Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Upadłam na samo dno!

Anonymous - 2013-09-17, 12:58

Kiedyś dostałam w swoim wątku takie linki.
Regina22 napisał/a:
Warto posłuchać rekolekcji księdza pomogą Ci zrozumieć.
1. dzień – https://www.dropbox.com/s...xDziewiecki.mp3
2. dzień – https://www.dropbox.com/s...xDziewiecki.mp3
3. dzień – https://www.dropbox.com/s...xDziewiecki.mp3
4. dzień – https://www.dropbox.com/s...xDziewiecki.mp3

To w którymś z nich są te wskazówki, ale teraz nie potrafię wskazać tego jednego, bo nie mam jak odsłuchać :) Być może nawet to będzie ten sam co podała krawędź nadziei. Zresztą wszystkie te nagrania są wartościowe.

Anonymous - 2013-09-17, 13:34

Dzieki Lil :)
Anonymous - 2013-09-17, 15:40

A mi to przed Wami, przed sobą i przed dziećmi jest po prostu wstyd!

Za każdym razem mówię koniec! następnego razu nie będzie!
I co?
zamiast go wywalić, daję mu kolejną szansę.
A może to ze mną jest coś nie tak?
jestem jego bluszczem? współuzależniona?

Anonymous - 2013-09-17, 15:53

Lonia, zapraszam na kolejna edycje 12 krokow :mrgreen:
tam dowiesz sie prawdy o sobie

Anonymous - 2013-09-17, 17:34

Lonia, twoja historia jest bardzo podobna do mojej.
Tak troche wiem, co czujesz- jak w matni, z której nie ma wyjscia, bo cokolwiek zrobisz, bedziesz czuła sie z tym źle, a nie robiąc nic też nie jest dobrze. To sie ciagnie juz bardzo długo i własciwie sie utrwala (on zdradza, potem to wychodzi, potem jest awantura, potem ty przebaczasz, potem on sie stara....- błędne koło).

U mnie było tak samo.
nie widziałam z tego ŻADNEGO wyjścia.

odmówiłam Nowenne Pompejańską w intencji mojej rodziny- i ruszyło się. Tam gdzie ja nie widziałam wyjścia Matka Boża pomogła.
Ta modlitwa przywraca ład moralny i właściwy porządek tam, gdzie go brak- a w Twojej rodzinie go nie ma.
W tym żyja Wasze dzieci, w tym zaburzonym układzie. A przecież chodzi też ( a może przede wszytskim!) .

Nie mówię Tobie rób tak, czy inaczej. Namawiam do tej modlitwy, zobaczysz wiele spraw, których do tej pory nie widziałaś, wiele sie wyjasni, wiele w Tobie uporządkuje.

Maż z pewnoscia ma jakis wielki problem ze sobą.

Oczywiscie tez dobrze jest zrobic terapie, lub 12 kroków, tak jak radza tutaj inne osoby (terapia + modlitwa)

[ Dodano: 2013-09-17, 17:35 ]
...a przeciez chodzi też (a moze przede wszytskim!) o dzieci

Anonymous - 2013-09-17, 20:46

[quote="Lonia"]jestem jego bluszczem? współuzależniona?

na pewno to wszystko prawda, ale prawdą jest to że go po prostu kochasz, tylko, że ta miłość może być naiwna:
  http://www.opoka.org.pl/biblioteka/I/IP/milosc_krzywda_cierpienie.htmlpolecam ks Dziewieckiego.Ja podjęłam decyzję po kilkakrotnym czytaniu i słuchaniu na ten temat.
Mnie najtrudniej było rozróżnić jak się ma całkowite zaufanie Bogu do naszego działania i tu właśnie znalazłam odpowiedż

[ Dodano: 2013-09-17, 20:50 ]
Bety napisał/a:
Ta modlitwa przywraca ład moralny i właściwy porządek tam, gdzie go brak

Prawda, prawda, prawda i przynosi pokój serca

[ Dodano: 2013-09-17, 20:52 ]
Bety napisał/a:
Ta modlitwa przywraca ład moralny i właściwy porządek tam, gdzie go brak

Prawda, prawda, prawda i przynosi pokój serca

Anonymous - 2013-09-17, 21:43

Lonia napisał/a:

jestem jego bluszczem? współuzależniona?


wzajemnie jesteście z mężem współuzależnieni od siebie

Anonymous - 2013-09-18, 00:27

grzegorz_ napisał/a:
Lonia napisał/a:

jestem jego bluszczem? współuzależniona?


wzajemnie jesteście z mężem współuzależnieni od siebie


Jak wiekszosc malzenstw z dlugoletnim stazem :)

Anonymous - 2013-09-18, 11:47

Dziękuję Wam wszystkim za wsparcie, to dzięki Wam funkcjonuję, z mężem rozmawiam Waszym językiem..

Mówię do niego,że nie chcę go takiego jakim on jest, chcę żyć w spokoju, nie chcę się szarpać i być upokarzana co kilka miesięcy na nowo.

Mówię mu: po co w styczniu przyszedłeś, płakałeś,po rękach mnie całowałeś, widziałam Twoją rozpacz, błagałeś o powrót do mnie i do dzieci obiecywałeś że wszystko naprawisz i że dopiero teraz jesteś gotowy z nią zerwać,że jest Ci źle z tym że nas krzywdzisz i co?
Obiecywałeś po to żeby po7 miesiącach od nowa i jeszcze bardziej nas skrzywdzić?!

wiem, wiem, ja to wiem, przepraszam ja chcę to wszystko zakończyć raz na zawsze- odparł

No więc czy można po raz kolejny uwierzyć kłamcy i oszustowi?

Na ten moment skupiłam się tylko i wyłącznie na sobie i dzieciach, mój mąż stał się dla mnie " obojętny", ciężko mi uwierzyć,że jest takim draniem i oszustem.
Rozumiem wyrządził krzywdę,żałuje i postanawia coś zrobić albo w jedną albo w drugą stronę.
Fajnie jest mieć i żonę i kochankę, tu wygodnie a tu przyjemnie.
A jak jest teraz? wstyd jak nie wiem co ! i przed żoną i przed dziećmi i przed kochanicy rodziną
Ja to tylko zastanawiałam się jak tych zdradzaczy nie zżerają wyrzuty sumienia?
no chyba nie, skoro nie potrafią z tym wszystkim skończyć i podjąć decyzji.

Ja cierpliwie czekam na rozwój wydarzeń, będzie jak Bóg zechce, nic na siłę, ja nie nalegam , proszę go tylko ażeby podjął decyzję albo w jedną albo w drugą stronę.

Skąd mam tyle siły i pokory?zanim mnie to spotkało mówiłam że jak mnie mąż zdradzi to kopa w ... a ja zachowałam i zachowuję się inaczej...


Dziękuję Wam kochane Sycharki za to, że jesteście...

Anonymous - 2013-09-18, 12:07

Lonia napisał/a:
Skąd mam tyle siły i pokory?zanim mnie to spotkało mówiłam że jak mnie mąż zdradzi to kopa w ... a ja zachowałam i zachowuję się inaczej...

Loniu, moim zdaniem to nie jest pokora. Ja też zawsze powtarzałam, że nie wybaczyłabym zdrady, a jak usłyszałm prawdę, to szybciutko moje myślenie zostało zweryfikowane :) Ja jednak nie postrzegam tego zachowania jako pokorę. Raczej moją słabosć, uległosć wobec manipulacji męża. Należało nie słuchać GADANIA tylko zdystansować się i obserwować CZYNY. Ciągle się tego uczę. Kłamcy nie można wierzyć na słowo, liczą się tylko FAKTY i na tych faktach należy się skupić w ocenie sytuacji. Żadna obietnica nie powinna się w nas na dłużej zatrzymać. Nie raz już się przekonałyśmy, że to tylko puste słowa. Oczywiście nie wykluczam możliwośći przemiany, jednak o tym przesądzą czyny, nie słowa.

Jak tak sobie czytam ten tekst to widzę przed oczyma taką kobietę - żandarm :) A bardzo trudno nam kobietom odrzucić towarzyszące uczucia i oceniać na sucho rzeczywistość... Jendak w obecnej sytuacji staram się radzić sobie tak, że uczucia przelewam na Jezusa (On ich nigdy nie zrani), a do męża trzymam dystans. To bardzo trudne, wychodzi kiepsko, ale mam wrażenie, że tylko tak mogę jakoś przetrwać tę sytuację.

Anonymous - 2013-09-18, 13:17

Loniu, przestudiuj pierwszy lub kolejny raz Dobsona "Miłość wymaga stanowczości". W Twojej sytuacji wydaje mi się, że separacja formalna lub nieformalna byłaby jak najbardziej na miejscu. A wcześniej poważna rozmowa z mężem lub zakomunikowanie mu swoich warunków. Nie na zasadzie użalania się, gderania, ale wypowiedzianych z godnością swoich postanowień i oczekiwań. Warto wybrać jakieś neutralne miejsce, może mąż pozwoli się zaprosić do jakiejś restauracji, obecność innych ludzi sprawia, że staramy się zachować spokój. Jeśli to technicznie możliwe to dobrze byłoby zamieszkać osobno i z daleka obserwować co robi mąż. Powrót wtedy, gdy będziesz pewna poprawy. On powinien coś zrobić ze swoim problemem alkoholowym ( napisałaś, że popija), zastanów się czy Ty też nie jesteś osobą współuzależnioną- może też coś z tym zrób. I oczywiście całkowite zerwanie z kochanką, tego musisz być pewna. Taka separacja powinna trochę trwać, długie miesiące. Ty musisz dojść do równowagi psychicznej, poukładać wszystko w głowie, a on naprawdę musi udowodnić , że sie zmienił, że się leczy.
Jeśli nie da się wyprowadzić, to zero prania, gotowania itd. Ale to jest dużo trudniejsze. Dzieci muszą zobaczyć Twoją stanowczą postawę, właśnie tylko taka jest realizacją przysięgi małżeńskiej na ten moment.

Anonymous - 2013-09-18, 14:01

Lil ma rację- to nie jest pokora, tylko uległość wobec męża, pozycja "ofiary".
Anonymous - 2013-09-18, 17:09

Tak właśnie, czuję się jak ta ofiara...

Na dodatek wracam do tego i czytam te maile ich o tym jak to on ją kocha ,jakich zwrotów miłosnych używają, serduszka, całuski itp, na dodatek informacje o ich spotkaniach, telefonach, czaty..

Wiem jestem beznadziejna, tak też się czuję..

Na nowo mam huśtawkę nastroju : raz płaczę za chwilę mam straszny żal i złość za jakiś czas wszystko mi jest obojętne, smutek, brak radości i tak na okrągło..

Czy warto aż tak cierpieć? czy warto się zadręczać?
Po co?, dla kogo?

Wiem,że to jest mój ból i mój kryzys i że to ja muszę się z nim uporać...

Anonymous - 2013-09-18, 18:23

Lonia napisał/a:

Czy warto aż tak cierpieć? czy warto się zadręczać?
Po co?, dla kogo?


Cierpieć można, jeśli sie widzi sens tego cierpienia, albo jeśli się nie ma wyboru (choroba).


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group