Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Emocje

Anonymous - 2013-02-03, 22:37

Mallgos napisałaś :
Cytat:
czego ja chcę to ja doskonale wiem, a czego chce Bóg?
Zima , jezioro , tata z 5 letnią córką . Dziewczynka ma łyżwy i upiera się pojeździć .
Tata nie daje , dlaczego ? Dziewczynka nie rozumie , tata jest nie dobry .
Mallgos - Ty chcesz być szczęśliwa , no powiedzmy przez następne 50 lat .
Przyznasz , że to i tak bardzo optymistyczny wariant .
Nie masz gwarancji , że dożyjesz choćby jutra , że nie zachorujesz , że poznasz właściwego faceta itd.
Bóg mówi tak - ja obiecuję Ci szczęście wieczne , ale stawiam pewne warunki .
Wybór należy do mnie , do Ciebie , proste .
Ja osobiście zauważam Boga , jakby w lustrze , w odbiciu , w stworzeniu , jego dziełach .
Począwszy od makro do mikro kosmosu , w kolorze nieba , w ogromie gwiazd , w muzyce , we wszystkich naukach , w geniuszu człowieka , w altruiźmie , w oczach kobiety ( zdarza się ) itd.
Świata bez Boga nie da się wytłumaczyć - po mojemu .
Czy wszystko zatem rozumiem ?
Nie , bo sam byłbym po poziomie tegoż Boga .
Mała dziewczynka postawiła na swoim i ślizga się .
Fajnie jej , ślizga się coraz dalej i dalej od brzegu .
Jest szczęśliwa .



To jakby to co napisałaś to jest doskonałość, żeby to osiągnąć nalezy wyrzec się swojej ludzkości, tego nie potrafię. Wprost przeciwnie , należy odkryć wielkość człowieczeństwa . :mrgreen:
Kopulować ( za przeproszeniem ) potrafią nawet zwierzęta .
Byle kto nie zostaje Małyszem , bez wysiłku nie zdobywa się Everestu .
Życie na ziemi jest tylko drogą do szczęścia , ale
jeżeli wiesz , że idziesz właściwą - to już masz jego zadatek .


Boże nie potrafię spełnić Twoich oczekiwań
jeśli cała ta wiara w trwałość małżeństwa, wybaczanie - jeśli to faktycznie jest prawdą to proszę Cię o cud, coś co dodałoby mi sił, coś czego można się chwycić w zwątpieniu. Jeśli istniejesz, kochasz mnie i słyszysz moje prośby to proszę o cud w moim małżeństwie, niestety jak dotąd widzę jedynie wymagania, oczekiwania z Twojej strony.
Tak naprawdę , 10 przykazań to nie są "wymagania"
tylko przestrogi , nie znaki zakazu tylko ostrzegawcze .
Małżeństwo , w sensie związku dwojga ludzi , jest świetnym pomysłem Boga
na umilenie nam tej drogi do życia wiecznego .
Jedni dobrali się lepiej , inni gorzej ,
ale żeby za to winić Boga ?
Relacje małżeńskie nie są jedyną formą relacji miedzyludzkich .
Mąż czy żona jest ważna , ważny - ale to jednak ktoś inny .
Może mężowi potrzebna jest nauczka ,
jego nowa pani wystawi go do wiatru za parę lat ?
Może Bóg właśnie po to dopuszcza rozwody , bo niby jak .
Ma zmuszać do wierności ?



Nie powiem już nic
Nie napiszę już nic
wydawało mi się, że jestem na dobrej drodze, ale to wcale szczęścia nie daje, utrzymuje tylko w jakimś amoku.
Czy Bóg istnieje, czy te wartości w ogóle są moje, czy mam prawo podważać uczucia męża do innej kobiety, to on jest chory, czy te nasze przekonania są chore?
Uczucia męża są prawdziwe , tak samo prawdziwe jak może kiedyś do Ciebie .
Jak się jedzie setką po mieście - to też fajne uczucie .
Myślę , że motto forum " Każde małżeństwo jest do uratowania" sporo osób traktuje
jak " Rób to i to , a na pewno uratujesz małżeństwo" .
Napiszę wprost - nikły procent "uratuje małżeństwo" ,
........... ale już kilkadziesiąt procent ma spore szanse uratować własną ......... ( duszę ) :mrgreen: ,
o przemianie własnego postrzegania życia - pisze bowiem wiele osób ,
Ty też Mallgos jakoś tam tego zakosztowałaś przecież , wiele dostrzegłaś , nieprawdaż ?

Wycofuję się, to jakiś obłęd Na tym polega wolna wola .
Absolutnie nie chcę was urazić, to są jedynie moje przemyślenia
nie mogę wierzyć tak ślepo po mojemu trezba być ślepy , żeby nie wierzyć , ciągle nad sobą pracować i nie otrzymywać nic w zamian. zmiany mają zachodzić w Tobie , nie na zewnątrz
Skąd w was ta pewność, że to nie mój mąż jest mądry i poszedł właściwą drogą?
Nie jestem co prawda"was" :mrgreen:
ale myślę , że Twój mąż nie jest chyba mądrzejszy od Boga ,
to dość wysoce prawdopodobne ,
nawet prawie pewne :mrgreen:
Pewna jest za to śmierć .

Koniec
....

Anonymous - 2013-02-05, 17:22

Lekcja zycia - szanuj to co masz, dbaj o to, potem jest już za późno ...

[ Dodano: 2013-02-06, 17:20 ]
Pierwszy mały cud - mój mąż pozbierał się z najgorszego i zaczał ze mną rozmawiać. Niestety rozmowy wciąż zmierzają w kierunku rozwodu, pozew już napisany, maz wyjeżdża do innego miasta.
Cała ta paranoja w naszym zyciu to nie tylko efekt naszych błędów, ale tez interwencja teściowej, która wykorzystując zły czas między nami zaczeła jeszcze dolewać oliwy do ognia. Ostatecznie mąż ma serdecznie dość wszystkiego i postanowił ułozyć sobie nowe zycie z dala ode mnie i naszego miasta.
Jest przychylnie do mnie nastawiony względem ugodowego rozwodu, mówi spokojnie i miło, jednak podkreśla, że my to zamknięty dla niego rozdział.
Nowa kobieta jest osobą zupełnie inną niż ja, jest im ze sobą dobrze.
Mąż właśnie stara się o pracę w innym mieście i rozmowy przebiegają pomyślnie w tej kwestii.
powiedział mi, że rany na ciele goją się szybko, jednak te na psychice już nie i dlatego on już nigdy nie spróbuje być ze mną, a teraz chce już tylko grzecznie się pożegnać. Dużo wypowiedzianych słów w emocjach, zbyt dużo i nie będzie do tego wracał. Nowy związek zaspokaja jego potrzeby. Zadziwia mnie niewiarygodny wręcz u niego spokój, ton głosu. powiedział, że szanuje moje poglądy odnośnie małżenstwa, ale ich nie podziela.
Taki finał ...

[ Dodano: 2013-03-14, 19:54 ]
troszkę mnie nie było, troszkę się zmieniło, najgorsze emocje już za nami, we mnie zginął żal do męża, przeszliśmy na spokojny ton rozmowy. Już nie drążę tego co było, po drodze był bunt, zwątpienie w Boga i ta wiara w Niego gdzieś mi się "zgubiła". Tęsknię za mężem, mur z mojej strony już został zburzony. Na szczęście nie myślę już o nim dzień w dzień, nie idealizuję. Niestety związek męża rozkwita, a ja sama jestem już tak osłabiona życiem w pojedynkę, że nawet nie wiedziałam jak mocno jest to wyczuwalne przez płeć przeciwną. Cóż co ma się stać to i tak się stanie, ja już wpływu na to nie mam. Mąż napisał już pozew, ale ze względów finansowych odłozył jego złożenie na "jakiś" czas. Przestaję już doszukiwać się w tym jakiś sygnałów, nauczyłam się przyjmować fakty. W ostatniej rozmowie z mężem podkreślał jak bardzo mnie szanuje i życzy mi bym znalazła sobie jakiegoś faceta, wtedy moje życie odmieni się tak jak jego. Nie szukam, jednak gotowość na przyjęcie kogoś w swoim życiu rodzi się sama. Co będzie dalej? Czas pokaże
W sumie to pierwszy cud, jeszcze 3 miesiące temu nikt nie sądził, że będziemy rozmawiać ze sobą jak człowiek z człowiekiem, a nie pies z kotem.
Niestety maz jest osobą pamiętliwą, a nowa kobieta daje mu chęć do zycia i jest ... inna i z nią już zaczał budować swój świat. Minął właśnie rok separacji, żałuję że to wszystko we mnie trwało tak długo, że nie potrafiłam wcześniej pokonać tego gniewu, jednak nie obwiniam siebie - jestem tylko człowiekiem i trudno jest tak siebie samego przeskoczyć, a odpowiedzialność za małżeństwo rozkłada się na obie strony.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group