Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Kim my jesteśmy????????

Anonymous - 2012-11-10, 21:56

Pan stworzył człowieka
Dał im wolną wolę, język i oczy,
uszy i serce zdolne do myślenia.
Napełnił ich wiedzą i rozumem,
o złu i dobru ich pouczył.
(Mądrość Syracha 17)
Jakże wielkie jest miłosierdzie Pana
i przebaczenie dla tych, którzy się do Niego nawracają
(Mądrość Syracha 17,29)
(Jak zawsze zachęcam do przeczytania w szerszym kontekście,
najlepiej w kontekście całości Pisma Świętego, żeby nie było, że manipuluję cytatami,
ani mi to w głowie, jeśli tak mnie zrozumiałeś przepraszam;
jak już napisałam kiedyś do Norberta słowem pisanym czasem trudno wyrazić to co
w umyśle i sercu - ja przynajmniej tak mam)

Tolek52,

każdy człowiek
ma zdolność poznania dobra i zła
a rozum i serce po to
aby ocenić
czy coś jest dobre czy złe;

więc mając na względzie to

a także to, że
Bóg jest Miłością
Bóg jest miłosierny
Bóg jest sprawiedliwy
Bóg jest Bogiem zazdrosnym
i ma jeszcze inne przymioty, o których mówi Biblia
(m.in. "Ma Pan miłosierdzie, ale i zapalczywość,
hojny w zmiłowania, ale i gniew wylewa.
Jak wielkie miłosierdzie, tak wielka i Jego surowość"
(Mdr 16)
tak jak On jest sprawiedliwy" (J 3,7)
bo poza tym, co Jezus wyjaśnił nt. ST w NT,
kanon Pisma Świętego to nadal ST i NT)

nie zgadzam się z ani z tytułem ani z treścią
artykułu "Żeby się nie rozwiedli drugi raz"

Tolek52,
zakładając hipotetyczną sytuację
Twoja żona odeszła od Ciebie i dzieci (zostały z Tobą),
następnie rozwiodła się
a potem poślubiła innego mężczyznę i urodziła mu dzieci
teraz jest w rozterce (chciałaby, aby i wilk był syty i owca cała)
i tak trafia na sympatycznego, empatycznego, miłosiernego, miłego kapłana
(nie kierowane do nikogo personalnie),
który słuchając jej opowieści mówi,
że ją rozumie i pomoże jej "aby się nie rozwodziła drugi raz"
a więc i wilk będzie syty i owca cała;
u tego samego kapłana zjawiasz się Ty,
mówisz, że kochasz żonę, wybaczyłeś jej, pragniesz jej powrotu
(dzieci też czekają na matkę), chcesz ratować/odbudować małżeństwo
jakiej rady, odpowiedzi oczekujesz od niego? co odpowie ci kapłan?
(sam sobie odpowiedz)

i na tym kończę Tolek52
wyjaśnianie dlaczego
dla mnie tak to tak a nie to nie
i dlaczego treść ww. artykułu jest dla mnie
niezgodna z Bożym nauczaniem nt. m.in. małżeństwa;
wiesz, jeszcze nie tak dawno (XX w.) w Kościele Katolickim
sytuacja, w której osoba po rozwodzie z żoną sakramentalną/mężem sakramentalnym
wstępowała w nowy związek z nową "żoną" cywilną/nowym "mężem" cywilnym
uważana była za bigamię
obecnie w imię tolerancji i "miłosierdzia"
ten związek nazywany jest "małżeństwem niesakramentalnym"


Tolek52,
Ty masz swoje zdanie w ww. temacie
ja mam swoje i przy swoim pozostanę

Pozdrawiam

Anonymous - 2012-11-10, 23:22

Lea nie mam zamiaru do niczego Ciebie przekonywać bo to nie ma sensu przekonać mogę tylko siebie.

Bądź sobie przy swoim zdaniu jak długo chcesz.

Chciałem Tobie wykazać bezsens Twojego rozumowania w krytycznej ocenie innych ludzi do czego nikt nie ma prawa za wyjątkiem Boga. A ludziom niestety nie wolno tego czynić. Osądzać możemy tylko i wyłącznie siebie i nikogo więcej.

A co do nierozerwalności małżeństwa uważam podobnie jak Ty. Dla mnie również sakrament ten jest świętością i nikt nie może go rozwiązać za wyjątkiem śmierci.

Pozdrawiam gorąco.

Andrzej - 2012-11-11, 00:05

Tolek52 napisał/a:
Chciałem Tobie wykazać bezsens Twojego rozumowania w krytycznej ocenie innych ludzi do czego nikt nie ma prawa za wyjątkiem Boga. A ludziom niestety nie wolno tego czynić. Osądzać możemy tylko i wyłącznie siebie i nikogo więcej.

Czy uważasz, że czyny ludzkie nie podlegają ocenie w kategoriach dobra i zła, prawdy i fałszu? Jeśli czyny bliźnich miałyby nie podlegać ocenie, to jak zastosować w praktyce uczynek miłosierdzia względem duszy jakim jest "Upomnienie braterskie", o którym mówi Katechizm Kościoła Katolickiego w p. 2447 - http://sychar.org/upomnienie.

Księga Ezechiela 33,7-9;
Cytat:
Ciebie, o synu człowieczy, wyznaczyłem na stróża domu Izraela po to, byś słysząc z mych ust napomnienia przestrzegał ich w moim imieniu. Jeśli do występnego powiem: „Występny musi umrzeć” – a ty nic nie mówisz, by występnego sprowadzić z jego drogi – to on umrze z powodu swej przewiny, ale odpowiedzialnością za jego śmierć obarczę ciebie. Jeśli jednak ostrzegłeś występnego, by odstąpił od swojej drogi i zawrócił, on jednak nie odstępuje od swojej drogi, to on umrze z własnej winy, ty zaś ocaliłeś swoją duszę.

Ewangelia Św. Mateusza 18,15-20
Cytat:
Jezus powiedział do swoich uczniów:
Gdy twój brat zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź ze sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków opierała się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi. A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik.

List Św. Pawła do Tesaloniczan (5, 14):
Cytat:
Upominajcie niesfornych, dodawajcie odwagi zastraszonym, podtrzymujcie słabych, a dla wszystkich bądźcie wyrozumiali.

Anonymous - 2012-11-11, 06:53

Andrzej napisał/a:
"Upomnienie braterskie",
Andrzeju a jak należy zastosować upomnienie braterskie?

Pismo Św podaje dokładnie jak należy to zrobić.

Czy nie jest inną rzeczą dywagacje o czynie a całkiem inną rzeczą upominanie brata/siostry o złu jakie czyni?

W jaki sposób należy upominać? Czy nie przypadkiem delikatnie i z miłością?

[ Dodano: 2012-11-11, 06:58 ]
Andrzej napisał/a:
Księga Ezechiela 33,7-9;
Cytat:
Ciebie, o synu człowieczy, wyznaczyłem na stróża domu Izraela po to, byś słysząc z mych ust napomnienia przestrzegał ich w moim imieniu. Jeśli do występnego powiem: „Występny musi umrzeć” – a ty nic nie mówisz, by występnego sprowadzić z jego drogi – to on umrze z powodu swej przewiny, ale odpowiedzialnością za jego śmierć obarczę ciebie. Jeśli jednak ostrzegłeś występnego, by odstąpił od swojej drogi i zawrócił, on jednak nie odstępuje od swojej drogi, to on umrze z własnej winy, ty zaś ocaliłeś swoją duszę.

Ewangelia Św. Mateusza 18,15-20
Cytat:
Jezus powiedział do swoich uczniów:
Gdy twój brat zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź ze sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków opierała się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi. A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik.

List Św. Pawła do Tesaloniczan (5, 14):
Cytat:
Upominajcie niesfornych, dodawajcie odwagi zastraszonym, podtrzymujcie słabych, a dla wszystkich bądźcie wyrozumiali.
Andrzeju pozwoliłem sobie zaznaczyć na Twoich cytatach moim zdaniem słowa najważniejsze w tej dyskusji.

[ Dodano: 2012-11-11, 07:22 ]
Andrzeju pozwolę sobie jeszcze zacytować słowa św Josemari Escrva i zaznaczyć nurtujące mnie najbardziej słowa

11 listopada 2012
"Zawsze tylko o swoich sprawach"
Egoisto. — Zawsze tylko o „swoich sprawach”! — Wydajesz się niezdolny do poczucia braterstwa w Chrystusie: w bliźnich nie widzisz braci; widzisz szczeble. Przeczuwam twoją całkowitą porażkę. — A gdy zostaniesz pognębiony, zapragniesz, by okazywano ci miłość, której obecnie nie chcesz żywić. (Droga, 31)

Dlatego powtarzam wam za świętym Pawłem: Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką możliwą wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał.

Niektórzy ludzie reagują na te słowa Apostoła Narodów jak owi uczniowie, którzy słysząc, jak nasz Pan obiecał ustanowić Sakrament swego Ciała i Krwi, mówili: Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać? Jest to rzeczywiście trudne, ponieważ miłość opisana przez świętego Pawła nie jest jedynie filantropią, humanitaryzmem czy zrozumiałym współodczuwaniem cierpienia innych: wymaga praktykowania teologicznej cnoty miłości Boga i ze względu na Boga — miłości innych ludzi. Dlatego miłość nie ustaje jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie... Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość — te trzy: z nich zaś największa jest miłość. (Przyjaciele Boga,
235)

Myślę, że chyba wyjaśniłem swój punkt widzenia oraz to dlaczego upominałem Leę wykazując jej brak sensu w rozumieniu tematu.

Anonymous - 2012-11-11, 07:42

Tolek52 napisał/a:
i nikt nie może go rozwiązać za wyjątkiem śmierci.

No własnie Tolku -a ja bym zastanowił sie głebiej....

co mozna zrozumiec pod pojęciem smierci....
czy śmierc miłości w związku- jest tez smiercia?
,czy śmierc relacji poprzez zaniedbanie związku-jest tez smiercią?

Jak na to wszystko patrzy Bóg???

bo przeciez coś umarło.....

Anonymous - 2012-11-11, 11:30

Norbert1 napisał/a:
Jak na to wszystko patrzy Bóg???
Norbercie jak patrzy Bóg nie wiem.

Mogę tylko wyjaśnić co miałem na myśli używając takiego sformułowania.

Chodziło mi o śmierć fizyczną taką kiedy kończy się życie człowieka.

Anonymous - 2012-11-11, 12:02

"To mówi Pan:
Stańcie na drogach i patrzcie,
zapytajcie o dawne ścieżki,
gdzie jest droga najlepsza-idźcie po niej,
a znajdziecie dla siebie wytchnienie"
(Ks.Jeremiasza 6, 16-17)

Myślę, że sycharki obrały właściwą drogę...
Uczestnicząc we Mszy św. z modlitwą o uzdrowienie, praktycznie na każdej, Pan uwalnia od związków niesakramentalnych, padły raz przy tym słowa "Kocham was, ale przestańcie grzeszyć".

Jak patrzy na to wszystko patrzy Bóg?

myślę, że oczekuje od nas wierności...i miłości....która "nie ustaje" bo wzmocniona łaską sakramentu.


"Bądźcie więc roztropni i trzeźwi, abyście się mogli modlić.
Przede wszystkim miejcie wytrwałą miłość jedni ku drugim,
bo miłość zakrywa wiele grzechów"
(I List św. Piotra 4,7-9)

Anonymous - 2012-11-11, 12:16

Malwina83 napisał/a:
Uczestnicząc we Mszy św. z modlitwą o uzdrowienie, praktycznie na każdej, Pan uwalnia od związków niesakramentalnych, padły raz przy tym słowa "Kocham was, ale przestańcie grzeszyć".


Możesz mi to Malwinko wyjaśnić? nie rozumię co oznacza sformułowanie "uwalnia od związków niesakramentalnych"

Anonymous - 2012-11-11, 12:46

Jestem Sycharkiem od 4 lat, ale nie uważam się za specjalistę, aby oceniać w kategoriach dobra i zła... Myślę, że dobrze, Iż Kościół przyjmuje pod swoje skrzydła i nas i niesakramentalnych i wiele innych grup... Ja mogę zaświadczyć przykładem, świadectwem.. Ale czy moja wiara jest lepsza?? Czy mogę oceniać postępowanie księdza, kochanków i innych ludzi? Nikt mi nie dał takiego prawa.. Nie jestem ani lepsza ani gorsza. Jestem grzesznikiem i tyle.. Mamy pomagać sobie, a nie skupiać się na innych grupach, dlatego nie rozumiem tej dyskusji.. Mamy się modlić też o swoje nawrócenie wiec może warto się na tym skupić i prosić Boga o uzdrowienie siebie..

Ta, która nie jest lepsza, ale kochana przez Boga :-)

Anonymous - 2012-11-18, 22:06

Tolek52,
Przepraszam, ale nie wiem
i nie rozumiem w jakiej sprawie mnie upominałeś.
1. Czy odnośnie "nie sądźcie a nie będziecie sądzeni"?
2. Czy w kwestii, że nie zgadzam się z tytułem i treścią artykułu?

Tolek52,
Nigdzie nie napisałam, że niesakramentalni nie są dziećmi Boga,
że Bóg ich nie kocha, że nie będą zabawieni, że skończą w piekle,
że nie powinni chodzić do kościoła, że ja czuję się/jestem lepsza od nich itp.
Nie zabraniam chodzić do kościoła, nie potępiam, nie wykluczam z KK,
ale nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że oni nie mogą nic zmienić,
że należy pomagać im w tym trwać, że tak jest lepiej itp.
Bo wspólne dzieci, bo przeżyte razem lata, bo pomoc w chorobie lub starości, bo...
Tak zazwyczaj to tłumaczą księża i chyba takie jest nawet
oficjalne stanowisko Kościoła Katolickiego (?)
A co z pierwotnym małżonkiem, a co z dziećmi z pierwotnego małżeństwa,
Oni przecież też mogą być chorzy, potrzebować pomocy itp.

Bóg obdarzył nas rozumem, abyśmy odróżniali zło od dobra.
Mam zatem prawo nazywać zło - złem, a dobro - dobrem.
Mam prawo powiedzieć, że ten czy tamten czyn jest zły,
że ten czy tamten człowiek postępuje źle.
"Najdelikatniej" upomniał Jezus św. Piotra
mówiąc:"Zejdź mi z oczu szatanie,
bo nie myślisz o tym co Boże a ludzkie"
Dlaczego tak łatwo przyjmuje się prawdę o miłosierdziu
a tak trudno albo wcale prawdę o grzechu?
Gdyby nie było grzechu, nie byłoby potrzebne miłosierdzie.
Chrześcijaństwo to nie klub miłośników słodkiego Jezusa.
Wiele jest ruchów, które oferują tolerancję, miłość, zrozumienie, dobroć
ale są zupełnie nie chrześcijańskie.

Oddzielamy grzech od człowieka,
aby przypadkiem nie podpaść pod osądzanie bliźniego.
Ale to grzesznik (człowiek) ma się nawrócić a nie grzech.
Zawsze znajdzie się usprawiedliwienie dla trwania w grzechu:
to wąż, to kobieta, to "miłosierdzie", to współczucie, to sympatia,
to empatia…
Jezus przestał już być tą Drogocenną Perłą, Skarbem ukrytym w ziemi
dla której/-go sprzedaje się wszystkie swoje dobra,
wszystko co się posiada, aby zyskać Jego.


Tolek52,
Uważam że ci (osoby określające siebie jako chrześcijanie),
którzy po rozwodzie cywilnym (lub będąc w małżeństwie )
wchodzą w inny związek/małżeństwo cywilne popełniają cudzołóstwo
czyli są cudzołożnikami.
Cudzołóstwo poza tym, że samo jest grzechem to dodatkowo powoduje
i pociąga za sobą grzech zgorszenia.
Jeśli ja np. kradnę to jestem złodziejem, jeśli kłamię jestem kłamcą
Jeśli grzeszę, to jestem grzesznikiem.

Przejście na tzw. "białe małżeństwo" niczego tu nie zmienia.
"Białe małżeństwo" dla mnie to zupełne niezrozumienie sensu nauczania Jezusa.
Nie współżyjemy to nie mamy grzechu i wszystko jest ok.

Idąc tym tokiem myślenia:

Kradnę od jakiegoś czasu (=cudzołożę, jestem w związku niesakramentalnym).

Dzięki temu, że kradnę mam mieszkanie, samochód, wyposażenie
- mam to co de facto należy do kogoś innego

(=mężczyzna/kobieta z którym/ą jestem
w związku niesakramentalnym jest mężem/żoną kogoś innego;
jest ojcem/matką także nie moich dzieci
- mówiąc prosto ten człowiek przed Bogiem nie przynależy do mnie,
ukradłam go innej kobiecie i dzieciom).

Postanowiłam uregulować sytuację przed Bogiem i nie kraść więcej
(=nie prowadzić współżycia seksualnego z "mężem niesakramentalnym")

Ale nie chcę oddać tego co ukradłam, jest mi to potrzebne do życia,
przecież nie będę mieszkać na ulicy, nie mogę z tego zrezygnować

(=tworzę tzw. białe małżeństwo,
ale nadal dzielę życie z mężem innej kobiety i ojcem innych dzieci)
proszę o zrozumienie...

Gdzie tu jest zadośćuczynienie wyrządzonej krzywdzie (?),
bo naprawić się tego już zazwyczaj nie da w tym świecie.
Czy zadośćuczynieniem porzuconej żonie/mężowi/dzieciom
ma być "wyrzeczenie się" seksu?

Ukradłam samochód, ale od czasu spowiedzi nie korzystam z niego,
stoi w garażu, zaglądam tam czasem popatrzeć, ale nie siadam za kierownicę,
aby mnie nie kusiła jazda.
Proszę o rozgrzeszenie z kradzieży,
bez konieczności zwrotu ukradzionego przedmiotu
(="białe małżeństwo" w wydaniu obecnym,
bo kiedyś miało inny sens i dotyczyło małżonków sakramentalnych)

Tolek52
jako chrześcijanka za prawdę w kwestii małżeństwa
przyjmuję zdanie Jezusa - bo On jest Prawdą
Panuje przekonanie - i jest ono słuszne - że na skutek rozwodu najbardziej cierpią dzieci.
To odbija się na ich całym życiu i jedynie Bóg może im pomóc.
Ale jak wiadomo, Bóg posługuje się swym Kościołem.
Jeśliby Kościół zajmował co najmniej biblijne stanowisko w stosunku do rozwodników,
którzy weszli w kolejny związek, to ulżyłby cierpieniom niewinnych skądinąd dzieci.
Często dzieci rozwiedzionych chrześcijan nie chcą słyszeć o kościele,
już nie tylko ze względu na sam rozwód ale z powodu stanowiska Kościoła.
Znam takie przypadki.
O tym aspekcie nigdzie raczej się nie mówi.
Uważam, że takie dzieci są (powinny być) sumieniem Kościoła!
Czy Kościół słyszy głos tych dzieci? Czy słyszy głos porzuconych żon i mężów?
Czy to "tylko" głos wołającego na pustyni?
Gdy czytam taki artytuł: z takim tytułem i taką treścią
ogarnia mnie smutek...

W moim mieście w pewnej parafii był kiedyś Sychar,
ale po zmianie proboszcza okazało się, że Sychar ... głosi nieprawdę,
główne założenie/charyzmat jest nieprawdziwy.
Jednocześnie w tej samej parafii od dawna
bardzo dobrze działa duszpasterstwo małżeństw niesakramentalnych
(małżeństw - bo to określenie jest już w powszechnym użyciu w KK).

To tyle co miałam Ci do wyjaśnienia
w powyższym temacie.
Dlaczego mam takie a nie inne zdanie.

Pozdrawiam.
Zostań z Bogiem.

Anonymous - 2012-11-19, 08:05

Leo ale ja również nie jestem zdania, że należy usankcjonować grzech. Grzech jest grzechem i niczym więcej i nie może być dobrem. Chodzi mi jedynie o to aby tolerować takich ludzi w kościele i nie odrzucać ich z kościoła bo do tego nie mamy prawa.

Proszę przypomnij sobie przypowieść o zbożu i chwaście co bóg powiedział na ten temat? Ale widzę że to już wiesz doskonale co napisałaś wyżej.

Pozdrawiam Gorąco Leo

Anonymous - 2012-11-19, 08:17

Lea znakomite porównanie z ukradzionym samochodem. I dzięki za słówko o dzieciach.
Anonymous - 2012-11-20, 01:08

.........najpierw tylko słówko do tego :
Akwila napisała .
Cytat:
Jestem Sycharkiem od 4 lat, ale nie uważam się za specjalistę, aby oceniać w kategoriach dobra i zła... Myślę, że dobrze, Iż Kościół przyjmuje pod swoje skrzydła i nas i niesakramentalnych i wiele innych grup... Ja mogę zaświadczyć przykładem, świadectwem.. Ale czy moja wiara jest lepsza?? Czy mogę oceniać postępowanie księdza, kochanków i innych ludzi? Nikt mi nie dał takiego prawa.. Nie jestem ani lepsza ani gorsza. Jestem grzesznikiem i tyle.. Mamy pomagać sobie, a nie skupiać się na innych grupach, dlatego nie rozumiem tej dyskusji.. Mamy się modlić też o swoje nawrócenie wiec może warto się na tym skupić i prosić Boga o uzdrowienie siebie..


Akwilo ,
postawa "niby ok" , ale..............
czuję jakiś relatywizm moralny .
Bo tak , wychodzi że
nie ma "czystego" dobra i "ewidentnego" zła , nie ma granic , wszystko płynne .
Każda wiara równie dobra lub zła .
W imię "nie sądzenia innych" , zachowuję się obojetnie w gruncie rzeczy na zło ,
bo też jestem grzesznikiem .
To ja też czegoś nie rozumiem - skoro wszyscy jesteśmy grzesznikami
i nie ma znaczenia jak wielkimi , bo to wszystko jedno grzesznik=grzesznik
............ to 1 czy 100 grzechów wiecej jakie to ma znaczenie ?

To trochę tak jak z tzw. "tolerancją" .
Polega ona na tym , że jestem obojętny na cokolwiek , wszystko mam w .... tyle ,
nic mnie nie rusza , nie mam zdania na jakikolwiek temat .


Akwilo , Twoje słowa można i tak odebrać , tak poczułem ja .
Oczywiscie zauważam też to : :->
przykład , swiadectwo , pomaganie , modlitwa

A teraz temat zasadniczy , Lea . :->
NIESTETY zgadzam się z logiką Twojego wywodu dotyczącego "białego małżeństwa"
Przypowieść o kradzieży samochodu obrazowa i przemawia do rozumu .
.................. niestety logika nakazuje pójść niestety dalej
Opiszę na przykładach o co idzie
1. A wiąże się z osobą C , tworzą niesakramentalne małżeństwo , współżyją .
A ma "gdzieś" małżonka B .
2. A wiąże się z osobą C , tworzą niesakramentalne małżeństwo , zdecydowali się na "białe małżeństwo" .
A i C maja trochę wyrzutów sumienia w stosunku do Boga i małżonka B .
3. A i C nie mieszkają razem , ale łączy ich głębokie uczucie i często się spotykają .
A ma jednak pewien problem , bo w zasadzie ślubował miłość małżonkowi B .
4. A zachowuje wierność przysiędze w 100 %
Miłość , wierność , uczciwość i że nie opuści do smierci .
Uczuciowo nr. 2 ( po Bogu ) nadal pozostaje B - dość trudno podsycać tą miłość po "wszystkich przejściach zanim"
i potem latach w samotności , np. 30
"Nie opuszczę" - również w myślach , nie tylko fizycznie ,
bo czy "trwanie" ale w nienawiści , czy obojetności jest dochowaniem przysięgi ?


I tu widzę problem bo
artykuł opisuje przykłady z poziomu 1 , najmniej "ambitnego" .
Lea podała przykład z poziomu 2 i nawet ten się nie obronił .
A zdaje sie , że Sychar to poziom 4 , czy tak ?
No więc , pytanie "kim my jesteśmy"
i "zaniepokojenie" wielu uważam za dość oczywiste .
Po co zdobywać Everest , jak "zaliczenie" dostanie się za zdobycie Łysicy .
( Łysica jest bardzo ......... a propos )

............. a teraz szybko podawać argumenty na "niekonieczność" udania się w Himalaje :mrgreen:


żeby było obrazowo :
2 poziom - to Rysy
3 poziom - to Mont Blanc

........... tyle , że cosik mi się widzi
co bym już woloł na tego Everesta wleź ......... krócy

=============================================

[ Dodano: 2012-11-21, 19:59 ]
Pozwolę sobie i w tym temacie dodać ten link ,
bo to wiele wyjaśnia


zdrada

Anonymous - 2012-11-24, 08:16

A to jest w zasadzie odpowiedz na główne pytanie zawarte w poście......

Kim jestesmy???

ważne pogrubiłem.....................


SAKRAMENT MAŁŻEŃSTWA





1. Małżeństwo i sakrament małżeństwa

Zwróćmy uwagę na różnicę, jaka istnieje między małżeństwem, a sakramentem małżeństwa. Jedno i drugie jest z ustanowienia Bożego. Małżeństwo jest związkiem mężczyzny i kobiety, który posiada charakter doczesny. Ziemskie są cele małżeństwa. Pierwszym z nich jest wzajemna pomoc zarówno w organizowaniu codziennego życia, jak i w harmonijnym rozwoju ducha i ciała. Drugim, przekaz życia. Trzecim, wychowanie dzieci. Małżeństwo tworzy dom potrzebny do wychowania dzieci.

W planach Boga od samego początku małżeństwo jest monogamiczne i nierozerwalne. Monogamiczne, to znaczy jeden mężczyzna posiada jedną żonę. Jest to wyraźnie objawione w Piśmie Świętym. Obok Adama nie ma drugiej kobiety i obok Ewy nie ma drugiego mężczyzny. Grzech jednak i słabość ludzka naruszyła to Boże prawo, zarówno w dziedzinie monogamii, jak i nierozerwalności. Czytając Stary Testament napotykamy teksty, w których jest mowa o tym, że jeden mężczyzna ma kilka, a nawet kilkaset żon. Było to podyktowane najczęściej pragnieniem posiadania wielkiej ilości potomstwa. Również w Starym Testamencie Mojżesz wprowadza tak zwany "list rozwodowy". Czyli prawne złagodzenie Bożego prawa.

Chrystus, przychodząc na ziemię, chce rekonstruować Boże prawo i ukazać człowiekowi najprostszą drogę do szczęścia. Licząc się ze słabością człowieka, chce przywrócić nierozerwalność małżeńskiego związku. Ponieważ jednak człowiek jest słaby, trzeba go umocnić łaską, i dlatego Chrystus czyni małżeństwo ludzi wierzących sakramentem, czyli miejscem szczególnej obecności Boga i źródłem łask. Do czasów Chrystusa nie było sakramentalnego małżeństwa, było tylko małżeństwo. Poza Kościołem nadal jest tylko małżeństwo. Dlatego te złagodzenia w prawie małżeńskim, o których wspomina Stary Testament, można obserwować na przykład w islamie, który dopuszcza, by jeden mężczyzna mógł mieć wiele żon. Chrystus jednak przypomina: Od początku tak nie było, przypomina to podstawowe Boże prawo, ale i udziela łaski do jego zachowania.

Sakrament małżeństwa wytycza również dodatkowy cel małżonków -- to już nie tylko wzajemna pomoc, to nie tylko przekaz życia, to nie tylko troska o odpowiednie wychowanie dzieci, ale również troska o zbawienie współmałżonka i o zbawienie dzieci. Ten religijny wymiar troski o najwyższe wartości jest zawarty w sakramencie małżeństwa. Małżeństwo ma charakter doczesny, sakrament małżeństwa ma wymiar wieczny. O tym zapomnieć nie wolno, dlatego że przy uwzględnieniu tego wymiaru inne są konsekwencje zawarcia małżeństwa, inne zaś przyjęcia sakramentu małżeństwa.

Przez sakrament małżeństwa Chrystus jest na stałe obecny wśród małżonków. Chciałbym przypomnieć tę fundamentalną prawdę. Jeśli ktoś decyduje się na małżeństwo, szuka współmałżonka, podają sobie w duchu przyjaźni ręce, przyrzekają wspólną wędrówkę przez życie i od tego momentu próbują dostosować wzajemnie kroki do siebie. Do małżeństwa przychodzi sam mężczyzna, sama kobieta. Po przysiędze idą w życie razem, we dwoje. Inaczej jest w sakramencie małżeństwa. Do sakramentu małżeństwa przyprowadza Chrystus mężczyznę i kobietę. On ich łączy i On z nimi pozostaje na zawsze. Tu mamy ten istotny rdzeń różnicy między małżeństwem a sakramentem małżeństwa. Pierwsze jest, zgodnie z prawem naturalnym, i posiada wymiar doczesny. Drugie jest dziełem łaski. W małżeństwie jest dwoje ludzi. W sakramentalnym małżeństwie od ołtarza odchodzi troje: mąż, żona i wśród nich na całe życie Chrystus. Wierzący ślubują swoją wierność wobec Boga i Kościoła i dostosowują swoje kroki nie wzajemnie do siebie, tylko do Chrystusa, on do Chrystusa i ona do Chrystusa. Z tej wierności Chrystusowi nie mogą zrezygnować. Nawet jeśli zawiodła jedna strona, to skoro przysięga została złożona wobec Chrystusa, druga strona musi przysięgi dochować. W przysiędze sakramentalnego małżeństwa padają niezwykle doniosłe słowa: "Ślubuję ci miłość, wierność, uczciwość oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Bóg". To jest program wspólnego życia.

Warto zwrócić uwagę na to, że jeżeli w sakramencie małżeństwa małżonek próbuje dostosować kroki do drugiego człowieka, rezygnując zupełnie z siebie, to małżeństwo nigdy nie będzie szczęśliwe. Jest bowiem zbudowane na ofierze, na rezygnacji jednego na rzecz drugiego. Szczęśliwe małżeństwo jest możliwe tylko wtedy, kiedy jeden i drugi zrezygnuje ze swojego kroku i stworzą nowy krok. Ten nowy krok w duchu miłości, w oparciu o Boże prawo, gwarantuje szczęście małżeńskie.

Chciałbym krótko przypomnieć ewangeliczne wyjaśnienie samej przysięgi. "Ślubuję ci miłość" -- chodzi tu o miłość wzajemną, o której Chrystus mówił w Wieczerniku, gdy umywał Apostołom nogi. "Ślubuję ci miłość", to znaczy gotowość umywania twoich nóg, to znaczy gotowość przebaczenia. W tym życiu nie da się chodzić z czystymi nogami, ciągle trzeba sobie wzajemnie przebaczać. Małżeństwo jest drogą ciągłego, wzajemnego przebaczania. To jest ta miłość wzajemna objawiona w Wieczerniku przez Chrystusa na przykładzie umycia nóg.

"Ślubuję ci wierność", czyli wyłączność, stuprocentowe zaangażowanie w rozwój tylko tej jednej miłości. Świadomie rezygnuję z każdego nowego spotkania.

"Ślubuję ci uczciwość", to znaczy, możesz na mnie polegać, ja cię nie zawiodę. Uczciwość jest fundamentem zaufania; gdzie się pojawia nieuczciwość, czyli kłamstwo, tam znika zaufanie.

"Oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci", to znaczy, możesz na mnie liczyć do końca mojego życia.

Pan Bóg bardzo poważnie traktuje człowieka, wkładając w jego ręce odpowiedzialność za drugiego człowieka. Słowa współmałżonka, które padają wobec Boga i Kościoła, są programem rodzinnego szczęścia na całe życie.
Nie dziwmy się, że Kościół, który stoi na straży Bożego prawa, równie poważnie traktuje człowieka. Jeśli ktoś publicznie powiedział: ślubuję wierność, miłość, uczciwość oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci", to to słowo coś znaczy. Wypowiedziane przed Bogiem staje się miarą wielkości człowieka. Drugi może odejść, ale moje słowo -- dane przed Bogiem -- musi być dochowane.

Dalszy ciąg refleksji nad tajemnicą sakramentu małżeństwa za tydzień. Dziś dziękujemy za bogactwo łask otrzymanych w naszym rodzinnym domu; każdy z nas, od poczęcia, przez serce i ręce ojca, matki, rodzeństwa odebrał od Boga tysiące darów. Dziś dziękujemy za nie, za dary radosne i bolesne doświadczenia, za nasz rodzinny dom. Prośmy Boga, abyśmy umieli budować dom, obojętnie czy jesteśmy powołani do małżeństwa, czy nie. Każdy z nas winien budować rodzinny dom, w którym inni czują się dobrze, bezpiecznie i wiedzą, że zostaną w nim ubogaceni.


2. Nierozerwalność małżeństwa sakramentalnego

Przypominam, że zasadnicza różnica między małżeństwem a sakramentem małżeństwa polega na tym, że sakrament małżeństwa daje małżonkom prawo do Komunii świętej, czyli do wędrowania przez życie z Chrystusem. Jeśli zatem chrześcijanin rezygnuje z sakramentu małżeństwa i zawiera -- jak to zwykliśmy mówić -- tylko małżeństwo cywilne, rezygnuje tym samym z udziału w Eucharystii i zamyka sobie drogę do Komunii świętej.

Szafarzami sakramentu małżeństwa są sami małżonkowie. Kapłan jest tylko świadkiem i w imieniu Kościoła ma dopilnować, by sakrament małżeństwa został zawarty ważnie i godziwie. Kapłan błogosławi już zawarte sakramentalne małżeństwo. W tej sytuacji gdyby było trudno o kontakt z kapłanem, chrześcijanie mogą sobie udzielić sakramentu małżeństwa. Takie sytuacje istniały między innymi przez długie lata na terenie Związku Radzieckiego. Wystarczy wtedy dwóch wiarygodnych świadków, wobec których zawiera się ważny sakrament małżeństwa.

Mówię o tym, by przypomnieć, że spośród siedmiu sakramentów ustanowionych przez Chrystusa człowiek świecki jest szafarzem dwóch: może udzielić chrztu świętego oraz zawrzeć sakramentalne małżeństwo. Nieprawdą jest zatem, że kapłan czy biskup może udzielić wszystkich sakramentów, bo nie może udzielić sakramentu małżeństwa. Jest to przywilej chrześcijanina, który przysięga miłość, wierność i uczciwość małżeńską współmałżonkowi.

Jeśli chodzi o nierozerwalność małżeństwa sakramentalnego, to Chrystus przypomniał, że już małżeństwo jest nierozerwalne: co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela. Ze względu na niedojrzałość ludzi w Starym Testamencie Mojżesz wprowadził tak zwany "list rozwodowy", czyli w pewnych sytuacjach zgodzono się na rozwód. Chrystus uchyla ten punkt prawa Mojżeszowego. W Jego Kościele "list rozwodowy" nie powinien istnieć. Jezus odwołuje się do decyzji Boga, przypominając Jego odwieczny zamysł wobec człowieka: ...mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ścisle, że stają się jednym ciałem.

W Nowym Testamencie dochodzi jeszcze dodatkowy argument za nierozerwalnością. Pan Jezus w Wieczerniku ogłasza przykazanie wzajemnej miłości i wyraźnie zaznacza: Po tym poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali. Miłość przyjaźni może istnieć pomiędzy mężczyznami, kobietami, może wykraczać poza rodzinę, ale najczęściej spotykamy tę wzajemną miłość w małżeństwie. Jeśli w małżeństwie rzeczywiście ludzie do tej miłości dorastają i są gotowi wzajemnie sobie umywać nogi, czyli ciągle przebaczać, to nie ma żadnych sytuacji, w których można by było mówić o rozłamie małżeństwa. Wielokrotnie mąż i żona każdego dnia są gotowi wzajemnie sobie przebaczyć, a jeśli tak jest, to co może spowodować rozbicie małżeństwa?
Po tym poznają, żeście uczniami moimi. Jest to znak dla świata, nie dziwmy się więc, że świat tak mocno zaatakował małżeństwo, tak bardzo walczy o prawo do rozwodu. Chce bowiem zniszczyć czytelność tego znaku, który Chrystus w Wieczerniku ustanowił. W Kościele rozwód nie istnieje, istnieją natomiast sytuacje, w których z punktu widzenia prawa można stwierdzić, że dane małżeństwo od samego początku było nieważne, to znaczy, że nie było sakramentu małżeństwa. Na przykład: młodzi zawierają w kościele sakramentalny związek, na weselu obecnych jest dwustu gości, a za tydzień okazuje się, że on przedstawił fałszywe dokumenty. W rzeczywistości ma żonę, już dawno zawarł małżeństwo sakramentalne, na co są dowody. To drugie małżeństwo nie jest wówczas ważne, nigdy nie było ważne. Albo okazuje się, że małżonkowie są niezdolni do współżycia, potwierdzają to badania lekarskie, to małżeństwo od początku było nieważne, mimo że było przy ołtarzu, mimo że złożono przysięgę. Było nieważne, bo nie zostały spełnione podstawowe warunki. Ktoś inny potrafi udowodnić, że został przez szantaż zmuszony do zawarcia małżeństwa, jego małżeństwo nie jest ważne.

Chciałbym prosić, abyście w rozmowach z ludźmi nie mówili, że w Kościele jest rozwód. Nie ma rozwodu. Natomiast jest możliwość udowodnienia nieważności zawartego małżeństwa. Czyli stwierdzenia, że sakramentu małżeństwa nie było.

Przy tej okazji chciałbym odpowiedzieć na zarzut, iż za pieniądze lub znajomości taką sprawę można załatwić, jeśli nie w urzędzie biskupa, to w Kurii Watykańskiej. Bardzo tu łatwo o oczernienie. Wiemy jednak, że gdziekolwiek są ludzie, gdzie jest prawo, tam może być jakieś nadużycie. Z tego jednak nie wynika, że jeśliby ktoś faktycznie zawarł małżeństwo, a postarał się nieuczciwymi środkami o stwierdzenie, że jest ono nieważnie zawarte, jest usprawiedliwiony. Popełnia grzech, a w oczach Boga to sakramentalne małżeństwo i tak jest zawarte. Dlatego, jeśliby nawet taka sytuacja zaistniała, mielibyśmy do czynienia z nadużyciem i grzechem, a nie z faktycznym stwierdzeniem nieważności małżeństwa.

Każdy rozpad małżeństwa jest źródłem dramatu. Dziś najczęściej jest to owoc niedojrzałości ludzi, którzy podchodzą do małżeństwa, i dowód braku odpowiedzialności za siebie i za współmałżonka. Wiadomo, że ciało znacznie szybciej dojrzewa do małżeństwa, aniżeli duch. Tymczasem o jedności małżonków decyduje nie ciało, ale właśnie duch. Chodzi o dojrzałość i odpowiedzialność za wzajemną miłość. Rozpad małżeństwa jest wielkim nieszczęściem dla małżonków, dla dzieci, dla Kościoła, dla narodu, a nawet całej ludzkości. Dorośli, którzy doprowadzają do rozdarcia małżeństwa, nigdy nie są bez winy, czasem ta wina jest na samym początku, kiedy dobiera się nieodpowiedniego człowieka, ale zawsze ona jest. Niewinne są cierpiące dzieci i one najgłębiej przeżywają ten dramat.

Chciałbym jeszcze wspomnieć o jednej sytuacji. Dziś często spotykamy atak na Kościół, że jest nieżyciowy, bo nie uznaje rozwodów. Powiem jasno: nawet gdyby wszyscy chrześcijanie się rozwiedli, Kościół i tak nadal nie będzie uznawał rozwodów, bo nie może poprawiać Boga. Kościół stoi na straży Bożego prawa, a nierozerwalność małżeństwa to jest prawo Boskie. Z doświadczenia mogę powiedzieć, że ci, którzy w dyskusji często w bardzo ostrej formie krytykowali Kościół za nieludzkie podejście do małżeństwa, wtedy gdy umierali i w spokojnej rozmowie podsumowywali życie, stwierdzali: księże, my dobrze wiemy, że nierozerwalność małżeństwa jest jedyną słuszną drogą, że Kościół nie może z tego ustąpić. Ich wyznania szły po linii: byłbym szczęśliwy, gdybym dochował wierności żonie, bo życie moje wyglądałoby zupełnie inaczej. Człowiek z perspektywy lat przyznaje rację Kościołowi. Sam poszedł inną drogą, ale zasada, którą wskazuje Kościół, jest niepodważalna. Inaczej to wygląda wtedy, gdy się walczy o rozwód, a zupełnie inaczej, gdy obiektywnie popatrzy się na prawo Boże.

Ks.Edward Staniek


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group