Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Porzucona po 7 latach małżeństwa

Anonymous - 2012-12-19, 13:14
Temat postu: Porzucona po 7 latach małżeństwa
...
Anonymous - 2012-12-19, 14:09

porzucona_33 napisał/a:
Cywilny to była szopka, ledwo do niego doszło...


porzucona_33 napisał/a:
Po 2 latach wynajęliśmy mieszkanie i wtedy zaczęły się problemy... kryzys.


porzucona_33 napisał/a:
Tak minęły prawie 3 lata. Postanowiliśmy zbudować dom, dostałam dużo pieniędzy od rodziców... Wzięliśmy kredyt i postawiliśmy śliczny, duży dom... wszystko było - pieniądze, urodziłam drugie dziecko, miałam dobrą pracę, piękny dom poza miastem... aż do lipca tego roku. Wtedy zaczęły się problemy..



porzucona_33 napisał/a:
dopiero co miałam szczęśliwą rodzinę...


mnie ciekawi, kiedy miałaś tę szczęśliwą rodzinę, skoro jak opisujesz od samego początku były problemy?
małżeństwo bez ślubu kościelnego to nie małżeństwo, to tylko związek cywilno-prawny, wspólnota wobec prawa, a nie wobec Boga.......jeśli ktoś chce coś budować z daleka od Boga, to buduje na piasku....czy można się zatem dziwić, że wszystko się sypie?
trzeba zacząć od początku, czyli od określenia się, czy uważam się za Dziecko Boże, czy chcę iść z Bogiem i z Jego przykazaniami, czy też z szatanem pod rękę.....
dobrze, że szczerze piszesz, ale i przyjmij szczerą radę: na skale buduj, bo jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, to i wszystko inne się układa tak jak trzeba......
jak Ci się żyje te kilka lat bez Eucharystii? bez rozgrzeszenia? nie uwiera Ci to? moim zdaniem naprawę trzeba zacząć od relacji z Bogiem.......wówczas myśli same układają się w dobre rozwiązania i jest lżej żyć samemu ze sobą.........mam nadzieję, że się nie wymądrzam zbytnio.pozdrawiam, s.

Anonymous - 2012-12-19, 15:27

...
Anonymous - 2012-12-19, 16:12

bardzo Ci współczuje i rozumie jak bardzo Cię to boli...:( Mnie spotkała podobna historia, podobny schemat postępowania mężczyzny- mój mąż nawet o drugiej w nocy jak szedł do toalety brał komórkę, jak pytałam gdzie piszę z kim rozmawia, mówił,że ma prawo po prywatności i własnych znajomych.....kłamstwa, manipulacje moimi uczuciami i obarczenie mnie wina za zaistniałą sytuację. Dobrze ,że tu trafiłaś :) Mi obecnośc na forum bardzo pomaga duchowo. Nic nie doradze to sama, nie wiem co dalej ze mna , sama szukam rad....ale rozumiem Twój ból.
Anonymous - 2012-12-19, 16:55

porzucona_33 napisał/a:
ponieważ znam wiele małżeństw, które są szczęśliwe mimo braku ślubu kościelnego,


zawsze zdumiewa mnie takie myślenie, że się "zna" wiele małżeństw. jak można tak twierdzić?
pozornie wiele związków wygląda na szczęśliwe, tu na forum są takie przypadki, kiedy szczęśliwe i zadowolone żony dowiadują się o dwuletnich romansach, rodziny są w szoku.....powiedz, co można wiedzieć o innej parze, skoro się z nią nie mieszka, nie żyje, nie śpi, nie uczestniczy w życiu? ja nie chcę przekonywać Cię do niczego, przedstawiam tylko swój punkt widzenia, a ten jest taki, że bez Boga mało spraw się ukłąda......nie wiem, po co szukasz porównań u innych małżeństw....przecież masz swój przykład, TWOJE bez Boga się rozpada i chyba to powinno być dla Ciebie najważniejsze.....nie sądzisz, że właśnie dojrzałość okażesz wtedy, kiedy zaczniesz patrzeć na związek głębiej, duchowo, a nie tylko pozornie, czy powierzchownie?.....jesteś na forum katolickim, czego oczekujesz od nas? żebyśmy podtrzymywali Twoje starania o utrzymanie związku, który jest związkiem grzesznym? myślę,że chyba chyba za dużo od nas wymagasz, przecież nie możemy tego robić, bo to tak samo, jakbyśmy instruowali kogoś, jak ma dobrze kraść, żeby nie być złapanym, albo żeby dobrze zdradzać....cudzołóstwo to taki sam grzech jak kradzież, przecież znasz przykazania Boskie...
skup się na tym, co napisałaś: brakuje Ci sakramentów świętych..myślałaś nad tym czemu tak czujesz? Bóg się upomina o Ciebie, puka do Twojego serca i zaprasza, czemu nie posłuchasz tego, co Ci w duszy gra?
nikt nie powiedział, że Wasz związek nie będzie kiedyś szczęśliwym i udanym małżeństwem, ale bez zaproszenia do niego Boga, na pewno się to nie uda, już się nie udaje....zauważ, że łamiąc różne przykazania Boskie, sami siebie karamy... pomyśl o przeszłości, gdybyś odmówiła współżycia przedmałżeńskiego, być może ten mężczyzna by Cię porzucił, ale nie musiałabyś potem, będąc w ciąży robić "szopki" ze ślubu cywilnego, nie musiałabyś wiązać się z nim ze strachu przed samotnym macierzyństwem itd. przez swoje także decyzje związałaś się z nieodpowiedzialnym mężczyzną, który na męża się nie nadaje, powołaliście na świat dziecko, które cierpi.....to nie są problemy wzięte z sufitu czy przypadku.....
ale to jest przeszłość,jej zmienić nie można, ale można zmienić przyszłość, więc można zmienić swój sposób myślenia i postępowania, by tych samych błędów już nie popełniać....
Bóg jest Mądrością, dał takie przykazania, których przestrzeganie chroni nas przed złem, daje rozwagę przy podejmowaniu pewnych decyzji, pomaga przy dokonywaniu wyborów, bo kryteria Boskie przy tych decyzjach byłyby brane pod uwagę, a nie ludzkie..... usiłuję Ci więc powiedzieć, że nic się w Twoim życiu nie zmieni na lepsze, jeśli do dalszego życia nie zaprosisz Boga, możesz być tego pewna....
i nie chciałem Cię w niczym urazić, jeśli tak się stało, to bardzo Cię przepraszam.
codziennie jedną dziesiątkę różańca odmawiam za Sycharowe małżeństwa i Sycharowe problemy, w Twojej sprawie też i myślę, że nie tylko ja, pozdrawiam, s.

Anonymous - 2012-12-19, 17:38

...
Anonymous - 2012-12-19, 20:43

...
Anonymous - 2012-12-19, 22:56

Porzucona ,
w tym ostatnim poście piszesz prawdę , o sobie , mężu , waszym małżeństwie .
Bardzo gorzka to prawda , ale chyba dobrze , że ją znasz .

Cytat:
Pamiętam jak mąż chciał załatwić ślub kościelny za flaszkę wódki. Na szybko, bo duży brzuch. Usłyszałam wtedy od księdza, że trzeba odbyć nauki, mają być zapowiedzi, że jestem niedojrzała. Ale byłam na niego wściekła. A dzisiaj wiem że miał racje, nie zawsze to co wygodne i da się szybko załatwić jest dobre. Ale cieszę się że nie wzięłam tego ślubu. Dzisiaj miałabym problem a tak... jak się rozwiodę przynajmniej sprawy kościelne będę miała wreszcie w porządku. Skoro mąż nie był przekonany, dobrze że nie zgodził się na ten ślub. Paradoksalnie wypadałoby mu podziękować.

Myślę , że to małżeństwo .......... i tak nie byłoby ważnie zawarte .

......... ale tu się chyba mylisz
"sprawy kościelne" w porzadku ? :shock:
Bóg nie jest urzędnikiem , nie będzie sprawdzał pieczątek , przegladał papierów .
Małżeństwo to SAKRAMENT .
Tak nawiasem , "po rozwodzie" pozostają jeszcze dzieci , poczęte poza małżeństwem .

Kod:
Popełniłam wiele błędów, ze strachu przed samotnością... i z wygody. Nie pasował mi ten mężczyzna, można było go zostawić i szukać kogoś innego. Ale wszyscy kogoś mieli, nie chciałam być starą panną itd. itd. To nie była miłość, urzekł mnie tym, że przynosił kwiaty, był miły, chciał być ze mną... czułam się z tym bardzo dobrze. Chciałam kogoś mieć. Niemniej jednak nie fascynował mnie ani fizycznie ani pod względem osobowości, zainteresowań itd.

.......... sama widzisz
nie warto robić TO CO WSZYSCY ,
rób to co radzi robić BÓG


A co Bóg radzi ?
........ chyba czas NA POWAŻNIE się temu przyjrzeć , nie uważasz ? :->

Cytat:
Namawiał mnie do współżycia, nie chciał nawet słyszeć o tym, że miałby z tym czekać. I tak powiedział, że 2 lata związku bez współżycia to bardzo długo. on był z takiego środowiska, co przykazania kościelne ma za nic. nie chodzi nawet o to, że było to współżycie przed ślubem, ale o to że ja tego nie chciałam... przycisnął mnie i zgodziłam się, niechętnie i wbrew sobie. i każde późniejsze współżycie też takie było. rzadko i na siłę. i już tak mi zostało. do dziś. zero własnych potrzeb tylko presja męża, do tego narastająca niechęć do tych spraw. Nabrałam przekonania że jestem jakaś ułomna, nie nadaję się do tego, aseksualna nie wiem... Jakbym miała być z kimś innym, to miałabym ogromną barierę do pokonania. I tyle z tego wynikło.

............ tyle wynikło z tego ,
że się nie słuchało Pana Boga ,
Mówi wyraźnie - współżycie dopiero i wyłącznie w małżeństwie .
Jasne , że nie jesteś ułomna , to był OCZYWISTY skutek współżycia pod przymusem .
Współżycie jest słodkim deserem miłości .Gdzie była miłość ?
Było pożadanie i to jednostronne .
Był strach przed ciążą , gwałt na psychice , przy jednak Twojej zgodzie ( niedojrzałość aż taka ? )
........... no i współżycie nie polega na zaspokajaniu własnych potrzeb ,
to nie "robienie sobie dobrze" czy "uprawianie seksu"
.............. no , znalazł się "seksuolog" :mrgreen: znaczy ja :mrgreen:
Nie to nauczanie KOŚCIOŁA tak mówi .
No i niestety , byłaś niedojrzała , zapewne oboje ,
ale i ta wasza niedojrzałość .......... skąd się wzięła ?
Pomyśl , ......... macie 2 dzieci , MACIE
bo chciał nie chciał
rodziców ma się ZAWSZE dwoje .

Anonymous - 2012-12-20, 02:04

porzucona_33 napisał/a:
Wiesz, ja podchodzę do tego inaczej, ponieważ znam wiele małżeństw, które są szczęśliwe mimo braku ślubu kościelnego, a nie miały możliwości go zawrzeć i znam takie małżeństwa, które się szybciutko rozpadły mimo ślubu kościelnego. Nie uważam, że ślub kościelny jest wyznacznikiem trwałości małżeństwa. Wszystko zależy od ludzi, ich myślenia, dojrzałości - to tak odnośnie moich poglądów,


Witaj,
przeczytałam twój wątek i wiele z tego co piszesz jest pokłosiem wywrócenia wszystkiego co dotyczy małżeństwa, do góry nogami.
Zacytowałam co napisałaś. Widzisz nie chcę dyskutować z Twoimi poglądami, ale wykształciły się one z powodu braku nie tylko wiary, ale przede wszystkim wiedzy o tym co znaczy i czym jest małżeństwo.
Dojrzałość, o której piszesz zapewne nie jest do końca tym co Ty przez nią rozumiesz, gdyż oprócz odpowiedniej mentalności, wiedzy i zdolności fizycznej do małżeństwa musi sie ona opierać na dobrze rozwiniętej duchowości, wtedy dopiero można mówić o dojrzałości osobniczej, a po odpowiedniej formacji o dojrzałości do małżeństwa.
Cóż to nie bierze się z powietrza do małżeństwa trzeba wychować dziecko od małego, bo potem trudno prostować to co krzywe.Wielu z nas Sycharków boryka się właśnie z takimi niedouczeniami z dziciństwa jakie wnieśliśmy w dorosłość, więc nie jest to nic niezwykłego. Tak byli wyindoktrynowani nasi rodzice i tak nas wychowali. Cóż koszty socjalistycznej mentalności.
Dlatego znasz związki cywilne, które określasz jako " szczęśliwe", i zniszczone związki sakramentalne, jednak gdybyś przyjrzała sie dogłębnie na czym sa zbudowane zmieniłabyś zdanie.
Od strony duchowej Zło jakie jest udziałem związków cywilnych dba o to, aby sie ludzie nie połapali i nie naprawili błędów i aby nie stali sie przykładem dla innych a trwali w swoich błędach. Z takich związków rodzą się dzieci, które niosa w życie ogromne duchowe rany, które w dorosłym życiu utrudniaja im normalne funkcjonowanie itd. Zaś sakramentalne związki nie unoszą ciężaru kryzysów, gdyż także nie mają odpowiedniej wiedzy i wiary, że Bóg pomoże i przezwycięży kłopoty tylko trzeba Mu je oddac i poddać się Jego decyzjom.
Jesli jestes osoba ochrzczoną to ten kryzys potraktuj jak ostre napomnienie Boga Ojca, który upomina sie o Ciebie i męża, a takze o Wasze dzieci, abyście szli ku Zbawieniu, a nie ku zatraceniu, bo kocha Was tak mocno, że odważył się Was dotknąć kryzysem, abyście się ocknęli. Chce Bóg Was odzyskac dla Życia, dla Siebie i dla Was na wzajem tylko Mu pozwólcie to uczynić.
Postaraj sie o odnowienie relacji z Bogiem i powoli poukładaj przy Nim swoje życie, bo lęki o jakich piszesz i swoje trudnosci jakie stały sie przyczyna Twoich dzisiejszych problemów maja jakiś swój korzeń i Jezus pomoże Ci go odnaleść i odciąć, aby nadal Cię nie ranił.
Gdy połączysz z duchową terapią także ludzką czyli psychologa czy inną zobaczysz jak szybko odczujesz pierwsze efekty. To sprawi, że staniesz sie lepszym człowiekiem i kobietą, następnie matką i żoną, a wtedy będziesz gotowa do podjęcia ratowania małzeństwa. Przeskakując na siłę jakieś etapy zdrowienia narobisz tylko sobie i innym nowych ran, które znów będą się jatrzyć i leczyć latami. Nie bój się podjąć leczenia, ale rób to pod opieką Jezusa i Maryi, wtedy to będzie skuteczne i poprawnie prowadzone, najlepiej dla Ciebie i Twoich bliskich.


porzucona_33 napisał/a:
napisałam już kilka postów (pod innym nickiem)



Na tym forum nie wolno logować się pod kilkoma nickami, więc zgłoś się proszę do admina i poproś o zachowanie wybranego przez Ciebie nicku, a o usunięcie drugiego inaczej możesz narazić się na punkty karne. :-> Z góry dziękuję

.

Anonymous - 2012-12-20, 16:24

Czytam i przyglądam się tej Twojej debacie... z wielkim zdumieniem. A dlaczego ze zdumieniem? Otóż w tym co sama piszesz - sama sobie przeczysz.
porzucona_33 napisał/a:
Pamiętam jak mąż chciał załatwić ślub kościelny za flaszkę wódki. Na szybko, bo duży brzuch. Usłyszałam wtedy od księdza, że trzeba odbyć nauki, mają być zapowiedzi, że jestem niedojrzała. Ale byłam na niego wściekła. A dzisiaj wiem że miał racje, nie zawsze to co wygodne i da się szybko załatwić jest dobre.

Jak już Kinga wspomniała, za tych socjalistycznych czasów, to za flaszkę wódki można było coś załatwić w układach partyjnych, między znajomymi "rozliczyć się" za przysługę itd.
Taka forma została do dzisiaj - niekiedy w innej postaci - i zwie się łapówki. Za flaszkę czy pieniądze można wszystko kupić, ale niestety miłości, tudzież sakramentu małżeństwa, które jest przymierzem z Bogiem się nigdy nie kupi.
Sakrament małżeństwa w głównej mierze opiera się na piramidzie wartości - odpowiednik piramidy Maslowa - gdzie na pierwszym miejscu jest Bóg.
A w tym co piszesz i na co się powołujesz odnośnie "wersji" małżeństw, trudno mi jednoznacznie wywnioskować, gdzie On jest i jakie miejsce w Twojej hierarchii wartości zajmuje.

porzucona_33 napisał/a:

Wiesz, ja podchodzę do tego inaczej, ponieważ znam wiele małżeństw, które są szczęśliwe mimo braku ślubu kościelnego, a nie miały możliwości go zawrzeć i znam takie małżeństwa, które się szybciutko rozpadły mimo ślubu kościelnego. Nie uważam, że ślub kościelny jest wyznacznikiem trwałości małżeństwa.

Szczęśliwe??? hmmm... bez urazy - mające braki duchowe, niekiedy braki sakramentów poprzedzających sakrament małżeństwa. Małżeństwa sakramentalne się rozpadły... bo były zawierane "na szybko przez "wpadkę"; "a bo co ludzie powiedzą na wsi" i zasadnicza chyba kwestia - ingerencja osób trzecich tzn nadopiekuńczych rodziców.
Znam przypadki będące odwrotnością Twojej "reguły" a nawet trzymające się razem naście lat jako związki konkordatowe.

Natomiast wracając do tematu przewodniego tego forum jakim są małżeństwa sakramentalne, piszesz co następuje:
porzucona_33 napisał/a:
Nie, nie jestem szczęśliwa bez sakramentów, brakuje mi tego i chciałam zawrzeć ślub kościelny wtedy gdy po kilku latach było dobrze (jednak było dobrze, zdecydowałam się na drugie dziecko bo byłam szczęśliwa z tym człowiekiem) - mój mąż nie chciał. Nie chodzi do kościoła i nie chciał nic ślubować do grobowej deski - mogło mi się wtedy zapalić czerwone światło... że po prostu nie planuje być ze mną bez względu na wszystko, do końca życia, a ja byłam naiwna.

I za chwilę...
porzucona_33 napisał/a:
Ale cieszę się że nie wzięłam tego ślubu. Dzisiaj miałabym problem a tak... jak się rozwiodę przynajmniej sprawy kościelne będę miała wreszcie w porządku. Skoro mąż nie był przekonany, dobrze że nie zgodził się na ten ślub. Paradoksalnie wypadałoby mu podziękować.

To w końcu jak??? Jesteś szczęśliwa czy nie?
Bo szczęście z zawarcia sakramentalnego związku "za flaszkę" byłoby żadne. Nawet względem Boga czy też z posiadania potomstwa z tego związku.
Zaś sam kac moralny... niewspółmierny do tego wszystkiego co nosi wspólny mianownik jakim jest małżeństwo.

Anonymous - 2012-12-20, 21:04

...
Anonymous - 2012-12-20, 23:18

Czytam Twój watek i jest mi strasznie Ciebie żal :-(
Cytat:
Jak sobie pościeliłam tak się wyspałam.

Wiesz to nie jest tak do końca , myslę że z pewnych rzeczy wcześniej po prostu nie zdawałaś sobie sprawy. Jestesmy tylko ludzmi i dokonujemy złych wyborów.
Teraz juz wiesz że budować można tylko na Bogu nie na czymś innym.
Zacznij od nowa , od początku on Cie poprowadzi i zdumiona będziesz ile Ci da w bardzo krótkim czasie.

Anonymous - 2012-12-21, 00:02

Porzucona ,
co Ci niby dobrze szło , gdzie to niby szczęście ? :shock:
Pisałaś wcześniej , że Ci nie pasował pod WIELOMA względami ,
ani psychicznie , ani duchowo , ani intelektualnie
odeszłaś od Boga

dom , dobra praca - co będziesz z tego miała po śmierci ?
............ NIC

Bóg dał Ci szansę na lepsze życie , po to jest ten "kryzys" .
Tak naprawdę to kryzys masz od poznania męża .
Bóg powiedział - STOP , ............ nawróć się , zmień kierunek .

Anonymous - 2012-12-21, 06:21

porzucona_33 napisał/a:
Czytam jakieś wypowiedzi ludzi na internecie i widzę, że mężczyzna bez częstego i dobrego seksu nie może żyć widocznie. Wszystko inne jest na drugim planie.

Dziewczyno, co Ty czytasz w tym internecie? :shock: Fachowo nazywa się to fakt medialny - czyli rzecz powtórzona x tysięcy razy w świadomości ludzkiej staje się prawdą. Co nie oznacza, że tą prawdą jest.
Sama przytoczyłaś zjawisko doświadczone na sobie - z mężem wyśmiewający kościół ciężko Ci było mieć przejrzyste katolickie poglądy, pogubiłaś się.
A zatem teraz zamiast karmić się w internecie intelektualną papką, zacznij czytać rzeczy zdrowe i budujące. Masz portal deon.pl, jest czytelnia na Opoce, z mnóstwem tekstów choćby ks. Dziewieckiego (sama znajdź - kto on zacz ;-) ), tu na forum jest miejsce, gdzie zamieszczamy ciekawe artykuły i książki. Masz czytania na jakąś.... najbliższą dekadę ;-) Zdrowego i budującego czytania :-)
Powodzenia :-)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group