Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Kika11 - kryzys

Anonymous - 2012-12-17, 10:40

Witam wszystkim serdecznie, jesteśmy małżenstwem, od 3 m-cy, miesiac temu maz wyprowadzil sie z naszego wspolnie zakupionego mieszkania na kredyt. Zrobil to po kryjomu, pod moja nieobecnosc, spakowal wszystkie swoje rzeczy, zostawiając tylko te ktore ja mu kupilam i przeprowadzil sie do matki, ktorej opowiedzial doslownie wszystko co zle i dobre bylo miedzy nami czesc podkoloryzowal. Stwierdzil ze mial w domu pieklo, ze mam dwie twarze, ze byl tłamszony, z czym sie nie zgodze, poniewaz szukanie oszczednosci, zwracanie uwagi by mniej wody lal, nie siedzial tyle i nie gral, gasil swiatlo, wypominanie w zlosci kwestii finansowej, poniewaz mimo 35 lat nie wniosl zlotowki do naszego zycia, wklad wlasny, wszystkie ubezpieczenia, notariusz ja zrobilam, on wzial tylko pozyczke na meble. Mio wszystko zalezy mi na tym bysmy dali sobie szanse, jednak on jest uparty nie chce o tym slyszec uparl sie na rozwod, gdzie tym slowem konczyl kazda klotnie. jest mi cholenie ciezko mysle o nim, pisze, dzwonie, skontaktowalam sie nawet z ksiedzem ktory udzielil nam slubu, nie wiem co mam zrobic by uratowac to malzenstwo, jest mi tego zal, nie skad w nim taki upor choc jego zachowanie tez odbiega od idealu, dodam iz bylo rowniez wiele pieknych chwil, ale on kazda klotnie konczyl slowem rozwod, zdaje sobie sprawe ze go urazilam, gdyz w zlosci gdzie sa emocje mowi sie duzo ale potem zaluje i go przepraszam, on natomiast ma z tym problem. niedlugo ma skladac paiery rozwodowe, jak stwierdzil nie widzi dla nas szansy, najgorsze jest to ze nie chce rozmawiac, jak probuje twierdzi ze wszystkiego dowiem sie w sadzie i taka z nim rozmowa. beznadziejna sytuacja. do tego pisze ironiczne esy, jezdzi patrze z kim siedze na naszym wspolnym mieszkaniu. Nie wiem czy jest sens to wszystko ratowac, on nawet nie chce sie spotkac pogadac, widac ze nas przekreslil.
Anonymous - 2012-12-17, 21:04

Witaj, Kika, na forum :-)
Wydzieliłam Ci osobny wątek, dobrze mieć miejsce tylko dla siebie, i na wsparcie tylko ku Tobie kierowane. A od Sycharków tego wsparcia dostaniesz dużo :-)
Pozdrawiam :-)

Anonymous - 2012-12-17, 21:29

Kika ,
wydaje mi się , że powinnaś napisać
co się działo PRZED ślubem , jak długo się znacie ,
z jakich rodzin pochodzicie , jak u was z wiarą , jak doszło do ślubu , itd.

Anonymous - 2012-12-18, 01:49

Witaj Kika.
Trzy miesiące małżeństwa , wyprowadzka i rozwód w planach.... :evil:

Wiem...początki są trudne,bo....
dwoje kochajacych sie ludzi(dotąd randkujących tylko) zamieszkuje razem.....i.......

.....nie zawsze jest makijaż na twarzy i piękna fryzura,nie zawsze ogolona broda.
.....tu skarpetka na ziemi,tam gacie,a w łazience umazany pastą zlew.
.....chleb pszenny, a nie razowy miał być,szampon dla włosów normalnych ,a nie tłustych..
.....prysznic miał brać,a nie hektolitry wody do wanny lać.
itp......itd.....
Mozna wymieniać i wymieniać....

Dla nas "stażowych" małżonków normalka.....zwyczajne poznawanie siebie nawzajem,docieranie,czasem..."walka o władze".
Trudny okres,ale jak najbardziej do pokonania.....ot przejściowy etap.

Kiko piszesz......

Stwierdzil ze mial w domu pieklo, ze mam dwie twarze, ze byl tłamszony, z czym sie nie zgodze, poniewaz szukanie oszczednosci, zwracanie uwagi by mniej wody lal, nie siedzial tyle i nie gral, gasil swiatlo, wypominanie w zlosci kwestii finansowej, poniewaz mimo 35 lat nie wniosl zlotowki do naszego zycia, wklad wlasny, wszystkie ubezpieczenia, notariusz ja zrobilam, on wzial tylko pozyczke na meble.

Oszczędzanie,zwłaszcza na poczatku małzeństwa ,kiedy w planach urządzanie mieszkania,jakiś wyjazd....jest ok,ale......ciagłe upominanie,zwracanie uwagi,wypominanie.....juz ok nie jest.
Zwłaszcza to wypominanie kwestii finansowej!!!
Jak dla mnie to strzał w plecy nie tylko męża,ale i sobie samej.

Mąz(moim zdaniem) mógł poczuć sie urażony i zdominowany.
Mógł,ale tez nie musiał od razu zbierać bambetli i wiać......jak dla mnie to brak dojrzałości i odpowiedzialności.

Co dalej...?

Małżeństwo należy ratować!!!!!!!!
Bóg,pokora,poprawna komunikacja(sztuka której trzeba się nauczyć) działają cuda.

Przepraszam za błędy,kocham i czekam.....krótki sms,bądź troche obszerniejszy list,jesli mąż unika kontaktu.....tak osobiście bym zrobiła........i czas(bez zbednych komentarzy w razie ironicznych odpowiedzi ze strony męża)

Anonymous - 2012-12-18, 08:14

Dziekuje za komentarze dot mojego problemu. Jest mi ciezko teraz z perspektywy czasu wiem, ze jest to moja wina, nawet nie umiem Wam powiedziec co mu takiego powiedzialalm, zlosc nerwy, emocje. ja kredyt ubezpieczenia, wszystkie koszta on nic, ja od swojej rodziny pieniadze pozyczam on mowi ze jego rodzice mu nie dadza, a za pare dni mowi, ze rodzicom swoim samochod znalazl. I mi nerwy puszczalu. Kiedy mu mowie czy do zle prowadzilam, co mam mi do zarzucenia on mi na to ze za duzo perfekcyjnej pani domu sie naogladalam, probislam, blagalam, przepraszalam nie chcial rozmawiac, komentowal dowiesz sie w sadzie. Przed slubem tez bywaly spiecia ale zawsze potrafilismy sie dogadac, a teraz tak sie zawzial ze szok. Pisalam maile, by wiedzial co czuje, ze jest mi zle, wspomnialam tylko dobre momenty. Ale on rozwod soie zaplanowal, mimo tego ze kazal sobie oddac pierscionek zareczynowy, stwierdzil do mojej mamy ze za zone wybral sobie najgorsza ze wszystkich dziewczyn i takie tam pomyja wylal. Ja zrobilam wszystko, duzo uswiadomila mi rozmowa z ksiedzem ktory udzielil nam slubu, ale cos on nie chce a mi juz brakuje sily, i najgorsze ze mamy kontakt sms i jest mily
Anonymous - 2012-12-18, 12:07

kika11 napisał/a:
ja od swojej rodziny pieniadze pozyczam on mowi ze jego rodzice mu nie dadza, a za pare dni mowi, ze rodzicom swoim samochod znalazl. I mi nerwy puszczalu.


ale czy to ok brać pieniądze od rodziców? czy rodzice mają obowiązek utrzymywać dorosłe dzieci, które założyły swoją rodzinę? ..........rodzice Twojego męża mają prawo kupić sobie samochód i co tylko zechcą i nie mają żadnych obowiązków wobec Was. mąż mógł mówić prawdę, że rodzice nie mają pieniędzy na pożyczenie Wam, bo to nie jest ich sprawa i nie muszą na to specjalnie odkładać.......takie jest życie, decydując się na założenie rodziny, trzeba myśleć o samodzielnym życiu i pracy na własny rachunek..............swoje w życiu się napracowali i kiedy oni mają żyć już normalnie dla siebie, skoro najpierw wydatki na małe dzieci, a potem nawet kiedy już dzieci same zakładają rodzinę, ciągle ciągną od starszych rodziców....to nie tak ma być!!! Twoi rodzice też nic nie muszą Wam dawać i to, że dają, to ich dobra wola, ale nie sprawia to, że druga strona ma też tak robić. śmiem twierdzić, że takie matkowanie dla młodego małżeństwa to przyczynek do kryzysu w tym związku......stanowcza miłość, to danie szansy na samodzielność....a efekt takiego podejścia właśnie widzisz w swoim małżeństwie, już twierdzisz, że coś Ci się należy od rodziców Twojego męża, a to jest po prostu nieprawda....
oboje małżonkowie winni na miarę swoich możliwości łożyć na wspólne życie, ale tylko pod warunkiem, że oboje godzą się na pewne wydatki, kredyty, że nie są do tego zmuszani..... przyznam, że ja tak właśnie "zmusiłem" żonę do kredytu na mieszkanie, kiedy jej praca była niepewna,nie była przekonana do tego kredytu..... potem wynikały z tego różne kłótnie,bo raty pożerały nam wszystko i nie starczało na normalne życie, a przecież żyjemy tu i teraz......a nie za 30 lat,kiedy spłacimy kredyt.......na wszystko jest czas i wszystko trzeba zawsze wspólnie przemyśleć i wspólnie się na tak ważne sprawy zdecydować...... teraz to wiem..żona dała za wygraną i zgodziła się na kredyt, przez co i potem nie miała przekonania do tego, by wspólnie radzić sobie z problemami......
i jeszcze jako facet Ci powiem jedną rzecz.......nie cierpimy krytyki. ona może być nawet i słuszna, ale ględząca żona, narzekająca na nas, na naszą nieudaczność, to tak, jakby ktoś zmywał z żony całą urodę, dobroć, piękno, atrakcyjność, czyli to, co tak nas urzekło kiedyś w tych żonach...........potem mało zostaje i trudno się zmotywować do pracy nad sobą.....pamiętaj, że mężczyźni są trochę ułomni pod tym względem i nie mają tak jak kobiety, skłonności do poświęceń, patrzymy też na życie innymi kategoriami,po prostu różnimy się, nie ma co więc wymagać od męża, że będzie patrzył na życie tak jak Ty, bo to jest niemożliwe. przepraszam, że się rozpisałem, pozdrawiam, s.

Anonymous - 2012-12-18, 12:35

to nie jest tak ze zadam, by rodzice nas wspierali, wszystkie pieniadze, ktore pozyczylam oddalam, kiedy polikwidowalam oszczedności. Ja nie twierdze ze oni musza nas utrzymywac, ale skoro dorosły facet, szczyci sie ze kiedys zarabiał wiecej anizeli jego rodzice, ze nie ma zadnych oszczednosci bo wszystkie pieniadze przeznaczyl na zabawe, mowi, ze jego rodzice pomogli jego rodzenstwu to i mu sie nalezy, a potem twierdzi ze nie maja pieniedzy na to. Mamy wspolny kredyt, kiedy go teraz pytam co z mieszkaniem, dowiesz sie w sadzie, najgorsze to ze nie chce porozmawiac szczerze, ja po tym okresie kiedy sie wyprowadzil, a wrecz uciekl widze swoje bledy, natomiast on uwaza, ze to wszystko moja wina.
Anonymous - 2012-12-18, 16:31

kika11 napisał/a:
widze swoje bledy


to już bardzo dużo, bardzo, ale czy to wystarczy? samo widzenie błędów jeszcze nie sprawi, że relacja się naprawi,ja się nauczyłem, że samo nic się nigdy nie naprawi.. zamierzasz coś z tą wiedzą na temat swoich błedów zrobić? bo moim zdaniem to jest taki pierwszy kroczek,a dalej jeszcze daleka droga..drugim kroczkiem jest naprawianie tych błedów bez czekania na to samo ze strony męża, bo od nikogo raczej nie powinniśmy uzależniać naszej zmiany na lepsze....
a z tym gadaniem, że dowiesz się w sądzie, to raczej takie czcze pogróżki, pewnie sam nie wie, jak to będzie z kredytami i tak dalej
wiem, że finanse są ważne, ale czy nie za bardzo wokół finansów krążą Wasze rozmowy, sprawy....kto ile dał, kto ile włożył, dokładał, że ma być po równo, jak jednemu synowi, to drugiemu też muszą...to wszystko w obliczu rozpadu rodziny nie jest chyba takie ważne.....
bardzo podoba mi się post Leny, przecztaj jeszcze raz jej słowa, bo są bardzo rozważne i niosą w sobie życiową mądrość, pozdrawiam.

Anonymous - 2012-12-18, 17:21

z perspektywy czasu, piszac do Was, czytajac Wasze wypowiedzi widze swoje, jednak w danej sytuacji trudno mi opanowac, gdyz wszystko rozpoczelo sie od niewinnej klotni, w ktorej moj maz mi tez dal do wiwatu slownictwem ktore mnie zabolalo. I boli mnie to ze z jego strony nie ma reakcji na ratowanie a ja inaczej nie umiem, my w nowym mieszkalismy niecaly m-c i od m-ca oddzielnie, ludze sie ze w swieta sie pogodzimy, ale wiem ze tak nie bedzie, on chce rozwodu bez orzekania o winie, wlasnie mija 4 miesiac malzenstwa, napisalam smsa, ze kocham i ze jest moja polowka, a zjego strony cisza, chcialam umowic sie z nim na randke by to jakos uczcic i cisza. Nie wiem czy to wszystko ma sens, bo zaangazowanie naprawy jest widoczne z jednej strony. Nie wiem co mam robic?? ten caly slub, przysiega, emocje z nia zwiazane to byla jednym slowem farsa.

[ Dodano: 2012-12-19, 11:37 ]
Wczoraj udalo mi sie spotkac z mezem, dlugo czekalam na to spotkanie, tymbardziej ze to ON wyszedl z inicjatywa. Zrobil herbate i usiedlismy - jak mi tego brakowalo, zaczelismy rozmawiac, pierwszy raz od dluzszego czasu, bez oskarzen, mowilismy co nas boli, opieral sie ale nawet mnie przytulil, gdy tak siedzial i patrzylam na niego widzialam zreszta przyznal sie ze cierpi, zle to znosi, spac nie moze po nocy, tak schudl, policzki mu opadly. Stawierdzil ze mi nie ufa, ze go kocham, i nie wierzy w moja przemiane na lepsze. co dalej, co dalej??

Anonymous - 2012-12-21, 23:08

Kika,wyszłaś za mąż za zatwardziałego kawalera,ma on już 35 lat,i jego już nie zmienisz,wiem coś na ten temat,bo mój mąż gdy się ze mną żenił miał 36 lat,u nas jest dokładnie tak samo tylko odwrotnie,głównie wojny o finanse,kto ile kupił,ile mam oddać,jeżeli nie wyluzujecie to nic z tego nie będzie,jesteście świeżo po ślubie,cieszcie się sobą..daj mu czas i nie wypominaj mu każdego grosza,jeżeli nie pije,nie bije,nie znęca się nad Tobą psychicznie i fizycznie to walcz o niego;)pozdrawiam Cię. :->
Anonymous - 2012-12-23, 12:45

Nie bije, za to pali, ale jak mam walczyc powiedz mi Malwinka, od 1,5 miesiaca jestesmy oddzielnie, nie widzi potrzeby moj maz kontaktowania sie ze mna. A mi tak go brakuje, powiedzialam mu ze wszystko przemyslalam ze widze swoje bledy, zaprosilam go na swieta nie przyjdzie, nawet oplatkiem nie widzi potrzeby podzielenia sie ze mna. Jest strasznie uparty i teraz chce mi udowodnic ze ON podjal sluszna decyzje
Anonymous - 2012-12-23, 14:12

Kika , walcz o zmiany w sobie. To nie wystarczy, że zobaczyłaś swoje błędy, jeśli nie zmienisz sie naprawdę, szybko wrócisz na stare tory. Czytaj jak najwięcej ( na forum jest tego dużo)o małżeństwie i rodzinie, a najpierw " Mężczyźni są z marsa, a kobiety z wenus", obejrzyj " Przez śmiech do lepszego małżeństwa" ( całość, a nie tylko fragmenty- może uda się zaprosić męża do oglądania?). Musisz wiedzieć jak postępować z mężem, musisz umieć też go nauczyć , jak on ma postępować z Tobą. To nie jest łatwe i trzeba się tego nauczyć. Mężczyźni na pewno potrzebują czuć się podziwiani, akceptowani i szanowani, chcą by żony miały do nich zaufanie, nie znoszą ciągłych pytań, bo czują sie kontrolowani itd. Myślę, że słysząc Twoje zarzuty nie widział podziwu w Twoich oczach..., nie czuł akceptacji...Słuchaj konferencji ks. Pawlukiewicza, Jacka Pulikowskiego, może podsuń coś do przeczytania mężowi. Sprawdź terminy " Spotkań małżeńskich" , może uda się Wam pojechać, wielu to pomogło. No i oczywiście szturm do Nieba- mocna modlitwa ( Twoja i wszystkich , którzy chcą wam pomóc). Pomyśl też o rozmowie z psychologiem. To wszystko wymaga czasu, ale na pewno przyniesie poprawę sytuacji.
Anonymous - 2012-12-23, 14:52

staram sie zmienic, nie wyrzucac mu niczego, wiem ze go skrzywdzialam, najgorsze ze nie mam wplywu na niego i jego decyzje ktora sam podjal - nie przyzyje tego rozwodu, on doskonale o tym wie, bo mu mowilam. Niec mnie nie cieszy swieta, przygotowania, jestem zalamana sytuacja. Stracilam radosc do zycia

[ Dodano: 2013-01-02, 08:03 ]
Witam wszystkim w nowym Roku 2013, oby byl duuuuzo lepszy od minionego. Moja sytuacja sie pogorszyla, choc widzialam oznanki na pogodzenie, ktore byly m.in swietami a nowym rokiem, mianowicie przelamalismy sie opłatkiem, zlozylismy sobie zyczenia, w miedzy czasie esemesowalismy milo, wiem bo sie przyznal, ze mu mnie brakuje, ze teskni, ze rozplakal sie przy oplatku w swoim rodzinnym domu. nastepnie w wigilie sam zaproponowal spotkanie, i tak praktycznie spotykalismy sie codziennie. Sylwestra spedzilismy oddzielnie, on byl u brata, ja siedzialam w domu. W nowym roku spotkalismy sie, oznajmil mi ze jednak chce rozwodu, ja poczulam sie oszukana bo mialam nadzieje ze wszystko sie ulozy, znowu zaczela sie ostra wymiana zdan, nastepnie zaczal mnie nagrywac jak szarpalismy sie przy drzwiach, i komentowac ze tak jest zawsze, dzwonil do moich kolezanek, aby przyjechaly by miec dowod ze zostawil mnie cala i zdrowa, i ze sobie nic nie zrobie, Takze moja walka o to malzenstwo dobiegla konca.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group