życia, z nimi ( kolegami) jest prawdziwym sobą, żyje jak żył dalej.
A zmiana którą obserwuje jest tylko pozorna.
Tu skruszony mąż i dobry ojciec, tam taki jak był kiedyś.
I tam ma ten drugi oddech.....
Zresztą nawet nie wiem czy jest w pracy gdy wyjeżdża (wcześniej bywało żę były to wyjazdy z kochanką, nawet kilkudniowe, lub całonocne romowy z nią) a sprawdzać czy jest w pracy nie chcę.
Nie chce go kontolować bo to bez sensu.
Ale tęż mu nie ufam i nie wierze...
Poddaje w wątpliwość jego miłość. Bo skoro tamtą kochał to teraz co? Teraz kocha mnie?
Wtedy nas obie kochał?
Czy naprawdę kocha teraz???
A może ta zmiana jest tylko po to by uniknąć rozwodu, publicznego potępienia, straty domu, dziecka, podziału majątku.

Czy naprawę można się zmienić prawdziwie będąć takim człowiekiem?
Chodzi mi o trwałą zmianę, nauczenie się jakiś wartości, pogrzebanie przeszłośći?
I jak taką zmianę sprawiedliwie ocenić, poznać?

W tej chwili nie wiem czy wierzę w możliwość takiej zmiany.
Zastanawiam się nad rozwodem - ale to dla mnie cięzki grzech.
No i dziecko jeszcze...
Tylko czy naprawę mogę wiąząć przyszłość moją i dziecka z kimś kto tyle zła wyrządził....

Pewnie bardzo chaotycznie piszę ale tak trochę na szybko.
Mój maluch dziś jakiś niespokojny :(

Anonymous - 2013-02-27, 16:13

"przemekfrank
...najgorsze, że wciąż zadaje pytania Dlaczego???"


Nie ma jednej odpowiedzi na "dlaczego".
I nawet jesli strona zdradzona,chcac stawac w szczerosci przed soba i Bogiem czuje ze sama tez zawinila i tez dolozyla sie do kryzysu w malzenstwie,to jednak nie moze sie torturowac braniem winy na siebie.
Bo zdrada to zdrada i nawet zly mąz czy niedobra zona, nie moga byc usprawiedliwiajacym powodem.
Wiec dlaczego?
Mysle ze najpierw to jest odejscie od Boga,albo nigdy nie bycie z Nim blisko.Jedno lub drugie powoduje ze stajemy sie slabi,grzeszni,poddani zlym sklonnosciom,zlym pragnieniom.Bez laski Bozej brniemy w zniewolenie,w egoistyczne zaspokojenie brakow jakie odczuwamy,w zapelnienie pustki zludnymi odpadkami szczescia.Do tego dochodza zranienia,niekoniecznie z czasu malzenstwa,ale ktore mocno wpywaja na takie a nie inne zachowania.
Jest wiele powodow dlaczego grzeszymy...
Dlaczego ranimy innych?Dlaczego zdradzamy?Dlaczego nie mają znaczenia obietnice ktore dajemy?...
Nie wiem,moze to komus zelzy bol - ale nie robimy tego swiadomie by skrzywdzic.Jestesmy zaslepieni we wlasne czucie sie lepiej,milej...Co jednak jest zludne.To jest jak z kazdym innym grzechem - przeciez kazdy z nas grzeszy,kazdy rani Boga, Milosc.Czy tego chcemy?Przeciez nie.przeciez za kazdym razem idac do spowiedzi zalujemy ze jestesmy tacy...,przeciez chcemy sie poprawiac...Ale zlo ktore w nas mieszka konsekwentnie nam w tym przeszkadza.I dokad tak naprawde nie nawrocimy sie do Boga,bedziemy poddani pod niewole zla...
Chyba kazdy to zna...
Podobnie jest ze zdradą.Brniemy w ramiona zla,ludzac sie ze to jest wyzwolenie...,nowy wymiar szczescia...Nie chcemy ranic,choc to robimy.
Ci,ktorzy są zdradzeni,mimo ze cierpia,sa na lepszej pozycji,mimo wszystko.Bo to oni mają realną szanse na zmartwychwstanie w Chrystusie.Ich zdradzający wspolmalzonkowie,niestety,slepi,wybierają oddalenie od Boga,czyli pieklo.

To taka moja proba zrozumienia dlaczego...i co za tym idzie...
Musze dodac,ze w moim malzenstwie to ja skrzywdzilam mojego meza...,to ja sprzeniewierzylam sie przysiedze malzenskiej,to ja brnelam na zatracenie...
Bog mi dal szanse,wyrwal mnie z tego zaslepienia.

Droga byla dluga,ale dzis jestesmy szczesliwi.Bo z Bogiem mozna powstac ze smierci do zycia.Modlcie sie za Wasze drugie polowki,paradoksalnie to Wy ich mozecie uratowac od potepienia...

[ Dodano: 2013-02-27, 16:31 ]
Ps
mozna sie zmienic,ale to nie jest od tak...to jest dluga praca,to sa upadki i powstania,ale trzeba naprawde chciec zmiany,ale nie samemu,z pomocą Bozą.
Czasami moze trzeba siegnąc dna by zrozumiec...,by sie odbic...
Nam sie udalo,mnie sie udalo...
i Wam tego zycze

Anonymous - 2013-02-27, 16:48

Szaraczek

Dziękuję ci za wsparcie.
Ja chcę wybaczyć ale na razie wydaje mi się to nierealne.
Widzisz na razie jestem w takim stanie apatii, na przemian z atakamii furii. Tak było i wcześniej za pierwszym razem.
Już myślałam, że staję do pionu, zaczynam to układać, przebaczać i znów zostałam oszukana, i znów...
Nie wiem czy mój "bezpiecznik" bólu właśnie się nie uszkodził nieodwracalnie.
Rozumiem twoją żonę bo sama myślę o rozwodzie choć to ogromny grzech.
Ale i życia bez niego sobie nie wyobrażam.
Nie wiem czy zdołam to znowu wybaczyć...
Teraz są we mnie same wątpliwości, pytania Dlaczego, pytania czy się zmienił, czy kocha.
Wątpię właściwie we wszystko.
Tylko się modle..............
No i spędzam całe dnie z małym.
Dobrze, że choć to mam......


Niezapominajka8

Dopiero teraz zobaczyłam twoją odpowiedz ( to przeniesienie wątku).
Piszesz, że te pytania moję dlaczego są nieważne teraz.
A jednak te pytania są dla mnie teraz bardzo ważne (na tym etapie na którym jestem wręcz zasadnicze).
Bo chyba wtedy też poznam odpowiedż dlaczego romans miał miejsce.
Muszę to zrozumieć i pogodzić się z tym.
Najgorsze było dla mnie pogodzenie się z tym, że ją kochał.
Że ona kochała jego.
Nawet nie wiem czy się z tym uporałam.
Przyjełam to do wiadomości ale jeszcze chyba nie zaakceptowałam.
Bo sama myśl o tym mnie rozwala całkowicie.
I to tak strasznie boli.
No i co z tym wszystkim powyżej związane czy mnie kocha?
Bo jeśli tamtą kochał ( tak bardzo że ryzykował wszystko,nas, rodzinę i to nie raz ) to jak może kochać mnie teraz?
Przecież takie miłości zostawiają jakiś ślad na zawsze, wspólne przeżycia, wspomnienia (11-miesięczne a wyjazdów wspólnych sporo!!!).
I nie przeskakuje się z jednej wielkiej miłości w drugą.
A że była wielka już się o tym gorzko przekonałam.
Był zakochany jak dzieciak, oczarowany całkowicie.
Robił dla niej rzeczy których nigdy nie zrobił dla mnie, ze mną.
I nie mówię o dziecinnych objawach zauroczenia, (choć te również strasznie bolą) ale o dbaniu o jej zdrowie, bywaniu z nią u lekarza, robieniu z nią zakupów.
Oni nawet plany wyjazdowe, urlopowe mieli wspólne, zrealizowali je zresztą :(

Jak jest teraz?
Czy teraz mnie kocha, czy też czuję, że powinien być z małym, ze mną z rodziną???
Bardzo kocha dziecko, tu akurat nie mam wątpliwości żadnych.
Ale czy to oznacza, że kocha też mnie?
A może chce tylko naprawić swój błąd, zrekompensować ból, bez miłości w sercu.
Takiej pełnej, dojrzałej miłości a nie przywiązania, obowiązku.
Rozwód to by była dla niego porażka ( piętno zdrajcy u rodziny, znajomych) jest bardzo ambitny więc pewnie by to bardzo przeżył.
Odnośnie twojego czasu próby - roku po którym ocenisz czy mu na was zależy.
Ja nie wątpię, że mu na nas zależy.
Na na rodzinie, dziecku, domu,dobrej opinii też mu zależy.
Ale wątpię w jego miłość prawdziwą teraz?
I mam wątpliwośći czy jego zmiana jest prawdziwa. Czy skrucha i żal szczere.

Mój mąż też chodzi do kościoła, spowiedzi, wydaje się żałować, w domu jest idealny...
ale poza domem w pracy, jaki jest naprawdę???
Czy wśród kolegów nie oddycha pełną pierśią?

Tak bardzo się boję uwierzyć skoro tyle razy skłamał.

Niezapominajko czy twój mąż też spotykał się z kochanką po zdradzie?
Posty usunięte twoje pierwsze więc nie mogę wrócić do nich , coś w sensie że znów dowiedziałaś się że zostałaś oszukana po porodzie?
I czy nie wątpisz w miłość męża.
Bo ja nigdy bym o sobie nie mogła powiedzieć, że byłam jego wielką miłością ( w czasie zdrady na pewno nie) a teraz w jego miłość wątpię.

Anonymous - 2013-02-27, 19:12

Agnieszka nie śpiesz się z przebaczeniem. Nie masz takiego obowiązku. Twój mąż według Starego Testamentu zasługuje na śmierć. Taka jest boska sprawiedliwość. Ale jest jeszcze coś takiego Boża Miłość. Módl się o to by to właśnie ona zatriumfowała w Twoim małżeństwie.
Anonymous - 2013-02-27, 19:22

..........
Anonymous - 2013-02-27, 20:47

Niezapominajko.

Dzięki za odpowiedz.
Ojjj twój mąż wybrał świetny czas na oznajmienie ci o zdradzie. Szkoda gadać.
Ale stało się ... Zresztą czy jest na to czas idealny?


Wiesz, nasza sytuacja jest bardzo podobna. Zdrada w czasie ciąży, spotkania i kontakty z kochanką po porodzie, nawet jednorodzinny domek.
Choć czytając to forum znalazłam kilka podobnych historii. Widać romanse są podobne.

Rozumiem twoją sytuację, poród, mieszkanie w domku jednorodzinnym, konieczna pomoc z tym związana, no i pomoc przy dziecku. Samo życie.
Niby u mnie to samo ale jednak nie do końca.

Widzisz ja nie chcę męża w domu tylko do pomocy, do dziecka.
Mój mąż był moją wielką miłością. Nie widziałam, nie wyobrażałam sobie życia bez niego.
Widziałam w nim zawsze kogoś wartościowego, uczciwego, opiekuńczego, zaradnego
( opiekuńczy był i dla mnie i dla kochanki !!!.)
Nie chcę kogoś kto jest ze mną z obowiązku, dlatego że jest dziecko, z wyrzutów sumienia, z potrzeby naprawienia tego....
Chcę być w prawdziwym małżeństwie z miłośćią, szacunkiem, zaufaniem, z przekonaniem, że jestem ja i tylko ja, bezpieczeństwem.
Ja mogę mu to zapewnić z mojej strony bo nigdy nie pomyślałam nawet o zdradzie.

Ale teraz jak mam uwierzyć, że jestem kochana, pożądana ???
Przecież nie byłam jedyna.
Tamtą też kochał, pożądał, wyznawał jej miłość.

Dla mnie miłość, małżeństwo to świętość. Jeśli kocham to w pełni i jednego człowieka.
Nie mogę przeskoczyć z kwiatka na kwiatek a potem wrócić i powiedzieć że znowu kocham.
To tłumaczenie dziecka.
I nawet nie wytłumaczę tego błędem, słabością bo jak?
Strasznie się z tym męczę, że ją kochał.
Że ona kochała jego.
Że było im dobrze razem.
Że mieli wspólne życie, wspomnienia, wypady, wyjazdy ( a ja w domu w ciązy !)
To jakby drugie małżeństwo.

Nie wiem jak Ty z tym sobie radzisz.
Z tą świadomością, że tego tak naprawdę nie da się wymazać.
I choć on mówi mi, że to nic nie znaczyło, że to błąd, że chce to wymazać, że nienawidzi kochanki teraz .... to wiem, że o tym pamięta.
I to niekoniecznie w charakterze wyrzutów sumienia.
Że już zawsze gdy będzie w mieście w którym był z nią to to wspomni, nawet nieświadomie, w knajpie do której chodzili, widząc jakieś głupią sytuację może wspomnieć o czymś co miało z tym związek...
On na tych swoich wycieczkach z nią robił milion rzeczy, nowych dla mego niego, takich o których tylko marzył ( skok na bungee, lot helikopterem...) więć i silne przeżycia i na pewno wspomnienia.
On tego nigdy mi nie powie bo to by mnie zraniło a bardzo teraz dba o mój spokój.
Ale ja tak myślę. i zadęczam się tym jeszcze bardziej.
Czy wiesz o co mi chodzi?
Każdy z nas ma jaką przeszłość ale wchodząc w nowy związek jesteśmy tego świadomi, pogodzeni z tym, a tu to zupełnie coś innego.
To związek w trakcie naszego małżeństwa, w ukryciu, zdrada.
Coś z czym bardzo trudno się pogodzić.
No i kłamstwa o braku kontaktów.
Gdyby nie kontaktował się z nią ponownie to może mogłabym mu wybaczyć.
Ale wtedy gdy było już dziecko, kiedy mówił, że ono odmieniło jego życie, że teraz będzie już inaczej, udowodni mi to............................. :(

I twój podobnie widział i kontaktował się z kochanką.
Echhhhhhhh.
Zastanawiam się jak ty sobie z tym poradziłaś z tym że w czasie ciązy mąż kochał inną kobietę. Tzn myślę że chyba nie do końca poradziłaś, prawda?
Ja nie umiem, nie potrafię się z tym pogodzić...............


I jeszcze jedno niezapominajko!
Nie pisz, że nie chciałaś pisać, bo mogłoby to zostać zle odebrane, że jesteś płytka i pusta....
Ależ pisz i pisz to co czujesz, szczerze...
Po to jest chyba to forum, żeby tu nie udawać, być sobą.
W końcu wszyscy liczymy tu na dobre rady i pomoc.
Nie przejmuj się każdym komentarzem do twojego postu.
Nie każdemu musi się podobać to co piszesz, co oczywiście nikomu nie daje prawa do wyrażania opinii na temat twojego charakteru.
Ojjjj chyba naprawdę chciałabyś się podobać wszystkim ;-)
No nie da się tak ;-)
Głowa do góry






Przemku!

Dzięki za słowa sympatii. No powiem szczerze, że się nie spodziwałam właśnie od Ciebie.
Czytałam twoje inne posty i choć z niektórymi rzeczami się zgadzam nie bardzo podoba mi się z forma twoich wypowiedzi.
Myślałam, że mi raczej jakąś psychonalizę zasuniesz.
Ale już zostałeś upomniany więć chyba rozumiesz o co chodzi :)

[ Dodano: 2013-02-27, 21:08 ]
Orsz
"Agnieszka nie śpiesz się z przebaczeniem. Nie masz takiego obowiązku..."

Dziękuję.
Jesteś pierwszą osobą która mi to powiedziała.
Nie spiesz się z tym.

Tym razem będę ostrożniejsza z tym.
I jutro jak wróci ultimatum.
Definitywne zerwanie kontaktów z nią. I terapia.
A jeśli to złamie...................................

Anonymous - 2013-02-27, 21:54

AgnieszkaX napisał/a:
Strasznie się z tym męczę, że ją kochał.


AgnieszkaX napisał/a:
Że mieli wspólne życie, wspomnienia, wypady, wyjazdy ( a ja w domu w ciązy !)


Agnieszko jakie wspólne życie, no proszę Cię zastanów się logicznie, kłamstwa, tajemnicze schadzki, wyjazdy, adrenalina, poprostu same przyjemności, zdrada to haj narkotyczny, amok (przeczytaj definicję amoku). Jakie to życie, czy tak wygląda normalne życie??? A gdzie obowiązki, kłopoty i np. ciąża? tak przyjemności ale również i troski, to jest prawdziwe życie i jeśli ktoś tego nie rozumie to coś z nim nie hallo.

Czy on widział ją w poczochranych włosach, w szlafroku, przy garach, no na litość Boską nie. Miłość, kurcze jak tak słucham, to krew mnie zalewa. Jak szła z nim na schadzkę to wysztyftowana i dopięta na ostatni guzik, pachnąca itd.. Gdyby mieszkali razem i nie musieliby się ukrywać, to czy uważasz, że dalej byłaby taka sielanka?

Proszę nie zadręczaj się tymi myślami. Naprawdę wiem jak Ci jest ciężko, wiem, tym bardziej, że to takie świeże. Jeśli będziecie mogli i mąż będzie chciał idźcie na terapię, polecam. Tam dopiero człowiek dostrzega wiele spraw i wyciąga wnioski.

Pozdrawiam.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group