Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - jeszcze większy kryzys

Anonymous - 2012-12-03, 17:43

...
Anonymous - 2012-12-04, 09:56

Wczoraj rozważałam, czy to co podpowiada mi mój rozum to nie iluzje i zaprzeczenia osoby współuzależnionej. I tak sobie myślałam, że faktycznie tak jest, że szukam sobie wiele powodów do tego, by trwać przy mężu, by być ofiarą jego zachowania. Często myślę, że gdybym została sama to sobie nie poradzę, że nie mam pracy, że wstyd na całą rodzinę, że szkoda mi dzieci, że jestem taka niewartościowa że do końca życia była bym sama i tak cały czas szukam sobie wytłumaczeń do tego, by tak naprawdę dalej z nim być. Nie mam odwagi by wziąć choćby nieformalną separację. Wytrzymuję kilka dni, a potem staram się tak jak Ty jakoś załagodzić sytuację. Przeczytałam już kilkanaście książek o prawidłowej komunikacji, jak postępować, wcielam te zasady w życie, jest dobrze a potem znów coś się wali i jestem zrezygnowana.
Powinnam uwolnić się od swojego współuzależnionego głosu i spojrzeć na wszystko rozsądnie i zacząć działać i nie użalać się nad sobą. Najgorsze że mam siłę na tydzień dwa a potem znów. Jak tu wytrzymać?

Anonymous - 2012-12-06, 12:31

Regino, mi trochę pomogło dokłądne przemyślenie co by się stało gdybym odeszła. Tak od strony praktycznej. Gdzie bym zamieszkała, za co, co z mieszkaniem, co z kredytem, z wspólną pracą, co z rodziną. Poczytałam sobie trochę o separacji, o różnych rozwiązaniach. Pozwoliłomi to zobaczyć że jakoś bym sobie poradziła. Wiem, że Ty masz dzieci i Tobie byłoby trudniej, ale spróbuj narysować sobie w głowie taki scenariusz.
Mi to pozwoliło zobaczyć, że nie jestem zamknięta w klatce, że nie musze żyć z uzaleznionym, jesli on niczego w swoim życiu nie zmieni, że dam radę. Takie racjonalne myślenie daje mi trochę spokoju. Nie znaczy to, że już podejmuję decyzję, że zamierzam odchodzić. Po prostu mam o jeden powód do strachu mniej.

Anonymous - 2013-01-30, 10:57

Mąż przerwał terapię, nie będzie jej kontynuował, w dalszym ciągu siedzi w swoim chorym myśleniu. Tak nie da się ratować małżeństwa. Cała moja nadzieja była w tym że chciał się zmienić i zaczął szukać pomocy. Było dobrze do momentu kiedy znów prawda wyszła na jaw. Terapię przerwał, na Kościół i wszystko co związane z wiarą zaczął psioczyć. Chce by odszedł i zostawił mnie i dzieci samą. Jeśli mamy wspólny dom i kredyt hipoteczny, ja nie pracuję bo mam małe dzieci, ale pracy szukam takiej by móc pogodzić z wychowaniem. Nie chce się wyprowadzać bo nie mam gdzie, moje miejsce w poprzednim domu zajęła siostra z mężem i boję się że kolejna zmiana miejsca źle wpłynie na dzieci. Co mogę zrobić by to mąż opuścił dom? On tego nie chce zrobić, twierdząc że jak się wyprowadzi to dzieci ani nie odwiedzi ani mi w niczym nie pomoże, i będzie z nim jeszcze gorzej, co jest dla mnie manipulacją. Chce zacząć normalnie żyć i wyleczyć się. Taka była umowa między nami podczas mediacji, jeśli przerwie leczenia, rozstajemy się, on się od tego uchyla.
Anonymous - 2013-01-30, 11:44

Dziewczyny to co się dzieje z waszymi mężami zmusza was do szukania innej drogi.
Nowe jest zawsze niewiadome ale bywa, że dużo lepsze i jestem przekonana, że wasze będzie lepsze.
Jesteście na drodze do odkrywania siebie samych, szukania powodów by kochać się i akceptować.
Nie musicie znajdywać tych powodów, kochać siebie powinnyście bezwarunkowo ale do tego dojdziecie.
To kim jesteście nie jest warunkowane czymkolwiek z zewnątrz, tzn. mąż seksoholik nie sprawia, że jego żona jest człowiekiem gorszego gatunku. To tylko nasze myślenie, uwarunkowane społecznie i brak miłości do samych siebie sprawia, że tak można się poczuć a niepotrzebnie.
Ta przemiana w was samych się dokonuje, jesteście na dobrej drodze.
Uratować siebie to cel nadrzędny! Reszta będzie tego konsekwencją.

Anonymous - 2013-01-30, 11:53

Kenya właśnie tak tylko jak to zrobić? Ja chce zostać sama z dziećmi, on musi ponieść konsekwencje, umowa była. Co można zrobić by nas opuścił? Prawnie się da? Jeśli dom jest wspólny? Bez niego jest mi dobrze, bycie z nim pod jednym dachem jest ponad moje siły bo nawet najprostszych spraw się nie da z nim załatwić, ma swój świat a ja mam już dość. Życie razem a jednak oddzielnie chyba nie jest dobrym rozwiązaniem. Jedyne co mi zostało to się rozstać.
Anonymous - 2013-01-30, 12:49

Cytat:
Chce zaakceptować to co się stało, zapomnieć, poczuć wartościowa i piękna a to porno jakby mnie prześladowało.


Nie warunkuj Reginko twojego "zdrowienia" od jego wyprowadzki i jego wywiązania się z umowy a co za tym idzie poniesienia konsekwencji przez niego w razie nie wywiazania się.
Chcesz się uwolnić fizycznie od jego obecności i wydaje ci się, że będzie łatwiej. Być może, ale na ten moment nie wiesz jak to zrobić, więc daj sobie czas.
Najważniejsze jest uwolnić się emocjonalnie od niego i jego destrukcyjnych zachowań, reszta przyjdzie w sposób naturalny.
Zaakceptować to co się stało jest pierwszym krokiem do zaniechania walki. Walka na nic się zda.
Jak walczyć z ciemnością umysłu twojego męża będącego w uzależnieniu? To jest skazane na niepowdzenie. Zresztą nie słyszałam by jakakolwiek walka coś przyniosła.
Wpuść do swojego życia światło świadomości, to ono może rozjaśnić twoją drogę do ratowania samej siebie.
Wyobraź sobie i uwierz, że postrzeganie siebie jako wartościowej i pięknej duchowo osoby nie zależy od nikogo a tym bardziej od tego czy mąż ogląda porno czy tego zaprzestał.
To nie jego oglądanie porno gazet cię prześladuje, tylko fakt że jesteś rozczarowana jego postawą, gdyż znów warunkujesz swoją wartość przez jego zachowania.
Jeśli będziesz gotowa automatycznie rozpoznasz i odrzucisz wszystkie te pułapki, które każą ci wierzyć, że twoja wartość zależy od kogoś, kimkolwiek on,ona, oni by byli.
Rób swoje, pracuj nad sobą, buduj swoją siłę, uwalniaj się od uzależnień, uwarunkowań, rozpoznawaj je. Nie oczekuj, że to on się zmieni, nie będziesz rozczarowana.
Zmiany jakiej oczekujesz zacznij od siebie i na sobie się skup. To ty masz być silna. Jego siłę musi zbodować on sam, jeśli oczywiście zechce. Ty Reginko ani nikt inny na pewno nie zmusicie go do tego.
Musisz wziąć pod uwagę także, że on tej zmiany nie zechce.
Pogódź się z tym a rozwiązanie przyjdzie samo.

Anonymous - 2013-01-30, 14:15

Regina22 napisał/a:
Cała moja nadzieja była w tym że chciał się zmienić i zaczął szukać pomocy.


czy to dobry pomysł ?

cała nadzieja ?

Anonymous - 2013-01-30, 14:54

Mirakulum napisał/a:
Regina22 napisał/a:
Cała moja nadzieja była w tym że chciał się zmienić i zaczął szukać pomocy.


czy to dobry pomysł ?

cała nadzieja ?


Mirakulum szczerze to nie wiem o co chodzi Tobie :-/ ? To znaczy że źle że miałam nadzieję, czy źle że założyłam że od jego chęci zmiany swojego postępowania i terapii wyzdrowieje on a potem nasze małżeństwo? Czy chodzi o to że nie napisałam że moja nadzieja jest też w Bogu?

Kenya ze wszystkim racja, ale ja nie chce z nim mieszkać. Chce sobie dalej życie układać w samotności, chce zapomnieć o wszystkim i zacząć normalnie żyć. Dla mnie życie razem pod jednym dachem to męczarnia. Wolę jak się rozejdziemy przynajmniej raz ochłonę, dwa dam czas, trzy nie będę miała co raz większej niechęci do niego, żalu itp. Takie było założenie, i co mam się wycofać i drogi mężu żyjmy sobie pod jednym dachem, wychowujmy dzieci ale nic więcej nas nie łączy, taki układ jest dla mnie chory i prędzej czy później dojdzie do jeszcze większych napięć.

Anonymous - 2013-01-30, 20:06

Najważniejsze to ocenić realnie sytuację. Jakie masz możliwości by z nim nie mieszkać?
Jeśli on nie chce się wyprowadzić, musiałabyś zrobić to ty, tylko gdzie.
Dom i kredyt hipoteczny łączą czasem bardziej niż niejedno ślubowanie, ale nie o tym
Możesz zrobić tylko to, na co masz realny wpływ, to wszystko.
Jeśli faktycznie nie wytrzymujesz nerwowo, weź pod uwagę opuszczenie domu w zamian za pozbycie się kredytu. To oczywiście wymaga przedyskutowania z prawnikiem i bankiem.
Poza tym wydaje mi się, że mąż widząc cię zależną finansowo od niego, ma wszystko w nosie, ponieważ wie, że nic się nie zmieni. Jest mu tak wygodnie.
Mąż nie dotrzymuje umowy ponieważ jest człowiekiem uzależnionym, jego umysł jest na ten moment jest głęboko dysfunkcyjny, ogarnięty żądzą. Rozumiesz co chcę powiedzieć? Nie możesz jego słów traktować poważnie. Wszelkie jego zapewnienia są bez pokrycia w chwili mówienia, tak działają ludzie uzależnieni.
Ty natomiast Reginko, jesteś współuzależniona i na dodatek jest DDA, to także jakiś rodzaj dysfunkcji, lecz w trakcie terapii, kiedy zrozumiesz i przerobisz swoje problemy jest realna szansa na normalne życie.
Czy seksoholizm męża to jedyne jego uzależnienie? Praktyka pokazuje, że seksoholizm jest często pochodną innych "zaleczonych" uzależnień. Zdarza się, że towarzyszy innym lub nagle pojawia się np. po terapii z uzależnień hazardowych lub alkoholowych. Opcji jest wiele.
Poza tym, skąd wiadomo czy to jest seksoholizm, ktoś go zdiagnozował? I jak się ten jego seksoholizm objawia?
Jaki był twój mąż na początku znajomości, małżeństwa? Z jakichś powodów go wybrałaś a jest udowodnione naukowo, że dzieci DDA wybierają "niepoprawnie", mając zaniżone wymagania, niższe niż przeciętne poczucie własnej wartości a także nie widząc niepokojących objawów dysfunkcji u partnera, gdzie bywa że inni widzą wszystko.

Anonymous - 2013-01-30, 21:54

Regino

najlepiej złożyć całą nadzieję w Panu

".....złóż w Panu nadzieję
odtąd i aż na wieki!
(Ps 131)

ludzie zawodzą, i kiedy cała nadzieja, że to oni sie zmienią , coś zrobią , coś zrozumieją
to gdy tak sie nie dzieje
to mamy dół i rozczarowanie
... Lepiej się uciekać do Pana, niż pokładać ufność w książętach” (Ps 118).

Pogody Ducha


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group