Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Tak bardzo chciałabym już zacząć odbudowę.......:-(

Anonymous - 2012-12-05, 14:09

Kochana moja, z tego co wiem, to Bóg wrecz nakazuje odejscie od osoby zdradzającej z jednoczesnym zachowaniem siebie w czystosci małżeńskiej. Nie pamietam, gdzie to było, ale Jezus mówił, że w wypadku nierządu mąż, który akceptuje zdradę żony i sypia z nią w tym czasie wiedząc, że ona spotyka się z kochankiem, jest zdrady współwinny. On ma obowiązek ją oddalic. A kiedy żona zrozumie swój błąd, mąż nie może jej nie przyjąc.
Może Twój mąż potrzebuje porządnego strzału. Pokażesz mu ja tego nie akceptuję. Ja od Ciebie odchodzę, a jednocześnie nie dasz mu rozwodu i codziennie módl się za niego. W tak ciężkiej sytuacji, to współczuję Ci całym sercem. Będę pamiętała w modlitwie. :cry:

Anonymous - 2012-12-06, 15:11

Przedziwna sprawa.....nadal kontynuuję nowennę pompejańską.Koniec przypada na przyszły tydzień.Odmawiam ją z płaczem.Zdruzgotana,ale nie przestałam wierzyć,że Bóg nie pozwoli skrzywdzić mojego dziecka....że jest jakieś rozwiązanie.Jemu zaufałam.Od wczoraj w moim sercu jest spokój.Od wczoraj w moim umyśle mój mąż nie zajmuje już żadnego miejsca.Czy przestałam kochać? W każdym razie już nie czuję cierpienia,jest mi obojętny.Odejść z domu nie mogę,nie mam gdzie.Odizolowałam się.Nie patrzę,odpowiadam tylko na pytania,nie inicjuje rozmów.Nie jestem obrażona,jest dla mnie powietrzem przez które patrzę.
Dowiedziałam się,że "tylko" ze sobą znowu rozmawiają.....mój Boże.....tylko....poprosiłam,żeby się wyprowadził,niestety wyrzucić go nie mogę z prawnego punktu widzenia.Mogłam wybaczyć zdradę,nie wybaczę,że oszukał nasze dziecko,wiedząc jak bardzo dla niego jest ważne,żeby było jak dawniej....obiecał mu to i słowa nie dotrzymał.Nie wybaczę nigdy.Przebacz mi Boże......

Anonymous - 2012-12-06, 16:52

Yoka, obiecuję Ci moją modlitwę, wierzę że przyniesie dużo dobrego :-) Wycisz swoje emocje, ja tak zrobiłam, modlitwa daje mi ukojenie. Modlę się wszędzie w samochodzie ,na spacerze z psem, jak się przebudzę i nie mogę zasnąć i tak na okrągło. Powierzyłam wszystko Bogu i chyba mi z tym lżej, niech On się za mnie martwi.Wyczytałam wszystkie Twoje posty i zwyczajnie po ludzku poryczałam się. Mój mąż bardzo podobnie się zachowuje tak jak i Twój :kończy a nie kończy, kocha a nie kocha, chce a nie może itp. Draństwo najwyższego kalibru, jak można tak oszukiwać! Jestem dużo starsza od Ciebie, ale cierpienie jest takie samo. Ciężko dojść do siebie, już tak nie cierpię bo doszłam do wniosku że siebie wykończę a jego nie zmienię. na pewno nie pozwolę się więcej oszukiwać. Straciłam zaufanie w 100% a to jest najgorsza rzecz jakiej można się dorobić po tylu latach spędzonych razem. Czas goi rany i oby tak było, co nas nie zabije to nas wzmocni! popatrz tylko tak Ty jak i ja możemy chodzić z podniesioną głową, mamy czyściutkie sumienie. Wyobraź sobie co muszą czuć ci nasi zdadzacze, czy kiedykolwiek mogą być szczęśliwi zostawiając żonę , dzieci, rodzinę? - ja nie wierzę ! Trzeba czekać aż Amok minie A zatem modlitwa, modlitwa i jeszcze raz modlitwa. Pozdrawiam Cię cieplutko - bądź dzielna, masz dzieci, troszcz się o nie a najbardziej dbaj o Yokę bo ona będzie z Tobą do końca życia :-)
Anonymous - 2012-12-06, 18:11

Ja także będę się modlić za Was....
Zastanawiam się,dlaczego Bóg postawił na mojej drodze takiego człowieka....musiał mieć w tym swój cel.Inna kobieta dawno już wniosłaby sprawę o rozwód.Dzisiaj to tak szybko można załatwić.Może po prostu mogę go uratować przed nim samym.....a może to ja muszę odpokutować za coś.Za co.....nie wiem.
Mąż był moim pierwszym mężczyzną.Szanowałam siebie i jego.Chciałam tylko założyć rodzinę i żyć szczęśliwie,żyć wg Boga.Czy to jest nudne....ja nie znałam innego życia.Tak mnie wychowano,a co najlepsze i mojego męża tak wychowywano.Dlaczego system jego wartości upadł.Jak wychowywać dzieci skoro mają taki przykład od ojca.
Od dawna patrzę na zwykłych ludzi,idących razem na spacer,do KOścioła,robiących zakupy.Nuda.Zwykłe życie.Wiem,że nie ma związku bez problemów,ale przecież każde kłopoty można przezwyciężyć.Ci ludzie też się kłócą,mają ciche dni,ranią.Ale się kochają.I tego nie można już zmienić.O czym świadczy wypalenie.O braku odpowiedzialności,braku uczuć wyższych.Prawdziwa miłość to niczym nie uzasadnione uczucie wyrastające ponad czas.
Teraz chyba najtrudniej zaakceptować mi myśl,że tak łatwo odpuścił.....i równocześnie,że ja już nic nie czuję do niego.Nie podołałam tej tragedii....

Anonymous - 2012-12-06, 20:47

Yoka napisał/a:
ja już nic nie czuję do niego.


spokojnie , to taki czas ,tak teraz masz

Miłość to nie uczucie,
może teraz czas na odpoczynek od tych myśli , i szarpania się , postaraj się przeżyć owocnie adwent, cokolwiek się zdarzy " Bóg się rodzi " i przynosi nadzieję

O Tą nadzieję modle się dla Ciebie

Pogody Ducha


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group