Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Temat Miki

Anonymous - 2012-12-06, 14:20

Dziękuję teraz najbardziej potrzebuję modlitwy. Po ludzku to już nic nie da się zrobić. Bardzo boję się świąt jak to będzie? Ale tak jak napisałaś muszę spokojnie je planować. Bardzo chciałabym spędzić wigilię we czwórką ja, mąż i dzieci. Ale zobaczymy co będzie.
Anonymous - 2012-12-06, 18:58

Przychylam się do słów AWS absolutnie nie prosić, nie zabiegać. Popełniłam ten bląd i osiagnęłam tragiczne efekty, utwierdziłam męża w przekonaniu, że małżeństwo było złe, ja okropną żoną, wzbudziłam w nim odrazę do mnie co w efekcie mnie samą przekonało, że muszę "się naprawić", a potem depresja, przerażenie i drwiny ze strony męża.
Droga do Jezusa nie jest ani łatwa ani krótka, zdarzają się zwątpienia, czasami człowiek schodzi z tej drogi, by na nowo do niej powrócić.
"W lekkim powiewie przychodzisz do mnie Panie ..."
Pogody Ducha

Anonymous - 2012-12-06, 21:29

Droga do Jezusa nie jest ani łatwa ani krótka, ...
Moje zwątpienia zdarzają się niestety ostatnio bardzo często. Dzisiejsze popołudnie całkiem wytrąciło mnie z równowagi. Był Mikołaj prezenty dla dzieci, dzieciaki z mojej strony
i z męża strony tylko Jego nie było. On chyba z kim innym spędzał ten dzień. To okropne poczucie samotności i porzucenia, rozsypałam się całkiem.
Rozmowy przy stole o wszystkim i o niczym jakby nic się nie stało.
Jak można stać się takim okrutnym człowiekiem porzucić wszystko co budowało się przez 20 lat. Nie potrafię tego zrozumieć tak bardzo boli
Wokół widzę same szczęśliwe rodziny, żony z mężami szczęśliwe dzieci, a ja sama
Bardzo mi ciężko

Anonymous - 2012-12-07, 08:25

Troszkę to jest tak, że widzisz to co chcesz zobaczyć - wszyscy są szczęśliwi, a mnie takie nieszczęście spotkało. Z czasem, gdy największy ból minie dostrzeżesz, że każdy dźwiga jakiś krzyż, jedni są z tym faktem pogodzeni, inni jeszcze się buntują. Ten ból trzeba przeżyć i gwarantuję ci, że minie. Ktoś kiedyś tu na forum napisał, że w cierpieniu tez można znaleźć szczęście i to prawda. Z czasem spojrzysz na to wszystko jak na dobrodziejstwo, a nie karę.
Teraz skup się na swojej relacji z Jezusem.
A to ku pokrzepieniu, mnie ta piosenka zawsze poprawia humor - http://www.youtube.com/watch?v=35LdoFODIiY

Pogody Ducha

Anonymous - 2012-12-07, 12:21

Mallgos dziękuję za wsparcie. Wiem, że rany są jeszcze bardzo świeże dlatego spokój i pogodę ducha, które staram się budować w sobie każdego dnie tak łatwo zepsuć. Wiem, że wielu ludzi jest nieszczęśliwych. Ja wiele mam, bardzo wiele zdrowe dzieci wsparcie bliskich pracę którą lubię i która pozwala mi nie martwić się o juto. Mam w sobie coraz więcej wiary i ufności. Pracuję nad sobą. Staram się sobą, jak tu piszą mądrzy i doświadczeni ludzie, zaopiekować.
Jest mi ciężko bo od wielu lat całe moje życie toczyło się wokół męża, wokół jego spraw, ja byłam na dalszym planie. To tak jakby część mnie zginęła, odeszła.
Powtarzam sobie, że to się wszystko ułoży, wiem to przeżyłam już w życiu kilka katastrof i za każdym razem wydawało się, że to już koniec. Ale jak mówią po burzy zawsze wychodzi słońce. Tylko trzeba je dostrzec.

[ Dodano: 2013-01-02, 20:18 ]
Witam
Minęły święta minął Sylwester. Wigilię spędziliśmy we czwórkę ja, mąż i nasze dzieci. Stanęliśmy na wysokości zadania było miło, dużo mnie to kosztowało ale tak chyba było najlepiej. Pierwszy i drugi dzień świąt już osobno. Na wigilii miałam takie dziwne uczucie jakby on był obcym człowiekiem, tak jakoś nie było o czym rozmawiać i te oczy zimne, obce jak u Kaja w bajce o Królowej śniegu. Mój małżonek czuje się wolnym człowiekiem bo zdjął obrączkę, powiedział, że mnie nie kocha i ma prawo być szczęśliwy. Oczywiście Sylwestra i Nowy Rok spędził już w innym towarzystwie nie przesyłając nam nawet życzeń na Nowy Rok. Bardzo przykro i ciężko było przywitać Nowy Rok, pierwszy samotnie od ponad dwudziestu lat. No właściwie to byłam u przyjaciół ale sama. Oni nie zostawili, nie zawiedli.
Ważne w tym wszystkim jest to, że jesteśmy już w prawdzie bo w zeszłym roku na święta i Sylwestra byliśmy z mężem razem ale on tylko ciałem bo duchem już był gdzie indziej. Już kochał tamtą kobietę. Ja nie mogę zrozumieć jak można tak zupełnie przekreślić 20 lat życia, osobę z którą się tyle było tyle przeżyło tak pominąć. Jak można się stać dla kogoś tak przezroczystą osobą? Zawsze myślałam, że przyjaźń i miłość gwarantują to, że nawet jak się jedno z nas zakocha to nie będziemy się oszukiwać i będziemy próbować odnaleźć naszą miłość. Bo ona była. Różne rzeczy opowiada mój mąż ale twierdzi, że kiedyś mnie bardzo kochał. Czy można tak przestać kochać? Przestać zwracać uwagę czy żyje czy nie żyje. Nie potrafię tego pojąć.
Pozdrawiam wszystkich i życzę samych słonecznych dni w Nowym 2013 Roku.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group