Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Uzdrowianie małżeństwa w trakcie separacji. Pomożecie?

Anonymous - 2012-08-19, 19:26

Dziękuję Tolku, dziękuję Mirakulum.

Już się nie denerwuję, posłucham, obejrzę, odżyję:)

Anonymous - 2012-08-19, 21:21

Stanisław1 napisał/a:


Widzisz dużo czytałem, studiowałem. Mówiłem potem o tym Mojej Żonie. Była chwile, że stwierdzała: "mądrze mówisz, masz rację". A po chwili: "mam w telefonie numery do mężczyzn, którzy spędziliby ze mną resztę Życia"...



Mówi to, bo wie, że Cię to wkurzy. A Ty się wkurzasz.

A gdybyś choć chwilę się zastanowił....

Bo wiesz, rozbawiło mnie to. Zapewne, tabuny mężczyzn chcą spędzić życie z mężatką, zapewne w dojrzałym wieku, pewnie piękną i sympatyczną. Sami książęta na białym koniu. Co oni mogą o niej wiedzieć? Jak ona sama może wierzyć w takie deklaracje, jeśli je słyszała? Ma te telefony, niech ich użyje, po co mają się marnować? ;)


No cóż. Ludzie często zmieniają zdanie - Twoja żona powinna to wiedzieć. Raz mówiła, że z Tobą spędzi resztę życia, a drugiego dnia już nie. Czyżby ci "mężczyźni z telefonu" byli jakimś nadgatunkiem, którzy nigdy nie zmieniają zdania? Aż tacy honorowi? Jak honorowi i rycerscy, to powinni zostawić cudzą żonę w spokoju, czyż nie?
Aż chciałoby się powiedzieć: leć, sprawdzaj, jak chcą tego ci wspaniali mężczyźni, którzy nie potrafią cudzego małżeństwa uszanować i tanimi tekstami uwodzą rozczarowane małżeństwem mężatki.

Tak przyszło mi do głowy, że takie słowa, jakie wypowiedziała Twoja żona (tak myślę po babsku) są takim rozpaczliwym zakrzyknięciem o wolność. Być może ona czuje wciąż zaciskające się na niej pręty klatki (nie wiem, co może to powodować - Twoja postawa, Twoje zapewnienia, Twoje ostrzeżenia - nie wiem). Wówczas człowiek przekornie podkreśla, jak to jest wolny i może zdecydować się na inne życie.

Myślę, że nie otworzyłeś żonie klatki w sercu i nie puściłeś jej wolno. Tak mentalnie. Tak, by ciężar decyzji spoczywał tylko na niej (konsekwencje), by nagle została sama z tym wyborem (wyrzuty sumienia, wstyd), by nagle zrozumiała, że macha chorągiewką wśród niewidomych, bo nikt tej chorągiewki nie widzi, więc jaki sens machać?

Myślę, że ona to czuje, ten Twój oddech na plecach, spojrzenia, może potępieńcze, może ostrzegające, przez co jej natura buntuje się - takimi właśnie demonstracjami.

Wiesz, tutaj na forum jest pewna dziewczyna, El. Posłużę się jej historią - bo najlepiej opisać pewien mechanizm na faktach, a nie na teorii. No mieli kryzys i to poważny, mąż uwikłał się w romans z młodszą kobietą, chciał odejść itd. El buntowała się, wierzgała. Pewnie popełniła wiele błędów identycznych z tymi, którzy są w podobnej sytuacji - błagania, prośby, groźby, angażowanie rodziny itd.
Pewnego dnia opuściła ręce. Poczuła się bezradna, poczuła, że czas odpuścić i dać Bogu działać. Wówczas wzięła męża na rozmowę i powiedziała: Kochanie, dobrze. Nie trzymam cię. Życzę ci szczęścia. Kocham cię, ale dopóki stoisz w rozkroku, nie możemy tak dalej żyć. Wyprowadź się proszę i bądź szczęśliwy.
Początkowo mąż El zachłysnął się tą "wolnością". Ale kiedy został sam ze swoimi rozterkami, dylematami, dramacikami, nagle coś ta wolność już mu nie smakowała. Choć to trwało jakiś czas, ostatecznie wrócił do El, porzucając tamten romans. SAM. Bez żadnego ultimatum, bez gróźb, próśb. Po prostu nagle znalazł się w ciszy i musiał sam poczuć ciężar swoich wszystkich decyzji, a także ich konsekwencji, np. tego chłodu u El, niepewności, żalu za wspólnie spędzonym czasem.

Pewnie, El. ryzykowała - bo mógł odejść, pomachać łapką i odejść. I niektórzy odchodzą na dobre. Ale co jej pozostawało? Jedynie wypuszczenie z mentalnej klatki męża, by mógł sam podjąć decyzję i oddanie tego małżeństwa Bogu, zajęcie się wzmacnianiem siebie, uczenia się życia ze sobą, odczuwania szczęścia ze sobą jest jakimś rozwiązaniem, sposobem na wyjście z kryzysu, przynajmniej tego osobistego.

To nie jest recepta na każdy kryzys, bo każde małżeństwo jest inne.

Ale tu jest świetnie przedstawiony mechanizm, który ma w sobie niemal każdy z nas.

- dostrzeżenie wartości kogoś lub czegoś w momencie straty
- bunt przeciwko kontroli, zakazom, nakazom
- zaznaczanie swoich granic
- wystawianie kolców, kiedy boli

Myślę, że warto zastosować tutaj tę postawę stanowczej miłości, o jakiej pisze Dobson, o jakiej pisze El.

1. zaznaczyć swoje stanowisko raz, a dobrze - wyznanie miłości, przedstawić ostatecznie swój pogląd na sprawę zdrady, rozwodu, rozstania itd. (nie dla rozwodu, nie dla romansu, nie dla życia w trójkącie, nie dla wynaturzenia, tak dla sakramentu, tak dla naprawiania).
I koniec. Nie nalegać, nie powtarzać się, nie naciskać.

2. puścić wolno - mentalnie (fizycznie i tak jest wolna;)). Jest dorosła, jeśli musi sama się roztrzaskać o swoje czyny, to widocznie tak musi być, nie da się za kogoś przeżyć życia.

3. powierzyć małżeństwo Bogu, a jednocześnie nie marnować czasu - pracować nad swoimi wadami, poznać i eliminować własne słabe punkty, wzmacniać te silne punkty, wzmacniać siebie duchowo, modlić się i czekać nie czekając - czyli korzystać z każdego dnia jak najpełniej, jak najlepiej, jak najpożyteczniej i jak najprzyjemniej się da

Anonymous - 2012-08-19, 21:49

Kasia napisała super!!! (i dużo - no bo to kobieta..) ;-)
Dopiszę taką prawdę, może Ci pomoże: Tak naprawdę to mąż powinien kochać żonę. Jeśli kocha wystarczająco mocno - kobieta odpowie na miłość, bo do tego jest stworzona. Więc nie szukaj uczuć u żony. Kochaj. Zostaw. Bardziej kochaj Boga. On tak tęskni za Twoim sercem..
Pozdrawiam - i pamiętam, jak zacząłem czytać forum, Twoje posty pomogły mi najb., były dojrzałe i Boże. Czymaj się żołnierzu.

Anonymous - 2012-08-20, 09:27

Staszku...najlepszym przykładem sa losy innych(na jakich mamy szanse własnych wniosków)
Zatem cos z własnego zycia:
Znasz moje losy kryzys:
błedy,złe sytuacje i zachowania a potem wnioski zony,wnioski moje,dwa lata zycia poza domem,wkońcu mój powrót ,choc dziwny bo z brakiem aprobaty zony ale powrót.
To jest to moje(powrót) Staszku-odpowiedzialnosc za losy rodziny,odpowiedzialnośc za powiedzenie tak w kościele,odpowiedzialnośc za błedy i decyzja naprawy złego.
I tak rozpoczeło sie nasze wspólne ,choc dziwne bo pod jednym dachem a wciąz w separacji, sa to dwa lata postawy-pokazanie zonie co jest dla mnie ważne:
rodzina-żona-małzeńswo.
A zona jest centrum tego wszystkiego .
Jest bardzo ważna ale bez Boga nie pojmowałbym tej wazności.
I choc jest to trudne tak zyc szczególnie gdy człek mierzy się w codziennościach :
z brakiem miłości,uczucia,obrzydzeniem-niechęcią(do własnej osoby).
Pozostaje zrozumienie tego

I tak .........
wczoraj wróciliśmy z wesela (byliśmy wspólnie) ..razem przy stole,razem tanćzyliśmy i nawet nie uwierało tak mocno gdy wtym tańcu żona oglądała ściany,sufit,podłoge ,innych -by tylko nie spojrzec mezowi w oczy..prosto w oczy.
Tańczyliśmy wiele razy i wkońcu przyszedł mi taki pomysł:
razem,wesele,taniec-przytule zonę w tancu(moze bliskośc zadziała ot nadzieja).
Reakcja była prosta ,szybka - stop i veto takiemu zachowaniu.
No cóż Staszku nie umiałem z automatu zapanowac nad odrzuceniem,ale umiałem już coś czego sie naumiałem :mrgreen:
godzina w eterze(spacer) uspokojenie mysli,kołatania serca,zrozumienie reakcji zony
bezsilnośc ale nie bezradnośc
Powrót na salę kilka małych szklanych na mgiełkę w głowie i znów taniec ..taniec z zona ,a w sercu pogodzenie się z..............to nie moja wina-chciałem dobrze.
Tak Staszku to nie moja wina,nie jestem w stanie do końca zycia odpowiadać za coś co było 6 lat temu,za coś co dawno zrozumiałem,za cos za co wiele razy przepraszałem ,za cos co dawno tłumaczyłem -czemu tak się stało.
Rozmawialiśmy z żona na ten temat (bliskości na weselu) znam jest stanowisko,wiem czego jest żródłem i rozumiem że wiele lat nie potrafi tego zrozumiec i pogodzic w sobie.
Napisałem rano kartkę...

Że w kazdym małzeństwie jest dwoje,dwoje buduje,dwoje rozwiazuje problemy,dwoje stanowi małzeństwo
Ale mimo tego dwoje kazdy ma własną role do spełnienia moja rolą jest naprawa zła jakiego wciąz ponosze konsenkwencje.
Moja rolą jest wskazac mą postawe że wciąz kocham żone i czekam na jej decyzje.
A byc może zony rola jest włąsne przemyslenie czy da sznse temu związkowi by się przekonac że facet jakiego kiedys wybrała potrafi byc świetnym mężem i super kochankiem.
Czy nie da szansy temu zwiazkowi i dokona własnych ,innych wyborów w życiu.
I najwazniejsze Staszku ja za te wybory nie odpowiadam,ja nie mogę uczestniczyc w tych wyborach-ani im przeszkadzac,ani je wspomagać...

Prosta rola Staszku (zapewne) tak jak moja tak i twoja
pobładziliśmy -drogę odnależlismy a teraz jest czas naszych żon
a ten czas trzeba uszanowac .

pozdrawiam
p.s ktoś mi kiedys powiedział ..do momentu kiedy szukam aprobaty siebie w zonie,do momentu kiedy szukam jak psiak jej bliskości
do puty będzie bolało gdy tego tam nie znajde...

Anonymous - 2012-08-20, 10:17

Jak to czytam, to widzę swoje małżeństwo.
Dwa lata temu mąż się wyprowadził, jednak przyjeżdżał starał się być dobrym czułym ale ja pozostawałam chłodna, miałam żal za to co zrobił. Chciałam mu pokazać, że bez niego świetnie sobie radzę.

Teraz mąż złożył pozew rozwodowy i kiedy zrozumiałam, że to naprawdę koniec, że grunt mi się osuwa pod nogami to ja zaczęłam być miła, kochająca i zaczęłam się modlić.
Ale mąż nie odpowiada na moje zaczepki. Jedynie ogranicza się do dzieci.

Czy on naprawdę chce tego rozwodu? Czy to tylko gra? Nie umię sobie odpowiedzieć na to pytanie.

Anonymous - 2012-08-20, 20:41

Przeczytałem każdego z Was, może nazbyt pobieżnie, ale z jakimi rumieńcami na duszy mojej:)
Chciałoby się krzyknąć za Cybulskim: Ludzie, jak ja kocham WAS:)

I jak to nie wierzyć, że w momencie krańcowej bezsilności, kiedy krzyczę, bo mam już dość, kiedy łapie mnie depresja, przychodzą do mnie posłańcy od Boga i tłumaczą cierpliwie i mądrze i bezinteresownie mnie siebie samego i moją Żonę także mnie.

To wspaniałe:)

Ale, bez euforii, ona jak i czarna rozpacz bywa ulotna i zwodnicza, zatem dewiza szpiega: zimny umysł, gorące serce.
Rok bytności na Sycharze daje fantastyczne studium teoretycznej wiedzy kto, jak i gdzie w małżeństwie. Potem przychodzi egzamin: rozmowa z Ukochaną.
A ta jest Moi Mili zawsze. Bóg daje szansę ludziom pojednania, zawierzenia, pokochania nieustannie, czy ludzie skorzystają?
Ja się staram, ale właśnie emocje, te mikroskopijne ułamki duszy wciskające się w konwersację, nie dające dotrzeć do sedna problemu, te spojrzenia, te słowa, te gesty.
Well, nie jestem ja Robocop, Konan z Cymerii, czy nawet początkujący rycerz Jedi, chociaż mnie o to namawiają rozkochane w różnego rodzajach antroplogii wieków średnich szczęśliwe Żony, które pozdrawiam gorąco:)

No więc Moi Mili. Tak, to prawda!
Żoną interesują się podstarzałe lovelasy, to fakt.
Żona mi o tym mówi, żeby mnie wkurzyć, to fakt.
Żona mnie potem przeprasza, "głupia rozmowa była".

Pytanie: jak koło tego przejść obojętnie, skoro cios maczugą nabijaną kolcami, cios mierzony dłonią Tomasza Majewskiego, prosto i dokładnie w potylicę bolałby mniej? Znacznie mniej.

Jasne, można. O tym pisze Stendhal, w CZERWONYM i CZARNYM. Jak to zdobyć kobietę.
Powyżej pisze o tym Małgoś. Olać ją!! Zlekceważyć!! Powiedzieć sobie: nie powiem jej więcej co czuję!!

A Pan Jezus mówi: kochaj bliźniego jak siebie samego.

Ma ktoś maczugę?

Anonymous - 2012-08-20, 21:19

powiem , co ja jako kobieta oczekuję od męża a czego zabrakło.
Takie zachowanie jak pokazywanie numerów telefonów to fakt żałosne , śmieszne ale to jak wołanie "popatrz inni mnie pragną a ty nie" Kobiety są niestety próżne, zakochują sie przez słowa nie wygląd tak już mamy, wiec jeśli mąż chce zdobywać żonę to tylko słowami, jeśli kocha to nie będzie myslał "wyśmieje mnie, wyjdę na głupca" a czy będac zakochanym kiedys dawno temu nie robiliśmy z siebie wariatów, szaleńców... zobacz jak bardzo cie kocham, demonstracja siły , odwagi i to było piękne :-) niech mężowie nie boją się ani nie wstydzą powiedzieć zonie , ładnie ci w tym kolorze, wyglądasz czarująco, wiesz ze takich oczu nie ma nikt na całym świecie, poczytajcie choćby jednego harleqina , pewnie to i smieszne, bo przecież miłosć to coś wiecej, świete słowa, to fakt, ale popatrzcie jak niewiele nam potrzeba, tak na prawdę facet nie musi być atletą, super przystojny, świetnie wysportowany itp macie dużo łatwiej niż kobiety, które żeby podobać sie mężowi musza wiele sie napracować, choć moze przeczytanie jednego romansidła dla panów jest porównywalnie trudne. Ja dostaję skrzydeł kiedy ktoś powie mi coś miłego na mój temat, jak sie tego nie słyszy od męża to pokusa przychodzi z zewnątrz i choć to głupie, że na to "lecimy" to jednak prawdziwe, choć ze wstydem i nie zawsze sie do tego przyznajemy. Jak facet mówi jak cierpi , bo został odtrącony, skrzywdzony to pokazuje swoją słabość, owszem nie mówie, zęby o tym nie wspominać ale to nie jest coś co pociąga, to nie jest wabik, Każda ma w sobie coś z pielęgniarki ale i pielęgniarka pracuje na etacie a potem chce być kobietą :-) nie znam Waszych historii pisze o tym , bo czesto spotykam sie z tym ze mężczyzna nie rozumie kobiety i na odwrót. Napisałam jako kobieta, moze ktoś wypowie się jako mężczyzna.

Anonymous - 2012-08-21, 08:53

Ewa4791 napisał/a:
Jak facet mówi jak cierpi , bo został odtrącony, skrzywdzony to pokazuje swoją słabość, owszem nie mówie, zęby o tym nie wspominać ale to nie jest coś co pociąga, to nie jest wabik, Każda ma w sobie coś z pielęgniarki ale i pielęgniarka pracuje na etacie a potem chce być kobietą

Tak Ewo wiele racji w tym co napisałaś i zgadzam się że to pokazywanie skrzywdzenia i odtrącenia denerwuje.
Według mnie tylko pochodzenie nerwów jest inne-denerwuje nasze zony raczej nie to że facet pokazał swa słabośc,jeno to że czuje ta słabośc.
Zapewne w oczach żony wygląda to tak:
wiele lat przyczynił sie do-własna postawa,włąsnymi działaniami,własnymi zaniedbaniami,a kiedy ja okazałam dośc!
jestem kobieta chcę byc kochana,zdobywana,adorowana,oczekuje uznania is zacunku -on wszedł w postawe skrzywdzenia i gra biednego misia jaki znów nie potrafi nawet w imię tej wielkiej miłości jaka głosi do mnie usłyszec moje NIE,a przeciez mam prawo do tego nie.

Tak Ewo do takich wniosków doszedłem chocby ze swoją sytuacja na weselu próba przytulenia zony i moja reakcja.
Mialem wybory:
-zanim przytule spytac-czy mogę
-przytulic uznac żony NIE i zacisnąc zęby.
Ale ja podejmowałem decyzję sam przytulam,zatem winienem miec pełną gotowośc na konsenkwencje tego.
Konsenkwencji nie dojrzałem ,ale szybko odnalazłem odrzucenie i skrzywdzenie i w ta role wlazłem.
Godzina coś dała bo uspokoiła kołatanke wynikła z odczucia skrzywdzenia ,ale refleksja ta o jakiej pisze teraz przyszła pózniej.
I to że przyszła pózno(zbyt) zdenerwowało żonę.

No cóz nie załapał człek że Bóg go wystawił na próbę-moze własnie na ta próbe jak pokazać mocno żonie...
kocham cię,szanuje co czujesz,nie narażam na nowy stres....
nic to przynajmniej:
- dzieki wielu naukom jakie wyniosłem chocby z tego forum , potrafie już o tym porozmawiac z zoną ,wyjasnic,odszukać coś co może poprzez milczenie rozwinąc sie ku złu

pozdrawiam

i dziekuje Ewo że swoim postem dalas mi prawidłowośc moich mysli i odczuc

ze mną dokładnie jest tak jak w słowach tej piosenki:

http://fajnanuta.pl/tekst...-powietrze.html

i jak to napisała Lena w innym temacie:
zadośuczynienie to:
przyznanie się do winy,naprawa siebie,zrozumienie,czas dla zony i pokora.........
wiem że jestem na etapie pogrubionych (przerobiwszy oczywiście wszystkie wstecz :mrgreen: )

mam nadzieje że nie zaśmieciłem twego tematu Staszku -a jezeli tak to wybacz mi

Anonymous - 2012-08-21, 19:47

witam Was bardzo serdecznie:)

Ewo,
widzisz ja rozumiem Moją Żonę, wiem, ile wycierpiała w naszym małżeństwie, wiem, że było to moją zasługą. Byłem złym Mężem. Nie jestem w stanie cofnąć zdrady, braku pracy, wiszenie emocjonalnie na Żonie, gier, czatów, wieczorów, gdy wychodziłem rozmawiać przez telefon z inną, okłamując Żonę, że idę na spacer. Żona siedziała w domu i płakała, jak wracałem.

Takie rany zostają i tylko Bóg w swoim ogromnym, nieskończonym miłosierdziu może z nich odrodzić. Kasia powiedziała mi kiedyś dwa zdana-drogowskazy:
"pragnę teraz jedynie spokoju" oraz "będę sama albo do Ciebie wrócę".
I widzę, że chce do mnie wrócić, że naprawdę się stara, że naprawdę nikogo nie ma, że jest mi wierna.
Wierzę, że to dzięki modlitwie i naszemu życiu w sakramentach oboje trwamy, mimo, iż jesteśmy osobno.
Wierzę, że rozwód, o który wspólnie wnioskowaliśmy, a który później najpierw ja, a potem Kasia wycofała to początek naszej drogi ku odrodzeniu tego sakramentu.
Teraz wystarczy być jak skała. A dzieje się, naprawdę się dzieje.
Przez okrągły rok słyszałem z ust Żony:NIE dla rekolekcji dla małżeństw.
Dwa tygodnie temu padło TAK. Byłem tak zaskoczony, że zapytałem ponownie i ponownie usłyszałem: TAK.

A małżeństwo to właśnie podwójne TAK:)

Anonymous - 2012-08-21, 20:37

Wow, super, gratuluję, cieszę się - i również was biorę do serca, by modlić się o wasze małż.
Anonymous - 2012-08-21, 20:42

Stanisławie cieszą się bardzo, że znowuż jesteś sobą. GRATULACJE
Anonymous - 2012-08-21, 20:54

Stanisławie zazdroszczę Ci tego, że mieszkasz z zoną.
Mój mąż wyprowadził się i mam bardzo mały wpływ na niego. Staram się nie dzwonić, nie narzucać.
Choć dziś płakałam jak dziecko (dawno tego nie robiłam), gdy zadzwonił do dzieci i zapytałam kiedy przyjedzie powiedział,my już nigdy nie będziemy razem.
Nie daję już rady!

Anonymous - 2012-08-22, 09:49

Stanisław1 napisał/a:
widzisz ja rozumiem Moją Żonę, wiem, ile wycierpiała w naszym małżeństwie, wiem, że było to moją zasługą. Byłem złym Mężem. Nie jestem w stanie cofnąć zdrady, braku pracy, wiszenie emocjonalnie na Żonie, gier, czatów, wieczorów, gdy wychodziłem rozmawiać przez telefon z inną, okłamując Żonę, że idę na spacer. Żona siedziała w domu i płakała, jak wracałem.

Podziwiam Cie, że potrafiłeś jednak postarac się naprawic swoje błędy. I zazdroszczę Twojeje Zonie. Ty pokazujesz jej jak jest dla Ciebie ważna i to naprawdę wiele. Kobieta tego bardzo potrzebuje....

Anonymous - 2012-08-22, 10:54

Staszku gratuluje i wielką mam wiare ze Bóg was przeprowadzi przez wszystko

MonikaMaria3 napisał/a:
Ty pokazujesz jej jak jest dla Ciebie ważna i to naprawdę wiele. Kobieta tego bardzo potrzebuje....


Tak Moniko żona Stanisława chciała i się otworzyła....

ale czasem człek wypruje wszystkie zyły i jedno co widzi to dume kobiety...
cos na kształt tak jak w starej komedi PRL chyba ??
.."nie lubię poniedziałku"
wisząca fotka przed sercem kobiety,a na niej wielki napis

"tego nie obsługujemy".........
rozejrzyjcie się czasem miłe Panie ,czy ten chłop jaki własnie cos robi,zaczyna robic,bądz już trwa w robieniu nie robi tego
dla was.... ;-) ;-)

pozdrawiam


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group