Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Życie po zdracie emocjonalnej

Anonymous - 2013-03-20, 20:36

Basiu w naszym bólu i rozpaczy czasami jesteśmy tacy ślepi...

musisz pobuszować na tym forum ja ciągle odkrywam tu coś nowego, wspaniałego i krzepiącego moją duszę.

pamiętam o zdradzie i nadal czuję taką szpilę w sercu (a o podwójnym życiu męża dowiedziałam się prawie 8 miesięcy temu i jest to bardzo dla mnie temat świeży). staram się już do tego nie wracać. zaczęłam odbudowę swego wnętrza i może to bardzo dziwne, ale wraz z tym jak poznaję samą siebie, jest coraz lepiej w naszym związku. nigdy nie było tak dobrze. boję się, ale powiem głośno JESTEM SZCZĘŚLIWA, czuję się kochana i potrzebna, mój mąż stał się moim prawdziwym przyjacielem. ale ja tez bardzo się zmieniłam. zaczęłam go doceniać i mówić mu o tym, przestałam zrzędzić i krytykować.

wokół mnie są nadal, którzy twierdzą, że mój mąż się nie zmieni. to tylko pozory, ale ja niczego nikomu nie będę udowodniała, widzę swoje, ufam Bogu i tego się trzymam :-D

jesteśmy tylko ludźmi i tak jak śpiewa Krawczyk "to wszystko sprawił grzech, że ludziom jest ze sobą źle". polecam jego płytkę super teksty ;-)

[ Dodano: 2013-03-20, 20:38 ]
tpi7 jak sytuacja u Ciebie?

nie poddawaj się :!:

Anonymous - 2013-03-21, 11:29

Bardzo wam dziękuję że jesteście,z dnia na dzień nie mogę się doczekać waszych odpowiedzi i bardzo cennych rad dla mnie.
Co do tego co u mnie się dzieje to bardzo różnie,tak jak pisałam wcześniej próbuję mu przebaczyć,pamiętam ale staram się tego nie wyciągać staram się żyć normalnie lecz z małymi i powolnymi zmianami,staram się być bardziej stanowcza i konsekwentna i staram się myśleć o sobie.W domu wprowadziłam trochę małych zmian na początek odciążyłam trochę siebie domowymi obowiązkami ponieważ do tej pory wszystko robiłam sama,mój mąż to zaakceptował ku mojemu zdziwieniu gorzej było z dziećmi ale nauczą się że mama nie musi być na każde ich skinienie mają już 16 i 18 lat więc czas najwyższy i tak za póżno.Pozatym domowe opłaty także oddałam mojemu mężowi bo do tej pory nie miał zielonego pojęcia o czym kolwiek.Teraz niech on tego pilnuje ja i tak mam wystarczająco na głowie.A mój mąż na razie się nie upija,jest bardzo czuły i troskliwy nawet w łużku jest cudownie jak nigdy dotąd nie myśli tylko o swoich potrzebach tylko także o moich.Spędzamy ze sobą dosyć dużo czasu ale tych tematów na razie już nie poruszamy,postanowiliśmy wyjaśnić sobie wiele w ciągu tygodnia i po wielu dyskusjach postanowiliśmy już do tego nie wracać.Lecz jego ostatnia kobieta pisała do niego i dzwoniła,powiedział mi o tym ona chce odzyskać swój telefon który mu dała i oddać mu dokumenty,mają się dziś spotkać pod pośredniakiem chciał żebym z nim jechała ale ja po przemyśleniu stwierdziłam że już wystarczająco byłam upokożona i nie chcę go ciągle kontrolować jeśli mamy odbudować swój związek to muszę mu zaufać choć trochę,będzie mi dziś ciężko bo przez myśl przejdzie mi wszystko co jest tylko możliwe i co oni tam mogą robić,może jadnak się umówią,może on nie dotrzyma słowa.

Anonymous - 2013-03-21, 22:04

tpi7, wracając do Twojego wątku.
Jak przebiegł powrót żony z sanatorium ?
Co u Ciebie ?

Anonymous - 2013-03-22, 10:25

GregAN napisał/a:
tpi7, wracając do Twojego wątku.
Jak przebiegł powrót żony z sanatorium ?
Co u Ciebie ?


U Tp albo tak dobrze, ze zapomniał o forum
albo tak źle, że nie ma siły pisać....

Anonymous - 2013-03-23, 11:18

Niezapominajko!
Jak Ty sobie dajesz radę mi jest bardzo ciężko a mój mąż mi tego nie ułatwia.Wiem że czytałaś o tym jak napisałam że chciałam się zemścić,ale nie zrobiłam tego.On kontroluje mój telefon,wyobrażasz sobie zdradzał mnie tyle czasu,układał sobie życie z następną i pisali pozwy do sądu przeciwko mnie a teraz to on sprawdza mi telefon,kontroluje boi się chyba żebym nie zrobiła tego co on.Mamy spięcia,znowu zaczyna walkę o stoisko,uważa że ja zmieniłam się od czasu gdy je otworzyłam,że zrobiłam się pewna siebie a on nie może tego znieść iż nie jestem już zupełnie tak jak kiedyś jego podpiętkiem.Przez 16 lat nie potrafiłam mu się sprzeciwić ani powiedzieć własnego zdania robił ze mną co chciał.Dopiero od dwóch lat potrafię cokolwiek powiedzieć i mu się postawić.Może ma trochę racji że otearcie stoiska dodało mi pewności siebie ale nie tylko ,po prostu miałam już serdecznie dość być pomiataczką,nieszanowaną i wykorzystywaną.I pewnie mój wiek też ma już na to jakiś wpływ.Dlatego on chce żebym stoisko zapisała również na niego miał by znowu na demną władzę,i jestem pewna że gdybym to ja zdradziła to on by mnie zniszczył,a teraz mam wrażenie że jego chęci ratowania małżeństwa to tylko dlatego że zależy mu na stoisku,może jego kochanka na to czeka,może to ich plan,pozbawić mnie wszystkiego.W ostatniej nagranej jego rozmowie z kochanką było tak:
Napisz jakiegoś sms na ten telefon na odczepne,musimy przeczekać do sprawy rozwodowej jak się to potoczy,nie dzwoń bo wracam do domu"
To tak mniej więcej
Gdy mu wkońcu puściłam to nagranie powiedział że nie wie czemu tak powiedział a ten sms to miał tylko pomóc mi żebym zrozumiała że to koniec.
Sms mniej więcej był taki:Ja nigdy nie chciałam być Twoją kochanką,ratuj małżeństwo i miej jaja, życzę wam szczęścia."
Powiedziała mu że sprawdzałam ten telefon ,bo on był wyłączony a ja go uaktywniałam I ona dostawała wiadomości

[ Dodano: 2013-03-23, 11:24 ]
Teraz się spotkali,ja zostałam w samochodzie,schowali się za krzaki,oddał jej ten telefon,a ona mu dokumenty nasze rozwodowe i niby to miał być koniec,ale ja nadal coś dziwnego czuję,jakbym była oszukiwana nadal,że to była tylko pokazówka.Nie wiem co mam myśleć on z nią był niby tylko miesiąc,ale znali się dużo szybciej to jest była żona jego kolegi,jest starsza od niego o 6 lat ale wygląda nieżle. Tamte kochanki mnie nie martwią tylko ta bo z nią planował życie jej się zwierzał po nią jeździł do pracy dla niej się starał,tamte były tylko do łużka i to po pijanemu.Nie wiem co mam robić i myśleć,POMÓŻCIE!!!

Anonymous - 2013-03-23, 17:44

Basiu, zarówni Niezapominajka jak i Ty macie swoje wątki.
Dlaczego zajmujesz wątek tpi7 swoim tematem, zamiast wypowiadać się w odpowiednim Twoim/Niezapominajki ?
Nie uważasz że to oznaka braku szacunku dla drugiej osoby (tpi7) ?

Anonymous - 2013-03-23, 22:13

nie uważam, że to brak szacunku.

ok. przepraszam :mrgreen:

Anonymous - 2013-03-25, 10:53

Przepraszam nie bardzo umiem chodzić po tym forum i jeszcze się gubię.Ale to na pewno nie brak szacunku.
Anonymous - 2013-04-07, 02:03

Witam, po dłuższej przerwie. Na początku chciałbym jeszcze raz wszystkim serdecznie podziękować. Basiu, nic się nie dzieje, mnie to absolutnie nie przeszkadza. A wręcz przeciwnie.

Co do mojej sprawy. Żona niechętnie wracała z sanatorium, ale wróciła. Jakiś nowo poznany kolega ją podwiózł, ale nie pod sam dom, lecz parę przecznic dalej. Zakomunikowałem Jej wcześniej, aby dała mi znać to pomogę wnieść ciężką walizkę na kółkach tym bardziej, że chodniki były dość mocno zaśnieżone. Myślicie, że dała? Sam nie wytrzymałem i zadzwoniłem gdzie jest. Wybiegłem ale była już w połowie drogi i taszczyła sama ciężki bagaż (jest strasznie uparta i dodatkowo nie chciała się prosić). Na przywitaniu mocno przytuliliśmy się. Była kolacja ze świecami, dom oczywiście wyglancowany :-> , kwiaty, itp. Tak miła atmosfera była zaledwie przez parę dni.
Było tak do czasu kiedy to, dowiedziałem się, że żona wrzuciła sobie swojego przyjaciela do swoich kontaktów. Zacząłem rozmowę bardzo spokojnie. Zadałem pytanie po co to zrobiła bardzo grzecznie, ale w odpowiedzi był tylko atak, złość i jeden wielki krzyk w moim kierunku. W takiej atmosferze powiedziała, że skoro jest już dobrze to wrzuciła go sobie tak na przyszłość :-D bo i tak na pamięć znała wszystkie numery do niego. nie wytrzymałem, zachowała się dla mnie gorzej niż nastolatka, która próbuje kłamać. Powiedziałem, że jak chce to może się spakować i układać sobie z życie z nim w tym swoim szczęściu. Obraziła się. Nie odzywaliśmy się kilka dni.
Była w tym czasie u psychologa i z tego co wiem ona kategorycznie kazała mojej żonie przestać się z nim kontaktować. To chyba ją tak już przybiło, że od tamtego czasu mimo, że rozmawiamy ze sobą, a ja staram się jej wszystko wybaczyć, a nawet przestaliśmy się kłócić. To jednak stała się bardzo obojętna. Ona zaczęła żyć raczej koło mnie niż ze mną :-( Czuje że fizycznie jest w domu, ale emocjonalnie straciłem Ją od tej wizyty u psycholog już dość mocno. Jest pod tym względem gorzej niż 2-3 miesiące temu. Ani jednego ciepłego słowa typu kocham cię, tęsknię (w pracy), jakiegoś spontanicznego przytulenia, podania ręki. Nie ma. Jak obcy ludzie. Czy to jest na tym etapie normalne? To taka jest kolej rzeczy w kryzysie? Może powinienem jej pokazać że zaczyna mi na niej coraz mnie zależeć? Odsunąć się trochę od niej? Kiedy zwracam jej na to delikatnie uwagę, pytam co się dzieje - odpowiada, że potrzebuje czasu i spokoju, aby się do mnie zbliżyć. Nie ma żadnych potrzeb uczuciowych do mnie. Równie dobrze mógłbym mieszkać z ciocią. Tylko, że ta jej izolacja zamiast nas raczej zbliżać tak jak ona to rozumuje, to ja zaczynam pomału na sobie odczuwać, że jest jednak odwrotnie i sam się od niej oddalam. Staram się wierzyć, że nie mają ze sobą kontaktu, ale prawdopodobnie jej myśli o nim, nie pozwalają jej normalnie funkcjonować emocjonalnie, a mnie tym samym traktuje jako winowajcę przez którego zmuszona niejako została do zakończenia tej wspaniałej "znajomości". Czuje się więc, obecnie jakbym był trędowaty, obrzydliwy i najzłośliwszym dla niej człowiekiem. Nie wiem jak długo to jeszcze zniosę. Wiem, że muszę. Modlę się o siły, o pogodę Ducha. I chciałbym Was gorąco prosić o modlitwy za nas.
Pozdrawiam,

Anonymous - 2013-04-10, 11:12

Witaj!
Na pewno będę się za Was modlić. Jesteś bardzo cierpliwy, podziwiam Cię, musisz bardzo kochać swoją żonę mam nadzieję że ona doceni w końcu to co ma. Pozdrawiam!!

Anonymous - 2013-05-01, 12:02

Dziękuję Wszystkim za modlitwy.
Moja cierpliwość czasami jest bardzo słaba. Bardzo Ją kocham, ale mam wrażenie że z każdym dniem Ona mnie mniej. Odsunęła się już niemal maksymalnie jak można mieszkając jeszcze pod jednym dachem. Wg mnie pogorszyła się sytuacja kiedy rzeczywiście mogła przestać się z nim kontaktować, oraz kiedy wraca po spotkaniu z koleżanką i psycholog.
Wtedy coraz częściej wspomina, że może lepiej jak będziemy osobno. Że chciałaby chyba sama mieszkać z dziećmi. Że chyba nie ma co ratować. Wyprowadziła się do drugiego pokoju. Nie rozmawiamy, bo jest strasznie znerwicowana i jak coś grzecznie próbuje zapytać to unosi się złością. Wtedy wyciszam się, aby nie eskalować konfliktu. A żona atakuje mnie, że nie mam argumentów i nic nie mówię. Mam czasami ochotę po prostu odejść. Ale kocham Ją. Nawet jestem od niej chyba uzależniony. Jest dla mnie wszystkim. Nie wiem ile jeszcze to zniosę. Modlę się o siłę, o pierwsze znaki poprawy, o cierpliwość. Nie wiem czy mogę jeszcze coś od siebie zrobić. Niestety bycie tzw. sobą sprzed kryzysu nie przychodzi mi łatwo. Nie umiem się uśmiechać. Jestem ponury, przygnębiony i chyba już wpadłem w apatię. To bardzo jej przeszkadza. Bo mówi że byłoby jej prościej gdybym był uśmiechnięty. Może wtedy zaczęła by za mną tęsknić. Ale jak to zrobić? Tak bardzo się pogubiłem.

Anonymous - 2013-05-01, 12:13

tpi7 napisał/a:
Jest dla mnie wszystkim.


jesteś pewny ?

Pierwsze miejsce w twoim życiu jest zarezerwowane dla Boga.

tpi7 napisał/a:
Niestety bycie tzw. sobą sprzed kryzysu nie przychodzi mi łatwo.


do tego nie ma powrotu

trzeba iść dalej, podjąć trud samowychowania
polecam
Ognisko Sychar w Krakowie
a do odsłuchania i przemyślenia
rekolekcje z Jackiem Pulikowskim
i ostatnie z ks. Markiem Dziewieckim
http://www.rekolekcje.sychar.org/
a może spodobają Ci się Mężczyźni św. Józefa ?
http://mezczyzni.net/main/

Pogody Ducha

Anonymous - 2013-05-01, 19:33

Oczywiście, zaczynam to zauważać że Bóg jest no. 1!
Ale moja żona zastąpiła mi 7 mld ludzi na Ziemi. I chyba traktowałem ją jak boginię, która się ode mnie odwróciła i cały świat nagle runął. Dużo pracy mnie czeka. Już nawet zacząłem, zapisałem się na 12 kroków. Ale czasami po kolejnych rozmowach z Nią zaczynam powątpiewać, że zdążę, że już całkowicie się ode mnie odkocha. Już wspomina o unieważnieniu ślubu nawet.
Rekolekcji słucham do snu niemal codziennie, ale szkoda że sam. Żona nie chce.
Jezu, ufam już tylko Tobie.
Proszę Was o modlitwę.

Anonymous - 2013-05-02, 09:07

Jeśli myśli, że unieważnienie jest takie proste, to się myli. Znajdą Jej tysiące powodów, dla których .. Sakrament jednak .. jest ważny. Bądź dzielny, trzymaj się. Pisz do Nas. Żona już zadeklarowała za mną, że pomożemy Ci. Zwłaszcza, że Ona miała ten sam problem.

http://www.youtube.com/watch?v=guJ25FxCwmY

GORĄCO SIĘ ZA NIĄ MÓDL. I nie słuchaj wszystkiego, co mówi.
Nie bierz do siebie. Pewnego dnia będzie za to mocno żałować.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group