Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Sprawa trywialna a statystycznie beznadziejna

Anonymous - 2013-12-19, 00:13

Jak tam zakup Zdrajców od Piastów do PRL? ;)

Ja swoją zamówiłam.

Odpowiedziałam na pozew wedle własnego rozeznania po wielu dniach rozmyślań, modlitw, po spowiedzi, po wylaniu łez przed krzyżem.

I tak nadal, mimo tego, że terapeuta zaleca porzucenie nadziei oraz trzymanie się z dala od psa, który gryzie uważam, że mąż kiedyś zrozumie, co zrobił.

A ponadto za chwilę przecież Bóg się rodzi, Moc truchleje...

Anonymous - 2013-12-19, 00:33

Filomena napisał/a:

uważam, że mąż kiedyś zrozumie, co zrobił.


Dlaczego Filomeno uważasz, ze mąż nie wiec do robi?
Przecież jest dorosły

Anonymous - 2013-12-19, 01:33

On wie, co robi, ale nie nadaje temu znaczenia.

Mnie chodzi o to, że kiedyś może zrozumie, że jego obecne wybory nie były dobre.

Przecież nie doprowadzę dorosłego człowieka do lustra i nie każę mu zobaczyć siebie samego takim, jaki się jawi poprzez swoje czyny, skoro ten człowiek tego nie chce.

Anonymous - 2013-12-19, 08:26

Filomeno ,z tą książką to żartowałam ;-) , ja się zastanawiam czy kupić dzieciom prezenty, czy choinkę...bo w tym roku będzie z tym kiepsko, a mężowi to nie zamierzam niczego kupować. Wspieram Cię duchowo w tym trudnym dla Ciebie czasie, ja też mam nadzieję ,że mężowie nasi kiedyś się ockną, chociaż dlaczego mieliby to robić...przecież są tacy szczęśliwi....
Anonymous - 2013-12-19, 09:11

grzegorz_ napisał/a:
Filomena napisał/a:

uważam, że mąż kiedyś zrozumie, co zrobił.


Dlaczego Filomeno uważasz, ze mąż nie wiec do robi?
Przecież jest dorosły

Między "wiem" a "rozumiem" co robię różnica wydaje się być raczej jasna: wiem co robię, co chcę dla siebie, rozumiem, co czynię innym... i sobie samemu.
A sam pomysł z taką książką na prezent w tym wyjątkowym dniu jest moim zdaniem średni. Może lepiej na urodziny? Jeśli będę miał okazję podzielić się opłatkiem z żoną, to powiem "Wybaczam i proszę o wybaczenie. Nie łudzę się już, że kiedyś znów będziemy razem, ale wiedz, że w każdej chwili możesz wrócić. I modlę się, bym wciąż tego chciał..."

Anonymous - 2013-12-19, 11:01

Bosonia, wiem, że to żarcik był z książką ;-)

Marcin, świetnie uchwyciłeś różnicę miedzy wiedzą, a zrozumieniem.

Co do tej książki, którą kupuję - może jeszcze się zastanowię, czy mu ją dam. Chciałam do niej dołączyć kilka słów na papierze, ale jeszcze nie zdecydowałam się, co chcę napisać.

Ten zbiór esejów wyszedł spod pióra autora Opowieści z Narni. Traktuje o różnicach między rodzajami miłości. Dla mnie np. ostatnia część cyklu Narni zawiera piękną metaforę walki dobra ze złem i uwikłania części ludzi w zwątpienie, niewiarę i zaprzeczenie istnieniu dobra. Aslan jest metaforą Chrystusa, a karły to według mnie ci, którzy mając przed sobą dowody na to, że dobro istnieje i można do niego dążyć nadal pozostają ślepi.

Cytat:
"Łucja poprowadziła ich i wkrótce wszyscy je zobaczyli. Był to bardzo dziwny widok.
Karły nie spacerowały sobie po okolicy, nie zajadały się owocami, nie leżały w trawie,
odpoczywając po trudach tej nocy. Siedziały w ciasnym kręgu nie patrząc wokoło i milcząc.
Dopiero wówczas, gdy Łucja i Tirian stali już tak blisko, Że mogli ich dotknąć, podniosły
głowy i zaczęły nimi obracać, jakby niczego nie widziały, tylko coś słyszały i próbowały
poznać po dźwięku, o co chodzi.
- Uważajcie! - odezwał się jeden z nich rozdrażnionym głosem. - Uważajcie, gdzie
idziecie. Za chwilę wejdziecie nam na głowy.
- Dobra, dobra - odburknął Eustachy. - Nie jesteśmy ślepi. Mamy oczy.
- Muszą to być piekielnie dobre oczy, jeśli nimi coś tutaj widzisz - rzekł ten sam karzeł
(miał na imię Digiel).
- Tutaj, to znaczy gdzie! - zapytał Edmund.
- Jak to gdzie, tępa głowo, TUTAJ - odparł Digiel. - W tej nędznej, ciemnej i
śmierdzącej dziurze, jaką jest ta przeklęta Stajnia.
- Czy jesteście ślepi? - zapytał Tirian.
- A czy wszyscy nie jesteśmy ślepi w tych ciemnościach?
- Ależ tu wcale nie jest ciemno, biedne, głupie karły! - powiedziała Łucja. - Nie
widzicie? Spójrzcie wokoło! Spójrzcie w górę! Nie widzicie nieba, drzew, kwiatów? Mnie nie
widzicie?
- Jak, do wszystkich bzdur na świecie, mam zobaczyć coś, czego tu nie ma? A ciebie
nie widzę ani trochę lepiej niż ty mnie w tych grobowych ciemnościach.
- Ale JA ciebie WIDZĘ - odparła Julia. - Mogę ci to udowodnić. Masz fajkę w zębach.
- To może powiedzieć każdy, kto zna zapach tytoniu.
- Och, biedactwa! To okropne - powiedziała Łucja. Nagle wpadł jej do głowy pewien
pomysł. Schyliła się i zerwała kilka fiołków.
- Posłuchajcie, karły - powiedziała - jeśli nawet coś jest nie w porządku z waszymi
oczami, to może macie normalne nosy. Czujecie TO? - i podsunęła Diglowi świeże, wilgotne kwiaty pod nos. Ale natychmiast musiała odskoczyć, by uchylić się przed uderzeniem jego
małej, twardej pięści.
- Tylko bez takich sztuczek! - zawołał. -Jak śmiesz przytykać mi do twarzy kupę
jakichś plugawych śmieci z podłogi Stajni? I był w nich oset. Co za bezczelność! A w ogóle,
kim wy jesteście?
- Synowie Ziemi - odezwał się Tirian - to jest królowa Łucja, przysłana tu przez
Aslana z głębiny czasów. Tylko ze względu na nią ja, Tirian, wasz prawowity król, nie
uciąłem wam jeszcze głów, bowiem dwukrotnie zdradziliście Narnię i jej koronę.
- tego już za wiele! - rozzłościł się na dobre Digiel. - Jak MOŻESZ powtarzać wciąż
te wszystkie bzdury! Twój cudowny Lew jakoś nie przybył, Żeby ci pomóc, co? Myślę, Że nie.
I nawet teraz, kiedy zostałeś pobity i zamknięty w tej ciemnej dziurze, wciąż bawisz się w
stare gierki. Znowu zaczynasz kłamać. Znowu próbujesz nam wmówić, że nie jesteśmy
zamknięci w Stajni, że nie jest ciemno i Bóg wie co jeszcze.
- Ta ciemna dziura istnieje tylko w waszej wyobraźni, głupcy! - krzyknął Tirian. -
Wyłaźcie z niej! - Pochylił się, złapał Digla za pas i kaptur, i wyciągnął z kręgu karłów. Ale
gdy tylko postawił go na ziemi, Digel wskoczył z powrotem na swoje miejsce, rozcierając nos
i zawodząc:
- Auu! Auu! Dlaczego to zrobiłeś? Uderzyłem twarzą o ścianę! O mało co nie
złamałeś mi nosa!
- Och, kochani - powiedziała Łucja - co możemy dla nich zrobić?
- Zostawić ich w spokoju - odparł Eustachy. Ale gdy tylko to powiedział, ziemia
zadrżała. Powietrze wypełniła słodka woń. Jakaś jasność zapłonęła poza nimi. Wszyscy
odwrócili się. Tirian uczynił to ostatni, bo przeniknął go lęk. I oto ujrzał przed sobą nadzieję
swego serca, olbrzymiego i prawdziwego złotego Lwa, samego Aslana. Inni klęczeli już w
półkolu wokół jego przednich łap, zanurzając ręce i twarze w złotej grzywie, a on pochylił
się, aby dotknąć każdego językiem. A potem utkwił spojrzenie w Tirianie, a ten podszedł
bliżej, drżąc, i upadł do stóp Lwa. Lew pocałował go i rzekł:
- Dzielnie się spisałeś, ostatni królu Narnii, stojąc nieugięcie w jej najciemniejszej
godzinie.
- Aslanie - powiedziała Łucja przez łzy - czy nie mógłbyś... czy zrobisz coś z tymi
biednymi karłami?
- Kochanie - odparł Aslan - pokażę ci, co mogę, a czego nie mogę zrobić.
Zbliżył się do karłów i wydał z siebie cichy pomruk - cichy, lecz ziemia od niego
zadrżała. - Słyszeliście? - powiedział Digel. - To ta banda na drugim końcu Stajni. Chcą nas
przestraszyć. Robią to za pomocą jakiejś maszyny. Nie zwracajmy na to uwagi. Nas nikt już
nie nabierze!
Aslan podniósł głowę i wstrząsnął grzywą. I nagle na kolanach karłów pojawiły się
najwspanialsze potrawy: pasztety, ozorki, gołąbki, biszkopty z kremem, lody, a każdy karzeł
trzymał w ręku puchar dobrego wina. Ale i to nie poskutkowało. Zaczęły jeść i pić, lecz
najwyraźniej nie czuły smaku tych wyszukanych potraw. Były przekonane, że jedzą i piją
tylko to, co można znaleźć w każdej stajni. jeden powiedział, że próbuje jeść siano, drugi, że
znalazł kawałek starej rzepy, inny, że zmusza się do jedzenia zgniłej kapusty. Kiedy
podniosły do ust złote puchary pełne czerwonego wina, zaczęły się krzywić, a jeden
powiedział: „Tfu! To okropne pić brudną wodę z koryta, które służyło przedtem osłu! Nigdy
nie myślałem, Że upadniemy tak nisko”. Bardzo szybko każdy karzeł zaczął podejrzewać, że
inni znaleźli coś lepszego niż on. Wyrywali sobie jedzenie z rąk, kłócili się i przeklinali
szpetnie, aż wynikła z tego prawdziwa bijatyka i wszystkie przysmaki rozmazali sobie po
twarzach albo wdeptali w ziemię. A kiedy w końcu usiedli, by zająć się swoimi podbitymi
oczami i krwawiącymi nosami, rozległy się głosy:
- No, ale w każdym razie nie ma w tym żadnego matactwa. Nie pozwolimy, żeby nas
ktoś oszukiwał. Karły należą do karłów.
- Sami widzicie - rzekł Aslan. - Nie pozwalają sobie pomóc. Wybrali przebiegłość
zamiast wiary. Choć więzienie istnieje tylko w ich wyobraźni, to naprawdę są w nim
zamknięci. Tak bardzo boją się, aby ich w coś nie WCIĄGNIĘTO, że nie można ich z tego
WYCIĄGNĄĆ."

Anonymous - 2013-12-19, 12:42

Filomeno, uważam, że cała opowieść o Narni zawiera "przemycony" obraz i historię Chrystusa. Może jest to kontrowersyjne z punktu widzenia Kościoła, nie wiem. Ale dla mnie nigdy ta opowieść nie była niczym innym.
Dzięki za wklejenie tego fragmentu.

Anonymous - 2013-12-19, 13:07

Krawędź nadziei, oczywiście że cały cykl jest alegorią, ale dla mnie najbardziej poruszająca jest właśnie ostatnia część.

[ Dodano: 2013-12-19, 13:09 ]
A dzisiaj przeczytałam ten wywiad i jest mi źle, że nie byłam mądrzejsza.

http://www.wysokieobcasy....osobno.html#Cuk


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group