Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Odpowiedź

Anonymous - 2012-07-04, 13:47
Temat postu: Odpowiedź
mario napisał/a:
Orsz napisał/a:

Cytat:
Jak wygląda ten świat? Co robimy by się zmienił? Prawie nic. Łajdactwo się panoszy i ma nad nami bezwzględna władzę. I niestety nie widzę nawet wspólnoty interesu by to zmienić.
Żeby żyć trzeba mieć jakąś spójną mniejszą lub większą wizje swojej roli w tym świecie. Ja miałem jakąś koncepcję, ona upadła, bo opierała się na pewnej nadziei na przyszłość i wierze w ludzi. Wiem, że sam wiele rzeczy zabagniłem i w sumie ponoszę słuszną karę. Jednak surowość tej kary mnie złamała. Mam iść drogą, nie wiedzę nawet drogowskazów.
Może ta książka Miriakulum....? Ale jej nie mam.
Ja nie mogę tylko na małżeństwie się koncentrować, muszę zbudować jakąś nową koncepcje świata. Mi runą cały świat.
Ale moja żona o tym nie wie. I tak cierpi, więc nie chce pogłębiać jej zgryzot. Więc jestem sam. I jak tu mówić o miłości, wspólnoci, małżeństwie? Ja się zamykam, bo to co dla mnie najważniejsze, musze trawić tylko w sobie. Przekłada się to też na nasze relacje.
I ja tu wychodze z siebie, a świat sobie radośnie żyje. Dalej się ludzie zdradzają, dalej się deprawują, dalej głupota bierze górę. Nie można wytłumaczyć najoczywistrzych prawd.
I w takim świecie mają żyć moje dzieci? Jaki to ma sens?


Orsz, to tylko fragment Twojego wpisu, ale jestem zszokowany ilością wylanego tu żalu, gniewu, złych emocji? Sam nie wiem czego, nie jestem specjalistą, odbieram to jako zwykły człowieczek o małym rozumku, w którym wiele rzeczy się nie mieści.
1. Używasz liczby mnogiej (co robimy) lub słowo "świat". A co robisz TY? Motasz się jak rybka na haczyku. Z wyższych wartości wspominasz tylko o jakiejś książce, ani razu nie padło słowo BÓG. Gdzie jest On w tym wszystkim i jakie Ty masz z Nim powiązania?
2. Miałeś koncepcję, ona upadła, sam twierdzisz że opierała się na nadziei i ludziach. Po raz kolejny pytam, a Bóg gdzie i nadzieja na Nim oparta?
3. Do kogo przepraszam masz pretensje że świat sobie radośnie żyje, nie zwracając uwagi na Orsza? Halo, świecie, Orsz do ciebie mówi, posłuchaj go, bo on chce cię zmienić? Orsz, trochę tych wpisów tu masz, wiele pewnie czytałeś. Czy według Ciebie trzeba się skrzyknąć i razem zmieniać świat? A może każdy niech zmienia siebie a wtedy świat, przynajmniej wokół nas będzie inny. Ten nasz światek a nie cały świat. Nie jesteś wszechmogący, odpuść sobie. Usiądź i ochłoń. Wiem że upał i gorzej się myśli ale przynajmniej wyhamuj, bo za daleko jedziesz. Swoją drogę już zgubiłeś, teraz błądzisz, brakuje Ci gps-a a mapy (drogowskazów) nie umiesz czytać.
4. Dlaczego się zamykasz w sobie? Idź do ludzi, terapeutów, psychologów, spowiedników. Najważniejsze: ZWRÓĆ SIĘ DO BOGA!!! W Nim szukaj najpierw spokoju a potem pomocy od Niego i ludzi których On Ci postawi przy Twojej drodze.
Co do dzieci, to za przeproszeniem, takie stwierdzenie że nie mają podstaw by żyć w takim świecie prowadzi do bardzo złych rzeczy. Wielu rodziców uśmiercało swoje dzieci by miały lepiej, by nie cierpiały na świecie. Niech Cię Bóg broni od takiego myślenia a co dopiero czynów.
Orsz: JEZU, UFAM TOBIE i od tego zacznij. Rób coś ze sobą ale w Bogu.
Pozdrawiam.
P.S.
Nie pamiętam Twoich innych wpisów, komentuję ten, na bieżąco. Mam nadzieję że się nie obrazisz, albo sprostuj jeśli źle Cię odbieram. Ale sam fakt że że w tematach innych osób wkładasz wielość tekstu o sobie może świadczyć że sobie nie radzisz, że nie wiesz jak sobie pomóc. Tak to odbieram, że "krzyczysz", dopóki Cię ktoś usłyszy.




Mario, słowo Bóg padło, raz. Powiem Ci, że próbuje się odwoływać do Boga, ale nie jestem w stanie długo wytrwać. Sam zauważyłeś ile negatywnych emocji jest we mnie. Teraz przynajmniej mam możliwość wylewania ich z siebie. A jak jestem w stanie Łaski Oświecającej jestem skrepowany. Czuje się przygnieciony wymaganiami miłości. A miłości we mnie nie ma. Są tylko jakieś pragnienia dobra, którego istota niewątpliwie opiera się na zasadach chrześcijańskich, katolickich, ale właśnie nie ma tej miłości. Bo mam wrażenie, że jak nie mam jej do żony to nie mam jej w ogóle. I co ja na to poradzę?
Tak, pretensje mam i wolę nie pisać jakie, wole się nie nakręcać. Nie masz racji, twierdząc, że trzeba zmienić przede wszystkim siebie, bo tylko to jest w zasięgu naszych możliwości. Choć masz racje, że od siebie trzeba zacząć, by zmieniać świata na lepsze. Takie podglądy, że tylko "wokół nas"może być lepiej uważam wręcz za skandaliczne w dzisiejszych czasach i tu odbiję piłeczkę do Ciebie. Ty też moim zdaniem nie jesteś idealny, jeśli prezentujesz taką spolegliwość wobec zła, którego efekty aż huczą na tym forum w postaci opisów wielu ludzkich dramatów. Trzeba zauważać ich źródło. Nie zostawiać losów świata przypadkowi, powiem inaczej diabłowi. Ja nie wiem jak to robić, straciłem jakby cały potencjał. Piszę to od tak, byś wiedział Ty i inni, co we mnie siedzi. Ja nie twierdzę, że jestem dobry. Piszę jak jest. Za wszelkie nawet najostrzejsze oceny będę bardzo wdzięczny. W końcu o to chodzi w terapii, by pacjent przedstawił siebie. Niniejszym to czynię.

Słusznie zauważyłeś, że chce coś światu powiedzieć, czasami nie tylko powiedzieć. Jestem przepojony wściekłością na winnych mojego cierpienia, na to co się stało w mojej rodzinie. I nie chodzi wcale o kochanka mojej żony, on jest sam ofiarą zła. Mi chodzi o kreatorów tego zła w Polsce i na świecie, także w kościele.
Myślisz mario, że upał ma tu coś do rzeczy? Nieprawda. Czy zima, czy lato, od roku stabilizuję się w moich przekonaniach.
W kwestii dzieci zupełnie na opak mnie zrozumiałeś. One właśnie będą chyba w stanie coś ze mnie wykrzesać. Chcę w to wierzyć. One mają bezwzględne prawo do życia, ale nie w takim syfie!
Mario, nie zamkniesz się przed światem. Albo Ty zmienisz ten świat, albo on zniszczy Ciebie. W świecie rozgrywa się wielka walka między dobrem, a złem. Zło jest wyjątkowo perfidne, podstępne i dysponuje przytłaczająca przewagą.
Masz rację, że trzeba pielęgnować własny świat w stałym kontakcie z Bogiem i od niego czerpać siły, ale absolutnie nie można odpuszczać temu co nas otacza. To miałem na myśli pisząc o braku wspólnoty. A nie muszę chyba dodawać, że ja ten swój świat w którym mógłbym mieć oparcie w zasadzie straciłem. Został Bóg, wiem o tym, ale świat duchowy jest dla mnie mało namacalny.
Co mnie boli? Widzę straszną ignorancję na sprawy publiczne u wielu przyzwoitych ludzi, bogobojnych. Widzę brak zaangażowania, a nawet popieranie zła. W tym stanie rzeczy można popaść w stan beznadziei. Ja jestem jemu bliski. Odbijam się od niego i wracam z powrotem.
Piszesz, "rób coś ze sobą w Bogu". OK. Ale nie pacyfikuj moich zapędów ekspansywnych. Te zapędy są ostatkiem mojej chęci do życia.

P.S. Nie wiedziałem, że tematy są tak spersonalizowane, tz. przypisane jednej osobie, jednemy problemowi. Przepraszam za zamieszaanie i niniejszym tworzę oddzielny wątek. Nie przypisuję sobie do niego praw własności :). Możecie pisać jak odpowiadać światu, ale także o czymkolwiek innym, np jak spacyfikować siebie samego.

Anonymous - 2012-07-04, 15:35

Witaj ponownie.
Nie będę Cię cytował, bo trochę tego dużo do wyboru, wiele treści przedstawiasz.
Najpierw jedno, co zapamiętałem: "pozostał Bóg, ale to świat duchowy, taki mało namacalny".
Nie wiem czy dosłownie Cię przytoczyłem, nie w tym rzecz. Wierzysz w Boga, w Trójcy Świętej Jedynego, który jest Bytem Duchowym? Więc jak może być namacalny? Nasza wiara na tym się opiera, że wierzymy choć nie widzimy. Jezus - obecny w Chlebie, wierzysz że jest? Widzisz Biały Chleb, w Nim jest Jezus, Wierzysz w to? Dotykasz też tylko Opłatek, a wiara uczy że to jest Ciało Pana, wierzysz?
Orsz, podziwiam Twój zapał, ale nie jeden już na tym świecie był "szaleniec" ( w pozytywnym znaczeniu ), który chciał zmienić świat cały. Nie żebym Ci podcinał skrzydła, ale..... :-/
Orsz, dla Ciebie najważniejszym powinno być takie życie by zasłużyć na Królestwo Boże, na Raj, Niebo z Jezusem. W małżeństwie dodatkowo winno Ci zależeć na zbawieniu żony i dzieci. W tym względzie robisz co możesz, nic więcej. Na siłę nie zrobisz nic. Nawet Bóg nie zbawia nikogo na siłę, daje wybór, czeka. Jak długo może czekać? On wie, my niestety nie. Dlatego ważne jest żeby TU I TERAZ żyć tak, jakby się za chwilę miało odejść z tego świata i stanąć przed Bogiem.
Dzieci, jeżeli im przekażesz a co ważniejsze swoim życiem pokażesz jak żyć, możesz być spokojny, będą żyć i tworzyć wokół siebie dobro, nie zginą. Możesz to zrobić dla nich, tyle i aż tyle. Resztę oddaj Bogu, On nie pozwoli zginąć Swoim Dzieciom. Sam zechciał być dla nas Ojcem. Czy może chcieć nas zgubić. Nawet jeśliby kto życie stracił na tym świecie, wielokroć więcej zyska. I tego się trzymaj. Szatan był, jest i będzie, dopóki będzie istniał ten świat. Możesz się oburzać na jego działalność i wyrażać swój sprzeciw. Myślisz że się Tobą przejmuje, dalej będzie robił co robi, powiem więcej, jeszcze bardziej będzie atakował Ciebie, nawet w Twoich bliskich (żonie, dzieciach). On nie odpuszcza, nigdy, chyba że sam Jezus go "pogoni". Uwierz w to, że nie stawisz mu czoła, a już na pewno się Mu nie oprzesz jeżeli zapragniesz działać sam, bez Boga.
Orsz, zło trzeba piętnować, pokazywać, potępiać. Nie można natomiast potępiać ludzi, bo ludzie zawsze mają szanse na porzucenie zła, a szatan zawsze sobie kogoś znajdzie, kto będzie mu służył.
Podsumowując. Jak dla mnie, jedynym sposobem na walkę ze złem i złym, to bliskość Boga. Jemu się oddaj, proś Maryję o pomoc i Świętych Patronów oraz Aniołów.
Orsz, dasz radę, tylko uwierz w to co możliwe. Nie wojowanie z całym złem tego świata ale w naprawę siebie, z Bogiem i w Bogu.
Powodzenia.

Anonymous - 2012-07-04, 18:31

Mario dobrze gada. Z jednym wyjątkiem - my mamy nie tylko "zasłużyć" na Królestwo Boże, ale też tworzyć je już teraz tu na ziemi.
Z jednej strony mówisz, że Bóg nie jest namacalny, a z drugiej, że zło jest perfidne i panoszy się po świcie. Mówisz o tej samej rzeczywistości duchowej, ale z położeniem akcentu na zło, ono dla Ciebie jest bardziej realne niż Bóg. Zmień myślenie na pozytywne, na dobro, myśl o Bogu jako o czymś tak samo realnym jak zło, ale Potężniejszym, Dobrym, Miłosiernym Ojcu. W miejsce myśli jaki to świat zły wstaw myśli o potędze i miłosierdziu Boga, i o tym że jesteś Jego dzieckiem. A potem to już idzie z górki :-)

Anonymous - 2012-07-04, 19:06

Królestwo Boże zaczyna się w naszych sercach. :mrgreen:
Anonymous - 2012-07-06, 16:07

Nirwanna napisał/a:
Zmień myślenie na pozytywne, na dobro, myśl o Bogu jako o czymś tak samo realnym jak zło, ale Potężniejszym, Dobrym, Miłosiernym Ojcu. W miejsce myśli jaki to świat zły wstaw myśli o potędze i miłosierdziu Boga, i o tym że jesteś Jego dzieckiem.


a ja od siebie dodam, w każdym człowieku nawet tym , który po ludzku wydaje mam sie złym, staraj sie dostrzec dobro, choć malutka namiastkę tego dobra............pomyśl wtedy - ja tez jestem grzesznikiem i nie mnie rozgrzeszać innych-nie pielęgnuj w swym sercu negatywnych emocji......................one niszczą człowieka.

Anonymous - 2012-07-15, 21:19

Szczerze pisząc, ja też nieraz zastanawiam się co się z tym naszym światem dzieje. I był taki etap, kiedy oglądając film" Dziewczyny z przemytu" ( piekna historia, polecam), napisałam w pamietniku " Panie Boże, gdzie Ty jesteś, skoro pozwalasz na takie rzeczy" Ale też z innej strony... jak wiecie, ostatnio i ja przeżywam małżeński kryzys... Więc czasami jest mi bardzo, bardzo źle. I raz był taki moment, kiedy poszłam zaniesc mężowi kanapki i spotkałam się z nim po drodze w trakcie kursu. I jakoś tak dzienie mnie olał, tak trochę jakbym mu przeszkadzała, chociaż sam do mnie dzwonił... No, niewazne. W kazdym bądź razie poczułam się źle. Poszłam więc do parku , usiadłam na ławce i poczytałam modlitwy, które mam spisane w zeszyciku i często stanowią one dla mnie pociechę. (mam je zawsze przy sobie, polecam coś takiego). potem wracałam do domu i było mi dobrze. Sprawiły to nie tylko modlitwy, ale też i banalne rzeczy: szum wiatru w koronach drzew, ptaki, które cwierkały, takie odgłosy przyrody.... I wtedy sobie pomyslałam, jak mogłam kiedyś, dawno temu, godzinami chodzic po parkach, podziwiac przyrode i dziekowac Bogu za to, że ona jest. Naprawdę dziekowałam Bogu za każdą drobnostkę....
Do czego zmierzam.... Sądze, że to nie Bóg opuscił świat, ale ludzie od niego odeszli. On dał nam wolną wolę, a my z niej źle skorzystalismy. On jest we wszystkim, w każdym listku i wietrze.... Ale to ludzie sprawiaja, że go nigdzie nie widzimy. Wszystko dokładnie jest pomyslane, tylko ludzie sobie wszystko komplikuja.
To tak jak z tym in vitro. jestem młodą osobą, ale jestem przeciwniczką tej metody. Bo wszystko jest doskonale przez Boga pomyslane. Są ludzie, którzy nie mogą miec dzieci. I są dzieci, ktore nie mają rodziców. Proste, prawda?

Anonymous - 2012-07-22, 18:06

MonikaMaria3 napisał/a:
to nie Bóg opuscił świat, ale ludzie od niego odeszli. On dał nam wolną wolę, a my z niej źle skorzystalismy. On jest we wszystkim, w każdym listku i wietrze.... Ale to ludzie sprawiaja, że go nigdzie nie widzimy. Wszystko dokładnie jest pomyslane, tylko ludzie sobie wszystko komplikuja.
:mrgreen:
Anonymous - 2012-08-10, 16:27

Kapitalne przytoczenie cytatu wczesnochrześcijańskiego przez ojca prof. Jacka Salijego.
Mniej więcej tak brzmi wypowiedź ówczesnego Papieża. "Jeśli żona pokutuje to należy zone przyjąc". A jeśli nie to nie muszę. Czyli moje działanie musi być poprzedzone oceną pokuty żony.
Muszę tę pokutę ocenić, czy jest prawdziwa, czy jest właściwa.
Rozumiem takze, że nie mogę żony przyjąć tylko jeśli trwa z tym grzesznym związku. Wówczas mam obowiązek ja oddalić pod rygorem współuczestnictwa w jej grzechu.

Ja się z tym zgadzam.

Nieraz słyszałem tu opinie przeciwne, że nie moją rola jest ocenianie żony i jej pokuty.

Anonymous - 2012-08-10, 18:21

MonikaMaria3 napisał/a:
Sądze, że to nie Bóg opuscił świat, ale ludzie od niego odeszli. On dał nam wolną wolę, a my z niej źle skorzystalismy. On jest we wszystkim, w każdym listku i wietrze.... Ale to ludzie sprawiaja, że go nigdzie nie widzimy. Wszystko dokładnie jest pomyslane, tylko ludzie sobie wszystko komplikuja.
- suuuuuuuper :lol: :lol: :lol:
Anonymous - 2012-08-10, 18:23

Orsz napisał z nutą zawiedzenia

Cytat:
że nie moją rola jest ocenianie żony i jej pokuty.
- bo to zdecydowanie nie twoja rola - akim ty jesteś aby oceniać drugiego człowieka i jeszce oceniać formę i zaangażowanie w pokucie :shock: czy ty może jestes ideałem na tym świecie gdzie ideałów nie ma :?:
Anonymous - 2012-08-10, 18:38

Jestem dzieckiem Bożym. Zostałem stworzony na obraz i podobieństwo Boże. Otrzymałem rozum i stoją przede mną zadania. Przyjąć, nie przyjąć żonę. Nie mam innego narzędzia jak mój mózg, sumienie.
Nie jestem ideałem, to oczywiste, ale ja nie zdradziłem, mam inne grzechy na sumieniu.
Jestem istota niedoskonałą, jednak w tej swojej niedoskonałości mam działać. Muszę dochować najwyższej staranności, aby ocenę sumienia mojej żony przeprowadzić w duchu miłości i sprawiedliwości. Za nieprzestrzeganie tych zasad odpowiem przed Bogiem. Nie neguj mojego obowiązku życia w prawdzie. A na nieprzestrzeganie tych zasad powyżej, możesz mi jak najbardziej zwracać uwagę. W miarę możliwości może bym się podzielił niektórymi dylematami. Już to chyba czyniłem.
Ale czemu spotykam się z negacją oceny sumienia mojej żony samą w sobie? Jak byk przecież stoi w tym cytacie tryb warunkowy. Kto to ma rozstrzygnąć? Mam pójść spytać sie księdza? Ksiądz też jest niedoskonały, niedoskonała może być spowiedź.
To nie takie proste.
Naprawdę, wolał bym nie mieć tych dylematów. Wolałbym być w roli strażaka z "Ognioodpornego".

Anonymous - 2012-08-10, 19:12

Orsz napisał/a:
Nie mam innego narzędzia jak mój mózg, sumienie.
Nie jestem ideałem, to oczywiste, ale ja nie zdradziłem, mam inne grzechy na sumieniu.
- mam wrażenie ,że dokonujesz cieżaru grzechu czyli jego jakby kategorii ale ja nie zdradziłem, czy z tego
Orsz napisał/a:
Otrzymałem rozum i stoją przede mną zadania
powodu może czujesz się lepszy.- każdy z nas otrzymał jakies zadania przychodząc na ten świat a rozum nie zawsze jest dobrym doradzcą czasami warto na swiat i ludzi spojrzec sercem a moze przede wszystkim sercem.
jest takie powiedzenie ,że miłość rządzi się swoimi prawami o których rozum nie pojęcia.

Anonymous - 2012-08-10, 19:27

Gogol, ja jestem głęboko przekonany, że Pan Bóg nie stworzył świata absurdalnego i miłość nie zaprzecza madrości. Nie chcę absolutnie mówić, że pozjadałem wszystkie rozumy. Jestem bardzo ułomny intelektualnie, mam ogormne braki, wiem, że moja droga do prawdy się dopiera w zasadzie zaczyna i nigdy do niej nie dojdę. O wiele mądrzejsi głosili wiem, że nic nie wiem.
Jednak pewne prawdy, które w sobie odkrywam muszę głosić, tak jak Ty głosisz swoje.
Proszę też pamiętać, że to jest mój głos w dyskusji. Uwież mi. Staram sie ograniczać moja pyche. Jestem otwarty na argumenty.
Słusznie mi wytknęłaś tę grubiańskość w rozmowie z Martą. I za to Ci dziękuję.

Anonymous - 2012-08-10, 20:36

spojrzenie na ludzi sercem wcale do końca nie wyklucza rozumu ale jego wyrachowanie oraz to i poprzez rozum chcemy wszystko pojąć- ale to nie jest w zasięgu naszych mozliwości.Wiele zjawisk i sytuacji nie jestes w stanie pojąć rozumem i jeżeli twoje serce nie otworzy się na ludzi a wiara nie będzie wypełniona całkowitym oddaniem sie Bogu to dla mnie sprawa beznadziejna i ja cieszę się ,ze jestem juz daleka od analizowania wielu sytaucji w moim życiu wykorzystujac tylko rozum,który niestety jest ułomny i nie jest w stanie zrozumiec tego co bym chciała. :lol:
orsz pozwól sobie chociaz na odrobinę ,na jakis wycinek w twoim życiu na który popatrzyć sercem a mniej powieje chłodem i racjonalizmem i jestem prawie pewna ,ze bedzie ci łatwiej i lżej.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group