Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Czemu tak jest?

Anonymous - 2013-02-02, 12:44

Bety napisał/a:
jejku, a jak to sie stało, że tak odzyłaś?
chciłabym tez sie tak poczuc- wprawdzie pracuje, nie załamałam sie po odejsciu męża, znalazłam nawet dodatkową lepsza pracę, funkcjonuje normalnie, zajmuje sie dziecmi- ale niestety nie czuje szczescia, wciąż dusza boli, rozpamietuje dawne zycie, nie moge przebolec ze rodzina jest rozbita.
moze czas tu cos zmieni, ale nie widze tego wcale
wydaje mi sie ze zawsze bede juz nieszczesliwa


Ja też tak mam. funkcjonuję, zajmuję się dziećmi ale dzisiaj mam straszny dół. Dałam się mu oszukać, wydawało się w tym tygodniu że mnie podrywa, że chce coś naprawiać, był miły, usprawiedliwiał się... powiedział mi że chce o czymś pogadać... taka manipulacja, po co to robił. dzisiaj dowiedziałam się że rozwód jest przesądzony, po prostu bawił się moimi uczuciami, pewnie mu to sprawiło satysfakcję że mi jeszcze zależy, że się cieszę... ale dół. Też nie mogę przeboleć że rodzina jest rozbita, że tak mi się w życiu nie udało. czuję się okropnie. owszem, mogę sobie kogoś znaleźć, nie mam ślubu kościelnego ale szukanie kogoś i tworzenie nowego związku od nowa przeraża mnie... to się nie uda. tyle kosztuje wysiłku, tak trudno znaleźć kogoś wartościowego a w tym wieku wszyscy zajęci:(((( mam wrażenie potwornej porażki. i obok mnie jest człowiek przed którym muszę się chronić bo jak widać potrafi mnie nieźle zakręcić, narobić nadziei.... pozwalam mu przesiadywać u nas codziennie, chciałam nawet wycofać wniosek o alimenty.. myślałam że zrozumiał swój błąd, ma dość samotności.. że chce coś naprawić. przyszłość jawi się w potwornie czarnych barwach:( siedzę i płaczę, strasznie mi się nie udało w życiu:( dlaczego... kara za grzechy czy za to że tak mi było dobrze wcześniej? miałam kochającą rodzinę, pieniądze, dzieci, wszystko, może czas za to zapłacić, cierpieniem... żeby była równowaga. takie doświadczenia są potwornie bolesne. muszę się pogodzić z rozwodem, z samotnością, z faktem że dookoła same szczęśliwe rodziny. nic już nie uratuję, nie naprawię. mam 33 lata i jestem sama jak palec a o nowy związek naprawdę jest trudno:( Boże co za porażka życiowa:(

Anonymous - 2013-02-02, 13:57

jedno pytanie: a jęsli tak miało być? jesli to jest lepsze?
nie mamy pełnego obrazu
nie wiemy co przyniesie czas
w październiku byłam na forum Odnowy w Duch św. i była tam pewna uzdrowicielka z kaliforinii (nie pamietam nazwiska)
podczas modlitwy o uzdrowienie, gdy ludzie do niej podchodzili- mówiła na końcu do każdego: "Przyjmij"
to bardzo ważne
przyjmij to teraz, bo tak ma być- przyjmij

Anonymous - 2013-02-03, 11:21

porzucona_33

ja też tak miałam uprzejmość męża i jego nadskakiwanie zwiodło mnie wiele razy ale powiedziałam sobie koniec z tym, boli Cię bo ciągle żyjesz nadzieją na powrót męża to mimo wszystko błąd wszyscy mówią że trzeba mieć nadzieję ale to ona nas akurat w tym wypadku trzyma w miejscu bo ciągle żyjemy czekaniem a tu nie o to chodzi, trzeba ruszyć z miejsca pogodzić się z tym że masz swoje życie, nie postawiłaś granic co to za przesiadywanie owszem z dziećmi tak ale Ty nie musisz możesz mieć akurat coś ważniejszego do roboty.
Ja wiem jak to było u mnie kiedyś nie jadłam nie spałam a niedziela czy sobota trwała dla mnie wieczność i znowu sama i sama ....teraz nie chcę tego zmieniać dobrze się tym czuję mam swoje życie uwielbiam pobyć sama jestem niezależna, teraz brakuje mi dnia i nie mogę się doczekać niedzieli a i tak się nie wyrabiam, nigdy ale to nigdy nie sądziłam że powiem iż
jestem szczęśliwa i wszystkim naprawdę polecam przeczytajcie książkę pokochaj siebie a przetrwasz każdy kryzys
Zrozumiałam że swoim zachowaniem wpędzam się w depresję czyli sama się zabijam a tego Bóg nie chce nie mogą sama sobie szkodzić dla Boga mam być wesoła zgrabna zadbana i mam siebie szanować, dopóki nie zaczniesz się cenić i szanować nie oczekuj szacunku od innych....

Anonymous - 2013-02-04, 01:13

dzisiaj rozmawielam z dwoma kolezankami -obie w ciazy , obie po slubie cywilnym , obie bez przeszkod do malzenstwa sakrametalnego :)-ale w planach :)

Obie po wizycie Ksiedza "po kolendzie"
Obie po NAKAZIE wziecia slubu koscielnego -bez wytlumaczenia , bez niczego -SLUB KOSCIELNY BO TAK .

Malo tego Ksiadz wymusil obietnice Ojca tej kolezanki ,ze DOPILUNJE TEGO ABY SLUB KOSCIELNY BYL .


Taakie sa realia.



A gdzie sa kiedy zostja kobiety , czy mezczyzni same , sami ?

NIE ICH


Ja w rozmowie z nimi -powiedzialam ,ze slub koscielny musza przemyslec -nie pod presja -one musza to czuc , calym sercem .


Dlaczego Ksieza nie tlumacza czym jest slub koscielny ?


Tylko wymagaja -bo tak powinno byc .

Anonymous - 2013-02-04, 09:00

Dziękuję wam za wsparcie. Faktycznie nie postawiłam granic, mąż przychodził codziennie przesiadywał u nas, przed telewizorem, bo u nas są dużo lepsze warunki, pozwoliłam nam gotować, wypytywał czy dobry mi obiadek mąż ugotował, mówił żebym jechała ostrożnie bo śliska droga.. taki troskliwy. Po czym na koniec powiedział mi, że jak chcę i dam mu pieniążki to wybuduje nam drugi dom, tzn. poprowadzi budowę... i chciałby tam przesiadywać tak jak i tu. Rozwód niczemu nie przeszkadza.
Teraz córce włącza telewizor, młodsza do kojca, a sam cygary w garażu pali... tak mają wyglądać spotkania dzieci z ojcem?! Kompletnie się pogubiłam, nie wiem to faktycznie emocje jeszcze tak mną kierują. Po tym co mi zrobił, i tak chciałabym go przyjąć, dla dobra rodziny, dzieci itd. A niby jestem rozsądną osobą, wykształconą.. a zachowuję się jak cielę, nie wiem gdzie moje myślenie się podziało.

Cytat:

Ja w rozmowie z nimi -powiedzialam ,ze slub koscielny musza przemyslec -nie pod presja -one musza to czuc , calym sercem .


Zgadzam się, uff dobrze, że chociaż tutaj podjęłam mądrą decyzję bo nieźle bym się wkopała. Nie czułam tego sercem. Ale napiszę coś jeszcze - definitywnie odradzam małżeństw cywilnych "na próbę"!!! Tak mnie nakręciła rodzina, spróbuj, zobaczysz jak będzie... i ile cierpienia. Lepiej było samotnie wychowywać córkę i ew. 'chodzić' z mężem, jak wcześniej, a nie pakować się w małżeństwo. Jak ktoś chce to podam koszty adwokata, notariusza przy rozwodzie, podziale majątku. Nie mówiąc o silnych emocjach, które towarzyszą takim sprawom, rozprawy w sądzie, awantury, wrogość drugiej strony itd. Dziecko przeżyło z ojcem parę lat, ma jego nazwisko.. A pamiętam jak mówili mi przed ślubem życzliwi, że dziecko musi mieć ojca, jego nazwisko.. teraz można się zaśmiać. Wyszło na to samo plus rysa na całe życie. Dziecko, które widzi jak matka płacze na pewno będzie miało zaufanie do mężczyzn jak dorośnie...:/ Pamiętam jak byłam u księży po poradę, powiedzieli albo ślub kościelny albo samotne wychowywanie dziecka, kpiłam sobie na równi z moim jeszcze mężem, że tacy nienowocześni no to mam.. teraz płaczę. Gdzie jest teraz nowoczesność mojego męża, którą tak łyknęłam... zabrał walizkę i się zmył, nie zostawiając nam prawie nic na życie i jeszcze uważa że wszystko w porządku i możemy być przyjaciółmi. Bo on więcej nie ma i nie da, przecież musi mieć na swoje życie. Faktycznie, racjonalnie i wygodnie. Tylko gdzie odpowiedzialność.

Anonymous - 2013-02-04, 10:42

Sylwiacz!
A gdzie jest Bóg w życiu tych koleżanek? Jaka jest ich miłość do samych siebie i do swoich cywilnych mężów jeśli pozwalają sobie i im na życie w grzechu ciężkim, który jest śmiercią duszy? Dlaczego zdecydowały się na ślub cywilny i podjęcie współżycia, gdy nie były pewne, że chcą z tymi mężczyznami spędzić życie? Wiedza na temat sakramentu małżeństwa i rodziny jest ogólnodostępna, wszyscy mogą ją zdobyć, poradź im choćby studiowanie strony sychar, natomiast jeśli komuś na Bogu nie zależy, nie chce Go zaprosić do swojej rodziny to jest jego decyzja i jego konsekwencje. Ksiądz chciał bardzo pomóc, a wie jakie zagrożenia niesie trwanie w grzechu ciężkim. Natomiast Twoje koleżanki, albo ich partnerzy chcą mieć cały czas otwartą furtkę w razie gdyby się coś przestało podobać.

Anonymous - 2013-02-04, 15:29

Cytat:
Dlaczego zdecydowały się na ślub cywilny i podjęcie współżycia, gdy nie były pewne, że chcą z tymi mężczyznami spędzić życie? Natomiast Twoje koleżanki, albo ich partnerzy chcą mieć cały czas otwartą furtkę w razie gdyby się coś przestało podobać.


Ja będę moją historię wpisywać teraz chyba na każdym forum, ku przestrodze tych co chcą mieć 'otwartą furtkę'. Małżeństwo jest dla ludzi dojrzałych, pewnych tego czego chcą w życiu. "Na próbę" to można ze sobą chodzić. Popełniłam fatalne błędy, teraz to rozumiem, ja za nie płacę i zapłacą moje dzieci. A mogło się jeszcze gorzej skończyć jakby kryzys pojawił się gdybym nie miała wsparcia, również finansowego. Skończyłabym pod mostem. Tak mnie załatwił małżonek, który właśnie chciał mieć "otwartą furtkę". Jak znalazł lepszą to spakował walizki i po prostu zniknął.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group