Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Kącik dla narzeczonych - przepis na rodzinę

Anonymous - 2012-11-28, 21:37
Temat postu: przepis na rodzinę
Składniki podstawowe: ona i on. Dobrze wypłukać (głównie z przeszłości) i namoczyć aż zmiękną (ważne jest osiągnięcie stanu zwanego gotowością). Włożyć do sakramentalnego rondla małżeństwa, latami dusić na małym ogniu i uważać, żeby się nie przypiekło. Do tego dołożyć tonę miłości, kilogramy wyrozumiałości i czułości – wymieszać. Podlewać dwiema szklankami ciepłych słów na dzień dobry i na dobranoc. Przebaczenie pokroić na małe kawałki, dodawać w razie potrzeby. Całość przykryć lnianą ściereczką i skierować w stronę Nieba. Czekać aż wyrośnie.

[ Dodano: 2012-11-28, 21:47 ]
źródło http://www.katolik.pl/prz...159,416,cz.html

Anonymous - 2012-11-28, 22:05

:mrgreen:
Anonymous - 2012-11-29, 09:17

:->
Anonymous - 2012-11-29, 14:43

:mrgreen:
Anonymous - 2012-11-29, 20:53

dobre :-)
Anonymous - 2012-11-30, 18:44

:mrgreen:
Anonymous - 2012-12-01, 16:16

podnosze
Anonymous - 2012-12-16, 21:33

O,tego mi trzeba było na poprawę humoru : -)
Anonymous - 2013-01-04, 00:42

Ja też mam dla Was fajny (przynajmniej moim zdaniem) przepis na rodzinę and oczywiście małżeństwo.

Mam nadzieję, że czytając ten tekst zawarty w ZWIERCIADLE z 31 sierpnia 2012 w Felietonie Macieja Stuhra będziecie mieć na twarzy podobny uśmiech do mojego :mrgreen:

Maciej Stuhr: Oświadczenie prywatne

Opowiedział mi kiedyś znajomy historię, która poruszyła moją wyobraźnię. Otóż swego czasu odbył się ślub. W Wołominie. Wszystko dopięte na ostatni guzik, goście, rodzina, organista, kwiaty, ryż – no nic, tylko się żenić! Panna młoda szczęśliwa. Pan młody tymczasem z przyczyn, których ta anegdota, niestety, nie wyjaśnia, wziął i się zestresował… Do tego stopnia on się wziął i zestresował, że nałykał się jakichś pastylek na uspokojenie. Nie mając jednak doświadczenia w tym temacie, nałykał się ciut za dużo, więc jak go dowieziono do kościoła i postawiono przed ołtarzem, to on już sobie tylko stał i się uśmiechał, i właściwie poza tym, że stoi i się uśmiecha, nic więcej nie rozumiał. Młoda dojechała, tatuś doprowadził, wszyscy szczęśliwi, że młody taki uśmiechnięty.

Ceremonię poprowadził ksiądz, staruszek, znany w wołomińskiej parafii również za sprawą słabej pamięci. Zwłaszcza do imion (co w przypadku ślubów, chrztów i pogrzebów miewa pewne znaczenie). Dotarłszy w odpowiednie miejsce, ksiądz, oczywiście, zapomina imienia młodego, więc dyskretnie podpytuje: „Jak pan ma na imię?”. A młody, jako się rzekło, stoi i się uśmiecha. I prawdopodobnie nawet nie wie, że się go ktoś o coś pyta. Ksiądz zatem, nie doczekawszy się odpowiedzi, ponawia pytanie, tym razem głośniej, tak, że nagłośnił to już mikrofon na pół kościoła: „jak pan ma na imię?!”. I ten biedny młody to nagle usłyszał, ocknął się, wytężył wszystkie dostępne mu zmysły i mówi, modląc się, żeby udzielić prawidłowej odpowiedzi: „Pan… ma na imię… Jezus…!”.

Co się działo w głowie tego biednego chłopca przez te dziesięć sekund? Co mu przemknęło przed oczami? Egzamin z katechezy? Nauki przedmałżeńskie? „A imię jego będzie…”, a potem jakiś liczebnik, jak kaliber? Bóg raczy wiedzieć… Co dzieje się z nim dzisiaj?
Jak mu się wiedzie na tej obranej wtedy drodze życia? A może mu się już droga zmieniła i ma już drugie, trzecie, czwarte Słońce, póki śmierć go nie rozłączy? I znowu to samo: „deska nieopuszczona!”, „od kogo ten SMS?”, „ile znowu wydałaś?”, „gdzie byłeś?!”, „czemu tak późno!?”, „zupa była za słona”, „dlaczego nic mi nie mówisz, że przytyłam?”, „dlaczego mówisz mi, że przytyłam?”, „Stefan, mówię do ciebie!”, „dlaczego miałaś zajęte przez dwie i pół godziny?”, „Kulczyk sobie założył te wszystkie firmy i jakoś się dało, a ty co? Jednej nie możesz?!”, „dzisiaj nie, głowa mnie boli…”.

No i co? Po co to wszystko? Dlaczego koniecznie tak trzeba się męczyć? Podobno z tony złota można zrobić 400 tysięcy obrączek… Wyobrażam sobie, że gdyby jednemu człowiekowi dali tę tonę złota, toby się ucieszył, a tak… 400 tysięcy ludzi ma problem…

A jednak z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu, nawet znając te wszystkie historie, te dowcipy, że mąż wraca pijany, że żona go zdradza z hydraulikiem, dalej chcemy usłyszeć: „tylko ty się liczysz!”, „będę z tobą zawsze!”, „ten cały świat tak naprawdę się nie liczy”… I nawet jak się mylimy, nawet jeśli ktoś nas strasznie skrzywdził, nawet jeśli tracimy wiarę… to nadal chcemy to słyszeć.

I ja dziś, stary pryk zwany wciąż młodym Stuhrem, a czasem nawet aktorem młodego pokolenia (Panie, co masz na imię Jezus, dzięki Ci!), wbrew swoim zwyczajom składam niezwykle prywatne oświadczenie inspirowane szczególnymi ciężkimi wydarzeniami ostatniego roku: Mamo! Tato! Dziękuję Wam, że jesteście do dziś razem, że nie poddaliście się upierdliwości życia, że nie podążyliście za błyskotkami, które mamią, że potrafiliście czasem poświęcić siebie na rzecz kompromisu. Dziękuję! Warto było!

Anonymous - 2013-01-05, 13:29

Witaj "koleżanko po fachu". Ja też korzystam od wielu lat z wydawnictwa I.... :-)

Fajny umieściłaś tekst. Rzeczywiście czytając go miałem taki uśmiech :mrgreen: , ale po przeczytaniu ostatniego zdania mój uśmiech zmienił się na taki :-(

Wysłałem ten tekst e-mailem do żony z dopiskiem, że jeszcze i my możemy usłyszeć kiedyś od naszych dzieci takie słowa. :-D

Anonymous - 2013-01-05, 14:13

Bardzo się cieszę, że te słowa przedstawiciela młodego pokolenia Stuhrów i aktorów wywołał na Twojej twarzy głównie uśmiech (i mimo wszystko dobrze, że wywołał też taką minę :-( bo to oznacza, że tekst ten sprawia, że głębiej myślimy nad swoim postępowaniem. Chwała Panu za to.
Serdecznie Cię pozdrawiam, miły kolego po fachu! I ogromnie się cieszę, że wysłałeś takiego maila do Twojej żony (oczywiście nie napiszę, że do byłej żony, bo nie ma czegoś takiego jak była żona czy były mąż). Więc życzę Wam wszystkiego co najlepsze. Zwłaszcza tego, abyście kiedyś od swoich dzieci usłyszeli: Warto było! :-D

Anonymous - 2013-01-05, 18:01

:-) :-D :mrgreen:
Anonymous - 2013-01-13, 19:19

To teraz może jeszcze parę słów o związkach damsko męskich autorstwa ks. Jana Twardowskiego:
"Jak spokojnie spał Adam, zanim przyszła Ewa". :-P
No, jakby nie było - nie miała baba kłopotu, kupiła sobie prosię, a chłop (Adam) nie miał kłopotu i spał spokojnie to mu się baba (Ewa) zamarzyła... No to ma za swoje, chłopina! :mrgreen:
Ma Adam przynajmniej teraz na kogo się drzeć, że zupa za słona, bo w przeciwnym przypadku musiałby sam na siebie być zły, gdyby mu zupa nie smakowała.
A teraz na pociechę wszystkim cierpiącym w miłości do mężów/żon Sycharków, zacytuję kolejne słowa ks. Twardowskiego:
"Każde głębsze uczucie prowadzi do cierpienia. Miłość bez cierpienia nie jest miłością".
I też słowa Twardowskiego na pociechę dla cierpiących serc każdego z nas bez wyjątku:
"Kiedy wydaje się, że wszystko się skończyło, wtedy dopiero wszystko się zaczyna".
AMEN. :-D


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group