Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - zazdroszczę Wam

Anonymous - 2012-04-17, 22:14

krovalova napisał/a:
Zazdrość, to też grzech prawda?
- to nieprawda zazdrość ,która wykorzystasz w dobrej sprawie nie jest grzechem,zazdrość która poprowadzi cie w tym ,kierunku abys i ty chociaż małymi krokami odczuwał chęc bycia blizej Boga ,będzie zazdrościa w pozytywnym znaczeniu.Zazdrościsz nam ,że mamy punkt oparcia ,przeciez i Ty możesz go mieć .On jest na wyciągnięcie ręki pan jest szczodry w swej miłości i miłosierny-więc wybaczy i tobie.wiara to sprawa łąski a nie tego ,że wierze czy nie bo tak chcę.Módl sie szczerze o łąske wiary a na pewno Bóg cię usłyszy a Ty juz nie bedziesz musiał nam zazdrościc bo będziesz wśród NAS- tego ci z całego serca życze i oczywiście pomodle sie w twojej intencji
Anonymous - 2012-04-17, 22:31

krovalova
kiedyś byłam bardzo daleko od Boga i wciąż jeszcze odkrywam drogę, która do Niego prowadzi, ale jest coraz lepiej, łatwiej.
Punktem zapalnym, by zwrócić się do Boga był kryzys w małżenstwie i w mysl powiedzenia "Jak trwoga to do Boga" ja również skierowałam swoje oczy do Niego. Poczatkowo łudziłam się, że to taki maleńki kryzys i wszystko będzie ok, prosiłam innych o modlitwę najpierw o małżeństwo, potem za mnie, bym znalazła siłę. Pewnego dnia zrobiło mi się wstyd, że proszę innych by modlili się za mnie, a ja sama czekam tylko na cud. Zaczełam więc modlić się bardzo nieudolnie, leniwie i kiepsko mi to szło. Potem coraz bardziej uświadamiałam sobie, że moje problemy tak szybko nie miną i wtedy zaczeły się poszukiwania odpowiedniej modlitwy. Długo by to wszystko pisać, bo to proces rozciągnięty w czasie, a ja toporna duszyczka. Ale efekty są piękne, mimo różnych dołków, które jeszcze przychodzą. Polecam Koronkę do Miłosierdzia Bożego, naprawdę świetna modlitwa, mnie ona wycisza i z każdym kolejnym dniem uświadamia coraz więcej. Gdybyś miał ochotę spróbować i chciał poczuć to wsparcie polecam.
pozdrawiam i życze pogody ducha

Anonymous - 2012-04-17, 22:47

witaj :-)

zgadza się... boli strasznie ... obydwie strony... ale tak musi być, niech tylko ten ból nie będzie bezproduktywny, nie zamykaj się w nim, nie wpadaj w pustkę.... niech będzie dla Ciebie kopniakiem do naprawy siebie, wzmocnienia siebie... to juz zresztą wiesz :-)

piszesz, że poczułeś smutek i pustkę po czytaniu forum... pierwsze co mi przyszło go głowy to słowa mojej psycholog, że chwile smutku są chwilami prawdy, kiedy stajemy twarzą w twarz z prawdą... czytaj dalej i trwaj cierpliwie w postawie ratowania rodziny

cieszę się, że tu trafiłeś! niech żyje google ;-)

Anonymous - 2012-04-18, 20:42

Hmm, chyba wydawalo mi sie, ze z kosciolem jest jak ze sklepem 24h - zawsze otwarte. Dzis po pracy odwiedzilem trzy, wszystkie zamkniete. Nastepnym razem pojde wczesniej. Trzymajcie sie.
Anonymous - 2012-04-18, 20:52

krovalova napisał/a:
Hmm, chyba wydawalo mi sie, ze z kosciolem jest jak ze sklepem 24h - zawsze otwarte. Dzis po pracy odwiedzilem trzy, wszystkie zamkniete.


Bo w dzień powszedni kościoły czynne są rano i wieczorem jak jest msza ;-) mało jest takich, które otwarte są cały dzień.

Anonymous - 2012-04-18, 22:54

krovalova napisał/a:
chyba wydawalo mi sie, ze z kosciolem jest jak ze sklepem 24h - zawsze otwarte.

:mrgreen: To zależy gdzie.
W Warszawie np. Starówka full opcja czyli otwarte cały dzień gdzieś od 6-7.00 do 19.00-20.00, na Deotymy stała Adoracja więc całą dobę, Gdańska Starówka full opcja itd. Trzeba poszukać w necie gdzie masz otwarte długo lub dłużej i będzie ok.
Zwykłe parafie, (nie Sanktuaria i miejsca wyznaczone )mają ograniczone możliwości jednak kruchty przeważnie są otwarte, a porozmawiać z kapłanem w razie potrzeby możesz 24 h, gdy udasz się do zakonu i zapukasz do furty. Na wszystko jest sposób - Bóg nie uznaje godzin otwarcia, przyjmuje całą dobę. :mrgreen:

Anonymous - 2012-04-19, 11:09

krovalova napisał/a:
Hmm, chyba wydawalo mi sie, ze z kosciolem jest jak ze sklepem 24h - zawsze otwarte. Dzis po pracy odwiedzilem trzy, wszystkie zamkniete. Nastepnym razem pojde wczesniej.

hmm
krovalova
coś się zaczyna dziac..czegoś poszukujesz
wklejam ci wypowiedz diagorasa
chyba dość cenna aby przybliżyć ci pewien proces :-D :-D
twój proces............

Oj, tak. Ta walka toczy się już od dawna, gdy Lucyfer wypowiedział swoje "NON SERVIAM" (nie będę Ci służył) i wszczął bunt, a następnie został strącony przez wojska anielskie ze św.Michałem na czele i nastąpiło wołanie: "Biada ziemi i biada morzu -
bo zstąpił do was diabeł, pałając wielkim gniewem, świadom, że mało ma czasu" /Ap 12,12/. Jest więc z nami i patrzy jak najwięcej nabroić (mówiąc oczywiście bardzo delikatnie). Miesza w Kościele, w naszych rodzinach rozbijając małżeństwa, odbiera rodziców dzieciom, sieje nienawiść, zazdrość w zakładach pracy, w Ojczyźnie i im więcej nienawiści i niezgody sieje- tym nienawidzi jeszcze bardziej i krąży jak lew ryczący szukając kogo by tu pożreć, bo ciągle mu mało. I tak jak Chrystus- Dobry Pasterz zostawi 99 owiec i wyruszy na poszukiwanie jednej zagubionej, tak samo on - czart piekielny piekło całe zostawi i wyruszy na polowanie, by jak najwięcej dusz odwieść od wiecznego szczęścia.
Nie jest więc lekko nikomu z nas, lecz nadzieję pokładamy w TYM, który wskazał nam drogę jaką mamy podążać i śmierć pokonał, bo jeśli byśmy chcieli liczyć tylko na swoje własne , ludzkie ograniczone siły, to już na wstępie odnieślibyśmy porażkę.
Nie jest więc nie wiadomo jakim dramatem czy porażką życiową, gdy człowiek błądzi, gdy popełnia błędy raniąc samego siebie i innych przy tym, ale prawdziwą porażką jest, gdy zamknie się na Chrystusa, w którym tylko i wyłącznie w NIM może mieć spełnienie i może siebie w pełni poznać ("Człowieka bowiem nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. A raczej: człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa" (JPII, Warszawa, 2 VI 1979)".
Wielka więc dla nas łaska, że Bóg tak bardzo nas umiłował, że Syna swego Jednorodzonego dał, w którym możemy mieć życie. Nie takie życie jakie mamy teraz czyli ziemskie, ale życie w pełni czyli przekraczające wymiary bytowania ziemskiego, ponieważ polegające na uczestnictwie w życiu samego Boga (JPII, Evangelium vitae, wprowadzenie pkt2).


wydaje mi sie że ktos pierwszy już pokazał ci swoją drogę

i co ??? :roll: :roll:

namieszał i pozostawił???
to nic....

jest także ktos
kto puka do twego serca

podejmiesz ryzyko?? otworzysz je??

a moze nie trzeba będzie już zazdrościc

pozdrawiam

Anonymous - 2012-04-19, 14:55

krovalova,napisałeś:"zazdroszczę wam,że macie Boga........".a ja ci powiem,że to nie tak.... ty też Go masz, z tą różnicą,że my Go czcimy i kochamy, a ty nie........
Bardzo piękny fragment przytoczył powyżej Norbert, ja tylko dodam,że diabeł szalał i szaleje coraz bardziej bo wie,że mało zostało mu czasu i wie ,że będzie pokonany!

A Jezus powiedział do Św. Faustyny:"Niech się nie lęka zbliżyć do mnie żadna dusza,chociażby grzechy jej były jak szkarłat.(Dz.699)
Zdrój miłosierdzia mojego został otwarty na oścież włócznią na krzyżu dla wszystkich dusz-nikogo nie wyłączyłem(Dz.1182).

Jezus po prostu czeka na ciebie.

Anonymous - 2012-04-19, 19:23

Cytat:
Nie wiem, może pomodlicie się za nas.
pewno!

Jestes tu z nami, szukasz....a wiesz "szukajcie a znajdziecie, kołaczcie a otworzą wam"

Z Panem Bogiem

Anonymous - 2012-04-19, 20:38

Dzisiaj miałem więcej szczęścia. Tym razem pora była przyzwoitsza. Dobrze tak w ciszy posiedzieć, pomyśleć. Poprosić i obiecać coś od siebie.

Przyznam, ze kiedy sypiecie tak mocno uduchowionymi tekstami, to jest mi dziwnie. Z jednej strony nie do końca to do mnie trafia, bo to jakby drugi biegun w stosunku do tego, gdzie ja jestem (a przynajmniej zawsze byłem). Z drugiej jednak strony bardzo mnie to wzrusza, bo widzę ile w Was dobroci, naprawdę bezinteresownej życzliwości i po prostu dobrych emocji dla w sumie obcego Wam człowieka.

Dziekuję, że jesteście i chcecie słuchać. Nie wiem, co dalej będzie z moją rodziną, a w konsekwencji ze mną. Nie wiem, na ile to "szukanie" o którym piszecie przerodzi się w coś większego. Bo dziś to chyba jest tak, że potrzebuję wiary w coś więcej niż tylko rozum i racjonalność. Na tym gruncie nie widzę nadziei dla mojej rodziny. Patrząc na fakty, słuchając mojej żony i patrząc na jej nieubłagany zimny wzrok, moja rodzina już jest przegrana.

Cała ta tragedia, która jest udziałem mojej rodziny, a która stała się moją największa tragedią spowodowała też, że jest we mnie ciekawość. Ciekawość do zrozumienia, czym jest wiara, na takim gruncie mniej racjonalnym. Chciałbym zrozumieć, co czuje moja żona, dlaczego tak zależało jej na ślubie w kościele i czym była dla niej ta przysięga. Boje się bardzo, że przeze mnie straciła część tej wiary i w pewnym sensie musi się jej wyrzec. Bo -jak rozumiem - to oznaczać będzie nasze formalne rozstanie. Nie potrafię sobie tego wybaczyć.

Aaa. Napisaliście, że z kapłanem można porozmawiać zawsze, wystarczy zapukać do furty. Szczerze mówiąc, jakiś czas temu, kiedy moja żona zakomunikowała mi, ze odchodzi, pierwsza rzecz, którą zrobiłem, to zwróciłem się do osoby duchownej. Takiej, która publicznie wielokrotnie deklarowała, że pochyla się nad każdym problemem małego człowieka i jest szczególnie otwarta na dialog z niewierzącymi. Nie wchodząc w szczegóły, ale pomocy nie otrzymałem i zostałem zignorowany. Trochę mnie to rozczarowało, ale nie zrażam się :) Może to był zły dzień po prostu.

No nic, do miłego usłyszenia.

[ Dodano: 2012-04-19, 21:05 ]
Znalazłem coś pokrzepiającego, mądrego.

http://www.youtube.com/wa...ayer_embedded#!

Anonymous - 2012-04-19, 21:10

Od jutra zaczynają się nasze rekolekcje zapraszamy

Najbliższe ogólnopolskie rekolekcje Wspólnoty SYCHAR

odbądą się 20 - 22 kwietnia 2012 roku

w Laskowicach Pomorskich w Domu Misyjnym księży Werbistów

Anonymous - 2012-04-20, 11:31

krovalova napisał/a:


Dziekuję, że jesteście i chcecie słuchać. Nie wiem, co dalej będzie z moją rodziną, a w konsekwencji ze mną. Nie wiem, na ile to "szukanie" o którym piszecie przerodzi się w coś większego. Bo dziś to chyba jest tak, że potrzebuję wiary w coś więcej niż tylko rozum i racjonalność. Na tym gruncie nie widzę nadziei dla mojej rodziny. Patrząc na fakty, słuchając mojej żony i patrząc na jej nieubłagany zimny wzrok, moja rodzina już jest przegrana.



[ Dodano: 2012-04-19, 21:05 ]
Znalazłem coś pokrzepiającego, mądrego.

http://www.youtube.com/wa...ayer_embedded#!

Serdecznie witam!
To taki "odwieczny"chwyt tylko ,że nie marketingowy , no prawie... właśnie złemu o to chodzi żebyś w to uwierzył, bo jak uwierzysz, to Ci odbierze wiarę...a jak człowiek traci wiarę to odbiera się mu siły , nadzieję....pragnienie życia...
Nie daj się nabrac , jesteś duży....

Pozdrawiam i głowa do góry:)

Anonymous - 2012-04-20, 12:12

krovalova napisał/a:
Patrząc na fakty, słuchając mojej żony i patrząc na jej nieubłagany zimny wzrok, moja rodzina już jest przegrana.

krovalova

......zmiany zachodza tylko wtedy ,gdy idziemy pod prąd,kiedy robimy cos całkowicie wbrew wszystkiemu,do czego przywyklismy.....

(Paulo Coelho)

i to


...miej odwage popełniac błedy.
Rozczarowania ,porazki,zwątpienie to narzędzia ,którymi posługuje sie Bóg
by wskazać nam właściwa droge
.....

(Paulo Coelho)

pozdrawiam :mrgreen:

Anonymous - 2012-04-20, 14:25

[quote="Mirela"]
krovalova napisał/a:


Dziekuję, że jesteście i chcecie słuchać. Nie wiem, co dalej będzie z moją rodziną, a w konsekwencji ze mną. Nie wiem, na ile to "szukanie" o którym piszecie przerodzi się w coś większego. Bo dziś to chyba jest tak, że potrzebuję wiary w coś więcej niż tylko rozum i racjonalność. Na tym gruncie nie widzę nadziei dla mojej rodziny. Patrząc na fakty, słuchając mojej żony i patrząc na jej nieubłagany zimny wzrok, moja rodzina już jest przegrana.

Serdecznie witam!
To taki "odwieczny"chwyt tylko ,że nie marketingowy , no prawie... właśnie złemu o to chodzi żebyś w to uwierzył, bo jak uwierzysz, to Ci odbierze wiarę...a jak człowiek traci wiarę to odbiera się mu siły , nadzieję....pragnienie życia...
Nie daj się nabrac , jesteś duży....

Pozdrawiam i głowa do góry:)


No to chyba taki czarny PR raczej ;) W każdym razie bardzo skuteczny i - tak jak napisałaś - tracisz wiarę w szczęśliwe zakończenie, siłę i motywację do czegokolwiek i w zasadzie nie chce się żyć. Powtarzam sobię, że wytrzymam tak długo, jak będzie trzeba. Kolejny miesiąc, dwa, trzy... Zastanawiam się, na ile starczy mi sił żeby walczyć. Tym bardziej, że w pewnym momencie walka pewnie sprowadzi się do czekania.

Żona mi mówi, że nie widzi dla nas przyszłości, bo
a) nigdy mi nie zaufa
b) nie ma w niej już miłości do mnie

Po samym sobie wiem, że miłość można odbudować i może być ona silniejsza i piękniejsza i dająca więcej energii niż zauroczeniei zadurzenie, któremu człowiek często ulega na początku związku. Chyba gorzej z tym zaufaniem. Bo bez choć odrobiny zaufania nie można liczyć na to, ze znowu zakiełkuje w niej uczucie.

No nic, ponownie dzięki za wsparcie. Następnym razem kiedy będę chciał zwątpić w to, że jest szansa dla naszej rodziny i będę miał pokusę, że może rzeczywiście odpuścić i pozwolić żonie odejść na dobre, przypomnę sobie o tym złym marketingu. Strasznie jest patrzyć na swoją miłość, która stoi na przeciwko i patrząc w oczy zimnym głosem mówi "nie chcę z Tobą być i nigdy nie zmienię zdania; to już koniec i nic na to nie poradzisz". Kręci Ci się w głowie, nogi miękną. Próbujesz powstrzymywać łzy, bo wiesz, że wywołują one agresję i drażnią drugą stronę... Ale nie potrafisz. Bo coś ściska w gardle. Chcesz przytulić i wiesz, że nie możesz. Wiesz, że po tej drugiej stronie, za tą maską, jest dużo bólu i cierpienia, którego jesteś źródłem. Nie umiem sobie z tym poradzić. Kto przeżył ten wie.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group