|
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR :: Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?
|
|
Świadectwa uczestników - Świadectwa nowych prowadzących
Anonymous - 2012-08-29, 07:13 Temat postu: Świadectwa nowych prowadzących Zachęcam osoby, które własnie kończą naszą wsólną pracę 12 krokową do podzielenia się swoim świadectwem.:)
Anonymous - 2012-08-29, 17:31
Kochani,
Przez moje płuca przechodzi powietrze, oddycham, otwieram oczy, ruszam nogą, wstaję do pracy, gotuje obiad, przytulam córkę, głaszczę psa i kota- żyje, można pomyśleć, cóż za banalne czynności, ale dla mnie samej, to cud istnienia.
Kiedy najdroższa mi osoba odeszła, to myślałam, ze nie mam już nic i pozostała tylko pustka w sercu. Moja rozpacz przeobraziła się w chorobę ciała i duszy. Najlepszym rozwiązaniem było pożegnać się z tym światem na dobre. Jestem samobójcom –recydywistą, aż 3 razy próbowałam się zabić i za każdym razem dobry Bóg podawał mi kolo ratunkowe. Mógł przecież wyluzować, dać sobie spokój, ale nie. Jego plany najwidoczniej są całkiem inne od moich. I dobrze, bo kiedy ja kombinowałam, to nic dobrego z tego nie wyszło.
Psychiatrzy, psycholodzy rozkładali ręce, przebywanie w szpitalu nic nie dawało, karateka pogotowia znała już na pamięć adres docelowy, nastąpiło uzależnienie od tabletek psychotropowych, żyłam zawieszona w próżni, egzystowałam tak około 2 lat. Wielkie wsparcie i pomoc rodziców oraz przyjaciół pomagało mi przetrwać, lecz nadal budząc się rano zastanawiałam się, po co tu jestem, dla kogo. Nawet bycie matka nie uchroniło mnie od robienia głupot. Można napisać ze umarłam dla świata, ale czy ja wcześniej żyłam?. Boga miałam gdzieś, życie według Jego przykazań tym bardziej. Żyło mi się wygodnie, bez większych problemów, tylko z wiekiem stawałam się coraz bardziej nieszczęśliwa, nieznośna i egocentryczna. Rozczulanie się nad sobą przewyższało max dopuszczalności, a manipulacja zatruwała moje relacje z innymi.
Jedna z moich przyjaciółek naprowadziła mnie na Sychar i tak rozpoczęło się moje lądowanie na Księżycu. Dziś nie wierze w przypadek, to ręka Boga doprowadziła mnie tu. To Jego niepojęte miłosierdzie kolejny raz rzuciło owe kolo ratunkowe. Moje kroczenie rozpoczęłam 25-04-2011 o godz. 20: 12, był to czas, kiedy dojrzewała w moim głowie myśl ostatecznego rozprawienia się z sobą, sprzątałam dom, dokumenty, tak, aby rodzinie nie zostawić bałaganu. Na początku kroczenia wstydziłam się wśród znajomych i rodziny, że związałam się z wspólnotą religijna, nie chciałam uchodzić za cieniasa, lub moherowy beret. Robiłam minę do zlej gry i udawałam, ze wszystko jest super. Założyłam maskę, przeobraziłam się w lolitkę i tak miotając się wewnętrznie odpowiadałam na pytania.
Z każdym krokiem odkrywałam/odkrywam prawdę o sobie, niektóre sprawy bolały tak bardzo, ze aż dech zapierał, niekiedy odczuwałam taki wstyd oraz zażenowanie, że aż zastygałam w bezruchu. Ciężko przyjmować na klatę prawdę o sobie, kiedy żyło się w przekonaniu o swojej nieomylności. A najgorsze w tym wszystkim było ogromne poczucie winny w stosunku do męża i córki. Nie byłam w stanie sobie wybaczyć, to doprowadzało mnie do skrajnej rozpaczy. Obwiniałam siebie o wszystko, nienawidziłam siebie, nosiłam na swoich plecach nieszczęścia całego świata.
Dopiero gruntowna spowiedź generalna ( szykowałam się do niej prawie rok) oraz odprawione modlitwy o uwolnienie doprowadziły do uwolnienia od zapędów samobójczych., a tym samym zaczęłam odnajdywać sens życia. Zaufałam Bogu, oddalam siebie i swoja rodzinę pod opiekę Stwórcy. Kroczenie nabrało sensu, wszystko nabrało sensu…………….
W wieku 43 lat rozpoczynam swoje życie na nowo, problemy nie zniknęły, po prostu już tak nie straszą. Dziwnym trafem otrzymuje pomoc od ludzi totalnie mi nieznanych. Kiedy popsuł się samochód w trasie, to nagle podszedł starszy jegomość z chęciom niesienia pomocy, kiedy piec gazowy odmówił posłuszeństwa w zimie i instalator naprawiał go przez prawie 3 dni, to zażądał za usługę tak niska kwotę, ze aż mnie zamurowało, przykładów by mnożyć, one się dzieją nadal. Wszyscy prowadzący i współkrokowicze stali się moją rodziną. To zadziwiające ilu wspaniałych ludzi Pan Bóg podaje człowiekowi na tacy, wystarczy tylko wyciągnąć rękę.
Dziękuję Im z całego serca, ze Im się chciało. Z uporem maniaka pomagali mi podnieść się z ziemi, wstać z kolan, wyprostować kręgosłup, abym mogła dziś stać prosto z nadzieją na zbawienie.
W moim sercu w trakcie kroczenia pojawiła się ogromna miłość do Aniołów, ja czuje Ich obecność i wsparcie. Kiedy jest mi źle, to proszę o pomoc, ale nie tylko, rozmawiam z nimi. Dobry Bóg zesłał nam Ich abyśmy nie czuli się samotni i opuszczeni. Bóg pomaga mi porządkować moje życie, ale najpierw „musiałam” dąć Mu przyzwolenie. Otworzyć swoje serce i umysł na prawdę o Nim. Wiem, jakie to proste, a zarazem, jakie to trudne, sama tego doświadczam. Mąż chodź, nie wrócił pozostał w moim sercu, kocham go nadal, choć prawdę powiedziawszy inaczej. Sadze, ze to miłość dojrzała, dająca drugiemu człowiekowi wolność wyboru. Nie mam na Niego wpływu jest wolnym człowiekiem. Chyba tego nie czuje, ale ma we mnie najważniejszego sprzymierzeńca u Boga i ludzi. Pogubiliśmy się w tym szaleństwie oboje, każdy z nas jest/był poraniony i każdy na swój sposób liżę rany. Żyje nadzieję, ona daje mi siły. Kroki leczą moja dusze. Jestem w drodze, nie mam wpływu na padający deszcz, ale mam wpływ czy zabiorę parasol czy nie.Coraz częściej wracam do domu z uśmiechem na twarzy, do tej pory mój dom był ponury i smutny, nie gotowałam obiadów, ogród zarastał metrowa trawa. Obecnie, żyje, mam zdrowe ręce i nogi, prace, męża, cudowna córkę, kochanych rodziców i wspaniałych przyjaciół, a Pan Bóg stal się moim najdroższym „ kumplem”.
Szalenie jestem Mu wdzięczna ze mogłam/mogę odkrywać prawdę o sobie, bo tym samym mogę jeszcze w tym życiu zadośćuczynić za zło, które wyrządziłam. Teraz wiem, że to wielka łaska dana od Boga. Uczę się pokory, niekiedy miewam stany depresyjne, popełniam błędy, nie posiadam monopolu wiedzy, posiadam wady i zalety i nabieram powietrza w płuca………………………a i wyglądam po „ludzku”.
Drodzy przyjaciele, którzy niebawem rozpoczniecie swoje kroczenie- podjęliście jedna z najważniejszych decyzji w życiu, uwierzcie w siebie, zaufajcie Bogu i módlcie się modlitwa o pokój duch, a niezliczone cuda będą miały miejsce w Waszym życiu. Nie poddawajcie się, wierze Was tak samo jak moi prowadzący, którzy wskrzesili we mnie kaganek wiary na nowo.
Do zobaczenia w drodze.......
Anonymous - 2012-08-29, 21:34
hankaolej napisał/a: | nie mam wpływu na padający deszcz, ale mam wpływ czy zabiorę parasol czy nie. |
Trafnie powiedziane .
Ja kiedyś usłyszałam takie słowa:
"nie marnuj czasu czekając, aż burza przejdzie, ale naucz się tańczyć w deszczu" - nie wiem, czyje to słowa, ale myślę, że warto się nad nimi zastanowić
hankaolej - dodałaś mi skrzydeł z niecierpliwością, ale też obawą czekam na rozpoczęcie programu, ale po przeczytaniu Twego świadectwa, aż mi się chce krzyczeć "no dawać szybciej te 12 kroków"
Pozdrawiam Cię ciepło i gratuluję! Gratuluję przejscia tej ciężkiej drogi od chęci odbrania sobie życia, do chęci polepszania go i udoskonalania z Bogiem Dla mnie to niesamowity wyczyn - należą Ci się(i Bogu oczywiście) owacje na stojąco
Anonymous - 2012-08-29, 22:30
hankaolej,
super świadectwo
Anonymous - 2012-09-02, 10:16
Trafiajac na forum "Sychar" , trafilam na informacje o 12K ,
zapisalam sie z mysla ze byc moze znajde w tym wszystkim siebie...
Jestem zona , ktora zdradzila meza...romans byl krotki (ok.poltora roku) i burzliwy...
Wracajac do przytomnosci umyslu nie umialam pojac dlaczego i jak to sie
stalo,ze to wlasnie ja zdradzilam.Bywalo ze naprawde nie umialam wybaczyc
sobie tego co zrobilam...bralam cala wine za rozpad malzenstwa na siebie
i tylko siebie obwinialam za wszelkie "zlo" jakie weszlo w nasze malzenstwo.
Wiadomo, bywaly dni ,ze radzilam sobie z ogarniajacym mnie poczuciem
winy,jednak mysl "jestes winna"wracalo jak bumerang tak czesto jak tylko
wspominalam to co bylo,zycie w poczuciu winy , wcale nie jest latwe, o nie !
Odmawiasz sobie radosci , nie powinas sie cieszyc zyciem : bo przeciesz rozwalilas
je sobie , mezowi, dzieciom,rodzinie ...nie powinnas....
nie mozesz patrzec z ufnoscia w przyszlosc , bo sama ta przyszlosc zamazalas: o tak !
Jest jeszcze wiele innych sposobow w jakie zly , odciaga Twoje serce zeby
z ufnoscia poddac sie Bozemu Milosierdziu..!
Tak wiec program 12K , jawil mi sie jako ta deska ratunku : nie umialam juz
zyc w ciaglym poczuciu winy , pragnlam tego wyzwolenia i umiejetnosci
zobaczenia co jest moim ciezarem,moja odpowiedzialnoscia, moim wyborem
a gdzie jest STOP za winy "urojone",zle , zabierajace mi radosc z uzdrowienia
radosc z nawrocenia.Jezus proszac samarytanke przy studni o wode , obiecuje
jej "wode zywa" ....ja zapragnelam tej wody ....
12Krokow , obnaza Cie bezlitosnie z wszystkiego tego co w Tobie schowane
gleboko ....w najdalszym zakatku serca....jesli naprawde chcesz z calego
serca i w prawdzie przed Bogiem odkryc miejsca , ktore bola,parza rana niezaleczona,
jesli wystawisz to wszystko przed Nim i wpuscisz tam Jego Swiatlo...szczerze
i z ufnoscia...wszystko zostaje uzdrowione.Potrzeba pragnienia tej wody i
ufnosci w Jego, Boza ,obecnosc przy nas na kazdym kroku.Sa miejsca gdzie
wijesz sie jak piskorz przed tym czego w sobie doswiadczasz...myslisz ze nie
dasz rady i krok wydluza sie w nieskonczonosc....Ja szlam , czasem zamykalam
oczy i skakalam w pytanie niczym ze skaly. Czesto myslalam o tym ze odpowiedzi
na pytania czytaja zony , ktorych mezowie zdradzili je , z taka jak "ja", myslalam
o bolu jaki czuja....i myslalam o tym , ze gdzies w tym wszystkim jest zywa
obecnosc Ducha sw. wiec niech On ogarnia to wszystko !
Nie wiem , to pewnie subiektywne odczucie ale grupa "nasza grupa" jest
cudna ....w kazdym czlowieku , w kazdej osobie spotkanej tutaj ten ogarniajacy,
dajacy swiatlo Duch sw. porozdawal tak szczodrze dary , ze z zadziwienia
otwieralam usta....Bylam swiadkiem najprawdziwszych cudow....!!!
Samo przyjecie mnie bylo tak pelne milosci ze , ach slow brak...zreszta swiadectwa
uczestnikow przeczytacie sami...nie umiem tego opowiedziec...dech zapiera jak czyta sie
HankeOlej a gdzie tu cala nasza reszta wyjatkowej grupy!
Nauczylam sie tutaj na 12K , zyc zyciem ,ktore jest zaproszeniem do niego , darem
najprawdziwszym od Boga ! Jestem , zyje , istnieje bo tak chcial Bog...Chcial mnie jako
mnie Bogumile , dziewczyne, corke , zone , matke ....
To co bylo : odeszlo , jest za mna , zlozone w Jego Milosiernym sercu...!
To co bedzie nie jest przedemna odkryte wiec jaki mam wplyw na przyszlosc !? Ona tez
nalezy do Niego ! Bog jest Panem, wlascicielem czasu ....
Dzis ,teraz, kiedy pisze do Was to swiadectwo jest tym czasem na ktory mam wplyw,
gdzie moge byc i istniec...tu i teraz jest moim zyciem ! Moge wybrac co zrobic, jakich
dokonam wyborow...ile to zdejmuje naprawde niepotrzebnych, pokretnych , mysli !
W czasie tego programu odbyla sie moja sprawa rozwodowa ...25 maja w dzien urodzin
sw.O.Pio : sad nie "rozwiodl" nas z powodu "cudu"(!?) poczta zaszwankowala , choc
zadne z nas ani ja ,ani moj maz , nie zaniechalismy niczego ! Ja uwazam ze to prawdziwie
drobna interwencja z "gory".
Nie wiem co dalej,i juz mi to nie spedza snu z powiek...
Wzielam na swoje barki tylko to za co jestem odpowiedzialna , co ja sama "spartolilam",
odtad dotad.....juz nie dzwigam ciezaru ponad moje sily , nie obarczam sie wina za
zycie jakie ma teraz moj maz, za jego nowy zwiazek, nowe plany....Staram sie trwac
przy Bogu , zyc tym w co wierze, oddaje mojego meza Bogu , prosze o zar Ducha sw.
w jego sercu , i sercu jego "kobiety" , juz bez szarpania, mysli w stylu "bo gdyby nie moja
zdrada"....juz tego nie niose ....zostalo to wszystko w kazdym kroku jaki przepracowalam,
z trudem i slaboscia , wszystko zostalo u stop Jezusa.
Tak naprawde zaczety program chyba nigdy sie nie skonczy ....co dnia o poranku i
wieczorem juz wyrazniej widze ile jeszcze przedemna, ile mi trzeba pracy nad soba,nad
widzeniem wyraznie , ze to nie "ja" ale Bog jest Tym ktory Jest sprawca wszystkiego !
Bezcenne : odzyskanie siebie , zrzucenie ciezaru nie moich "win" ,cudowni ludzie,obok
Ciebie ...Radosc przemytych oczu i uszu zeby widziec i slyszec wyraznie , bez moich
"projekcji" i w perspektywie picie " tej wody Zywej " , otrzymane ciezka praca na 12Krokach.
Chcialabym zakonczyc to moje swiadectwo slowami samarytanki
Kobieta zaś zostawiła naczynie do czerpania, wróciła do swojej miejscowości i zaczęła namawiac mieszkańców:
"Chodźcie zobaczyć kogoś, kto wyjawił mi wszystko, co uczyniłam. Czyż nie jest On Chrystusem?".
Z calego serca zycze Wam wszystkim spotkania Chrystusa i siebie przemienionych programem
12 Krokow !
Bedzie ciezko ....ale warto ! Warto !
Serdecznie pozdrawiam .
Bogumila.
Anonymous - 2012-09-02, 11:57
przepiękne świadectwo...
Anonymous - 2012-09-02, 12:39
Hania, Bogusia, ocieram łzy wruszenia.
Bogu niech będą dzięki za Was i Wam, że się chciało chcieć.
Anonymous - 2012-09-02, 13:43
Haniu i Bogusiu ja rowniez jestem wzruszona waszym świadectwem i dziekuje za nie ,jesteście dowodem ,ze jak się komuś chce CHCIEĆ to z Bogiem wszystko jest możliwe.Pozdrawiam.
Anonymous - 2012-09-03, 19:37
Pamiętam ten dzień kiedy dotarło do mnie że ja tak dłużej nie potrafie żyć.Byłem już w głębokiej depresi .Następnego dnia siedziałem u lekarze przekonany w cudną moc nowoczesnej medycyny.Lekarz dał mi tabletki i pare telefonów do grup wzajemnej pomocy.Piątek po południu wszędzie odzywały się automatyczne sekretarki .Postanowiłem poszukać takich grup w internecie i przypomniało mi się że widziałem jakieś grupy 12 kroków na forum Sychar.Grupy niestety były już zamknięte i pracowały od miesiąca. Mimo wszystko dostałem się do jednej z grup za co wszystkim którzy się do tego przyczynili dziękuje .Przed przystąpieniem do pracy w programie nie wierzyłem za bardzo że jakiś program może odmienić moje życie.Ja szukałem coś co zapełni pustke po odejściu żony i sprawi że będe taki jak dawniej czyli beztroski i bez tego bólu Jednak w trakcie programu który czasami wydawał się dla mnie za trudny czułem ze coś się wemnie zmienia.Te zmiany i duże wsparcie grupy powodowalo że chciałem zobaczyć ten efekt koncowy tej pracy.Czułem jak małymi krokami wracało zaufanie do Boga .Powoli gubił się cały ból rozstania i wzrastała świadomośc popełnionych błędów.Niektóre wspomnienia nad którymi pracowałem powodowały ból ale i te rany powoli się goiły.Na początku kiedy okazało sie że grupy są już zamknięte pomyślałem że kupie książke i zrobie ten program sam .Dzisiaj kiedy myśle o tym wybucham smiechem.Nie wyobrażam sobie przejścia tego programu bez grupy .Mnie ten program zbliżył do Boga i pomógł dorosnąć do swojego biologicznego wieku.Pogodził mnie z moją przeszłościa co wydawało się niemożliwe i dalej mi pomaga w codziennym życiu.
Na dzien dzisiejszy jestem dalej w separcji z żoną .Jednak cały nasz kryzys widze teraz inaczej
Nie noszę żalu ani złości do żony . Dziś naprawde jestem z siebie zdowolony że posłuchałem tego głosu który mi podpowiadał że to właściwa droga dla mnie.W tym programie bardzo ważna jest uczciwa i systematyczna praca a wykończenie i ostatnie doszlifowanie wykonuje Bóg.
Anonymous - 2012-09-03, 19:45
Chwała Panu
Anonymous - 2012-09-03, 20:05
Cytat: | W tym programie bardzo ważna jest uczciwa i systematyczna praca a wykończenie i ostatnie doszlifowanie wykonuje Bóg. |
Alaska, Bogu niech będą dzięki za to wszystko i za Ciebie.
Anonymous - 2012-09-03, 21:31
Cudowne świadectwa...
Anonymous - 2012-09-03, 21:49
Napisać świadectwo... Choc od roku piszę o sobie, to mówienie o sobie wcale nie jest dla mnie łatwym zadaniem. To, że tu tu jestem, to dość dziwne Boże działanie, więc może niech to będzie świadectwo Jego działania ...
Właściwie jestem tutaj bo tą wymarzoną żoną nie zostałam i układane po swojemu klocki rozsypały się.
Dzisiaj coraz bardziej czuję się kochana przez Ojca, Którego poznaję, Który przyszedł mimo drzwi zamkniętych i dał mi taki prezent i wysłał mnie w ten program, z niezwykłymi towarzyszami z którymi kroczyć jest dla mnie zaszczytem. Wiem, że to On powoli, delikatnie uczy mnie samej siebie, że to On pokazuje, odsłania...
Dzisiaj cieszę się, że czuję powiew wiatru na szyi, cieszę się z promieni słońca na twarzy, już mniej jestem zatopiona całą sobą w tym co było, już mniej jest czarnych scenariuszy na jutro. Wciąż wietrzę swoje półki, jeszcze niepewnie, dwa kroki do przodu, krok do tyłu, ale z milszym okiem dla siebie. Moja świadoma droga z Bogiem dopiero się rozpoczyna i daje nadzieje że „jeszcze życie wyjdzie Ci...”.
Anonymous - 2012-09-04, 21:37
Jak to się stało, że znalazłam się w programie 12 kroków-dzisiaj myślę o tym, że widocznie Bóg to dla mnie zaplanował, bo kocha mnie i chce dla mnie najlepszego życia.
Wszystko co wydarzyło się w moim życiu po rozpocząciu 12 kroków było prowadzeniem mnie za rękę, nauką, odkrywaniem, rodzeniem się na nowo, stawaniem w prawdzie i miłości , stawaniem się innym człowiekiem.
Przyjaciel zaprosił mnie do udziału w grupie12 kroków. Sychar-uzdrowienie małżeństwa- kręciłam głową i myślałam w swojej pysze-po co mi to, ja moje małżeństwo uważam za skończone, zrobiłam już wszystko co możliwe, pora się rozwodzić. Wtedy powiedział „zrób to dla siebie”. Czułam ogromny bezsens mojego istnienia, ciągły smutek i …......zmęczenie tym trudnym życiem.
Grupa już trwała, postawiłam sobie zadanie,szybko dogonić grupę. Po wieloletnich terapiach szybko odpowiadałam na zagadnienia, odniesienia do Boga traktowałam z lekkim dystansem.
Przy 3 kroku poczułam istnienie Boga, moja wiara nabrała zupełnie nowego wymiaru, potem gdy pracowałam nad kolejnymi krokami, zastanawiałam się czy te kroki są pisane „ pod moje życie”?
W połowie drogi przyszła choroba. I trudna, ryzykowna operacja. Z nią przyszło zawierzenie, takie do końca . Dziś wiem, że w tych momentach byłam niesiona na rękach Boga, pełna ufności i miłości, tej Bożej i tej ludzkiej, otoczona mocą modlitwy przyjaciół nawet takich, którzy mnie nigdy nie znali. To była lekcja miłości Boga i Bliżniego, takiej bezwarunkowej miłości o jakiej marzyłam, że dostanę od mężą..Ta dobroć i młość płynęła do mnie ogromną rzeką cudownych serc. Byłam w szoku, skąd wzieli się ci wszyscy ludzie, którzy dają mi tyle wsparcia, zainteresowania, miłości. Krzysiek-Nałóg
mówił- musisz przeżyć, przecież nie skończyłaś jeszcze kroków. Tak,...........to był argument. Tak bardzo zależało mi na dalszej pracy na krokach, na doprowadzeniu do końca , gdy dostaję tyle dobrego.
Moje małżenstwo przechodziłó kolejny trudny etap. Wydawało się , że rany nigdy się nie zagoją, , powstawały nowe jeszcze boleśniejsze i ciągłe oddalanie się od siebie.
Ciężka praca, modlitwa i to co po ludzku nie możliwe,staje się możliwe.. Bo dla Boga nie ma rzeczy nie możliwych. Cud przeżycia operacji, cud przemiany jaka dokonuje się we mnie,cud przemian jakie dokonują się w moim mężu , dzieciach. Takimi małymi cudeńkami codziennego życia, a stało się to wszystko za sprawą Boga, który nareszcie zajął w moim życiu najważniejsze miejsce.Dostałam nowe życie, dostałam instrukcję jak żyć i nie ma już powrotu do „starego”życia,
to ziarno zostało zasiane. Nie wyobrażam sobie swojego życia inaczej niż z Panem Bogiem. "Bo nie ma takich gorzkich łez, nie ma takich smutnych chwil, których nie uleczyłby Pan".
W moim życiu jest teraz Pogoda Ducha, o którą modlę się codziennie, która sprawia, że staram się być szczęśliwa.Bo czyż Bóg nie oczekuje tego , abyśmy byli jego szczęśliwymi dziećmi.?
|
|