Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Mój mąż jest niewierzący

Anonymous - 2013-01-01, 11:32

Moje dzieci nie pytały za bardzo o sprawy wiary, bo bardzo dużo im opowiadałam i tłumaczyłam . Wyrosły w obecności Boga, Świętych, Aniołów, to była dla nich oczywistość. Wiara to nie tylko chodzenie do kościoła, ale znajdowanie śladów Bożego działania po prostu wszędzie. Potem pojawiły się możliwości działania przy parafii, poznanie podobnie myślących ludzi, wyjazdy na rekolekcje oazowe. Co jakiś czas księża organizują ciekawe wycieczki, w których dzieci i młodzież mogą uczestniczyć. To wszystko sprzyja pogłębianiu życia religijnego. Rozmawiać z dziećmi o Bogu i wierze można, gdy mąż nie słyszy, żeby nie wtrącał uwag, które mogą zaniepokoić dzieci. Trzeba unikać obgadywania księży i kościoła, przedstawiać dobro, zachwycić Niebem, do którego sie wybieramy. Jaką perspektywę mają ludzie niewierzący? Brak nadziei, że będzie lepiej. A czas dorastania to czas konfrontacji i buntu, więc jeżeli wcześniej dzieci uwierzyły " naprawdę" to jest duża szansa, że Bóg będzie ich przyjacielem.

Jest dużo wspólnot, nie słyszałam o takiej szczególnej, wspierającej małżeństwa "mieszane". Ale czy w ogóle jest to dobry pomysł? Co byś powiedziała mężowi, że na spotkanie jakiej wspólnoty idziesz? Żeby dostać instrukcje , jak nawrócić męża? To byłby kolejny powód do kryzysu. Myślę, że powinnaś poszukać kierownika duchowego i z nim systematycznie rozmawiać. Na pewno byłby dobrym wsparciem, a jeżeli mąż wyrazi zgodę na to byś chodziła na spotkania wspólnoty, to znajdź odpowiednią dla siebie. Może Odnowa u O.Kapucynów na Loretańskiej? Może najpierw tam uczestnictwo w modlitwach o uzdrowienie i uwolnienie dla siebie od lęków, które Cię paraliżują?



[ Dodano: 2013-01-01, 11:41 ]
Nie mam pojęcia jak usunąć nadmiar moich postów, jeśli ktoś może pomóc w tej sprawie to bardzo proszę.

Anonymous - 2013-01-01, 12:34

Kari - zrobione :-)
Gdybyś sama chciała kiedyś poprawiać swoje posty, to w prawy górnym rogu każdego swojego posta powinnaś mieć opcję "Edytuj".

Anonymous - 2013-01-01, 14:32

Dziękuję, Kari. Twój pomysł jest bardzo dobry.

Na szczęście mój mąż nie jest przeciwny wierze. Ani praktykom. Ani Bogu. To on sam nie chce mieć z tym nic wspólnego. Chce natomiast, by dzieci tak się wychowały i nie będzie w tym przeszkadzał, choć ma świadomość, że może nie być w stanie pomóc i to ja będę musiała wykonać 100% pracy.

Rozmawialiśmy też na ten temat - moich lęków, co do tego wychowania. I choć mój mąż sam nie pali się, żeby z kimkolwiek na ten temat porozmawiać, mi radzi to zrobić (mogę pójść do księdza, psychologa, czy kogo zechcę), bo to ja odczuwam problem. On niestety nie umie się otwierać przed ludźmi, a ponadto wiem, że boi się, że mógłby być wypytywany o jego podejście do wiary i nawracany na siłę.

W zasadzie fakt, że tak otwarcie nie chce zmierzyć sie z kims, kto przedstawiłby mu swój punkt widzenia i podważył jego, trochę mnie pociesza - tak myślę, że może jednak nie jest do końca pewny siebie w tym swoim zaparciu przed Bogiem. No, nie wiem, jak sądzicie?

Anonymous - 2013-01-01, 15:24

Mysh mieszkam w małej miejscowości każdy prawie zna każdego .Mieszka tęż para lekarzy ona bardzo religijna ,on nie. Ale za to on był wspaniałym lekarzem zmarł w tym roku, był lekarzem na każde zawołanie, jeżeli ktoś nie miał pieniędzy na lekarstwa kupował sam .Jak zachorował to martwił się o swoich pacjentów, dziś nie ma już bezinteresownych lekarzy,Jka umierał poprosił żeby nie kupować wieńców tylko pieniądze przeznaczone na ten cel, przeznaczyć na hospicjum.Dzieci ich są religijni córka poszla w ślady ojca,. a syn ma gospodarstwo rolne.Takim samym czlowiekiem był profesor Religa ,ile zrobił dobrego dla chorych na serce.Wiesz liczą się dobre uczynki i to ,żeby nie robić nikomu krzywdy,żeby druga osoba nie płakala .Módl się za męża i nie nawracaj go na siłę.
Anonymous - 2013-01-01, 18:19

Nirwana- bardzo dziekuję.
Anonymous - 2013-01-02, 12:34

Może to trochę pomoże ,

Jak pokochać ateistę ?
O wierze

Anonymous - 2013-01-02, 21:55

Mysh nie chcę się wymądrzać, ale ceń sobie takiego męża jakiego masz. Wydaje mi się, że ważne jest to by być autentycznym a Twój mąż wydaje mi się takim być. Wierzę, że jest Ci ciężko i masz różnego rodzaju dylematy, ale jeśli między Wami będzie miłość i zgoda to przeleje się to na Wasze dzieci. Pozdrawiam serdecznie.
Anonymous - 2013-01-03, 19:06

mare1966 napisał/a:
Może to trochę pomoże ,

Jak pokochać ateistę ?
O wierze


Artykuł faktycznie uświadamiający. I na szczęście utwierdza mnie w przekonaniu, że dobrą decyzję życiową podjęłam.
A wykład? Hmm. Może nie wsłuchałam się w niego tak, jak trzeba, ale po wysłuchaniu "Karykatur..." czuję jakiś dysonans, co do nie/rozumowego pojmowania wiary.

Faktycznie, mój mąż nikogo nie udaje, jest autentyczny. Ale taka prawda czasem boli, choć lepsza taka prawda niż "najmilsze" kłamstwo.

Jeśli ktoś jeszcze może podzielić się doświadczeniem życia z osobą poszukującą to ja czekam.

Anonymous - 2013-01-04, 09:17

mam "poszukującego" męża, niestety nie mam dobrych wieści, syn idzie w slady ojca,
w czasie sprzeczek z mężem moja wiara jest stawiana jako powód wszelkiego zła..może moja praktyka wiary wykracza poza coniedzielne msze (msza św w tygodniu- chodze rano,żeby popołudnie i wieczór był dla rodziny) ale boli, jak ktoś zarzuca mi jako powód kłopotów małżeskich, że bardziej kocham Boga niż jego

radzicie tutaj ,żeby autorka pytania znalazła sobie wspólnotę..wcale nie wiem,czy to jest dobry pomysł, może znajdzie tak to czego jej brakuje..tylko jak to wpłynie na jej małżństwo, bedzie widziała coraz wyrazniej różnicę między mężczyznami, którzy działają we wspólnocie i swoim mężem, który nie chce pójść z nią do kościoła w niedziele
wspólnota ma byc ucieczka?..
to nie jest spotkanie jak pójście na siłownię i basen..inna ciężkość materii

ja sama od dłużego czasku szukam sposobu jak być w takim małżeństwie
nie "czy" być tylko "jak"
mozna zacisnąc zęby, człowiek dużo zniesie ale są pewne granice
pytałam nawet ksieży..niestety jedyna ich odpowiedż to- separacja

moja rada do autorki pytania jest taka ,żeby kochać meża takim jaki jest , my nie jestesmy w stanie ocenić jakie plany Najwyższy ma wobez każdego z nas
i...mimo wszystko chyba nie angazować za bardzo w coś czego nie akceptuje mąż

Anonymous - 2013-01-05, 14:00

Znalazłem coś .......... GENIALNEGO :mrgreen:
( tak , geniusz i prostota idą w parze ,
a proste jest przesłanie tego materiału , proste zasady ........... z Biblii )

Josh McDowell "Budowa więzi z dziećmi"
................. budowa jakichkolwiek więzi międzyludzkich
.......... więc także małżeńskich
więc także z poszukującym mężem mysh
więc także z odchodzącym od wiary synem meg-pl


Josh McDowell Budowanie więzi :idea: :idea: :idea:

Całość to 19 części wykładu w "dobrym amerykańskim stylu" . :mrgreen:
......... osoba mówcy , prawdziwe przykłady
Gorąco POLECAM . :!:
Przydałoby się także opracowanie tego materiału "na piśmie" .

Tylko 7 prostych ZASAD .


P.s.
Josh wspomina także o swoich kiążkach , m.in. :
Fundamenty wiary .
Poradnik apologetyczny .

Anonymous - 2013-01-05, 16:09

Szukam pomocy, więc nie mi radzić, ale jakoś nie wydaje mi się, żeby separacja była najlepszym rozwiązaniem, meg-pl. Czy Twój mąż zawsze krytykował Twoją postawę wobec wiary? Czy mąż nastawia syna przeciwko kościołowi i Bogu, czy po prostu syn widząc postawę ojca przeciwną do Twojej, sam wzoruje się na nim? I przepraszam, że zapytam, nie chcę się wtrącać, ale czy ta obecna krytyka i kłótnie o kościół nie są w istocie przykrywką do kłótni o coś zupełnie innego, z czym może jest problem?

Dziękuję za polecone wykłady, na pewno przesłucham.

Anonymous - 2013-01-05, 17:35

Mysh, myślę, że mam w twojej kwestii sporo do powiedzenia bo chyba jestem w podobnej sytuacji. ale niestety musisz uzbroić sie w cierpliwość bo nie dysponuję zbyt dużą ilościa czasu wolnego na forum. Bedzie w odcinkach ;-) Mam do opowiedzenia jakieś 10 lat to bedzie trochę tego (4 lata chodzenia, 6 lat małżeństwa i dwoje dzieci )

Po pierwsze nie myśl o separacji ani o unieważnieniu. (mare1966 to juz druga "żółta kartka" :evil: - czerwona i wypad ;-) nadal mam PMS :-P - prosze administratora o nie usuwanie tego posta mare mnie zna i wie, że to nie jest obraźliwe 8-) )

Czytałam wątek pobierznie i musze sobie wszystko po kolei poukładać.
Co do wspólnoty nie pomoge bo pochodze z malutkiej miejscowości i nie ma tutaj takich inicjatyw.

Mysh czytasz Pismo Święte?

A postawa twojego męża może mieć związek z "metalową" czy "punkową" przeszłością twojego męża. Poczytaj o zagrożeniach duchowych związanych ze słuchaniem niektórych rodzajów muzyki. Tak na szybko wygooglałam to, choć tu jest już o "ciężkim kalibrze" który raczej nie dotyczy twojego męża:

http://adonai.pl/zagrozenia/?id=56

To normalne, że w czasie narzeczeństwa twój mąż chodził do kościoła. Wiedział, że jesteś wierząca i chciał cię zdobyć. Jak cię już zdobył - tzn ożenił się - nie miał juz powodów, żeby chodzić. U mnie było identycznie.

reszta kiedy indziej bo namieszam 8-)

Anonymous - 2013-01-06, 16:18

No, to koniczynko, czekam na cd.
Anonymous - 2013-01-07, 00:49

Najpierw polecę ci Listy Św Pawłą, który był jak wiemy apostołem pogan:

1Kor;7,12-14
Jeśli któryś z braci ma żonę niewierzącą i ta chce razem z nim mieszkać, niech jej nie oddala! Podobnie jeśli jakaś żona ma niewierzącego męża i ten chce razem z nią mieszkać, niech się z nim nie rozstaje! Uświęca się bowiem mąż niewierzący dzięki swej żonie, podobnie jak świętość osiągnie niewierząca żona przez "brata". W przeciwnym wypadku dzieci wasze byłyby nieczyste, teraz zaś są święte.

Św Piotr natomiast pisze:

1P;3,1-2
Tak samo żony niech będą poddane swoim mężom, aby nawet wtedy, gdy niektórzy z nich nie słuchają nauki, przez samo postępowanie żon zostali [dla wiary] pozyskani bez nauki, gdy będą się przypatrywali waszemu, pełnemu bojaźni, świętemu postępowaniu.

Ja od trzech lat nieustannie modlę się o nawrócenie męża. On jest dość specyficzny bo deklaruje się jako osoba wierząca a potrafi bez mrugnięcia okiem podważać prawdy wiary, słowa Pisma Św - tzn ich natchniony charakter, nie chodzi do kościołą, spowiedzi.
Te słowa Św Pawła dodają mi otuchy i wierzę głęboko, że skoro jesteśmy z mężem "dwoje jednym ciałem" to Łaski przyjmowanej przeze mnie Eucharystii w jakiś pośredni sposób dotykają także mojego męża.

Niepokoi mnie to co napisałąś:

Straciłam nadzieję, że można wychować dzieci w takim małżeństwie - w którym jeden wierzy, a drugi - nie. Bardzo chcę mieć dzieci, ale czuję, że nie mogę ryzykować czyimś życiem i mieć dzieci, bo chcę je mieć, skoro nie mogłabym zapewnić im "normalnego" wychowania.

To może zabrzmi jak wymądrzanie się, ale dlaczego uważasz, że wiesz lepiej od Boga czy powinnaś mieć dzieci? Wiara jest Łaską. Tego nie da się "nauczyć". To jest dar od Boga. Pamiętaj, że przysięgałaś swojemu mężowi nie tylko miłość, wierność i uczciwość, ale także "PRZYJĄĆ i po katolicku wychować potomstwo, którym was Bóg obdarzy". Można dzieciom pokazać, naprowadzić na pewne wartości, ale nasze dzieci nie są naszą własnością. Kiedyś i tak podejmą własne decyzje, pójdą własną drogą. Jak Bóg im się zechce objawić to znajdzie sposób! Wiem co mówię, znam osobę, która jest dziś bardzo gorliwie praktykującą katoliczką. Wychowała się w rodzinie ateistycznej i antyklerykalnej. Bóg znalazł sobie do niej drogę. Nie nam się o to martwić :) Odmawiaj Koronkę do Miłosierdzia i powtarzaj "Jezu Ufam Tobie" bo tego zaufania w tobie jakoś nie widzę.

Na dziś tyle. cdn ... pojutrze :)

[ Dodano: 2013-01-08, 05:19 ]
Mysh, głowa do góry, jesteście jeszcze bardzo młodym małżeństwem. Przemiana jest procesem. To się nie dzieje z dnia na dzień. Chyba trochę nie doceniasz mocy modlitwy. Ja jestem głęboko przekonana, że mój mąż się nawróci. Pewnie, że boli mnie to, że co niedziela stoję sama w kościele, zwłaszcza jak widzę znajomych całymi rodzinami, ale po jakimś czasie się człowiek trochę uodparnia :( Poza tym ja nie chcę, zeby mój mąż wierzył "dla mnie" tylko z miłości.


Mysh jak twój mąż reaguje na rozmowy o Bogu? Wścieka się, jest zły czy raczej na zimno bez emocji podchodzi do tematu?

Bo nie wiem czy moje sposoby u ciebie pomogą. Mój mąż zdecydowanie jest osobą poszukującą. Kiedy poruszamy tematy wiary potrafi wpaść w taką furię... raz o mało nie wyrzucił znajomych z domu, gdy ci bronili swoich poglądów religijnych i podważali jego argumenty. Dla mnie to dobra moneta :mrgreen: . Znaczy, ze nie jest do końca przekonany o swojej racji i kiedy jego argumenty zostają racjonalnie i sensownie odpierane robi się nerwowy i w najlepszym wypadku kończy rozmowę stwierdzeniem "ty masz swoje zdanie ja swoje". Ale ja wiem, ze to w nim tam pracuje.


Nasze dzieci są jeszcze małe (8 m-cy i 5 lat) ale jak narazie są moimi sprzymierzeńcami :) Mąż przed chrzcinami syna musiał iść do spowiedzi (po ponad trzech latach). Córkę chytrze przed wieczornym paciorkiem, wysyłam po tatusia, zebyśm odmówili wspólnie. Swojej księżniczce przecież nie odmówi :mrgreen:


Ale rozmów na temat wiary sama już nie prowokuję. Tylko jak mąż zacznie, a zdarza mu się od jakiegoś czasu :) Tu chcę cie ostrzec, tak jak inni pisali jak będziesz go naciskać osiągniesz odwrotny skute. Mój mąż do dziś twierdzi, ze przestał chodzić do kościoła (nie żeby kiedykolwiek gorliwie chodził, ale raz w roku się spowiadał) ... przeze mnie!


Ja dużo czytam na tematy duchowe. Prenumeruję "Miłujcie się" i nowy miesięcznik "Egzorcysta" (są tam różne artykuły podważające antyteistyczne teorie powstania świata i człowieka). Nie żebym podsuwała mężowi, żeby czytał. No ale wala się to po domu, na stole leży to widzę, że mąż czasem otworzy i poczyta. Niekiedy potem zaczyna rozmowę :) Egzorcystę naprawde gorąco ci polecam.

[ Dodano: 2013-01-08, 16:32 ]
A co do twoich lęków i obaw doskonale cię rozumiem, też nie jestem od nich wolna. Na przykład czasem sobie myslę, co bedzie jak dzieci będą starsze. Jak będą chciały zamiast iść do kościoła zostać z tatą w domu i pooglądać TV. Ale odpędzam takie myśli jak szatańską pokusę bo tak naprawdę wszystko jest w Bożych rękach. Nie wiem czy dożyję jutrzejszego poranka, a mam się martwić co będzie za 10 czy 15 lat? Bóg się o to troszczy, ja się troszczę o dzień dzisiejszy, a dzień dzisiejszy jest piękny :)

Ty i tak masz lepiej bo twój mąż powiedział ci, że nie będzie ci przeszkadzał w praktykowaniu i chrześcijańskim wychowaniu dzieci. Mój jak przychodziła niedziela to tylko myślał co by tu wymyślić, żeby mnie zatrzymać w domu. Wie, ze mam do niego żal, że za mało spędza czasu z rodzina to proponował np wyjazd na cały dzień tak bym nie mogła iść na mszę. Ale teraz już się przyzwyczaił (modlitwa daje efekty choć bardzo powoli) i nawet sam mi mówi w sobotę, żebym sobie szła do kościoła na 7.00 bo on potem musi gdzieś jechać a dzieci chore :D

meg-pl napisała:

w czasie sprzeczek z mężem moja wiara jest stawiana jako powód wszelkiego zła..może moja praktyka wiary wykracza poza coniedzielne msze (msza św w tygodniu- chodze rano,żeby popołudnie i wieczór był dla rodziny) ale boli, jak ktoś zarzuca mi jako powód kłopotów małżeskich, że bardziej kocham Boga niż jego

Mój mąż mi często zarzucał, że bardziej kocham Boga niż jego i dzieci . Zawsze stanowczo odpowiadam, że tak właśnie jest! Kocham Boga bardziej niż jego, dzieci i kogokolwiek innego na świecie! Bo gdyby nie Bóg nie miałabym dzieci, a gdybym nie kochała tak bardzo Boga nie potrafiłabym ani trochę kochać męża :) Bo Bóg jest Miłością. Kto trwa w Miłości trwa w Bogu ... i odwrotnie :)

Ale jednak uważam, że przy poszukującym mężu codzienna Eucharystia to jednak przesada. To go na pewno wkurza. Potem chodzi po domu i wytknie ci pewnie jeden nieumyty talerz w zlewie albo kurz na parapecie, bo zamiast posprzątać to musiałaś oczywiście iść do kościoła. Ja wychodzę z założenia, że gdyby Bóg oczekiwał ode mnie bym codziennie chodziła na Mszę Św powołałby mnie do zakonu. Powołał mnie do życia w małżeństwie i przez sześć dni w tygodniu oczekuje ode mnie bym służyła Mu (Bogu) poprzez służbe mojej rodzinie. Dzień siódmy jest dla Boga i wtedy mąż może się dwoić i troić a w domu mnie nie zatrzyma. Ale nie "afiszuję" się z moją pobożnością przed mężem. Nawet w domu jak się modlę to raczej po kryjomu. Moja wiara jest dla niego szpilą, wyrzutem sumienia i dlatego reaguje nerwowo. Staram się mu tego oszczędzić. Może tak jest z twoim mężem meg-pl? Bo wiesz, w domu zawsze jest coś do zrobienia. No zawsze. Jak pójdziesz rano na mszę, potem zobaczy, ze siedzisz nad Pismem Św., potem mieszasz w zupie a drugą ręką przeplatasz koraliki różańca to ci powie, że powinnaś zająć się praniem/prasowaniem/zrobiłabyś jakieś zakupy/ciasto no cokolwiek. Potem cała wina spada na ciebie bo zamiast "zająć się życiem" to się tylko modlisz. A że wszyscy jesteśmy grzeszni to przy najbliżeszj sprzeczce będzie miał argument "takaś pobożna, do kościoła dziennie latasz a tak i tak się zachowujesz". Znam to wszystko z autiopsji. Na szczęście u mnie ten okres już szczęśliwie minął i mąż już mi odpuścił. Nie robi problemu z mojego chodzenia do kościoła (nawet w tygodniu od czasu do czasu mi się uda wyrwać ;)/czytania Biblii/modlitwy. Ale też konsekwentnie utrzymuje, że on nie jest na to gotowy i nie życzy sobie, "żebym mu narzucała swoje poglądy". Nie ma sprawy. Co ja mogę? Ktoś mocniejszy nad nim pracuje i wiem, że w końcu wszystko dopracuje :)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group