Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Sprawa trywialna a statystycznie beznadziejna

Anonymous - 2013-04-18, 20:13

wspomnę w modlitwie
Anonymous - 2013-04-18, 21:30

Ja również. Pozdrawiam
Anonymous - 2013-04-18, 21:32

Dziękuję, bardzo mi to potrzebne. Boję się przyszłości, boję się zła, które może mnie w niej spotkać, oprócz tego, które już mnie spotkało i prawie zniszczyło. Zresztą według mnie moje życie zostało zniszczone, niezależnie od tego, że toczy się dalej.
Anonymous - 2013-04-18, 21:42

Z modlitwą..
Anonymous - 2013-04-18, 22:19

Smutny wątek , smutne historie .

Kiedy ja usłyszałem określenie "podjęła decyzję" ( żona ) ,
nie rozumiałem co to niby znaczy .
Wydawało by się , że to "tylko" decyzja ,
że wystarczy podać logiczne argumenty
albo "(zagrać) na uczuciach"
i przecież taką decyzję ( głupią , nierozważną , pochopną wg. nas )
można zmienić w ułamku sekundy .
............. niestety to złudzenie
( oczywiście dotyczy pewnych przypadków , widzę , że wcale nie rzadkich )

Dlaczego tak ?
Drugiej stronie wydaje się , że niczego nie traci , przeciwnie - zyskuje .
Uwalnia się od obojętnego jej ( częściej znienawidzonego ) małżonka ,
zyskuje wolność i "nowe życie" , drugą szansę .
Czego od nas by jedynie chcieli ? ............. zniknięcia

A "my" ?
Nam się wydaje , że jeżeli nie wszystko ,
to przynajmniej bardzo wiele tracimy .
To jak wyrok - skazuję cię na dożywotnią samotność
bez możliwości ułaskawienia ( sakrament ) .
Dochodzi jeszcze mnóstwo innych utrudnień ,
wychowanie dzieci , sprawy finansowe , bytowe itd.
........... i chyba trudno się dziwić naszej niezgodzie na odejście męża , żony

Kluczowy wydaje się być zatem dla trwałości związku
system wartości obojga małżonków .
( fundament małżeństwa )

Owszem , jakiś czas "dom" postoi i na piasku , ale .....
do czasu ( zwykle poznania koleżanki , kolegi ) .

Z czasem nawet już ratującemu trudno wyobrazić sobie
wspólne życie z "takim" małżonkiem .

Poddać się opiece Boga .
Pozwolić odejść ?
ŻYĆ .......... bo da się ! ( może pełniej i szczęśliwiej niż w "tamtym" małżeństwie )
Kochać z oddali ciągle i nadal ...... jakoś tam .
Być gotowym na powrót ?

Anonymous - 2013-04-19, 00:36

A moim zdaniem zawsze warto stawiać diagnozę, szukać przyczyn tych łatwo odnajdywalnych ale także tych głęboko ukrytych przed którymi my sami się wzbraniamy. Szukać winy może nie w sobie, ale we własnym życiu.
Tak, musi być fundament. Dobrze napisała poprzedniczka. Tym fundamentem jest dekalog, to przynajmniej. Czy coś więcej? Oczywiście. Życie sakramentalne w przeciągu całej młodości, włącznie z wakacjami. Od tego nie powinno być wolnego. Oczywiście obojga.
Może nie było właśnie tego. Nie dziwmy się więc. To jest konsekwencją naszego życia.
Ja tą prawdę przyjmuję względem siebie. Nie wiele to pomaga, to prawda. Ale przynajmniej mam poczucie, że wiem co się stało i co radzić innym.
Najbardziej mnie dziwią ci, którzy współżyli przed ślubem, brali sobie małżonka, który jest już 2, 3, 10 sortu, sami zabagnili względem siebie poczucie przyzwoitości, czystości. Jeżeli ktoś tak ułożył sobie życie to sam się przyczynił do swojego nieszczęścia.
Nie wierzę, by dwoje młodych kochających siebie, a przede wszystkim Boga, mogło siebie skrzywdzić. Nie wierzę! To jest nie realne.
A więc. Wyciągajmy wnioski. No chyba że ktoś nie zgadza się z tym co napisałem. W dzisiejszych czasach, bez cotygodniowego przyjmowania Eucharystii się nie obejdzie. Za dużo perfidnego zła na około. Kiedyś można było żyć przyzwoicie bez tego, dziś nie!

Anonymous - 2013-04-19, 07:52

Pewien gość miał chorą nogę .
Chodził do różnych lekarzy , przyjmował leki ,
ale stan się mimo to pogarszał .
W końcu wdała się gangrena .
Zostały dwa wyścia :
ratować nogę albo ratować życie .

Może w niektórych małżeństwach jest podobnie ?
My chcemy ratować małżeństwo ( tę nogę ) ,
ale czy to noga jest przedmiotem zainteresowania Boga ?
Czy małżeństwo jest osobą , ma duszę przeznaczoną do zbawienia ?
Modlimy się o uratowanie małżeństwa - związku ( nawet sakramentalnego )
ale czy Bogu nie bardziej chodzi
o ratowanie małżonków , dusz dwojga ludzi ?
Może nam "wystarczył" już sam kryzys .
U nas nastąpiło "przebudzenie" , jakiś powrót do Boga , wejscie na właściwą drogę ,
ale ......... jak widać ,
może małżonek potrzebuje EKSTRA kuracji ???
Myślicie , że Bóg już "odpuścił" sobie ich dusze ?
Może są jak ten "syn marnotrawny" ?

Oczywiscie , każdy przypadek małżeński jest inny .
Są i małe "wysypki" na nodze , ale i gangreny się zdarzają .

Orsz napisał :
Cytat:
Nie wierzę, by dwoje młodych kochających siebie, a przede wszystkim Boga, mogło siebie skrzywdzić. Nie wierzę! To jest nie realne.

........ owszem , to jest mało prawdopodobne
jak pamiętam coś 1:1000
zwykle jednak tych "idealnych warunków" ( tak naprawdę całkiem normalnych , koniecznych )
młodzi przyszli małżonkowie nie spełniają .
Im bardziej nie spełniają , tym większe prawdopodobieństwo
rozpadu małżeństwa .

Wydaje się , że zasadniczą sprawą jest dojrzałość , mądrość , hierarchia wartości młodych ludzi .
Śmiem twierdzić , że z tym generalnie coraz gorzej .
Oczywiście , są pewnie wyjątki , może idzie wiosna ?
Z drugiej strony wiek nie koniecznie przydaje nam rozumu . :mrgreen:

Osobiście uważam , że nasza dojrzałość do zawarcia małżeństwa w Kościele
powinna być jakoś POWAŻNIE weryfikowana .
Zwykłe "nauki małżeńskie" to farsa .
Jasne , nigdy nie będzie 100 % pewności ,
ale sito powinno być gęściejsze .
Ślub w Kosciele nie powinien być prawem do założenia białej sukienki
czy pokazania się jako "pan młody" .
Piłeś - nie jedź .
Jesteś zakochany ( zakochana ) - nie żeń sie ( nie wychodź za mąż ) .
............... jeszcze :mrgreen:
poczekaj aż oprzytomniejesz :mrgreen:
i dopiero wtedy podejmuj decyzję
............. ale kto by tam czekał , "my się kochamy"
........ zwykle bardziej SIĘ , niż tego przyszłego małżonka

Anonymous - 2013-04-19, 20:43

A ja uważam, że po części za współżycie przedmałżeńskie winni są rodzice.
Jak już wiecie jestem jedna z tych młodszych osób na forum i widzę jak rodzice pozwalają chłopakom nocować u dziewczyn. Nawet Ci rodzice starej daty (dobrze po 70-tce) i to mnie bardzo razi, że jest takie przyzwolenie....

A jak próbowałam bardzo dobrej koleżance wyjaśnić na czym polegają naturalne metody planowania rodziny to mnie wyśmiała, a przecież to takie proste i czyste sumienie zostaje :-D ale co zrobić. Nic na siłę....

A propos właśnie przez te metody mój mąż m.in. poszedł w las..... bo ja pilnowałam temperaturki :mrgreen: ale tego akurat nie żałuję....


Do Filemony nie bój się zła :->

Jeśli chodzisz na te Msze o uzdrowienie to wsłuchaj się uważnie.... W modlitwie egzorcysty jest m.in.aby osoby zgromadzone były niewidzialne dla zła....

Będę pamiętała w modlitwie, aby Bóg wybrał dla Ciebie najlepszą z dróg....
Pisałaś, że nie chcesz byc Świętą, a czemu nie? Tyle już wycierpiałaś. Twój trud zostanie doceniony na pewno na tamtym świecie... Czasami wydaję mi się, że niektórzy tutaj pokutują, żeby iść prosto do nieba :->

A jak już nie dajesz rady krzycz do Boga, aby pomógł Ci nieść ten krzyż....
On przecież na to czeka i niech się dzieje co chce.....

Anonymous - 2013-04-19, 21:47

No proszę ,
młoda , a gada do rzeczy . :mrgreen:
......... i śmiesznie trochę ( fajnie być dobrze po 70-tce rodzicem 20 latków ;-) )
...... i optymistycznie ( Czasami wydaję mi się, że niektórzy tutaj pokutują, żeby iść prosto do nieba , dobre )

A koleżanka ?
Cóż , tłumacz następnej ......... może któraś będzie ci baaaaaardzo wdzieczna .

Anonymous - 2013-04-19, 21:58

Kto wie może kiedyś zostanę nauczycielem naturalnego planowania rodziny. Mam jakiś sentyment do tego :->

W maju mamy ślub takiej pary :-P

Anonymous - 2013-04-19, 22:02

Dziękuję za interesującą dyskusję z tym, że mnie się nie tyczy ślub w fazie zakochania, bo znaliśmy się przed ślubem 8 lat. Zaznaczam, że w tym czasie nie mieszkaliśmy razem z wyjątkiem 5 miesięcznego wspólnego wyjazdu zagranicznego. Mąż to był mój pierwszy i jedyny mężczyzna. Za niego się nie wypowiadam, bo jak się okazuje, być może wcale go nie znałam.

Niezapominajko, ja jak pewnie większość ludzi chciałabym zaznać szczęscia już teraz, a nie po śmierci. Inna sprawa, że czasem ogarnia mnie zwątpienie, czy tam w ogóle cokolwiek jest. A jeśli nie ma, to całe to moje cierpienie i determinacja jest bez sensu i należy jak większość społeczeństwa otrząsnąć piórka i uznać, że raz się nie udało, to uda drugi. Tego ode mnie oczekuje otoczenie.

A jeszcze inna, że krzyczałam w ostatnich tygodniach do Boga, pytałam jak Hiob, za co mnie to dotknęło, i moją córkę. Nie mam odpowiedzi. Moje winy w tym małżeństwie są takie, jak pewnie w tysiącach małżeństw, które się nie rozpadają.

I też mogę tu napisać, narażając się na oskarżenie o pychę, że jestem wykształcona, mogę być względnie samodzielna finansowo, sprawdzam się jako matka, zbieram komplementy za wygląd, jestem zadbana, można ze mną o wielu rzeczach porozmawiać, mam poczucie humoru, a jednak jedyny mężczyzna, któremu zaufałam mnie nie chce. Inna sprawa, że zdobycie mojego zaufania tak, abym się otworzyła przed drugą osobą bardziej niż jak przed znajomym, nie jest łatwe. Jemu się to udało i udało się mu też zabić we mnie wiarę w ludzi.

Dzisiaj cały dzień mam przebitki wspomnień ze ślubu i wesela, naszych wspólnych wakacji, dobrych chwil i nie rozumiem jak się to wszystko stało. Nadal czuję się jak w złym śnie.

Na dodatek jutro mam ciężki dzień w pracy, gdzie znowu muszę być w pełni szyku intelektualnego, komunikacyjnego itp.

Anonymous - 2013-04-19, 22:15

Filomeno ja Ci pragnę dodać otuchy. Wiem, że być może teraz jest to niemożliwe, aby zrozumieć, ze toczy się walka o zbawienie całej twojej rodziny...

Doskonale Cię rozumie. Takie mądre, ładne i wykształcone dziewczyny trudno się zdobywa. A jak już ktoś skradnie takiej serce pozyska je na zawsze.

A może trzeba się samemu w sobie złamać...umrzeć i odrodzić się na nowo....

Ja znalazłam ukojenie w Bogu... Wiem, że nie zawsze potrafiłam się modlić, pomimo, że teoretycznie to robiłam... wciąż się uczę jak prosić o to co dla mnie dobre.....
a może nie prosić, a oddać i cierpliwie czekać.....

Bóg jest tajemnicą.....

Zastanawiasz się czy istnieje coś po tym życiu???
Własnie czytam "Dowód" Ebena Alexandra.

Anonymous - 2013-04-19, 22:24

Niezapominajko, wiem, i dziękuję. Tak właśnie odebrałam Twój post.

Wiem o książce Ebena. Wiem też, że jak ze wszystkimi tego typu doświadczeniami środowisko lekarskie i tak jest sceptyczne.

Ja bardziej Boga dostrzegam patrząc w niebo nocą, albo w harmonię i złożoność przyrody. Ale to przecież może być też tylko i aż przypadek i reakcja łańcuchowa przyczyn i skutków. Jedyny problem, że nie można nic naukowo powiedzieć o praprzyczynie, ale też i chyba Jan Paweł II stwierdził, że nie można religią łatać dziur w nauce.

Dowód Pascala jest dowodem strachu. Też mi nie wystarcza.

Tutaj w innym wątku ktoś mi też powiedział, że predestynacja nie jest koncepcją katolicką. Owszem, ale w jutrzejszej ewangelii stoi jasno: Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli mu to nie zostało dane przez Ojca". No i jak tu wierzyć, że moja modlitwa za męża da jakiś skutek, skoro on się w moim odczuciu od Boga odwrócił. I znowu nawet jeżeli nawróci się sekundę przed śmiercią, to i tak moje i córki życie zniszczył.

Anonymous - 2013-04-20, 09:41

Filomena napisała :
Cytat:
Ja bardziej Boga dostrzegam patrząc w niebo nocą, albo w harmonię i złożoność przyrody. Ale to przecież może być też tylko i aż przypadek i reakcja łańcuchowa przyczyn i skutków. Jedyny problem, że nie można nic naukowo powiedzieć o praprzyczynie, ale też i chyba Jan Paweł II stwierdził, że nie można religią łatać dziur w nauce.


Pierwsze zdanie bardzo ładne :-> ( warto zauważyć , że ten sposób jest dostępny
dla KAŻDEGO człowieka na ziemi ) .
Harmonia wyklucza przypadek ,
a DŁUGA reakcja łańcuchowa przyczyn i skutków istnienia świata w HARMONII ( w skali makro i mikro ) , złożoność i jednocześnie prostota
świadczy o celowości i geniuszu .
Sam człowiek ( zwłaszcza jego dusza ) wydaje się zbyt skomplikowanym bytem
na ledwie 80 lat .

Cytat:
I znowu nawet jeżeli nawróci się sekundę przed śmiercią, to i tak moje i córki życie zniszczył.

Zniszczył tak po ludzku , miarą tego świata ,
ale i to nie jest prawdą ( która zresztą zdaje się wyzwala z takiego myślenia i ODCZUWANIA ) .
Kto chce zachować życie - staraci ,
kto straci Z MEGO POWODU - zachowa .
Jarzmo moje słodkie a brzemię lekkie .
Klucz też chyba w tym "zaprze samego siebie" , nie moja ale Twoja wola , zaufanie .
Widzisz - teoretycznie powinnaś czuć wielką radość z takiego nawrócenia męża :mrgreen:
Wiara , nadzieja , miłość ........... nie ma w nas z tych NIC prawie .
Stąd pewnie "bierzcie i jedzcie" i zbawienie z ŁASKI .

Zniszczył - zniszczył NASZE wyobrażenie , pomysły , pragnienia , nadzieje , widzenie szczęścia
ale gdyby zastąpić "nasz plan na życie"
planem Boga
i żyć według niego ( próbować )
to czuję , że i TU na ziemi już byśmy doświadczyli tego Raju . :mrgreen:
pomysłem na zycie


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group