Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Pomódlcie się, proszę...

Anonymous - 2012-12-09, 00:24
Temat postu: Pomódlcie się, proszę...
18 grudnia mamy rozprawę o separację. Po 2 latach walki, modlitwy, rozmów z mądrymi ludzmi, mój mąż nie zmienił swojego stosunku do mnie. Uznał, że go zniszczyłam, że jestem złym człowiekiem, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Mamy 3 dzieci... Mój kochany mąż był coraz bardziej nieszczęśliwy, ale nigdy się w żaden sposób nie zdradził, nie miał pretensji, nie kazał mi się zmienić, nie mówił, że coś go denerwuje. Czułam się bardzo kochana. Kochałam jak umiałam. Dbałam, czekałam z obiadem, wychowywałam dzieci. Myślałam, że jestem dobrą żoną. Był mi najbliższy na świecie, był moim przyjacielem. A potem stał się zły i powiedział, że nie mamy już o czym rozmawiać. Kiedyś był blisko Boga, ukończył teologię, poznaliśmy się na pielgrzymce do Częstochowy. Byliśmy pięknym katolickim małżeństwem. Mój mąż modlił się o śmierć, teraz od 2 lat nie chodzi do kościoła, obraził się na Pana Boga. Mówi, że przeze mnie stracił wiarę. Długo by pisać co się wydarzyło przez 2 lata. Dowiedziałm się, że pokochał koleżankę z pracy. Nie zdradził mnie z nią, choć wyznanie innej kobiecie miłości to dla mnie zdrada. Z Bogiem udało mi się przez to przejść. Dawałam się źle traktować, z miłości, by pokazać, że nie jestem egoistką, że moje potrzeby nie są ważne. Jest wspaniałym tatą, więc szczególnie ze względu na dzieci. Wierząc w cud i modląc się o niego. O nawrócenie męża i uratowanie małżeństwa. Wiele w sobie zmieniłam. Widzę jak ten czas był mi potrzebny. Nigdy nie czyniłam Bogu wyrzutów, choć wiele widział moich łez i cierpienia. Teraz nadszedł czas, by spróbować rozłąki. Wspólne mieszkanie nas zabija. Czas nie leczy ran. Mój mąż zamknął już temat. Podjął decycję, że nigdy mnie nie pokocha, nigdy nie będzie ze mną rozmawiał, nigdy mi nie pomoże. I od 1,5 roku dotrzymuje słowa. Traktuje mnie jak powietrze, także przy dzieciach. Nie odpowiada na pytania. Śmieje się ze mnie. Wykorzystuje najstarszego synka, by mnie zranić. Tylko on dobrze wychowuje dzieci, ja zaburzam rytm, przeszkadzam. Kiedyś powiedział, że chciał być dobrym mężem i dobrym człowiekiem, a teraz ma wszystko w d...e.
Proszę pomódlcie się za mojego męża i za naszą rodzinę. Tak bardzo szkoda mi dzieci. Muszę przeprowadzić separację. Znalazłam bożego adwokata, który po rozmowie z moim mężem (chciał mediować) przyznał, że trzeba to zrobić, bo mąż traktuje mnie jak przedmiot, a nie podmiot. Mój starszy synek powiedział ostatnio do taty: "Ty nie lubisz mamy, to ja nie lubię Kuby" Deklaruje, że nienawidzi swojego młodszego brata. A ja pragnę spokoju, bo mąż stale mnie kusi do złego. Pragnę domu pełnego miłości, by dać dobry przykład dzieciom. Moi przyjaciele do których przylgnęłam, nakłaniali mnie do sprawy sądowej już wcześniej, ale ja wierzyłam i miałam nadzieję... Czytałam forum :)
Dziś bardzo się boję i mam w sobie nadzieję, że moje piekło wkrótce się skończy. Że mąż poukłada sobie siebie bez nas, wróci do Boga i do nas.
Proszę o modlitwę.
Dziękuję, że jesteście.

Anonymous - 2012-12-09, 08:46

Radka, wspieram modlitwą!
Anonymous - 2012-12-09, 13:07

radka napisał/a:
Muszę przeprowadzić separację.


Możesz nie musisz,
czy zdajesz sobie sprawę , że jak ty wnosisz o separacje to druga strona ma możliwość na rozprawie zażądać rozwodu ? Opisywali tu niektórzy sycharowicze takie przypadki.

Czy nie masz możliwości na separacje nieformalna ? Która z tego co opowiadać, już jakoś u was funkcjonuje, czy nie ma możliwości osobnego zamieszkiwania ?

Jak daleko masz do najbliższego Ogniska Sycharowskiego?
Warto mieć doświadczoną grupę wsparcie.

Mimo wszystko Pogody Ducha
Wspieram w modlitwie

Anonymous - 2012-12-09, 21:47

Radka dlaczego ty masz przeprowadzić separację, przecież to mąż chce zakończyć małżeństwo.
Poszukaj wsparcia dla siebie, by odbudować poczucie własnej wartości.
Pogody Ducha

Anonymous - 2012-12-09, 23:08

Mój mąż nie chce zostawić dzieci, nie pozwoli mi ich zabrać, bo jak twierdzi nie mam do tego prawa, więc musiałam pójść do Sądu. Chce bym cierpiała, tak jak on cierpiał. Taki układ jest mu na rękę. Zarządał rozwodu w odpowiedzi na pozew, ale nie znalazł żadnych argumentów, tylko pełne emocji, wyrwane z kontekstu sytuacje. Mój adwokat stwierdził, że nie ma to żadnego znaczenia dla sprawy i nie wskazuje mojej winy. Nie znalazłam już żadnego innego sposobu, by ratować co zostało. Nie wiem jak inaczej mogłabym pomóc mężowi, jest bardzo zatwardziały, niezwykle inteligentny, uznający siebie za najmądrzejszego. Myślę, że jedynie silny wstrząs zmusi go do działania. Jest zupełnie zamknięty na Boga. Zadeklarował, że woli pójść do piekła, niż być dla mnie dobry. Trzeba uciekać i modlić się z oddali. Nie spotkałam żadnego księdza, który by mi to odradzał, wręcz przeciwnie, na spowiedzi spotkałam się ze zrozumieniem, a ufam, że w sakramencie spotkałam się z Bogiem. Uważam, że trzeba się szanować. Jestem dzieckiem Boga i nikt nie ma prawa mnie niszczyć. Ufam, że podjęłam dobrą dezyzję. Oddaję naszą rodzinę Matce Bożej i Waszej modlitwie :)
Jezu ufam Tobie.

W moim mieście nie ma grupy wsparcia :-(

Anonymous - 2012-12-09, 23:43

radka napisał/a:
W moim mieście nie ma grupy wsparcia


Ale za to w necie jest - MY jesteśmy, Radka :-> .
Myślę, że jak popiszesz troszkę, poczytasz - znajdziesz jakieś wskazówki, porady.

A z innej beczki - korzystasz z pomocy terapeuty? Czasem potrzebna jest pomoc taka ludzka, ale fachowa. Nawet jeżeli jeszcze nie czujesz takiej potrzeby, z doświadczenia wiem, że ludzkie działania (te złe mam na myśli) są jak kropla uderzająca o skałe: niby nic, ale po jakimś czasei wyrzeźbia spory kawał... sporą szkodę na psychice... Trza się ratować i zabezpieczać już po pierwszym uderzeniu kropli :mrgreen:

Pozdrawiam!

Anonymous - 2012-12-10, 22:48

Witaj moja grupo wsparcia :mrgreen:

Chodziłam do pani psycholog, upatrzonej, wybranej, polecanej. Po kolejnym spotkaniu, spytała czego oczekuję? "Mąż pan nie chce. Musi pani zadbać o siebie i o dzieci. Ma pani mamę? Proszę zabrać dzieci i się do niej wprowadzić. Mąż jasno zadeklarował, co tu ratować?" Już mnie więcej nie zobaczyła.

Gdy jest mi źle i jestem już u kresu, bięgnę do kościoła na Mszę. Smutek odchodzi. Jeśli nie do końca, mamy kaplicę adoracji Najświętszego Sakramentu czynną do 21. Siedzę sobie tam i czuję się dobrze. Czuję się taka ważna i kochana. Czuję się wybrana przez Kogoś Najcudowniejszego. Działam. Modlę się. Już nic innego nie mogę. Chyba mam najlepszego Terapeutę :-D Polecam wszystkim.

Dziękuję, że jesteście. Odwagi!

Anonymous - 2012-12-10, 23:00

Wspieram modlitwą za Was

Pod Twoją obronę uciekamy się Święta Boża Rodzicielko....

Anonymous - 2012-12-13, 00:41

Ojcze nasz.....
Anonymous - 2012-12-20, 22:53

Wciąż nie koniec. Mąż chce rozwodu i nie zgadza się na ograniczenie praw rodzicielskich, a ze mną wciąż nie chce rozmawiać, więc nie możemy sprawować wspólnie opieki. Sędzina wysyła nasze dzieci na badania psychologiczne, by ustalić więzi, szkodę jaką może przynieść rozwód, czy można dzieci rozdzielić. Bardzo się boję. Jest mi smutno. Mój mąż jest dobrym tatą. Miałam nadzieję, że piekło się skończy, a droga wciąż daleka. I choć jestem dobrą mamą, mam w sobie strach, że moi synkowie mogliby zamieszkać z tatą. Córeczka ma 10 miesięcy, więc myślę, że będzie ze mną. Choć jest taki okrutny w stosunku do mnie, dla chłopaków jest dobry. Choć jest daleko od Boga, dla sądu nie będzie to miało znaczenia. Wnioskowałam, by nie orzekać o winie, więc nic innego nie będzie miało znaczenia. A teraz świadomie lub nieświadomie będziemy przeciągać dzieci na swoją stronę. JUZ NIE MAM SIŁY. Tak bardzo bym chciała, żeby to się wszystko skończyło. Pomóżcie... :cry:

Powiedział w sądzie, że gdy po ślubie zamieszkaliśmy razem z każdym dniem przestawał mnie kochać. A ja nic nie wiedziałam i nic nie czułam. Nie dał mi szansy, by coś zmienić. Nigdy nie krytykował, nie wyrażał niezadowolenia. Tak bardzo czułam się kochana. Nie rozumiem tego wszystkiego!
Pomóżcie...

Anonymous - 2012-12-21, 01:02

Ja dowiedziałem się dziś, że moja żona ma chłopaka.

Gdybym nie był tak słaby to wsparłbym gorącą modlitwą.

Trzymaj się.

Anonymous - 2012-12-21, 23:22

radka napisał/a:
Jest wspaniałym tatą, więc szczególnie ze względu na dzieci

radka napisał/a:
Mój mąż jest dobrym tatą.


radka,

wspaniały, dobry tato:
- porzuca swoją żonę a matkę swoich dzieci
- nie chce rozmawiać ze swoją żoną a matką swoich dzieci
- śmieje się ze swojej żony a matki swoich dzieci
- wyznał miłość innej kobiecie (niż żona i matka jego dzieci)
- dąży do rozwodu i rozbicia rodziny
- zgadza się na rozdzielenie rodzeństwa
- funduje dzieciom traumę na całe życie: rozbita rodzina

radka,
to co robi niedobry, zły tato?
skoro dobry postępuje, tak jak opisujesz

pozdrawiam
Lea

Anonymous - 2012-12-23, 20:37

Lea napisał/a:

wspaniały, dobry tato:
- porzuca swoją żonę a matkę swoich dzieci
- nie chce rozmawiać ze swoją żoną a matką swoich dzieci
- śmieje się ze swojej żony a matki swoich dzieci
- wyznał miłość innej kobiecie (niż żona i matka jego dzieci)
- dąży do rozwodu i rozbicia rodziny
- zgadza się na rozdzielenie rodzeństwa
- funduje dzieciom traumę na całe życie: rozbita rodzina

radka,
to co robi niedobry, zły tato?
skoro dobry postępuje, tak jak opisujesz

pozdrawiam
Lea


Zgadzam się. U mnie jest podobnie, i ja i cała rodzina uważali mojego męża za wspaniałego męża i ojca. Dużo rzeczy robił w domu, potrafił przewinąć dzieci, wykąpać, ugotować zupkę, wszystko... starsza córka za nim przepada. I gdzie teraz ten wspaniały ojciec? Zostawił mnie ze wszystkimi obowiązkami. Rozbił rodzinę - trauma na całe życie dla dzieci. On oczywiście nie widzi problemu. Przecież tata tylko śpi poza domem, tak mówi. O pieniądzach na życie zapomniał, dobrze że mam rodziców bo poszłabym pod most. O tym że dzieci muszą mieć co jeść, trzeba płacić rachunki bo odetną prąd, gaz, wodę a i bank się upomni o swoją własność - zapomniał. Najważniejsze żeby on miał pieniądze na swoje mieszkanie i prezenty dla nowej kobiety.

Ja nie zgodziłabym się na oddanie dzieci mężowi. Nie wiem czym się kierujesz, jesteś chyba za bardzo uległa.

Anonymous - 2012-12-23, 22:16

Dzięki Lea. Postawiłaś mnie do pionu. Wciąż kocham mojego męża... to takie trudne.

Gołąbka pocieszyć mogę jedynie modlitwą. Dziś jestem silniejsza. Wspieram Cię Bracie :-D Odwagi!
Dopóki żyjemy wszystko jest możliwe. Musisz mocno modlić się za swoją Joasię.

[ Dodano: 2012-12-23, 22:36 ]
Witaj porzucona_33.
Nie chcę oddać dzieci mężowi, boję się, że Sąd mi je odbierze, że psycholog po przesłuchaniu dzieci powie, że mają lepszy kontakt z tatą, to mnie przeraża. Czasem też w swojej besilności myślę, że jeśli bardziej kochają tatę, to powinny z nim być i muszę to zaakceptować. To takie trudne. W szczęśliwych rodzinach nikt się nie zastanawia kogo dzieci kochają bardziej, rodzice nie walczą o to.
Sama już nie wiem, co mam myśleć. Na początku o moim życiu zadecydował mąż, a teraz będzie decydował Sąd. Czuję, że nic ode mnie nie zależy. Dryfuję. Chcę już przybić do brzegu i zacząć żyć. Nie myśleć, nie kombinować, nie bać się. Żyć i cieszyć się.
Pozdrawiam.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group