Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Mój mąż jest niewierzący

Anonymous - 2013-01-08, 21:33

Mój mąż też się denerwuje, gdy schodzi na temat wiary. Tak, jak pisałam. Tych rozmów - ale rozmów, kiedy faktycznie usiłowałam drążyć temat - w ciągu dwu i pół letniej znajomości było naprawdę było niewiele. I ja też to biorę za dobry znak - że się złości, odbieram to jako brak pewności w tej kwestii.

To nie jest tak, że ja nie wierzę, że mój mąż kiedyś uwierzy. Odkąd się spotykamy co dzień się o to modlę. Co dzień i na palcach jednej, góra dwóch rąk można by policzyć dni, kiedy tej modlitwy nie uczyniłam. I wierzę, że w końcu spotka Boga. Mój problem polega na tym, że to się nie dzieje już - ok, nie linczujcie mnie, wiem już, że to pyszne itd. Ja nie znam takiego małżeństwa jak moje, nie wiem, jak należy w nim funkcjonować, a to naturalne, że człowiek boi się tego, co nieznane. Poza tym, mimo tego, że zasadniczo można mi mojego życia zazdrościć - naprawdę dobrze mi się życie ułożyło - to z natury jestem raczej sceptyczką? pesymistką? mało wierzę w swoje szczęście, choć permanentnie do niego dążę i chcę być szczęśliwa.

Drugie czytanie 7, 1 P 3,1-9
Jednomyślność i współczucie w rodzinie chrześcijańskiej

Czytanie z listu świętego Piotra Apostoła
Umiłowani: Żony niech będą poddane swoim mężom, aby nawet wtedy, gdy niektórzy z nich nie słuchają nauki, przez samo postępowanie żon zostali dla wiary pozyskani bez nauki, gdy będą się przypatrywali waszemu, pełnemu bojaźni, świętemu postępowaniu. Ich ozdobą niech będzie nie to, co zewnętrzne: uczesanie włosów i złote pierścienie ani strojenie się w suknie, ale wnętrze serca człowieka o nienaruszalnym spokoju i łagodności ducha, który jest tak cenny wobec Boga. 
Tak samo bowiem i dawniej święte niewiasty, które miały nadzieję w Bogu, same siebie ozdabiały, a były poddane swoim mężom. Tak Sara była posłuszna Abrahamowi, nazywając go panem. Stałyście się jej dziećmi, gdyż dobrze czynicie i nie obawiacie się żadnego zastraszenia. 
Podobnie mężowie we wspólnym pożyciu liczcie się rozumnie ze słabszym ciałem kobiecym! Darzcie żony czcią jako te, które są razem z wami dziedzicami łaski, to jest życia, aby nie stawiać przeszkód waszym modlitwom. 
Na koniec zaś bądźcie wszyscy jednomyślni, współczujący, pełni braterskiej miłości, miłosierni, pokorni! Nie oddawajcie złem za zło ani złorzeczeniem za złorzeczenie! Przeciwnie zaś, błogosławcie! Do tego bowiem jesteście powołani, abyście odziedziczyli błogosławieństwo.
Oto słowo Boże.

- takie miałam czytanie na ślubie; więc ja wierzę i wiem, na co się zdecydowałam; tylko lęki wzięły ostatnio górę nad wszystkim innym; dalej we mnie są, ale uczę się nad nimi panować; dopiero pisząc tu i czytając Wasze wypowiedzi zdałam sobie sprawę, że w zasadzie dałam się zniewolić swoim lękom; zamiast przez pryzmat miłości zaczęłam na życie patrzeć przez pryzmat swoich obaw i strachu; ten strach mnie sparaliżował;

ale już jest dużo lepiej; dużo dają mi kazania, czy artykuły, które podsyłacie; nad modlitwą pracuję, ciągle czuję, że nie jest taka, jaka powinna być;
nie czytam Pisma Św.; do tej pory nie czułam takiej potrzeby - co nie znaczy, że w istocie jej nie miałam; moje życie polega też od wielu lat na ciągłej nauce, mam mało wolnych chwil i - tak, jak napisałaś - uważam, że powinnam je spędzać na byciu żoną, że tak powiem, myślałam, że czas, jaki poświęcam Bogu w niedzielę i na codziennej modlitwie, jest wystarczający; dla mnie oczywiście;
no i bałam się też, że mój mąż zarzuci mi przesadę (na pod koniec narzeczeństwa mu sie to zdarzyło); ja też się modlę w ukryciu - i uważam, że to nie jest dobre własnie; zdarzy się, że mu powiem wprost, że się jeszcze nie kładę, bo chcę się pomodlić, ale generalnie robię to tak, że on nie wie;

zacznę czytać Pismo

Koniczynko, a czy Twoja rodzina robiła Ci/mężowi kiedykolwiek zarzuty, że on jest, jaki jest?

Anonymous - 2013-01-08, 23:21

Cytat:

zacznę czytać Pismo

Świetny pomysł :!:

Trzymam kciuki za realizację postanowienia ;-)

Znajdziesz tam m.inn. wiele dowodów na poparcie Twojej wiary, dasz przykład że Twoja wiara nie polega jedynie na powierzchownym podejściu do wiary, ale naprawdę chcesz ją zgłębić.

Przypuszczam że Twój mąż ma bardzo pragmatyczne podejście do życia, nie lubi abstrakcji, filozofii.
Z taką osobą trudniej rozmawiać o sprawach niematerialnych.

NIe wiem jak daleko masz do Tyńca.
Tam Benedyktyni organizują warsztaty, z różnych często bardzo przyziemnych tematów.
Jest to fajnie zorganizowane, ktoś mógłby nawet pokusić się o oskarżenie o komercjalizm.
Ale, jest to kontakt z wiedzą przekazywaną od ponad tysiąca lat, oprócz wartości duchowych mozna tam znaleźć również wartości artystyczne, historyczne.
Może skuis się na takie SPA duchowe ?
Jest to bardzo popularne np. wśród ludzi interesu, na co dzień zabieganych, zestresowanych.
Tam szukają wyciszenia, a przy okazji mają szansę na przemyślenie zasadniczych spraw.

Najważniejszym przykazaniem naszej wiary jest miłość.
Jest to wartość niepodważalna, chyba nawet dla ateistów.
Przynajmniej tych którzy nie mają alergii na katolicyzm i atakują na oślep wszystko co ma jakikolwiek związek z wiarą.
Myślę że możecie znaleźć wspólny mianownik poprzez jednakowe podejście do znaczenia miłości w życiu ludzi.
Oczywiście nie myślę tu tylko o uczuciu które łączy dwojga ludzi, a już na pewno nie o popularnym ostatnio wulgaryzowaniu tego słowa poprzez utożsamianie go z seksem.

Podczas tegorocznej kolędy, ksiądz zaproponował nam byśmy starali się dawać świadectwo miłości. Powiedział nawet : niezależnie od nachodzących nas wątpliwości dotyczących wiary, dawajmy świadectwo miłości.
Byśmy, niezależnie od tego co dzieje się wokół nas, podążali za wezwaniem do miłości bliźniego.
Tak jak pierwsi chrześcijanie.
To ich wyróżniało od innych.
Zaczęto ich podziwiać, zazdrościć i to tworzyło chęć bycia jednym z nich.
Ich miłość wzajemna, miłość dla innych miała siłę przyciągania, jak magnes.
Może przyciągnie również Twojego męża ?

Anonymous - 2013-01-09, 03:59

Możesz skorzystać z tego planu. Dla mnie jest idealny:

http://mateusz.pl/duchowosc/wobi/plan/

Acha, jeszcze jedna kwestia. W sprawach, w których macie odmienne poglądy, a twoja postawa jest oparta na wierze w Boga raczej argumentuj swoje stanowisko na sposób "świecki". Np "Mój gin powiedział, że nie powinnam używać antykoncepcji hormonalnej bo mam tendencje do endometriozy", albo "tylko nie kupuj mi żadnej homeopatii, bo to drogie a i tak nie działa". U mnie to się sprawdza ;P

Moją rodziną jest mój mąż i moje dzieci więc nie szczególnie interesuje mnie co myślą o nim np moi rodzice. Tzn przez te sześć lat małżeństwa wreszcie do tego dojrzałam :) Moja sytuacja jest też trochę skomplikowana, bo moi rodzice (szczególnie mama) od początku chcieli mnie odwieść od tego małżeństwa (nie z powodu jego niewiary, powód jest kompletnie nie związany z tematem, więc nie będę go tu rozwijać). Myślę, że powinnaś jasno powiedzieć rodzicom, że np nie chcesz poruszać tego tematu. To jest twój mąż i kochasz go takim jaki jest i ... Pan Jezus też go kocha właśnie takim. Myślę, że jak mąż zauważy, ze stajesz po jego stronie a nie "temperujesz go" na modłę rodziny też będzie ci za to wdzięczny.

mare1966: A jak się "odkocha" , to jakie wartości zatrzymają go przy Tobie ?
Jedność małżeńska w sferze duchowej - nie bedzie jej po prostu .

Podobno ok 90% Polaków deklaruje się jako osoby wierzące (w więszości katolicy) a mimo to co czwarte małżeństwo sie rozpada :(

Teraz może wsadzę kij w mrowisko, ale trudno. To jest coś co "odkryłam" niedawno i bardzo pomogło mi się wyrwać z czarnej dziury rozpaczy z powodu niewiary męża. Jedność małżeńska w sferze duchowej, owszem nie ma jej u nas, a jeśli jest to tylko nędzne namiastki. Kiedyś bardzo mnie to bolało. Ale - i tu znów powołam się na słowa Pisma Św - czy ktoś pamięta jakie były pierwsze słowa wypowiedziane przez Boga do pierwszych ludzi w raju? "Bądźcie płodni i rozmnażajcie się...". Moim zdaniem ta jedność duchowa jest trochę "przereklamowana". Nie zrozumcie mnie źle, jest ważna i super jak jest, ale nie najważniejsza, może nawet niekonieczna. Bo gdyby była najważniejsza Bóg powiedziałby do Adama i Ewy "Teraz idźcie tworzyć duchowe więzi. Módlcie się wspólnie i rozwijajcie duchowo" ;) Dlatego też unikanie poczęcia dziecka z powodu niewiary męża jest dla mnie wręcz profanacją sakramentu małżeństwa. To co piszę nie jest oczywiście jakimś dogmatem, potwierdzonym przez Kościół ;) Tu uprzedzam ataki na mnie. To moje osobiste odczucie.

Anonymous - 2013-01-09, 23:14

Cytat:
"Bądźcie płodni i rozmnażajcie się...". Moim zdaniem ta jedność duchowa jest trochę "przereklamowana"


Hmm. Bardzo ciekawe to, co powiedziałaś. W sumie pierwszy raz słyszę taką interpretację, a na pewno nie jest bezpodstawna.

Dziękuję za ten plan, na pewno mi się przyda.

Jakkolwiek jest to dla mnie trudne, to generalnie Twoje posty napawają mnie optymizmem. Dziękuję :). Tylko ja ciągle dojrzewam do spraw, które Ty może masz już za sobą, albo przynajmniej w jakimś stopniu.

Anonymous - 2013-01-10, 20:15

Przeczytałam jeszcze raz twoje posty i to mi się jeszcze nasuwa:

Mysh napisałaś, że kilku księży potraktowało cię po macoszemu, kilku w ogóle odradzało to małżeństwo.

Nie bardzo rozumiem, ksiądz odradzał ci to małżeństwo przed jego zawarciem, czy już po? Bo jak po to masakra :( Moim zdaniem, Kościół powinien dopatrywać się w takich małżeństwach szansy na odnalezienie "zaginionych owiec". A niestety nazbyt często jest tak, że gorliwie zabiego o te owieczki, które za nim chodzą, a te zagubione zostawia wilkom na rozszarpanie... :(

Ale ja muszę być silniejsza, a mimo modlitwy zamiast w tę siłę rosnąć, faktycznie ją tracę.

Właśnie odwrotnie. Musisz stać się jak dziecko, musisz chwycić Pana za rękę i dać się prowadzić. Nie wpadnij w pułapkę myślenia, że to TY nawrócisz męża, źe jak się postarasz, będziesz silna itd to doprowadzisz go do zbawienia. Wszyscy mamy jednego Zbawiciela. Tylko Jezus zbawia. My możemy się tylko modlić i dawać dobry przykład.

Tylko ja ciągle dojrzewam do spraw, które Ty może masz już za sobą, albo przynajmniej w jakimś stopniu.

Za mną to będzie jak mąż się nawróci, a nie łudzę się, że to nastąpi prędko. Narazie jest więcej dobry niż zły i to musi mi wystarczyć :) To nie jest tak, ze moje zycie z mężem to już tylko zielona łąka po której kicają różowe zajączki :) Ciągle przełazi przez tą łąkę jakaś krowa i narobi wielki placek ... ;) Ale my chrześcijanie mamy nadzieję w Krzyżu Chrystusowym. Kiedyś słyszałam, że najskuteczniejszą modlitwą jest cierpienie. Kiedy mąż zadaje mi ból (oczywiście duchowy) swoją niewiarą, albo po prostu jak widzę jakie spustoszenie w jego duszy czyni grzech - ofiaruję to cierpienie za jego nawrócenie.

My a także nasze małżeństwo zmieniło się bardzo odkąd się modlę za męża. Ale tu uwaga! Największe zmiany zaszły we mnie, nie w mężu! On oczywiście też stał się trochę spokojniejszy, przestał przeszkadzać mi w moim praktykowaniu wiary jak już wspominałam. Ale właśnie we mnie zmieniło się prawie wszystko. Wstąpiła we mnie większa radość i nadzieja. Chyba też moja wiara trochę dojrzała.

Polecam ci tę książkę:

http://sklep.znakiczasu.p...litwy-zony.html

Oraz kazania i konferencje dominikanina Adama Szustaka. Jego refleksje na temat grzechu i Bożej Miłości dodają nadzieji i budza radość przynajmniej w mojej duszy :) Znajdziesz je tutaj:

http://www.langustanapalmie.pl/

Powodzenia :)

[ Dodano: 2013-01-10, 20:24 ]
tylko lęki wzięły ostatnio górę nad wszystkim innym; dalej we mnie są, ale uczę się nad nimi panować; dopiero pisząc tu i czytając Wasze wypowiedzi zdałam sobie sprawę, że w zasadzie dałam się zniewolić swoim lękom; zamiast przez pryzmat miłości zaczęłam na życie patrzeć przez pryzmat swoich obaw i strachu; ten strach mnie sparaliżował;



(1J;4,18)


W miłości nie ma lęku,

lecz doskonała miłość usuwa lęk,

ponieważ lęk kojarzy się z karą.

Ten zaś, kto się lęka,

nie wydoskonalił się w miłości.


Macie całe życie by się doskonalić ... :->

Anonymous - 2013-01-13, 20:53

.......... coś w temacie
Życie kontra wiara

Anonymous - 2013-01-16, 18:37

Dzisiaj jesteśmy 2 dni po naszej pierwszej rocznicy ślubu.

Dziękuję wszystkim za okazane mi wsparcie, dobre rady i podzielenie się swoimi doświadczeniami, bo dzięki temu na nowo w mojej głowie zagościł porządek, w sercu spokój, a sama rocznica została przeżyta tak, jak powinna :).

Bardzo fajny ten plan czytania Pisma, liczę, że za 2 lata faktycznie będę miała je przeczytane.

Oczywiście nie żegnam się z forum, jestem dalej otwarta na dobre rady.

Przy okazji chciałam zapytać, czy czytaliście może i macie jakieś zdanie nt "Przewodnika apologetycznego" Josha McDowella???

Anonymous - 2013-01-16, 22:09

Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy :mrgreen:

Ja mam nadzieję, że za dwa lata zaczniesz cykl czytania od nowa ;-) Pismo Święte to nie jest książka, którą trzeba przeczytać i odstawić na półkę. To są słowa Życia, które są nam potrzebne zawsze, codziennie, jak pożywienie. Zresztą sama zobaczysz ;-)

A co do Pisma Św

Rdz;6-7
"[Tylko] Noego Pan darzył życzliwością" (Rdz;6,8), a mimo to, przed zagładą ocalił także jego rodzinę - żonę, synów i synowe. O ile można mniemać, ze synów sobie Noe dobrze wychował, o tyle jak to mówią synowa nie rodzina ;-)

Rdz;18,22-33
"Targ" Abrahama z Bogiem o ocalenie Sodomy i Gomory. Zwróc uwagę na wręcz zuchwałość Abrahama - zaczyna od 50, kończy na 10 sprawiedliwych! I Bóg mu obiecuje, że ocali miasto "przez wzgląd na tych dziesięciu"

Wj;32,9-14
Wstawiennictwo Mojzesza za Izraelem na Synaju. Boże miłosierdzie nie ma końca. Potrafi wybaczyć wiele grzechów przez wzgląd na wstawiennictwo jednego sprawiedliwego.

No i oczywiście w Nowym Testamencie - uzdrowienie paralityka (Łk;5,17-26) Jezus uzdrawia paralityka ze względu na wiarę tych którzy go przynieśli. O wierze samego chorego nie ma ani słowa.

Rozważ sobie te fragmenty. I rozważaj je w trudnych chwilach, byś nie zapomniała, że nawet jeśli twój mąż grzeszy, przez wzgląd na twoje wstawiennictwo Bóg go ocali. Wierzysz w to? Ja tak!

Powodzenia raz jeszcze :)

Anonymous - 2013-01-17, 18:37

WIERZĘ! :)

Dziękuję :))).


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group