Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - zazdroszczę Wam

Anonymous - 2012-04-16, 20:52
Temat postu: zazdroszczę Wam
Moi drodzy,

czytam od kilku dni, o czym i jak tu piszecie i ogarnia mnie smutek. Że ja tak nie potrafię... Zazdroszczę Wam tego, że w kryzysie w jakim się znaleźliście macie punkt odniesienia, którym jest dla Was Bóg.

W moim małym końcu świata, który sie własnie dzieje, Boga nie ma. W wielkim skrócie, jestem osobą niewierzącą (ateista od urodzenia, nie chrzczony itd.), mam wspaniałą żonę i syna. Mamy z żoną ślub kościelny, bo tak chciała, a mi to nie nie przeszkadzało. Zrobiłem złe rzeczy. Zdradziłem swoją żonę z dwoma kobietami. Kiedy się opamiętalem, próbowałem wszystko naprawić, było za późno. Próbowaliśmy oboje ostatnie prawie dwa lata. Ale się nie udało. Teraz żona odeszła, chce się rozwieść i planuje życie beze mnie. Wiem, że na nią nie zasługuję, ale mimo to wiem, że to miłość mojego życia. No i nasz wspaniały syn. Nie umiem pogodzić się z tym, że ich tracę. Tym bardziej, że wiem, jak bardzo się zmieniłem. I tak chciałbym dostać drugą szansę.

Moja historia nie jest wyjątkowa. Wręcz banalna. Szczęście jak z obrazka i durny facet, który to niszczy. Po prostu beznadzieja. Czytam Was, o tym co czujecie, jak zmagacie się z podobnymi problemami. I to co mnie uderza, to że tak wiele w Was pozytywnego myślenia i zaufania do Boga. To chyba pierwszy raz w życiu, kiedy czuję totalną pustkę duchową. Że czegoś w moim życiu brakuje, że nie mam punktu oparcia. Jak trwoga to do Boga? Niezupełnie. Trudno mi porzucić swój racjonalny punkt widzenia, to nie jest tak, że nagle zaczynam wierzyć, że "coś" tam jest. Po prostu chciałbym wierzyć. Chciałbym móc pomodlić się za moją żonę, syna. Za naszą rodzinę. Ale nie umiem, nie potrafię.

Jest we mnie nadzieja, że może jakoś uda mi się posklejać moją rodzinę. Ale kiepsko to wygląda. Nie wiem, może pomodlicie się za nas.

Zazdrość, to też grzech prawda? Ale ja Wam zazdroszczę tak niezachłannie. Po prostu myślę sobie, że ludziom, którzy mają w sercu Boga jest w życiu lepiej, pełniej. Kiedy dochodzą do krawędzi, mają coś jeszcze, coś co ich trzyma. Ja tego nie mam i chyba nigdy mieć nie będę. Więc całe to zło, które zrobiłem mojej rodzinie i ból, który teraz czuję tracąc tą rodzinę, są po prostu nie do zniesienia. Nawet psychoterapeuta, bo szukam takiej pomocy, powiedział mi ostatnio, że w zasadzie nasze sesje wyglądają jak spowiedź...

Dziwny jest ten świat, prawda? Trzymajcie się ciepło.

Anonymous - 2012-04-16, 21:35

Piszesz o sobie niewierzący a jednak skądś w Tobie potężna wiara że można to małżeństwo uratować, bo tego chcesz...

:-)
Obiecuję modlitwę

Anonymous - 2012-04-16, 22:00

Pomodlę się za Twoje małżeństwo i za Ciebie :-)
Nie trać nadziei, że może się udać ...

Anonymous - 2012-04-16, 22:24

Hmm, skąd we mnie wiara, że się uda? Mówią, że nadzieja umiera ostatnia. To chyba taki mechanizm obronny. Tylko dzięki powtarzaniu sobie, że się uda daję radę podnieść się z łòżka rano.

Dziękuję za Wasze ekspresowe odpowiedzi. To bardzo miłe. Dziś zasnę spokojniej wiedząc, że choć ja nie umiem, ktoś inny się za moją rodzinę pomodli. Bardzo Wam za to dziękuję.

Anonymous - 2012-04-16, 22:30

krovalova napisał/a:
Po prostu chciałbym wierzyć. Chciałbym móc pomodlić się za moją żonę, syna. Za naszą rodzinę. Ale nie umiem, nie potrafię.

Dobrze że , chcesz , od tego się zaczyna

bo chcieć to móc
polecam konferencje ks. Pawlikiewicza o tym właśnie tytule

http://www.youtube.com/watch?v=fd5nKTy4v90


i coś dla racjonalnego umysłu
ks. Marek Dziewiecki "Karykatury Chrześcijaństwa"


http://dfdkalisz.jezuici....php?id=3&sid=17


wspomnę w modlitwie
Pogody Ducha

Anonymous - 2012-04-16, 22:38

Witaj, ja też pomodlę się za wasze małżeństwo.
Anonymous - 2012-04-17, 00:43

krovalova,
Witaj na forum.
krovalova napisał/a:
W moim małym końcu świata, który sie własnie dzieje, Boga nie ma. W wielkim skrócie, jestem osobą niewierzącą (ateista od urodzenia, nie chrzczony itd.), mam wspaniałą żonę i syna. Mamy z żoną ślub kościelny, bo tak chciała, a mi to nie nie przeszkadzało.


Skoro jak piszesz nie wierzysz w Boga, ale masz ślub kościelny to masz przedziwne szczęście być mężem nim stałeś się dzieckiem. :-D
To że nie wierzysz nie znaczy, że Sakrament nie ma swojej mocy. Wręcz przeciwnie. Wiem z własnego doświadczenia, powołanie sie na ten Sakrament przed obliczem Boga otwiera niezwykłe drogi do uzdrowienia, tylko trzeba zaufać i poddać się wydarzeniom jakie Bóg Ci ofiaruje, pomimo braku wiary nie tylko w chwili zawierania ślubu, ale i w chwili gdy rozpoczynasz drogę ku uzdrowieniu.
Bóg wierzy w Ciebie i czeka. Wie, że gdy tylko odpowiednio Ci pomoże sam Go odkryjesz. A On otworzy swoje ramiona i Serce dla Ciebie.
Chcesz ratować rodzinę? To masz potencjał z jakiego nie zdajesz sobie sprawy.
I nie mów, że nie potrafisz się modlić. Nieświadomie przytoczyłeś najpotężniejszą modlitwę serca na jaką stać męża wobec żony, a powtórzona w kierunku Boga uruchomi niewyobrażalne dla Ciebie Łaski i Dary.
krovalova napisał/a:
Wiem, że na nią nie zasługuję, ale mimo to wiem, że to miłość mojego życia. No i nasz wspaniały syn. Nie umiem pogodzić się z tym, że ich tracę. Tym bardziej, że wiem, jak bardzo się zmieniłem. I tak chciałbym dostać drugą szansę.

Możesz być pewny, że nawet ateiści mają prawo do Serca Boga, On nikomu nie odmawia tylko uczciwie idź przed ołtarz i powiedz Mu, że nie wiesz Czy jest i czy w Niego wierzysz, ale sa tacy, którzy wierzą i chcesz skorzystać z mocy Sakramentu małżeństwa, jesteś otwarty i zrobisz co będzie trzeba, aby dotrzymać przysięgi małżeńskiej, a wiarę mają Sycharki . :mrgreen: i powtórz te przytoczone Twoje słowa-modlitwę serca. Jeśli to jest szczere , to nie zostanie bez odzewu. :mrgreen:

(1) Gdy po pewnym czasie wrócił do Kafarnaum, posłyszeli, że jest w domu.
(2) Zebrało się tyle ludzi, że nawet przed drzwiami nie było miejsca, a On głosił im naukę.
(3) Wtem przyszli do Niego z paralitykiem, którego niosło czterech.
(4) Nie mogąc z powodu tłumu przynieść go do Niego, odkryli dach nad miejscem, gdzie Jezus się znajdował, i przez otwór spuścili łoże, na którym leżał paralityk.
(5) Jezus, widząc ich wiarę, rzekł do paralityka: Synu, odpuszczają ci się twoje grzechy.
(6) A siedziało tam kilku uczonych w Piśmie, którzy myśleli w sercach swoich:
(7) Czemu On tak mówi? On bluźni. Któż może odpuszczać grzechy, prócz jednego Boga?
(8) Jezus poznał zaraz w swym duchu, że tak myślą, i rzekł do nich: Czemu nurtują te myśli w waszych sercach?
(9) Cóż jest łatwiej: powiedzieć do paralityka: Odpuszczają ci się twoje grzechy, czy też powiedzieć: Wstań, weź swoje łoże i chodź?
(10) Otóż, żebyście wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów - rzekł do paralityka:
(11) Mówię ci: Wstań, weź swoje łoże i idź do domu!
(12) On wstał, wziął zaraz swoje łoże i wyszedł na oczach wszystkich. Zdumieli się wszyscy i wielbili Boga mówiąc: Jeszcze nigdy nie widzieliśmy czegoś podobnego.
(Ew. Marka 2:1-12, Biblia Tysiąclecia)

Bóg jest większy niz Twój brak wiary i Miłości ma więcej niż potrzebujecie z żoną , aby odbudować rodzinę. Bądź dobrej myśli , czytaj forum, trwaj w postanowieniu uzdrowienia i postaraj otwórzyć się na Miłość silniejszą od śmierci, a Łaska Wiary będzie Ci udzielona jesli szczerze jej zapragniesz, Bóg nikomu jej nie odmawia.
Jeszcze nie rozumiesz, ale nie ma przypadków, więc trafiłeś tu , bo Duch Święty zaproszony do Twojego życia w dniu ślubu przybył, aby pomóc Twojej rodzinie, a jak to zależy od Ciebie.
:mrgreen:

Anonymous - 2012-04-17, 00:46

hm.....skoro "ateista od urodzenia" trafia na katolickie forum.....to cos chyba znaczy?????
Początek...............???

Anonymous - 2012-04-17, 00:51

Tak sobie pomyslałam, że jest modlitwa, którą Jezus dał wszystkim , którzy potrzebują pomocy, wbrew nadziei. Myślę, że jest szczególnie dla Ciebie. Nawet jeśli nie czujesz nic to czytaj jąnawet biernie, a jej moc jest z Miłosierdziu Boga. Z czasem odczujesz tę siłę.


KORONKA DO MIŁOSIERDZIA BOŻEGO (do odmawiania na zwykłej cząstce różańca)

Na początku
Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię Twoje, przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi. Chleba naszego powszedniego daj nam dzi- siaj i odpuść nam nasze winy jako i my od- puszczamy naszym winowajcom i nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego. Amen.

Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą. Błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus. Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi, teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen.

Wierzę w Boga, Ojca wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi, i w Je- zusa Chrystusa, Syna Jego jedynego, Pana naszego, który się począł z Du- cha Świętego, narodził się z Maryi Panny, umęczon pod Ponckim Piłatem, ukrzyżowan, umarł i pogrzebion. Zstąpił do piekieł, trzeciego dnia zmartwych- wstał. Wstąpił na niebiosa, siedzi po prawicy Boga Ojca wszechmogącego. Stamtąd przyjdzie sądzić żywych i umarłych. Wierzę w Ducha Świętego, święty Kościół powszechny, świętych obcowanie, grzechów odpuszczenie, ciała zmartwychwstanie, żywot wieczny. Amen.

Na dużych paciorkach (1 raz)
Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo najmilszego Syna Twojego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa, na przebłaganie za grze- chy nasze i całego świata.

Na małych paciorkach (10 razy)
Dla Jego bolesnej męki, miej miłosierdzie dla nas i całego świata.

Na zakończenie (3 razy)
Święty Boże, Święty Mocny, Święty Nieśmiertelny zmiłuj się nad nami i nad całym światem.


http://www.faustyna.pl/in...d=358&Itemid=77

Anonymous - 2012-04-17, 06:07

W TWojej ... Waszej intencji za Waszą Rodzinę :

POd Twoją obronę uciekamy się Święta Boża Rodzicielko, naszymi prośbami racz nie gardzić w potrzebach naszych, ale od wszelakich złych przygód racz nas zawsze wybawiać, Panno chwalebna i błogosławiona o Pani nasza, Orędowniczko nasza, Pośredniczko nasza, Pocieszycielko nasza, z Synem swoim nas pojednaj, Synowi swojemu nas oddawaj, swojemu Synowi nas polecaj.

Anonymous - 2012-04-17, 11:54

Hmmmmm.... a ja tak się zastanawiam jak mogłeś bez chrztu św., bez bierzmowania otrzymać sakrament małżeństwa? Bo bez chrztu nie można otrzymać bierzmowania, a bez bierzmowania sakramentu małżeństwa, no chyba że się mylę. To takie tylko spostrzeżenie ,ale cieszę się że tu jesteś.
Anonymous - 2012-04-17, 12:33

W zasadzie to Wszyscy jesteśmy po twojej stronie, pewnie nawet jesteśmy po jednej stronie.
Zdradziłeś Zone z dwiema kobietami fajnie ,że jestes szczery ,ale nic poza tym. Cóż jest to straszne. Mam nadzieje ,że żałujesz . Jakbyś mógł napisac co na to twoja Zona, co mówi jak sie zachowuje , daj nam Jej obraz .

Prośba ...Jeśli dasz rade ,odwagi .. Napisz co według ciebie , powinna zrobic twoja żona jak sie zachowac .,tak jak byś był na jej miejscu. Sczerze.

Anonymous - 2012-04-17, 21:07

Przyłaczam sie do modlitwy :)
Anonymous - 2012-04-17, 21:53

To tak moze po kolei.

Osoba niewierząca może w kościele katolickim wziąć ślub kościelny z katolikiem. Zasady są mniej więcej takie, jak w przypadku ślubu osoby innego wyznania z katolikiem.

Piszecie, żebym miał odwagę coś więcej napisać. To nie jest kwestia odwagi. Historia jest długa i skomplikowana, jak to zwykle bywa. Nie chodzi o to, żeby wchodzić w szczegóły. Nie chcę się wyżalać, szukać zrozumienia. Chciałem tylko żebyście wiedzieli, że czyta Was ktoś "inny", dla którego jesteście w pewnym sensie inspiracją.

Dzięki za te wklejone linki. Jeden z wykładów "dla racjonalisty" był bardzo pouczający. Dwa rodzaje myślenia, A i B. B wtedy, kiedy człowiek próbuje racjonalizować swoje postępowanie... Jakie to prawdziwe. Szkoda, że nie usłyszałem tego wcześniej. Tylko czy nie mając za sobą tych przeżyć, byłbym w stanie to zrozumieć i wziąć do siebie?

Piszesz, napisz coś o niej, co czuje, co mówi. Cóż. Czuje to, co czuć może kobieta, która znalazła swojego wyjątkowego mężczyznę. Mężczyznę, który bardzo ją zawiódł i sprawił, że zwątpiła w dobro. Faceta, który spowodował, że każda szczęśliwa chwila, którą razem mieli wydaje sie być oszustwem, kłamstwem. To czuje i ma do tego pełne prawo. Rozumiem ją. Pewnie na jej miejscu czułbym dokładnie to samo. Tak mi się wydaje. Czy potrafiłbym wybaczyć będąc na jej miejscu? Dziś wierzę, że tak. Ale jak zwykle, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia...

Chcecie wiedzieć coś więcej o mojej żonie.? Tak jak napisałem, to miłość mojego życia. Zawsze była dla mnie dobra, kochana. Niczego mi w życiu nie brakowało. Jest taka, jaka kobieta być powinna. Oczywiście nie idealna i ma swoje za uszami. Ale nauczyłem się akceptować ja taką, jaka jest. Bezwarunkowo. A ponad wszystko, to po prostu dobra osoba. Ktoś, o kim marzysz przez całe życie. Bez niej jest mnie mniej. Nigdy nie miałem co do tego wątpliwości. A mimo to zrobiłem, co zrobiłem:( Psycholog pomógł mi zrozumieć, dlaczego to się stało. Nie na zasadzie szukania usprawiedliwienia. Ale po prostu zrozumienia, jak to możliwe, że będąc tak szczęśliwym robi się to, co ja zrobiłem. Dobrze jest rozumieć, bo człowiek wie, gdzie popełnił błąd i jak uniknąć go w przyszłości. Niestety nie powoduje to, że mniej boli.

Jest ból osoby zdradzonej. Jest ból osoby, która zdradziła. Mój ból. Bo zraniłem osobę, która tak bardzo kocham. I widzę jak cierpi przeze mnie. I jestem bezsilny. Nie mogę nic zrobić.

Ktoś z Was zapytał, czy myślę, że to przypadek, że trafiłem akurat na to forum. No nie przypadek, w tym sensie, że to jedno z pierwszych wyników w googlu po wpisaniu "kryzys małżeński". Natomiast do tej pory nie było we mnie ciekawości, żeby pomyśleć o moim małżeństwie z perspektywy bardziej duchowej. Czy to źle, że musiało stać się tak dużo złego, żebym zaczął szukać odpowiedzi? Nie wiem. Pewnie nie jest to sytuacja idealna. Stąd "jak trwoga..." w podtytule posta. Wiem jednak jedno. Kiedy parę dni temu znalazłem to forum i zacząłem czytać zrobiło mi się bardzo smutno, pusto... Że czegoś jednak w moim życiu brakuje. I że tak trochę Wam zazdroszczę tego, że wierzycie w Boga.

Nie wiem jak się potoczy moje życie. W lepszych chwilach mówię sobie, że może być tylko dobrze. W gorszych, których niestety jest więcej, chciałbym zasnąć i się nie obudzić, bo realistycznie patrząc, wygląda to wszystko fatalnie. Obiecałem sobie, że nigdy się nie poddam i zawsze będę próbował odzyskać moją rodzinę. Nie ważne ile po potrwa, nie ważne jak bardzo będzie bolało.

Serdecznie Wam dziękuję, za wszystkie dobre i ciepłe słowa. Za modlitwę. I że wierzycie w naszą rodzinę. A nawet we mnie i w to, że ludzie się zmieniają.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group