Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Zgoda na bycie pomiatanym?

Anonymous - 2012-12-15, 14:54
Temat postu: Zgoda na bycie pomiatanym?
Kochani w Bogu.

Jestem na dnie rozpaczy.Mój mąż jak uzalezniony alkoholik znowu wrócił do kochanki.Uprzednio stwierdziwszy,że co prawda probował być ze mną,ale zrozumiał,że mnie nie kocha.....po trzech tygodniach powrotu,zaledwie do sypialni.....nie było mowy o jakiejkolwiek szczerości,próbie naprawy,nie było żalu,słowa przepraszam,postanowienia poprawy.Znowu oficjalnie w piątek pakuje plecak i wyrusza na spotkanie z nią....
W pierwszym odruchu wyprowadziłam się do mojej mamy.Niestety moje dziecko zniosło to fatalnie.Płacz,tęsknota za tatą,za swoim pokojem,błaganie,żeby wrócić,żeby wszystko było jak dawniej.....mąż stwierdził,że mamy wrócić,że to on się wyprowadzi,czego oczywiście nie robi.
Mam pytanie do Was: osób,które być może były w takiej sytuacji.Jak to znosić? Z jednej strony moje złośliwości i awantury z powodu jego zdrady i wyjazdów tylko pogarszają sytuację,bo wiadomo dochodzi do ostrej wymiany zdań,chociaz póki co nie ma awantur.Z drugiej strony brak reakcji i modlitwa mogą sprawić,że przestanie się ze mną liczyć,nabierze pewności,że wolno mu wszystko i będzie jeszcze bardziej bezczelnie zdradzał....przyjąć zasadę pokory? On nawet mi powiedział,ze jak się wyprowadzę,może zobaczy,co stracił i zrozumie......
Czuję jak bardzo mnie lekceważy,jak mną pomiata,mimo,że nie podnosi na mnie ręki,jego chłód,obojetność budzą we mnie lęk,że dla naszej miłości nie ma już ratunku.Cierpię dla dziecka,gdyby nie ono,chyba nie dałabym rady.Jaką przyjąć strategię? Modlę się,ale odkąd skończyłam nowenne pompejańską już nie umiem znaleźć uspokojenia.Grzeszę mając ukryty żal do Boga,że znowu musze przez to przechodzić.Nie mam już siły.Za tydzień święta.Obawiam się,że wyjedzie do niej,bo na Wigilię zawsze przychodzi moja mama.A on przecież nie potrafi spojrzeć w oczy nikomu z rodziny,nikomu,kto wie....
Proszę Was o modlitwę,bo miewam takie chwile,że chciałabym po prostu umrzeć.Tylko moje dziecko trzyma mnie przy życiu.

Anonymous - 2012-12-15, 20:56

Yoka napisał/a:
...przyjąć zasadę pokory?

Yoka, a co to znaczy dla Ciebie, w Twojej sytuacji?
Czym jest pokora?

Jesteś dzieckiem Boga.
W tym kontekście spójrz na traktowanie Ciebie przez męża
i Twoją reakcję/odpowiedź na to.

Yoka napisał/a:
Grzeszę mając ukryty żal do Boga,
że znowu musze przez to przechodzić.

Pan Bóg z pewnością się nie gniewa o Twój żal do Niego.
To nie jest sytuacja, przez którą musisz przechodzić (czasem są takie),
w Twojej sytuacji, to Ty tak a nie inaczej wybierasz.
Niestety, nie stawiasz mężowi granic.
Złośliwości i awantury z powodu zdrady i wyjazdów to nie granice.
Jego powrót jak to określiłaś "do sypialni" - zgodziłaś się na to, ot tak?
Z łóżka kochanki do Twojego?

Yoko, życzę Ci odwagi i rozwagi w podejmowaniu decyzji.
Zadbaj o siebie i dziecko.
Nie cierp dla dziecka, w tym przypadku to nie jest konieczne.
Daj dziecku to, co najlepsze w miłości: bezpieczeństwo, radość, spokój,
beztroskę, uśmiechniętą mamę.

Yoko,
jesteś umiłowaną <3 córką Boga
o tym pamiętaj zawsze

Pozdrawiam.

Anonymous - 2012-12-15, 21:30

Och te granice - pamiętam jak pierwszy raz usłyszałam o nich 1,5 roku temu, oczywiście nie zrozumiałam o co chodzi i zamiast granicy postawiłam kontrę, a potem to juz jak widać w opisie - nie polecam bynajmniej ;-)
Dziś wydaje mi się, że te granice to bardziej stawia się sobie niż drugiemu człowiekowi. Należy mieć swój własny kręgosłup moralny i swoją postawą, zachowaniem, słowami pokazywać otoczeniu jak chcemy być traktowani, pamiętając jednocześnie, że to czego oczekujemy dla siebie powinniśmy również dawać innym. Chyba bardziej sobie należy mówić na to się nie zgadzam, to mi nie odpowiada. Jeśli mąż traktuje żonę (przepraszam za określenie) jak wyjście awaryjne to raczej on już wie po zachowaniu żony, że ona jemu na to pozwoli i będzie z tego korzystał dopóty dopóki będzie pozwalała.
Zadaj sobie pytanie czy ja chcę męża, który niby wraca, ale obecny jest właściwie tylko ciałem i tylko rozgląda się dookoła za czymś co może być lepsze w jego miemaniu. Czy chcesz trząść się do końca życia, że pojawi się jakaś pani, która go uwiedzie - za jego przyzwoleniem oczywiście. Jeśli nie to - co ze mną jest nie tak, że ja na to pozwalam. Od tego chyba zaczyna się prawdziwa droga do Boga. łatwa nie jest, bo z reguły okupiona cierpieniem, ale naprawdę warto jest dokonać przemiany wewnątrz siebie, pojednać się z Bogiem i zacząć prawdziwie żyć.
Pogody Ducha

Anonymous - 2012-12-15, 23:04

Powiedział,że z nia skończył.....stąd moja zgoda na powrót do sypialni,nie od razu oczywiście.....bałam się,że jak odmówię pójdzie znowu do niej.Jak widać i tak poszedł.....Oczywiście nasze kontakty natychmiast wygasiłam,przecież tak się nie da zyć.Sądziłam,że on naprawdę to skończył.
Granice.....mój Boże.Moim marzeniem byłoby,żeby sie wyprowadził,bo ja nie mogę.Ja doskonale wiem,gdzie są granice.On je przekracza.Czy to znaczy,że nie patrząc na nic mam po prostu zrobić separację?
Wybaczcie,może wypowiadam sie nieskladnie.Jestem w strasznym stanie.Chciałabym tylko,żeby się opamietał.
Jestem słabym człowiekiem,który błaga Boga o litosć i chyba nie potrafi odczytać wlaściwie Jego wskazówek.Proszę,módlcie się za mnie.....

[ Dodano: 2012-12-15, 23:20 ]
Yoka, a co to znaczy dla Ciebie, w Twojej sytuacji?
Czym jest pokora?
Pokora to znoszenie w spokoju tego,że oficjalnie mnie zdradza.Jest mu wszystko jedno,czy wniosę sprawę o rozwód,czy będzielmy tak zyli.On mnie nie kocha.Ja mogę z tym wyznaniem zrobić co zechcę.Oczywiście rozsądek nakazuje to przerwać.I próbowałam,wyprowadzając się.Niestety uderzyło to w dziecko.Dziecko nie wie kim jest jego ojciec.Chce mieszkać z nim.Więc pozostaje mi zycie w kłamstwie w chorych emocjach.Oczywiscie żyjemy osobno.Ja w jednym on w drugim pokoju.Rozmawiamy słuzbowo,niewiele.

Jesteś dzieckiem Boga.
W tym kontekście spójrz na traktowanie Ciebie przez męża
i Twoją reakcję/odpowiedź na to.
Przepraszam,ale nie rozumiem.....Bóg widzi,że dzieje mi się krzywda.Oczywiście mój mąż ma rozum i wolną wolę i nawet jeśli Bogu sie to nie podoba,postepuje tak a nie inaczej.
Bóg obdarzyl mnie dzieckiem,które jest nieszczesliwe w innym domu.Jak wytłumaczyć maluchowi,że tatuś przestał kochac mamusię?Skoro tatuś zajmuje się nim dobrze a to,że wyjeżdża na pól weekendu na razie maluchowi nie przeszkadza,chociaż pyta,gdzie on jest.Ale przeszkadza mnie z wiadomego powodu.Jak w kontekście tego,że jestem dzieckiem Boga rozumieć traktowanie mnie przez męża.....

To nie jest sytuacja, przez którą musisz przechodzić (czasem są takie),
w Twojej sytuacji, to Ty tak a nie inaczej wybierasz.
Nieprawda.Muszę przez to przechodzić.Było już w miarę dobrze.Ja naprawdę sądziłam,że damy radę.Nie spodziewałam się,że znowu do niej wróci.To nie jest mój wybór.

Jego powrót jak to określiłaś "do sypialni" - zgodziłaś się na to, ot tak?
Z łóżka kochanki do Twojego?
Oczywiście,że nie.Tak jak pisałam,mieliśmy ratowac nasze małżeństwo i głeboko wierzyłam,że nam się uda.

Yoko, życzę Ci odwagi i rozwagi w podejmowaniu decyzji.
Zadbaj o siebie i dziecko.
Nie cierp dla dziecka, w tym przypadku to nie jest konieczne.
Daj dziecku to, co najlepsze w miłości: bezpieczeństwo, radość, spokój,
beztroskę, uśmiechniętą mamę.
Tak bardzo bym chciała.Tylko,czy dziecko bedzie szczęsliwe,jesli się wyprowadzimy?Ono tego nie chce.Artykuuje to wyraźnie.

[ Dodano: 2012-12-15, 23:27 ]
[quote="mallgos"]Och te granice - pamiętam jak pierwszy raz usłyszałam o nich 1,5 roku temu, oczywiście nie zrozumiałam o co chodzi i zamiast granicy postawiłam kontrę, a potem to juz jak widać w opisie - nie polecam bynajmniej ;-)
Dokładnie mam takie same przemyslenia.......Granica to : albo kończysz tę znajomość albo......no własnie.Co? Rozwód,separacja,wyprowadzam się. A ja....boje się rozwodu.Wyprowadzić się nie mogę.Więc on moje granice ustawowo ma w głębokim poważaniu.Bo wie,że mam związane ręce.Żyć osobno,choć pod jednym dachem?Nie reagować na to,że oficjalnie prowadzi sobie równoległe życie.....a za to dziecko bedzie miało swój dom tak jak tego chce teraz.Ignorowac go,lekceważyć....niech robi co chce.Ale co wieczór modlić się o opamiętanie.....

Anonymous - 2012-12-16, 08:50

A zatem pytanie - czego bardziej się boisz, i czego bardziej nie lubisz - bycia pomiataną czy kroków prawnych z separacją włącznie?
No i jeszcze jedno pytanie - czy to co dziecko teraz chce, jest faktycznie dla niego dobre w całościowej perspektywie rozwoju?
Nie są to proste pytania, wiem. Bardzo wiele modlitwy i rozwagi wymaga odpowiedź na nie.
Wspieram modlitwą!

Anonymous - 2012-12-18, 22:09

Yoka napisał/a:
stąd moja zgoda na powrót do sypialni,nie od razu oczywiście.....bałam się,że jak odmówię pójdzie znowu do niej

Yoko, czy zgodzisz się na wszystko, żeby tylko nie odszedł?
Jak sama już doświadczyłaś, to tak nie działa.
Yoko, miej do samej siebie szacunek,
choćby z tego względu, że jesteś córką Boga.

Yoka napisał/a:
A ja....boje się rozwodu.Wyprowadzić się nie mogę.Więc on moje granice ustawowo ma w głębokim poważaniu.Bo wie,że mam związane ręce.Żyć osobno,choć pod jednym dachem?Nie reagować na to,że oficjalnie prowadzi sobie równoległe życie.....a za to dziecko bedzie miało swój dom tak jak tego chce teraz.Ignorowac go,lekceważyć....niech robi co chce.Ale co wieczór modlić się o opamiętanie.....

Yoko, że się boisz to naturalne.
Rozwód to nic przyjemnego, a raczej bardzo bolesnego,
Większość osób w trakcie procesu rozwodowego
odczuwa mniejsze lub większe lęki.
Ale przecież Ty nie jesteś w takiej sytuacji,
póki co paraliżuje Cię sama myśl,
że może do tego dojść, jakkolwiek wcale nie musi.
Jednocześnie może do tego dojść
i jest to zupełnie niezależne
od jakichkolowiek Twoich działań,
które w Twoim odczuciu/mniemaniu mają temu zapobiec
(zgoda na powrót do sypialni, niereagowanie na prowadzenie
przez męża podwójnego życia, ignorowanie jego
wyjazdów weekendowych itp.)

Yoko, nie masz związanych rąk.
Nie jesteś śmiertelnie chora,
nie jesteś fizycznie więziona,
nie jesteś ubezwłasnowolniona,
więc na pewno możesz coś zrobić z sytuacją,
w jakiej się znajdujesz.

Zazwyczaj tylko w sytuacji,
w której nie jest człowiekowi aż tak źle,
godzi się on na takie życie
tłumacząc brak działań lękami.
Jednocześnie łudząc się, że ta druga strona opamięta się
coś zrozumie, nawróci się ... bo przecież się modlę,
już kilka razy odmówiłam nowennę pompejańską
i co ... nic ... i coraz większa depresja
i coraz bardziej brak nadziei
Do podjęcia decyzji i działań
zarówno zdradzacz jak i zdradzany
muszą osiągnąć swoje dno

Yoko,
pamiętaj, że czy coś zrobisz czy nie
zmiany i tak nastąpią;
jednak robiąc coś, podejmując jakieś decyzje/działania
dasz szansę temu, że skutki zmian
mogą być dla Was pozytywne/dobre

Zadbaj o siebie i dziecko;
to Ty jesteś dorosła
i to Ty masz rozeznanie, wiedzę,
co jest dobre dla małego dziecka

Życzę Ci odwagi w podejmowaniu decyzji
i nie pozwól, aby to lęki kierowały Twoim życiem
pozdrawiam serdecznie
Lea


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group