Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Odpowiedź

Anonymous - 2012-08-15, 20:24

Orsz a co ma problem wierności żony(i tego co zrobiła).
Do twojego problemu z przebaczeniem win żony i naprawy relacji rodzinnej

to jest twój i tylko twój problem

PROBLEM Z PZREBACZENIEM ZDRADY ZONY....

i napisze tylko jedno

nie stawisz sie do fachowca to całkowicie sfiksujesz ..nie tylko w sprawach interpreatacji wiary.
Wiem (pisałes)
czujesz strach,nieufonsośc do specjalistów
A zastanawiałeś sie kiedyś czemu???

czemu przed czymś czujemy lęk???

co oznacza ten lęk?

i jeszcze jedno :
nader prymitywne było wywleczenie Andemu przeszłości...

ile trzeba było czasu bys ta wiedze o nim,wykorzystał w złym celu.

Anonymous - 2012-08-15, 21:55

Orsz napisał/a:
Andy, dosyć. albo się ograrniesz, albo nie bedę z Tobą rozmawiał. To nie miejsce na pyskówki i osobiste docinki.

Może się zapędziłem, przepraszam za dosadność, podobnie jak inni na forum próbuje tobą potrząsnąć, ale po przeczytaniu twoich wcześniejszych postów obawiam się że cierpisz na jakąś obsesję.

Orsz napisał/a:
Kiedy Ty ostatnio czułeś co to wierność. W jakim wieku? 15, 18, 20 lat? Doskonale wiesz co to niewierność, ale nie masz skali porównawczej. Weź to pod uwagę.

Czułem to w wieku lat 20+ i czuję w wieku lat 40+. Od 8 lat jestem żonaty i nigdy mojej żony nie zdradziłem, ani fizycznie ani emocjonalnie i prawdę mówiąc trudno mi to sobie wyobrazić, nawet teraz, chociaż mam różne ciągoty i też mam takie wrażenie że odzywa się we mnie przeszłość, że to tak łatwo by mogło przyjść.
Ale nie chcę i tego w sobie nie umacniam, staram się żonę kochać i modlę się za siebie o to w sytuacji jaka ja mam.

Orsz napisał/a:
Zestawmy naszą moc charakterologiczną do prawa wypowiadania się o wierności.

Zacznę tak: :lol:
Już pisałem co o tym myślę. Siedzisz tam w środku siebie PRZERAŻONY że ona coś takiego zrobiła i nie potrafisz tego bólu przeżyć ani wybaczyć jej że zbłądziła, bo jesteś słaby i masz ogromnie zaniżone poczucie wartości.
I masz kompletnie chorą potrzebę dominacji i kontroli, a ponieważ już wiesz że ona cie może wykiwać, to rozpaczliwie machasz przed nią Dekalogiem, a właściwie tym co tobie z tego pasuje, żeby jej pokazywać że jest gorsza, podła i zła i zostanie potępiona. Żeby jej dokopać, poniżyć, a jak ja już złamiesz, to będziesz się mógł bezpiecznie zbliżyć, bo ona nie będzie mogła cię zranić. A ponieważ w środku jesteś taki malutki, to w tym dowalaniu jej podpierasz się Panem Bogiem.
Egzorcystę to chłopie zamów dla siebie, nie dla niej, to co pisałeś wcześniej to jakiś koszmar, w kontekście późniejszych wypowiedzi nt kobiet.

Przepraszam że znowu tak wprost, ale ja mam podobne problemy z samooceną. Stąd moje domysły, a z reakcji (nareszcie widzę w tobie emocje!) sądzę że trafiam blisko celu.
Mi też trudno uwierzyć w siebie i w to, że można mnie pokochać i teraz w sytuacji kryzysu to się trochę odzywa, ale mam tyle pomysłów jak zadbać o siebie, że mi brakuje czasu i widzę że to działa, i na mnie i na moją żonę.
Odpuściłem mojej temat zdrady, może faktycznie mi łatwiej, bo po swoim życiu widzę że można się bardzo zmienić, że jest jeszcze Miłość i wybaczenie, że po swojemu działa Bóg. A kochane Sycharkowe zdradzaczki mówią to samo co mój psycholog - czegoś w związku zabrakło, inny facet to symptom, nie problem (ale też i ogromny grzech, na co słusznie zwracasz uwagę), jak się zmieni relację to może jeszcze być dobrze.

A jakich zmian w tobie dokonała twoja wielka moc charakterologiczna??? (jakos mi się głupio ta twoja moc skojarzyła z Gwiezdnymi Wojnami).
Napisz coś o tym, podziel się nadzieją. Przecież wasze małżeństwo nie zaczęło się od jej zdrady? Napisz jak Ją kochałeś, jak Jej to okazywałeś, jak mówiłeś przez LATA że jest piękna i jedyna, ile miałeś dla Niej czasu, jak umiałeś Jej słuchać i być z nią, jako jej mąż i mężczyzna jej życia.
Napisz o swojej miłości do Niej, bo poza tym że zdradziła i że ty masz misję udzielania rad i pouczania innych, to niewiele wiadomo. To forum jest anonimowe, otwórz się trochę i pozwól sobie pomóc.

I potraktuj to co cie spotkało jako okazję do uzdrowienia Waszego małżeństwa.
Twoja żona być może bardzo na to czeka i potrzebuje Orsza kochającego, wybaczającego, pewnego swojej siły, na którym może się oprzeć na resztę życia. Szczerze Ci tego życzę!

PS. Przeczytaj sobie 'Dzikie serce' Johna Eldredge (chyba nie jest katolikiem, podobnie jak Dobson, ale o ile mi wiadomo Kościół nie wyrażał negatywnej opinii w sprawie tych książek)

PS2. Z tym wyciąganiem tego co o sobie powiedziałem nie przesadzajcie proszę, każdy ma prawo do oceny i wyrażania swojego zdania, mnie to specjalnie nie dotknęło. Lepiej niech się Orsz troszkę otworzy i pokaże co ma w środku i co się stało w jego małżeństwie.

Anonymous - 2012-08-16, 01:22

Witam,

Myślę, że Orsz potrzebujesz z wielką miłością wobec siebie zbadać własne serce, zapytać czego naprawdę pragnie i czego mu potrzeba, aby w zaistniałej sytuacji mogło być szczęśliwe. Potem poprosić o to Jezusa, i aby Ci zesłał łaskę uzdrowienia i dopiero wtedy ponownie rozpatrzyć ten temat, który Cię nurtuje, ponieważ poranione serce zupełnie inaczej przyjmie np. akt skruchy od " winowajcy" niż serce uleczone ( które jest mądrzejsze i silniejsze, bo zaprosiło do siebie Miłosierdzie i nosi Je w sobie)A żonę zawierz z wielka wiarą Maryi, to pomoże ogarnąć Ci trudności w zrozumieniu i jej i siebie w relacji do niej.

Poczytałam ten wątek i nasunęły mi się takie cytaty dotyczące Twoich wypowiedzi. Może sercu będzie lżej, że Bóg już przewidział takie problemy z którymi dzis się borykasz.

(1) Pan rzekł do mnie: Pokochaj jeszcze raz kobietę, która innego kocha, łamiąc wiarę małżeńską. Tak miłuje Pan synów Izraela, choć się do bogów obcych zwracają i lubią placki z rodzynkami. [...].
(3) I rzekłem do niej: Przez wiele dnia będziesz u mnie, nie będziesz uprawiała nierządu, ani należała do <innego> mężczyzny, a ja się również nie zbliżę do ciebie.[...]
(5) Lecz potem się nawrócą synowie Izraela i będą szukać Pana Boga swego i króla swego, Dawida; z drżeniem pospieszą do Pana, do Jego dóbr u kresu dni.
(Ks. Ozeasza 3:w1-5, Biblia Tysiąclecia)

(1) A wiedz o tym, że w dniach ostatnich nastaną chwile trudne.
(2) Ludzie bowiem będą samolubni, chciwi, wyniośli, pyszni, bluźniący, nieposłuszni rodzicom, niewdzięczni, niegodziwi,
(3) bez serca, bezlitośni, miotający oszczerstwa, niepohamowani, bez uczuć ludzkich, nieprzychylni,
(4) zdrajcy, zuchwali, nadęci, miłujący bardziej rozkosz niż Boga.
(5) Będą okazywać pozór pobożności, ale wyrzekną się jej mocy. I od takich stroń.
(6) Z takich bowiem są ci, co wślizgują się do domów i przeciągają na swą stronę kobietki obciążone grzechami, powodowane pożądaniami różnego rodzaju,
(7) takie, co to zawsze się uczą, a nigdy nie mogą dojść do poznania prawdy.
(8) Jak Jannes i Jambres wystąpili przeciw Mojżeszowi, tak też i ci przeciwstawiają się prawdzie, ludzie o spaczonym umyśle, którzy nie zdali egzaminu z wiary. Ale dalszego postępu nie osiągną:
(9) bo ich bezmyślność będzie jawna dla wszystkich, jak i tamtych jawna się stała. (10) Ty natomiast poszedłeś śladem mojej nauki, sposobu życia, zamierzeń, wiary, cierpliwości, miłości, wytrwałości,
(11) prześladowań, cierpień, jakie mnie spotkały w Antiochii, w Ikonium, w Listrze. Jakież to prześladowania zniosłem - a ze wszystkich wyrwał mnie Pan!
(12) I wszystkich, którzy chcą żyć zbożnie w Chrystusie Jezusie, spotkają prześladowania.
(13) Tymczasem ludzie źli i zwodziciele będą się dalej posuwać ku temu, co gorsze, błądząc i /innych/ w błąd wprowadzając.
(14) Ty natomiast trwaj w tym, czego się nauczyłeś i co ci zawierzono, bo wiesz, od kogo się nauczyłeś. Od lat bowiem niemowlęcych znasz Pisma święte,
(15) które mogą cię nauczyć mądrości wiodącej ku zbawieniu przez wiarę w Chrystusie Jezusie.
(16) Wszelkie Pismo od Boga natchnione /jest/ i pożyteczne do nauczania, do przekonywania, do poprawiania, do kształcenia w sprawiedliwości -
(17) aby człowiek Boży był doskonały, przysposobiony do każdego dobrego czynu.

(2 List do Tymoteusza 3:1-17, Biblia Tysiąclecia)

Anonymous - 2012-08-16, 10:36

Orsz a może te dzisiejsze lekcje przemówią do Ciebie:
Ez 12,1–12
Mt 18,21–19,1
I tutaj jest rozważanie do dzisiejszych lekcji
http://www.deon.pl/religi...18-21-19-1.html

Anonymous - 2012-08-16, 11:41

Kinga, dziękuję Ci.
Masz racje. Ale sprawa polega też na czymś innym.
Moja sytuacja rodzinna to jedno, a drugie to wszystko, to co na około. I jest to ściśle związane. To co czytam tutaj, uderza we mnie bardziej, niż to co miało miejsce ileś tam lat temu.
Przyczyna jest prosta. To co zniszczyło fundamenty mojego małżeństwa (będę obstawał, że wniknięcie trzeciej osoby w tak intymnym charakterze, jest zniszczeniem związku, który trzeba odbudowywać od nowa i który nie osiągnie swojego ideału) wynika przede wszystkim z rozpanoszonego zła na świecie. Moje rozmowy z żoną jednoznacznie wskazuję na przyczyną tej decyzji, tej jednej, wówczas, a nie całego uwikłania w rozchwianie uczuciowe pomiędzy mną, a tamtym. Ta przyczyną jest brak świadomości zła, brak nabrania właściwym manier, właściwej wrażliwości, mentalności. To kształtuje się przede wszystkim za młodu. To są wzorce, literatura, media, towarzystwo. Modlitwa to z mało. Pięknie wyglądają nasze celebry kościelne, ale prawda jest taka, że po wyjściu z kościoła nie wiele z tego zostaje. Pięknie wyglądają dziewczynki idące do pierwszej komunii, ale co jeszcze tego samego dnia będą oglądać w telewizji, jaką literaturę będą czytać. Jest to dysonans potęgujący zgorszenie.
Ja potrzebuję nadziei na lepsze jutro, na lepszy los moich dzieci. To dałoby mi siły by walczyć i żyć, starać się tworzyć normalność. Tej nadziei skutecznie mnie pozbawiliście.
Uważam, że pomimo dobrych chęci, w które nie wątpię, szerzycie z małymi wyjątkami zgorszenie. Powtarzam się, wiem. To co tutaj głosicie o cudotwórczej mocy Boga daje nie wprost, ale przyzwolenie na łamanie Jego przykazań. Cuda zdarzają się niezmiernie rzadko. Największym cudem jest wierne życie. Nie takie, że nie ma w ogóle potknięć, ale że zachowuje się fundamenty. Tego się trzeba trzymać. Przestrzegać przez złem, a nie go banalizować i sprowadzać do drobiazgów dnia codziennego, które owszem, czasem urastają do spraw ogromnej wagi. I to mas różni chyba. Ja twierdzę. że miłość dwojga ludzi wyklucza trzecie osoby. To jest sprawa fundamentalna. Reszta jest odwracalna. Może przemoc jeszcze też jest tym elementem niszczącym jedność pomimo braku trzeciej osoby. Kwestia przemocy jest mi całkowicie obca, więc trudno mi się w tej sprawie wypowiadać.
Widzę, że dużo z Was tych fundamentów nie zna, część pewnie zniszczyła u zarania swojej dorosłości. Było takie zdanie wprost dezawuujące twierdzenie, że istotą wierności jest też czystość przed małżeńska. Nie wiedzę u Was determinacji by odkryć tę przyczynę, główne źródło zła powodującego zdrady, nieszczęścia rodzinne. Koncentrujecie się na własnym życiu, na pojednaniu. Ono jest bardzo ważne, ale nie może przysłaniać prawdy. Prawda jest taka, że grzech nieczystości, niewierności małżeńskiej, przedmałżeńskiej, pomałżeńskiej staje się powszechny. Czy stosunki małżeńskie układają się gorzej, niż kiedyś? Osobiście uważam, że nie. Przyczyną jest propaganda zła i pobłażliwość ludzi dobrych. I widze jeszcze jedną przyczyną. Grzesznicy, którym wydaje się, że są czyści. Taka postawa zachęca do czynów nierządnych. Mówi szczególnie młodym i tak bombardowanych zepsuciem: szalejcie, Pan Bóg i tak wam wybaczy, tak jak wybaczył mi. I mało tego, dajecie do zrozumienia, że pomimo grzechów stworzą normalne, pełne w swej istocie małżeństwo. Ja przeciwko takiej postawie powszechnie panującej na tym forum stanowczo się sprzeciwiam. Grzech niesie konsekwencje i przykazania nie są złośliwością Boga, ale są dla naszego dobra, także tego ziemskiego.
Chcecie mi pomóc, chcecie bym nie wylądował w psychiatryku? Dajcie choć raz wyraz afirmacji wierności, a nie w kółko na okrągło jak mantrę powtarzać: PRZEBACZ.
Przebacz nie powinni mówić w szczególności ci, którzy tego przebaczenia od drugiej osoby najbardziej potrzebują. Ci, którzy zdradzali powinni tylko prosić, a nie żądać. To też powinno być oczywiste, a nie jest.
Jeszcze jedno powiem. Ci, którzy mocno nagrzeszyli powinni starć się tworzyć atmosferę ułatwiającą przebaczenie.
Tak, ja żonie jeszcze nie przebaczyłem, bo zostałem sam i sam w swojej wierności zostanę do końca życia. Nic tego nie zmieni. Nie zrozumie dramatu tej sytuacji ten, kto tego nie przeżył. To jest nieporównywalne do niczego innego, śmierci dziecka, małżonka.
Proszę by to moje ostatnie zdanie podważali tylko ci, którzy współżyli tylko z jedną osobą, własnym małżonkiem, ewentualnie przyszłym małżonkiem. Bo to jest klu tej wrażliwości, która świat współczesny całkowicie zatraca i przed którym przestrzegają różni współcześni prorocy.
Dla jasności, ja się do nich nie zaliczam. Ja jestem nędzny grzesznik, który w pewien sposób sam sobie naważył piwa.

To co teraz piszę jest wynikiem ogólnych przemyślem pod wpływem lektury tego forum. Postaram się niedługo odnieć konkretnie do uwag, o ile oczywiście wyrobię emocjonalnie.

Anonymous - 2012-08-16, 11:59

Jestem taką osobą, o której piszesz, Orsz. CODZIENNIE afirmuję wierność, codziennie podejmuję ten wybór. Ale też nie widzę, aby na forum ktoś teraz szerzył zgorszenie lub dawał przyzwolenie na łamanie przykazań. :shock: ZA to widzę, że z uporem maniaka szukasz tego zła na zewnątrz, zamiast zająć się tym co wewnątrz, choć zapewne jest ono dużo mniejsze. Różnica taka że na to pierwsze masz wpływ minimalny lub wcale, a na to drugie - ogromny.
Możemy gadać do upojenia o tym złu, które na zewnątrz Twego/mojego życia się dzieje. Ale wg mnie jest to w tej chwili u Ciebie temat zastępczy, więc pomodlę się o dary Ducha Świętego dla Ciebie. :-)
Pozdrawiam!

Anonymous - 2012-08-16, 13:31

Orsz napisał/a:
Chcecie mi pomóc, chcecie bym nie wylądował w psychiatryku?

Orsz na to masz akurat sam wpływ..mozesz tam skutecznie powoli się wpychac,a mozesz też pomóc sobie by widmo odeszło w dal...

Chora dusza-to chora psychika,a za chora psychiką idzie choroba fizyczna ciała...

By zatrzymac proces potrzebujesz spokoju a najbardziej tego:

Boże,
użycz mi pogody ducha,
abym godził się z tym,
czego nie mogę zmienić.
Odwagi, abym zmieniał to,
co mogę zmienić.
I mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.
Pozwól mi co dzień
Żyć tylko jednym dniem
i czerpać radość z chwili, która trwa;
i w trudnych doświadczeniach losu ujrzeć
drogę wiodącą do spokoju;
i przyjąć – jak Ty to uczyniłeś
- ten grzeszny świat takim,
Jakim on naprawdę jest,
a nie takim jak ja chciałbym go widzieć;


i ufać, że jeśli posłusznie poddam się Twojej woli,
to wszystko będzie jak należy.
Tak bym w tym życiu osiągnął umiarkowane szczęście,
a w życiu przyszłym, u twego boku, na wieki posiadł
szczęśliwość nieskończoną.


i najwazniejsze dla ciebie pogrubiłem

Anonymous - 2012-08-16, 13:36

Wiesz co, Orsz - dziś przeczytałam Twój pierwszy wpis w tym wątku, nie czytałam tego wcześniej.
W zasadzie to, co tam napisałeś przebija z Twoich dalszych postów, ale na początku sam to szczerze ująłeś w słowa:

Cytat:
Mario, słowo Bóg padło, raz. Powiem Ci, że próbuje się odwoływać do Boga, ale nie jestem w stanie długo wytrwać. Sam zauważyłeś ile negatywnych emocji jest we mnie. Teraz przynajmniej mam możliwość wylewania ich z siebie. A jak jestem w stanie Łaski Oświecającej jestem skrepowany. Czuje się przygnieciony wymaganiami miłości. A miłości we mnie nie ma. Są tylko jakieś pragnienia dobra, którego istota niewątpliwie opiera się na zasadach chrześcijańskich, katolickich, ale właśnie nie ma tej miłości. Bo mam wrażenie, że jak nie mam jej do żony to nie mam jej w ogóle. I co ja na to poradzę?


I dalej:
Cytat:
Ty też moim zdaniem nie jesteś idealny, jeśli prezentujesz taką spolegliwość wobec zła, którego efekty aż huczą na tym forum w postaci opisów wielu ludzkich dramatów. Trzeba zauważać ich źródło. Nie zostawiać losów świata przypadkowi, powiem inaczej diabłowi. Ja nie wiem jak to robić, straciłem jakby cały potencjał. Piszę to od tak, byś wiedział Ty i inni, co we mnie siedzi. Ja nie twierdzę, że jestem dobry. Piszę jak jest. Za wszelkie nawet najostrzejsze oceny będę bardzo wdzięczny. W końcu o to chodzi w terapii, by pacjent przedstawił siebie. Niniejszym to czynię. (...)

Słusznie zauważyłeś, że chce coś światu powiedzieć, czasami nie tylko powiedzieć. Jestem przepojony wściekłością na winnych mojego cierpienia, na to co się stało w mojej rodzinie. I nie chodzi wcale o kochanka mojej żony, on jest sam ofiarą zła. Mi chodzi o kreatorów tego zła w Polsce i na świecie, także w kościele.


Muszę przyznać, że wcześniej czasami mnie drażniło, co piszesz, ale po tym co przeczytałam po prostu żal mi się zrobiło. Padłeś na deski i próbujesz się desperacko chwycić tego co zostało, a że miłość pod gruzami, zostały tylko zasady i wściekłosć... i szukanie winnego, hmmm, nawet forum już jest winne twego stanu, jak piszesz - pozbawia nadziei. Nie musisz tłumaczyć, dlaczego.

"Gdy­bym mówił języ­kami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca al­bo cym­bał brzmiący." Nie przypomina to czegoś? Ciało zostało, a serce umarło.

Jesteś wściekły na wszystkich grzeszników świata - jak oni mogą to innym robić? A na Boga nie jesteś zły, że na to pozwala?
Pamiętam taki stan, na początku nie byłam w stanie obejrzeć nawet filmu, w którym pojawiał się motyw zdrady, bo miałam ochotę trzasnąć w telewizor.
Mówisz o afirmacji wierności - że da Ci nadzieję. Trafiłeś na forum, gdzie spotykają się ludzie, którzy chcą właśnie pozostać wiernymi - nawet mimo zdrady - ale nie widzisz tego, mówisz, że siejemy zgorszenie.
Nikt tu nie prezentuje postawy "grzesz bo Bóg i tak przebaczy..." - to Ty tak to chcesz widzieć, bo jesteś wściekły na zło i swoją krzywdę. Widzisz to tak, jak jesteś w stanie na obecnym etapie.

Napisałeś, że zbyt podkreślamy cudotwórczą moc Boga. Czy to nie jest tak, że ty moc Boga to odrzucasz, bo wtedy ten który Cię skrzywdził też mógłby zostać oczyszczony? A przecież powinien ponieść karę...
Nie wiem jak dać Ci nadzieję, bo nadziei nie zbudujesz na zewnętrznych czynnikach, ma ludziach To znaczy może i zbudujesz, ale jak taki zewnętrzny autorytet runie, to nadzieja razem z nim. To musi być w Tobie, a nie na piasku.
Pisałeś, że w stanie Łaski jesteś skrępowany...(!) nie możesz wyrazić negatywnych emocji. Nigdy nie słyszałam o takim stanie, żeby ŁAska od Boga dawała człowiekowi poczucie zniewolenia. Boisz się Boga, że Cię ukarze? Coś tu nie tak jest. Pewnie uważasz to za zasługę. W duszy się gotuje, ale ty to zdusisz i sie przed sobą nie przyznasz nawet.... Ojciec, u którego się kiedyś spowiadałam powiedział mi tak: impresja bez ekspresji kończy się w depresji ;-)

Daj sobie trochę odetchnąć, bo Cię to wykończy.
Ty się tak skrępowałeś tymi wymaganiami, że już ledwo oddychasz.

Nie namawiam do złego, żeby było jasne. Posłuchaj Andiego, czasem ci dosadzi, ale to z troski. I ma rację.
Większosć osób z tego forum to wszystko już przechodziła po prostu i wiedzą z doświadczenia życiowego, o czym piszą. I bolało tak samo jak Ciebie boli.
Ja się długo nie mogłam pogodzić z tym, że ze złego może wyniknąć coś dobrego. Myślałam sobie - jak to, to znaczy, że wszyscy mogą robić co chcą? Ale to nie tak jest chyba. Chodzi o to, że Bóg potrafi to zło zmienić w dobro, jeśli mu pozwolisz - postawić tamę temu złu, żeby Cię nie zniszczyło.
Ojciec F. Błaszkiewicz powiedział kiedyś - nie przytoczę dokładnie, ale sens był taki - że dla człowieka, dla poznania samego siebie istotne jest nie to, jak przeżywa się sukces, ale to, jak przeżywa się kryzys. Bo to w kryzysie ujawnia się to, co w nas najgłębiej siedzi. Można to przekuć na dobro dla siebie i wstać silniejszym, ale można też pozwolić się zniszczyć.

W ogóle to polecam ojca Fabiana, jest inspirująca postacią, posłuchaj go sobie. Oczywiście jeśli chcesz. Może stwierdzisz, że jest zbyt radykalny i niebezpieczny ;-)

Mówisz, że to co czytasz tutaj uderza w Ciebie. To dobrze. Nie dlatego, że źle Ci życzę, tylko dlatego, że może coś się z ciebie wyleje w końcu. To bolesny proces.
I nie ma sensu tu się spierać o interpretację cytatów, bo chodzi tu o Twoje emocje i poczucie krzywdy.

Pozdrawiam

Anonymous - 2012-08-16, 13:55

Orsz napisał/a:
Nie zrozumie dramatu tej sytuacji ten, kto tego nie przeżył. To jest nieporównywalne do niczego innego, śmierci dziecka, małżonka.

Orsz a co mają powiedziec ci którzy przeszli smierc dziecka-dla nich ich sytaucja jest nieporównywalna.....

znasz to:
punkt widzenia- w zalezności od punktu siedzenia...
Kazda sytuacja jest cięzka..a mimo to trzeba zyc.
Zdrowy facet..dwie nogi..ręce..tysiące pomysłow ..
Jak życ i ulepszyc to swoje "macro życie " nawet w całym obliczu zła tego świata.
Jestes dzis i teraz-mozesz wiele ..
możesz wybaczyc i zyc dalej podejmujac próby naprawy zwiazku,mozesz nie wybaczyc i ściagać w dół całą rodzinę,mozesz żyć w zawieszeniu do konca dni i sie wachać gnijąc powolnie.....

możesz..możesz ,a to co możesz to wybór-wybory
jakie kazdego dnia daje ci Bóg

wiesz to wygląda tak:
Jego mysli..twoje ręce...
a to co zrobisz swymi rekoma przyjmie ,jak zdecydujesz uzna
wolny wybór orsz ...
i prosże cię nie plącz tego że nie umiesz,lub nie jestes gotów wybaczyc żonie z tym co dzieje się na zewnątrz...
Wybacz ale brzmi to banalnie....

nie umiem wybaczyć tobie zono..bo na zewnątrz zło,bo złamano tu i tysiące innych przyżeczen wierności,bo grzech jaki sie wkradł nie pozwala mi wybaczyc.....

czytasz siebie orsz(to co napisałeś)??

Odrzucasz moc Boska,odpychasz sens odpuszcenia grzechu,depczesz przebaczenie i pojednanie

a powiedział ci ktoś że zanim przebaczysz i pojednasz się z żoną...najpierw proś sam Boga o przebaczenie (tego co byc moze było palcem wpychającym zonę)
najpierw sam się z Bogiem pojednaj....
przyjmij pokute i czekaj na odpuszczenie grzechów...

dopiero będziesz to potrafił względem kogoś drugiego.
Mylisz pojęcia żona(ktos bliski) a bliżni...
a jaka jest róznica między żona-a bliżnim?
żona to tez twój bliżni...
Bóg nie rozgranicza orsz ucząc nas swojej modlitwy i mówiąc:...

i odpuśc nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom...

nie dzieli na odpuśc bliżniemu..a zonie nie odpuszczaj...

fragmentami gubisz się ..

a to zło jakie wszedzie widzisz personalnie przeraża mnie.....
bo już tam byłem i tak widziałem jak ty....

Anonymous - 2012-08-16, 14:19

Orsz napisał/a:
Proszę by to moje ostatnie zdanie podważali tylko ci, którzy współżyli tylko z jedną osobą, własnym małżonkiem, ewentualnie przyszłym małżonkiem.


ja należe do tej grupy

i co z tego
nie odniosłeś się do mojego wpisu
a teraz to zrobisz, bo jam lepsza czy gorsza od innych sycharków ???

Orsz jak paluchem wskazywałam na męża to pozostałe trzy wskazywały na mnie

i zajęłam się tym co we mnie do przemiany
i źle na tym nie wychodzę
na żywo obserwuje moc Boga , jego miłosierdzie dla nas obojga

czego i Tobie życzę
to się nie zdarzy póki się na tę Bożą łaskę nie otworzysz

Pogody Ducha

Anonymous - 2012-08-16, 15:43

Orsz napisał/a:
Uważam, że pomimo dobrych chęci, w które nie wątpię, szerzycie z małymi wyjątkami zgorszenie. Powtarzam się, wiem. To co tutaj głosicie o cudotwórczej mocy Boga daje nie wprost, ale przyzwolenie na łamanie Jego przykazań. Cuda zdarzają się niezmiernie rzadko. Największym cudem jest wierne życie. Nie takie, że nie ma w ogóle potknięć, ale że zachowuje się fundamenty.

Na cudach się nie znam, ale w Ewangelii jest sporo o nawróconych grzesznikach i Bożej radości z ich powrotu:
Jak wam się zdaje? Jeśli kto posiada sto owiec i zabłąka się jedna z nich: czy nie zostawi dziewięćdziesięciu dziewięciu na górach i nie pójdzie szukać tej, która się zabłąkała? A jeśli mu się uda ją odnaleźć, zaprawdę, powiadam wam: cieszy się nią bardziej niż dziewięćdziesięciu dziewięciu tymi, które się nie zabłąkały. Tak też nie jest wolą Ojca waszego, który jest w niebie, żeby zginęło jedno z tych małych. [Mt 18;12]

Uwierz w to, że Bóg cieszy się z Jej powrotu i przestań się zamęczać.
I ciesz się jego radością, zaufaj mu.
A z żona chłopie ROZMAWIAJ i słuchaj, bo z tym możesz mieć problem,. Pytaj - co u ciebie, jak minął dzień, jak się czujesz etc i tylko słuchaj, jęśli ona sie przed tobą otwiera, to powolutku zbudujesz z nia bliskość i zaufanie.
I o sobie jej mów trochę, ale nie z pretensjami jak mogła, że zasady, przykazanie i przysięga (to ona, jako Twoja zona, wie doskonale), tylko że cię to zraniło, że nadal cierpisz, że ci trudno wybaczyć. Jak to sie uda, to po torchu będzie lepiej.

Orsz napisał/a:
Ja potrzebuję nadziei na lepsze jutro, na lepszy los moich dzieci. To dałoby mi siły by walczyć i żyć, starać się tworzyć normalność. Tej nadziei skutecznie mnie pozbawiliście.

Porozmawiaj z dobrym spowiednikiem, ja osobiście polecam Dominikanów lub Paulinów.
Nie wiem co ci jeszcze można powiedzieć, tu juz na forum było wszystko, ja się w twojej intencji pomodlę, a ty po prostu zaufaj Panu.
Mi bardzo pomaga różaniec i modlitwa za zmarłych (codzienna litania), za tych, którzy mnie najbardziej krzywdzili, jakoś mi wtedy odpuszcza.

Dobrze że tu jesteś, to miejsce dla takich poranionych i zagubionych dusz. Dobrze że jesteś.

Anonymous - 2012-08-16, 16:30

Andy2 napisał/a:
Dobrze że tu jesteś, to miejsce dla takich poranionych i zagubionych dusz. Dobrze że jesteś.
- tak zgadzam sie z tym stwierdzeniem dobrze Orsz ,ze tu trafiłeś ;-)
Anonymous - 2012-08-16, 17:36

Orsz....... znam faceta ,który stwierdził kiedys ,że seks i seksualność jest czymś złym....grzesznym.Że pożycie małżeńskie powinno służyć tylko i jedynie prokreacji.
Żona wytykał mu to....on tego nie rozumiał.W tej sferze czuła się zaniedbywana i krzywdzona.
Upadła........ ktoś ją uwiódł....... bo był słuchaczem....bo ją rozumiał....bo przytulił...... miał dla niej czas.....nie strofował...... docenił jej urodę....kobiecość....... i poszała do łóżka z nim....potem pewnei z innym.....
Jak sądzisz??? mąż pomógł jej wskoczyć do innego łóżka?

Ja czasami porównuję kobietę do małpy(sory miłe Panie).
Małpa jak mieszka na bananowcu ,który jest pełen bananów to nie szuka innego bananowca.Dopiero jak bananowiec jest jałowy,jak nie zapewnia pokarmu to małpa przeskakuje na inny bananowiec.
Kobieta która czuje się wysłuchana,która czuje się doceniana,która czuje się kochana,która czuje się bezpiecznie ze swoim mężem-ochroniarzem,która czuje że jej potomstwo jest bezpieczne i zadbane -z małymi wyjatkami- nie skacze do innego łóżka.
Bo kobiety z reguły traktują fizyczność i emocjonalność-uczuciowość nierozłącznie.
Faceci maja w tej sferze trochę inna konstrukcję.
Orsz............ u kobiety wieczorny seks zaczyna się od porannej kawy.....i to często kilka poranków wcześniej.
Orsz............. a jaki Ty byłeś/jesteś dla swojej żony???

Orsz......... znam wielu facetów-mężów,którzy mieli czy mają o sobie jak najlepsze mniemanie(sam tez je kiedyś miałem...dziś tylko czasami) .
I często jak tak zaczyna sie tak trochęgłębuiej pracować,jak facet tak szczerze spojrzy w siebie..... to okazuje sie ,że dużo ma do zrobienie i naprawy..
Pomyśl ile Ty masz a potem rzucaj kamieniami.
Pogody Ducha

Anonymous - 2012-08-16, 23:16

Orsz napisał/a:
Ja potrzebuję nadziei na lepsze jutro, na lepszy los moich dzieci. To dałoby mi siły by walczyć i żyć, starać się tworzyć normalność. Tej nadziei skutecznie mnie pozbawiliście.



Nikt ci nic nie zabierze jesli sam tego nie oddasz. Tylko ty sam masz władze nad tym czy pozwolisz sobie cos odebrać, wpływ na to jak chcesz zyc i na jakich zasadach sie chcesz opierać. Jesli na podstawie dialogu z forumowiczami doszłeś do tak smutnego wniosku i odebrało ci to nadzieję, to znaczy...tylko tyle te zasady i nadzieja nie była twoją.... Inaczej jak lew byś bronił swoich zasadach, i nie interesowało by cię to, że ktoś inny ma swoje racje. Z tego widać, że swoich racji nie jesteś zbyt pewnien, że brak zgodności innych z twoimi poglądami tylko wywołuje mase emocji do tego stopnia, że nawet musisz sie pozbierać emocjonalnie po nich by móc potem coś odpisać.... Aż tyle cie kosztuje zycie ze swoimi zasadami? to może coś nie hallo z tymi zasadami skoro samemu tobie utrudniają tak bardzo życie

Bóg stworzył człowieka jako nieidealnego, po to dał mu przykazania by mu zycie ułatwiało, a nie przysparzało kłopotów. Jednak w swoje mądrości i dobroci wie jak ułomny jest człowiek i nie potępia go, pozwala mu grzeszyc, cierpiec choć mógłby w swojej mocy potepic wielu grzeszników. Nie robi tego, pozwala na zło, cierpienie bo ludzie w ten sposób uczą sie jak zyc, jak to cierpienie, jak swoje błedy prostować i dawać przykłąd innym życia przykłądnego. Ci co zyja w grzechu tak samo ciepia, inni moga uczyc sie jak nie postępowac w ten sam sposób. Nie robia tego często, bo sami czasem musza doświadczyc, że to naprawde jest złe. I dobry Bóg nie potępił ludzi za ich grzechy, wydał swojego jednorodzonego syna, by okupił wszystkie nasze winy straszna męczeńską ofiarą.... A ty Orsz masz w sobie tyle miłosierdzia dla bliźnich? Dlaczego chcesz być Bogiem i już tu na ziemi ich potepiać za ich uczynki, wydawac moralne osądy? Uważasz to twoj obowiązek, a jak inni sie nie zgadzają z twoimi racjami to odbierają ci tą nadzieje na lepsze życie dla ciebie, dzieci.... Świat jest pełen zła ale i dobroci. Tylko ty masz moc widzieć więcej tego co złe albo dobre. Czemu zas to słuzy sam siebie zapytaj. Co takie widzenie zła w ludziach, ich uczynkach usprawiedliwia twoje zachowania i dyktuje jestem taki bo świat jest zły, niemoralny i ja nie poradze sobie z tym.

Ty jestes rodzicem, ty dajesz przykłąd swoim zyciem swoim dzieciom co dobre a co konsumpcyjne, nastawione tylko na dobra materialne by zaspakajac swoje ludzkie chęci bycia mi dobrze. Trudne gdy wszech ogarniające jest jednak inna polityka wychowania i nastawienia do zycia...

Trudne...ale świat zawsze był taki, ludzie sie nie zmienili tak bardzo w swoim dązeniu do władzy, pięniedzy, dobrobytu... Nie zasłaniaj sie tym, że zło sie panoszy....bo w świecie jednak jest równowaga. Tam gdzie jest zło jest i dobro. Zastanowić sie tylko należy nad tym dlaczego nie widze dobra, dlaczego nie widze tych wszystkich innych dobrych gestów ludzi.... nie ma ich? Czas zacząc sie rozglądać uważniej i przyglądac ludziom, widzieć w nich nie tylko ich zachowania ale ich samych bez oceniania ich, a bardziej z nastawieniam wyciągania ręki do tych, którzy tej pomocy potrzebują.... Ocena ich, odsuwanie sie od nich, krytykowanie ich za ich niemoralne względem moich zasad niczego ich nie nauczy i nie pomoże im stac sie lepszymi. Mogą się stac takimi tylko wtedy jak sam dam przykład miłosiernego, bezkrytycznego oceniania ich. Gdy sam będe widział w nich nie tylko zło, ale ogromne morze pokładów dobra jakie w nich są.... Może nie zbawisz świata całego, na pewno nie sprawisz, że każdy bedzie lepszy...ale na pewno wielu zarazisz, na pewno u wielu zobaczysz inną osobe niż dziś oceniasz swoimi kategoriami...powodzenia


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group