Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Mój mąż jest dla mnie całym światem ... a ja go tracę

Anonymous - 2012-10-13, 19:23
Temat postu: Mój mąż jest dla mnie całym światem ... a ja go tracę
Cieszę się że wreszcie się tu znalazłam i piszę z ogromną nadzieją, że może ktoś mi pomoże lub chociaż wskaże jakąś drogę, którą powinnam dalej pójść. może ktoś pomoże mi zrozumieć mnie, bo ja sam nie potrafię zrozumieć tego co się ze mną dzieje a tym bardziej nad tym zapanować.
Jestem dorosłym dzieckiem alkoholika. Mam 31 lat i dwoje wspaniałych dzieci oraz męża, który jest dla mnie wszystkim. Dziś po raz pierwszy uderzył mnie w twarz dwa razy - po 10 wspólnie spędzonych latach. Wczoraj wyszedł do kolegi na kilka minut a wrócił nad ranem.gdy się wyspał i poprosiłam go o wyjaśnienia dlaczego to zrobił, dlaczego pił z kolegami i nie wrócił pokłóciliśmy się a on mi ubliżył. Uderzyłam go w twarz a on mi oddał- tylko mocniej. Odepchnął mnie tak że mam siniaki na
przedramionach. świadkiem całej sytuacji były nasze dzieci. Nie pierwszy raz pokłóciliśmy się z tego powodu czasem takie sytuacje się zdarzały. To moja obsesja ponieważ boję się, żeby nie zaczął pic tak jak mój ojciec. Kiedyś na początku naszego małżeństwa takie sytuacje że gdzieś wyszedł wrócił w nocy, nie odbierał telefonów-zdarzały się często teraz sporadycznie. nie wiem czemu jeżeli chodzi o alkohol ja nie potrafię zapanować nad swoimi emocjami zachowuje się jak histeryczka, popadam ze
skrajności w skrajność. Ja naprawdę kocham mojego męża i on jest wspaniałym mężem i ojcem. Ma swoją firmę jest odpowiedzialny i zaradny a do tego pomaga mi w domu. Potrafimy fajnie spędzać czas tylko we dwoje - nawet wtedy gdy w grę wchodzi alkohol gdy jesteśmy razem nie ma problemów. Czemu on czasem ucieka? I czemu ja nie potrafię sobie z tym poradzić? Wtedy czuję się nic nie warta tak jakbym nic dla niego nie znaczyła. Mam ochotę odebrać sobie życie i nie myslę wtedy o moich dzieciach.
czasem mam ochotę się rozstać z nim ale nie potrafię sobie wyobrazić jak mam bez niego życ. Wtedy myślę o tym ze przeciez jest naprawdę super między nami a to tylko jeden dzień i dlaczego miałby przekreślić wszystko. Rozmawiałam z nim na temat jego picia, nie uważam żeby był alkoholikiem bo nie ma potrzeby picia. po prostu czasem wypije jakieś piwo czasem pójdziemy na jakąś imprezę a czasem gdy wypije nie może przestać. Sam mi powiedział, ze gdy ma taki dzień mysli że wypije jedno dwa piwa i
wróci do domu, ale przestaje to kontrolować, wszystko przestaje być ważne bo musi. A potem lawina rusza, ja czekam, denerwuję się coraz bardziej a gdy wraca zawsze się kłócimy, ja chcę się rozstać, gdy jest trzeźwy przeprasza i znów jest dobrze. Ale ile tak można? ja nie chcę tak zyć. tylko że on obiecuje naprawdę się stara a pewnego dnia to samo sie dzieje. I ani on ani ja nie umiemy tego zatrzymać. Dziś wpadłam w taką histerię po tym co zrobił, ze mama dzwoniła po karetkę, żeby mi dali coś
na uspokojenie. Boję się że będzie gorzej albo, że pewnego dnia naprawdę sobie z tym nie poradzę i odbiorę sobie życie bo nie mam już siły. On nie ma ciągów alkoholowych, nigdy też nie pije nastepnego dnia. ja jestem osobą wykształconą, dużo czytałam na ten temat ale nie potrafię sobie poradzić z tym wszystkim.
Jakieś trzy miesiące temu mój mąż postanowił przekształcić firmę na spółkę a drugim udziałowcem ma zostać kobieta która włożyła wkład finansowy w rozwój formy. Rozmawialiśmy na ten temat i zgodziłam się na to ponieważ nie czułam się zagrożona, ale gdy zaczęli razem pracować stałam się obsesyjnie zazdrosna. Nigdy dotąd nie miałam takiego problemu. To zawsze mój mąż był o mnie zazdrosny. Byłam zazdrosna o czas jaki ze sobą spędzają, o wspólne wyjazdy i to że świetnie się dogadują. Nie dał mi
nigdy powodów do zazdrości. Wręcz wszystko mi pokazuje i o wszystkim mi mówi. ale czuję się jakbym się cały czas z nią porównywała, rywalizowała. "To z nią spędza wiecej czasu, to jej dotrzymuje słowa, jej nie okłamuje" każdy drobiazg wytoczę przeciwko samej sobie, żeby zdeptać swoje własne poczucie wartości i uświadomić sobie że jestem mniej warta od niej. I jemu to wmawiam. Że ona jest ważniejsza. On robi już wszystko zeby mi udowodnić że to ja jestem ważna. wraca wcześniej z pracy. Co
weekend gdzieś razem wychodzimy, kupuje mi prezenty. A ja nie wierzę. Jak sobie z tym poradzić? Czemy łatwiej mi uwierzyć w to co powie w złości lub po pijanemu niż w to co uświadamia mi każdego dnia? Męczę i jego i siebie bezpodstawnymi zarzutami już trzy miesiące. może nie codziennie ale dosyć często. Jak z tym skończyć? Nie mam szans na wizyty u psychologa i jakieś regularne leczenie.Pomóżcie

Anonymous - 2012-10-13, 19:50

blackswan napisał/a:
nie uważam żeby był alkoholikiem


blackswan napisał/a:
Sam mi powiedział, ze gdy ma taki dzień mysli że wypije jedno dwa piwa i
wróci do domu, ale przestaje to kontrolować, wszystko przestaje być ważne bo musi.



Hmmm, mąż mówi Ci, że przestaje kontrolować swoje picie, że wszystko przestaje być ważne, że musi - a Ty sądzisz, że nie jest alkoholikiem? Co musi zatem zrobić, powiedzieć - żebyś jednak zmieniła zdanie? Wiem, że chcesz się pocieszać i oszukiwać samą siebie, tłumacząc męża, że nie ma ciągów alkoholowych itd, ale to mrzonki.

Zdrowy, wolny od nałogów człowiek nie potrzebuje alkoholu, żeby się bawić, imprezy okolicznościowe kończy na jednym toaście. Alkohol to trucizna i ja rozumiem - wszystko jest dla ludzi, ale upijanie się nie jest normalne i nie ma znaczenia, że "inni też piją", albo "inni piją więcej". Tak się tłumaczy każdy pijak i tak pijaka tłumaczy jego współuzależniona rodzina.... :(


blackswan napisał/a:
Nie mam szans na wizyty u psychologa i jakieś regularne leczenie.


Dlaczego?

To nie jest kwestia już wyboru w Twojej sytuacji, przecież masz myśli samobójcze, Dziewczyno, Ty musisz iść po fachową pomoc. I to jak najszybciej.


Zostań z nami, czerp z tego forum różne informacje, z jakich pierwszą będzie ta: jeśli drugi człowiek jest dla nas całym światem (obojętnie, czy mąż, czy dziecko, czy matka), prędzej czy później będziemy cierpieć.

Bóg musi być dla nas całym światem, a wtedy wszystko inne - rodzina, problemy, relacje - wskakują na właściwe drogi.


Na początek - psycholog, koniecznie. Zadbaj o siebie.

Pozdrawiam ciepło.

Anonymous - 2012-10-14, 11:56

blackswan napisał/a:
Jestem dorosłym dzieckiem alkoholika.

Czy coś robisz ze swoim DDA?chodzisz na mityngi DDA?terpia DDA?
blackswan napisał/a:
Rozmawiałam z nim na temat jego picia, nie uważam żeby był alkoholikiem bo nie ma potrzeby picia.

Tym poniżej zaprzecxasz sobei.

blackswan napisał/a:
Sam mi powiedział, ze gdy ma taki dzień mysli że wypije jedno dwa piwa i
wróci do domu, ale przestaje to kontrolować, wszystko przestaje być ważne bo musi.


Twój mąż -na to wygląda z opisu- ma spore szanse by zdefiniować u siebie początkowe stadia choroby alkoholowej.
blackswan napisał/a:
Jakieś trzy miesiące temu mój mąż postanowił przekształcić firmę na spółkę a drugim udziałowcem ma zostać kobieta która włożyła wkład finansowy w rozwój formy. Rozmawialiśmy na ten temat i zgodziłam się na to ponieważ nie czułam się zagrożona, ale gdy zaczęli razem pracować stałam się obsesyjnie zazdrosna

No tak..........zazdrośc....... z czegoś wynika...albo przeczuwasz zagrożenie...albo jest to obsesyjne myślenie.
Ale to może-choć nie musi-być potencjalne zagrożenie
blackswan napisał/a:
Męczę i jego i siebie bezpodstawnymi zarzutami już trzy miesiące.

Moż ezacznij coś z tym zrobić byś nie przegieła...... psycholog.... terapia...poradnia rodzinna.... rekolekcje małżeńskie(www.malzenskiedrogi.pl).
Z tego co piszesz wygląda ż ejesteście na drodze do ostrego kryzysu.
Ty piłujesz....on ucieka od Ciebie w alkohol.
Zróbcie ze sobą coś w kierunku poprawienia dialogu,bo kryzys wejdzie wistrą fazę i mąż może szukać powiernika/niczki poza małaństwem.
PD

Anonymous - 2012-10-14, 19:03

tutaj

http://www.malzenstwo.pl/...&id=2&Itemid=20

lub tutaj

http://www.spotkaniamalze...rminy-i-miejsca

Anonymous - 2012-10-15, 11:01

Dziękuję Wam serdecznie za wasze odpowiedzi. szczególnie Tobie nałogu, ponieważ czytam twoje posty już od dłuzszego czasu i są dla mnie ogromną skarbnicą wiedzy. pisząc mój post nie zdawałam sobie sprawy, ze zmierzenie się z rzeczywistością będzie aż tak trudne, myslałam zeby stąd uciec i nie czytac tego więcej ale wiem, że jeżeli chcę ratować moje małżeństwo to pierwszy krok aby coś zmienić.
Przeanalizowałam (już nie pierwszy raz ) fazy choroby alkoholowej. Jeżeli mój mąż byłby alkoholikiem to pasowałoby do niego chociaż kilka zdań z opisu fazy wstepnej:
"Faza wstępna (od kilku miesięcy do kilku lat)
Objawy:

po wypiciu kieliszka pijący czuje się bezpieczniej, alkohol przynosi odprężenie, ułatwia kontakty, nikną napięcia i stresy;
wszystkie problemy zaczyna rozwiązywać za pomocą alkoholu;
wzrasta tolerancja alkoholowa, aby uzyskać przyjemny nastrój, pijący musi wypić więcej niż poprzednio."
Mi tu pasuje tylko jedno że po wypiciu odpręża się, łatwiej nawiązuje kontakty, ale to pasuje do większości społeczeństwa, każdy tak reaguje po wypiciu. Nie jest to mój mechanizm wypierający, ponieważ mam ojca, który jest alkoholikiem duzo czytam na ten temat. Zdaję sobie sprawę z tego ze zaczyna pic w sposób ryzykowny. I ze zaczyna uciekać w picie, ale myślę, że jest jeszcze na etapie na którym może zawrócić. Nie rozwiązuje wszystkich problemów przy uzyciu alkoholu. Wiem, ze każdy człowiek funkcjonuje inaczej i nie można mierzyć wszystkich wg jednego schematu. Myślę że Ty nałogu masz sporo racji, ja staram się zapanować nad swoją zazdrością i zaczyna mi się to powoli udawać. Czy jest ona bezpodstawna nie wiem. Napewno to nie jest obsesja. Z jednej strony nic się między nami nie zmieniło on stara mi się na każdym kroku uswiadomić że nic między nimi nie ma i nie było. Że to ze z nią rozmawia to jest związane z funkcjonowaniem firmy, ze nie jest nawet w jego typie, że robi to wszystko dla nas, bo my jesteśmy dla niego w życiu najważniejsi. W jej obecności okazuje mi czułość i niby jest wszystko w porządku. Dzwoni do mnie i wysyła miłe smy. Udowadnia mi że jestem dla niego ważna. Może problem jest we mnie, może moje niskie poczucie wartości sprawia że szukam problemów, które nie istnieją. Mój mąż często mówi, ze wymysliłam sobie bajkę ale nikt nigdy nie będzie w stanie sprostać temu scenariuszowi. Zaproponowałam mu rekolekcje i zgodził się. Po tym koszmarnym dniu, który opisałam duzo rozmawialiśmy i wiem, że bardzo to przeżył i że żałuje tego co się stało. Ja też żałuję tego, ze nie potrafię w porę sie opamietać. Tego ze ciągle czuję niedosyt w swoim zyciu i tego ze mimo iz tak duzo wiem i tak wiele sobie uświadamiam, to jestem tak bezradna wobec samej siebie.

[ Dodano: 2012-10-15, 11:07 ]
nałóg,
Nigdy nie brałam udział w żadnej terapii, nie spotkałam sie również z psychologiem, ponieważ w miejscowości, w której mieszkam nie ma takich możliwości. Czytam wiele książek na ten temat. Wiem ze to nie wystarczy. Ale może moja obecnośc tutaj, moze te rekolekcje, w których zamierzam wziąć udział, coś zmienią. Wiem ze dzięki Wam mam siłę żeby zrobić kolejny krok. Potrzebowałam takiego wsparcia:)

Anonymous - 2012-10-15, 17:10

A mityngi AA?nie ma otwartch mityngów AA w Twojej okolicy?Na mityngi otwarte może pójść każdy.
DDA nawet nie zdają sobie sprawy z tego jak piętno bycia dzieckiem alkoholika/czki odciska sie na dorosły,....nawet dobrze wykształconym człowieku.
Nie ma w Twojej miejscowości (gminie,mieście,starostwie) POPS,MOPS-u? a nim psychologa?
Dobrze że choć z tąd nie uciekłaś......
PD

Anonymous - 2012-10-18, 20:37

Długo biłam się z myslami znalazłam rekolekcje. maż się zgodził... ale teraz ze mną nie rozmawia... znalazłam miting otwarty dla DDA i wciąż się zastanawiam ile to przyniesie dobrego a ile złego w moim życiu... jestem nauczycielką w małej miejscowości, wszyscy mnie znają... Co bedzie dalej? Narazie czytam Dobsona, Emersona, modlę się i daje mi to siłę. Mąż gdy zmieniłam się w końcu przestałam płakać i narzekać i zajęłam się sobą a nie pomaganiem jemu i dążeniem do tego żeby być dla niego tym kim on jest dla mnie, zachowuje się dziwnie. Gdy wyjdę sama i wrócę, on wychodzi... chyba próbuje pokazać, że mu nie zależy... trudne to strasznie ale musze mieć siłę, nie wdawać się w kłótnie, nie pytać, nie chodzić za nim krok w krok. Pomaga mi w domu, sprzata, gotuje zresztą to robił zawsze. W tych sprawach mogłam na niego liczyć... bawi się z dziećmi, ale ja jestem dla niego obojętna... Staram się nie starać:) ale czasem boję się że juz nie dam rady.

[ Dodano: 2012-10-18, 20:39 ]
nałóg napisał/a:
Dobrze że choć z tąd nie uciekłaś......

Ja juz nie ucieknę:)

Anonymous - 2012-10-19, 00:36

blackswan napisał/a:
jestem nauczycielką w małej miejscowości, wszyscy mnie znają... Co bedzie dalej?


ja też , i co z tego ?

Po latach powiesz , sorki nie mogłam być szczęśliwa , bo co ludzie powiedzą ???

By być szczęśliwą trzeba być wolnym , żyć w prawdzie i kochać naprawdę .
Jak to zrobić nie wychodząc z Domu ?
Nie da się
bo to wolność i miłość stanowią o szczęściu ,
.................................................
wynotowane z wykładu Jacka Pulikowskiego
http://www.youtube.com/watch?v=bVL7Snu--Uo :mrgreen:
2 filary szczęścia
• Osobisty rozwój – rodzimy się wew. zdezintegrowani , rozbici ( skaza grzechu pierworodnego – natura jest zraniona, rany są uleczalne) powołanie do świętości jest wezwaniem do zintegrowania siebie , do pracy nad sobą . Do wolność każdy może dojść –
Nie ma takich ran których nie można przerobić
Wokół jakiejś osi wartości. – który nie odwołuje nawet w obliczu śmierci.
Elementem szczęścia jest trud włożony w kroczenie ku niemu
Wolność
Trud samowychowania i łaska ( sakramentalna)
• Relacje
CZŁOWIEK NIE MOŻE SIĘ ODNALEŻĆ INACZEJ , JAK PRZEZ BEZINTERESOWNY DAR Z SIEBIE SAMEGO. –JP II
Człowiek nie może być szczęśliwy bez miłości.
Najwyższą relacją jest MIŁOŚĆ. Bez miłości nikt nie będzie szczęśliwy.
W momencie ślubu decydujesz że to będzie najważniejsza relacja w całym życiu , i tego się nie da odwołać.
Pogody Ducha

Anonymous - 2012-10-19, 07:55

blackswan napisał/a:
znalazłam miting otwarty dla DDA i wciąż się zastanawiam ile to przyniesie dobrego a ile złego w moim życiu...

Wiesz???największym ryzykiem jest.....nie zaryzykować
Na początku może Ci sie wydawać:po co ja sie za to brałam!!!
Ale masz szansę poznać siebie
Blakswan..... a jak byś była chora na .....grużlicę ....to też byś nie poszła do lekarza?bo jesteś nauczycielką?

Jesteś nauczycielką........ to kto jest bardziej światły?ten co tkwi w popapraniu? czy ten co odkrywając swoje "popapranie " zaczyna coś z nim robić?szuka pomocy?
Odpowiedz sobie.....
Pewnie,"kusy" będzie Ci grał na wstydzie,na lęku przed oceną otoczenia..... dasz mu się zastraszyć?
A jak Twoje/Wasze małżeństwo wjdzie w b.ostrą fazę kryzysu? to wtedy nie będzie żalu?nie będzie obciachu? skrzywdzenia?bólu? cierpienia dzieci?a potem żalu do siebie:nie zrobiłam tego co mogłąm zrobić
Pomyśl.......
Pogody Ducha

Anonymous - 2012-10-19, 17:07

Gdy czytałam twój post nałogu łzy płynęły ciurkiem, ale mimo łez na twarzy jest uśmiech. Trudno się to czyta, ale dajecie mi takiego "pozytywnego kopa". Te kilka dni, które tutaj jestem... mam wrażenie, że każdego dnia jestem silniejsza. Do tej pory myślałam, ze się staram... a teraz wiem, ze robiłam naszemu małżeństwu krzywdę. Męża zamknęłam w klatce, natomiast siebie się nie wiem... trudno mi opisać ten stan... chyba wyrzekłam. Mój maż często mi mówił nie rób z siebie "Matki Teresy" odpuść, a ja nie odpuszczałam dbałam tylko o to żeby każdy był zadowolony. A później miałam poczucie, ze nie dostaję tyle ile sama daję. Czułam sie skrzywdzona i jego za to obwiniałam... a tymczasem ja sama siebie krzywdziłam najbardziej.

W przyszłym tygodniu więc idę zdam relacje:)
PD

[ Dodano: 2012-10-19, 17:11 ]
Mirakulum napisał/a:
wynotowane z wykładu Jacka Pulikowskiego
http://www.youtube.com/watch?v=bVL7Snu--Uo


dziś oglądałam:)
teraz chciałabym mieć naprawdę dużo czasu na to żeby go poświecić tylko i wyłącznie dla siebie. Kilka ostatnich dni czytam, uczę się i słucham. Nigdy bym nie uwierzyła, że to może mnie tak optymistycznie nastawić do "jutra". śmieję się pisząc posty... w domu sytuacja sie nie zmieniła.... co jest tego przyczyną?
PD

Anonymous - 2012-10-20, 08:39

Blakswan.....miłość a szczególnie małżeństwo to permanętny proces i praca przy mierzeniu się codziennie z utratą własnych złudzeń i rozczarowań „tym drugim”
czyli małżonkiem .Pomyśl ile jest w tym Twojego ?
PD

Anonymous - 2012-10-23, 20:34

Dziś się wyprowadził...
Anonymous - 2012-10-23, 21:24

jego wybór i kocha sie dalej ..... modlitwa o Pogode Ducha
Anonymous - 2013-01-03, 18:34

Od października uczestniczę w grupie wsparcia DDA. Daje mi to coraz większą samoświadomośc, wiedzę na temat mechanizmów moich zachowań, uczy prawidłowych relacji międzyludzkich i stawiania granic. Zapisałam sie również na zajęcia związane z tańcem. Czytam książki, które polecacie, słucham rekolekcji Pulikowskiego.Powoli wychodzę z klatki, w której zamknęłam się z własnej woli, ponieważ myślałam, ze gdy ja nie bedę z niej wychodzić to i mój mąż zacznie żyć tylko dla mnie. Ciężko mi sie przyznać że jestem od niego uzależniona i że całe moje życie jest dla niego. Zaczęłam wychodzić do ludzi, ale nie umiem jeszcze z nimi zyć bo nie są mi oni w moim odczuciu do tego życia potrzebni. Mam ogromny problem z zaakceptowaniem siebie, z poczuciem własnej wartości. Odbija się to praktycznie na każdej sferze mojego życia i jest jedną z przyczyn problemów w moim małżeństwie. Zwłaszcza obsesyjna zazdrość, która pojawiła się nagle po 10 latach małżeństwa i trwa już pół roku sieje spustoszenie w naszych relacjach. Umówiłam się już na wizytę diagnozującą, choć odsuwałam ten moment w nadziei że wszystko rozwiąże się samo. mój mąż mnie wspiera każdego dnia ja jednak zawsze szukam odstepstw w jego zachowaniu od bajki, którą uroiłam sobie w mojej głowie i zawsze tak wyobrażałam sobie, że powinno wyglądać małżeństwo - jak w bajce. W rzeczywistości nie mam pojęcia jak wygląda życie w normalnej rodzinie, bo ja niestety normalnej nie miałam... Dlaczego dziś tu weszłam po tak długiej nieobecności? Obawiam się że przyczynił sie do tego epizod który utożsamiam z depresją. Nie wiem czy to depresja - sama się nie zdjagnozuję... ale tak jak napisałam mam wizytę - jeszcze 5 dni. Nie chcę mi sie wstawać z łóżka już trzeci dzień, nie widzę sensu ani celu. Moje dzieci mi przeszkadzają i mnie drażnią - uświadomnienie tego stanu sprawiło mi chyba największy ból i zmotywowało do podjęcia kolejnego kroku. Ogólnie poczucie beznadziei i niezrozumienia...

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group