Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Powroty z niesakramentalnych związków - Proszę o wsparcie

Anonymous - 2012-09-01, 18:04

Aga wiem, że jesteś w ciężkiej sytuacji, ale nie ciągnij kilka srok za ogon. I nie pisz o 2 mężu ,, był,, On wciąż Jest. Skup się teraz na nim. Oddaj mu cały czas jaki możesz dać. Bądź przy nim, wspieraj jak tylko potrafisz i tylko tyle na razie rób. Wszystko inne odłóż na później. Nie wiem czy na czas gdy odejdzie, czy na czas kiedy wyzdrowieje . To w rękach i woli Boga. Czy Twój mąż to mówi czy nie boi się i jest przerażony bardziej niż Ty... Życzę Wam sił.
Anonymous - 2012-09-02, 13:47

Hania,jak mam nie mówic że "był" jak usłyszałam od lekarzy że praktycznie nie ma szans;-(((
Tylko cud może pomóc...
Własnie wróciłam ze szpitala,ledwo zyję a trzeba wyszykować dzieci do szkoły...

Nie chcę łapac dwóch srok za ogon,dużo bym dała aby żył...

Anonymous - 2012-09-02, 15:19

Ja trzy lata walczę z nowotworem i przerzutami. Wiesz ile terminów ,, śmierci ,, dawali mi lekarze ? Przeszłam kilka reanimacji i śmierć kliniczną ... wciąż żyje. Za kilka dni zaczynam bardzo ciężką i agresywną chemię. Będzie bardzo ciężko bo poprzednie chemie wyniszczyły mi totalnie cały organizm. Ryzyko jest ogrome , ale nigdy nie mówilam o sobie , że byłam.
Anonymous - 2012-09-02, 20:13

Ja też staram się wierzyć że sie obudzi ale lekarze powtarzaja to samo,nie zostawiają złudzeń...

Dzielna jesteś,życzę Ci dużo siły w dalszej walce z choróbskiem.

Anonymous - 2012-09-02, 21:05

dziękuję. Wiesz ja śmierć sobie tłumaczę w ten sposób, że Bóg zabiera kogoś bo wie,że nie dał by rady dalej . że to ponad Jego siły. Więc w taki sposób pomaga . może to dziwnie brzmi , ale taka jest wola Boga.
Anonymous - 2012-09-02, 21:53

Wiem że wola Boga...wiem że grzeszny związek...ale siedzę sama w naszym domu i to wszystko cholernie boli.
Jestem tylko człowiekiem...[/scroll]

Anonymous - 2012-09-03, 10:55

Witam!
Aga w tej całej trudnej sytuacji jesteś bardzo dzielna. I rozsądna.
Tylko Bóg wie jak będzie.
Jednak wszelki przesłanki wskazują, że obecny Twój towarzysz życia powoli żegna się z tym światem.
Pisałaś, że był u spowiedzi i dostał rozgrzeszenie. Bardzo dobrze.
Chyba najlepsz co możesz dla Niego teraz zrobić to pomóc mu, na ile to możliwe w tej bardzo trudnej drodze, ktrą nieuchronnie każdy z nas będzie musiał przejść.
Śmierć to trudna chwila. Ale też niesamowicie ważna. Nie można jej przecenić. W dużym stopniu od niej zależy cała wieczność każdego człowieka. a wieczność jest najważniejsza.

Chcę Ci podsunąć kilka myśli.
Przede wszystkim Koronka do Miłosierdzia Bożego. Chrystus obiecał Siostrze Faustynie ogrom łask dla umierających.

OBIETNICA
ŁASKI MIŁOSIERDZIA DLA KONAJĄCYCH

„Przez odmawianie tej koronki podoba mi się dać wszystko, o co mnie prosić będą. Zatwardziałym grzesznikom, gdy będą ją odmawiać, spokojem napełnię dusze, a godzina ich śmierci będzie szczęśliwa. Napisz to dla dusz strapionych: Gdy dusza pozna ciężkość swych grzechów, gdy się odsłoni duszy cała przepaść nędzy, w jakiej się pogrążyła, niech nie rozpacza, ale z ufnością niech się rzuci w ramiona mojego miłosierdzia, jak dziecko w objęcia ukochanej matki. (...) żadna dusza, która wzywała miłosierdzia mojego, nie zawiodła się, ani nie doznała zawstydzenia. Mam szczególne upodobanie w duszy, która zaufała dobroci mojej. Napisz: Gdy tę koronkę przy konających odmawiać będą, stanę pomiędzy Ojcem, a duszą konającą nie jako Sędzia sprawiedliwy, ale jako Zbawiciel miłosierny” (Dz. 1541).

„Każdą duszę bronię w godzinie śmierci, jako swej chwały, która odmawiać będzie tę koronkę (...). Kiedy przy konającym inni odmawiają tę koronkę, uśmierza się gniew Boży, a miłosierdzie niezgłębione ogarnia duszę” (Dz. 811).


Myślę, że jest to najważniejsz, najisttotniejsze co możesz jeszcze zrobić.
Myślałam też o Szkaplerzu Karmelitańskim.
Myślę, że Duch Święty Ci podpowie.


"Ojcze nasz............................
Zdrowaś Mario......................
Wierzę w Boga...............
Ojcze przedwieczny.............
...................."
[/list]

[ Dodano: 2012-09-03, 12:00 ]
NAJWAŻNIEJSZE, NAJISTOTNIEJSZE - po prostu POMOC W WALCE O SZCZĘŚCIE WIECZNE.

Anonymous - 2012-09-04, 07:30

Cud się nie zdarzył...Czuję się jakbym sama nie żyła, zaraz mi serce pęknie...
Pożegnałam się z nim słowami "do zobaczenia"...
Zaraz jadę do spowiedzi,może łaska Eucharystii ukoi ból a jemu pomoże...
Dziękuje za dobre słowo i prosze o modlitwe za niego...

Anonymous - 2012-09-04, 07:44

Witam!
Wczoraj po napisaniu zmuwiłam Koronkę w Jego intencji. Jeszcze żył. Mam nadzieję, że trochę pomogłam w tej ostatniej chwili. Bóg zawsze słyszy nasze modlitwy,
Chrystus? Przecież po to się urodził i wziął krzyż, żeby nam wybłagać możliwość zbawienia.
Nadal będę pamiętać o modlitwie.
Dobry Bóg na pewno będzie Cię wspierał.
Może...........? Pomyśl o Gregoriance?
Trochę za wcześnie Ci o tym piszę.
Masz skołatane serce pełne bólu, mętlik w głowie.
Ale często przychodzi mi do głowy. Z tacy pogrzebowej z reguły odprawiane są Msze św, za zmarłego. Przypada różna ilość. Myślę, że można porozmawiać z Księdzem, żeby ileś dopłacić (oczywiście zależy to od możliwości rodziny) i poprosić o 30 Mszy św. tzw. Gregoriance, która, jak wierzymy, ma otwierać drogę do nieba. Może takie rozwiązanie wprowadziłoby więcej spokoju?
Trzymaj się. Przetrwasz. Będzie dobrze.
Chrystus Cię wspiera.

[ Dodano: 2012-09-04, 08:45 ]
"Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie
A Światłość wiekuista niechaj mu świeci
Niech odpoczywa w pokoju. Amen"

Oczywiście spowiedź św. i Eucharystia to bardzo dobry pomysł. Myślę, że Ciało Chrystusa, którego od dawna jesteś spragniona będzie dla Ciebie teraz doskonałym balsamem. Mieć w swoim sercu Samego Chrystusa. On Cię pocieszy, wesprze, doda sił.

Anonymous - 2012-09-04, 11:01

Jak możemy Ci pomóc ?
Anonymous - 2012-09-04, 13:45

Poprostu módlcie się za nas,za moja prawdziwą rodzinę-może kiedyś Bóg mnie połączy z tym pierwszym-kto wie?

Pomyslę o Gregoriance,choć narazie to nie wiem co sie wokól mnie dzieje

Dostałam rozgrzeszenie i Komunię Świętą po prawie siedmiu latach,to coś nie do opisania.Czułam że Jezus mi przebacza,poprostu czułam to.Mam nadzieje że mnie nie opusci.

[ Dodano: 2012-09-04, 14:58 ]
Trafiłam na mądrego księdza.Powiedział mi że powinnam zrobić wszystko aby wrócić do męża,dla dobra dzieci i rodziny.I że z tej śmierci wynikło dobro duchowe dla mnie i dla mojego "współgrzesznika"

Mąż tak jak pisałam jest bardzo pomocny,nie wiem jakie ma zamiary w każdym razie dobrze że jest bo bardzo pomaga przy dzieciach,na pogrzebie oczywiście będzie.

Anonymous - 2012-09-04, 14:11

W pierwszym poście napisałaś.
"....tak bardzo chciałabym wrócić do Boga...
On wie jak bardzo mi ten związek ciążył, jak Go prosiłam żeby mnie z niego wybawił ..."
Również: "Bądź Wola Twoja, Bądź wola Twoja............"
Teraz "trafiłaś na mądrego Księdza". Jestem pewna, że Bóg Ci Go dał na tą chwilę, na Twoją potrzebę. Wymodliłaś to sobie. To nie przypadek.
I słowa Kapłana.........................., który zastępował Chrystusa.
Te SŁOWA w Jego usta włożył Duch Święty. Myślę, że sam Chrystus chciał Ci je powiedzieć.
Bądź dobrej myśli.
Bóg Cię teraz nie opuści. BÓG WAS NIE OPUŚCI.

POD TWOJĄ OBRONĘ.........................

Anonymous - 2012-09-04, 14:40

Tak,pisałam że mimo dobrego i szczęśliwego z nim życia ten grzech mnie zabijał.

Około 4 lat temu Bóg przemówił do mnie(tak myślę) przez moja sąsiadkę,która mi cos opowiadała i użyła wtedy sformułowania "PRAWOWITA I PRAWOWIERNA ŻONA".
Te słowa brzmia mi u uszach do dziś,nie mogłam się od nich uwolnić i od tamtej pory zaczęła się moja destrukcja duchowa.

Wcześniej z tamtym mężem nie byliśmy specjalnie pobożni,tzn ja chodziłam do spowiedzi i na mszę on nie.
Byliśmy młodzi,nie zdawaliśmy sobie sprawy czym jest małżeństwo.
Ani ja ani on nie widzieliśmy nic złego w "układaniu sobie życia"po rozwodzie.

Podczas dzisiejszej spowiedzi płakałam z zalu że obrażałam Boga i ze szczęścia że juz sie to skończyło.

Tyle lat prosiłam Boga żebym jeszcze kiedys mogła wrócic do Sakramentów-w jaki sposób to już zostawiałam Jemu.
Czasem wołałam "Boże Ty chyba nie istniejesz,tyle Cie proszę a Ty nie słuchasz"

I jak tu nie wierzyc?

[ Dodano: 2012-09-04, 15:50 ]
A jednocześnie tak bardzo mi go brak...
Był bardzo dobry dla moich dzieci, córka strasznie płacze,nasze wspólne dziecko jest jeszcze za małe i nic nie rozumie ale też pyta o tatę....

Mam nadzieje że jakos przetrwamy to wszystko...
[/center]

Anonymous - 2012-09-04, 14:58

Aga ,

nie ma takich gorzkich łez, nie ma takich smutnych chwil, których nie uleczył by Pan.

http://www.youtube.com/watch?v=F9x5y8da-xU


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group