Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Kim my jesteśmy????????

Anonymous - 2012-11-07, 01:33

Żyję w związku sakramentalnym....i...za takowym jestem.
Mam za sobą głęboki kryzys.....wieloletnie zdrady z prostytutkami,pornografia,uzaleznienie od sexu,rodziny,magia.....
Wciąż jestem żoną sakramentalną i matką.

......to tak dla przypomnienia i wiadomosci tych ,którzy mnie nie znają.


Pierwsze co mi przychodzi na myśl pod wpływem powyższej dyskusji to..........punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Uważam, że pozycja w jakiej się znajdujemy nie jest bez znaczenia dla naszych poglądów,czy decyzji.

Skrzywdzeni,zdradzeni,opuszczeni........psioczymy na tych niesakramentalnych....
...oceniamy ,potępiamy,powołujemy się na wiarę.....
...ale..czy zawsze tak było???

Sięgnijmy pamięcią wstecz,kiedy to nasze życie lekkim i przyjemnym było.
Czy wtedy myśleliśmy o nich?....czy może mało nas obchodzili,bo nam dobrze było???

Księża....ilez to sie słyszy,że nieludzcy,że co oni wiedzą o rodzinie,o zyciu w małzeństwie,o problemach....okrutni panowie w sutannie ganiący za przewinienia(grzechy).
Więcej zrozumienia by sie przydało.......kto z nas tak nie myslał?........ja tak.

...i oto zjawia sie wyrozumiały(empatyczny) ksiadz,ale......on juz nie dla nas,bo nam się zycie pochrzaniło............

....itd.....itd...


Nie znam o.Łusiaka,ale cieszę sie,ze tacy księza są.....nie odrzucający nikogo...jak Bóg dla którego wszyscy jednacy jestesmy.

Kim my jestesmy?....brzmi pytanie,temat....
No właśnie?......kim?....aby oceniać....

Anonymous - 2012-11-07, 08:55

.......... pociągnę ciut praktycznie

przykład drugi z artykułu
Cytat:
Kobieta, żona i matka dwójki małych dzieci, postanowiła wyjechać na pół roku do rodziny mieszkającej w USA. Mąż nie był z tego zadowolony, ale jej w tym wyjeździe nie przeszkadzał. Po pół roku otrzymał wiadomość, że żona nie wróci. Zajęty biznesmen został nagle sam z małymi dziećmi. W wychowaniu dzieci trochę pomagali mu rodzice, ale to przecież nie zmieniało faktu, że dzieci nie miały mamy. Wreszcie pojawiła się w jego życiu kobieta, która powiedziała: „mogę być dla ciebie żoną, mogę być matką dla twoich dzieci”. Mężczyzna wiedział i rozumiał, że dzieci będą lepiej wychowane, kiedy będzie przy nich kobieta – matka. Ona zaś robiła wrażenie osoby bardzo dobrej, która rzeczywiście mogła wzorowo sprawdzić się w nowej roli. W końcu zdecydował się na ten związek. Nie dla siebie, nie tylko dla siebie – ale przede wszystkim dla dzieci. Ze świadomością, że gdyby chodziło tylko o niego, pewnie pozostałby sam.


A czy mogło zdarzyć się tak :
-zajęty biznesmen postanowił ( dla dobra dzieci ) stać się mniej zajęty
i zamiast robieniem kasy zająć się dziećmi
- może facet ma matkę ( w końcu to młoda jeszcze kobieta )
- może ma siostrę
- skoro taki biznesmen to pewnie stać go na dobre nianie ( takie co to potrafią wychować dzieci )
- a jak mamusi się odwidzi i zechce wrócić do męża , dzieci ?
jak zachowają się wtedy dzieci ?
dwie mamusie ?
-dzieci podrosną i zaczną stawiać "trudne pytania" ,
szukać kontaktu z rodzoną matką itd.
- w razie "trudności" w swoich małżeństwach postąpią jak tatuś
- matka z rozpaczy , powiedzmy ........ przeróżne warianty
itd. itd.
Co jest prawdziwym dobrem
dla owych dzieci , męża , matki , tej dobrej pani .
( nawiasem , co by ona sama powiedziała , gdyby to inna kobieta zajęła się jej
dziećmi i mężem ? )

Nauka z przykładu o. Łusiaka może być taka :
Samotne i skrzywdzone panie
powinny sobie poszukać samotnego i skrzywdzonego pana ( najlepiej z dziećmi ) ,
.......... ewentualnie samptni i skrzywdzenie panowie
powinni poszukać samotnej i skrzydzonej kobiety ( najlepiej z dziećmi ) .

Jeszcze raz i wyraźnie . :!:
Tu nie chodzi o ocenę kogokolwiek .

Ja postawiłem wyraźnie pytanie o KRYTERIA ,
zatem czego chce od nas Bóg ?????? ( patrz poprzedni mój post )
w skrócie
" bezproduktywne trwanie" ( nawet krzywdzenie w tym trwaniu własnych dzieci - bo lepiej poszukać dobrej kobiety - matki i żony )
"budowanie szczęśliwej nowej rodzinki" ??????????

................ proszę zauważyć cudzysłowy !!!!!
( nie wartościuję obu wyborów , ....... poszukuję odpowiedzi )

Anonymous - 2012-11-07, 12:16


„Istnieje również możliwość podjęcia decyzji o życiu w białym małżeństwie, jak brat z siostrą. Na to rozwiązanie ludzie decydują się niezwykle rzadko, zwykle wówczas, gdy współżycie w naturalny sposób, na przykład ze względu na stan zdrowia, ustaje€“ mówi o. Łusiak.€“ Ja osobiście nie spotkałem się z przypadkiem, żeby ludzie pod wpływem bycia w duszpasterstwie zdecydowali się na taki krok. Paradoksalnie bierze się to stąd, że duszpasterstwo zbliża ludzi do siebie i wzmacnia ich więź. Kiedyś ktoś powiedział mi, że najbardziej ceni właśnie to moje zaangażowanie: że pomagam ludziom, by nie rozwiedli się po raz drugi. By przynajmniej to drugie małżeństwo im się udało. Nie wiem, czy gdybym nalegał na to, żeby zaprzestali współżycia, nie oddaliłbym ich od siebie...


Co z tej wypowiedzi wynika dla tych Sycharków, którzy wiernie czekają na powrót swoich współmałżonków, którzy są uwikłani w niesakramentalne związki? Ojciec wyraźnie daje odczuć, że na jego pomoc nie mogą liczyć, gdyż on zajęty jest "pomaganiem" tym współmałżonkom w trwaniu w niesakramentalnym grzesznym związku, by nie rozwiedli się i nie powrócili do swoich prawowitych małżonków. Jak w takim razie może być opiekunem Ogniska Sycharowskiego, którego zadaniem powinno być okazywanie im pomocy i umacnianie w nadziei, że warto czekać i mieć nadzieję, że współmałżonek być może się kiedyś nawróci i powróci, a nie z góry przekreślać takiej możliwości?

Anonymous - 2012-11-07, 12:36

basia_priv napisał/a:
Jak w takim razie może być opiekunem Ogniska Sycharowskiego, którego zadaniem powinno być okazywanie im pomocy i umacnianie w nadziei, że warto czekać i mieć nadzieję, że współmałżonek być może się kiedyś nawróci i powróci, a nie z góry przekreślać takiej możliwości?

Na poczatek proponuje zaznajomic sie z tym jakie sa wypowiedzi i opinie na temat Sychar....
wszak-wszem i wobec głosi się że to co czyni Sychar to Charyzmat

a tu pojęcie charyzmatu

Charyzmat (z greckiego charismata - dary),

1. w teologii termin pochodzący z Nowego Testamentu, wprowadzony przez św. Pawła, oznaczający nadprzyrodzone dary udzielane poszczególnym wiernym przez Ducha Św. po to, by mogli we właściwy sposób wypełniać nakazaną im służbę we wspólnocie ludu Bożego. Należą do nich m.in. łaski wiary, mądrości, prorokowania, glosolalii (ekstatyczne wykrzykiwanie niezrozumiałych dźwięków, uważane za głos boży), czynienia cudów, w tym uzdrawiania, a także zdaniem św. Pawła najważniejszy i powszechny, bo ofiarowany wszystkim ludziom charyzmat miłości, którą każdy winien w sobie szczególnie pielęgnować. Dary owe nie mogą być w żaden sposób wymuszone, wywołane czy przewidziane, choć spodziewać się ich można wszędzie i w każdej chwili, ponieważ, tak jak urząd nauczycielski i sakramenty, współstanowią - na mocy postanowienia Bożego - o istotcie Kościoła. Rolę kluczową odgrywa charyzmat w niektórych wspólnotach protestanckich, zwłaszcza u zielonoświątkowców. W Kościele katolickim jest podstawą ruchu odnowy charyzmatycznej w Duchu Św. Pojecie charyzmatu stosuje się też w odniesieniu do religii niechrześcijańskich, np. do rozwijającego się na gruncie judaizmu chasydyzmu, w którym za obdarzonych charyzmatem uważano cadyków;

2. ściślej: charyzma, termin wprowadzony przez M. Webera, oznaczający swoistą cechę osobowości, sprawiającą, że grupa postrzega danego człowieka jako ponadprzeciętnego, obdarzonego mocami nadnaturalnymi lub nadludzkimi, które - jako niedostępne innym - dają mu mandat do skutecznego pełnienia funkcji przywódczej na polu religijnym czy politycznym. Osobę obdarzoną charyzmą nazywa się charyzmatykiem.


zatem skoro charyzmat -to jest podjety z własnej -nieprzymuszonej woli.
A skoro takowa jest -to wiem co czynie i dlaczego.....
i przyjmując chocby fragment z modlitwy o Pogode Ducha.....wiem

"przyjmuje świat takim jakim on jest-a nie jakim chce go widziec"....

Bo dokładnie taki świat widzi Bóg
i kocha wszystkich identycznie( z ta sama miłościa)...

i jak to napisała Lena ..punkt widzenia zalezny od siedzenie...
zatem jak jest?
teraz inni sa be.....bo nasze sie pogmatwało....
i kogo za to winic że się pogmatwało...
Boga?.....wiare?...diabła?...księzy?...niesakramentalnych??? internet??? telefon???
tv???? czy inne takie?

a może SIEBIE?..........
a skoro siebie ...to skoro wierze,skoro mam nadzieje,skoro się zmieniam..lub zmieniłem.....

TO CZEKAM.....
spokojnie...w miłości...
nie uragając całemu światu....ze jest zepsuty ,że istnieje

Anonymous - 2012-11-07, 20:49

Czy Miłość Boga do człowieka (każdego)
legitymizuje grzech (zło, niesprawiedliwość)?

Czy Miłość Boga usprawiedliwia grzech (zło, niesprawiedliwość)?

Czy stwierdzenie, że ktoś (wierzący chrześcijanin) popełnia grzech
oznacza wydanie wyroku potępiającego? ( każdy wie, że tylko Bóg ma taką moc)

lena napisał/a:
skrzywdzeni,zdradzeni,opuszczeni........psioczymy na tych niesakramentalnych...oceniamy ,potępiamy,powołujemy się na wiarę.....
...ale..czy zawsze tak było???
Sięgnijmy pamięcią wstecz,kiedy to nasze życie lekkim i przyjemnym było.
Czy wtedy myśleliśmy o nich?....czy może mało nas obchodzili,bo nam dobrze było???
Księża....ilez to sie słyszy,że nieludzcy,że co oni wiedzą o rodzinie,o zyciu w małzeństwie,o problemach....okrutni panowie w sutannie ganiący za przewinienia(grzechy).
Więcej zrozumienia by sie przydało.......kto z nas tak nie myslał?........ja tak.
...i oto zjawia sie wyrozumiały(empatyczny) ksiadz,ale......on juz nie dla nas,bo nam się zycie pochrzaniło............

Lena,
od kiedy i dlaczego prawda o grzechu oznacza ocenę i potępienie?
Skrzywdzony czy nieskrzywdzony,
zdradzony czy niezdradzony,
opuszczony czy nieopuszczony,
prawda o grzechu
jest niezależna od punktu siedzenia.
Grzech pozostaje grzechem bez względu na to, co nam się wydaje.

Napisałaś: "więcej zrozumienia by się przydało"
- jestem ginekologiem, minimum raz w miesiącu dokonuję aborcji,
oczekuję od Kościoła więcej zrozumienia, pomagam naprawdę
zdesperowanym kobietom
- jestem gejem żyję w związku z mężczyzną, oczekuję więcej zrozumienia
(nieważne, że Bóg nazywa to zboczeniem) - najlepiej duszpasterstwa dla żyjących
w takich związkach (jakby co to stworzymy "biały związek") - zresztą są już takie - chcielibyśmy też kiedyś adoptować dziecko, kochamy się, wierzymy w Boga i tą miłość i wiarę przekażemy dziecku
- jestem kobietą, od wielu lat pragnę mieć dziecko, ale nie zachodzę w ciążę,
mam już swoje lata - zamierzam skorzystać z in vitro - oczekuję więcej zrozumienia
- moje dziecko jest przewlekle, nieuleczalnie chore, gdy widzę jego cierpienie chciałbym mu ulżyć - zupełnie mnie nie rozumiecie, co złego w eutanazji, grzech jak każdy inny,
uwolni moje dziecko od cierpienia
- co niektórzy księża (wyrozumiali, empatyczni i nie odrzucający nikogo) udzielają błogosławieństwa (?) związkom niesakramentalnym, to w końcu małżeństwo tyle, że bez otoczki sakramentalnej (W Kościele Katolickim spotkałam się już nawet z teorią, że po rozwodzie cywilnym małżeństwo nie istnieje, zostaje tylko sakrament)
itp.

Norbert napisał/a:
TO CZEKAM.....
spokojnie...w miłości...
nie uragając całemu światu

Norbert,
czy nazwanie grzechu grzechem
zła złem
jest urąganiem całemu światu?

Zadziwia mnie jedno, że za grzech (jedyny) uważa się teraz mówienie o grzechu.

Jest "Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni"
ale i jest "Osądźcie zresztą sami"
I nie chodzi tu o potępienie kogoś, wysłanie do piekła,
ale prawdę zawartą w Biblii
prawdę Słowa Bożego
a nie prawdę wynikająca z empatii, sympatii, wyrozumiałości,
współczucia, litości i czegokolwiek innego.

Dobrze, że Bóg Jest,
reszta staje się coraz bardziej względna.

Anonymous - 2012-11-07, 21:16

Lea napisał/a:
Norbert,
czy nazwanie grzechu grzechem
zła złem
jest urąganiem całemu światu?

Zadziwia mnie jedno, że za grzech (jedyny) uważa się teraz mówienie o grzechu.

Jest "Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni"
ale i jest "Osądźcie zresztą sami"
I nie chodzi tu o potępienie kogoś, wysłanie do piekła,
ale prawdę zawartą w Biblii
prawdę Słowa Bożego
a nie prawdę wynikająca z empatii, sympatii, wyrozumiałości,
współczucia, litości i czegokolwiek innego.

Dobrze, że Bóg Jest,
reszta staje się coraz bardziej względna.

A nic bardziej wykombinowanego na dana chwile i sytuacje....
i o tym starała sie napisac Lena....
a co tak wyostrzyło wiare...widzenie grzechów..nagły zwrot ku zasadom..kanonom...
co jak nie własna sytuacja....
sytuacja pod wpływem jakiej nagle tak wielce wierzący...widzący grzech..tak mocno walczący o sakrament..nierozerwalnośc....

sytuacja w jakiej mega świętośc (niekiedy nagle i spontanicznie wzrastająca)pozwala na ocene księzy...na własna teologię...i wychodzenie przed szereg...
ba mniemam że nawet częśc z ludków forumowych widzi lepiej..uznaje lepiej niz niejeden duchowny....

A zasada Lea jest prosta...tak jak teraz trzeba czuc przez całe życie..tak jak teraz wierzyć trzeba przez całe życie...tak jak teraz miec zasady trzeba przez całe zycie...
bo jedna jaskółka nie czyni wiosny.....

moja zona ma fajne powiedzenie -na temat Walentynek...
nie chodzi tu o sztuczne świeto,nie chodzi tu że produkt USA...a jedynie o cos takiego...
jeden wielki dzien...ten jedyny ..i w nim serduszka..pocałunki...miłośc...i takie och..i ach..

a jakie sa i były pozostałe dni???
pozostałe dni roku...
a kazdy dzień ma sznse być właśnie taka walentynka.....

I to jest właśnie taka prawda Lea
...cos w przeszłości było do kitu..a tu nagle na skutek czegos staje się ta nasza walentynka...no i teraz to dopiero będziemy świętowac..dopiero będziemy widziec..dopiero będziemy przestrzegać....
i dobrze bo dla Boga każda zbładzona owca ma sens....
i może właśnie tylko o to chodziło..po to jest to nasze doświadczenie...
by powrócic z tego bładzenia...
i tylko tyle..albo az tyle

Anonymous - 2012-11-07, 21:29

Norbert, jak ja bym chciała chociaż raz zrozumieć,o co Ci chodzi....
Anonymous - 2012-11-07, 21:41

mgła1 napisał/a:
Norbert, jak ja bym chciała chociaż raz zrozumieć,o co Ci chodzi....

O prostote życia mgła..że np.całe poprzednie życie było do kitu,zycie jakie pozwoliło do rozpadu tak mocno bronionego sakramentu....
i jak mawiaja "Polak mądry po szkodzie"....

a teraz się tak mocno uaktywnia..chocby w wierze....
To bardzo proste trzeba wejrzec w swoje całe życie i spojrzec uczciwie jaki byłem..a jaki jestem teraz ....
I tu będzie odpowiedz czy mam szanse się bulwersowac ..czy nie

Anonymous - 2012-11-07, 21:46

Lea przypomnij sobie przypowieść o cudzołożnicy i słowa Jezusa wypowiedziane do niej?

Ortodoksyjne podejście do wiary jest dobre dla siebie, ale nie dla bliźniego.

Lea zadałem Tobie pytanie w temacie Embiczki i nie doczekałem się odpowiedzi czy zechcesz może tutaj odpowiedzieć
Cytat:
Lea napisał/a:
przesłanie Chrystusa,
bo to nim kieruje się chrześcijanin
Leo to w takim razie jakie było przesłanie Chrystusa? Proszę wytłumacz bo być może źle je rozumiem.
Bardzo proszę odpowiedz na to pytanie no chyba że niewygodne jest dla Ciebie i Twojego widzenia wiary to nie musisz.

[ Dodano: 2012-11-07, 22:18 ]
Lea napisał/a:
"Osądźcie zresztą sami"
może zacytujesz szerszy kontekst tego cytatu bardzo chętnie poznamy. Bo coś mi się zdaje, że próbujesz manipulować pismami.

Nie uważasz że to jest również grzechem?

Anonymous - 2012-11-07, 22:29

Rzadko zabieram głos na forum, ale postanowiłam wypowiedzieć się w tym temacie, ponieważ to z mojej inicjatywy powstało Ognisko w Bydgoszczy i czuję się za to wszystko co z nim związane w jakiś sposób odpowiedzialna.
Chcę powiedzieć, że jestem o tym głęboko przekonana, że Pan Bóg chciał, aby właśnie Ojciec M. Łusiak był naszym Duszpasterzem. Dzieje się wiele dobrego u nas w Bydgoszczy, Ojciec z ogromnym sercem i zaangażowaniem wspiera nas w ratowaniu naszych małżeństw. Ci, którzy mieli okazję Ojca poznać i posłuchać wiedzą, jak wysoko ceni sobie nasz trud podejmowany w ratowaniu małżeństw.
Nie oceniajmy go po jednym przeczytanym artykule, bo to tylko jedna, niewielka część tego co prezentuje sobą ten Człowiek. Jest on oddanym ludziom zakonnikiem, niosącym pomoc i wsparcie tym, którzy go naprawdę potrzebują. Niesie swoją pomoc pogubionym najbardziej w świecie, w Kościele, ale chyba właśnie takie zadanie powierza Kapłanom Jezus, bo On przyszedł przecież do grzeszników...

Anonymous - 2012-11-07, 22:51

Mirka5 napisał/a:
ale chyba właśnie takie zadanie powierza Kapłanom Jezus, bo On przyszedł przecież do grzeszników...

dokładnie tak Mirko....

i wypada jeszcze wspomniec że faryzeusze widzieli wiare lepiej i wspanialej niz sam Jezus
bo tak im sie wydawało...

Anonymous - 2012-11-08, 00:33

Według mnie dyskusja schodzi w bok od głównego tematu, zadanego pytania.

To kim my, sycharki jesteśmy – wariatami?”

Wiele osób piszących w tym temacie, jak pisze jest totalnie skołowana. I nie chodzi o ocenianie o. Mieczysława Łusiaka, a o zasady naszej wiary. Dlatego też napisałem:
„Ja rozumiem, że kościół nie powinien odwracać się od nikogo, ale kościół nie może akceptować grzechu.”

Nasgul napisała:
„Mój mąż też był ze mną nieszczęśliwy i skrzywdzony...czy to znaczy że jego nowy związek jest czymś lepszym?
Zgłupiałam do reszty!”


No właśnie chodzi o to, że nie wiemy jakie są w końcu zasady wiary, według których chcemy postępować. A właściwie to wiemy, tylko zachwiano naszymi przekonaniami w tym artykule.
I tu jest problem.

Norbert, napisałeś:
„Nie nam potępiac,nie nam oceniac...skoro sam Chrystus wyciągał dłonie do tych najbardziej upadłych....
takie jest moje zdanie....”


I masz rację tylko, że ja kompletnie nie mówię w tym temacie o „niesakramentalnych”. Nie oceniam ich. To samo dotyczy o. Łusiaka – nie oceniam go.. To bardzo dobrze, że zajmuje się osobami, które zbłądziły, a to że zbłądziły nie jest oceną tylko stwierdzeniem faktu, bo przecież chyba nie powiesz, że wejście w związek niesakramentalny nie jest sprzeczne z zasadami wiary?
Kto jak kto, ale właśnie osoba duchowna powinna pomagać potrzebującym. I bardzo dobrze, że to robi. Jednak grzech jaki popełniły te osoby, wchodząc w związek niesakramentalny (uważasz, że to nie grzech?), powinien być nazywany grzechem.

Norbert napisałeś również:

mgła1 napisał/a:
Norbert, jak ja bym chciała chociaż raz zrozumieć,o co Ci chodzi....

„O prostote życia mgła..że np.całe poprzednie życie było do kitu,zycie jakie pozwoliło do rozpadu tak mocno bronionego sakramentu....
i jak mawiaja "Polak mądry po szkodzie"....


Chyba lepiej jak Polak mądry po szkodzie, niż nigdy.

„a teraz się tak mocno uaktywnia..chocby w wierze....
To bardzo proste trzeba wejrzec w swoje całe życie i spojrzec uczciwie jaki byłem..a jaki jestem teraz ....
I tu będzie odpowiedz czy mam szanse się bulwersowac ..czy nie”


Wejrzałem, wiem jaki byłem i jaki jestem. Czy to, że kiedyś nie zawsze żyłem zgodnie z przykazaniami, według Ciebie odbiera mi prawo aby się bulwersować gdy widzę coś niewłaściwego według mnie?
Chyba się trochę zagalopowałeś?

I jeszcze to:
„i wypada jeszcze wspomniec że faryzeusze widzieli wiare lepiej i wspanialej niz sam Jezus
bo tak im sie wydawało...”


Ja niczego nie wiem lepiej, dlatego niczego nie twierdziłem tylko zadałem pytanie, bo po przeczytaniu tego artykułu mam problem.

Myślę, że najlepiej sens mych wątpliwości zrozumiał mare1966 zadając pytanie jakby uzupełniające i uściślające moje pytanie:

„Czego właściwie oczekuje ode mnie Bóg ?
Zachowania przykazania "nie cudzołóż" i dotrzymania wierności POMIMO
........ czy też szczęśliwego życia dla moich dzieci ,
obdarowania szczęściem nowej żony
i mojego własnego szczęścia ?”


I to jest temat, nad którym warto się zastanowić.

Anonymous - 2012-11-08, 01:52

Cytat:
Czy stwierdzenie, że ktoś (wierzący chrześcijanin) popełnia grzech
oznacza wydanie wyroku potępiającego?


Cytat:
od kiedy i dlaczego prawda o grzechu oznacza ocenę i potępienie?


Cytat:
czy nazwanie grzechu grzechem
zła złem
jest urąganiem całemu światu?

Zadziwia mnie jedno, że za grzech (jedyny) uważa się teraz mówienie o grzechu.


...a wystarczyło zapytac raz.

Nie....stwierdzenie,ze ktos popełnia grzech nie jest ani ocena,ani potepieniem,ani tez urąganiem całemu światu.
Zaznaczam...stwierdzenie
Nie jest równiez grzechem mówienie o grzechu.

Dalej to o czym piszesz(aborcja,geje itp) pomijam bo nie o tym mowa.

Pozdraiam Leo i spokoju życzę.

Anonymous - 2012-11-08, 08:19

twardy napisał/a:
Wejrzałem, wiem jaki byłem i jaki jestem. Czy to, że kiedyś nie zawsze żyłem zgodnie z przykazaniami, według Ciebie odbiera mi prawo aby się bulwersować gdy widzę coś niewłaściwego według mnie?
Chyba się trochę zagalopowałeś?

Nie zagalopowałem sie twardy...bo na tym polega chocby pokora,o jakiej zapewne przy całej dyskusji zapomniano...
A skoro ja kiedyś sam nie byłem taki och i ach...to spokojnie przyjmuje z pokora konsenkwencje...
o jakich zreszta tez się zapomina w tym temacie....
i dalej skoro moja charyzma jest WRESZCIE...zaznaczam wreszcie kroczyc droga wyznaczona przez Boga i przez moja osobe przyjęta ....
ba więcej-w zgodzie z moim sercem i chocby wartościami jakie uznałem(być może po czasie)
to wiem kim jestem...co robie...czego wreszcie chcę
i nie zadaje pytań....

to kim ja własciwie jestem?......
bo tak zadane pytanie oznacza jedynie...że to co robię ,nie do końca wiem co robie i dlaczego.........

Wybór twardy jest jeden ...a za wyborem ida konsenkwencje...
człowieka sycharu z charyzma "byc może do konca zycia"-to że będzie bez drugiej połowy,specjalnie pisze "byc może"...
bo to zalezne jest od Boga..a nie tego czy my krzyżem w kościele na podłodze,czy my odmawiamy setki zdrowasiek.....
Bóg dla nas ma przyszłośc i my albo się godzimy z tym ..albo nie...
a to sie tyczy dokładnie wszystkich....
A to że na większośc przychodzi wiedza i opamiętanie po czasie...
juz pisąłem może włąśnie taka jest droga...droga prawdy i odnalezienia tego co właściwe...
a że czasem płącimy zbyt wysokie koszty....
ufff...
no to tez nie inaczej jak konsenkwencje....
konsenkwencje naszych wyborów...bo może opamiętanie nie przyszło na czas,a mogło...
ale nam się zazwyczaj wydaje tak....
skoro juz jestem lepszy,skoro juz dojrzałem,skoro juz cos czynię...
to oczekuje...mam prawo oczekiwac bo znalazłem droge...

czy czasem nie wydaje ci sie cos takiego...
że nasz ludzki czynnik wciąz stara się kierowac i zmuszac chocby Boga do tego co nam sie chce

pozdrawiam i koncze udział w temacie....

dlatego twardy- że mój wybór (nawet ten po czasie i spózniony).....jest dla mnie właściwym wyborem...i nie zaprzatam sobie głowy to kim ja jestem..lub chce byc...

myślę że w takiej materi dojrzałem i mniemam że taka była moja droga-bym dojrzał
a co dalej???
.......poprostu żyje i czekam


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group