Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - jak odbudować zaufanie i miłość

Anonymous - 2012-02-15, 10:13
Temat postu: jak odbudować zaufanie i miłość
W zasadzie od ponad 2 miesięcy mieszkam znowu razem z mężem i zaczynamy budować wszystko na nowo. W zasadzie to ja zaczynam bo on... hm... jakby to określić... sama nie wiem. Mąż chciał abym wróciła, pozwolił na to, a teraz cały czas mówi, że mnie nie kocha, oszukuje mnie, kręci itd. Nigdy przez cały ten czas naszego kryzysu nie szpiegowałam, nie sprawdzałam go chyba tez dla własnego zdrowia psychicznego. A wczoraj okazało się, że nie ma go w pracy (a miał być). Wiem że on mnie oszukuje, że ma problemy o których nie chce mówić, że woli spędzać czas z kolegami a ja jestem na szarym końcu kolejki. Zresztą to zaczęło się zaraz po ślubie...Nie wiem jak walczyć dalej o to wszystko. Czasami nie ma siły. Wydaje mi się, że po tym wszystkim co zrobił to on powinien wykazać większa inicjatywę w budowaniu naszych relacji na nowo... a tymczasem to ja się staram, ja buduję, przekonuję. Trudno mi zaufać na nowo. Szczególnie, że wiem że mnie okłamuje. A kiedy pytam wprost wszystkiego się wypiera a ja wychodzę na jakąś zołzę. Nie wiem jak dalej mam żyć. Mówi że nie kocha, ale jednocześnie jest ze mną. Nie chcę takiego małżeństwa. Zasługuję na coś więcej...Nagle po 8 latach bycia razem i 3 małżeństwa ja się dowiaduję że mu przeszkadzam, że on się nie wyszumiał..Mówi też że nie chce mieć dzieci teraz. Nie wiem ile mam czekać , ile znosić takich upokorzeń i jego kłamstw. Nie mam już siły.

[ Dodano: 2012-02-15, 10:17 ]
kocham go i nie wiem jak ratować jego i siebie. Zamiast myśleć tez o sobie ja drżę o niego że ma kłopoty, że zmienił się w jakiegoś człowieka ktorego nie znam. Boje się, po prostu się boję

Anonymous - 2012-02-15, 16:48

Marto, czy czytałaś Dobsona "Miłość potrzebuje stanowczości"?
Anonymous - 2012-02-16, 07:10

czytałam
Anonymous - 2012-02-16, 14:12

Martaj, zwróć się do Matki Bożej w ufnej modlitwie! Poproś Ją o wskazówkę! Ona miała wspaniałego męża, więc powierz Jej dodatkowo swojego męża natychmiast!
Polecam gorąco Litanię Loretańską na początek.

Anonymous - 2012-02-21, 08:26

Witaj Martaj.
Ja też jestem w trakcie odbudowywania małżeństwa. I tez tak jak u Ciebie "odbudowywałam: ja. Mój maż wegetował, leżał, oszukiwał, kombinował. Miałam wrażenie , że został ze mną z wygody, dla dzieci. To przypłaciłam załamaniem nerwowym. Trafiłam do psychologa.
Trwało to kilka miesięcy.
U mnie była sytuacja o tyle skomunikowana, że mój mąż miał romans z koleżanką z pracy. życzliwi donosili mi co chwile o jego kłopotach w pracy (zaczął ją zaniedbywać) a zawsze była dla niego bardzo ważna...kłamał niby dla mojego dobra jak później tłumaczył ;-) , wiem tez ze w pracy kontaktował się z K.,z czym sobie nie radziłam i do końca nie radzę sobie do teraz
próbował mną manipulować na różne sposoby.
Teraz wiem , ze nie było to odbudowywanie tylko szkoła przetrwania....
Do tego z wielkim poczuciem winy, w które wpędził mnie mąż. Nie byłam idealna. Wyszłam bardzo wcześnie za maż. Uczyłam się wszystkiego. A Z tego co on mówił wynikało tylko, że tak naprawdę w małżeństwie byłam "sama"....czasem zła, czasem sfrustrowana...mająca pretensje. On za to bierny, wiecznie niezadowolony, kanapowy. W tym czasie wychowałam 3 dzieci.
Zaczęła rosnąc we mnie złość, żal.......gdzie on był wtedy? co zrobił żeby było nam lepiej? ja starałam się zrobić wiele. widziałam, ze się źle działo. Nie rozumiałam ataków złości.. z jego strony. Nic tylko pretensje.
Ilekroć złość i żal we mnie narastały .... wchodziłam na to forum i czytałam .. także Twoja historię.
To dodawało mi sił.
przestawałam walczyć z emocjami. Robiłam sie spokojna...
Martaj.. nie wiem czy czasem u Ciebie nie jest tak jak u mnie, że większość początkowych działań była spowodowana właśnie moim poczuciem winy.
To nie tak.. winne są obie strony, zawsze.
Mój mąż twierdził, że chce być wolny i niezależny, że nasze małżeństwo było beznadziejne.....
Ale ciagle w nim jest.
A ja zaczęłam myśleć, czemu na mnie zwrócił na mnie uwagę., czemu akurat minie wybrał. Bo byłam bardzo czułą osobą, bardzo wesołą, i podobno według niego miałam ładny uśmiech i przyjazny głos...
Potem zmieniłam się w wymagającą żonę...a on nigdy nie mógł sprostać moim wymaganiom..( DDA).. i wzajemna frustracja i oddalanie się..
Teraz dużo więcej ze mną rozmawia o pracy, o dzieciach, o życiu, stara się na swój sposób, doceniam to bardzo i zaczyna widzieć w sobie... swój udział. Widzę to choć o tym akurat nie chce rozmawiać... Uśmiecham się życzliwie i to wszystko.
Tęsknie za moim mężem..
Czasem płacze jeszcze po kątach bo to wszystko bardzo boli, emocjonalnie jestem rozchwiana ale uczę się panować nad emocjami.
Martaj daj mężowi popełniać błędy, nie tłumacz i nie martw się... o musi być odpowiedzialny za siebie i za to co robi i na pewno sobie poradzi.
Koledzy są do czasu...Zobaczysz. Na dziecko go nie namawiaj..... to nie pora jeszcze....
Ty też jesteś nie spokojna a poczucie bezpieczeństwa jest ci dalekie....
Daj sobie czas....Ja myślałam że jak mój maż powiedział ze "wybiera" mnie i dzieci to będzie się starał.. dbał nawet bardziej niż kiedyś...
dostałam za to... wielkiego chłopca leżącego na kanapie, który zastanawiał się co ogólne chce robić w życiu. Na dodatek rozmyślającego głośno....co bardzo bolało.
Jestem tak pokłuta szpilkami przez niego, że wyglądam jak jeż...
Ale jestem Martaj dzięki Tobie, dzięki wszystkim z tego forum, bo nabrałam szacunku do siebie. Nie pozwalam się ranić już. Uczę się powoli stawiać granice.
Nie wiem jak się skończy moja historia, ale inaczej parze na świat...na ludzi. w jakiś sposób dojrzałam. Może też i do małżeństwa.
Pozdrawiam i przepraszam za błędy. Pisałam w pośpiechu ;-)

Anonymous - 2012-02-24, 11:43

Ja też czasami czuję się jak taki jeż nabity szpilkami przez mojego męża...i bardzo żałuję, że nie mam takiego przycisku WYŁĄCZ MYŚLENIE!!! żeby się wyłączyć i nie myśleć. Tak naprawdę ja duszę wszytsko w sobie. Staram mu sie nie wylewać pretensji za to że kolejny raz sie spóźnił, a ja czekałam w oknie. I tak jest on siedzi w pracy na II zmianie a ja czekam i nie spię. I naprawdę wierzcie mi nie chcę tego robić, ale te myśli, to czekanie, taki niepokój sam przychodzi. Nieraz biorę książkę czytam do upadłego, szlifuję angielski, nadrabiam prace domowe i prasuje jego koszule cztery razy, żeby zabic czas, żeby nie myśleć czy na pewno jest w pracy. I powstrzymuje sie od sprawdzania go, kontrolowania, jeżdżenia do jego pracy i sprawdzania czy rzeczywiście tam jest (a zdarzyło się, że go nie było a mówił, że jedzie do pracy)... I cały czas jest we mnie ta ogromna wielka nadzieja, że jego miłość wróci. Mam dośc oczywiście czasami przychodzi ten bunt i taka agresja we mnie, że nie zasłużyłam sobie na to wszystko, że jestem naprawdę wartościowa, a on mną tak pomiata tylko dlatego, że jak twierdzi nie wyszumiał się, a małżeństwo nie jest takie jakie sobie wyobrażał. Ja tez wyszłam za dużego chłopca, który bardziej potrzebuje niańki niż żony, a ważniejsi sa dla niego koledzy, którzy mu imponują i mają takie latwe i przyjemne życie (b0 maja po 20 lat i zero obowiązków). A ja jestem zla, bo jakby się ze mną nie ożenił to już miałby super wypasiony samochód. Boli... To złe że chciałam urządzić dom, oszczędzać, żeby mieć odłożone. I to tak boli... I tak naprawdę ja nie zmuszałam go do małżeństwa. Byliśmy zo soba tyle lat w samym narzeczeństwie prawie 2 i miał czas żeby się zastanowić...Boli jak cholera, że stałam sie dla niego przeszkodą na drodze do jego wybryków i balang. I dziwi mnie, że ten Paweł którego znałam i kochałam zmienił się w przeciągu paru miesięcy w jakiegoś obcego człowieka, dla którego rodzina i nasze wspólne marzenia stały się niczym ważnym i z zimną krwią i takim cynizmem mnie niszczy, wręcz z uśmiechem na twarzy.
Ale ta cała sytuacja nauczyła mnie spokoju mimo wszystko. I pokory. Wielskiej pokory do życia. I mimo że cała lawina tych złych rzeczy ruszyła na mnie (bo przy okazji straciłam pracę) wierzę, że będzie dobrze. Bo chyba nadal wierzę w ta miłość...

Anonymous - 2012-02-24, 13:22

martaj napisał/a:
Staram mu sie nie wylewać pretensji


wylej je przed Bogiem , powiedz, a nawet wykrzycz Mu wszystko tak jak byś chciała to powiedzieć męzowi.
ja nazywam to najlepsza komunikacja w kryzysowym małżeństwie.

"... Panie Boze powiedz mojemu mężowi że ........., Duchu św oswieć go by .........
Wiem Boże ze Ci sie żale , wybierz Panie te sprawy które w/g Twojej woli są ważne i działaj w naszym życiu "

Pogody Ducha

Anonymous - 2012-02-24, 14:52

Czasami właśnie tak robię...ide gdzie na bok i nawet zaczynam gadać sama do siebie i wręcz krzyczeć tak jakbym miała przed soba mojego męża i naprawdę pomaga...potem jak juz jego mam przed sobą moje emocje są inne, jestem wyciszona...
oczywiście zdarza mi się przy nim jeszcze rozbeczeć marudzić ale nie jest to częste...
ostatnio spędziliśmy ze sobą więcej czasu bo wracaliśmy z pracy o tych samych godzinach i nie było tak źle..

Anonymous - 2012-02-24, 17:32

Witam. Włączam się do dyskusji. Mój mąż ma taki zwyczaj, że po pracy - zamiast jechać prosto do domu - idzie sobie całą drogę z kolegą na piechotę. Po drodze zahaczają do jakiegoś sklepu, czy baru żeby się napić piwa. Nieraz to ich włóczenie się po mieście trwa 3-4 godziny. Mnie oczywiście zazwyczaj okłamuje że jest jeszcze w pracy, albo gdzie indziej lub po prostu nie odbiera ode mnie telefonu. Bardzo mnie bolą te jego super zmyślone i wyrafinowane kłamstwa. Brzydzę się kłamstwem. Boli mnie że woli towarzystwo kolegów niż moje, że długo po pracy go nie ma w domu, a ja siedzę sama rozgoryczona.

I podobnie jak u was: jestem przeszkodą w jego życiu, bo on chciałby swobodnie żyć, tak jak przedtem prowadzić kawalerski styl życia, beztrosko wydawać kasę...
Tak - najczęściej kłócimy się o pieniądze. On jest rozrzutny, nie umie rozsądnie zarządzać kasą. A ja oszczędna. I już gotowe kłótnie.

Najgorsze jednak te kłamstwa... To że mnie zostawia samą na długie wieczory. Że nie lubi być sam ze mną. Że wciąż mu brakuje znajomych. Ze mną się nudzi. On potrzebuje rozrywek, a ja jestem spokojną osobą, domatorką.

Anonymous - 2012-03-02, 13:39

czasami brakuje mi sił, aby dalej ciągnąć to wszytsko...ja potrzebuję miłości, czułości, a dostaję jakieś ochłapy jego uwagi? tak ma wygladać nasze życie? nie mam juz siły naprawdę. ile można patrzec przez palce na jego kłamstwa? ile można udawać? jak można byc takim oszustem? ranić osobę, która rezkomo sie kiedyś kochało? nie potrafię zrowumieć tego wszytskiego. Za bardzo mnie to boli i za dużo kosztuje...
Anonymous - 2012-03-02, 18:11

Marto, a jakbys tak sprobowala samo sobie dac wiecej uwagi, milosci.
jak piszesz o wyczekiwaniu i prasowaniu koszul mezowi...hm
moze za bardzo na nim jestes skoncentrowana?

czesciej wychodz z domu ,podswiezaj dawne znajomosci, rob sie na bostwo i wychodz tez :-)
dla swojej radosci, zaangazuj sie w jakies dzialanie, ktore sprawi Ci radosc
moze to zabrzmiec jak prpopozycja manipulacji, ale moze maz sie zaciekawi i zaniepokoi dokad tak wychodzisz.? ;-)

Kobieta niezalezna jest ciekawa....siedzaca i patrzaca w okno....ta postawa oddania i skupienia na mezu...moze zmęczyć.

Pogody Ducha

Anonymous - 2012-03-03, 15:43

Danka 9 napisał/a:
Kobieta niezalezna jest ciekawa

niezależna??

kobieta niezależna(nowoczesna) to zyjąca samotnie,samofinansująca i jak mawiaja samowystarczalna( :shock: )

to bardzo dobry materiał na singielke(ostatnio zreszta moda) ,męzczyzni z reguły nie sa jej potrzebni w zyciu-a jeżeli juz ,to ma byc to ciacho na deser :mrgreen: :mrgreen:

ale rozumiem że to "aszibka" i chodziło o
kobieta nieuzalezniona.....
znaczy sie od kogoś-tworząca związek ale mająca także własny prywatny czas.....

pozdrawiam

Anonymous - 2012-03-04, 11:19

POzwólcie że sie wtrące...

Posiłkując się słownikiem j. pol. - niezależny to: niepodporządkowany komuś, czemuś, rozporządzający sobą, samodzielny; niezawisły, niepodległy, wolny

Według mnie cechy te to jedna z podstaw zdrowego funkcjonowania w związku. I nie kłóci się z miłością, raczej może uczynić ją bardziej świadomą. Gorzej gdy ktoś nie czuję się samodzielny i wolny, i uwiesza na drugiej osobie. A mówię to z własnego doświadczenia, i również o sobie.
Mnie w sformułowaniu Danki nic nie uderzyło, za to odniosłam wrażenie że w Twoich słowach
Norbert1 napisał/a:

kobieta niezależna(nowoczesna) to zyjąca samotnie,samofinansująca i jak mawiaja samowystarczalna( :shock: )
to bardzo dobry materiał na singielke(ostatnio zreszta moda) ,męzczyzni z reguły nie sa jej potrzebni w zyciu-a jeżeli juz ,to ma byc to ciacho na deser :mrgreen: :mrgreen:

pobrzmiewa krytyka (być może błędnie to odbieram). Hm, rozumiem że dotyczy to również singli rodzaju męskiego ;-)
I jest to moim zdaniem zbyt daleko idące uogólnienie. Choć zapewne odnosisz się do ogólnego trendu. Z dtugiej strony czasem zastanawiam się czy bycie singlem to świadomy wybór czy też oznaka braku dojrzałości do małżeństwa, związku...
Pozdrawiam

Anonymous - 2012-03-04, 11:47

Norbert1 napisał/a:
Danka 9 napisał/a:
Kobieta niezalezna jest ciekawa

niezależna??

kobieta niezależna(nowoczesna) to zyjąca samotnie,samofinansująca i jak mawiaja samowystarczalna( :shock: )

to bardzo dobry materiał na singielke(ostatnio zreszta moda) ,męzczyzni z reguły nie sa jej potrzebni w zyciu-a jeżeli juz ,to ma byc to ciacho na deser :mrgreen: :mrgreen:

ale rozumiem że to "aszibka" i chodziło o
kobieta nieuzalezniona.....
znaczy sie od kogoś-tworząca związek ale mająca także własny prywatny czas.....

pozdrawiam


hm...
A ja mam wrazenie ,że wiele Panów trzęsie portkami przed taka kobietą :-P , no bo co może teraz biedny facet..., skoro ta niezalezna jest tak niezalezna ,że brak mi kreatywnosci i wysiłku, która głównie mieści się w samej duchowości meszczyzny, z siłą do kobiety, ale ta wewnętrzną drogi Panie, a stojac u boku takiej Damy sam bedzie meszczyzna dumny.., zupełnie nie trzeba się źle czuć , wystarczy jak to mówił pewien Pan ( pozdrawim Jurku) wystarczy, zeby kobieta chciała byc jak lwica...przy której lew sie czuje jak LEW, pomimo ,ze ta lwica taka niezalezna... Tylko co zrobic ,zeby ta lwica chciałabyc taka lwicą iw dodatku "uległą" lwicą ?
Najwazniejszy szacunek i respekt...

Jest pewnego rodzaju obyczajowosć jak zauwazam, która może byc zagrożeniem dla geniuszu kobiecego a to juz inny temat.
Myślę sobie ,ze faceci bardzo często doswiadczyli innego wzoru kobiety z domu, ta dzisiejsza jest inna...no i klops...co teraz? :shock: Tego nie przerabiałem...
Lubie kreatywnosc u meszczyzn, szczególnie u mojego meza, byle by nam cierpliwosci starczyło i trochę sprytu co byśmy się spełniały jako ta POMOC biblijna. Afaceci niech głowy nie traca , bo ta wazna jest u nich najbardziej...
Kobieta jest szczęsliwa kiedy jest szanowana...i z dużo większym pragnieniem oddaje męzowi respekt..., bo co w kobiecie jest ciekawe ona potrzebuje mieć poczucie przynalezności do jednego męszczyzny...
,a nie poczucia niezaleznej.
Pozdrawiam Panów ;)
http://pretremarc.wordpre...eraz-do-roboty/


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group