Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Sakramentalny związek - tragiczny finał...

Anonymous - 2013-01-08, 23:59
Temat postu: Sakramentalny związek - tragiczny finał...
Witajcie...

Jeszcze niedawno był tu mój wątek ale "zaginął w akcji"
Walczyłem długo o swoje sakramentalne małżeństwo i niestety w tragicznych okolicznościach doszło do finału.
Stało się... dostałem przysłowiowy nóż pod żebra, gdyż pojawił się nowy obiekt westchnień mojej żony... wiecie co mam na myśli.
Padłem na kolana i klamka zapadła, odpadając w otchłań...

Z tego miejsca chciałbym z całego smoczego serca podziękować Wam wszystkim, którzy mnie holowali, pstrykali po uszach za "potknięcia" i wspierali w tym potwornym dla mnie problemie. Chciałem i chcieliście dla mnie dobrze a wyszło... jak "zazwyczaj" bywa. :)
Zostaję z Wami póki to jeszcze trwa i z pewnością zostanę dłużej.
Jeśli ktoś może mi pomóc w temacie uznania małżeństwa za nieważne to bardzo proszę o to. Nawet na priv.

Bóg zapłać
Wspieram Was walczących modlitwą

Z Panem Bogiem.

Anonymous - 2013-01-10, 19:24

bags napisał/a:
Walczyłem długo o swoje sakramentalne małżeństwo i niestety w tragicznych okolicznościach doszło do finału.

A skąd wiesz, że to finał? Czasem początek jest oznaką końca, ale czasem koniec oznaką początku...

bags napisał/a:
Stało się... dostałem przysłowiowy nóż pod żebra, gdyż pojawił się nowy obiekt westchnień mojej żony... wiecie co mam na myśli.
Padłem na kolana i klamka zapadła, odpadając w otchłań...

A jesteś w stanie to sprostować?

bags napisał/a:
Jeśli ktoś może mi pomóc w temacie uznania małżeństwa za nieważne to bardzo proszę o to. Nawet na priv.

Z tym to najlepiej się zwrócić do Sądu Biskupiego, pod który należy parafia, gdzie zawierany był związek małżeński.

Pozdrawiam!

Anonymous - 2013-01-11, 09:34

Cytat:
Walczyłem długo o swoje sakramentalne małżeństwo i niestety w tragicznych okolicznościach doszło do finału.

i
Cytat:
Jeśli ktoś może mi pomóc w temacie uznania małżeństwa za nieważne to bardzo proszę o to. Nawet na priv.


Bags, chcę zrozumieć twój zamysł, pojąć sposób myślenia, więc wyjaśnij jeśli możesz, bo ja nie jestem w stanie pojąć.
Najpierw walczysz o twój sakramentalny związek, a teraz TEN SAM związek chcesz uznać za nieważny?
Gdzie tu logika?
Co zmieniło twojego postrzeganie i dlaczego co do faktu zawarcia sakramentalnego związku małżeńskiego?

Anonymous - 2013-01-11, 12:24

Ja to rozumiem tak, że bags walczył o małżeństwo dopóki miał nadzieję. Później żona znalazła sobie innego i pewnie mają sprawę rozwodową, być może żona żyje z tamtym. Bags pewnie postawił krzyżyk na tym małżeństwie, żona nie wróci a sam nie chce mieć związanych rąk - stąd pytanie o unieważnienie małżeństwa. Może chciałby sobie ułożyć na nowo życie. Dla mnie nie brakuje tutaj logiki. A może to żona wniosła o unieważnienie i chce się bronić? Mi się wydaje że pytanie o unieważnienie to nie jest pytanie do forum, tylko do adwokata.
Anonymous - 2013-01-11, 12:46

A mnie wciąż brakuje logiki.

"Prowadzenie i rozstrzyganie spraw o stwierdzenie nieważności małżeństwa należy do kompetencji sądów kościelnych, które prowadzą proces sądowy mający na celu ustalenie, czy faktycznie zaskarżone małżeństwo zostało zawarte nieważnie i pozostaje nieważne z punktu widzenia prawa kanonicznego."

Nie ma logiki w tym, że autor najpierw dąży, za wszelką cenę do trwania związku małżeńskiego - uznając go chyba za zawarty ważnie, po czym, po tzw. "nożu pod żebra", poddaje w wątpliwość ważność zawarcia tegoż samego związku o który tak długo walczył.
Pytanie do ekspertów, czy zdrada żony może uczynić taki związek zawartym nieważnie?
Wg mnie to naciąganie faktów to swoich potrzeb, nic więcej.
Może ktoś zechce mi to wyjaśnić :-)

Anonymous - 2013-01-11, 12:51

Dajcie facetowi spokoj. Odkrycie niewiernosci zony to naprawde spory cios i rozne pomysly przychodza na poczatku do glowy. Rozumiem bagsa, przechodzilem przez to samo.

Bags nie poddawaj sie i nie trac nadziei.

Anonymous - 2013-01-11, 13:14

Chyba zadaniem forum jest podbudowanie błądzących a nie utrwalanie ich błądzenia w nieświadomości, a może o coś innego tu chodzi.
Pytanie nie jest niepojeniem Bagsa tylko zwyczajnym pytaniem dotyczącym logiki wysnuwanego wniosku.

Anonymous - 2013-01-11, 14:51

kenya napisał/a:
A mnie wciąż brakuje logiki.

"Prowadzenie i rozstrzyganie spraw o stwierdzenie nieważności małżeństwa należy do kompetencji sądów kościelnych, które prowadzą proces sądowy mający na celu ustalenie, czy faktycznie zaskarżone małżeństwo zostało zawarte nieważnie i pozostaje nieważne z punktu widzenia prawa kanonicznego."

Nie ma logiki w tym, że autor najpierw dąży, za wszelką cenę do trwania związku małżeńskiego - uznając go chyba za zawarty ważnie, po czym, po tzw. "nożu pod żebra", poddaje w wątpliwość ważność zawarcia tegoż samego związku o który tak długo walczył.
Pytanie do ekspertów, czy zdrada żony może uczynić taki związek zawartym nieważnie?
Wg mnie to naciąganie faktów to swoich potrzeb, nic więcej.
Może ktoś zechce mi to wyjaśnić :-)


Masz rację Kenya. Z punktu widzenia logiki to nie ma sensu, ale tak zwyczajnie, po człowieczemu rozumiem autora wątku. I tak, jest to naciąganie faktów do swoich potrzeb:) ponieważ prawo kościelne jest bardzo surowe. Raz zawarty związek małżeński nie może być rozwiązany do końca życia. I tu jest problem, ponieważ w życiu różnie się układa. Może to nawet nie być inicjatywa z naszej strony, ale z tej drugiej. Tak jak z wypadkiem samochodowym - możemy jeździć zawsze zgodnie z przepisami ale trafimy na wariata, który przez swoją brawurę lub zaniedbanie rozbije nam auto. I my ponosimy szkody. Jeżeli żona zdradziła autora wątku i od niego odeszła to on poniósł stratę i jest w nieciekawej sytuacji. Powtórny związek z kimś innym oznacza cudzołóstwo. I odsunięcie od wspólnoty kościelnej. Może dlatego chciałby unieważnić małżeństwo, żeby jakoś ułożyć sobie życie - ale tego nie wiemy, ponieważ nie napisał dlaczego pyta o unieważnienie małżeństwa. Nie wiadomo czy to on chciałby wnieść sprawę.

Anonymous - 2013-01-11, 15:33

porzucona_33 napisał/a:
Tak jak z wypadkiem samochodowym - możemy jeździć zawsze zgodnie z przepisami ale trafimy na wariata, który przez swoją brawurę lub zaniedbanie rozbije nam auto. I my ponosimy szkody.

Małżeństwo dalekie jest od porównania do jazdy samochodem i kraksy z powodu nieodpowiedzialności innego kierowcy.
Trzeba pamiętać, że ten drugi kierowca na drodze pojawia się tam niezależnie od naszej decyzji i bardzo często go nie znamy. Wpółmażonek natomiast powinien być świadomie wybrany, małżeństwo powinno być poprzedzone okresem narzeczeństwa - czasem, kiedy powinno się dobrze poznać. Masz rację, w życiu bywa różnie... Ale za kierowcę z wypadku nie musisz być odpowiedzialny - za współmażonka tak - przed Bogiem na pewno.

porzucona_33 napisał/a:
Może dlatego chciałby unieważnić małżeństwo, żeby jakoś ułożyć sobie życie - ale tego nie wiemy, ponieważ nie napisał dlaczego pyta o unieważnienie małżeństwa. Nie wiadomo czy to on chciałby wnieść sprawę.

Myślę, że nasze gdybanie nic tu nie da... Chyba poprę słowa TB77:
TB77 napisał/a:
Dajcie facetowi spokoj. Odkrycie niewiernosci zony to naprawde spory cios i rozne pomysly przychodza na poczatku do glowy.

Niech bags wypowie się sam.

Anonymous - 2013-01-11, 16:19

Witajcie...
To o co walczyłem do samego końca, zahaczając prawie o Watykan jest tutaj:
http://www.kryzys.org/arc...opic.php?t=7917

Poruszyliście temat porównując to do jazdy samochodem... kierunek dobry, tylko niestety ja tym samochodem - na końcu walki - nie jechałem a mówiąc dosadniej miałem spotkanie z załadowanym i rozpędzonym tirem na autostradzie. O ile nie z całym tabunem tirów, bo nawet mój zaufany informator - z całym szacunkiem dla Jego osoby - nie jest w stanie stwierdzić, czy to był jeden, czy więcej "egzemplarzy".

TB77 trafiłeś w sedno sprawy bezbłędnie... i niestety po tym wszystkim, co do tej pory zrobiłem - kurtyna opadła.
Ja wiem, że w tym sakramentalnym temacie będę miał "audiencję specjalną" osobiście w kurii, nie mniej jednak chciałem Was - osób, które już to przechodziły albo przechodzą - prosić o informacje, wskazówki i porady.

Pozdrawiam
Pogody Ducha...

Anonymous - 2013-01-11, 16:28

Cytat:

Trzeba pamiętać, że ten drugi kierowca na drodze pojawia się tam niezależnie od naszej decyzji i bardzo często go nie znamy. Wpółmażonek natomiast powinien być świadomie wybrany, małżeństwo powinno być poprzedzone okresem narzeczeństwa - czasem, kiedy powinno się dobrze poznać. Masz rację, w życiu bywa różnie... Ale za kierowcę z wypadku nie musisz być odpowiedzialny - za współmażonka tak - przed Bogiem na pewno.


Masz rację aczkolwiek zawsze to jest drugi człowiek, który jest wolny i zawsze może podjąć niespodziewane decyzje, na które nie mamy wpływu. Ale właśnie - przed ślubem powinno się dobrze poznać tą osobę i decyzję o ślubie podjąć odpowiedzialnie - u mnie tego nie było i dziwić się, że wyszło jak wyszło. Decyzja o ślubie była spowodowana moją ciążą, do której w głupi sposób dopuściłam. Ja wyszłam za mąż bo się bałam zostać sama z dzieckiem a on się ze mną ożenił bo jak mi powiedział: miał nadzieję że się zmienię. I tą nadzieją żył 7 lat aż w końcu zwątpił i znalazł lepszą kandydatkę. Ale tak sobie myślę, że ciekawe, że żenił się nie ze mną, człowiekiem który ma swoje zalety i wady, które znał (chodziliśmy ze sobą 6 lat) tylko ze swoim wyobrażeniem, marzeniami o osobie, z którą chciałby być, no bo czym tłumaczyć tą "nadzieję". No i właśnie, jak powiedziałam żebyśmy wzięli ślub kościelny bo dojrzałam do tej decyzji, że chcę być z tym człowiekiem, on powiedział: nie, bo się nie zmieniłaś :)
Fajnie jest podyskutować na forum:)

Anonymous - 2013-01-11, 19:26

Cytat:
a wyszłam za mąż bo się bałam zostać sama z dzieckiem a on się ze mną ożenił bo jak mi powiedział: miał nadzieję że się zmienię.


...i czego sie spodziewać?

Oboje popełniliście błąd

Anonymous - 2013-01-11, 19:37

porzucona_33 napisał/a:
moją ciążą, do której w głupi sposób dopuściłam.

Porzucona_33, dlaczego piszesz w "głupi sposób? Co było w tym takiego głupiego?
Wiesz, ja mam na celu pokazanie Ci coś... i stąd moje pytanie... nie chodzi mi o wywlekanie jakiś szczegółowo intymnych sytuacji...

Anonymous - 2013-01-12, 16:20

Aniołek5 napisał/a:
porzucona_33 napisał/a:
moją ciążą, do której w głupi sposób dopuściłam.

Porzucona_33, dlaczego piszesz w "głupi sposób? Co było w tym takiego głupiego?
Wiesz, ja mam na celu pokazanie Ci coś... i stąd moje pytanie... nie chodzi mi o wywlekanie jakiś szczegółowo intymnych sytuacji...


Chodzi mi o to, że byłam nierozsądna. Niepotrzebnie podjęłam współżycie. Wszystko było w złej kolejności jak ktoś mi napisał. Najpierw powinno być narzeczeństwo, potem małżeństwo a potem dzieci. I zapomniałam o tym, że jak się podejmuje współżycie to zawsze można wpaść, zawsze, mimo wszelkich zabezpieczeń. Ale mam cudowną córkę i tym trzeba się cieszyć:) Urodziłam zdrowe, cudowne dziecko, które mogę kochać. Bóg mimo mojej nieroztropności dał mi wielki dar.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group